Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Afryka - MAROKO - jesień 2013

szuwarek - 2013-07-12, 10:23
Temat postu: MAROKO - jesień 2013
Wczesną jesienią tego roku wybieramy się z żoną kamperem do Maroka. Całą trasę planujemy pokonać drogą lądową. Zdajemy sobie sprawę z odległości, bo wiosną 2011 roku byliśmy w Portugalii.
Na dłuzej do Maroka ciągnie mnie od czasu kiedy to 20 lat temu byłem tam kilka dni jachtem. Staliśmy w Casablance a pociagiem odwiedziliśmy Rabat i Marrakesz.

Czytając nasze forum zauważyłem, że kilka osób było zainteresowane wyjazdem w tym kierunku więc może ktoś będzie chętny do wspólnego wyjazdu.
Cierpliwie czekałem na relację z wiosennego wyjazdu forumowej grupy ale ponieważ ona się nie pojawia, chciałbym prosić o podanie interesujących mnie szczegółów w kilku tematach.

Na początek sprawa zaopatrzenia w wodę. Wiem, że wodę do picia należy kupować butelkowaną. Gdzie najlepiej się ją kupuje, wielkość opakowań, cena. Czy są trudności z zatankowaniem do zbiornika wody gospodarczej i czy trzeba ją odkażać (co stosowaliście ?). Biorąc pod uwagę sytuację epidemiologiczną w Maroku, do jakich celów taką wodę używaliście (bez zaburzeń żołądkowych). Będę wdzięczny za wszystkie rady w tym temacie, bo nie ma nic gorszego jak choroba, zwłaszcza podczas wyjazdu. [/b]

janusz - 2013-07-12, 11:17

Woda w butelkach jest wszędzie, w każdym sklepie. My w obawie przed brakiem wody kupiliśmy zapas we Włoszech przed wjazdem na prom. Później wodę kupowaliśmy w Majorane to taki ichniejszy Auchan. Cena chyba niższa jak u nas nie pamiętam. To o wodzie do picia.
Z wodą sanitarną nie było żadnego kłopotu bo publiczne ujęcia wody to u nich jeden z warunków istnienia medyn. Myśmy spali na kempingach i tam woda była. Raz spaliśmy na podwórku u Marokańczyków i wodę też dostaliśmy. Z wodą nie ma problemów. Przy drogach sa takie ozdobne ściany z zamontowanym wypływem wody. Dużo tego jest. Niczym nie odkażaliśmy, piliśmy w dużych ilościach soki wyciskane z pomarańczy na straganach. Stragany bez bieżącej wody, owoce i szklanki myte w kuble z wodą, skąd ona była nikt nie wie, pewnie z publicznego ujęcia. Nie mieliśmy żadnych sensacji gastrycznych. Sporo odkażania było i może dla tego nie było sensacji :haha: :haha: :haha:
Taka może uwaga dla przyszłych odkrywców Maroka którzy tam jeszcze nie byli. To nie jest dziki kraj, tam jest normalnie choć należy liczyć się z pewnym folklorem.

szuwarek - 2013-07-14, 20:07

Cieszę się, że w Maroku nie ma większych problemów z wodą, ale interesuje mnie jak wygląda kwestia wymiany pieniędzy, płacenia kartami itp.
Jakie wydawnictwa (mapy, przewodniki) okazały się najbardziej przydatne i czy mieliście nawigację GPS (jaką) ?

janusz - 2013-07-14, 20:22

szuwarek napisał/a:
ale interesuje mnie jak wygląda kwestia wymiany pieniędzy, płacenia kartami itp

Są kantory, pierwszy zaraz w porcie. We wszystkich kursy są podobne. Myśmy wymieniali Euro. Pieniądze można wymienić praktycznie w każdym banku, bardzo często są automaty do wymiany pieniędzy i bankomaty. Banki i automaty działają przeważnie tylko od poniedziałku do czwartku. Piątek, sobota i niedziela to u nich święto. :haha: :haha: :haha:
Niektóre bankomaty działały w święta też.
Kartą można płacić w dużych stacjach benzynowych i dużych sklepach. Z tym, że czasami im się nie chce sprzedawać na kartę albo nie umieją obsługiwać terminala. :haha:
Generalnie można próbować płacić kartą, nie zawsze to się uda i należy mieć ich pieniądze. Można próbować płacić Euro ale przelicznik biorą z nieba i jest nie opłacalny.

szuwarek napisał/a:
Jakie wydawnictwa (mapy, przewodniki) okazały się najbardziej przydatne

Mieliśmy kilkanaście przewodników i mapy papierowe ale generalnie korzystaliśmy z jednego, opracowanego przez Krzysia :bajer

szuwarek napisał/a:
czy mieliście nawigację GPS (jaką) ?

Mieliśmy "Sygnic" na Androida. Były trzy urządzenia z tą nawigacją, Krzysiek i Elek mieli jakieś tablety chyba takie same, Krzysiek miał Garmina a ja HTC One1 w telefonie. Każdy pokazywał inaczej. :haha:

koko - 2013-07-15, 10:28

Szuwarek jestem zainteresowany wyjazdem może kontakt na PW
eMKa - 2013-07-15, 20:32

szuwarek napisał/a:
czy mieliście nawigację GPS (jaką) ?


Ja nawet chętnie odstąpie Overmaxa kupionego (kwiecień 2013, gwarancja) na wyjazd z wgraną mapą Maroka (Signic) i jeszcze kilku krajów Europy.
Overmax to nie jest I liga tabletów, zwłaszcza ekran dotykowy ( wymagana cierpliwość ) ale mapa jest do przyjęcia, zresztą dużego wyboru nie ma. Germin też oferuje, ale cena zniechęcająca . :szeroki_usmiech
Wymagana cierpliwość.
Mogę wystawić fakturę :ok
oj okazja chyba :-P


Co do płatności kartą, to lepiej się spytać przed zakupem, to że jest znaczek karty na kasie, to znaczy tylko znaczek, taka dekoracja, ktoś przykleił :haha:

szuwarek - 2013-07-18, 19:41

Dziekuję za informacje.
Nie mam jeszcze rozwiązanego problemu nawigacji do Maroka. Czekam na odpowiedź z serwisu NavRod na temat mapy Maroka, która by pasowała do posiadanej nawigacji tej firmy.
Mam też starego Garmina więc może coś tutaj dopasuję. Ewentualnie wezmę pod uwagę ofertę eMKa.

szuwarek - 2013-07-23, 19:41

Trwają przygotowania do wyjazdu toteż pojawiają się nowe pytania.
Tym razem interesuje mnie, czy mieliście ze sobą jakieś specjalne zabezpieczenia na wypadek burzy piaskowej ? Widziałem na zdjęciach, że zakrywano przód kampera folią.
Będę wdzięczny za rozwinięcie tematu.

janusz - 2013-07-23, 21:49

Nie mieliśmy zabezpieczeń i nie było czegoś co można nazwać "burzą" . Nocowaliśmy na pustyni przy wydmie, wieczorem zerwał się wiatr i trochę pokurzyło ale nie można tego nazwać burzą. U nas też czasami wiatr wznieci tuman kurzu tylko tam to trwało trochę dłużej. Poszliśmy spać i "nawałnicę" spokojnie przespaliśmy. Drugi raz spotkało nas podczas przejazdu przez jakąś miejscowość. Ale to też raczej wiatr wzniecił tumany kurzu niż burzę piaskową. Takich wspomnień z Maroka nie mamy. Co do amonali pogodowych to spotkało nas w Atlasie Wysokim gwałtowne ochłodzenie. Przed dojazdem do pasma gór było około 30 st. Celsjusza a w górach temperatura spadła poniżej 10 stopni i padał śnieg z deszczem.
Jesienią, jeżeli tam jest tak jak u nas to pewnie i większe wiatry bywają. Trudno mi powiedzieć.

eMKa - 2013-07-24, 07:46

ja miałem tylko taką burze piaskową :haha:
Skalniaki - 2013-07-24, 19:33

Jesień w Maroku (listopad, grudzień) obfituje w opady deszczu, ale przy odrobinie szczęścia można załapać się na tydzień bez opadów z temperaturą do 27 st. Aura podobna do naszej porządnej wiosny. O burzach piaskowych w tym czasie raczej nie było mowy.
Mąż obiecał, że kiedyś tam wrócimy...kamperem :bajer

szuwarek - 2013-10-16, 17:08

Zgłaszam się po dłuższej nieobecności. Właśnie wróciliśmy z MAROKA.
Wiadomości i wrażeń do przekazania jest tyle, że nie wiadomo od czego zacząć.

Ponieważ dotychczas nie ukazała się relacja z wyjazdu Kolegów w kwietniu, postaram się nasz wyjazd opisać w miarę szczegółowo.
Przed wyjazdem nurtowało nas wiele pytań i watpliwości.. Liczyliśmy na to, że chociaż część z nich zostanie wyjasniona w relacji poprzedników ale relacji do naszego wyjazdu się nie doczekaliśmy. Toteż wertowałem fora francuskie i niemieckie. Jest to najlepsze miejsce do znalezienia aktualnych wiadomości, bo z tych krajów do Maroka jeździ wielu kamperowców.

Okazało się, że na wiadomościach zamieszczonych w przewodnikach ( i to różnojęzycznych) polegać do końca nie można. Powielają one często te same błędy.
Podstawą do w miarę sprawnego poruszania się w tym kraju po drogach jest dobra i aktualna mapa ale w miastach, zwłaszcza większych, bez nawigacji trudno sobie poradzić. Ruch na ulicach jest duży a w godzinach szczytu bardzo duży, przepisy ruchu często nie są respektowane, nazwy ulic zwykle są tylko po arabsku albo nie ma ich wcale. Pomocna jest znajomość języków obcych – w części północnej hiszpańskiego a dalej francuskiego. Jednak trzeba się liczyć z tym, że wymowa tubylców często znacznie się różni od wymowy klasycznej.

Planując nasz wyjazd z grubsza wiedziałem na co się porywam bo w Maroku już byłem ale wiele lat temu i nie kamperem. Wtedy był to przejazd autokarem do Kadyksu a dalej jachtem przez Ceutę do Casablanki. Stamtąd pociągiem do Rabatu i Marakeszu. Także odległość nas nie przerażała, bo podobnej długosci trasy odbyliśmy w ciągu ostatnich kilku lat (Skandynawia, Hiszpania-Portugalia, Turcja).

Decydując się na wyjazd do Maroka kamperem, zdawalismy sobie sprawę z długości tej podróży, toteż zapewniliśmy sobie odpowiednią rezerwę czasową (mówiliśmy że wrócimy przed zimą). Okazał się, że wystarczyło 8 tygodni, ponieważ założenie było takie, że w drodze dojazdowej zwiedzamy tylko odcinek Hiszpanii którym nie jechalismy wiosną 2011.
cdn

frape - 2013-10-16, 19:34

już czekam na cd :)
Agostini - 2013-10-16, 21:06

I ja się przysiadam. ;)
Mysza - 2013-10-16, 21:13

I ja też :)
Tadeusz - 2013-10-16, 21:17

Agostini napisał/a:
I ja się przysiadam.


Ja też! Ja też! Oj, będę w doborowym towarzystwie. :spoko

Ami - 2013-10-16, 21:26

0000
szymek1967 - 2013-10-16, 21:28

Ami napisał/a:
jestesmy przygotowani...


:spoko

Ami - 2013-10-16, 21:33

0000
@ndrzej - 2013-10-16, 22:35

Czekam i ja... :spoko

Zwłaszcza, że właśnie wróciłem z Hiszpanii i Portugalii, które w dużej mierze przemierzyłem Waszymi śladami! :ok :bukiet:

GregdeWal - 2013-10-17, 08:17

Ja czekam na część dalszą na CT...

A tak swoją drogą - adamk76 - czasami jesteś nachalny z tą swoją reklamą i prezentowaniem zdjęć ze swojego portalu ;) :spoko

darboch - 2013-10-17, 09:01

Tadeusz napisał/a:
Agostini napisał/a:
I ja się przysiadam.


Ja też! Ja też! Oj, będę w doborowym towarzystwie. :spoko


Ja się wciskam między Tadzia i Andrzeja...mogę ? :-P :spoko

Agostini - 2013-10-17, 22:16

darboch napisał/a:
...mogę ? :-P

Jak masz paluszki, czipsy, albo chrupki, - to dawaj. :)

koko - 2013-10-18, 08:37

loguję się bo jak zdrowie pozwoli to 2014 na pewno!!!
szuwarek - 2013-10-18, 09:23

Cieszę się, że moja zapowiedź relacji wzbudziła zainteresowanie i postaram się nie zawieźć oczekiwań. Liczę na współpracę w sensie zamieszczania uwag i informacje, które zagadnienia powinienem opisać bardziej szczegółowo.

Dużo wcześniej zastanawialiśmy się nad wyborem terminu wyjazdu. Początkowo była brana pod uwagę wiosna lub jesień. Każda z tych pór roku ma swoje plusy i minusy. Za wiosną przemawiają niższe temperatury w Maroku ale minusem jest pogoda w Europie i to, że nie wszystkie miejsca postojowe na trasie dojazdu są już czynne. Zdecydowaliśmy się więc wyjechać w drugiej połowie sierpnia, aby bez zbytniego pospiechu wjechać do Maroka w pierwszych dniach września. Obawiając się ewentualnych upałów, zapadła decyzja, że w Maroku najpierw jedziemy wybrzeżem atlantyckim a dopiero później w głąb kraju i okazało się to słuszne.

Ruszylismy z okolic Piotrkowa Tryb. Dalej był Wrocław, a autostrada A4 doprowadziła nas do granicy z Niemcami w Jędrzychowicach i dalej do pierwszego miejsca noclegowego w Bautzen, gdzie kilkaset metrów od autostrady jest usytuowany miejski parking z wydzielonymi bezpłatnymi miejscami dla kamperów, z czterema punktami podłączenia do prądu (50 centów za 6 godz.), jest możliwość nabrania wody i opróżnienia kasety WC (1euro). Obok jest budynek z WC. Namiary na ten plac to: N 51*10'53'' E 14*24'54''. W bliskiej okolicy sklepy.
Miejscowość ta jest także ciekawa pod względem turystycznym – stare miasto z zamkiem a podwójne nazwy ulic świadczą o mieszkającej tu mniejszości serbskiej.
Gdy Niemcy nie są krajem docelowym naszego wyjazdu, staramy się przejechać je jak najsprawniej, bez zaglądania do rodziny czy znajomych, bo każde odwiedziny bardzo przedłużają podróż. Jazda przez Niemcy jest dość szybka i prosta – właściwie nawigacja jest nie potrzebna. Wystarczy mieć kartkę z informacją dotyczącą numerami węzłów, na których należy zjechać na kolejną autostradę. Trochę gorzej się jedzie w ciągu tygodnia ze względu na TIR-y (zwłaszcza na odcinkach o tylko dwóch pasach), ale z kolei w weekendy w okolicach dużych miast jet duży ruch samochodów osobowych. Jednak od śniadania do kolacji zawsze udaje nam się te ok. 800 km przejechać a na kolejny nocleg zatrzymujemy się na ulubionym Raststatte „Mahlberg” przy A5 za Offenburgem.

Stąd do Francji już blisko. Kraj ten, podobnie jak Niemcy, tym razem postanowilismy przejechać bez zwiedzania. Okolice, przez które przebiegała nasza trasa, już znalismy, a na znaczne oddalanie się od zaplanowanej drogi szkoda było nam czasu. Niemniej jednak, kto nie zna Milhuse, Belfort lub Besancon, powinien je przy okazji koniecznie zobaczyć. Nocleg mieliśmy zaplanowany w znanym nam już, przyjaznym dla kamperowców, miasteczku Lapalise. Znajduje się tu specjalnie wydzielony przez gminę plac, na którym cały rok mogą zatrzymywać się kampery., Jest tam miejsce do zrzucania ścieków, obsługi kasety WC a także toalety i to wszystko bezpłatnie. Miejsce to jest bardzo popularne wśród kamperowców z całej Europy i zawsze stoi tu kilkanaście pojazdów. GPS tego miejsca to : N 46*15'01'' E 03*38'06''. Blisko placu znajduje się piękny, stary zamek w zabytkowej dzielnicy miasta a kawałek dalej jest kilkanaście sklepów.

szuwarek - 2013-10-19, 08:37

Dotychczas nie wspominałem, że szczególnie we Francji staramy się jeździć drogami bezpłatnymi, bo ceny autostrad są najwyższe w Europie. Zaraz za Clermont-Ferrand zaczyna się „prawie” bezpłatna autostrada A75, która doprowadza spieszących się już na samo południe, w okolice Bezieres. Piszę „prawie”, bo po drodze jest płatny (13,30 euro w lipcu i sierpniu a w pozostałych miesiącach 10,50) Viaduc de Millau, który pozwala znacznie skrócić drogę i ominąć miasto. Wiadukt został oddany do użytku w 2004 roku, ma prawie 2,5 km długości i jest cudem architektonicznym w tej dziedzinie. Uważany jest za najwyższy na świecie. Warto jednak chociaż raz to ładne, historyczne i ciekawie położonego w głębokim wąwozie miasto Millau zwiedzić, ale trzeba się liczyć z tym, że zajmie to dodatkowe co najmniej 1,5 godz.

Tym razem, już na wybrzeżu Morza Śródziemnego, nocowalismy na placu postojowym w Gruissan – Etang de Mateille, który jest w sezonie oblegany przez fanów windserfingu ( GPS: N 43*07'15'' E 03*06'57'') . Opłata 8,50 euro ale można wziąć ciepły prysznic, uzupełnić wodę, opróżnić kasetę.
Tak, na południu Francji czy Hiszpanii, zwłaszcza w sezonie, nie ma bezpłatnych i bezpiecznych miejsc postojowych. Ile potrafią kosztować kempingi to można sobie zobaczyć w internecie.

Dalsza jazda bezpłatnymi drogami w kierunku granicy z Hiszpanią jest bardzo uciążliwa (zwłaszcza w sezonie) ale daje możliwość wczucia się w atmosferę południa. Szczególnie ciasno jest w mieście granicznym le Perthus, a to ze względu na sklepy dawnej strefy wolnocłowej, gdzie w dalszym ciągu sprzedawane są atrakcyjne towary (alkohole, elektronika, ubrania) w obniżonych cenach.

Już w Hiszpanii, do Girony dojeżdża się w miarę normalnie ale dalej zaczyna się aglomeracja Barcelony i kto nie planuje zwiedzać tego miasta, powinien wjechać na płatną autostradę AP7.
Tego zdania są też tubylcy. Z autostrady płatnej można zjechać już w Vilafranca del Penedes i dalej jechać wybrzeżem drogą N340 i A7, które prowadzą aż do Kadyksu . Za ten odcinek opłaty były następujące: Girona – Barcelona = 7,95e, przez Barcelonę bezpłatnie, Barcelona – Vilafranca=3,40e. Na pierwszy nocleg w Hiszpanii zatrzymalismy się na Area de Autocaravanas Els Muntells w okolicy Amposty (GPS : N 40*40'07''
E 00*45'33'' ). Jest to plac na skraju miasteczka z możliwością nabrania wody, opróżnienia kasety WC, wylania ścieków, toalety. Za wszystko opłata 6 euro. Miejsce to co prawda jest trochę oddalone od trasy ale bardzo spokojne i we wspaniałej scenerii olbrzymich, aż po horyzont, pół ryżowych !!!
Jako ciekawostkę podam, że do tego miejsca przejechalismy od domu 2 555 km.
Następnego dnia koło południa był lunch i zwiedzanie Valencji a na nocleg pojechalismy do Camper Park Europa-Area w Santa Pola ( N 38*12'29'' W 00*34'27'' ). Spotkał nas tu jednak zawód, bo plac był (jak głosił napis na kartce w kilku językach) „chwilowo nieczynny”. Przenocowaliśmy więc pod jego zamkniętą bramą.
Rozpoczynając kolejny, siódmy już dzień podróży, doszliśmy do wniosku, że należy się nam trochę odpoczynku toteż wczesnym popołudniem zatrzymaliśmy się na kempingu „Castillo de Banos”, ok. 50 km za Almerią, już na Costa Tropical. Kemping duży, ocieniony starymi drzewami, z bezposrednim dostępem do cieplutkiego o tej porze roku Morza Śródziemnego. Przy kempingu sklepik i restauracja a kilkaset metrów dalej sklep autentycznego Chińczyka, który za każdym razem dawał nam dziwne rabaty.
Cenę udało mi się wynegocjować na 25 euro za dobę, bo było już po sezonie wakacyjnym Hiszpanów a przed szczytem jesiennym, spragnionych słońca i ciepła mieszkańców północy Europy.

silny - 2013-10-19, 19:06

podziwiam , i sledze z zazdroscia wielka :spoko
szuwarek - 2013-10-20, 08:42

Gdyby nie konieczność realizacji planu dalszej podróży, prędko byśmy pewnie się stąd nie ruszyli. Trzeciego dnia po śniadaniu pojechaliśmy w kierunku Malagi a po jej zwiedzeniu wieczorem dojechalismy do Agencia de Viajes Normandie w Algeciras (N 36*10'45'' W 05*26'28'').

Licznik główny kampera pokazał 3572 km od wyjechania z domu.

W agencji tej, powszechnie polecanej na forach przez kamperowców z całej Europy, kupiliśmy bilety na prom linii „Acciona” z Algeciras do Ceuty i z powrotem płacąc za wszystko 220 euro. Co najważniejsze, bilety typu „open” na czym nam szczególnie zależało przy powrocie, którego datę było trudno przewidzieć. W otrzymanym zestawie dokumentów były bilety dla dwóch osób na przejazd tam i z powrotem, 3 wypełnione egzemplarze na odprawę graniczno-celną kampera i formularze białe dla osób udających się do Maroka oraz żółte na powrót. Bardzo ułatwiło to późniejsze formalności na granicy. W agencji tej wymieniłem też 30 euro na dirhamy (po kursie 10,50) aby mieć trochę gotówki na pierwsze wydatki i paliwo. Koło agencji jest kilka marketów, w których uzupełniliśmy zapasy i w nocy pojechaliśmy do portu (kilkanascie km). Biletów nie ma potrzeby nigdzie rejestrować, można pojechać bezpośrednio na odpowiedni terminal (dobre oznakowanie, co jest istotne w tym olbrzymim porcie) i ustawić się w kolejce, minimum na godzinę przed terminem odpłynięcia promu. My odpływaliśmy o godz. 8:00. Prom duży, szybki, toteż po godzinie wyjechaliśmy już na ląd afrykański ale jeszcze w hiszpańskiej Ceucie, bardziej znanej pod nazwą Sebta.
Odżyły wspomnienia sprzed 23 lat, kiedy to byłem w Ceucie jachtem aby zatankować tanią ropę na dalszy rejs.
Już poza portem ale jeszcze przed marokańską granicą, jest bardzo dobry i duży bezpłatny parking (nad samym morzem) gdzie można ochłonąć po dotychczasowych wrażeniach i nabrać sił przed granicą z Marokiem ( N 35.69060* W 05.67547* ).
Po zmianie w nawigacji mapy, z Europy na Maroko, ruszyliśmy w kierunku granicy. Odprawa graniczna przeszła dosyć sprawnie, jak na te warunki, głównie dzięki wcześniej przygotowanym formularzom ale dla tzw. świętego spokoju, wzięliśmy „pomocnika”, którego głównym zadaniem było odganianie tłumu chętnych do pomocy. Usługa ta kosztowała nas 1 euro, więc można przeżyć.
Na granicy wszystko jest proste, należy tylko pamiętać, że w innym okienku odprawia się osoby a w innym pojazd. Wjechaliśmy do Maroka.
Po załatwieniu niezbędnych formalnosci, jedynym pragnieniem jest odjechać jak najszybciej z tego bałaganu i zgiełku. My skierowaliśmy się na kemping w Asilah, zgodnie z planem który zakładał, że zwiedzanie Maroka zaczynamy od wybrzeża atlantyckiego.
Plan ten miał , jak się wkrótce okazało, co najmniej dwie dobre strony – bryza morska utrzymywała temperaturę powietrza w rozsądnych granicach i zderzenie z marokańską rzeczywistością było bardziej łagodne.

szuwarek - 2013-10-22, 08:31

Chociaż czas nas nie gonił, plan zwiedzania Maroka zakładał, że wielkie miasta i miejsca opisywane w każdym przewodniku oglądamy tylko pobieżnie a większą uwagę skupiamy na miejscach, gdzie nawała turystów dociera rzadziej. Po zatankowaniu znacznie tańszego niż w Europie paliwa (11,99 Dh/l), pojechaliśmy do Tangeru. Olbrzymia aglomeracja (ponad 2 mln), niesamowity ruch i tłok a mało egzotyki. Udało nam się zaparkować (korzyści z posiadania małego kampera) w okolicach Grand Socco i w ciągu kilku godzin obejść okolicę. Trochę oszołomieni i zmęczeni tymi wrażeniami z przyjemnością pojechalismy dalej.
W Asilah było trochę zamieszania ze znalezieniem kempingu, bo okazało się, że opisywany w wielu materiałach kemping ONEP nie przyjmuje już kamperów (zostały tylko domki na wynajem) ale uprzejmy tubylec zaprowadził nas na kemping AS-SSADA ( N 35.47170* W 6.02826* ).
Plac nie duży ale częściowo zadrzewiony, sanitariaty i prysznice w standardzie marokańskim, prąd a cena 100 Dh za dobę. Niby nie tanio ale od pięknej plaży oddziela tylko ulica a do centrum miasta kilkaset metrów. Oprócz nas, poza tubylcami, był na kempingu kamper z Włoch a potem przyjechali Polacy dwoma samochodami terenowymi i mieszkali w namiotach. Należy zdawać sobie sprawę z tego, że Marokańczycy także jeżdżą na wypoczynek i głównie w miejscowościach nadmorskich są współmieszkańcami kempingów i nie jest to sąsiedztwo uciążliwe. Mieszkają głównie w namiotach lub wynajmuja domki.
Asilah jest spokojne, czyste i świetnie nadaje się do łagodnego wprowadzenia w marokańskie klimaty. Wymieniliśmy w kantorze przy medynie kilkaset euro (dobry kurs – 10,95 Dh).
Ze względów sanitarnych przyjęliśmy założenie, że na mieście jemy tylko gotowane, smażone lub grilowane potrawy. Oczywiście też owoce, których o tej porze roku jest zatrzęsienie (zaleta wyjazdu jesiennego), ale tylko po dokładnym umyciu. Będąc w krajach o ciepłym klimacie, główny posiłek jemy dopiero po zachodzie słońca a podczas pobytu w strefie nadmorskiej składa się on głównie z grylowanych ryb i owoców morza. W Maroku, w restauracjach gdzie jadają miejscowi, dwie osoby mogą zjeść obiad za 100 Dh ale cenę należy zawsze wcześniej ustalić a często ją negocjować.
W Asilah najciekawsza jest śnieżno-biała medyna , otoczona potężnymi, szaro-brązowymi murami a prowadzi do niej kilka bram. Prawdziwe życie miasta (stragany, restauracje, sklepy) toczy się jednak poza murami i to dopiero po zachodzie słońca. Ciekawostką jest kościół św. Bartłomieja, który jako jeden z nielicznych w muzułmańskim Maroku, ma prawo używać dzwonów.
Do Asilah od ponad 30 lat każdego roku w sierpniu ściągają artyści ze świata na Festiwal Kultury, w ramach którego ozdabiają białe mury medyny bajecznie kolorowymi muralami.
Cdn.

staszek - 2013-10-22, 09:32

My także czekamy na dalszą Waszą relację z wielką ciekawością!
szuwarek - 2013-10-23, 08:51

Z Asilah pojechaliśmy drogą N1 w kierunku Rabatu. Na tym odcinku droga biegnie wewnatrz kraju przez tereny rolnicze. Mija się niezliczone stragany z arbuzami, melonami, winogronami, figami itp. Planowalismy zatrzymać się na, polecanym na forach, parkingu przy Carefure w Sale ( N 34.05892* W 6.80236*), skąd można pojechać autobusem lub taxi na zwiedzanie do Rabatu. Nic z tego jednak nie wyszło, bo obiekt był w remoncie. Pojechalismy więc na kemping w Sale ale po kempingu został tylko ogrodzony plac z kupą gruzu – zlikwidowany.
Trzecie podejście zrobiliśmy na, też polecany, parking przy Marjane w Rabacie
( N 34.01860* W 6.8173* ). Zostawiliśmy tu kamper na kilka godzin (pod czujnym okiem gardiena) i pojechaliśmy zobaczyc, co się zmieniło przez te 23 lata, jakie upłynęło od mojego poprzedniego pobytu. Niektóre z tych miejsc przedstawiam zarówno na zdjęciach z 1990 roku (przekopiowanych ze slajdów) i na zdjęciach współczesnych.
Rabat jest opisany w każdym przewodniku, wydano o nim wiele pięknych albumów ze zdjęciami, toteż ja nie będę z tymi wydawnictwami konkurował.
Na nocleg pojechaliśmy na kemping „Ocean Bleu „ do Mohammedii (N 33*44.274' W 7*19.4586').
Dosyć ciasno, dużo namiotów i przyczep tubylców a opłata 75 Dh bez prądu. Kemping ten jest popularny wśród kamperowców z całej europy, bo usytuowany jest bezpośrednio przy brzegu oceanu (plaża skalista) i można stąd pociągiem pojechać na zwiedzanie zarówno Rabatu jak i Casablanki.
Staliśmy obok pary młodych australijczyków z dwojgiem małych dzieci, którzy wynajęli kamper w Niemczech i od pół roku najpierw jeździli po europie a teraz przyjechali na kilka tygodni do Maroka.
Cdn.

frape - 2013-10-23, 16:36

Cytat:

Mausoleum Mohammeda V (1990)

Mausoleum Mohammeda V (2013)


tam faktycznie nic się nie zmienia - nawet chmury te same :spoko
czytamy, czytamy :pifko

szuwarek - 2013-10-23, 18:53

Cieszę się, że moja relacja jest czytana i oglądana uważnie. Dzięki temu wskazano mi na błąd, który chciałbym sprostować. Wynikł on z tego, że miałem sporo problemów z przekopiowaniem tak starych slajdów na zdjęcia cyfrowe. Próbowałem trochę poprawić ich jakość i w końcu się pogubiłem. Przepraszam wszystkich za wprowadzenie w błąd i zamieszczenie dwa razy tego samego zdjęcia. Do tego postu dołączam już na pewno zdjęcie współczesne.
frape - 2013-10-23, 19:36

szuwarek napisał/a:
Cieszę się, że moja relacja jest czytana i oglądana uważnie.

ciekawe relacje czytam od deski do deski :)
nie przejmuj się tylko ten co nic nie robi się nie myli :spoko a cieszę się, że mam co robić w jesienne?? ;) długie wieczory

Den-tal - 2013-10-23, 21:14

Piekna wyprawa i ciekawy opis. Ja zimowalem w Maroku dwa sezony(2003 i 2004) i po ostatnim powiedzialem sobie" nigdy wiecej", ale odwiedzilem znow Maroko zima 2012 i 2013 wraz z moimi francuskimi przyjaciolmi ktorzy wyciagneli mnie w gory Atlasu na ... narty w styczniu. Przelot samolotem Stockholm-Marrakech tam i z powrotem kosztuje 1500 Skr(ca 175 euro). Hotel w Marrakech zalatwia transport do Imlil(jest nazywane Marokanskim Chamonix ;) lub Oukaimeden. Francuska firma ma tez heliski. Sniegu mniej jak w Alpach (1,5 m rocznie) ale i mniejsza konkurecja na stokach.Jednym slowem swojsko i spokojnie. Tylko pytanie jak dlugo , bo wiesc gminna niesie ze Emaar(firma z Dubai) ma zamiar zainwestowc tam 1,5 miljarda dolarow( nowe stoki, sztuczne nasniezanie 11 luxusowych hoteli i nawet tereny golfowe)No ale to tylko na marginesie Twojej relacji i czekamy na wiecej
staszek - 2013-10-23, 21:34

Za to przy WIELKIM MECZECIE /zdjęcia/ zmienilo się /przez 23 lata/

miło popatrzeć na powstałą OAZĘ /wyrosły palmy,jest zieleń i woda/

Ładniej jest teraz!

szuwarek - 2013-10-24, 08:54

Aglomeracja Casablanki oceniana jest na ok. 4 mln mieszkańców. W tym olbrzymim i super nowoczesnym mieście turysta szukający egzotyki nie ma co robić. Przy panującym tu ruchu, nie lada wyczynem jest samo dojechanie kamperem pod właściwie jedyny wart zwiedzenia objekt, czyli meczet Hassana II. Nam udało się tego dokonać przed południem, kiedy ruch jest trochę mniejszy i łatwiej znaleźć miejsce do zaparkowania (pod czujnym okiem gardiena za 5 Dh).
Obok meczetu jest płatny, podziemny parking na który da się wjechać nawet najwyższym kamperem.

Znamy meczety z innych krajów muzułmańskich ale te w Maroku są inne i tylko nieliczne udostępnione do zwiedzania dla „niewiernych”, toteż postanowiliśmy go zwiedzić, pomimo dość wysokiej ceny biletów (120 Dh od osoby). Zwiedzanie tylko z przewodnikiem a wejście o określonych ściśle godzinach (szczegóły podam zainteresowanym).
Dowiedzieliśmy się od przewodniczki, że tutaj wszystko jest największe, najnowocześniejsze i najlepsze. Minaret jest najwyższy na świecie (200 m), dach automatycznie rozsuwany, sufit z drewna cedrowego a reszta głównie z marmuru, dwa podwieszane balkony tylko dla kobiet, kilkanascie bram wejsciowych z tytanu, w sali do ablucji 41 marmurowych fontan, dwa tradycyjne hammamy a czystość utrzymuje codziennie 200 osób. Objekt jest rzeczywiście duży w środku ale na zewnątrz wraz z budynkami towarzyszacymi (biblioteka, szkoła koraniczna itp.) jest wręcz przerażająco wielki.
Zdjęcia oddają to w małym stopniu.

szuwarek - 2013-10-25, 09:33

Przed wyjazdem planowaliśmy, ze z Casablanki pojedziemy do El Jadidy ale już na miejscu zmieniliśmy plany, gdy na kempingu w Asilah dowiedzielismy się od spotkanych tam Polaków, że obok kempingu jest bardzo głośna dyskoteka.
Pojechaliśmy więc dalej piękną, nadmorska drogą do Oualidii. I tu spotkała nas kolejna niespodzianka, bo okazało się, że szeroko opisywany kemping „Sable d'Or” został zlikwidowany dwa lata temu !!! Na szczęście gmina w tym miejscu urządziła duży parking z możliwością oficjalnego postoju kamperów (dzień-10 Dh a noc 15 Dh).

Oualidia jest miejscowością wczasową , cieszącą się dużym powodzeniem u Marokańczyków i nawet ich król ma tu swoją rezydencję. Zauważyliśmy, że miejscowości z rezydencją królewska są bardziej zadbane. Samo miasto składa się jakby z dwóch części – jednej przy morzu a drugiej, tarasowato ułożonej na zboczu wzgórza. Kilkanaście łodzi rybackich dostarcza na bieżąco wszystko co pływa w oceanie a pobliskie hodowle ostryg są powszechnie znane. Toteż my, jako smakosze owoców morza, mieliśmy tu prawdziwy raj. Ostrygi, jeżowce czy patyczaki, skropione cytryną, można było konsumować wprost z ulicznych straganów a większe dania najprzyjemniej było spożywać w promieniach zachodzącego słońca przy stolikach, rozstawionych na plaży.

szuwarek - 2013-10-26, 08:50

Zdążyliśmy już także przeprowadzić degustację typowo marokańskiego dania, które nazywa się tadżin. Tak samo nazywa się naczynie do jego przygotowywania. Ponieważ danie to bardzo nam zasmakowało, postanowiliśmy kupić takie naczynie. Oglądaliśmy je już wcześniej w Asilah ale wiedzieliśmy z literatury, że najsłynniejsze i najlepsze pochodzą z Safi. Pojechaliśmy więc tam aby rozeznać sprawę u źródła.
Kemping „International” w Safi ( N 32*19.425 W 9*15.569 ) usytuowany jest na obrzeżach miasta i nie odbiega od marokańskiego standardu a cena 90 Dh obejmuje także prąd i nie limitowane ciepłe prysznice oraz wejście na basen. Dodatkową atrakcją jest stado pawi, które chodzi po terenie kempingu.

Naczynia z gliny, w tym słynne tadżiny, wyrabiane są w manufakturach w medynie oraz w leżącej przy medynie „dolinie garncarskiej”. Aby się tam dostać z kempingu, należy odbyć około 30 minutowy spacer albo pojechać „petit taxi” za 10 Dh (gdy ustali się cenę przed jazdą). Wybór garnków jest olbrzymi ale trzeba się ostro targować, bo cena wywoławcza dla turysty jest wysoka. Naczynia kupują tu także Marokańczycy, co widać na zdjęciach. Cały proces wytwarzania różnych naczyń z gliny widzielismy w innym miejscu i do tego jeszcze dojdziemy. Sama medyna, poza garncarstwem, jest jakby wymarła (większość kramów zamknięta) i przez to mało ciekawa.

Z kempingu po drobne zakupy spożywcze chodziliśmy do pobliskiego osiedla. Jest tam kilka sklepików, piekarnia, rzeźnik, zakłady mechaniczne, szkoła i oczywiście meczet, z którego muezin umilał nam życie od świtu do nocy (zegarek nie potrzebny). Domy wydają się nowoczesne ale na temat terenu wokół nich nie będę się wypowiadał (proszę spojrzeć na zdjęcie).

szuwarek - 2013-10-28, 09:40

Z Safi ruszyliśmy w kierunku Marrakesz. Zastanawiało nas, dlaczego na długich odcinkach droga po obu stronach obsadzona jest opuncjami. Okazało się, że spełniają one rolę bardzo skutecznego ogrodzenia dla sadów i plantacji.
Co pewien czas mijaliśmy biały, ogrodzony budynek w szczerym polu – to kubba czyli grobowiec świętego, uważany za świątynię i nie muzułmanie nie powinni do niej wchodzić.
Na przedmieściach kazdego miasta, zwłaszcza większego, budowane są osiedla mieszkaniowe.
W wielu przypadkach zachowana jest marokańska architektura i powszechnie panuje kolor ochry.
W tej części Maroka, drogowskazy i tablice informacyjne są zrozumiałe, bo dwujęzyczne ale bywają też takie jak na zaprezentowanym zdjęciu. Stacje benzynowe w większości są w stylu europejskim, ale bywają też skromniejsze. My nie mieliśmy problemów z zanieczyszczonym paliwem, bo tankowaliśmy wyłącznie na stacjach Shell'a lub Total'a ale opowiadano nam o różnych przygodach. Cena ropy wewnątrz kraju oscylowała w granicach 8 – 9 Dh za litr.

szuwarek - 2013-10-28, 09:50

W Marrakeszu staliśmy na powszechnie polecanym parkingu, pod meczetem Kutubija
( N 31*37'26.6'' W 7*59'46.2'' ). Nie ma tu żadnych wygód a trzeba zapłacić 100 Dh za dobę.
Ale nagrodą jest położenie – kilkaset metrów od medyny, którą należy odwiedzić o róznych porach dnia i nocy.
Medyna w Marrakeszu żyje całą dobę, bez przerwy ale znawcy tematu twierdzą, że już głównie za sprawą turystów. W dalszym ciągu jednak przytłacza ilością dochodzących zewsząd bodźców. W dzień na placu Jemaa-el-Fna ruch jest spory ale prawdziwy tłok panuje głębiej, w wąskich uliczkach medyny. Momentami trudno jest przejść, aby nie potrącić jakiegoś straganu albo nie wdepnąć w towar rozłożony wprost na ziemi. Tym się jednak nikt nie przejmuje i idzie dalej, ustępując przeciskającym się róznego rodzaju pojazdom zaprzężonym w osły. Zapachy ziół i przypraw mieszają się z oparami z gotowanych potraw. Czasami zapachy te są mniej przyjemne, zwłaszcza przy straganach ze stertami róznego rodzaju mięsa, oblepionego rojami much i leżącego wprost na stole (bez lodówki) a temperatura ok. 35 stopni.
Ale w medynie są też luksusowe hotele w riadach i porządne restauracje.

szuwarek - 2013-10-28, 10:03

Można śmiało powiedzieć, że kto nie był późnym wieczorem, a właściwie już w nocy, w medynie na placu Jemaa-el-Fna, to właściwie nie był w Marrakeszu.
To co się dzieje na placu wieczorem jest trudne do opisania. Środek placu opanowują pełne ludzi restauracje, a na jego obrzeżach rozkładają się niezliczone kramy kuglarzy, opowiadaczy, zaklinaczy węży itp.
Całość można ogarnąć wzrokiem z tarasu pobliskiej kawiarni, najprzyjemniej przy szklance „ataj” czyli herbaty z dużą ilością świeżej mięty.

szuwarek - 2013-10-29, 09:12

Napisanie relacji z długiego wyjazdu zabiera sporo czasu. Nadchodzi więc moment zastanowienia czy ten wysiłek ma sens, czy są osoby zainteresowane tym opisem. Frustracja ta pogłębia się zwłaszcza przy braku odzewu ze strony osób, do których relacja jest skierowana.
Jestem na forum od poczatku, tzn. 2007 roku, toteż widziałem, że z wielu ciekawych wyjazdów obszerniejsze relacje albo nie powstawały albo nagle sie urywały. Jestem ciekawy opinii Kolegów na ten temat. Puki co będę kontynuował.

Po nasyceniu się atmosferą Marrakeszu, ruszyliśmy w kierunku Essauiry. W tych okolicach zaczynają się tereny, gdzie rosną drzewa arganowe. Wkrótce spotkaliśmy pasterza za stadkiem kóz, który pozwolił nam zrobić trochę zdjęć (za drobną opłatą). Przy okazji chciałbym wspomnieć, że robienie zdjęć w Maroku nie jest takie proste. Generalnie ludzie nie zgadzają się na fotografowanie ich i już samo wyjęcie aparatu spotyka się ze sprzeciwem lub wręcz agresją. Trochę lepiej wygląda sprawa w miejscach wybitnie turystycznych, gdzie za zgodę na foto domagają się zapłaty. Do absurdu doszło to w Marrakeszu, zwłaszcza na placu Jemaa-el-Fna gdzie wyjęcie aparatu = żądanie opłaty od najbliższego kuglarza.

Mieliśmy w planach zakup preparatów z olejem arganowym, toteż podjechaliśmy do zajmującej się ich produkcją kooperatywy. Zatrudnione tam kobiety wykonywały ciężką, żmudną pracę, bo proces uzyskiwania oleju trudno jest zmechanizować. Żona z zapałem przystąpiła do łupania arganowych pestek ale gdy się okazało, że częściej trafia się kamieniem w palce niż w pestkę to prędko z tego zrezygnowała. Olej arganowy, a często i inne zawierające go preparaty (np. mydła, kremy), można kupić dosłownie wszędzie ale często jest podejrzanej jakości albo cena jest wyższa niż w Polsce.
Zakupu dokonaliśmy dopiero kilka dni później, w Argan Bio House w okolicach Tiznit.

koko - 2013-10-29, 11:10

Pisz pisz czytają cię na pewno ci co jeżdżą mam takie same dylematy.
Mnie wkurzają ci naj mądrzejści którzy nigdzie nie byli ale wszystko wiedzą najlepiej na każdy temat.
B. fajna relacja ja wybieram się na zimę 13/14 na pewno skorzystam z góry dziękuję
i Pozdrawiam

Brat - 2013-10-29, 11:25

Szuwarek - szacun za ten opis !
Czytam go z zaciekawieniem wielkim, porównując Twoje opinie/wrażenia z własnymi z podróży sprzed kilku lat ... co prawda nie kamperem.
Jeszcze nie dojrzałem do dalekich podróży kamperem ... ale jestem na dobrej drodze ;)

szymek1967 - 2013-10-29, 11:28

Brat napisał/a:
Jeszcze nie dojrzałem do dalekich podróży kamperem


:shock:

ps. a ja myslałem bracie żeś ty sedziwego wieku facet :)

kazbar - 2013-10-29, 11:36

Czytam. Pisz proszę. Bardzo ciekawa relacja
grzesk - 2013-10-29, 11:39

Pisz, kolego pisz, wszystko nawet drobne szczegóły, wszystko jest ważne i ciekawe.
Skorpion - 2013-10-29, 12:00

Oczywiście i ja czytam ogladajac zalaczone zdjęcia wspanialy opis podrozy pisz dalszy ciag za,ieszczaj zdjcia by oczy nacieszyc
krzysieks - 2013-10-29, 12:37

Pisz ,pisz kolego oczywiście,że czytamy. :spoko
@ndrzej - 2013-10-29, 13:11

Czytamy z żoną z wielkim zainteresowaniem, podobnie jak Twoją poprzednią relację z podróży do Hiszpanii i Portugalii.
Nota bene z informacji zamieszczonych przez Ciebie w tej poprzedniej relacji bardzo skorzystaliśmy wędrując tej jesieni po Półwyspie Iberyjskim! Jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJEMY! :ok :kwiatki:

Jawor_ki - 2013-10-29, 16:34

Jak widzisz czytających jest dużo a komentujących mniej. Sam do tych pierwszych należę i życzę Ci więcej takich relacji. :spoko
MER-lin - 2013-10-29, 18:27

Rewelacyjna relacja z podróży. Czytam z zapartym tchem i chłonę wszystkie szczegóły. Nie zrażaj się i pisz dalej :bigok
SlawekEwa - 2013-10-29, 18:29

Pisz, pisz choćby dla samej radości dawania :spoko
GregdeWal - 2013-10-29, 18:37

Chłonę z zapartym tchem. I proszę o jeszcze
silny - 2013-10-29, 18:50

nie mozemy chwalic za bardzo bo szef jak jechal to zrobil tyle zamieszania ze ohoho , a szef zawsze jest szefem :lol: :haha:

a wy poprostu sobie pojechaliscie :shock: chyle czolo :spoko

eMKa - 2013-10-29, 21:12

Wracają wspomnienia z pobytu w Maroko. Fajnie ze piszesz, wiele spostrzeżeń się powtarza. Ciekaw jestem wszystkich miejsc gdzie byliście.
To że nikt Ci nie przerywa to chyba dobrze świadczy o ludkach. :)

Elwood - 2013-10-29, 21:52

szuwarek napisał/a:
Napisanie relacji z długiego wyjazdu zabiera sporo czasu. Nadchodzi więc moment zastanowienia czy ten wysiłek ma sens, czy są osoby zainteresowane tym opisem. Frustracja ta pogłębia się zwłaszcza przy braku odzewu ze strony osób, do których relacja jest skierowana.
Jestem na forum od poczatku, tzn. 2007 roku, toteż widziałem, że z wielu ciekawych wyjazdów obszerniejsze relacje albo nie powstawały albo nagle sie urywały. Jestem ciekawy opinii Kolegów na ten temat. Puki co będę kontynuował.


Drogi kolego jest nas wielu, którzy to czytają. Szkoda, że tak niewielu pisze. Brak czasu jest moim największym wrogiem i podobnie jak Ty niejednokrotnie zastanawiałem się nad sensem pisania szczególnie w świetle paplaniny, która niestety dominuje ostatnio na forum. Są jednak takie momenty, że ktoś kiedyś podziękuje Ci za to, że skorzystał z Twojej relacji i dla tych koleżanek i kolegów warto pisać. Życzę wytrwałości i cały czas śledzę Twoją relację wspominając przy okazji nasz tegoroczny wyjazd do Maroka. Mam nadzieję, że i mnie uda się podzielić naszymi spostrzeżeniami z wyprawy do tego pięknego kraju. :spoko :spoko :spoko :pifko

szuwarek - 2013-10-30, 10:04

Reakcja Kolegów na moje wątpliwości przerosła najśmielsze oczekiwania. Serdecznie dziękuje wszystkim za podziękowania i słowa zachety do dalszego pisania. Może rzeczywiście moje uwagi pomogą komuś w realizacji wyjazdu. Jak pewno zauważyliście, pomijam w opisach treści, które można znaleźć w przewodnikach a staram się umieszczać jak najwięcej informacji praktycznych i własnych obserwacji. Zdjęć mam dużo, toteż selekcja ich do opisywanego odcinka jest bardzo trudna i zajmuje dużo czasu.
Pokrzepiony zachętami biorę się do dalszej pracy.

I tak dojechaliśmy do Essauiry (inna nazwa to As-Sawira), która słynie z połowu sardynek i historycznej medyny. W oddali ukazała się wyspa Mogador na zwiedzanie której można się wybrać łodzią.
Dobre miejsce do postoju jest pod samymi murami medyny, obok bramy Bab Sbaa ( N 31*30.144' W 9*46.32' ). Poruszanie się po tej medynie jest dosyć proste, bo przecina ją prosta, dość szeroka ulica, wiodąca od bramy Bab El Minzah do bramy Bab Doukala. W bocznych uliczkach, w dawnych fundukach (zajazdach) urządzone są przeważnie restauracje, serwujące m.in. wspaniałe sardynki z grila. Kelner zademonstrował nam stary zwyczaj nalewania herbaty z wysokości . Ma to na celu napowietrzenie jej i przez to podniesienie walorów smakowych.
Na nocleg wybraliśmy się na spokojny kemping „Le Calm” w Ida ou Gourd – w gaju arganowym ( N 31*26.116' W 9*39.480' ) - opłata 70 Dh bez prądu. Wzorowa czystość łazienek i dosyć dobra restauracja. Dodatkową atrakcją jest tu basen.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-10-30, 10:25

Dzisiaj przy plazy w Bali na Krecie,mam dobry internet,i trochę czasu na przeczytanie.Tak to jest z tym pisaniem,bylo w Maroku już pare zalog kamperami,ale nie ma relacji,jedni nie maja czasu na pisanie/trzeba go dużo/drudzy wola swoje strony internetowe.Mnie się już zapomnialo bylam na objazdowce plus pobyt w Agadirze.Wszedzie mnie wozono.Smak soku z pomarańczy lub grejfuta pamiętam do dziś.W Chani tez piliśmy teraz sok był dobry porcja 1,50e,nie pamiętam w Maroku chyba 1 dirhama.Jezeli pamiętam to ja za 100e,mialam 700dirchanow?/chyba nie zapomniałam tak się nazywają pieniądze czy dinary marokańskie/.Niestety my na taki wyjazd nie mamy szans..Daleko,przez to drogi wyjazd,no i trzeba znac jezyki biegle,a nie tak jak ja nr pokoju.A francusi jezyk jest nam kompletnie nieznany.W hotelach mówili po angielsku i po niemiecku.Brawo,Brawo,oczywiscie piwko,Barbara Muzyk
szuwarek - 2013-10-31, 09:18

Do Barbary: Od Twojego pobytu w Maroku trochę sie zmieniło ale sok jest nadal dobry, chociaż jego cena w Marrakeszu zaczyna się od 4 dirhamów a za 100 e mozna dostać ok. 1095 Dh.

Wracając do naszej podróży, dalej nasza trasa przebiegała przez Agadir do Tiznit.
Agadir, jako nowe i bez tradycji miasto, oglądaliśmy tylko zza szyby samochodu i to nam wystarczyło.
Antyatlas dochodzi tu do samego oceanu a ziemia staje się coraz bardziej jałowa. Im głębiej w ląd, tym teren bardziej pustynny.
Kemping „Municipal” w Tiznit położony jest w centrum miasta i graniczy z murami medyny
( N 29*41'39.1'' W 9*43'35'' ). Opłata 75 Dh obejmuje ciepłe prysznice ale prąd jest dodatkowo płatny 20 Dh. Kilka załóg kamperowych z Francji szykowało się już na długi, zimowy postój. Miasto dosyć nowoczesne z restauracjami, hotelami, bankami i nawet całkiem ładnym i zadbanym parkiem miejskim przy którym jest usytuowana informacja turystyczna.
Przy głównym rondzie, blisko kempingu, jest nowoczesny kantor w którym wymieniliśmy kolejną transzę euro i to po całkiem dobrym kursie.
Do medyny zwykle wchodziliśmy, znajdującą się tuż obok kempingu, bramą Bab Oulad Jarrar w celu dokonania zakupów chleba, owoców, warzyw itp. Przeważnie byliśmy tam jedynymi turystami. Niby było spokojnie ale nie zdecydowaliśmy się na robienie zdjęć, zwłaszcza że nie było tam niczego wyjątkowego.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-10-31, 09:48

szuwarek napisał/a:
Do Barbary: Od Twojego pobytu w Maroku trochę sie zmieniło ale sok jest nadal dobry, chociaż jego cena w Marrakeszu zaczyna się od 4 dirhamów a za 100 e mozna dostać
jakos mnie nie ciagnie już do krajów arabskich,tyle tam się dzieje,akurat nie w Maroku,ale to mahometanie.Piec lat z rzedu latałam do Afryki polnocnej,teraz mysle ze tyle w Europie jeszcze mamy do zwiedzenia?
szuwarek - 2013-11-01, 17:01

Z Tiznit do Sidi Ifni pojechaliśmy drogą R104, która wkrótce doprowadziła nas znowu nad brzeg błękitnego oceanu. Zatrzymaliśmy się na kempingu „ Sidi Ifni „ ( N 29*23'02.3''
W 10*10'27.7'' ). Obok jest jeszcze jeden kemping - „El Barco”.
Jak się później okazało, był to najbardziej wysunięty na południe punkt naszej wyprawy.
Kemping jest zupełnie bez cienia a od plaży odgradza go tylko ażurowy mur (dociera bryza).
Cena to 75 Dh bez prądu. Na kempingu były prowadzone przygotowania do przyjęcia duzej fali kamperów na zimowanie.
Sidi Ifni to białe miasto, położone na stoku góry. Łudząco podobne do, widzianych dwa lata temu, hiszpańskich „pueblos blancos”. Podobieństwo nie jest przypadkowe, ponieważ miasto to było hiszpańską enklawą aż do 1969, długo po proklamowaniu niepodległości Maroka. Przypomina o tym zaniedbany budynek, z zamurowanymi oknami i drzwiami, dawnego konsulatu hiszpańskiego. Położenie miasta na stoku góry powoduje, że aby dostać się z jego dolnej części, gdzie usytuowane są m.in. kempingi, trzeba jechać dość stromą ulicą albo iść schodami „hiszpańskimi”. Najokazalszym budynkiem jest biało – niebieski ratusz. W mieście tym nie ma medyny ale za to w centrum jest nieczynne lotnisko na którym obecnie rozkładają się stragany ze wszystkim, co tylko ludzie chcą kupić.
Ogólnie rzecz biorąc, miasto to ma mało charakteru marokańskiego.

szuwarek - 2013-11-01, 17:03

Z Tiznit do Sidi Ifni pojechaliśmy drogą R104, która wkrótce doprowadziła nas znowu nad brzeg błękitnego oceanu. Zatrzymaliśmy się na kempingu „ Sidi Ifni „ ( N 29*23'02.3''
W 10*10'27.7'' ). Obok jest jeszcze jeden kemping - „El Barco”.
Jak się później okazało, był to najbardziej wysunięty na południe punkt naszej wyprawy.
Kemping jest zupełnie bez cienia a od plaży odgradza go tylko ażurowy mur (dociera bryza).
Cena to 75 Dh bez prądu. Na kempingu były prowadzone przygotowania do przyjęcia duzej fali kamperów na zimowanie.
Sidi Ifni to białe miasto, położone na stoku góry. Łudząco podobne do, widzianych dwa lata temu, hiszpańskich „pueblos blancos”. Podobieństwo nie jest przypadkowe, ponieważ miasto to było hiszpańską enklawą aż do 1969, długo po proklamowaniu niepodległości Maroka. Przypomina o tym zaniedbany budynek, z zamurowanymi oknami i drzwiami, dawnego konsulatu hiszpańskiego. Położenie miasta na stoku góry powoduje, że aby dostać się z jego dolnej części, gdzie usytuowane są m.in. kempingi, trzeba jechać dość stromą ulicą albo iść schodami „hiszpańskimi”. Najokazalszym budynkiem jest biało – niebieski ratusz. W mieście tym nie ma medyny ale za to w centrum jest nieczynne lotnisko na którym obecnie rozkładają się stragany ze wszystkim, co tylko ludzie chcą kupić.
Ogólnie rzecz biorąc, miasto to ma mało charakteru marokańskiego.

szuwarek - 2013-11-01, 17:16

Przepraszam za zdublowanie ostatniego wpisu ale gdy chciałem wysłać pierwszy wpis , to wyswietlił sie komunikat:
"Ran into problems sending Mail. Response: 535 5.7.8 Error: authentication failed: authentication failure "
i nie chciało się dać wysłać. Gdy się wylogowałem i zalogowałem ponownie, to okazało sie że wpis jest zdublowany. o co chodzi i jak ten dubel usunąć ???

koko - 2013-11-01, 23:31

Pisz dale problemy o...waj
piotr1 - 2013-11-02, 23:24

Czytamy z zainteresowaniem super relacja. Podziwiamy za odwagę w wyprawie nie każdego stać -odważyć się na wyprawę na czarny ląd :spoko :spoko :spoko
szuwarek - 2013-11-03, 10:01

Dziękuję za pochwały i zachęty do dalszego pisania. Jeśli nie będzie przeszkód technicznych ze strony forum, to będę kontynuował a jest tego jeszcze sporo.
.................................................................................................................................
Będąc w tych okolicach, koniecznie trzeba zobaczyć dziwy natury, jakie woda i wiatr wytworzyły na plaży w Legzira. Znajduje się ona około 10 km od Sidi Ifni, a przy drodze R104 jest drogowskaz. Po zjechaniu z drogi głównej, poczatkowo prowadzi droga asfaltowa (do budowanego osiedla) a potem kilkaset metrów umiarkowanie stromej drogi szutrowej, aż do parkingu. W sezonie nie da się zjechać na plażę nawet samochodem terenowym ze względu na panujący tam tłok. Na dole, już przy plaży jest hotel i kilka restauracji. Po zejściu na plażę, należy iść w lewo (czyli na południe) aby po kilkuset metrach dojść do najciekawszych miejsc. Czerwone łuki skalne w kilku miejscach przecinaja w poprzek plażę a podczas przypływu jedną „nogą” stoją w wodzie. Widoki są niesamowite, zdjęcia tylko częściowo to oddają.
Miejsce to jest także bardzo popularne wśród Marokańczyków a w niedzielę panuje tam tłok.

szuwarek - 2013-11-04, 09:52

Po nasyceniu się widokami na plaży Legzira, pojechaliśmy na znany nam już kemping w Tiznit aby następnego dnia ruszyć dalej, tym razem w góry Antyatlasu.
Droga R104 dość łagodnymi podjazdami doprowadziła nas na przełęcz Bab Kerdous (1100 mnp.) , gdzie stoi ładna kazba. Wkrótce jednak droga znacznie się pogorszyła (normalne zjawisko w Maroku) i dalej był szuter.
Przed wjazdem do miejscowości Tafraoute pojawił się wąski (na jeden samochód) pasek asfaltu.
Słynny wśród kamperowiczów europy kemping „ Granite Rose” był w remoncie, toteż zatrzymaliśmy się kawałek dalej na kempingu „ Les Trois Palmiers” ( N 29*43.30' W 8*58.77' )
płacąc po 45 Dh (bez prądu) za dobę (plus po 10 Dh za ciepły prysznic).
Miasteczko pełni rolę stolicy tej części Antyatlasu i jest bazą do zwiedzania okolicy.
Należy zdać sobie sprawę z tego, że w Maroku właściwie nie ma (poza nielicznymi) zabytków w naszym europejskim rozumieniu. Tu przyjeżdża się aby oglądać widoki, przyrodę i ludzi.
Najlepszym (wypróbowanym w wielu krajach) miejscem prowadzenia obserwacji życia ludzi jest taras kawiarni czy restauracji przy ruchliwej ulicy.

szuwarek - 2013-11-04, 10:01

C.d. zdjęć
szuwarek - 2013-11-05, 09:43

Okolice Tafraoute zwiedzaliśmy samochodem z napędem 4x4 z Ahmedem, który był jednocześnie kierowcą i przewodnikiem. Na początku wycieczki, w okolicach wioski Agard Oudad obejrzeliśmy twory skalne, przypominające swym wygladem np. kapelusz Napoleona lub głowę Pinokia. Duże wrażenie, niekoniecznie pozytywne ze względu na skażenie środowiska, zrobiły na nas pomalowane skały. W 1984 roku, belgijski „artysta” Jean Verame, przy pomocy strażaków, pomalował jaskrawymi farbami dużą powierzchnię skał. Zużył na to aż 18 ton farby !!!
Dalej zwiedzilismy kilka górskich wiosek. Niektóre z nich były już opuszczone a domostwa, budowane tu powszechnie z gliny, bez ciągłej konserwacji popadły w ruinę. Ale widzieliśmy też „pałace” tych, co dorobili się w Europie i powrócili w rodzinne strony.
Piękny fragment wycieczki, który odbyliśmy w dużej mierze pieszo, prowadził wąwozem Ait Mansour. Wśród palmowych zagajników ukryte są tam berberyjskie wioski a wszystko otoczone zwartą ścianą gór w kolorze ochry.
Do Tafraoute powróciliśmy drogą przez dolinę Ammaln wśród gajów oliwnych i licznych migdałowców.

szuwarek - 2013-11-06, 10:09

Po zwiedzeniu okolic Tafraoute ruszyliśmy w kierunku Taliouine, miasta położonego u stóp Atlasu Wysokiego, które jest marokańską stolicą szafranu. Drogi w tym regionie Maroka w większości są wąskie i już jest bardzo dobrze, gdy z asfaltem bez większych dziur. Trasa jest górzysta. Wśród gór porozrzucane są dość liczne wioski ale ruch na drodze bardzo mały. Najczęściej spotykanym „pojazdem” jest osioł.
W Taliouine zatrzymaliśmy się na kempingu „ Toubkal „ (N 30*31.466' W 7*53.619' ),
płacąc 60 Dh bez prądu. Kemping duży, położony tarasowato i mający sporo cienia. Dodatkową atrakcją był basen i dobra restauracja.
Przyjeżdżając tu liczyliśmy na to, że wybierzemy się samochodem 4x4 do jednej z okolicznych dolin na szafranowe żniwa, bo pora teoretycznie była właściwa. Jednak okazało się, ze w tym roku są one znacznie opóźnione i zaczną się nie wczesniej niż za tydzień. Od turystów, którzy właśnie z takiej wycieczki wrócili dowiedzieliśmy się, że w tej chwili nie warto tam jechać. Toteż ograniczylismy się do odwiedzenia najstarszej kooperatywy szafranowej, istniejacej od 1979 roku i uprawiającej szafran na 275 ha. Nie obyło się bez zakupu pudełeczka tej najdroższej na świecie przyprawy.

staszek - 2013-11-06, 23:39

Mamy do Ciebie pytanie?

Napisz coś o Słynnym daniu TADŻIN-patrząc na naczynie o tej samej nazwie -nie wiadomo czym się to je? a może tylko pije?

Z góry dziękujemy za odpowiedz.

szuwarek - 2013-11-07, 11:02

staszek napisał/a:


Napisz coś o Słynnym daniu TADŻIN-patrząc na naczynie o tej samej nazwie -nie wiadomo czym się to je? a może tylko pije?



Trochę zamieszania w sprawę wprowadza to, że zarówno naczynie jak i danie nazywa się tak samo. Ale po kolei.
Naczynie klasyczne jest wykonane z wypalanej gliny i jest w kolorze terakota. Może być też glazurowane i wtedy bywa malowane różnymi kolorami. Składa się z dosyć głębokiej miski i stożkowej, wysokiej pokrywy. Naczynie takie, wypełnione produktami spożywczymi stawia się na dowolnym źródle ciepła. Obecnie w Maroku używana jest do tego butla z gazem.
Jeśli chodzi o danie tadżin to może ono składać się z różnych produktów. Najpopularniejszymi głównymi składnikami, o których się mówi np. przy zamawianiu w restauracji, jest kurczak, jagnięcina, wołowina. Rozpowszechniony i bardzo smaczny jest tadżin "kefta", którego głównym składnikiem są kulki z mielonego mięsa albo tadżin wegetariański z samych warzyw (też bardzo smaczny).
Jeśli chodzi o sposób jedzenia to Marokańczycy jedzą na sposób arabski, czyli przy pomocy kawałków chleba, który towarzyszy każdemu posiłkowi. Po prostu odłamuje sie kawek chleba, moczy go w sosie jednocześnie próbując złapać kawałek czegoś konkretnego. Wymaga to trochę wprawy. Europejczykom zwykle podają sztućce ale my na wszelki wypadek nosiliśmy ze sobą jednorazowe. Myślę, że to trochę rozjaśniło sprawę.

Wracając do naszej podróży to następnym naszym celem było miasteczko Agdz.
Pierwszy odcinek drogi prowadził przez góry i dodatkowo był w remoncie. Mijaliśmy wioski, które wyglądały jak z innej epoki. Dalej teren wypłaszczył się a na drodze pojawiali się okoliczni mieszkańcy. Zieleni było coraz mniej.
W miasteczku pojechaliśmy na kemping „Agdaz” (N 30*41.649' W 6*27.417' ).
Usytuowany na przedmieściach, zupełnie bez cienia a opłata 60 Dh z prądem. Kiedyś był tu nawet basen ale obecnie jest częściowo zasypany gruzem (może remont?).
Pobliskie centrum miasta (ok. 10' z kempingu) to duży plac ze sklepami i restauracjami a w środku bazar, dworzec autobusowy, postój grand taxi i parking – wszystko razem, dokładnie wymieszane.
W jednym ze sklepów zaopatrzyliśmy się w szale, które są niezbędne podczas wiatru na pustyni. Nie obyło się bez wypicia tradycyjnej herbaty i przymierzenia stosownych strojów (zdjęcia).
Po powrocie na kemping okazało się, że w ramach przygotowań do sezonu, zaasfaltowano jedyny wyjazd. Beztrosko pocieszono nas, że do rana wszystko wyschnie i nie będzie problemu z wyjazdem albo zostaniemy dzień lub dwa dłużej. W tym klimacie to ze schnięciem nie tak prosto i asfalt oczywiście pozostał mokry. Dopiero stanowcza rozmowa z właścicielem i zagrożenie policją spowodowało, że drogę posypano żwirem co umożliwiło nam opuszczenie kempingu, jeszcze tego samego dnia, bez zalepienia asfaltem opon.

szuwarek - 2013-11-08, 09:23

Niedaleko za Agdz minęliśmy, leżący tuż przy drodze , muzułmański cmentarz. Dla ludzi z naszej cywilizacji i religii, widok jego jest dosyć szokujący.
Wkrótce wjechaliśmy w rejon Vallee du Draa. Początkowo sporadycznie, a potem coraz częściej pojawiały się gaje palmowe, które zaczęliśmy nazywać „palmiarniami”. Stąd pochodzą cieszące się zasłużoną sławą daktyle „bu fakkus”. Na jednym z licznych straganów dokonaliśmy ich zakupu w sporej ilosci, toteż w dalszym ciągu są wspaniałym dodatkiem do porannej kawy.
Pojawiły się warowne zabudowania w postaci kazb. Jedną z największych jest kazba Oulad – Atmane.
Wkrótce dotarliśmy na kemping „Les Jardins de Zagora” ( N 30*19.580' W 5*50.000' ) w Zagora. Miejsca postojowe usytuowane są na kilku poziomach i wiele z nich jest ocienionych wysokimi drzewami. Opłata 70 Dh z prądem. W stylowym namiocie nomadzkim urządzona jest sala jadalna prowadzonej tu restauracji (ceny nie odbiegają od tych w mieście a jedzenie bardzo dobre).
Niedaleko kempingu znajduje się ciekawy Maison Berbere (dom berberski). Znaleźliśmy w mieście słynną tablicę „ TOMBOUCTOU 52 Jours”. Kilka banków umożliwia wymianę pieniędzy i to po całkiem dobrym kursie. W jednej z bocznych uliczek trafiliśmy na niepozorny sklepik w którym dokonalismy zakupu wielu ciekawych przypraw.
Przy pokazanej na zdjęciu mapie, która wisi we wspomnianym nomadzkim namiocie, szef kempingu Mohamed zapoznał nas ze znajdującymi się w okolicy ciekawymi miejscami, które warto odwiedzić.

szuwarek - 2013-11-09, 13:18

Jednym z takich miejsc, do którego wybraliśmy się następnego dnia, była wioska Tamegroute, leżąca kilkanaście km na południe od Zagory. Znajduje się w niej duży ksar garncarski w którym obecnie żyje 80 rodzin (około 300 osób). Oprowadził nas po jego labiryntach lokalny przewodnik (za 20 Dh). To właśnie tu poznaliśmy cały proces wytwarzania różnych naczyń z gliny, na czele ze słynnymi tadżinami.
W miejscowości tej znajduje się także ośrodek kulturalny i religijny, zwany zawiją Nasirijja. Składa się ona z meczetu, medresy, grobowca Muhammada Ibn Nasira, biblioteki przechowujacej stare księgi koraniczne i izb dla pielgrzymów i uczniów. Wielka siła oddziaływania i prestiż duchowy, jakim cieszy się ten osrodek powodują, że przebywają tu także ludzie chorzy i skrzywdzeni przez los, licząc na poprawę swej kondycji.

szuwarek - 2013-11-10, 10:31

Planując wyjazd do Maroka postanowiliśmy, że jednym z głównych punktów programu będzie pobyt na pustyni. Podczas naszych dotychczasowych wyjazdów (nie kamperowych) mieliśmy już kontakt z kilkoma pustyniami – m.in. Negew w Izraelu, Saharą Zachodnią w Egipcie, Gobi w Chinach i zawsze było to mocno upamiętniające się przeżycie. Toteż po głębszej analizie możliwości odwiedzenia prawdziwej pustyni w tym regionie, przystaliśmy na propozycję zorganizowania nam dwudniowej wycieczki ( z noclegiem na pustyni) przez Mohameda z naszego kempingu.
Po śniadaniu wyjechaliśmy z kempingu Toyotą z napędem 4x4, którą prowadził miejscowy kierowca a zarazem przewodnik Hassan, a o nasze wyżywienie i zakwaterowanie miał dbać „człowiek pustyni” Mubarak. Pierwszy, przymusowy postój, był na rogatkach Zagory, gdzie policja bez otrzymania „bakszyszu” nie chciała nas dalej puścić. O marokańskiej policji napiszę później.
Kilkanaście km za Zagorą, droga asfaltowa zwęziła się do paska na jeden samochód a krajobraz stał się pustynny. Kto nie wybiera się dalej, to tutaj w Tinfou może zobaczyć piaszczystą wydmę. Wkrótce zjechaliśmy na pistę, prowadzącą w kierunku Erg Chigaga, gdzie rozciąga się około 40-to kilometrowe pasmo wydm, których wysokość osiąga ponad 300 metrów. W języku arabskim słowo „erg” oznacza „masy piasku”. Jednej , konkretnej drogi tutaj nie ma – każdy jedzie swoją. Istotne jest utrzymanie kierunku a to nie jest takie proste, bo praktycznie nie ma znaków orientacyjnych. Przez wiele lat tędy prowadziły trasy Rajdu Dakar. Spotykaliśmy jeszcze samochody które, sądząc po wymalowanych na nich reklamach, były używane w jego organizacji.
Koło południa zatrzymaliśmy się przy nomadzkim namiocie, gdzie przywitano nas „ataj” czyli miętową herbatą. W tym klimacie jest to jedyny napój, który świetnie gasi pragnienie. W tym czasie Mubarak zadbał o właściwe przygotowanie posiłku, składającego się z tadżin kefta, chleba i na deser melona.
Po odpoczynku, ruszyliśmy dalej. Jazda po pustyni, nawet w charakterze pasażera , jest dosyć męcząca, toteż zrobiliśmy sobie postój w mijanej właśnie oazie. Późnym popołudniem na horyzoncie najpierw ukazało się słone, wysychające jezioro Iriki a potem majestatyczne morze piasku czyli Erg Chigaga.

szuwarek - 2013-11-11, 09:52

Po wjechaniu w wypłaszczenie terenu wśród wydm, dotarliśmy do obozowiska Berberów, które przez najbliższe kilkanaście godzin stało się naszym domem na pustyni.
Wkrótce Mubarak dał hasło do wymarszu w kierunku najwyższej wydmy, aby z jej wierzchołka obserwować zachód słońca. Okazało się, że marsz pod górę, po sypkim piasku, wcale nie jest taki prosty. Na szczęście było już trochę chłodniej więc w końcu tam doszliśmy. Otworzył się przed nami trudny do opisania, niesamowity widok. To co zobaczyliśmy, przerosło nasze najśmielsze wyobrażenia. Otaczało nas pofalowane morze piasku, którego kolor ulegał zmianie wraz ze zmieniającym się oświetleniem , jakie dawało zachodzące słońce. Panowała niesamowita cisza. Siedzieliśmy jak zahipnotyzowani i tylko zapadający zmrok spowodował, że ruszyliśmy w drogę powrotną do obozu.

Fux - 2013-11-11, 10:24

Fajny cień robiącego zdjęcie; pierwsza fotka. :mrgreen:
MER-lin - 2013-11-11, 10:52

Fantastyczne fotki i kopalnia wiedzy o realiach podróżowania po Maroku. Jeżeli możesz, to napisz, jaki był koszt wyprawy na pustynię?
szuwarek - 2013-11-12, 11:31

Fux napisał/a:
Fajny cień robiącego zdjęcie; pierwsza fotka. :mrgreen:

Zdjęcie robił Mubarak a on bardziej się zna na pustyni niż na fotografowaniu.

Dosyć szybko nastała czarna noc. Do oświetlenia służyły nam tylko lampy na baterie. Mubarak z miejscowym kucharzem podali nam pyszną obiado-kolację składającą się z tradycyjnej marokańskiej zupy harira, tadżinu i owoców. My uzupełniliśmy menu własnym piwem.
W przydzielonym nam do spania namiocie mieliśmy dwa łóżka, ale było tam tak gorąco, że ułożyliśmy się na materacach na zewnątrz. Przechodziły mi przez głowę myśli, związane z bezpieczeństwem, ale miejscowi Berberzy rozwiali te obawy oświadczając, że obecnie jest za sucho, aby spodziewać się kontaktu ze skorpionami albo żmijami piaskowymi.
Bezchmurne niebo było usiane rojem gwiazd. Podobne niebo widywałem już nocą na oceanie. Wpatrywanie się w rozgwieżdżone niebo, po dniu pełnym wrażeń, podziałało usypiająco. Po pewnym czasie obudziliśmy się tylko po to, aby trochę przykryć się kocem, bo nad ranem ochłodziło się.
Z błogiego snu wyrwał nas cichy głos Mubaraka. Informował on, że trzeba wstawać, bo za chwilę będzie wschód słońca. Jest to kolejne misterium, jakie odprawia się każdego ranka a na pustyni jest szczególnie spektakularne. Obserwowaliśmy je z zapartym tchem stojąc na najbliższej wydmie. Zaintrygowały mnie ślady, jakie zostawiła na piasku w pobliżu naszego obozowiska, jakaś pustynna istota. Niestety nie było okazji, aby dowiedzieć się od Berberów, kto był ich autorem.
Słońce szybko wznosiło się i stawało się coraz cieplej. W jego porannych promieniach podano śniadanie. Potem pożegnaliśmy się z gościnnymi gospodarzami i pojechaliśmy do Mhamid. W jaki sposób, na tych bezdrożach, Hassan tam bezbłędnie trafił, dotychczas jest dla mnie tajemnicą. Mhamid okazało się małą mieściną i sprawiało wrażenie jakby „przykurzonego”. Po krótkim zwiedzaniu skierowaliśmy się, już drogą z paskiem asfaltu, do Zagory. Przez kilka kilometrów towarzyszyły nam na poboczach zapory przeciw piaskowe a znaki drogowe ostrzegały przed wielbłądami.
Na kemping dojechaliśmy wczesnym popołudniem gdzie po rozpakowaniu się i wymyciu zasiedliśmy do posiłku, który przygotowała żona Mohameda. Była to misa kuskusu z kurczakiem i warzywami. Z naszym piwem smakowało to wyśmienicie.

szuwarek - 2013-11-12, 11:41

MER-lin napisał/a:
Fantastyczne fotki i kopalnia wiedzy o realiach podróżowania po Maroku. Jeżeli możesz, to napisz, jaki był koszt wyprawy na pustynię?

Cena wyprawy na pustynię zależy od wielu czynników. Głównie od czasu trwania, ilości przejechanych km (mniejsze wydmy są w wielu miejscach), wyżywienia (ilość posiłków i menu), sezonu (my byliśmy celowo w tzw. martwym) i umiejętności negocjacyjnych. Nie da się pojechać na taką wyprawę jak nasza za mniej niż 100 € od osoby.

szuwarek - 2013-11-15, 10:37

Dalsza nasza trasa wiodła na północ, piękną Vallee du Draa znowu do Agdz i dalej do Ouarzazate. Jest to spore i dosyć nowoczesne miasto, które czerpie zyski z przemysłu filmowego. Zatrzymaliśmy się tutaj na kempingu „L'Escale”, położonym ok. 500 m przed skrętem do Ait Benhaddou, które było naszym celem następnego dnia. Kemping bardzo porządny, z basenem i świetną (może nie najtańszą) restauracją. Za nocleg bez prądu zapłaciliśmy 60 Dh.
Do Ait Benhaddou trzeba przyjechać rano, bo potem jest tłum turystów. Wejście na teren kazby kosztuje 10 Dh od osoby. Przewodnik nie jest niezbędny, ale żeby zobaczyć ciekawe miejsca w rozsądnym czasie, powinno się skorzystać z jego usług zwłaszcza, że kosztuje to tylko kilka zł.

szuwarek - 2013-11-17, 10:31

Z Ait Benhaddou pojechaliśmy drogą „1000 kazb”, czyli N10 do Tinerhir.
Nawierzchnia w większości dobra, ale gęsta zabudowa nie pozwala na szybszą jazdę.
Trudno też o dobre miejsca do fotografowania, bo droga dość wąska a ruch, jak na Maroko, dość znaczny. Z tego 1000 starych kazb wiele już ubyło. Znaczna ilość jest w różnym stopniu rozsypki. Nowe są często budowane już bez zachowania starego stylu.
Widać po sklepach, że jest to droga uczęszczana przez turystów. W co drugim, głównym towarem jest woda różana, olej arganowy lub tzw. pamiątki.
W Tinerhir zatrzymaliśmy się na kempingu „ Ourti” ( N 31*29'57.5'' W 5*35'20.7'' ) - wjazd za stacją Shell'a. Cena 40 Dh bez prądu ale utrapieniem była plaga much !!!
Miasto mało ciekawe, dosyć nowoczesne ale poza bałaganem, mało „marokańskie”.

and123 - 2013-11-19, 00:23

staszek napisał/a:
Mamy do Ciebie pytanie?

Napisz coś o Słynnym daniu TADŻIN-patrząc na naczynie o tej samej nazwie -nie wiadomo czym się to je? a może tylko pije?

Z góry dziękujemy za odpowiedz.


Może trochę dopowiem? Tażin
(tadżin to wymowa bardziej literacka, z górnych sfer) to naczynie i potrawa popularna we wszystkich krajach Maghrebu (północna Afryka).
Cały dowcip sprowadza się do tego, że przygotowywany posiłek jest bez dodania tłuszczu, a pod charakterystyczną pokrywą potrawa "dusi się".
Przepisów jest tyle ile gospodyń !
Po posiłku (jemy rączkami i kawałkami odłamanego chlebka :-) ), stół wygląda mało apetycznie. Zarówno w domu, jak i w restauracji.
Gdyby ktoś skusił się na zakup naczynia (WARTO), to trzeba poprosić sprzedawcę (na ogół o tym wiedzą), aby związał drutem górną część dolnego naczynia. Uchroni to przed pęknięciem, przy pierwszym użytkowaniu.
Za kilka dirham, warto też kupić podkładkę z blachy, która pozwala użytkować tażin, na naszych gazowych kuchniach. Bo tak na serio, to tażin powinien być przygotowywany na węglu drzewnym, no ale ..........

Przepraszam za wcinanie się.

szuwarek - 2013-11-19, 10:21

Z kempingu było już blisko do słynnego Gorges du Todra. Droga wąska, marna i prowadząca przez kilka wiosek. Nagrodą za te niedogodności były widoki w wąwozie. Bylismy tu wcześnie rano, jeszcze przed tłumem turystów. Całą drogę przez wąwóz mielismy tylko dla siebie. Kanion ma prawie kilometr długości a ściany wznoszą się na 300 m. Środkiem kanionu płynie wartki potok Wadi Todra. Udał się nam dojechać aż do wioski Tamtattouchte (kilkanaście km), chociaż droga miejscami była mocno zniszczona. Po drodze mijaliśmy kilka malowniczych kazb. W drodze powrotnej już nie było tak przyjemnie ze względu na panujący tłok.
Późnym popołudniem dojechaliśmy na kemping „Chez Michele” w Goulmima ( N 31*41'11.2''
W 4*57'34.8''). Kemping czysty, zadbany, z basenem i restauracją. Płaciliśmy 70 Dh bez prądu. Miasteczko mało ciekawe ale na bazarze dominowały góry suszonych daktyli, sprzedawanych, nawet turystom, w bardzo rozsądnych cenach.

szuwarek - 2013-11-21, 16:00

Z Goulmimy nasza droga wiodła przez Er-Rachidia do Midelt. Początkowo towarzyszyła nam kamienna pustynia. Zazieleniło się dopiero w okolicach Er-Rachidii, gdy dojechaliśmy do Doliny Ziz, pełnej palm daktylowych. Wkrótce wjechaliśmy w góry.
Po przejechaniu przez Tunel Legionistów wyłonił się całkiem inny krajobraz. Pojawiły się pierwsze cedry i sady jabłkowe.
W Midelt, położonym na wysokości 1500 m npm, zatrzymaliśmy się na kempingu „Municipal”
( N 32*40'38.9'' W 4*44'16.0''). Kemping położony dobrze, blisko centrum ale dosyć zaniedbany. Opłata 60 Dh a prąd 30 Dh. Samo miasto mało ciekawe ale zadbane. Atrakcją jest spacer po dość rozbudowanych bazarach. Najważniejszym obiektem są dawne koszary legii cudzoziemskiej a obecnie armii królewskiej.

piotr1 - 2013-11-21, 18:21

Fajna relacja i super zdjęcia :spoko :spoko
szuwarek - 2013-11-23, 10:11

Dziękuję piotr1 za pochwały, bo pisanie relacji z długiej podróży to ciężka praca.

Jadąc z południa, odnieśliśmy wrazenie, że za Midelt kończy się tradycyjne Maroko. Całkowicie zmieniło się otoczenie, pojawiły się zielone pola i pastwiska, sady jabłkowe i coraz mniej ludzi ubranych w tradycyjne stroje. Znacznie się też ochłodziło (20-25 o).
W Fez można stać (i nocować) bezpośrednio na parkingu w medynie na wielkim Place Boujeloud ( N 34*03'40'' W 4*59'09.5''). Panuje tam jednak całą dobę duży ruch i brak jest jakichkolwiek wygód, toteż pojechaliśmy na kemping „Diamant Vert” ( 33*59'15.8''
W 5*01'07.8'' ). Za 80 Dh stoi się tu pod wielkimi drzewami eukaliptusowymi, europejskie sanitariaty i olbrzymie zaplecze z aqua- parkiem i restauracją. Jedynym mankamentem jest odległość do medyny – ok. 10 km. Obsługa kempingu proponuje taxi i przewodnika ale kosztuje to sporo.
Okazało się, że można pojechać autobusem miejskim za grosze a przy okazji zobaczyc trochę miejscowego folkloru.
Medyna w Fez jest wpisana na listę UNESCO i rzeczywiście zasłużenie. Żeby ją opisać to trzeba by napisać książkę – już to zrobili inni, więc ja nie będę robił im konkurencji.

szuwarek - 2013-11-23, 10:23

Mam duży dylemat z wyborem zdjęć, więc zamieszczam jeszcze kilka.
frape - 2013-11-23, 11:13

szuwarek napisał/a:
Mam duży dylemat z wyborem zdjęć, więc zamieszczam jeszcze kilka.

nie przejmuj się, po prostu je wrzucaj jest co obejrzeć no i poczytać :)

WHITEandRED - 2013-11-24, 14:10

:spoko
szuwarek - 2013-11-25, 12:09

Dziękuję Kolegom za słowa zachęty (i piwo). Obiecuję, że nie zawiodę czytelników i dokończę relację zgodnie z pierwotnym planem.

Oto c.d.
Nasyceni a wręcz oszołomieni Fezem, pojechalismy do pobliskiego Meknes.
Postój (z nocowaniem) jest tu możliwy bezpośrednio pod murami medyny, obok bramy Bab Mansour ( N 33*53.434' W 5*34.984' ). Jest to duży parking, blisko ruchliwej ulicy. Oczywiście nie ma tu żadnych wygód ani cienia.

Monumentalne mury medyny robią duże wrażenie. Większość obiektów architektonicznych jest w bardzo dobrym stanie. Sama medyna jednak sprawia wrażenie jakby wymarłej, chociaż ludzie tu mieszkają. Toteż rację mają ci co piszą, że najpierw powinno się odwiedzić spokojny Meknes a dopiero potem gwarny Fez. Meknes jest też wpisany na listę UNESCO. Jednym z głównych zabytków jest brama Bab Mansour. Ciekawostką jest to, że jest ona zamknięta a wchodzi się małym wejsciem obok, przechodząc przez sklepik z prasą i pamiątkami. Wartych zwiedzenia jest wiele obiektów np. medersa Bou Inania oraz mauzoleum Mulay Ismail, ale to już zależnie od chęci i możliwości.

koko - 2013-11-25, 18:41

Piwko poleciało za już i prośba o jeszcze
Załoga G - 2013-11-25, 21:56

Dziękuję za piękna relację, ja się ciesze jak ktoś wrzuci fotoreportaż z Czech,Chorwacji czy nawet z Polski bo wszystkie są ciekawe i pouczające a co dopiero taka egzotyka, tyle szczegółów
i namiarów.
Wielkie dzięki. :spoko

szuwarek - 2013-11-27, 10:39

Dziękuję za piwo i zachęty do pisania - jedziemy dalej.

Mielismy trochę problemów z wyjazdem z Meknes ze względu na zamknięte z jakiegoś powodu ulice. Nawigacja znalazła drogę ale przez medynę. Nawet wrogom nie życzę takich doświadczeń. Tylko dzięki uprzejmości ludzi, którzy nawet odsuwali na bok swe stragany aby umożliwić nam przejazd, w końcu się wydostalismy na szerszą ulucę.

Myśleliśmy o zatrzymaniu się na kempingu w Ouazzane, ale jego położenie przy samej drodze i w oddaleniu od miejscowości, zniechęciło nas.

Dojeżdżając do Chefchaouen, miasto wyłaniło się nagle za kolejnym zakrętem. Jest świetnie widoczne z drogi, a leży w wielkiej dolinie. Dojazd do jedynego kempingu „ Azilan „ jest dość ambitny, tzn. droga idzie ostro pod górę a liczne zakręty jeszcze ją komplikują
( N 35*10'33'' W 5*16'0.8'' ). Opłata 90 Dh bez prądu. Sam kemping jest dość porządny i co ważne, można z niego, idąc na skróty, w kilkanaście minut dojść do medyny. W okolicy jest też kilka pieszych tras turystycznych, biegnących w górach Rif.

Tutejszej medyny nie trzeba zachwalać. Ona autentycznie żyje. Tubylcy nie reagują alergicznie na fotografowanie. Można po niej chodzić bez końca. W tych okolicach Maroka widać już wpływy hiszpańskie a język ten słyszy się na ulicy. Nawet dzieci zwracają się do nas „amigo” co nas początkowo zaskoczyło, bo byliśmy już przyzwyczajeni do zwrotu „mesje”. Myślę, że zdjęcia najlepiej przybliżą atmosferę tego miejsca.

koko - 2013-11-27, 15:12

Jadę właściwie lecę 10 01 2014 na rekonesans przed następną zimą
szuwarek - 2013-11-28, 09:57

koko napisał/a:
Jadę właściwie lecę 10 01 2014 na rekonesans przed następną zimą

Ja mam informacje takie, że zimowanie w Maroku jest stosowane głównie a właściwie wyłącznie na wybrzeżu i to dopiero w okolicach Agadiru. Weź pod uwagę fakt, że Marokańczycy zaczynają likwidować dzikie (bezpłatne) miejsca postojowe, bo to przysparza im tylko kłopotów (śmieci, kradzieże i itp.). Jeśli lecisz do Agadiru, to wskazane by było wynajęcie tam samochodu i objechanie okolicy. Zarówno na północ jak i na południe od miasta, w odległości kilkanaście-kilkadziesiąt km są dobre miejsca do postoju. Problem tylko w tym jak długo one będą dostępne ? Kopalnią wiedzy są francuskie fora.

C.d. relacji dopiero jutro, bo nie ma jeszcze przygotowanych zdjęć.

koko - 2013-11-28, 15:28

lecę do Agadiru i zrobię jak radzisz
szuwarek - 2013-11-29, 10:46

Po wyjechaniu z Chefchaouen, droga poczatkowo prowadziła przez Góry Rif, ale w pobliżu Tetouan teren się wypłaszczył. W Marijane, na obrzeżach miasta, zrobiliśmy końcowe marokańskie zakupy i pojechaliśmy na kemping „ Al Boustane „ do Martil ( N 35*37'43.9''
W 5*16'37.2'' ). Kemping dość porządny a opłata 65 Dh bez prądu. Na miejscu można kupić chleb a wieczorem działa, jeszcze marokańska, restauracja.
Martil to nowoczesny kurort ze strzyżoną i podlewaną trawą, zamiatanymi ulicami, czystą plażą i nowoczesnymi restauracjami (typu fast food). Tu jest już mało Maroka.
Na granicy marokańsko – hiszpańskiej przed Ceutą niesamowity bałagan. Znowu opadła nas zgraja chętnych do pomocy. Koszmar zaczął później, gdy z początkowych czterech pasów wszyscy musieli zmieścić się na dwóch a tu nie ma zwyczaju jazdy „na zakładkę”. Formalności granicznych mniej niż przy wjeździe, ale trzeba mieć dokument wwozowej odprawy kampera i wypełniony kwestionariusz dla każdej osoby (na wyjeździe żółty).
Już po stronie hiszpańskiej jest kantor, w którym można wymienić pozostałe dirhamy na euro, ale traci się na tym ok. 18%. Toteż pod koniec pobytu należy przemyślanie gospodarować marokańską gotówką. Tłoku turystycznego na prom nie było, toteż bez problemu dostaliśmy się na najbliższy kurs (mając bilet open). I tak opuściliśmy A f r y k ę !

Zakończenie i podsumowanie jutro.

szuwarek - 2013-11-30, 09:44

Po zjechaniu z promu w Algeciras, ruszyliśmy znaną już drogą w kierunku Malagi.
Chcąc jednak poznać kolejny kawałek Hiszpanii, dalej pojechaliśmy na Grenadę i nocowaliśmy w jej okolicy, na kempingu „ Alto de Vinuelas „ ( N 37*13'27'' W 3*29'17'' ) płacąc 18 euro.
Po zjechaniu nad morze, w okolicy Peniscola jest kilka niedrogich kempingów, ale zaczął się już sezon (tak na jesieni !) i na niektórych witał nas napis „ KOMPLETO”. Znaleźliśmy jednak dobre miejsce – kemping „Los Pinos” ( N 40*22'43.8'' E 0*23'20.6'' ) i też skorzystaliśmy z hiszpańskiego słońca za bardzo rozsądną cenę w formule „Stop&Go”.
Dalej nasza trasa przebiegała śladem dojazdu, łącznie z postojami w tych samych miejscach.
We Francji i Niemczech mijaliśmy się z setkami kamperów jadących na południe Hiszpanii i do Maroka. Żal było wracać.

Podsumowanie
Czas trwania podróży - 8 tygodni
Łącznie przejechaliśmy ponad 11 000 km
Trasa w Maroku – prawie 4 000 km
Koszty:
Opłaty drogowe – 50 e
Prom – 220 e
O resztę – pytajcie !

Robold - 2013-11-30, 20:02

Super wyprawa i wspaniała relacja. Stawiam piwo za podawanie namiarów GPS, tak chyba powinny wyglądać nasze opisy podróży.
szuwarek - 2013-12-01, 21:49

Robold napisał/a:
Super wyprawa i wspaniała relacja. Stawiam piwo za podawanie namiarów GPS, tak chyba powinny wyglądać nasze opisy podróży.


Cieszę się, że podobała Ci się relacja i oczywiście dziękuję za piwo.
Na kempingach na południu Maroka spotykałem Niemców, Francuzów i Holendrów, którzy kamperami podobnymi do tego z Twojego awataru, wybierali się daleko na południe - Sahara Zachodnia, Mauretania, Mali. Mój kamper do takich eskapad się nie nadaje - brak napędu 4x4.

and123 - 2013-12-04, 11:43

Troszkę podpowiem i dopowiem.

szuwarek napisał/a:
Ja mam informacje takie, że zimowanie w Maroku jest stosowane głównie a właściwie wyłącznie na wybrzeżu i to dopiero w okolicach Agadiru.


Kampery zimują od Kenitry na północy, poprzez Agadir (wysoki standard campingów) do Dakhla na południu. Ale co najmniej ze dwie setki widzieliśmy również w Tafraoute ("środek" Maroka).

szuwarek napisał/a:
Weź pod uwagę fakt, że Marokańczycy zaczynają likwidować dzikie (bezpłatne) miejsca postojowe, bo to przysparza im tylko kłopotów (śmieci, kradzieże i itp.).


Tak, najwięcej miejsc postojowych likwidują naganiacze kempingowi. Przed miastami czatują na motorkach na kampery i prowadzą na swoje "układy". Czasami bajerują, że nie wolno, że niebezpiecznie. W Maroko możesz stać wszędzie - byle z głową.

szuwarek napisał/a:
Na kempingach na południu Maroka spotykałem Niemców, Francuzów i Holendrów, którzy kamperami podobnymi do tego z Twojego awataru, wybierali się daleko na południe - Sahara Zachodnia, Mauretania, Mali. Mój kamper do takich eskapad się nie nadaje - brak napędu 4x4.


Do wszystkich, wymienionych przez Ciebie krajów, wjedziesz normalnym kamperem! Nie ma co straszyć innych, bo powtarzając takie opinie, ciągle będziemy w ogonie europejskiego karawaningu .

Prawie jak polska piłka nożna - dużo gadania, a efekty zerowe.
:stop: Przesadziłem, ostatnio coraz więcej bramek polskiej reprezentacji można zobaczyć w telewizji.
Na kanale TVP Historia. :haha:

kloszard - 2013-12-05, 13:36

Witaj Szuwarek, piekna relacja,mnóstwo danych dziękujemy!
03.01.2014 ruszamy na niemal identyczną trasę, na okres 3 mc-y.
Mam nadzieję że uda nam się wrzucić na forum trochę dodatkowych danych i zdjęć:)

Chciałem się ciebie zapytać o dwie sprawy:
czy butle gazowe w Maroku pasują do "naszych" reduktorów?
jakie są ceny alkoholi w marketach, szczególnie piwa i wina?
czytałem gdzieś że jest drogo i zastanawiam się czy warto taszczyć z Polski?
czy są kontrole na granicy w Ceucie (w kwestii ilości alkoholu)?

pozdrawiam
M

Elwood - 2013-12-05, 19:20

kloszard napisał/a:
. . . . jakie są ceny alkoholi w marketach, szczególnie piwa i wina?
czytałem gdzieś że jest drogo i zastanawiam się czy warto taszczyć z Polski?
czy są kontrole na granicy w Ceucie (w kwestii ilości alkoholu)?. . . . .


Pozwólcie , że pomogę:
Cena najtańszego piwa to ok 10 zł za 0,5 litra wino też bardzo drogie o ile pamiętam najtańsze w markecie kosztowało ok 18 zł za butelkę.
Czy warto taszczyć z Polski - nie. Można kupić taniej niż u nas np. w Niemczech, Austrii, Hiszpanii.
Co do granicy to myśmy przekraczali granicę morską w Tangerze i pies z kulawą nogą nie pytał się o alkohol - zresztą w ogóle nie zaglądano nam do kamperów. Na granicy pytano nas jedynie o broń i czy nie jesteśmy terrorystami. Ty będziesz przekraczał granicę lądową w Ceucie. Jak ona wygląda nie wiem. My żałowaliśmy, że nie wzięliśmy dużo więcej alkoholu ze sobą W Maroku natomiast wiele razy pytano nas o wódkę jako towar wymienny. :spoko :spoko :spoko

kloszard - 2013-12-05, 21:15

Dziękujemy za info Elwood, w takim razie "uzbroimy się po zęby":)
szuwarek - 2013-12-06, 12:50

kloszard napisał/a:

Chciałem się ciebie zapytać o dwie sprawy:
czy butle gazowe w Maroku pasują do "naszych" reduktorów?
jakie są ceny alkoholi w marketach, szczególnie piwa i wina?
czytałem gdzieś że jest drogo i zastanawiam się czy warto taszczyć z Polski?
czy są kontrole na granicy w Ceucie (w kwestii ilości alkoholu)?
M

W temacie butli gazowych bezpośrednich doświadczeń nie mam, ponieważ ja miałem ze sobą dwie butle BP Light z propanem i to mi wystarczyło - ale to była wczesna jesień więc ciepło.
Widziałem natomiast na kempingach, że przywozili kamperowiczom gaz. Na ogół mają w recepcji namiary na "gazowników" , którzy zabierają butlę i przywożą napełnioną najdalej następnego dnia.
Wiedzieliśmy o tym, że ceny alkoholu w Maroku są wysokie (potwierdziło się to na miejscu) toteż zaopatrzyliśmy się częściowo w Polsce a resztę, po jeszcze lepszych cenach, dokupiliśmy w Hiszpanii. Z moich obserwacji wynika, że na tej trasie najkorzystniej można kupić wszelkie alkohole w dyskontach (dawna strefa wolnocłowa) na granicy francusko-hiszpańskiej w miejscowości le Perthus. W tym celu należy wyjechać bezpłatną drogą D900 z Perpignan do granicy a po zakupach jedzie się dalej, też bezpłatną NII w kierunku Girony.
W le Perthus dyskonty znajdują się po lewej stronie już za miasteczkiem, obok są duże, bezpłatne parkingi.
Jeśli chodzi o granicę za Ceutą to obserwacje mam takie, że żadnego kampera nie sprawdzano. Panuje tam bardzo duży rozgardiasz ale nie można dać się wyprowadzić z równowagi i należy, bez próby dyskusji, stosować się do poleceń "władzy". Takie podejście do sprawy gwarantuje bezproblemowe przekroczenie granicy. My jednak, na wszelki wypadek, mocniejsze napoje alkoholowe nie trzymaliśmy na wierzchu.

Elwood - 2013-12-06, 19:54

szuwarek napisał/a:
. . . . . My jednak, na wszelki wypadek, mocniejsze napoje alkoholowe nie trzymaliśmy na wierzchu.


My też sporą część alkoholu ukryliśmy w naszych żołądkach już na promie przed Tangerem. :haha: :haha: :haha:

szuwarek - 2013-12-10, 15:19

W jednym z odcinków relacji sygnalizowałem, że szerzej o policji napiszę później. Więc spełniam obietnicę.
Policja w Maroku cieszy się dużym autorytetem i działa skutecznie. Często sama zapowiedź, że wezwie się policję, rozwiązuje problem. Policja jest wszechobecna. Na wjeździe do każdej miejscowości zwykle jest punkt kontrolny przy którym należy się zatrzymać a nieraz wystarczy znacznie zwolnić. Mijaliśmy setki takich posterunków i nigdy nas nie zatrzymywano, ale miejscowi kontrolowani są nagminnie.
Policjanci są też na każdym większym rondzie, co wcale nie usprawnia ruchu, wręcz przeciwnie, często utrudnia, bo miejscowi zatrzymują się, blokując skrzyżowanie.
Na wszystkich większych drogach są częste kontrole radarowe szybkości. Chociaż turyści są traktowani pobłażliwie, to jednak też muszą liczyć się z mandatem za przekroczenie szybkości a są one w trzech wysokościach : 300, 500 i 700 Dh. Pod tym względem najsurowsza jest Policja Drogowa – poruszają się na motorach i są umundurowani na biało.
Chociaż oficjalnie nie ma obowiązku meldunkowego, to na wielu kempingach domagają się, aby jak najszybciej wypełnić druki meldunkowe. Podobno policja od nich wymaga, żeby zarejestrować obcokrajowca nie później niż kwadrans po przyjeździe.
Inna formacją jest Żandarmeria, organizująca blokady dróg i ścisłe kontrole. Mijaliśmy kilka takich blokad ale nas nie kontrolowano.
W miejscach, gdzie przewija się dużo turystów, są placówki Policji Turystycznej. Chodzą oni przeważnie w cywilnych ubraniach i niczym nie wyróżniają się z tłumu a mają za zadanie ochraniać turystów.
Znajomość języków obcych wśród policji jest bardzo różna. Z każdym z nich można się dogadać po francusku ale angielski znają tylko nieliczni – głównie w dużych miastach i policja turystyczna.

kazbar - 2013-12-12, 22:38

szuwarek napisał/a:

Podsumowanie
Czas trwania podróży - 8 tygodni
Łącznie przejechaliśmy ponad 11 000 km
Trasa w Maroku – prawie 4 000 km
Koszty:
Opłaty drogowe – 50 e
Prom – 220 e
O resztę – pytajcie !


Wiem, że świnia jestem ale zapytam wprost "o resztę":

- Ile Was te 8 tygodni w kamperze konkretnie kosztowało pieniążków?

:?:

szuwarek - 2013-12-13, 16:05

kazbar napisał/a:


- Ile Was te 8 tygodni w kamperze konkretnie kosztowało pieniążków?

:?:


Odpowiedzieć na to niby proste pytanie nie jest łatwo.
Po pierwsze dlatego, że nie prowadzę buchalterii zakupów przed wyjazdem (kupuję tyle ile wychodzi z obliczeń) i nie robię remanentu pozostałości po powrocie. Dalej należałoby policzyć wartość towarów przywiezionych i jak to liczyć – czy po cenach zakupu czy według wartości w kraju ? Nastepnie, kwota jaką można wydać lub ile się chce wydać na wyjeździe to sprawa bardzo indywidualna. Głównie dotyczy to wyżywienia, gdyż można kilka razy w tygodniu (lub nawet codziennie) chodzić na obiad do restauracji lub gotować u siebie i to z najtańszych produktów.
Reasumując, jeśli policzy się koszt paliwa (kazdy wie ile jego pojazd pali), koszty kempingów (ceny podałem) i doda koszty ogólne (drogi, promy, wstępy itd.) to zostanie oszacowanie kosztów wyżywienia jakie się preferuje. Uzyskana w ten sposób kwota stanowi minimum a reszta to już według chęci i możliwości.

Może ktoś, dysponujący czasem, pokusi się o policzenie kosztów minimalnych ???

eMKa - 2013-12-13, 21:34

Kazbar
Można w skrócie
1 Paliwo tańsze
1 Jedzenia tańsze
2 Campingi tańsze i to znacząco
3 Bilety na wszelkie zbytki tańsze
niż w Polsce
Cenotwórczy jest dojazd
czyli do polskich wakacji dodajesz dojazd + "gapowe" (czyt.opłata turystyczna :haha: )
ale ile masz tyle wydasz :ok

szuwarek zgadzasz się ? :)

Elwood - 2013-12-14, 10:51

eMKa napisał/a:


. . . . . ale ile masz tyle wydasz :ok

szuwarek zgadzasz się ? :)


Zapomniałeś Krzysiu dodać też, że ile masz tyle . . . . . wypijesz :haha: :haha: :haha:
:spoko :spoko :spoko

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-12-14, 16:57

kazbar napisał/a:
O resztę – pytajcie !
No wlasnie czy prom w obie strony,przelicz km przez powiedzmy 10 litrow na sto,ale ile w maroku,a gdzie indziej.
Ja licze średnio paliwo np. 1,30euro.O jedzeniu wogole nie należy pisać sa to sprawy indywidualne,zalezne od ilosci osob.Ale ile chleb w przeliczeniu na zlote,lub euro,nie każdy zna przelicznik dinara.ceny kempingow w calosci,nie czytac poszczególnych dni relacji.i tak dalej abyśmy mieli jakiś obraz.Barbara

Fux - 2013-12-14, 17:07

1,3€ w RP tylko i to także z trudem.
kazbar - 2013-12-14, 19:13

szuwarek napisał/a:


O resztę – pytajcie !


Ok.! O finansach już trochę się dowiedziałem. Dziękuję.

Teraz pytanko co do języka:
- and123 twierdzi, że berberyjski a nie arabski
- janusz , tak do końca to nie wiedział co i jak

No i dalej nie wiem :gwm

Pytam, bo "ćwiczę" arabski przed wyjazdem i już sam nie wiem czy aby para nie pójdzie w gwizdek :haha:

and123 - 2013-12-14, 20:27

kazbar napisał/a:
Teraz pytanko co do języka:


Kaziu, zostaw ten arabski. No może kilka słów. Wystarczy.
Maroko, to prawie "nowa kolonia" francuska.
Nawet lokersi, jak się zapomną, to rozmawiają między sobą pół na pół.
Choć po kilku miesiącach trochę kumałem ich język, to w górskich wioskach, poza turystycznymi kierunkami, ni cholery nie łapałem o co im biega.

Jeszcze co do policji.
Na stałych posterunkach są znaki stop. TRZEBA się obowiązkowo zatrzymać.
Wiadomo, że Polak potrafi zwolnić tylko, bo to nacja taka.
Na ogół policjant machnie wcześniej pałęczką aby jechać dalej.
Co do radarów (suszarek), to są nowsze modele, niż wykorzystywane np. w Niemczech. Pomiary są rejestrowane przez sieć WiFi w ichniejszej komendzie.
Więc nie ma sensu skamlać o darowanie kary.

Promy są najtańsze pomiędzy Algeciras - Tanger Med.
Do Ceuty trochę drożej i trzeba się wtedy odprawiać lądowo w Ceucie, w bałaganie.
Na tym pierwszym odprawa paszporotwa na promie.
Z Tarify są promy najszybsze i najdroższe (jakieś + 100 EUR, w jedną stronę).

Ahmed - 2013-12-14, 20:48

Kazbar , ćwicz ten arabski , ćwicz :haha:

To jeden z najtrudniejszych języków Świata , jak będziesz miał pytania to pisz śmiało :spoko

szuwarek - 2013-12-15, 10:02

Barbara: prom w obydwie strony a bilet dla dwóch osób typu open; cena biletu zależy od trasy jaką płyniesz ale także od terminu i dnia tygodnia. Trasa w Maroku ok. 4000 km, w Polsce ok. 800 km a razem ok. 11 000 km. Paliwo w europie, poza Polską, było po 1,45 – 1,5 e.
Za 1 e dostawaliśmy zwykle 10,95 Dh. Z przeliczeniem na złotówki jest problem tego typu, że każdy może mieć euro po innej cenie. Za chleb jaki widać na zdjęciu płaciliśmy od 1 do 2 Dh. Ceny kempingów w Maroku są od 40 do 90 Dh i to najczęściej bez prądu a nieraz trzeba doliczyć po 10 Dh za kazdy gorący prysznic.

Kazbar: po francusku można porozumieć się wszędzie. Nawet jeśli rozmówca nie zna tego języka (np. na bazarze) to zaraz znajdzie się ktoś, kto mu pomoże. W pólnocnym Maroku znany jest hiszpański. W miejscach wybitnie turystycznych i na wielu kempingach można dogadać się po angielsku. Może przydać się znajomość kilkunastu podstawowych słów po arabsku np. woda, chleb, podstawowe liczebniki).

janusz - 2013-12-15, 10:40

szuwarek napisał/a:
W miejscach wybitnie turystycznych i na wielu kempingach można dogadać się po angielsku.

Nasze doświadczenia są takie, że wszędzie można dogadać się w języku angielskim, a brak arabskiego w niczym nie przeszkadza, arabski nie jest konieczny.

gryz3k - 2013-12-15, 17:57

and123 napisał/a:
Troszkę podpowiem i dopowiem.

szuwarek napisał/a:
Ja mam informacje takie, że zimowanie w Maroku jest stosowane głównie a właściwie wyłącznie na wybrzeżu i to dopiero w okolicach Agadiru.


Kampery zimują od Kenitry na północy, poprzez Agadir (wysoki standard campingów) do Dakhla na południu. Ale co najmniej ze dwie setki widzieliśmy również w Tafraoute ("środek" Maroka).

szuwarek napisał/a:
Weź pod uwagę fakt, że Marokańczycy zaczynają likwidować dzikie (bezpłatne) miejsca postojowe, bo to przysparza im tylko kłopotów (śmieci, kradzieże i itp.).


Tak, najwięcej miejsc postojowych likwidują naganiacze kempingowi. Przed miastami czatują na motorkach na kampery i prowadzą na swoje "układy". Czasami bajerują, że nie wolno, że niebezpiecznie. W Maroko możesz stać wszędzie - byle z głową.

szuwarek napisał/a:
Na kempingach na południu Maroka spotykałem Niemców, Francuzów i Holendrów, którzy kamperami podobnymi do tego z Twojego awataru, wybierali się daleko na południe - Sahara Zachodnia, Mauretania, Mali. Mój kamper do takich eskapad się nie nadaje - brak napędu 4x4.


Do wszystkich, wymienionych przez Ciebie krajów, wjedziesz normalnym kamperem! Nie ma co straszyć innych, bo powtarzając takie opinie, ciągle będziemy w ogonie europejskiego karawaningu .

Prawie jak polska piłka nożna - dużo gadania, a efekty zerowe.
:stop: Przesadziłem, ostatnio coraz więcej bramek polskiej reprezentacji można zobaczyć w telewizji.
Na kanale TVP Historia. :haha:


Miałem na pw, ale może innych to też zainteresuje.

Czy masz jakieś sprawdzone informacji na temat bezpieczeństwa /realnego/ czy urzędowo-biurokratycznych możliwości kamperowania w krajach "poniżej" Maroka. Czy jest to kierunek wybierany przez karawaningowców z Europy?

and123 - 2013-12-15, 20:03

Cytat:
Czy masz jakieś sprawdzone informacji na temat bezpieczeństwa /realnego/ czy urzędowo-biurokratycznych możliwości kamperowania w krajach "poniżej" Maroka. Czy jest to kierunek wybierany przez karawaningowców z Europy?


Tak, mam informację.
Poniżej Maroka spędziłem z kamperem kilka tygodni i kilka miesięcy w Maroko.
Innej alternatywy na wjazd do Afryki, poza tranzytem przez Maroko, praktycznie nie ma.

Tak, spotykaliśmy kampery z Europy w tamtych rejonach.

Jeden, polski niestety, stoi tam do chwili obecnej i czeka na zabranie do EU.
Stoi w Casamance.

gryz3k - 2013-12-15, 23:45

To może podrzuć jakieś szczegóły. Ciekaw jestem jakie tam warunki i dokąd można bezproblemowo dojechać. :spoko
Komplecik - 2013-12-16, 07:22

gryz3k napisał/a:
To może podrzuć jakieś szczegóły. Ciekaw jestem jakie tam warunki i dokąd można bezproblemowo dojechać. :spoko

Wejdź na bloga and123 tam też przeczytasz o Maroko i nietylko.
:spoko

and123 - 2013-12-16, 10:47

gryz3k napisał/a:
To może podrzuć jakieś szczegóły. Ciekaw jestem jakie tam warunki i dokąd można bezproblemowo dojechać. :spoko


Tak, będą wszystkie przydatne informację.
Na razie wrzucam filmy z wycieczki.
Potem pójdą info z koordynatami itp.
Tak to idzie wolno, gdy jest jednoosobowa działalność i brak lansu. ;)

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-12-16, 13:48

Cytat:
Wejdź na bloga and123 tam też przeczytasz o Maroko i nietylko.




_________________
Prosba do and 123 przecież niekazdy wie ze and pisze bloga,moglby/ponieważ z jakiś powodow nie pisze swoich fantastycznych relacj/,napisac nazwe swojego bloga itp.,tak by każdy sobie poczytal.Pewnie mi się oberwie,ale najlepsi forumowicze zaprzestali pisania relacji z podrozy na forum,mozna wymienić oprzynajmniej kilku.Serdecznie pozdrawiami prosimy o jeszczeBarbara Muzyk :spoko :spoko
Barbara i Zbigniew Muzyk - 2013-12-16, 13:51

and123 napisał/a:
No to się bardzo ciesze
szuwarek - 2013-12-18, 09:52

[/quote] Zbigniew Muzyk: forumowicze zaprzestali pisania relacji z podrozy na forum[/quote]
Masz rację, pisanie bardziej szczegółowej relacji to ciężka praca, angażująca duzo czasu, a nawet jak już ktoś napisze to chciałby zaistnieć na szerszym forum i stąd te odnośniki do innych miejsc.

janusz - 2013-12-18, 10:23

szuwarek napisał/a:
a nawet jak już ktoś napisze to chciałby zaistnieć na szerszym forum

I pisanie daje taką szansę. Wiele naszych relacji zostało wydrukowane w Polskim Caravaningu. :spoko Oczywiście założenie swojego bloga też ma wiele atutów.

szuwarek - 2013-12-18, 20:39

Tak, masz rację. Wiem coś o tym, bo współpracuję z Polskim Caravaningiem.
Chodziło mi o to, że do niektórych blogów jest dość trudno dotrzeć i są one pisane dla szerszej gamy odbiorców, często z pominięciem szczegółów istotnych dla karawaningowców.

szuwarek - 2013-12-18, 20:40

Tak, masz rację. Wiem coś o tym, bo współpracuję z Polskim Caravaningiem.
Chodziło mi o to, że do niektórych blogów jest dość trudno dotrzeć i są one pisane dla szerszej gamy odbiorców, często z pominięciem szczegółów istotnych dla karawaningowców.

and123 - 2013-12-18, 20:55

szuwarek napisał/a:
pisanie bardziej szczegółowej relacji to ciężka praca, angażująca duzo czasu, a nawet jak już ktoś napisze to chciałby zaistnieć na szerszym forum i stąd te odnośniki do innych miejsc


Podzielam. Twoja relacja jest relacją i jest ok. Tak widziałeś Maroko.
Ale jest gdzieś nowa gwiazda polskiego karawaningu, która twierdzi, że przewodnik karawaningowy napisała, a bzdury wypisuje, że nie mogłem już wytrzymać.

Takie to czasy nastały, że wystarczy mieć troche ponad 10 tysięcy złotych, aby swoją książkę wydać !!!
I juz można do Związku Literatów Polskich się zapisać. :mrgreen:
Wicie, że w Maroko to najlepiej po angielsku się dogadać ? :zastrzelic ;)

kazbar - 2013-12-18, 22:25

A czy ktoś z kolegów wie ile kosztuje wypożyczenie kampera w Maroko?
Pytam, bo znalazłem lot za 275 zł w obie strony/os i temat zaczyna mnie kręcić.

:gwm

janusz - 2013-12-18, 22:30

Cytat:
A czy ktoś z kolegów wie ile kosztuje wypożyczenie kampera w Maroko?

Myśmy w Maroko nie znaleźli wypożyczalni ale było rozeznawane wypożyczenie we Francji albo Hiszpanii. Na 3 tygodnie zawsze było drożnej niż płynąć promem.

and123 - 2013-12-19, 00:14

kazbar napisał/a:
A czy ktoś z kolegów wie ile kosztuje wypożyczenie kampera w Maroko?
Pytam, bo znalazłem lot za 275 zł w obie strony/os i temat zaczyna mnie kręcić.

:gwm


Kaziu, chyba nas wkręcasz. :mrgreen:

W ciągu kilku miesięcy widziałem jednego małego kampera, na marokańskich blachach (to znaczy "krzaczkach"), ale stał, bo nie miał ........ silnika.

Zapewne trafiłeś lot do Agadiru.
Więc tylko wypożyczalnie samochodów.
Jest ich sporo, i wcale nie drogie, ale ograniczy Cię zasięg.
Dziennie 300 km (?) w jedną stronę.


Więc to chyba nie to?

kazbar - 2013-12-19, 10:47

and123 napisał/a:
kazbar napisał/a:
A czy ktoś z kolegów wie ile kosztuje wypożyczenie kampera w Maroko?
Pytam, bo znalazłem lot za 275 zł w obie strony/os i temat zaczyna mnie kręcić.

:gwm


Kaziu, chyba nas wkręcasz. :mrgreen:

W ciągu kilku miesięcy widziałem jednego małego kampera, na marokańskich blachach (to znaczy "krzaczkach"), ale stał, bo nie miał ........ silnika.

Zapewne trafiłeś lot do Agadiru.
Więc tylko wypożyczalnie samochodów.
Jest ich sporo, i wcale nie drogie, ale ograniczy Cię zasięg.
Dziennie 300 km (?) w jedną stronę.


Więc to chyba nie to?


Maksymalny czas urlopu jakim mogę dysponować, to 14 dni. Każda godzina więc się liczy. :gwm

Osobówka też będzie dobra ale kamper byłby lepszy.

Dziękuję i pozdrawiam :spoko

koko - 2013-12-19, 10:51

Kazek jestem od 10.01 do 24.o1 2014 możemy razem się przejechać
janusz - 2013-12-19, 11:01

kazbar napisał/a:
Osobówka też będzie dobra ale kamper byłby lepszy.

Kaziu ale przecież nie ma problemu logistycznego, francuska, hiszpańska albo niemiecka wypożyczalnia podstawi Ci kampera na lotnisko w umówionym dniu i o umówionej godzinie. Jaki widzisz problem? Ja nie skorzystałem z tej możliwości z jednego tylko powodu, nie było mnie stać. I tak dostałem od Ciebie burę, że przepłaciłem a Ty teraz kombinujesz w tą samą stronę. Nie śmieszne trochę :haha:

gryz3k - 2013-12-19, 12:37

Z tego co doczytałem to Kazbar nie posiada kampera /bez żadnej złośliwości/ więc opcja jechania własnym nie wchodzi w rachubę. :spoko

Byłem w 2009 roku w Gibraltarze z przyczepą i po tak dalekiej podróży zdecydowałem się na kamperka. :spoko

janusz - 2013-12-19, 13:00

Cytat:
Z tego co doczytałem to Kazbar nie posiada kampera

Ale manie kampera nie wyklucza wypożyczenia auta gdzieś jeżeli byłoby to opłacalne. Dopuszczaliśmy taką możliwość i analizowaliśmy. I o tym piszę.

Mizioł - 2014-01-05, 00:00

mam dość konkretne pytanie:
-jaka jest cena ON w Ceucie (z przed lat pamiętam że było taniej niż w europie)?

p.s.
:spoko bardzo fajny opis i konkrety, które normalnie uciekają z głowy po powrocie a tu wszystko jest!

szuwarek - 2014-01-05, 21:17

W Ceucie nie tankowałem bo to Hiszpania, ale o ile dobrze pamiętam to za ON chcieli ok. 1,2 €.
Wychodziło taniej niż w Europie, bo tutaj 1,4 - 1,5 ale znacznie taniej jest dopiero w Maroku i to nie przy samej granicy.

Dziekuję za pochwałę opisu. Dodam tylko, że nad rzetelnością relacji pracuję zawsze na bieżąco, robiąc dość szczegółowe notatki.

uriuk - 2014-01-19, 23:05

kazbar napisał/a:
A czy ktoś z kolegów wie ile kosztuje wypożyczenie kampera w Maroko?
Pytam, bo znalazłem lot za 275 zł w obie strony/os i temat zaczyna mnie kręcić.

:gwm


Od polowy lutego bede stacjonowal w poludniowym Maroku moim kamperkiem (tak gdzies do pierwszych dni maja).
Wypozyczyc go nie wypozycze, ale moge przygarnac 2-4 osoby i obwiezc po Maroku. Mieszkam tu 7 lat, wiec conieco wiem o okolicy ;)

www.uriuk.com

piotr1 - 2014-01-19, 23:28

Fajna propozycja :spoko :spoko :spoko
uriuk - 2014-01-25, 17:27

piotr1 napisał/a:
Fajna propozycja :spoko :spoko :spoko

Wlasnie sie dowiedzialem, ze znowu mozna dostac wizy mauretanskie na granicy, wiec robi sie szansa przejechania calego Maroka wzdluz (2500 km) i zaatakowania Mauretanii. Po drodze kultowa Dakhla z polwyspem helopodobnym i cieplutka woda w zatoce
Fota z listopada

and123 - 2014-01-25, 21:52

uriuk napisał/a:
i zaatakowania Mauretanii


Nooooo, tylko od jesieni wszystko na Atar jest "Red zona". Ja wymiękam.
Co za dureń :zastrzelic wymyślił, aby wysłać nasze siły zbrojne, w ilości 6 sztuk, jako doradcy wojskowi do Mali ? To teraz jako turyści mamy posprzątane :chacha2 .

eMKa - 2014-01-25, 22:25

uriuk napisał/a:
Od polowy lutego bede stacjonowal w poludniowym Maroku moim kamperkiem (tak gdzies do pierwszych dni maja).

Wypozyczyc go nie wypozycze, ale moge przygarnac 2-4 osoby i obwiezc po Maroku. Mieszkam tu 7 lat, wiec conieco wiem o okolicy


warunki jak na Twojej www ? :)

uriuk - 2014-01-25, 22:34

Tamte warunki sa dla paralotniarzy. Wyjazd kamperem jest na tyle kameralny, ze poziom komfortu a co za tym idzie cena jest do obgadania idywidualnie.
Zeby nie zasmiecac tego watku otworze zaraz nowy i proponuje przeniesc sie tam z ta dyskusja.

szuwarek - 2014-01-26, 17:02

Poczatkowo żałowałem, że nie ujawniłeś się na forum wcześnej gdy przygotowywałem się do wyjazdu do Maroka. Jednak widzę, że twoja aktywność ogranicza się do reklamy swojej działalności, bo trudno ocenić jako dobre rady dla kamperowców propozycje postoju na dziko na rzeczywiście pięknej plaży Legzira czy w Sidi Ifni, gdyż na żadną z nich nie da się wjechać, zwłaszcza kamperem.
koko - 2014-01-26, 18:22

And kto ci dał limit 300km ? nic takiego nie ma miejsca jeżdzij ile chcesz
and123 - 2014-01-26, 19:09

szuwarek napisał/a:
Poczatkowo żałowałem, że nie ujawniłeś się na forum wcześnej gdy przygotowywałem się do wyjazdu do Maroka. Jednak widzę, że twoja aktywność ogranicza się do reklamy swojej działalności, bo trudno ocenić jako dobre rady dla kamperowców propozycje postoju na dziko na rzeczywiście pięknej plaży Legzira czy w Sidi Ifni, gdyż na żadną z nich nie da się wjechać, zwłaszcza kamperem.


Zgadza się, popieram w 100%. Ani na plażę w Legzira (Lagzira), ani w Sidi nie da się wjechać kamperem.
W Sidi stajemy około 5 metrów od plaży. Są tam też ze 2-3 campingi.
Natomiast w Legzira trzeba stanąć co najmniej 10 metrów od plaży.

I tu i tu staliśmy. Można też pokukać sobie na
Google Earth.

Wszystko mi można zarzucić, :evil: ale nie to, że przepuszczę jakieś znane mi nieścisłości w doradzaniu innym :chytry .
Po prostu już się "przewiozłem" na internetowych "poradach".

Doświadczyła już tego :deszcz: pewna autorka ( :roza: ) przewodnika, poradnika i pamiętnika o podróżowaniu po Afryce, a teraz Pan Uriuk strzelił się o kilka metrów !!!
To niedopuszczalne !!! :lol

uriuk - 2014-01-26, 23:13

Sciemniasz. W Legzirze nie dosc ze 10 m od plazy to jeszcze jakies 20 m w pionie. CO prawda jest zjazd na plaze ale ostatniego zakretu nie wyrobi zaden, nawet najbardziej kompaktowy kamper, a nawet co dluzsze moje terenowki i nie ma lekko, trzeba te 50 m z buta pocisnac :)
and123 - 2014-01-27, 00:23

koko napisał/a:
And kto ci dał limit 300km ? nic takiego nie ma miejsca jeżdzij ile chcesz


Nie chodziło mi o dzienny limit z wypożyczalni, ale praktycznie co zobaczysz można w ciągu jednego dnia, gdy chcesz wrócić na nocleg do swojego hotelu.
Czyli wyjazd np. rano z Agadiru i powrót wieczorem.
No chyba, że wędrówka z miejsca na miejsce, codziennie nocleg w innej miejscowości itd.
Nie mam żadnego doświadczenia w wypożyczaniu samochodów, tylko widziałem ich tam sporo.

uriuk - 2014-01-27, 01:15

szuwarek napisał/a:
Poczatkowo żałowałem, że nie ujawniłeś się na forum wcześnej gdy przygotowywałem się do wyjazdu do Maroka. Jednak widzę, że twoja aktywność ogranicza się do reklamy swojej działalności, bo trudno ocenić jako dobre rady dla kamperowców propozycje postoju na dziko na rzeczywiście pięknej plaży Legzira czy w Sidi Ifni, gdyż na żadną z nich nie da się wjechać, zwłaszcza kamperem.



Fota z bloga Tereski i Andrzeja pprzedstawiajaca widok na kemping przy plazy w Sidi Ifni.
Na legzirze od pazdziernika stoi przyczepa Dominika z Gdanska, wiec chyba tez sie da ;)

szuwarek - 2014-01-27, 22:43

uriuk napisał/a:
W Legzirze nie dosc ze 10 m od plazy to jeszcze jakies 20 m w pionie. CO prawda jest zjazd na plaze ale ostatniego zakretu nie wyrobi zaden, nawet najbardziej kompaktowy kamper, a nawet co dluzsze moje terenowki i nie ma lekko, trzeba te 50 m z buta pocisnac :)


Dostać się na plażę LGZIRA rzeczywiście jest dość trudno toteż my stawaliśmy na wypłaszczeniu powyżej. Ciekawi mnie jednak jak wtacza (a potem wyciąga) tam przyczepę ten człowiek o którym piszesz ?
Na pokazanym przez ciebie zdjęciu kampery stoją na kempingu "El Barco" w Sidi Ifni, tuż przy plaży, na skarpie. Fajne miejsce gdy nie wieje no i zimą bo nie ma tam cienia.

uriuk - 2014-01-27, 23:16

Pozwolisz ze zacytuje twoj zarzut:
" trudno ocenić jako dobre rady dla kamperowców propozycje postoju na dziko na rzeczywiście pięknej plaży Legzira czy w Sidi Ifni, gdyż na żadną z nich nie da się wjechać, zwłaszcza kamperem. "

Bije sie w piers, nie da sie zjechac na plaze. W Sidi Ifni trzeba stanac 5 m od plazy i az 3 m wyzej.
W Legzirze trzeba stanac 10 m od plazy i 20 m wyzej.
Uzylem skrotu myslowego, zakladajac ze pisze do podroznikow a nie geodetow.
Przerpraszam wszystkich ktorzy beda zawiedzeni koniecznoscia odbywania codziennych meczacych spacerow polaczonych z mordercza wspinaczka po schodach.
Ze swej strony zobowiazuje sie do zaznaczania w tresci wszelkich nastepnych porad, ze odleglosci przee mnie podawane sa z dolkadnoscia do 50 m.
Biorac pod uwage ze Maroko ma dlugosc 2500 km, to te 5 m bledu nie dyskwalifikuje mojej rady staniecia na zime w tamtej okolicy, tym bardziej, ze Dominik, nie swiadom twojej negatywnej opinii o tym pomysle, stacjonuje tam w najlepsze. I pozwolisz, ze do niego za 2 tygodnie dolacze.
Jak mawiaja bracia Rosjanie, praktika jebiot teoriu ;)

and123 - 2014-01-27, 23:47

Panie Uriuk, Panie Szuwarek.
Co Wy do tych dwóch plaż się przyczepili ?
Przecież wyrażnie napisał Pan Szuwarek, że na te dwie plaże nie da rady wjechać kamperem. I ma rację.
Można tylko wjechać na camping, który jest na plaży. Na samej plaży "piasek się poddaje" i można utknąć.
No.
Poza tym po kiego wjeżdżać na atlantyckie plaże, kiedy one nadają się do plażowania jak nie przymierzając ...........wakacyjne wyjazdy do Maroka ?
TO ostatnie zdanie nie dotyczy rejonu Agadiru.

My w tym Marocco byliśmy króciusieńko, ale wydaje nam się (jeśli się mylę, to Pan Uriuk sprostuje), że nie po to przecież wymyślono Maroko dla kamperów, aby siedzieć gdzieś nad wodą i biegać z leżakiem po piachu, w czasie pływów oceanicznych ! :roll:

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2014-01-27, 23:47

Bardzo Ci dziękujemy napisz i wklej cos jeszcze,a może stacje i wyjazdy wielbladami :?: :?: Za wielbłądy będzie nagroda,Barbara
uriuk - 2014-01-28, 00:03

[quote="and123". Na samej plaży "piasek się poddaje" i można utknąć.
No.
[/quote]

Sie umi to sie wjezdza ;P

samotny wilk - 2014-05-30, 10:53

szuwarek, :pifko za relację. Była piękna i jakże pouczająca. Wniosła wiele przydatnych, praktycznych informacji w moje plany przygotowawcze dot. zimowania w Maroku w sezonie 2014/2015.
Może i mnie uda się zobaczyć tyle ciekawych miejsc w Maroku ?
:spoko

A swoją drogą mam 1 pytanko: dlaczego nie próbowaliście przynajmniej część nocy spędzic "na dziko", poza kempingami ? Wszyscy piszą, że Maroko jest b.bezpieczne.

szuwarek - 2014-06-01, 19:55

Dziękuję za pochwały . Starałem się napisać relację jak najbardziej przydatną ewentualnym naśladowcom. Podane namiary są gwarantowane.
Jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie, to nocowalismy na kempingach z kilku przyczyn:
- są tanie, zwłaszcza poza sezonem który w Maroku jest od listopada do kwietnia;
- trudno było znaleźć odpowiednie miejsca na dziki postój w zaplanowanych punktach etapowych, związanych z naszymi zainteresowaniami o których nie pisałem w relacji;
- najwięcej miejsc na dziki postój jest nad Atlantykiem i to dopiero od Agadiru na południe;
- nie spotkała nas żadna niemiła przygoda ale nie jestem zwolennikiem samotnego (jeden kamper) nocowania na odludziu lub pozostawiania go w dzień bez opieki na kilka godzin.
Przy biedzie, jaka panuje w tym kraju, kamper i jego wyposażenie przedstawia dla tych ludzi niewyobrażalną wartość.

gryz3k - 2014-06-07, 21:34

No dobra. Zapytam jak kto głupi. Gdzie najlepiej / najtaniej wsiąść na prom? Nie pytam o najtańszy prom bo wiadomo, że w okolicy Gibraltaru lecz gdzie realnie będzie najtaniej?
szuwarek - 2014-06-08, 20:00

Moje załozenie wyjazdu było takie, że dojeżdżam do Maroka (poza promem przez Gibraltar) i wracam na kołach. W zwiazku z tym nie rozpatrywałem sprawy promów, toteż nie moge Ci w tej sprawie pomóc.
uriuk - 2014-06-11, 14:03

gryz3k napisał/a:
No dobra. Zapytam jak kto głupi. Gdzie najlepiej / najtaniej wsiąść na prom? Nie pytam o najtańszy prom bo wiadomo, że w okolicy Gibraltaru lecz gdzie realnie będzie najtaniej?


Almeria-Nador lub Melilla. Lub do tych samych portow z Malagi.
Bilety minimalnie drozsze od tych z Gibraltaru, a oszczedza sie kilkaset km po bezsensownej Hiszpanii. Na dodatek okolice Tangeru to taka Hiszpania trzeciego gatunku, a od Nadoru na poludnie zaczyna sie prawdziwa Afryka :)

gryz3k - 2014-06-11, 21:24

Dziękuję. :spoko
szuwarek - 2014-06-20, 19:56

Andrzej 5707
W związku z tym, że planujesz jechać na zimę 2014/2015 do Maroka, mam prośbę o podanie jakie są Twoje motywy takiego wyjazdu. Interesuje mnie to dlatego, że rozmawiałem na ten temat z wieloma spotkanymi tam turystami z Francji ale ciekaw jestem czym Ty się kierujesz?

szuwarek - 2014-11-02, 21:22

Minął już rok od naszego powrotu z Maroka. Zapowiadanych było kilka relacji ale jakoś dotychczas się nie ukazały. Czyżby nikt więcej, poza Andrzejem (and123) i mną, kamperem tam nie był ?
zbyszekwoj - 2014-11-30, 14:49

Cytat:
ciekaw jestem czym Ty się kierujesz?
_________________


Dużo osób planuje Maroko ,ale tylko nielicznym to się udaje. Andrzej to chyba sprzedał kampera,najbliżej był Koko ale koledzy jego zrezygnowali. My też mamy ochotę ,ale nie wiem czy się nie zanudzimy sami bo, nie znamy francuskiego.

MER-lin - 2014-11-30, 15:54

Byłem w tym roku w Maroku. Możesz spokojnie jechać nie znając francuskiego. Tubylcy w dużej części mówią tylko po swojemu. W rejonach ściśle turystycznych popularny jest angielski. Dasz radę. Dojazd z Polski jest trochę męczący, ale potem jest już całkiem ciekawie.
SlawekEwa - 2014-11-30, 18:11

MER-lin napisał/a:
Byłem w tym roku w Maroku.

A to ci z cicha pęk :lol: pomalutku, pocichutku bez rozgłosu kamperem to było?

staszek - 2014-11-30, 18:31

PIOTRZE CHILECKI !!
Jesteś Wywołany w tym temacie do tablicy!

Czekamy cały czas na dalszy Twój opis Waszej wyprawy do MAROKA I DOOKOŁA PÓŁWYSPU IBERYJSKIEGO-opis zakończyłeś na 27.03,2014 r.

MER-lin - 2014-11-30, 18:32

Zamiast o czymś gadać, to wsiadłem w kampera i pojechałem. :szeroki_usmiech Zaczęła się zima, to będę miał czas, aby napisać parę słów na temat tej wyprawy.
SlawekEwa - 2014-11-30, 18:39

MER-lin napisał/a:
Zamiast o czymś gadać, to wsiadłem w kampera i pojechałem.

Brawo Ewo i Marku :bigok Czekamy na relację :spoko

zbyszekwoj - 2014-11-30, 18:44

SlawekEwa napisał/a:
Czekamy na relację


I my... :spoko

@ndrzej - 2014-11-30, 18:46

MER-lin napisał/a:
Zamiast o czymś gadać, to wsiadłem w kampera i pojechałem. :szeroki_usmiech Zaczęła się zima, to będę miał czas, aby napisać parę słów na temat tej wyprawy.


Trzymamy Cię za słowo! :diabelski_usmiech


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group