Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Zagraniczne - Wakacje MadMobila 2017r :)

Mavv - 2017-11-15, 00:47
Temat postu: Wakacje MadMobila 2017r :)
Witam ponownie : )

I znów udało się wyskrobać 4 tygodnie urlopu. Plan na ten rok był taki:
- Przejazd do portu Rosslare, aby przeskoczyć Morze Irlandzkie i dopłynąć do Anglii. Anglia w zasadzie miała być tylko „przejechana”.
- We Francji mielibyśmy być na początku przejazdem – cel w drodze do Polski był taki, żeby podjechać do sklepu kamperowego w Holandii – Obelink.
- Z Holandii do Tropical Islands
- Z Tropków (jak moje dzieci mawiają) kierunek Puławy i Farma Iluzji oraz Magiczne Ogrody.
- Troszkę pobyć u siebie w Sosnowcu/Przeczycach
- Kierunek Stuttgart i muzeum Porsche
- Spokojny powrót do Calais przez Francję i zwiedzanie.

Ale jak to w życiu bywa – plany się pozmieniały :shock:
Ale o zmianach planów potem : )

Zaczynamy!

Stan licznika na początku wakacji: :)

Mavv - 2017-11-15, 00:57

Przejazd do portu był spokojny. Zajechaliśmy wieczorem, dotankowaliśmy paliwo i na parking. Za piątaka (euro) mamy spokojny i cichy nocleg w porcie. Pooglądaliśmy sobie promy. Okazało się, że widzimy nasz, Isle of Inishmore, który właśnie wypłynął do Pembroke. No nic – wróci po nas nad ranem :) (oby :wyszczerzony: )

No i rano przypłynął :) Ufffff. Płyniemy do Wielkiej Brytanii!
Na obiad zatrzymaliśmy się gdzieś chyba jeszcze w Walii. Nie zawsze telefon zapisuje mi koordynaty, a być może lokalizację miejsca naszego obiadu zapisałem w nawigacji. Być może. W każdym bądź razie znaleźliśmy fajny parking przy bocznej drodze, stoliki, ławeczki, gdzie można było sobie usiąść i zjeść. Niestety stan ich nie był najlepszy, ale żeby usiąść i zjeść – nadawały się. W pobliżu, na dole , płynął jakiś strumyk. Nie dochodziliśmy do niego, bo po pierwsze było błoto a po drugie był płot.

Po pysznym obiedzie ruszyliśmy dalej ku Folkestone.
Zajeżdżamy wieczorem. Niedaleko terminala postanowiliśmy zaryzykować i sprawdzić, czy nas wpuszczą wcześniej na pociąg. Jeśli tak, to jaka była by opłata. A jak nie wpuszczą na wcześniejszy pociąg, to może bezpiecznie przenocujemy. No to jedziemy.
Podjeżdżamy pod okienko, mówimy jaka sprawa. Pani sprawdza – mogą nas dać wcześniej, a dopłata to ok 150 funtów. No nieee, to lekkie przegięcie. Za bilet zapłaciliśmy 114, a żeby skorzystać wcześniej, mam jeszcze dopłacić 150? Aż tak nam nie zależy na noclegu we Francji :) Niestety na parkingu terminala również nam nie pozwolono zostać... Za to pani powiedziała nam, że sporo kamperów parkuje nad morzem w miejscowości Hythe, która jest nieopodal Folkestone. Powiedziała nam, jak dojechać i ruszyliśmy w drogę. Jedziemy, jedziemy i mijamy sklep, mijamy inne wskazane przez panią miejsca. Ale dojazdu nad morze nie widać. Ale! Po prawej widzimy kampery! Niedaleko jakiegoś zielonego terenu, jakby parku. Jedziemy! Staliśmy my i kilka, chyba ze cztery inne kampery. Szybka kolacja, ścielenie łóżek i spanie. Bo bardzo wcześnie rano pobudka! A, zapomniałem powiedzieć, czemu wcześnie rano, skoro pociąg mamy o 7:50. Pani nas również poinformowała, że możemy spróbować wbić się na wcześniejszy pociąg już od 5 rano. Jest duża szansa, że się uda. To ryzykujemy!
Noc nam szybko minęła, jednego z kamperów nie było. Wstaliśmy i ruszamy. Wjeżdżamy na teren terminala, dojeżdżamy do okienka i... niestety nie da się pojechać wcześniej. Ech, można było jeszcze z godzinkę sobie pospać. No cóż. Żona robi śniadanie, a ja idę po kawę do sklepu.

Oho – wzywają nas! Francja czeka!
:kamp2

KASZUB - 2017-11-15, 03:33

No dajesz Mavv... To tyle? :spoko
izola - 2017-11-15, 08:35

Zapowiada się jak zwykle bardzo ciekawie ...jadę z wami, gdziekolwiek jedziecie :wyszczerzony:
Mavv - 2017-11-15, 09:05

Ciąg dalszy nastąpi :)
Spax - 2017-11-15, 09:49

Mavv - dawaj, se poczytamy :) Fajnie piszesz, więc fajnie się czyta (jak zwykle zresztą).
PS technicznie:
czy twój MadMobile posiada niemiecką "ekologiczkę" na szybie? :spoko

Mavv - 2017-11-17, 03:14

Spax The Dog, dziękuję :)

Mam nadzieję, że dziś wieczorem uda się dopisać kilka postów do tematu :)

Nie, nie mam niemieckiej naklejki eko. Mam dyski irlandzkie (podatek drogowy, przegląd i ubezpieczenie) oraz jakaś nissanowska naklejka. Jak byliśmy na wakacjach, to przyszła francuska, którą zamówiłem tuż przed urlopem. Będzie naklejona, gdy wreszcie go wyszoruję, bo od wakacji nie widział myjni :evil:

Mavv - 2017-11-17, 22:03

Zaginamy czasoprzestrzeń i przyjeżdżamy do Francji o 9:20 :) No i co nas wita? Świetlne tablice nad autostradą ostrzegające podróżnych: „Piesi i przeszkody na drodze” („Pedestrians and obstracles on the road”). Wiedzieliśmy, co to za „piesi”. Czym prędzej zjechaliśmy najbliższym zjazdem z autostardy odbijając na południe. Zjechaliśmy na jakiś parking i rzuciłem okiem na nawigację, którędy by tych „pieszych” i ich przeszkody spokojnie i bezpiecznie objechać. Zrobiliśmy mały objazd i już za Calais wjechaliśmy znów na autostradę udając się w stronę Holandii. Na szczęście żadem „pieszy” nam nie przeszkodził. Już wiemy, że w drodze powrotnej również trzeba objechać ten frangment z „pieszymi”. Przed wakacjami miał miejsce wypadek, gdzie polski kierowca nie wyhamował i uderzył w ciężarówkę zatrzymaną przez tych "pieszych". Kierowca niestety zginął. Miejsce zaznaczyłem na żółto na nawigacji. Omijamy.

No ale komu w drogę, temu kampera, jak to mówi stare górlaskie porzekadło.
I tym oto sposobem dotarliśmy do pierwszego planowanego noclegu – kemping T’Walfort. Niestety nikogo na recepcji już nie było. Ale na szczęście Holendrzy w przeciwieństwie do Francuzów znają angielski i nie uważają, że pogadać po angielsku to obciach :) Pani nam powiedziała, żeby zaparkować na wolnym miejscu na placu z tyłu recepcji.
Cichy, spokojny kemping. Jedna część dla kamperów i przyczep, druga z polem namiotowym i domkami kempingowymi. Sanitariaty czyściutkie, prysznic 50c – tylko takie monety można było wrzucić do maszyny.
Gdzieś po drodze (chyba w Belgii) zrobiliśmy zakupy. M. in. jakieś lokalne napitki :) Akurat wieczorkiem, na leżaku, można było spróbować : ) Na zdrowie!
Pora odpocząć :) Bo jutro...

Mavv - 2017-11-17, 22:06

Opiszę Wam ciekawostkę :) Być może niektórym Wam jest znana. Dla nas nie była :?:

Nazajutrz, w samo południe, mieliśmy nie lada niespodziankę! Spacerujemy sobie po kempingu, a tu zaczynają wyć syreny. Myślimy sobie – co jest? Jakiś nalot? Jakiś atak? O co chodzi? Telefony nam zaczynają gadać po holendersku, jakieś alerty wyskakują na ekranie. I wszystko po holendersku! No nic – obserwujemy tubylców – a oni niczym nie wzruszeni dalej robią to, co robili – jedni leżą na kocach, inni jedzą, jeszcze inni spacerują. Nikt nie zwraca uwagi na alarm. Dowiadujemy się w końcu od sąsiada, że to jest test ogólnokrajowego systemu alarmowego. Taki test jest wykonywany w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca. Zaprzestano go kilka lat po zakończeniu zimnej wojny, ale w związku z aktualną sytuacją w Europie system został uruchomiony na nowo. Ufff, ulżyło nam... Ciekawe doświadczenie :) :spoko

Mavv - 2017-11-17, 22:14

Gdzieś, albo na fejsie albo tu na forum, dowiedziałem się o dużym sklepie kamperowym w Holadnii niedaleko Niemiec. Tak ułożyliśmy trasę, żeby tam podjechać i ewentualnie wydać trochę grosza. Jeśli będzie na co. :idea

Nazajutrz rano po śniadaniu jedziemy do Winterswijk, do sklepu Obelink.

Docieramy na miejsce. Przed nami wielki sklep, na nim duży parking dla kamperów i przyczep oraz mniejszy, z zakazem wjazdu dla kamperów (plus barierka ograaniczająca wysokość), dla osobówek. No to idziemy!

Sklep olbrzymi. Dwukondygnacyjny. Można kupić tam niemal wszystko. Od małych podręcznych pierdółek typu rozkładane podstawki pod gorący garnek aż po przyczepy kempingowe. Namioty, hamaki, łóżka, fotele, leżaki, garnki, elektryka, artykuły wędkarskie. Wszystko jest. Ba, nawet właściciele zwierzaków maja osobny dział! Ale tam nie wchodziliśmy, bo zwierzaków u nas brak, a i czasu zaczynało powoli brakować : ) Kupiliśmy tam kilka rzeczy – m. in. silikonowy gar 4,5l, kilka artykułów kuchennych, przetwornicę 400W pełny sinus, wentylator i wiele innych rzeczy. Zdjęć nie mam, ale nie da się nie trafić :) Jeśli będziecie w okolicy, polecam wstąpić i rozejrzeć się.
Po stosunkowo udanych zakupach jedziemy dalej – kierunek Niemcy i Tropki :)
Nocleg znajdujemy za pomocą aplikacji park4night – darmowy spory stellplatz, na którego namiary muszę poszukać.
Sam Stellplatz jest spory, cichy. Przy wjeździe chyba była woda do pobrania (1e za 100l). Niestety nie było nigdzie koszy na śmieci.

Rano – lecimy na Tropki!

Mavv - 2017-11-17, 22:20

Po południu przybywamy do ulubionego miejsca naszej latorośli :) Tropical islands :) Przygotowani do wyjścia, żeby się pomoczyć się i co? I zauważam, że obok stoi kamper z CamperTeam! Piękne bordowe Ducato alkowa :) Obchodzę dookoła – cisza, pusto. Pukam – nic, echo. Zostawiliśmy kartkę i poszliśmy popływać.
Wróciliśmy wieczorem, dalej ciemno. Nikogo nie ma u sąsiadów. No nic – może już śpią po intensywnym dniu :) idziemy spać. Rano lecimy dalej.

Powstał plan, że skoro będziemy jechać A2, to będziemy blisko Lubniewic – mamy tam znajomych z Irlandii, którzy niedawno wrócili do Polski. Postanowiliśmy do nich rano zadzwonić i jakos się umówić. A tymczasem rankiem – widzimy, że u sąsiadów zaczęło się poranne życie :) No to szybko puk puk do drzwi – i tak spotkaliśmy i poznaliśmy się z Kolegą miciurinem i jego rodzinką :) Akurat nasze załogi jechały w przeciwne strony – oni na zachód, ma na wschód :) Ucięliśmy sobie bardzo miłą pogawędkę i ruszyliśmy w trasę.

Mavv - 2017-11-17, 22:37

Dotarliśmy do Świebodzina. Będąc w tym rejonie Polski i nie zobaczyć tego słynnego pomnika o kilku nazwach – nie można tak :)
Pomnik widać z oddali. Cały czas go widzimy. Próbujemy jechać i szukać znaków – odjeżdżamy coraz dalej. W końcu ustawiam nawigację i jedziemy. Jedyny znak, jaki widzieliśmy, to znak z drogi głównej. W mieście nie ma nic... porażka... Ale w końcu docieramy na miejsce. Pomnik robi wrażenie. Widać go z daleka. A i widok z pomnika też jest ładny. No ale ile można oglądać pomnik. Ruszamy do Lubniewic, kolega czeka na znak, kiedy dotrzemy :)
W Lubniewicach, mieście Pani Wisłockiej, pospacerowaliśmy po Parku Miłości, pogawędziliśmy ze znajomym. Lubniewice duże nie są, ale jest gdzie nogi schodzić :) Kolega wskazał nam też miejsce na nocleg, nieopodal stawu. Ciche i spokojne miejsce w bocznej uliczce niedaleko placu zabaw.
Rano wstaliśmy i w drogę. Trzeba było zrobić serwis... Zacząłem szukać na mapie jakiś kempingów, miejsc serwisowych. Najbliższe miejsce to Poznań Malta. Zadzwoniłem i ugadaliśmy się, że możemy podjechać zrobić serwis. Będzie nas to kosztować 25zł. No to podjechaliśmy. Co mnie zaskoczyło na minus – pani na recepcji nie wiedziała, gdzie mogę opróżnić kota. Nie była w stanie mi powiedzieć. Musiała się spytać konserwatora. Za to bardzo przejmowała się swoim uszkodzonym obcasem. Jak szła po konserwatora, to prosiła, żebym nie patrzał na jej uszkodzony obcas. Oh oh... Konserwator też mnie zaskoczył. Mówił, że kota mogę wywalić tam, gdzie szarą. W tą samą studzienkę. Bo dużo osób tak robi. Pytam się go, czy aby napewno. To jest toaleta chemiczna. Zaczął się drapać po głowie i mówi, że chyba jest jeszcze jedno miejsce. Poszliśmy do budynku sanitariatów, a tam ostatnie drzwi to punkt wyprowadzania kota. Czyli jednak jest takie miejsce. No cóż – kot pusty, brudna woda spuszczona.
Na kempingu nie widzieliśmy ani jednego kampera na polskich blachach. Niemcy, Holendrzy, Włosi, Hiszpanie i inni. Zamieniłem słówko z panią z recepcji, gdy płaciłem za serwis. Mówię, że sami zagraniczni turyści u nich. Ani jednego rodaka. Pani mówi, że my jeszcze nie znamy tak karawaningu, jak zagraniczni. To drogi sprzęt i drogie wakacje, nie na polską kieszeń. Pytam się więc o cenę - 130zł za nocleg. Jak w Europie... Nie dziwię się, że nie ma naszych. Trochę mnie ta cena zaskoczyła. Ja ich gościem raczej nie będę.
Zjedliśmy obiad i w drogę – na wschód. Planujemy być dziś jeszcze w okolicach Puław w Magicznych Ogrodach.

Mavv - 2017-11-17, 22:53

Dotarliśmy do Farmy Iluzji! :)
I znowu zonk – niby takie słynne miejsce, a zero reklam. Dopiero na głównej drodze, gdzie trzeba skręcić w dość mocno lokalną dróżkę, pojawia się pierwszy i ostatni znak – wyblakły bilboard na płocie. Nawigacja na szczęście miała w sobie punkt o nazwie Farma Iluzji - zatem jedziemy! Droga wąska, z asfaltem jak po wojnie :) ale jedziemy – i docieramy :) Udajemy się na bok parkingu, pod płot i parkujemy. Miejsce super - las wokoło, duży parking. Rozkładamy się i czekamy na druga załogę – teściów.
Są - już jadą. Jadą od drugiej strony i - mają problem, żeby trafić. Ani jednego znaku. Nawigacja im nie podaje dokładnego adresu. Ale w końcu docierają na miejsce.
Późnym popołudniem – wspólna kolacja, jakieś piwko i – do kampera trzeba było uciekać, bo komary żarły nas żywcem! Te wredne brzęczące krwiopijce nas wygoniły. Taki mały robaczek, a wygrał z czwórką dorosłych i dwójką dzieci. No dobra - miały przewagą liczebną :mrgreen:

A od rana – Farma Iluzji! Kto nie był – polecam – i dla dzieci i dla dorosłych mnóstwo atrakcji – niektóre mogą nieźle namieszać w głowie :) Są labirynty (w tym labirynt luster), iluzje optyczne, oszukiwacze błędnika i sporo innych rzeczy. Warto!
No ale cóż – komu w drogę temu kamper. Rodzice pojechali wcześniej w swoją srtonę, a my kierujemy się do Lublina odwiedzić babcię :) No to jedziemy!

Mavv - 2017-11-22, 00:09

Wieczorkiem spotykamy się z babcią z ciotką :) Miłe wieczorne spotkanie i pogawędki przeciągnęły się do nocy :shock: Poslziśmy spać, bo rano mieliśmy wyruszyć do kolejnej atrakcji dla dzieci – do magicznych Ogrodów.

Magiczne Ogrody nie zrobiły na nas takiego wrażenia, jak Farma Iluzji. Ogrody sa dla mniejszych dzieci. Ale i tak miło i rodzinnie spędziliśmy czas :)

Dzieciaki miały co robić. Oczywiście lody lody lody :) W taki gorąc wszystkie budki z lodami miały zawsze kolejki. Rekord to niecała godzina stania... Kilka fotek poniżej.

Po południu ruszamy dalej w drogę – kierunek Sosnowiec.
Im bliżej wieczora, tym bardziej szukaliśmy miejsca na nocleg. Nie chcieliśmy spać na stacji benzynowej, ale gdzieś z dala od szosy. Może gdzieś w lesie, na obrzeżach jakiejś wioski. I tym sposobem, błądząc kilka kilometrów między wioskami, znajdujemy miejsce na nocleg. Jakaś jakby łąka, z usypaną stertą piachu i przy lasku. Miejsce fajne :) Przygotowujemy kolację i zauważamy trzech jegomości przed kamperem. Przyszli do nas z latarką. Popatrzyli na auto i na tablicę rejestarcyjną. Wychodzę do nich. Po krótkiej rozmowie okazało się, że stanęliśmy na czyjejś działce. Nieogrodzonej. Właściciel przyszedł z dwoma kolegami myśląc, że ktoś będzie chyba kradł piasek :D Ale zdziwili się widząc dostawczaka z oknami no i na irlandzkich numerach. Byli bardzo miło zaskoczeni, jak my świetnie mówimy po polsku :haha: Gdy im powiedzieliśmy, że jestesmy tylko przejazdem i rano jedziemy dalej, to pożyczyli nam dobrej nocy i poszli do swoich domów. A my na odpoczynek. Tego wieczora księżyc był piękny, lekko pomarańczowy, ale zdjęcia mi nie chciały wyjść, Zresztą nie mogłem się pobawić aparatem, bo komary nie pozwalały :gwm Jak ja nie cierpię komarów!

A my rankiem – kawa, śniadanie i ruszamy do Sosnowca! :)

Mavv - 2017-11-23, 21:57

Będąc już w Sosnowcu pozwiedzaliśmy trochę okolicę. Rok temu było chorzowskie Zoo, teraz chorzowskie Planetarium i spacer po parku. W planetarium nie oglądaliśmy pokazu o niebie, ale był wyświetlany kawałek Małego Księcia. Oprócz tego w ciekawy sposób prowadząca opowiadała i niebie i gwiazdach oraz planetach. Dzieciom się podobało :) Na placu przy planetarium wytłumaczyliśmy dzieciom, jak działa zegar słoneczny. Do zegara, jak się okaże, wrócimy nieco później. Nie omieszkaliśmy też przejechać się Elką - kolejką linową nad parkiem. Niestety obecnie działa tylko jeden z trzech odcinków. Ale dobre i to.

Sporo czasu spędziliśmy też kamperem w Przeczycach na działce. Jak wakacje to wakacje :) A to grill, a to chlapanie się w wodzie, a to piwko z sąsiadami. Kilka dni pełnego relaksu. Na wiosce jest fajny sklep, gdzie sprzedają pyszne pieczywo. Co dzień trzy dostawy. Nie sądziłem, że można tyle chleba zjeść w kilka dni! :lol: Ale co zrobić, gdy takie pyszne :aniolek

No ale cóż - czas powrotu powoli się zbliża...

Fotki:

Mavv - 2017-11-23, 22:08

No ale cóż – pora wracać. I się zaczęło...

Wspomniałem wcześniej o zmianie planów. No to przygotowanie do zmiany planów - nieplanowane :diabelski_usmiech

Wracaliśmy wieczorem z Przeczyc, gdy usłyszałem jakieś dziwne cykanie, jakby iskry! Ale nic nie było widać. Zajechaliśmy do domu, odpaliłem silnik i obserwowałem. Dalej było słychać to cykanie. Jako iż było ciemno, to pod maskę zajrzałem z latarką i zobaczyłem pasek klinowy w strzępach... Obijał się on o rury od turbo, od chłodzenia i jakieś przewody. Właśnie to było to cykanie. No cóż – rano kierunek sklep moto po pasek. A mieliśmy taki plan, by wyjechać po śniadaniu, koło 10 i lecieć na Niemcy w kierunku Stuttgartu. A co wyjdzie – zobaczymy.

Jedziemy rano do sklepu. Facet próbuje znaleźć pasek. Okazuje się, że do mojego mogą być dwa paski, bo auto jest z listopada 2004, gdy był facelifting. No to zamówił dwa rodzaje pasków. Odbiór po południu dopiero... Dzwonią – są paski! To jedziemy. A na miejscu okazuje się, że nici z tego. Oba paski są krótkie. W międzyczasie, gdy czekaliśmy na zamówiony pasek, zdjąłem mój. I dobrze, że wzięliśmy go ze sobą. Bo zamówione były o dużo za krótkie i dość szerokie. Gość spojrzał i mówi, że coś takiego ma na magazynie. Spojrzał jeszcze raz w komputer i voila – tym razem pokazał się inny pasek – o długości 1798 mm (jeśli dobrze pamiętam). No i jest pasek. Od ręki jednak. Ale wydaje mi się być ciut za szeroki. Trudno co prawda stwierdzić, bo mój pasek jest mocno uszkodzony i do tego zaolejony. Ale wyciekiem oleju zajmę się później – znam temat. Tak, wiem, że olej niszczy pasek. Nic – wracamy do domu montować nowy.
I tu pojawił się problem. Nowy pasek rzeczywiście jest za szeroki. O ile na dolne koła pasuje idealnie, to pompa wspomagania i alternator mają węższe rolki. Odpalam silnik. Wszystko wygląda ok. Ale po kilku minutach pracy słychać mały trzask. Pękł jeden zwój paska... Dolne rolki na 7, górne na 6 rowków. Trudno – odrywam tą jedną część paska, która i tak już dynda. Niestety część zawinęła się na wałku pompy wspomagania... Ale wszystko gra. Jest ładownia, jest wspomaganie. Mamy godzinę ok 15. Musimy zmienić plan. Decyduję, że takim autem nie pojedziemy do Stuttgartu, ale najprostszą drogą do Calais, czyli A4 na Wrocław, Berlin, potem A2 na zachód. Najwyżej ekstra czas spędzimy gdzieś w Holandii. To jedziemy – kierunek – Tropical Islands runda druga :) Zdjęć z naprawy nie mam, bo nie było kiedy robić, a poza tym łapy po łokcie uwalone miałem w oleju. Po powrocie do domu wszystkie narzędzia wziąłem na warsztat i wyczyściłem.

Najbardziej zadowolone ze zmiany planów są oczywiście dzieci, bo drugi raz w te wakacje będą w Tropkach :) A co – niech mają coś dla siebie :D W sumie my też tam lubimy spędzać czas. Jakoś tak wyszło, że Tropki stały się naszą tradycją :) Zajeżdżamy wieczorem, idziemy na tzw Early Bird, a rano dalej jedziemy. Tym razem nikogo znajomego na parkingu nie spotykamy ;)

Mavv - 2017-11-23, 22:33

Ustalamy mniej więcej trasę. Po południu dojeżdżamy do miejsca postoju – miejscowości Steinhude. Jest tam kamping, gdzie 24 godziny kosztowały chyba 10 czy 11 euro – w cenie mamy serwis, wodę i sanitariaty. Bilet z bramki jest biletem wstępu do sanitariatów. Po obiadku poszliśmy pospacerować po okolicy. Trochę lało, więc schowaliśmy się pod parasolami przy knajpkach nad wodą i zamówiliśmy piwo. Po deszczu pospacerowaliśmy po parku. Dzieci odkryły zegar słoneczny, o którym dowiedziały się kilka dni wcześniej w Chorzowie w Planetarium. Pomimo, że od wizyty w Chorzowie minęło kilka dni, obydwoje z entuzjazmem próbowali odczytać godzinę. Niestety nie udało się, bo jak na złość słońce się schowało... Będąc w parku znaleźliśmy kilka fajnych atrakcji – insektarium i informacje o Dinoparku oddalonego o kilka kilometrów dalej. No ale to plan na jutro. A tymczasem wracamy do kampera. Robi się tłoczno na kempingu.
Na drugi dzień poszliśmy zobaczyć insektarium. Ale w drodze do zauważyliśmy zlot samochodów pewnej znanej niemieckiej marki :) Porobiliśmy kilka zdjęć :) Docieramy do instaktarium. W życiu nie widziałem tylu różnych gatunków mrówek, patyczaków, motyli, chrząszczy i innym robaczków. Dzieci były zachwycone. A jak weszliśmy do pomieszczenia, gdzie latało całe mnóstwo motyli – to już wogóle zachwytom nie było końca! Ciekawe były karmniki dla motyli – wielkie plastry pomarańczy, na którym motylki chętnie przesiadywały :)
Z insektarium ruszyliśmy dalej w stronę Dinoparku. Tam kolejne atrakcje. Można było np. wykuć z kamienia kości dinozaura (taki zestaw wzięliśmy dzieciom do zabawy już w domu - cegła wapienna, gdzie zalany jest szkielet dinozaura, który się potem składa do kupy). Do tego, na terenie parku często były ogłoszenia, że uciekł jeden raptor i biega gdzieś po parku. Prosi się o kontakt telefoniczny i nie zbliżanie się do niego, gdy się go zauważy :shock: Dzieci trochę miały pietra i nie podchodziły do dinozaurów, które stały samotnie w krzakach :) Ale na końcu, gdy okazało się, że zagubiony raptor sobie stoi, jest z plastiku i jest niegroźny, to dzieciom ulżyło :lol:
Ale najciekawsza przygoda dopiero miała nadejść... Zaczęło się od poszukiwania miejsca do zaparkowania zaraz po przyjeździe do Dinoparku. Dwa parkingi były zajęte. Pojechaliśmy na trzeci, trawiasty. Ale ta trawa bardzo mi się nie podobała... Było mokro. Ale stanęliśmy. Miałem złe przeczucia. Zresztą aut było sporo. Gorzej było, gdy wróciliśmy do auta. Nie dało się ruszyć. Koła zakopywały się w błocie. Mokra trawa, pod nią błotko i kamper uziemiony. Próbowałem walczyć – tyłem wyjechać, ale pogrążałem się jeszcze bardziej. Nawet gumowe dywaniki, które podkładałem pod koła, nie pomagały. Gdy ja walczyłem, żona poszła szukać pomocy. Przyjechał miły pan Niemiec widlakiem i wyciągnął MadMobila z opresji :haha: jak się okazało, tego dnia byliśmy trzecim autem, które wyciągał. I zapewne nie ostatnim :)
Ale w końcu udało się – jedziemy dalej.

Nocleg znależliśmy gdzieś po drodze z park4night. Niestety nazwy miejscowości nie pamiętam, a telefon nie zapisał lokalizacji. No ale trudno. Rankiem ruszamy do Holandii! Jeszcze słówko o tym stellpatzu. Recepcja jest, czynna od 17 do 18. Zaszaleli! No ale jakoś trzeba zapłacić te 7 euro :) Okazuje się, że na ścianie jest skrzynka, pod skrzynką koperty. Jak zapłacić, gdy recepcja nieczynna? Po prostu - włóż pieniążki do koperty, napisz, jak długo byłeś, skąd jesteś i podaj numer rejestracyjny. I wrzuć do skrzynki :) Proste? Proste!

Mavv - 2017-11-23, 23:19

Mamy kilka dni zapasu. Postanawiamy spędzić je w Holandii. Na ostatnią noc wybieramy się pod sam terminal tunelu na parking z miejscem dla kamperów pod Carrefourem. Ale to później.
W Holandii szukaliśmy kempingu. Niestety – szczyt sezonu spowodował, że na dwóch pierwszych nie chciano nas przyjąć na 3 noce, bo mieli komplet. Tym sposobem trafiliśmy na bardzo ładny kemping w lesie w pobliżu miejscowości Bosschenhoofd o nazwie Landgoed de Wildert. Nocleg 31 euro do najtańszych nie należał, ale jak się okazało, kemping był cichy, czysty, spokojny i miał kilka fajnych „ekstrasów”.
Na recepcji można było kupić wyroby właścicieli oraz warzywa i owoce przez nich uprawiane. Za zakupy zostawiało się odliczoną gotówkę w skrzyneczce. I tak przez 2 z trzech dni naszego pobytu jedliśmy przepyszne ziemniaczki, fioletową marchewkę, owoce oraz kupiliśmy dżemy z pomidorów, truskawek i odmiany malin, dla której nie znam polskiej nazwy – japanese wineberry. Dostaliśmy również sadzonkę tych malin. Przyjechała z nami do Irlandii i już jest posadzona. Puściła już nowe listki :) Czyli pewnie za rok będą może pierwsze owoce :)



Tak można wypoczywać!


Dżemik z pomidorów :)


Pyszna marchewka

Na terenie kempingu właściciele mają też osiołki. Można je karmić, głaskać. Osiołki uwielbiały szczaw, który rósł na łące :)


Czasem troszkę hałasowali, ale byli kulturalnymi mieszkańcami

Okolice kempingu to typowe holenderskie miasteczka - malownicze, ciche i spokojne z kolorowymi i zadbanymi ogródkami przydomowymi.

Na tym kempingu bardzo dobrze wypoczęliśmy Trzy dni relaksu i robienia niczego :)
No ale pora ruszać dalej - na pociąg. Lecimy na Belgię -chcemy zahaczyć o Ostendę.

Mavv - 2017-11-23, 23:34

Byliśmy tu trzy lata temu. Wtedy nie udało nam się wejść na plażę – tak wiało. Doszliśmy do promenady. Niestety wiał tak silny wiatr, że czuliśmy się jak podczas piaskowania :lol:
Ale ten rok okazał się być łaskawszy. Zaparkowaliśmy, gdzie trzy lata temu. No i na plażę! Było wietrznie, ale ciepło i - co najważniejsze – udało się wskoczyć na piasek! Im bliżej morza, tym bardziej dmuchało. Porozmawiać się nie dało, bo było za głośno. Trzeba było krzyczec do siebie. No ale – było super!





Niestety – pora ruszać dalej. Jako iż mamy jeszcze jeden dzień w zanadrzu, to jedziemy na plac w Dunkierce nieopodal plaży. Mamy nadzieję, że będzie dla nas miejsce.
Po dojechaniu na miejsce okazało się, że ten stellplatz (czy jak to francuzi nazywają) jest zamknięty... Ale jadąc tam mijaliśmy znaki na kemping La Licorne. No cóż – jedziemy tam. Dosłownie dwie minutki jazdy i jesteśmy.
Brama zamknięta. Gadamy z ochraniarzem. Ale bardzo krótko. On po angielsku znał tyle słów, co my po francusku. Ale poszedł po jakąs babeczkę, która umiała po angielski. Ufff. Dogadaliśmy się. Kemping ogrodzony, strzeżony, z własnycm wyjściem na plażę. Dostaliśmy kod do bramki wyjściowej na plażę i pojechaliśmy na stanowisko. Cena – 19,14 euro.



Jak już zjedliśmy, to poszliśmy na spacer na plażę. Wieczorne widoki są wspaniałe 😊 Morze chłodne, ale nogi pomoczyliśmy :)



No cóż - robiło się chłodno, więc poszliśmy w stronę kampera. A już na kempingu spotkaliśmy parę podróżników - jak się okazało - Polaków, którzy również mieszkają poza Polską; oni już od ponad 30 lat w Niemczech. I też lubią kamperować :) Jeżdżą Westfalką z wysokim dachem. Zatrzymali się na części dla kamperów, bo potrzebowali prądu. My na polu bez prądu, kawałek dalej. Po miłej rozmowie udaliśmy się do swoich domków. Nie powiem, nawet zmarzliśmy!

Rano trzeba ruszać w stronę Calais i trzeba ominąć newralgiczne miejsca na autostradzie, gdzie rozrabiają ci biedni i pokrzywdzeni uchodźcy. To dla nas także ostatni dzień na zakupy.
Na drugi dzień zajeżdżamy najpierw do Decathlona - małe zakupy i w drogę do wspomnianego wcześniej Carrefoura. Najpierw jednak dotankowaliśmy francuską ropę.
Troszkę może o tym centrum handlowym. Z punktu widzenia turysty, który ma poranny pociąg, to miejsce jest super. Za płotem widać terminal, obok jest posterunek policji. Do tego mamy wielki sklep, gdzie można i zjeść i napić się i zrobić zakupy. Nocleg darmowy. Na parkingu zazwyczaj stoi sporo kamperów.


Pycha lody!

O dziwo było całkiem cicho :) Chyba nikt nikomu nie chciał przeszkadzać :)

Mavv - 2017-11-23, 23:42

Nazajutrz już byliśmy w Anglii i znowu zagięliśmy czasoprzestrzeń :shock: Wyjazd o 7:50 a przybycie do celu o 7:20. Magia! :haha:

Plan na Wielką Brytanię jest prosty – cel – Pembroke. Jedziemy!




Pembroke


Pembroke

Kilka kilometrów na południe od Pembroke znaleźliśmy fajny kemping Windmill Hill Caravan park. Zapłaciliśmy ok 20 funtów (19 lub 21) za noc – w cenie wszystko.
Nie potrzebowaliśmy prądu, to nas właścicielka wysłała na brzeg łąki, niedaleko namiotów. Na tej części kempingu po środku, gdzie był punkt poboru wody, stał jeden kamperek wpięty w słupek. Dla nas odpowiadał spory kawałek pustego terenu obok – pograliśmy sobie w badmintona. Najbardziej urzekający był zachód słońca. Wyglądał, jakby w oddali był wielki pożar. Efekt ten był dodatkowo spotęgowany kolorem nieba.


Nasze miejsce


Po prostu WOW!

No cóż – nasze wakacje powoli dobiegają końca. Idziemy spać ze świadomością, że jutro ruszamy na prom, który zabierze nas do domu.


Wjeżdżamy na prom

Mavv - 2017-11-23, 23:44

Małe podsumowanie – zrobiliśmy łącznie 5661km. Jedna awaria – pasek oraz jedna przygoda, gdzie utknęliśmy w trawie :) Jak zawsze niczego nie żałujemy i z niecierpliwością czekamy na kolejny rok. Gdzie tym razem? Pewnie podobnie. Albo... Jeszcze nie wiemy :roll:
Ważne, że wakacje się udały, w głowach mnóstwo wspomnień zostało.

A na koniec - licznik po wakacjach (w milach):


KASZUB - 2017-11-24, 01:52

Fajnie Mavv.. Czytałem całość. Zazdroszczę.
Nie mogę się doczekać aż zbuduje swojego cudaka(z twoją pomocą poniekąd)... Też chcę posmakować tego typu wakacji. Podoba mi się taka niezależność :lol: może w następnym roku uda się gdzieś spotkać na trasie.
Pozdrawiam całą twoja ekipę i ciebie :spoko

Spax - 2017-11-24, 08:06

Aj, aj już teraz wiem. Na początku pytałem o winietkę niemiecką, bo byłem ciekaw jak to po Stuttgarcie się poruszaliście. :haha: A tu w związku z awariami Stuttgart wypadł z planów.
Mógłbyś podać jakieś współrzędne na te fajne noclegi? Przyda się do notatek miejscówkowych.
PS
Te japońskie maliny to jeżyna rdzawa - mówi moja żonka :)

Mavv - 2017-11-24, 22:56

KASZUB, jeszcze troszkę pracy i też będziecie jeździć, gdzie popadnie :spoko
Dziękujemy i również pozdrawiamy! :spoko

Spax The Dog, do miasta nawet nie mieliśmy ochoty wjeżdżać. Z zasady duże miasta omijamy. A jak wygląda wjazd do miasta w Niemczech bez winietki? Albo nie wpuszczą, albo zasadzą taki mandat, że się odechce? :mrgreen:
Współrzędne podam na dniach, bo muszę kliknąć w lokalizację i spisać współrzędne. Niektóre mogą być w nawigacji.
Dzięki za polską nazwę :) moja żonka jest zaskoczona, bo nie znaleźliśmy polskiej nazwy :bukiet: dla Twojej żonki :)

Spax - 2017-11-24, 23:55

Mavv napisał/a:
A jak wygląda wjazd do miasta w Niemczech bez winietki?

Istnieje bardzo prosta metoda na zdobycie winietki, będąc już na terenie Niemiec. Podjeżdżasz do pierwszego z brzegu punktu przeglądowego "TÜV" lub "DEKRA" i jeśli Twój pojazd spełnia warunki emisyjne to plakietkę na szybę wraz z wypisanym nr rejestracyjnym dostaniesz od ręki za jakieś 18/20 euroaków. Jeżeli chodzi akurat o Stuttgart, to i tak jest wielki problem nie tyle z wjazdem a z parkowaniem. Straszne obostrzenia wprowadzono już jakiś czas temu. Właściwie bez szans dla niemiejscowych. W Waszym przypadku sytuację ratuje fakt, że zjeżdżając z autostrady można zaparkować sobie wozidło przed strefą. Bardzo dogodny dojazd ichszą kolejką (S-Bahn) do wszelkich atrakcji w Stuttgarcie.

Kwiatki od żonki do żonki przekażę jutro :)

Mavv - 2017-11-26, 22:46

Wynalazłem z nawigacji kilka współrzędnych:

1. 51.36734, 6.407191999999999 darmowa miejscówka w Niemczech, miejscowość Kempen

2. 51.069698, 1.080342 nocleg w Hythe w oczekiwaniu na pociąg przy Folkestone (Wielka Brytania)

3. 50.9327638, 1.8116287 darmowy parking przy centrum handlowych Cite Europe w Calais (Francja)

4. 51.052536, 2.419950 kemping de la Licorne (Camping of the Unicorn) (Francja)

5. 51.658630, 21.691015 Farma Iluzji w gminie Trojanów (Polska)

6. 52.442317, 9.199827 Dinopark w Rehburg-Loccum (Niemcy)

7. 51.664467, -4.922433 Windmill Caravan Park w Pembroke (Wielka Brytania)

8. 51.563590, 4.552640 kemping Landgoed de Wildert w Bosschenhoofd (Holandia)

Te, które pominąłem, można wyguglać :) Niestety nie znalazłem miejsca, gdzie w Anglii zatrzymaliśmy się na obiad.

Spax - 2017-11-27, 11:12

Mavv,

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group