Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Włochy - Italia - Dziewiczy rejs aulosowego kampera

Aulos - 2008-10-09, 15:00
Temat postu: Italia - Dziewiczy rejs aulosowego kampera
Pozazdrościłem Wbobowskiemu pięknej relacji i postanowiłem zamieścić naszą.
"Piękna Italia z małym zgrzytem" (a może nie takim małym)
Jako, że nasz "bolid" nabyliśmy dopiero z początkiem wakacji, była to nasza pierwsza podróż. Nie liczę wypadu na Inscenizację Bitwy pod Grunwaldem, bo nie byliśmy tam w komplecie.
Jesteśmy italofilami, dlatego nie było dyskusji nad kierunkiem naszej pierwszej wyprawy kamperem: WŁOCHY. Planowaliśmy urlop jeszcze przed zakupem kampera, dlatego mieliśmy już nawet opłaconą rezerwację na campingu w Toskanii. Kamper oczywiście spowodował rozszerzenie programu wyprawy.

Wyruszyliśmy 14 sierpnia około południa, zostawiając w domu teściów (teściowa może mieć także dobre cechy, a moja ma ich wiele) oraz naszego wiernego drapieżnika - kota Guzika. Postanowiliśmy sprawdzić te legendarne niemieckie autostrady i skierowaliśmy się do Kołbaskowa. Pierwszy dzień to dzień transportowy - chcieliśmy "ugryźć" jak największy odcinek trasy. Krótkie postoje na trasie i nocleg na parkingu przy autostradzie. Przejechaliśmy 720 km przy pięknej słonecznej pogodzie i w takim też nastroju ułożyliśmy się do łóżek. :kamp2
Rano obudził nas deszcz - leje jak z cebra. Do wyjazdu zbieraliśmy się chyba ze trzy godziny. Deszcz w trasie trochę zmalał i mogliśmy rozejrzeć się po okolicy. Piękny widok rozlał się w trakcie przejazdu przez Brenner (Brennero), nawet deszcz przestał padać, ale w końcu za ten widok zapłaciliśmy 8 € - niemiecka organizacja.

Aulos - 2008-10-09, 15:17

Na obiad zatrzymaliśmy się w Bressanone, gdzie swoje wakacje spędzał właśnie Benedykt XVI, ale z niewyjaśnionych przyczyn nie natknęliśmy się na niego.
Po obiadku w kamperze skierowaliśmy się w stronę jeziora Garda. Jechaliśmy wzdłuż wschodniego brzegu jeziora, podziwiając widoki. To znaczy ja podziwiałem, a Agnieszka siedziała z zamkniętymi oczami, trzymając się kurczowo fotela i na każde moje westchnienie zachwytu jeszcze bardziej zaciskała palce. Nasze dzieci, zajęte swoimi sprawami, głównie DVD, nie zwracały uwagi na okolicę. Późnym wieczorem dotarliśmy do parku rozrywki Gardaland, który miał być metą tego dnia. Noc spędziliśmy na parkingu przy stacji benzynowej w pobliżu Gardalandu.

Aulos - 2008-10-09, 15:36

Dzień 3 rozpoczęliśmy wcześnie, aby równo z otwarciem bram wjechać na parking Gardalandu. Dzięki temu zajęliśmy dobre miejsce blisko wejścia, co było bardzo wygodne - wracaliśmy do kampera na obiad lub odpoczynek, a obok mieliśmy łazienkę. W Gardalandzie spędziliśmy cały dzień, a i tak udało nam się skorzystać tylko z 1/3 atrakcji. Trzeba tam planować pobyt na 2-3 dni (można kupić bilety 2- i 3-dniowe).
ZetKa - 2008-10-09, 15:43

Aulos,

Ale z Ciebie Hitchcok, napięcie rośnie a Obiecanego zgrzytu ani słychu ani dychu. :-P

Pozdrawiam

Aulos - 2008-10-09, 15:46

Po całym dniu w Gardalandzie i kolacji w kamperze ruszyliśmy jeszcze w dalszą drogę, ale po 20-30 km stwierdziliśmy, że czas na sen i zjechaliśmy na przydrożny parking.
Aulos - 2008-10-09, 16:13

Dzień 4 - chcieliśmy dotrzeć wreszcie do "tej" Toskanii. "Jadzia" usilnie chciała nas zniechęcić do obranej trasy, ale my byliśmy bardzo stanowczy: Nie będzie jakaś elektroniczna baba (przepraszam wszystkie Panie) zmieniać naszych planów. No i pojechaliśmy po swojemu: 50 kilometrów pokonywaliśmy przez 5 godzin. Mnie ręce bolały od kierownicy na serpentynach, a Agnieszka miała usta pogryzione do krwi, powieki nadwyrężone od zamykania i zdeformowany fotel, a podłoga przed nią miała dwa zagłębienia w kształcie stóp. No dobra, trochę przesadziłem :wyszczerzony: ale było ciężko. Za to jakie widoki?
Dotarliśmy do Lukki (Lucca) - miasta w całości otoczonego murami. Oczywiście dziś wewnątrz obwarowań znajduje się stare centrum, reszta miasta rozbudowała się za murami. Zaparkowaliśmy przy McDonaldzie i w kamperze przygotowaliśmy nasze własne hamburgery (a co tam?). Spacerkiem 15 min. do centrum. W centrum odbywało się coś na wzór giełdy staroci - stragany były porozstawiane praktycznie w całym śródmieściu.
Drugim punktem tego dnia miała być Piza (Pisa). Z powodu naszej długiej górskiej przeprawy dotarliśmy do Pizy już pod wieczór. Ale późną porą wyglądała jeszcze ładniej niż za dnia.

faro - 2008-10-09, 16:26

Oczywiście z tym zdeformowanym fotelem to przesadziłeś Kochanie! Ale bardzo chętnie posłucham dalej...
eeik - 2008-10-09, 16:38

Pięknie czekam na cd :)
Dembomen - 2008-10-09, 16:50

Hej!
Fajna wyprawa, fotki też, cd nastąpi? :bajer :spoko
Hej!

Aulos - 2008-10-09, 19:32

Nocleg na parkingu w okolicach Livorno.

Dzień 5
W planach mamy odwiedzenie Rzymu, dlatego powoli kierujemy się w stronę Wiecznego Miasta. Jedziemy wzdłuż wybrzeża, zachwycając się widokiem fal rozbijających się o skały. Docieramy do Folloniki, która w tym czasie stała się miastem partnerskim naszego Kołobrzegu. Do centrum miasta nie można wjechać kamperem, ale znaleźliśmy ładne zacienione (to ważne) miejsce, tuż przy miejskim poidełku - nasze źródło wody. Stały tam już kampery, a krany non stop były oblegane przez miejscowych, którzy z ogromnymi czasem zbiornikami czerpali wodę "per cucinare" (do gotowania). Z tego miejsca pieszo (15-20 min) doszliśmy do centrum i plaży centralnej. Miasteczko turystyczne, bardzo urokliwe, bez ruchu wielkomiejskiego. Jak na wczasowisko nieco senne i leniwe.
Po powrocie do kampera uzupełniliśmy zapasy wody w "naszym źródełku" i zapasy żywności w pobliskim markecie.
Ruszyliśmy w kierunku Rzymu, korygując trochę plany - postanowiliśmy udać się na camping Castelfusano w Lido di Ostia, który znaliśmy już z poprzednich wypraw (z namiotem i z przyczepą). Byliśmy już trochę zmęczeni ciągłą podróżą i zaczynaliśmy na siebie warczeć (jeszcze nie kąsaliśmy). Stwierdziliśmy jednogłośnie, że należy się nam odpoczynek i chcieliśmy się zwyczajnie "pobyczyć" na plaży.

Aulos - 2008-10-09, 19:56

To był gorący dzień. Temperatura 36 st.C. Ok. godziny 22.00 dotarliśmy do Lido di Ostia. Doszedłem do wniosku, że bez sensu jest meldować się na campingu tak późno i zapłacić za dobę. Noc spędziliśmy na opustoszałym w nocy parkingu przy plaży - to ten, z którego kradną kampery. Ta myśl nie dawała mi spokoju, ale po 30 minutach zaparkował obok nas busik na polskich tablicach. Wyszedłem, aby się zapoznać. To dwóch globtroterów ze Świnoujścia, podobnie jak my chcieli "przycupnąć" do rana, a później na camping.
Rankiem zameldowaliśmy się na campingu, gdzie spędziliśmy dwie nocki, po raz pierwszy płacąc za nocleg.

Aulos - 2008-10-09, 20:38

Podróżnicy ze Świnoujścia opowiadali nam zdarzenie z poprzedniego pobytu w tym miejscu: Rozmawiali na campingu z sympatyczną rodzinką z Polski, gdy następnego dnia spotkali ich podczas zwiedzania Rzymu, nie mieli już samochodu. Zaczęła w nas rodzić się lekka fobia i nerwowo rozglądaliśmy się dookoła - wybieramy się przecież do Rzymu. Planowaliśmy nawiedzić Bazylikę św Pawła "Za Murami" z okazji Roku św.Pawła. W przeddzień naszej wycieczki do Rzymu dostaliśmy SMS-a od zaprzyjaźnionego księdza, że właśnie okradli w Rzymie busa z bagażami grupy młodzieży z Kołobrzegu. Próbowali ukraść samochód, ale nie znaleźli odcięcia zapłonu. Pomyślałem: może mojego też nie znajdą.

Dzień 8

Trudno - ruszamy do Rzymu. Kochamy to miasto i właśnie mamy 15-tą rocznicę ślubu, a poza tym przyjechaliśmy tu w zbożnym celu - nic złego nie może się nam przytrafić. "Jadzia" doprowadziła nas do Bazyliki. Bez problemu znaleźliśmy parking, niestety nie był to parking strzeżony. Najbliższy strzeżony znajdował się 2-3 stacje metra dalej.
Sama Bazylika nas zachwyciła. Piękna jak wszystko w Rzymie, ale bez tych ogromnych tłumów, co na San Pietro, przy Koloseum, Fontannie di Trevi, Piazza Navona itp. Miejsce do zadumy, spokojnego zwiedzania.
Jak się po chwili okazało, to także miejsce pracy złodziei. Gdy wyszliśmy z Bazyliki i za rogiem zobaczyliśmy kampera, odetchnęliśmy z ulgą: STOI. Niestety dopiero z bliska zobaczyliśmy rozwalone drzwi, powywalane z szafek ubrania, ogólny bałagan. Zaczęło się szacowanie strat i pocieszanie zrozpaczonych dzieci. Nie chcę już opisywać strat, bo o tym pisałem już w innym wątku. Pierwszy raz doznałem wtedy uczucia jakiegoś zbrukania. Ktoś obcy i wrogo do nas nastawiony wtargnął w naszą prywatną przestrzeń.
Tym razem zwiedzanie Wiecznego Miasta skończyło się dla nas szybko i bardzo nieprzyjemnie. Rzymianie "wzięli w jasyr" naszą "Jadzię" (myślałem, że to robią tylko barbarzyńskie ludy Dalekiego Wschodu) i musieliśmy przeprosić się z mapami. Ile mieliśmy nowej radości z czytania map. Mapa przyczyniła się do odkrycia następnego przystanku na naszej trasie, ale o tym w następnym odcinku. (teraz powinna nastąpić przerwa na reklamę)

Santa - 2008-10-09, 21:21

Aulosie - ale masz fantastyczną ekipę :-D Taka rodzinka - piękny widok :-D
Szkoda tylko, że taka fajna, dzielna i świetnie zorganizowana ekipa musiała doświadczyć tego "zgrzytu". Ja myśląc o swojej przyczepce pocieszam się, że mogło być o wiele gorzej, gdyby jeszcze zabrali auto. Ale już nie wyobrażam sobie, gdybyś został z maluchami bez kampera. Myślę, że przy tych wszystkich przeciwnościach los jednak jest łaskawy :wyszczerzony: Choć mógłby być łaskawszy :diabelski_usmiech

ML - 2008-10-09, 23:44

Bardzo ładna relacja :bigok :bigok :bigok
My jechaliśmy bardzo podobną trasą w drugiej połowie maja 2008 i o ile w Rzymie (dmuchając na zimne) zrobiliśmy sobie bazę wypadową na kempingu Roma (polecam, bo jest tam bardzo dobre połączenie do centrum), to obrobili nam campera we Florencji :evil: Szkoda, bo taki incydent pozostawia pewien niesmak i żal (zwłaszcza u dzieci, bo naszej córce najwięcej ukradli).

Pozdrowienia.

KOCZORKA - 2008-10-10, 02:01

Duże buziaki Aulos za super zdjęcia :foto i historię trzymającą w napięciu :zimno (zresztą sam widzisz, o której zakończyłam czytać). Naprawdę, przykro mi, że spotkało Was coś takiego w pięknej Italii. Niestety złodzieje są wszędzie i trzeba uważać! Jest to jednak, dla mnie na pewno przestroga na przyszłość, żeby parkować na parkingu strzeżonym. Aulos, Ty chyba też przekonałeś się do tego, że bab trzeba słuchać ( Jadzia). Agnieszko, współczuję Ci tych serpentyn (coś o tym wiem - Gargano - w te wakacje - już wymazałam z mapy! Jesteście oboje cudowni, a chłopcy ( nie napiszę maluchy, bo się jeszcze obrażą) są pierwsza klasa. Aulos, więcej takich relacji - wspaniale się czyta :czytaj .
Pozdrówka. :brawo :papa :papa :papa
PS.Aulos, coś Ty zrobił z wieżą?, co teraz turyści będą oglądać?, proste są wszędzie :haha: :haha:

MirekM - 2008-10-10, 08:20

W świetle różnych relacji z Włoch mam jedno pytanie. Czy miał ktoś taki przypadek jak ja, to znaczy, czy kogoś jeszcze oprócz mnie nie obrobili we Włoszech. Chyba mało takich.
Dembomen - 2008-10-10, 10:59

Hej!
MirekM napisał/a:
czy kogoś jeszcze oprócz mnie nie obrobili we Włoszech


Nas :szeroki_usmiech
Hej!

Arturo - 2008-10-10, 11:21

to może ankieta z 3 odp.:
1. byłem we Włoszech i wyczyścili kampera/cycepkę
2. byłem we Włoszech i zabrali kampera/cycepkę
3. byłem we Włoszech a złodzieje też byli na wakacjach

Założyłem takową, ciekawe jakie będą wyniki?

Aulos - 2008-10-10, 12:00

MirekM napisał/a:
W świetle różnych relacji z Włoch mam jedno pytanie. Czy miał ktoś taki przypadek jak ja, to znaczy, czy kogoś jeszcze oprócz mnie nie obrobili we Włoszech. Chyba mało takich.

Nie popadajmy w paranoję - byłem we Włoszech 5 razy, a obrobili mnie pierwszy raz. Myślę, że szczególnie łakomym kąskiem są dla złodziei turyści. Po przyczepie i kamperze już z daleka widać, że "trafił się frajer do obrobienia". Samochód osobowy nie rzuca się tak bardzo w oczy wśród tysięcy innych.

Aulos - 2008-10-10, 12:33

Dzień 8 - c.d.

Zniesmaczeni nowym przykrym doświadczeniem, zrezygnowaliśmy z dalszego zwiedzania Rzymu i odwiedzenia naszych ukochanych miejsc. Co będę owijał w bawełnę - byliśmy trochę obrażeni na "nasz kochany Rzym". Zarządziliśmy odwrót w kierunku Toskanii. Skierowaliśmy się Via Cassia w kierunku Viterbo. Tutaj właśnie przydatna okazała się mapa, na której "Moja Nowa Nawigacja" wypatrzyła grobowce etruskie w miasteczku Sutri. Zatrzymaliśmy się tam na obiad i zwiedzanie grobowców. Znaleźliśmy ustronne zacienione miejsce - jak w Follonice, przy samym "wodopoju". Po obiadku czas na zwiedzanie. Niestety ciągnęły się jeszcze za nami świeże wspomnienia z Rzymu i nie były to filmowe "Rzymskie wakacje". Agnieszka i najmłodsza część załogi odmówili opuszczenia kampera: "Już nigdy nie zostawimy naszego Kampusia samego". Przełknąłem ten bunt na pokładzie i poszedłem na zwiedzanie z najstarszym Kajetanem - dla niego historia dawna (sprzed paru tysięcy lat) okazała się ważniejsza niż historia najnowsza (z dzisiejszego ranka).
Po obejrzeniu etruskich tomb i krótkim odpoczynku ruszyliśmy w kierunku Toskanii. Trasa trochę wymknęła nam się spod kontroli i na nocleg wylądowaliśmy w Umbrii. Wieczór w kamperze, przy autostradzie to nie to samo, co pod Koloseum lub Fontannie di Trevi, w końcu to nasza rocznica ślubu. Ale była lampka włoskiego wina, która jakoś uratowała resztki nastroju i pierścionek, którego na szczęście złodziej nie znalazł.
Jest coś w powiedzeniu, że nieszczęścia ludzi jednoczą. Nie było już pomruków zmęczenia, czy niezadowolenia, jak w drodze do Rzymu. Staliśmy się jacyś bardziej serdeczni dla siebie itd.-więcej nie mogę powiedzieć, bo Agnieszka też to będzie czytać.

c.d.n.

KOCZORKA - 2008-10-10, 12:37

Może samochód osobowy nie rzuca się w oczy, ale przed wjazdem na Camping Pra delle Torri, przy każdym miejscu postojowym było ostrzeżenie - kradną!
Trzeba uważać! :spoko :spoko :spoko

Aulos - 2008-10-10, 12:44

Koczorki napisał/a:
przed wjazdem na Camping

- wiadomo, że to turyści.

KOCZORKA - 2008-10-10, 13:03

Aulos, troszkę mnie dziwi, że Agnieszka z dziećmi pilnuje kamperka, a Ty idziesz zwiedzać. Czy nie było w pobliżu parkingu płatnego? My zawsze zostawiamy na płatnym - zwiedzamy spokojnie.( parę euro? I to o nas mówią centusie? :haha: :haha: :haha:
Dembomen - 2008-10-10, 13:15

Hej!
Coraz bardziej wciągająca relacja, gratki, i proszę o jeszcze :szeroki_usmiech
Hej!

JaWa - 2008-10-10, 15:06

Koczorki napisał/a:
My zawsze zostawiamy na płatnym

Płatny to nie znaczy, że strzeżony. Z płatnego wyparowała przyczepa. :evil:

wbobowski - 2008-10-10, 16:16

ML napisał/a:
Bardzo ładna relacja :bigok :bigok :bigok
My jechaliśmy bardzo podobną trasą w drugiej połowie maja 2008 i o ile w Rzymie (dmuchając na zimne) zrobiliśmy sobie bazę wypadową na kempingu Roma (polecam, bo jest tam bardzo dobre połączenie do centrum), to obrobili nam campera we Florencji :evil: Szkoda, bo taki incydent pozostawia pewien niesmak i żal (zwłaszcza u dzieci, bo naszej córce najwięcej ukradli).

Pozdrowienia.

My jakoś przeżyliśmy i Rzym i Florencję bez złodziei, choć we Florencji za dużo ryzykowaliśmy.

Aulos - 2008-10-10, 20:24

Koczorki napisał/a:
Czy nie było w pobliżu parkingu płatnego?

Nie, Sutri to mała mieścina, bez parkingów strzeżonych. Problem nie tkwił w bezpieczeństwie samochodu, tylko w stanie emocjonalnym tego dnia. :spoko

Aulos - 2008-10-10, 21:04

Dzień 9

Tego dnia zaplanowaliśmy zwiedzanie jednej z toskańskich perełek - Sieny. Dojechaliśmy do Sieny około południa, ale tego dnia słońce naprawdę "dało czadu". Trafiliśmy na sympatyczny Camperpark, gdzie postanowiliśmy przygotować obiad (20€ za dobę od kampera). Po posiłku, wzorem tubylców, urządziliśmy sobie siestę - zwiedzanie w pełnym słońcu tego dnia to wyrafinowana forma samobójstwa. Do miasta ruszyliśmy dopiero po 15-tej. Nasz najmłodszy Ignaś szybko odkrył największą i bodaj jedyną atrakcję Sieny - kompleks ruchomych schodów, które wyniosły nas w górę do centrum, dobre kilka kondygnacji. Dla niego właściwie mogliśmy pojeździć tymi schodami parę razy w górę i w dół i wracać do kampera. Ale co zrobić jak rodzice uprą się na zwiedzanie miasta? Uparliśmy się i nie żałujemy. Siena nas zachwyciła. Pomimo tłumu turystów wokół perełek architektury i pięknego Piazza del Campo, zachowuje jakiś swój prowincjonalny klimat. Nie ma tam pośpiechu, ludzie siedzą sobie na schodach lub na Campo. Jak komuś uda się znaleźć kawałek prywatnego cienia, rozkoszuje się chwilą, odpoczywa, przygląda się ludziom.
Wieczorem wróciliśmy do kampera. W drodze powrotnej naskubaliśmy pełne garście upatrzonego wcześniej koperku. Rósł przy bocznej wyludnionej uliczce, osiągając imponujące rozmiary 3-metrowych tyczek. Zamrożony służył nam do polskich ziemniaków do końca podróży.
Noc spędziliśmy na camperparku w towarzystwie innych kamperów z całej Europy.

Endi - 2008-10-10, 21:14

..............................................dopiero z bliska zobaczyliśmy rozwalone drzwi .......

Witam ! Auloski :spoko
Współczuję bardzo. Co prawda nie we Włoszech a w Rijece na parkingu płatnym - niestrzeżonym ukradli mi GPS-a. Moja wina , zostawiłem go na samym wierzchu w uchwycie. Zawsze zabierałem go z sobą : :haha: Na moje pocieszenie było tylko to , że NIE rozwalili łomem drzwi , ponieważ ......... nie zamknąłem ich na klucz. Może to jest "TO" !!
Przynajmniej jak już , to będą mniejsze straty. A jak już całego mają ukraść to pozostaje, Auto Casco . :spoko :spoko
Ps
Jakie fajne ta Wasze chłopcy !!!!!!!!!!!!

Aulos - 2008-10-10, 22:11

Dzień 10

Wreszcie dotarliśmy do miejsca, które początkowo miało być głównym celem podróży - zarezerwowany camping Girasole pod Figline Valdarno. Tak właściwie to camping był nad, a nie pod miastem - 3 km pod górę. Okolica piękna - teren górzysty, winnice (słynne Chianti - mniam, mniam), gaje oliwne, cyprysowe aleje, pojedyncze pinie. Dla malarza raj - ja niestety nie maluję, jak próbuję namalować pieska wychodzi mi E.T. Jest to także region rozkoszy dla podniebienia, a tutaj już dużo potrafię - głównie zjeść. Kto wie coś na ten temat niech się rozmarzy: na stole stoi już butelka czerwonego wina, wokoło rozchodzi się zapach czosnku rozgrzewanego na oliwie z oliwek, jako preludium do tego co ma nastąpić. W tym momencie moje dzieci już są w kuchni: "tata, co robisz"; a dalej makarony, sery, pomidory prosto z krzaka, bazylia tak pachnąca, że ślinianki nie nadążają z produkcją...znowu się zagalopowałem.
Camping wspaniale wyposażony: baseny, restauracje, animacje, sklepy, mini golf, boiska, czyste i estetyczne łazienki.
Pilot nie mógł zrozumieć dlaczego mieszkamy w domku, skoro przyjechaliśmy kamperem. Wytłumaczyłem mu, że wykupiliśmy rezerwację, gdy nie mieliśmy jeszcze kampera. Poza tym, domek rezerwowaliśmy przez Eurocamp i wyniósł mnie taniej, niż gdybym stanął na tym campingu kamperem. W naszym przypadku kamper potraktowany był jako samochód osobowy, który przywiózł nas na camping i stał zaparkowany obok domku.

ML - 2008-10-10, 22:19

Aulos napisał/a:
największą i bodaj jedyną atrakcję Sieny - kompleks ruchomych schodów, które wyniosły nas w górę do centrum, dobre kilka kondygnacji.

Gdzie Wy te schody ruchome wypatrzyliście ? My byliśmy dwa razy w Sienie (strasznie nam się tam podoba) ale schodów nie widzieliśmy, w Asyżu to i owszem, ale w Sienie ?
Endi napisał/a:
ukradli mi GPS-a

A nam akurat GPS ocalał mimo, że leżał w schowku. :-D
Włamanie, włamaniem, ale to jak nas później potraktowali karabinieri, to wołało o pomstę do nieba. A swoją drogą, to gwoli ciekawostki powiem Wam, że po godz. 22 na całą Florencję jest tylko 3 (słownie: trzech) karabinierów - nic dziwnego, że tam tak kradną :evil:

Aulos - 2008-10-10, 22:32

Cytat:
Gdzie Wy te schody ruchome wypatrzyliście ?

No nazwy ulicy nie pamiętam, ale to było zaraz obok tego kopru :haha: :haha: :haha:
A tak serio - z tyłu za Duomo skręcaliśmy w lewo. Po zjechaniu schodami dochodzi się do podziemnego parkingu, a dalej prosto uliczką (koło tego kopru :wyszczerzony: ) do camperparku. W sumie ok. 20-30 minut

KOCZORKA - 2008-10-10, 22:57

Aulos, pisz więcej. Może malarzem :malarz: nie jesteś, ale pisarzem :czytaj na pewno. Twoje opowieści czyta się jednym tchem. Fotki też super, to może i fotografem :foto jesteś. Czekam na więcej!
Pozdrówka dla Agnieszki i chłopców. :spoko :spoko :spoko

rafalcho - 2008-10-11, 08:59

Aulos, super wyprawa (może poza rzymską "przypadłością")

Pozdrawiam

:spoko

f68 - 2008-10-11, 14:32

super relacja "bella italia" coś w tym jest
faro - 2008-10-11, 18:05

Lucynko - dziękuję za pozdrowienia! Wasza Rodzinka też jest super i też zdominowana przez męski ród... Mam gorącą nadzieje że niedługo spotkamy się gdzieś na żywo. Zapraszamy do Kołobrzegu ma kawkę i coś jeszcze...(może nauczycie nas grać w brydża) :kwiatki:
Aulos - 2008-10-11, 19:58

Dzień 11

Niedziela -Dzień Pański (po włosku dosłownie Domenica), czas pochwalić Boga. Najbliższy kościół w miasteczku. Zadecydowaliśmy, że idziemy pieszo i zwiedzamy miasto - we Włoszech w każdym mieście jest coś do zwiedzania. Droga do miasteczka z górki, wśród winnic i pól z pomidorami, dyniami, cukiniami i bakłażanami (jak krwiście brzmi jego polska nazwa - oberżyna). W przydomowych doniczkach pęki ziół. W podwórku jednego z domów ogromny okopcony piec chlebowy - pewnie wypiekają w nim pizzę. W okolicznych chaszczach dostrzegam dziko rosnącą miętę. Narwaliśmy jej w drodze powrotnej i dodawaliśmy listki do herbaty mrożonej, której hektolitry wyrabialiśmy i wypijaliśmy na campingu.
Miasteczko Figline Valdarno zaoferowało nam spokój niedzielnego poranka. Centralny plac miasta jest cały otoczony podcieniami. Większość sklepów pozamykana - bezpieczne dla portfela. Otwarte kafejki i gelaterie. W jednej z nich jedliśmy wyjątkowo pyszne (nawet jak na Włochy) lody.
W Figline Valdarno zobaczyliśmy kolejną krzywą wieżę - od czasu naszego wejścia do Unii, polscy budowlańcy stawiają tam już tylko proste budowle. Zobaczyliśmy tam także arcydzieło włoskiego przemysłu motoryzacyjnego (vide fotografia).

KOCZORKA - 2008-10-12, 15:51

Witaj Faro :bigok .
Dziękuję za zaproszenie, na 100 % z niego skorzystamy. Mieszkacie w cudownym miejscu (jak ja kocham nasze morze i nasze plaże! Jeżdże po świecie, ale tylko nad naszym morzem lubię długie, wieczorne spacery - tylko nasz Bałtyk ma taki zapach, który wdycham pełną piersią). Jesteście fajną rodzinką, sympatyczną i dowcipną, ja lubię ludzi z poczuciem humoru :ok i zadowolonych z życia (Umiecie się cieszyć z każdej drobnostki :hura , to tak jak my). Bardzo chętnie Was nauczymy grać w brydża, to super zabawa. Pozdrówka dla chłopców i Aulosa (NIECH PISZE!). :lovban:

Aulos - 2008-10-12, 21:21

Kolejne dwa dni spędziliśmy na lenistwie, korzystając z atrakcji campingu: baseny, animacje, place zabaw. Rozegraliśmy rodzinny turniej minigolfa - wszyscy wygrali. Wedle ustalonych przez nas reguł, laureatem zostawał każdy, komu udało się trafić kijem w piłkę. Nasza gra wprawiała w osłupienie rodzinę Anglików, która zaliczała kolejne dołki bezpośrednio przed nami. Myślę, że gry w golfa powinni uczyć się od nas :haha: - dla nich to zdecydowanie nie była rozrywka i relaks.

Dzień 14

Bardzo chcieliśmy zwiedzić Florencję, ale strach o kampera nie pozwoliłby nam beztrosko zachwycać się urokiem miasta. Na szczęście z naszego campingu organizowane były wycieczki do Florencji. Wybraliśmy opcję: przejazd do Florencji rano - powrót wieczorem, bez przewodnika i przeganiania grupy po "programie obowiązkowym". Jako obywatele Wolnej Republiki Camperteam, zwiedzaliśmy Florencję podążając własnymi ścieżkami.
W praktyce i tak zaliczyliśmy "program obowiązkowy", ale nikt nas do niczego nie zmuszał; no może tylko czasem zmęczenie zmuszało nas do odpoczynku, a upał do zjedzenia kolejnej porcji lodów.

Aulos - 2008-10-12, 21:29

Fotki z Florencji
KOCZORKA - 2008-10-12, 21:38

Wasza gra w golfa mnie też przypadła do gustu (ach Ci Anglicy). We Florencji jeszcze nie byliśmy, musimy się wybrać. Nie podoba mi się tylko, że wszędzie kradną. Jedno jest pocieszające, to właśnie Nam Polakom chciano przypiąc łatkę Złodzieje! :spoko :spoko
KOCZORKA - 2008-10-12, 22:33

Hejka :ok
Aulos napisz coś więcej o fajnych kempingach (dodaj też fotki :foto ). My też lubimy robić przerwy na leniuchowanie, a Wasza załoga była już we Włoszech kilka razy, to macie doświadczenie w tym temacie. My dopiero zaczynamy je poznawać, jesteśmy zauroczeni.
Pozdróweczka dla piękniejszej :taniec części załogi i super chłopców
PS.Agnieszka, My obydwie mamy fajnie, tylu fajnych chłopaków się Nami opiekuje ( 1+3=4) :kon: :kon: :kon: :kon:

TomekW - 2008-10-12, 23:39

Aulos napisał/a:
Wreszcie dotarliśmy do miejsca, które początkowo miało być głównym celem podróży - zarezerwowany camping Girasole pod Figline Valdarno.


Boszsz... byłem tam jako dzieciak z rodzicami ponad 20 lat temu, Wartburgiem kombi z "niewiadówką". Pewnie ciężko byłoby mi dziś poznać to miejsce? Widzę, że pobudowali kilka nowych basenów; wtedy był tylko jeden, z jedną zjeżdżalnią (dodatkowo płatną) i sześciokątny brodzik z jacuzzi (automaty wrzutowe na monety). :spoko
A, jeszcze jeden szczegół: obsługa basenu ścigała za brak czepków! :szeroki_usmiech

Marek - 2008-10-12, 23:54

Piszemy ,że wszędzie kradną, ale od wieków receptą "kupców podróżników" była mała karawana. Ja wiem z doświadczenia ,że jak się jedzie w dwa lub trzy campery to jest możliwość " tak zwanego oka na wszystko" i jeszcze znalezienie miejsca na nocleg gdzie się wszyscy zmieszczą. Więc wspólnie planujmy wyjazdy - nie jest to proste, ale nie niemożliwe. :roll:
Marek

Aulos - 2008-10-13, 09:19

TomekW napisał/a:

Boszsz... byłem tam jako dzieciak z rodzicami ponad 20 lat temu, Wartburgiem kombi z "niewiadówką". Pewnie ciężko byłoby mi dziś poznać to miejsce? Widzę, że pobudowali kilka nowych basenów; wtedy był tylko jeden, z jedną zjeżdżalnią (dodatkowo płatną) i sześciokątny brodzik z jacuzzi (automaty wrzutowe na monety). :spoko
A, jeszcze jeden szczegół: obsługa basenu ścigała za brak czepków!



To faktycznie zmieniło się bardzo dużo. Camping ma w tej chwili dwa kompleksy basenów - jeden w rejonie bramy głównej, drugi na szczycie wzniesienia w nowej części campingu. Między tymi basenami co 20 min. kursuje bezpłatna kolejka turystyczna - odległość jest dość znaczna, ale zniechęcająca do wyprawy na górny basen jest głównie różnica poziomów (górska wspinaczka w klapkach kąpielowych)
Na basenach dodatkowo płatne są tylko zimne drinki :haha: (i reszta gastronomii). Nikt nie przychodził na basen w czepku

wbobowski - 2008-10-13, 12:31

Jak to dobrze Krzysiu, że przeglądałeś moją relację. Bo przecież inaczej pozbawiłbyś nas przyjemności oglądania takiej fajnej Twojej.
Aulos - 2008-10-13, 13:03

Bo to są pozytywne skutki "zazdraszczania" :spoko
Aulos - 2008-10-13, 13:47

Dzień 15

Tego dnia rankiem odsypialiśmy wyprawę do Florencji, natomiast nasze dzieci po raz pierwszy samodzielnie przygotowały sobie śniadanie. Chłopcy wyciągnęli z zamrażalnika pięć pudełek z lodami we wszystkich możliwych smakach. Nie rozdrabniali się w jakieś zupełnie zbędne miseczki, czy inne konwenanse. Lody skonsumowali przy pomocy łyżek stołowych, prosto z pojemników. My rozpoczęliśmy dzień ok 12-tej, śniadaniem, po którym rozpoczęły się przygotowania do obiadu.
Łatwo rozgrzeszyliśmy się z lenistwa tego dnia, gdyż czekała nas już tylko "zielona noc", a następnego dnia pakowanie i wyjazd. Toskania pożegnała się z nami malarsko rozmarzonym niebem.
Droga do domu trwała w sumie 3 dni z noclegami na trasie i "międzylądowaniem" w Kaliszu u rodziców Agnieszki.
Nazajutrz po powrocie rozpoczął się rok szkolny - dla nas (jesteśmy nauczycielami) czas wytężonego wysiłku. Jednocześnie zaczęliśmy planować przyszłe wakacje - Agnieszka: może Grecja, może Norwegia, a może jednak Francja; Krzysztof: może się jednak Kochanie zdecydujesz, bo nie wiem jakiego języka się uczyć :-D

Rozpoczęły się także nasze przygotowania do zlotu w Zieleninie, ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

KONIEC

rafalcho - 2008-10-14, 07:10

Aulos napisał/a:
Jednocześnie zaczęliśmy planować przyszłe wakacje ... może jednak Francja


My też się wybieramy w przyszłym roku do FRANCJI ... może połączymy siły :szeroki_usmiech


Pozdrawiam

:spoko

Romek - 2008-10-14, 11:58

:brawo
Dziękuję za bardzo ciepły , ciekawy i pouczający opis wyprawy .
Życzę wszystkiego dobrego i mam nadzieję na spotkanie .......... camper club szczecin się przypomina :bajer ......
.............. do zobaczenia. :kwiatki:

StasioiJola - 2008-10-14, 12:12

No pięknie, super zdjęcia i bardzo ciekawe opisy. Pomimo złych doświadczeń naszych kolegów z kradieżami, kraj do zwiedzania super!!!!! :spoko :spoko
Aulos - 2008-10-17, 21:01

rafalcho napisał/a:

My też się wybieramy w przyszłym roku do FRANCJI ... może połączymy siły

Jesteśmy chętni. Kiedy planujecie wyjazd, bo dla nas jedyny możliwy termin to druga połowa sierpnia. :spoko

kalinin - 2008-10-18, 08:10

Poza zdolnościami muzycznymi posiadasz zdolności pisarskie. Gratuluję. Przygotowujemy się do odwiedzenia Itali i Twoja pięknie napisana relacja z podrózy będzie nam pomocna. Masz u mnie nie tylko wirtualne piwo !!!
rafalcho - 2008-10-20, 14:46

Aulos napisał/a:
Jesteśmy chętni. Kiedy planujecie wyjazd, bo dla nas jedyny możliwy termin to druga połowa sierpnia. :spoko


Na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiemy, ale nie wykluczam.

To się jeszcze okaże na początku 2009 roku

:ok

Aulos - 2008-10-20, 19:07

My jesteśmy na etapie bardzo wstępnego planowania, ale skąd wiedziałeś, że zdecydowaliśmy się jednak na Francję - ja tego nie napisałem. CIA? :shock:
rafalcho - 2008-10-23, 14:09

13.10 opisując ostatni dzień Waszych "wloskich" wojaży napisałeś, że może Francja, więc podchwyciłem temat.

Żadne CIA :szeroki_usmiech

:spoko

WHITEandRED - 2009-03-15, 22:27

:spoko
Aulos - 2009-03-16, 00:12

WHITEandRED napisał/a:
dwaj z synów to bliźniaki?

Nie są bliźniakami, jest między nimi 2 lata różnicy i starszy z nich się strasznie oburza, gdy ktoś mówi o nich "bliźniaki", a zdarza się to dość często. :spoko

Marek - 2009-03-16, 16:26

Mają rację słowo "bliźniacy" aktualnie jest zbyt wieloznaczne. :roll:
Marek

Santa - 2009-03-16, 19:12

Dziś przeczytałam relację po raz drugi :!: Może kiedyś opiszę swoje "rzymskie wakacje" :szeroki_usmiech
Jednak czas leczy rany :szeroki_usmiech Mogę też potwierdzić, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :szeroki_usmiech
Mam nadzieję, że Wasze przykre wspomnienia też już odeszły w zapomnienie :!: Pozdrowienia dla Waszej ekipy :roza:

faro - 2009-03-16, 20:16

pewnie że odeszły w zapomnienie....... :zimno
Właśnie próbuję przerobić Aulosika na wyjazd do Włoch :-/ ale niestety chyba w tym roku wygra Lourdes nad Rzymem. Ale nie wiem jak ja przeżyję Alpy i Pireneje :shock:

A jak tam Wasz ukochany Kampuś? Już w nim spaliście? :lol: :lol:

Santa - 2009-03-16, 20:26

faro napisał/a:
pewnie że odeszły w zapomnienie....... :zimno
Właśnie próbuję przerobić Aulosika na wyjazd do Włoch :-/ ale niestety chyba w tym roku wygra Lourdes nad Rzymem. Ale nie wiem jak ja przeżyję Alpy i Pireneje :shock:

A jak tam Wasz ukochany Kampuś? Już w nim spaliście? :lol: :lol:

Jeszcze nie :!: Nie ma pośpiechu :wyszczerzony:

My nie mamy żadnych wątpliowości - tylko Włochy :!: Ostatnie wieczory spędzam na szczegółowym planowaniu zwiedzania Rzymu - kreśląc strzałki na mapce, którą dostaliśmy od karabinierów :diabelski_usmiech
Miłego planowania :!: A jeśli uda Ci się przerobić męża na Włochy, to może się jakoś skrzykniemy. My możemy pojechać dopiero w sierpniu.

faro - 2009-03-16, 20:41

My też możemy tylko w sierpniu.
Fajnie by było wspólnie "odczarować" Rzym :)

Ale może wcześniej wybierzecie się nad polskie morze...
Zapraszamy gorąco - miejsca u nas pod dostatkiem! :spoko :spoko

Santa - 2009-03-16, 20:53

Dzięki serdeczne :bukiet: Niewykluczone, że i nad Bałtyk się wybierzemy. Teraz - z kamperkiem - wszystko wydaje mi się takie proste i takie dostępne :szeroki_usmiech Nasze Wybrzeże mamy zjeżdżone od Helu po Świnoujście - przez wiele lat z rzędu - z maluchami. I mamy wielki sentyment do Bałtyku :szeroki_usmiech
A gdyby Wam było po drodze w naszym kierunku - to zapraszamy serdecznie. Chętnie pokażemy Przemyśl i okolice :spoko

feetalld - 2010-07-16, 11:56
Temat postu: dziękuję
Witajcie, piękna relacja. Sam tworzę własną na to forum, ale trudno jest spisywać wydarzenia sprzed 6 lat. Mimo to spisuję i chcę zdążyć przed 31 lipca, kiedy to nasza Słoneczna Grupa Operacyjna ŻBIK wyrusza na podbój Italii i trzeba będzie tworzyć nową relacje. Nie ukrywam, że pojawiające się tu miasta Rzym i Florencja, zaczęły budzić we mnie pewne niepokoje, dlatego muszę zastanowić się nad pozwiedzaniem tylko Toskańskich wsi i miasteczek. Pozdrowienia z Raciborza
Aulos - 2010-07-19, 00:17

Nie rezygnuj ze zwiedzania tych miast. Zadbaj tylko o bezpieczeństwo kampera - płatny strzeżony parking lub camping w okolicy i dojazd na zwiedzanie komunikacją publiczną. Florencja jest szczególnie atrakcyjna dla osób zainteresowanych historią sztuki - dla naszych dzieciaków jest jeszcze trochę za wcześnie na zwiedzanie galerii sztuki. Ale Rzym "łykali" zachłannie, jak ja w dzieciństwie Coca-colę przywiezioną przez kogoś z Zachodu. :wyszczerzony: W Rzymie także my jesteśmy zakochani bez pamięci i żaden złodziej nie zmieni naszego nastawienia do Wiecznego Miasta. :spoko
Zaradek - 2010-07-19, 00:25

We Florencji jest w Stellplatz, z którego da się dojść na piechotę do najważniejszych miejsc. Natomiast w Rzymie polecam stellplatz, reklamowany na naszym forum i prowadzony prze polkę "Il Sassone". Bardzo dobry dojazd komunikacją miejską.
feetalld - 2010-07-19, 10:26

Dziękuję Wam bardzo serdecznie. Nie ukrywam, że Florencja może mniej, ale Rzym dodatkowo budzi moje obawy również w kontekście natężenia ruchu i sposobu jeżdżenia italieńskich szoferów. Wybieramy się nie swoim kamperem i jest to nasza pierwsza wyprawa zatem obaw jest mnóstwo. :?
Aulos - 2012-09-08, 23:49
Temat postu: Dziewicza wyprawa - reaktywacja :-)
Życie tak się potoczyło, że znów przeżywamy "dziewiczą" wyprawę do Italii. Dziewiczą, bo to pierwsza wakacyjna podróż nowego kampera (nowego tylko dla nas). Dziewiczą, bo po raz pierwszy w pełnym powiększonym składzie naszej rodziny. Ponieważ nasz najmłodszy kamperowiec nie miał jeszcze 11 miesięcy, podróż musiała mieć charakter zdecydowanie bardziej stacjonarny. To, że Italia, właściwie nie podlegało dyskusji, ale możliwie jak najbliżej. Zdecydowaliśmy się na Caorle (okolice Wenecji) i może coś jeszcze po drodze. Wyjazd zaplanowany na 23 sierpnia. Kamper wstępnie zapakowany - zostało praktycznie tylko zaprowiantowanie. Robimy krótkie jednodniowe wycieczki po okolicy, aby upewnić się co do sprawności pojazdu i niestety moje wątpliwości nie okazały się bezzasadne. Ostatecznie diagnoza doktora od kamperowych wnętrzności zabrzmiała jak wyrok: padła pompa wtryskowa. Pozamiatane :( Z wyjazdu pozostała nam mapa i palec wskazujący. Ale wyjechać musimy - w akcie desperacji zaczęliśmy planować wyjazd gdzieś bliżej z namiotem. Pojechaliśmy do mechanika rozpakować unieruchomionego kampera. Agnieszka ma łzy w oczach. Remedium na niewieście smutki znalazłem w Internecie - jest pompa, mechanik deklaruje dotrzymanie terminu, a "dobrze mu z oczu patrzy". Może uratujemy nasz wyjazd. Na dzień przed wyjazdem w samo południe, kamper stoi pod domem. Mechanik się postarał - zadziały moje zdolności pantomimiczne: długo ćwiczyłem błagalne spojrzenie Kota w butach ze "Shreka". W środę po wczesnym obiadku, zgodnie z planem, wyruszamy do Włoch. Ton wyprawie nadaje obecność niemowlaka. Trzech starszych chłopców to już doświadczeni podróżnicy, ale tylko najmłodszy Kostek to kamperowiec "od urodzenia".

c.d.n.

Pawcio - 2012-09-09, 18:52

No to czekamy na ciąg dalszy kolejnego dziewiczego rejsu. :spoko
Santa - 2012-09-09, 20:06

Kolejny przykład, że co się odwlecze, to nie uciecze :szeroki_usmiech Dzisiaj mogę się przyznać, że od pewnego czasu już Was tu dyskretnie podglądałam - jak długo jeszcze wytrzymacie bez Italii :wyszczerzony:
Cieszę się, że Wam się udało i przełączam się na odbiór :szeroki_usmiech Ciekawa jestem, jak się podobało nowemu członkowi Waszej załogi - choć właściwie to nie mam wątpliwości, bo od razu widać, że kamperowanie ma we krwi :szeroki_usmiech

Agostini - 2012-09-14, 20:30

Przepraszam, czy mogą się państwo trochę posunąć.
My też chcemy poczytać i pooglądać.
Oo, już dobrze, dziękuję. :ok :ok


Czekamy Aulosiki :spoko , czekamy.

Aulos - 2012-09-14, 22:35

Spodziewałem się, że tempo jazdy z maluszkiem będzie trochę wolniejsze niż dotychczas - częste postoje na "czynności serwisowe": karmienie, zmiana pampersa, spacerek na świeżym powietrzu itp. Okazało się, że Kostek świetnie znosi podróże, zdecydowanie lepiej w kamperze niż w osobówce, a w ogóle mając nas wszystkich 24 godziny na dobę w zasięgu wzroku, jest chyba szczęśliwszy niż w domu. Pomimo tego, z uwagi na dość późny wyjazd, pierwszego dnia udało nam się przejechać tylko 500 km i nocleg wypadł nam na parkingu autostradowym w Niemczech. Prędkość jazdy, częstotliwość postojów, dzienne dystanse właściwie pozostały bez zmian. Zmieniał mi się tylko pasażer na prawym fotelu - gdy Kostek nie spał, Agnieszka często jechała z tyłu, a w szoferce siadał Kajtek, dumny jakby odbierał Order Orła Białego. Nie próbowaliśmy tylko jazdy nocnej ze śpiącymi na łóżku dzieciakami.

Jeszcze przed wyjazdem z domu dostaliśmy SMS-a od Elera, że rozpoczynają drogę powrotną z wakacji, a wracają ze Szwajcarii i Włoch. No i oczywiście musimy się spotkać gdzieś na kawkę...ha, ha, ha! :haha: Niemożliwe, tym bardziej, że oni kierują się do domu przez Austrię (Wiedeń) i Czechy lub Słowację, z my jedziemy przez Niemcy. Spodobały nam się już gładkie jak stół autostrady i dlatego tym razem przeżyliśmy rozczarowanie nieustannymi robotami drogowymi i korkami. Po noclegu kierujemy się przez Monachium i Salzburg w stronę Villach. Z kolejnych SMS-ów od Roberta wynika, że oni jadą z Innsbrucka przez Salzburg w stronę Wiednia. Zaraz, zaraz, w takim razie, kawałek drogi przed Salzburgiem będziemy jechać tą samą autostradą w dodatku w tym samym kierunku. Zatem wspólna kawa nabiera realnych kształtów. W końcu dostaliśmy SMS-a od Roberta z informacją, na który parking zjechali. Spojrzałem, na którym kilometrze autostrady się znajdujemy i mówię do Agnieszki: Odpisz, że będziemy za 5 minut.
Ale wesołe spotkanie - oni już opaleni, wracają do domu odetchnąć po podróży i schłodzić się po upałach, a my biali jak rodzina młynarza i spragnieni upałów, choćby i bezlitosnych.

ekosmak.dabrowska - 2012-09-14, 22:56

Aulos napisał/a:
długo ćwiczyłem błagalne spojrzenie Kota w butach ze "Shreka"

Krzysiu trafnie ujęte. Jak tak bardzo chce się wyjechać to i za Shreka trza robić :spoko
Zazdraszczam Wam, Waszego włoskiego "hopla" :spoko

Aulos - 2012-09-14, 23:19

Początkowo kusiło nas jeszcze zwiedzanie Salzburga. W końcu to miasto rodzinne Mozarta, a my jesteśmy "muzyczną rodzinką", ale decydujemy, że zwiedzanie innym razem, a my chcemy jak najszybciej do Włoch i niech no już wreszcie zrobi się gorąco. Do Mozarta mamy pewien szczególny sentyment z uwagi na Wiedeń - miasto jego twórczości i dorosłego życia (krótkiego, bo żył niecałe 36 lat). Wiedeń odegrał kiedyś ważną rolę w naszym życiu - Stephansplatz, tuż przed wejściem do katedry, Nowy Rok, godzina 00.00, w otoczeniu przyjaciół - nasza szkolna znajomość przerodziła się w coś głębszego, co trwa do dziś i nawet obficie owocuje. :wyszczerzony: Katedra św. Szczepana w Wiedniu to także miejsce, gdzie Chopin, po wyjeździe z Polski w listopadzie 1830 r. i otrzymaniu wieści o wybuchu powstania, spędzał pierwszą pasterkę poza ojczyzną. Do Polski, jak wiadomo, wróciło po śmierci tylko jego serce.
Ale my tym razem ani Wiednia, ani Salzburga nie zwiedzamy. Dygresja była potrzebna, żeby silnik mógł odpocząć, bo nie jestem wciąż pewny, jak ta świeżo założona pompa będzie działać. ;)
Tego dnia jeszcze nie wjechaliśmy do Włoch. Nocowaliśmy w Austrii na parkingu z pięknym widokiem na otaczające nas góry. Panorama cudowna, ale w nocy chłodno, a my chcemy do Włoch, gdzie w końcu będzie niemiłosiernie gorąco. 8-)

Aulos - 2012-09-14, 23:24

ekosmak.dabrowska napisał/a:
Krzysiu trafnie ujęte. Jak tak bardzo chce się wyjechać to i za Shreka trza robić
Zazdraszczam Wam, Waszego włoskiego "hopla"


Jak będę dużo ćwiczyć to może te piękne oczy :Bojesie: na zawsze mi zostaną :haha:
A tego hopla, Dareczku, to aż sam sobie zazdraszczam. :szeroki_usmiech

ekosmak.dabrowska - 2012-09-14, 23:37

Jak
Aulos napisał/a:
A tego hopla, Dareczku, to aż sam sobie zazdraszczam.

:spoko

Aulos - 2012-09-15, 23:50

Rankiem po śniadanku ruszamy w stronę granicy. Za Villach jeszcze konieczne tankowanie (diesel w Austrii zdecydowanie tańszy niż we Włoszech) i zjeżdżamy z autostrady - Agnieszka pokochała pierwotną miłością przygraniczne Tarvisio. Wspomnienie naszej pierwszej podróży do Włoch każe nam ponownie zobaczyć miasteczko, choćby przez szyby samochodu. Wjeżdżamy do Italii i wreszcie robi się gorąco :wyszczerzony: - nie od razu na samej granicy, ale im bliżej celu, tym goręcej. Zaczynamy czuć się trochę jak Fredrowska "Małpa w kąpieli" - tego "...ciepła coś za wiele".
Tego dnia planowaliśmy zatrzymać się na camperparku w centrum Caorle. Do celu dotarliśmy ok.14-tej i zajęliśmy jedno z trzech ostatnich wolnych miejsc. Godzinę później kamperki odjeżdżały z kwitkiem. Camperpark na 60 kamperów, serwis, łazienki (prysznice płatne dodatkowo), możliwość rozłożenia markizy - cena 16€ bez prądu, 20€ z prądem. Do plaży jakieś 200m.

rewir - 2012-09-18, 23:57

Swoją pierwszą podróż po Włoszech inspirowałem w dużej mierze Waszymi opisami, około 15 października chcę wyjechać w dziewiczą podróż naszego kampera. Wstępny plan Aaachensee, Garda i właśnie Caorle. Napisz czy warto, chcemy odpocząć pospacerować, nasz kajtek będzie miał wtedy 6 tygodni także chce unikać dużych miast i tłumów których w październiku już raczej nie będzie. Pozdrawiam i czekam na kolejne posty. Rafał
Aulos - 2012-09-19, 00:55

Caorle nie jest dla nas nowe. Byliśmy tu w zamierzchłych czasach :dziadek: - była to jeszcze epoka przekamperowa, czas określany zazwyczaj jako 1 rok p.z.k. (przed zakupieniem kampera), zwany niekiedy także rokiem 2007 n.e. Ponieważ nasza załoga wówczas dopiero marzyła o podróżach przy pomocy szczytowego osiągnięcia techniczno-cywilizacyjnego, jakim jest kamper, mieszkaliśmy wtedy w domku typu "mobile home" na campingu "Pra' delle Torri" w pobliżu Caorle. Samo miasto zwiedziliśmy wówczas pobieżnie, większość czasu spędzając na campingu. Tym razem także planowaliśmy znany nam camping, ale najpierw samo miasteczko i plażowanie nad ciepłym morzem - na campingu dzieciaki wybierają baseny od morza, które też jest za płotem.
Do camperparku dotarliśmy w piątek, jak już pisałem ok.14-tej. Temperarura zewnętrzna 38°C - zamiast na plażę, udaliśmy się do sklepu. W odległości 50 metrów od camperparku jest market sieci Famila, w którym zaopatrzyliśmy się w potrzebne wiktuały. Przede wszystkim kawę, bo z domu zabraliśmy niewielką ilość tylko na drogę - kawę zwykle wieziemy z Włoch, a nie do Włoch. :wyszczerzony: Dodatkowym plusem pobliskiego marketu była klimatyzacja oraz fakt, że nie był zamykany na czas sjesty.
Na plażę wybraliśmy się dopiero późnym popołudniem, a wieczorem na oglądanie miasta by night
Po powrocie do kampera, chłopcy nie mogli się powstrzymać od sprawdzenia jak działa oferowany na camperparku free wi-fi. Działał bez zarzutu, a my mieliśmy wreszcie chwilę na wieczorną lampkę włoskiego wina, pogaduszki, telefony do Polski. Temperatura po godz. 23-ej jeszcze powyżej 27°C

Aulos - 2012-09-19, 11:53

rewir napisał/a:
Swoją pierwszą podróż po Włoszech inspirowałem w dużej mierze Waszymi opisami, około 15 października chcę wyjechać w dziewiczą podróż naszego kampera. Wstępny plan Aaachensee, Garda i właśnie Caorle. Napisz czy warto, chcemy odpocząć pospacerować, nasz kajtek będzie miał wtedy 6 tygodni także chce unikać dużych miast i tłumów których w październiku już raczej nie będzie. Pozdrawiam i czekam na kolejne posty. Rafał


Przede wszystkim gratuluję syna :kwiatki: Idź za ciosem - mnie się to udało już cztery razy :haha: Kibicuję Ci w zmaganiach z Dethleffsem Burn Edition :wyszczerzony:
Co do Caorle - to z pewnością nie jest wielkie miasto. Jest nadmorskim wczasowiskiem, stąd latem są tutaj tłumy. Poza sezonem tam nie byłem, ale przypuszczam, że pustoszeje jak mój macierzysty Kołobrzeg - sam mieszkasz w Czaplinku i wiesz o czym mówię. Jeśli planujesz camperpark tutaj znajdziesz dodatkowe informacje:
http://www.camperonline.i...lio.asp?ID=3798

Jeżeli myślisz o "Pra' delle Torri": http://www.pradelletorri.it/index.aspx
To nie jest camping w naszym polskim rozumieniu, to ogromne miasteczko wakacyjne z campingiem, hotelem, domkami campingowymi, restauracjami, sklepami, obiektami do uprawiania sportów, polem golfowym i pokaźnym kompleksem basenów. Za płotem jest plaża, gdzie można uprawiać sporty wodne. Parcele są dość duże i w sektorze gdzie staliśmy zacienione (latem to bardzo ważne). Na parceli jest woda i prąd oraz wyprowadzenia kanalizacji, do których niektórzy podłączali gruby wąż do spuszczania wody szarej. Punkt zrzutu toalety chemicznej w każdej łazience. Dodatkowo jest miejsce do serwisowania kampera, gdzie można najechać nad kratkę do zrzutu. Łazienki duże i czyste - nie ma kolejek. Łazienki są przystosowane także dla dzieci, nawet tych najmniejszych - jest jeden box z wanienką dla niemowlaka (korzystaliśmy z niego). Latem cały obiekt był odkomarzany dwa razy w tygodniu. Polecam ten camping. W okolicy są także inne tańsze i droższe, ale nie mogę o nich nic powiedzieć - znam tylko ten jeden. Jeżeli będziesz miał jeszcze dodatkowe pytania to służę pomocą. :spoko

Tadeusz - 2012-09-19, 12:45

Agnieszko i Krzysiu, oczy się pocą gdy patrzę na zdjęcia szczęśliwej szóstki. :)

Italia też jest piękna. :ok

rewir - 2012-09-20, 21:18

Aulos napisał/a:

Przede wszystkim gratuluję syna :kwiatki: Idź za ciosem - mnie się to udało już cztery razy :haha: Kibicuję Ci w zmaganiach z Dethleffsem Burn Edition :wyszczerzony:


Podziwiam :ok ale raczej nie mam z Tobą szans :haha: dwójka mi wystarczy ;)

A Dethleffs Burn Edition ;) jest już na ostatniej prostej do stanu pełnej funkcjonalności, choć zabawy i dopieszczania jest jeszcze na kilka miesięcy.

A wracając do Caorle to myślałem właśnie o camperparku na którym byliście, na Pra Delle Tori byliśmy w tamtym roku z namiotem we wrześniu, w październiku jest już zamknięty. Także pozostaje camperpark, myślę ze będzie okej, mamy skromne wymagania, pozdrówki!

Aulos - 2012-09-20, 23:19

rewir napisał/a:
Także pozostaje camperpark, myślę ze będzie okej, mamy skromne wymagania, pozdrówki!

Camperpark przylega jakby "od tyłu" do aquaparku - to chyba właściwie jego teren. Łazienki są w budynku, który od drugiej strony jest wieżą zjeżdżalni wodnych. W recepcji camperparku można kupić w promocyjnej cenie bilety do Aquafollie To w głębi camperparku. Natomiast z przodu przylegał (latem) do ogrodzenia lunapark. Obie te atrakcje są dość hałaśliwe (lunapark zdecydowanie bardziej). Aquafollie w dzień, lunapark późnym wieczorem (do 23-ej). Myślę, że to istotna informacja dla lubiących ciszę i podróżujących z dziećmi. Dla Was jednak nie będzia chyba miała znaczenia - w październiku aquaparki nie działają, a wesołe miasteczko zwijało się już pod koniec naszego pobytu. :spoko

rewir - 2012-09-20, 23:27

Zgadza się, jak byliśmy pod koniec września 2011 Aquafolie już było zamknięte a camperpark jest czynny cały rok. Chyba uwierzę w ten wyjazd jak już tam będę, dwa tygodnie czekaliśmy na pesel młodego, teraz grube 3 tygodnie mamy czekać na jego dowód, takie małe kłody pod nogi rzucają nam urzędnicy ;) . Zazdraszczam bo już byliście, mi pozostaje liczyć że się uda być ;)
Aulos - 2012-09-21, 00:36

Początkowo na camperparku planowaliśmy spędzić jedną noc i w sobotę przeprowadzić się na camping. Jednak samo miasteczko zachęciło nas, by pozostać tam do niedzieli. Korzystaliśmy z szerokiej piaszczystej plaży, a w sobotę wieczorem poszliśmy na niedzielną mszę do starego zabytkowego kościoła tuż obok charakterystycznej wieży. Po dziesięciu minutach włoskiej mszy, Ignaś (10 lat) zapytał mnie konspiracynjym szeptem: "Tato, czy mogę nie odpowiadać, bo ja nie do końca rozumiem?" :wyszczerzony:
Agnieszka odkryła, że w miarę niedaleko (ok.60 km) leży Akwileja (Aquieia). Miasto z II w. p.n.e., które w początkach naszej ery nabrało ogromnego znaczenia i było jednym z czterech najważniejszych włoskich miast. Obecnie jest małym miasteczkiem, ale posiada cenne znaleziska archeologiczne i zabytki warte zobaczenia. Nie po to naszą krwawicą napędzamy koniunkturę polskich banków, aby kamper wraz z załogą stał tyle czasu w jednym miejscu. W niedzielę ruszamy na wycieczkę do Akwilei. Droga niezbyt ciekawa, nie ma na czym zawiesić oka - ani krajobrazu, ani architektury. Dojeżdżamy do Akwilei i doznajemy ogromnego rozczarowania. W całym mieście obowiązuje zakaz parkowania kamperów (upewnialismy się w informacji turystycznej). Do naszej dyspozycji jest wyłącznie camperpark płatny 10€ za dobę, ale nie ma możliwości opłaty za godzinę lub dwie. Jest wprawdzie stanowisko serwisowe, ale plac znajduje się na obrzeżach miasta, w miejscu, gdzie diabeł mówi: Dobranoc, nie posiada ogrodzenia, ani jakiegokolwiek dozoru. Nie ma na nim żadnego kampera, żadnej osoby. O nie! Tutaj kampera nie zostawimy! Z okien kampera rzucamy okiem na wykopaliska i zniesmaczeni wracamy do Caorle. Niestety nasz upatrzony camping "Pra' delle Torri" jest pełny. Próbujemy jeszcze na na leżącym nieopodal "San Francesco", ale cena nas odstrasza. Po zakupach w markecie, na parkingu dogoniło nas coś, co wisiało nad nami w drodze powrotnej z Akwilei - burza. Niemiłosierna ulewa (zerowa widoczność) zmusiła nas do odpoczynku w kamperze. Po burzy - jak wiadomo - przychodzi spokój. Tego wieczoru przyroda wymalowała na niebie jakąś impresjonistyczną fantazję na temat barw słońca, nieba i tęczy, skotłowanych w ciężkich chmurach, rozpostartych nad czystym horyzontem.

Już po zachodzie słońca wróciliśmy pod "Pra' delle Torri". Zmieniła się obsługa na recepcji i trafiliśmy na panią, która bardzo chciała nam pomóc. Pokazała nam coś, co dobrze znamy jako relikt naszej nieodległej historii: listę kolejkową osób, które czekają w nadziei, że zwolni się jakieś miejsce na campingu. Po chwili jednak, widząc naszą liczną i senną już gromadkę, mówi: Wjeżdżajcie! Jutro zwalniają się dwie parcele - możecie wybrać sobie jedną z nich. Noc spędziliśmy na stanowisku tymczasowym, które jednak posiadało przyłącze elektryczne i wodę.

StasioiJola - 2012-09-21, 22:44

Piękna jest Wasza gromadka i pozostaje nam bić brawa dla Was , ze potraficie podróżować razem i dawać chłopcom to co najpiękniejsze ; poznawanie świata !!!! Piwko Krzysiu to mało, ale niech chociaż ono będzie wyrazem podziwu dla Was!!! :szeroki_usmiech :spoko
Aulos - 2012-09-21, 23:50

"Pra'delle Torri" to był główny cel naszego wyjazdu - miał być przecież stacjonarny. Chłopcy już dobrze znali camping i od dawna szykowali się na baseny. Niespodzianką był kolejny nowy basen dla dzieciaków w formie okrętu pirackiego z atrakcjami wodnymi. Baseny wciągnęły chłopaków bez reszty, także Kostek odkrył, jaką frajdę daje pluskanie się z braćmi. My również szukaliśmy ochłody w wodzie, chociaż upały po burzy zdecydowanie zelżały, a nocami zaczynało robić się chłodnawo.
Santa - 2012-09-24, 20:47

Z przyjemnością i optymizmem czytam i oglądam, jak jeden Mały Człowiek odmłodził i zdyscyplinował całą ekipę :szeroki_usmiech Wszystko elegancko zaplanowane, zorganizowane, wszyscy zadowoleni, szczęśliwi :szeroki_usmiech
Jak na Was patrzę, to z nostalgią wspominam te piękne czasy, gdy dzieciom i rodzicom - w podróży - było zawsze "po drodze". Z nastolatkami - to już jedna wielka szkoła kompromisu :roll: :szeroki_usmiech
Ale nie będę Was straszyć na zapas :wyszczerzony: :!:

Czekam na kolejne ujęcia - uśmiechniętych buziaków (małych i dużych) i dalszą relację poważnego Autora, który stosownie do potrzeby chwili, mógłby zostać bajkopisarzem :szeroki_usmiech

Za dzielenie się swoimi radościami - należy się sok pomarańczowy, ale że takiego tu nie mamy, to stawiam to co jest :pifko Może dzieci nie wyczują :wyszczerzony:

Elwood - 2012-09-24, 21:56

Krzysiu jak miło znowu czytać i podziwiać Waszą relację. Zdjęcie "Pełzak" zwala z nóg - poprostu the best. Póki co piwko :pifko :spoko :spoko :spoko
Aulos - 2012-09-25, 01:21

Czas na odpoczynku minął nam bardzo szybko i trzeba było w końcu zwinąć obozowisko, wyszykować kampera i ruszyć w drogę do domu. Z tęsknotą zawsze czekamy na wyjazd, planujemy, przypuszczamy, setki razy zmieniamy trasę. Gdy przychodzi chwila wyjazdu jesteśmy w stanie euforii, ale gdy trzeba już wracać, to pomimo smutku z powodu końca wakacji, ogromnie się cieszymy i niecierpliwie czekamy na chwilę, gdy znów będziemy w domu. Zatem nadszedł czas odwrotu. Miałem jeszcze jedno pragnienie - chociaż w przelocie odwiedzić Padwę. Kiedyś zachwyciliśmy się Asyżem - może choć cząstkę tego ducha znajdziemy w Padwie. Mój Hołek od kilku lat nie był aktualizowany i być może dlatego wyprowadził nas na autostradę, której sobie nie życzyliśmy. W ogóle Krzychu na tej wyprawie zrobił się strasznie humorzasty, niech on w końcu wygra ten Dakar, bo chyba dopada go kryzys wieku średniego. ;) Jakby tego było mało przed Padwą utknęliśmy w gigantycznym korku - ni w przód, ni w tył, ni w bok. Ot prosta czynność: jedyneczka, dwa metry do przodu, luzik itd. Jako małolat brałem udział w wykopkach na wsi i wujkowie pozwalali mi podjeżdżać traktorem - na tej autostradzie całkiem jak na tych wykopkach (tylko gorąco). W końcu jednak dojechaliśmy do Padwy - znacznie później, niż spodziewaliśmy się dojechać drogami lokalnymi. Zostawiliśmy kampera na placu dla niego przeznaczonym i udaliśmy się do św.Antoniego. Mamy względem niego dług. Dozgonną miłość (i kilka innych ciekawych zobowiązań) ślubowaliśmy sobie w czasach przedkonkordatowych. Mieliśmy zatem dwa śluby - jeden cywilny w Kołobrzegu (u mnie), a tydzień później kościelny u św.Józefa w Kaliszu (u Agnieszki). Wieczorem w przeddzień uroczystości sakramentalnej wpadliśmy w panikę, nie mogąc znaleźć aktu ślubu cywilnego. Przeszukalismy wszystko i nic, rozpacz. Teściowa ze stoickim spokojem (to do niej niepodobne :wyszczerzony: ) wyszła porozmawiać ze św.Antonim, po czym wróciwszy sięgnęła przypadkową książkę z biblioteczki, gdzie pod okładką był poszukiwany dokument. Po 19-tu latach możemy podziękować Antoniemu. Przeszliśmy spacerkiem przez Padwę, zmierzając w kierunku bazyliki. Wszelkie zakupy, pamiątki itp. odkładamy na drogę powrotną. Bazylika w środku trochę restaurowana i nie wszystkiego można było posmakować, ale i tak sporo udało się nam zobaczyć i mogliśmy porozmawiać z Antonim. Podczas tej rozmowy zaczęła się msza, a nasz Kostek także właśnie rozpoczął swoje nabożeństwo. Nie pozostało nam nic innego, jak dyskretnie boczkiem opuścić bazylikę. To niestety nie spodobało się Antoniemu. Po wyjściu z kościoła sprowadził na nas taką pompę, że po dojściu (dobiegnięciu) do kampera byliśmy kompletnie przemoczeni. Kompletnie, to znaczy wymiany domagała się cała nasza garderoba łącznie z bielizną. Uśmialiśmy się z jego poczucia humoru, tym bardziej, że gdy ruszyliśmy z parkingu, po deszczu nie było już śladu (śladu na niebie, na ziemi pozostały ogromne i głębokie kałuże). Oczywiście nie kupiliśmy żadnych pamiątek w drodze do kampera.

Tego wieczoru zatrzymaliśmy się jeszcze, by choć raz skosztować prawdziwej włoskiej pizzy i przykucnęliśmy na noc na parkingu w pobliżu granicy z Austrią. Następnego dnia ruszyliśmy przez Brenner w stronę Niemiec, gdzie pod Norymbergą znów trafiliśmy na korki. Pełzając swoją nitką autostrady, spostrzegliśmy na przeciwnym pasie niepokojący obrazek - patrol policji "trzepiący" kampera. Zrobiło nam się niezbyt miło.

W końcu trochę ominęliśmy korki zjeżdżając chwilowo z autostrady - Krzysiek znowu miał humory ("Za 50m zawróć w lewo", "Za 100m zawróć w lewo" ...). Tego dnia spotkała nas jeszcze mała przygoda. Zatrzymaliśmy się na parkingu autostradowym na obiadek i odpoczynek. Gdy zacząłem przygotowania do obiadu, Agnieszka spacerująca z Kostkiem woła, że leje nam się spod kampera. No ładnie - do domu jeszcze 600 km, a ja mam awarię. Sprawdzam, co się dzieje. W zbiorniku wody szarej oprócz rury spustowej i otworu rewizyjnego był jeszcze korek spustowy w dnie zbiornika. Był, ale go nie ma. Czyli zgubiłem wodę szarą, na niemieckiej autostradzie (gdzie trzepią kampery) i to bynajmniej nie metodą kropelkową. Wyobrażam sobie niemieckie przekleństwa (kilka znam) kierowcy jadącego za mną. Na szczęście tej wody nie było aż tak dużo. Otwór po korku nie jest gwintowany, a wokoło widać ślady rdzy, czyli korek musiał być metalowy. Cóż zaradzić w tym ekologicznym kraju. Pierwsza myśl: Poxilina! Druga myśl: Została w domu! Na stacji benzynowej nie znalazłem nic do doraźnej naprawy. Zerkam jeszcze raz na przyczynę mojego zmartwienia i średnica otworu nasuwa mi pewien pomysł. Obciąłem butelkę po wodzie mineralnej, zostawiając fragment szyjki z zakrętką. Szyjkę "na wcisk" wetknąłem w dziurę, a przez otwór rewizyjny od środka nakręciłem nakrętkę. Próba szczelności - wszystko OK. Polecam rozwiązanie - nie pobieram tantiem z tytułu praw autorskich :wyszczerzony: Najcenniejszy był zachwyt synów: "Tato, ty jesteś jak MacGyver!" Tak podbudować ojcowski autorytet koślawo obciętą butelką po wodzie - Bezcenne! Za wszystko inne...
Do domku dotarliśmy następnego dnia w południe. Nocowaliśmy jeszcze po drodze przy Berliner Ring zaraz po tym, gdy Hołek obraził się "na amen" i przestał reagować na jakiekolwiek zaczepki z naszej strony. Rano odbyłem z nim męską rozmowę. Znalazłem taką małą dziurkę z tyłu i zastosowałem mu lewatywę długopisem - niektórzy mówią, że to się nazywa reset. Najważniejsze, że pomogło.

KONIEC

Relacja uboga, bo i podróż tegoroczna krótka i bez fajerwerków. Taki był jednak plan - berbeć ma swoje prawa. :wyszczerzony:
Dziękuję wszystkim, którzy chcieli odbyć z nami tę podróż, chociaż ciasno było na kanapie. ;) Dziękuję za sok pomarańczowy i napój złocisty, którymi mnie raczyliście. Chmiel w postaci bawarskich plantacji także był obecny w tej wyprawie. :wyszczerzony:

Pozdrawiam wszystkich :spoko

gino - 2012-09-25, 04:23

Aulosiki
po prostu......jestem zachwycony
dziekuje za ta relacje... :kwiatki:
i oczywiscie stawiam :pifko bo nalezy sie w 200% :spoko

a dzieciaczki rosna jak na drozdzach... :bigok

Świstak - 2012-09-25, 08:01

Gratuluję wyprawy i pięknego opisu. Za godzinę ruszamy Waszym śladem.... No może z gdzieś się zagubimy, ale co tam.... Oby pogoda była!
Aulos - 2012-09-25, 11:04

Świstak napisał/a:
Za godzinę ruszamy Waszym śladem

Arku, powodzenia :spoko
Z Włoch zawsze wraca się szczęśliwszym. Podczas naszej wyprawy wreszcie miałem czas na odrobienie zaległości w lekturze. Wśród pożartych książek znalazł się dziennik Jerzego Stuhra z okresu choroby pt."Tak sobie myślę..." Przeczytałem w nim myśl Goethego: "Kto dobrze poznał Włochy, a zwłaszcza Rzym, ten już nigdy nie będzie całkiem nieszczęśliwy". Teraz rozumiem, dlaczego czuję się szczęśliwy. :szeroki_usmiech :szeroki_usmiech :szeroki_usmiech

ARCADARKA - 2012-09-25, 11:19

Krzysiu ,ale dzieciaczki rosną :-P :-P :-P
relacja super :bigok
pozdrowionka :spoko :spoko

Agostini - 2012-09-25, 13:10

To wspaniały czas dla ojca, kiedy dorastający chłopiec uważa go wręcz za bohatera.

Mój syn, gdy był mały, pewnego razu wrócił ze swoją mamą od fryzjera bardzo niezadowolony :( , gdyż ten nie zrobił w jego fryzurze takich zakoli jak ma jego tata :-/ .
Teraz denerwuje się trochę jak żartujemy, że jego marzenie z dzieciństwa zaczyna powoli się spełniać. :szeroki_usmiech :szeroki_usmiech

Brakuje mi bardzo tamtego czasu.
A Ty Krzysiu, spryciarzu, wydatnie ten czas sobie przedłużyłeś. ;)
Sympatyczna relacja ;) , z sympatycznymi zdjęciami ;) . Dziękujemy. :spoko
:pifko

eler1 - 2012-09-25, 20:39

fajnie poczytać relację z Italii , tylko szkoda że tak krótko byliśmy z wami w jednej podróży .
Znowu nam się nie udało przez złośliwość rzeczy martwych :spoko do trzech razy sztuka :lol:

maga - 2012-09-27, 22:41

Lubię czytać Twoje opowieści Krzysiu,a szczególnie te z Włoch.
My mieliśmy w planach słoneczną Italię ale się nie udało,
wiec czytając Wasze wojaże byliśmy tam chociaż myślami :ok

Piwko się należy i dziękuję bardzo :spoko

Joluś - 2012-09-28, 10:27

Aulosiki ,cudownie się z Wami podróżowało....... dziękujemy... :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki: :kwiatki:
Tadeusz - 2012-09-28, 11:12

Agnieszko i Krzysiu, czytałem z zapartym tchem. Szkoda, że to już koniec.

Bardzo lubię Wasze opowieści i cenię. :bukiet: :bukiet: :bukiet:

Nagrodzić mogę tylko małym piwkiem. Chociaż tyle. :)

DZIĘKUJĘ. :roza:

WHITEandRED - 2012-10-13, 20:55

:spoko

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group