Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Maroko, Mauretania i Mali czyli rajd Budapeszt Bamako 2016
Autor Wiadomość
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-02-29, 11:23   

Stenia i Jurek napisał/a:
Podziwiam was i waszą wyprawę :wyszczerzony: - byłem w Maroku i Agadirze,ale Mauretania to jest koniec świata. : :mrgreen:


Spoko, dojechaliśmy do Mali, to jeszcze niżej;-)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-02-29, 20:01   

:idea Etap 11. Musimy dotrzeć z Aleg do Kiffy.

Budzimy się w naszym obskurnym hoteliku. Jak się okazuje służy on głównie do uprawiania pozamałżeńskiego seksu - przez większość nocy przyjeżdżały i wyjeżdżały parki "małżeństw na godzinę czy dwie";-) Rano próbujemy się rozliczyć z wodzem tego przybytku, ale problemem staje się waluta. On nie chce euro. No wszyscy chcą a ten nie.

Zatem klika wypraw do miasteczka, gdzie zdobycie lokalnych tiurlików nie jest wcale takie proste. W końcu od jakiegoś lokalesa po dośc słabym kursie wyrywamy kasę żeby zapłacić za hotel. Starciliśmy dobre 2 godziny, na szczęście dzisiaj dalekiej jazdy nie mamy. Byle do Kiffy. Jednak złośliwość przedmiotów martwych daje o sobie znać. W Polonezie ujawnia się usterka której wystąpienia zapoczątkowane zostało najprawdopodobniej pod Dakhlą, kiedy wyciągano go z błota - pęka główna laga lewego resoru, a przynajmniej w tym momencie zostaje to odkryte.

Przymusowy postój na poboczu, trochę kombinacji, kawałek starej opony wyszperany w śmieciach na poboczu i pas transportowy z grzechotką. Dwie godziny medytacji i pracy i gotowe - auto może jechać dalej. Zdejmujemy część obciążenia z Poloneza, przekładamy do Żuka, z którego z kolei zdejmujemy lekkie, ale gabarytowe rzeczy.

Żeby nie było za różowo - w Żuku pęka jedna felga i powolutku schodzi powietrze. Co jakieś 60-70 km trzeba się zatrzymać i dmuchnąć 1,5 atm. Dajemy radę, w Kiffie się pospawa.

Do Kiffy docieramy po zmroku, na polu namiotowym (camping to się nazywało, ale taka nazwa to na wyrost) żądają bezczelnie 10 Euro od osoby. No cóż - nie lubimy dawać się dymać bez żadnego zażenowania. Negocjacje są z góry wykluczone, pan twierdzi że taka cena i konieć. No to zgłaszamy z premedytacją tylko 2 osoby z każdego auta. Przynajmniej przepłacamy tylko dwu, trzykrotnie, a nie sześcio czy ośmiokrotnie...

Pole jest precyzyjnie zasrane przez kozy, miejsce przy miejscu, dlatego chłopaki śpią w hamakach, a ja z Sylwią w Żuku.

Wieczorem jeszcze impreza z innymi załogami polskimi i blue vodka;-)

IMGP4243.JPG
Naprawa resora w Polonezie
Plik ściągnięto 94 raz(y) 163,16 KB

IMGP4244.JPG
Plik ściągnięto 102 raz(y) 127,89 KB

IMGP4254.JPG
Plik ściągnięto 109 raz(y) 133,82 KB

IMGP4265.JPG
Motoryzacja w Mauretanii
Plik ściągnięto 93 raz(y) 176,17 KB

IMGP4281.JPG
Plik ściągnięto 108 raz(y) 93,14 KB

IMGP4291.JPG
Nieco architektury
Plik ściągnięto 95 raz(y) 94,77 KB

IMGP4293.JPG
Plik ściągnięto 104 raz(y) 118,33 KB

IMGP4297.JPG
Plik ściągnięto 77 raz(y) 104,38 KB

IMGP4317.JPG
Wszystko się zmieści;-)
Plik ściągnięto 99 raz(y) 105,26 KB

IMGP4323.JPG
Kiffa
Plik ściągnięto 99 raz(y) 147,15 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-02, 10:08   

:idea Etap 12 - 698 km Kiffa - Gouina Falls

Najtrudniejszy dzień. Po pierwsze najdłuższy etap, w rzeczywistości przejedziemy tego dnia (a raczej doby) ponad 800 km, po drugie spędzimy w aucie 24 godziny.

Ruszamy na granicę malijską. TO jakieś 200 km pogarszającej sie drogi. CO jakiś czas krater czy brak asfaltu, droga wąska, wystrzępiona, zniszczona. Do tego co chwilę posterunek. W sumie od stolicy, na dystansie 1000 km jest ich około 50. Daje to kontrole co 20 km.

Na granicy sprawnie w miarę opuszczamy Mauretanię i podjeżdżamy pod straznice malijskie. A tam luzik i brak pośpiechu.

Przechodzimy kontrole Ebola (pomiar temperatury z czoła) i dostajemy pieczątki wjazdowe. Poszło szybko - w sumie cała granica to jakaś godzina na obu posterunkach. Ruszamy przed siebie i już po chwili mamy szlaban - płatna droga. No highway normalnie. Pan usiłuje sprzedac nam bilet za 1000 tiurlików (670 CFA to 1 euro), bo jak twierdzi do Żuka wejdzie 13 osób. Pokazujemy ile mamy siedzeń i kończy się na bilecie za 500 tiurlików.

Ruszamy ową drogą i nie możemy się nadziwić. Co wioska to "leżace policjanty" w sile najmarniej trzech, a nierzadko pięciu, o wysokości która gwarantuje wyrwanie zawieszenia z transportera opanserzonego, a co dopiero Żuka czy Poloneza. Do tego nie wszystkie są oznaczone, więc oczy pilota stają się bezcenne.

Okazuje sie że musimy nadłożyć drogi, bo ta najkrótsza jest w tragicznym stanie. Dlatego mamy dodatkowe 100 km. Jedziemy w naprawdę trudnych warunkach, nadchodzi noc, org wyraźnie zakazuje w roadbooku jazdy nocnej, ale cóż robić - trzeba gonić stawkę. No to jedziemy.

Sytuacje regularnie ratuje dachowy LEDbar, bez niego już dawno byśmy coś rozjechali. Czarny człowiek ma tą perfidną cechę w stosunku do białego że nawet jak idzie goły w nocy to go raczej nie widać. TO na początku zaskakuje, potem uczymy się dostrzegać takie nietoperze...

Sytuację komplikują tysiace dymiących ognisk. Wszyscy je palą, a co ciekawe przy wielu stoją telewizory. Naród siedzi, pitrasi żarcie i coś ogląda. Ot folklor. Nam ten dym mocno przeszkadza, ale twardo jedziemy.

W środku nocy zatrzymujemy sie na dwugodzinny odpoczynek, bo wszyscy mamy dość. Po przerwie - ruszamy, nadal po ciemku. Kiedy zbliża się świt - zjeżdżamy z asfaltu na szuter - zostało 16 km do celu, ale za to jakich 16 km - przez coś w rodzaju lasu, z przejazdem przez rzekę. Tuz po wschodzie słońca osiągamy biwak. Załogi już się budzą i szykują do drogi, a my jestesmy w lesie - ale dojechaliśmy, co wzbudza niemały entuzjazm wśród obserwujących nas Węgrów.

Oglądamy wodospady, krótka drzemka w hamaku i nastepny etap... :idea

IMGP4342.JPG
Plik ściągnięto 96 raz(y) 121,78 KB

IMGP4357.JPG
Plik ściągnięto 104 raz(y) 151,2 KB

IMGP4371.JPG
Plik ściągnięto 99 raz(y) 156,29 KB

IMGP4422.JPG
Pierwszy baobab
Plik ściągnięto 96 raz(y) 134,02 KB

IMGP4427.JPG
Obóz przy wodospadach
Plik ściągnięto 99 raz(y) 238,92 KB

IMGP4441.JPG
Plik ściągnięto 124 raz(y) 179,61 KB

IMGP4444.JPG
Plik ściągnięto 91 raz(y) 166,63 KB

IMGP4450.JPG
Plik ściągnięto 80 raz(y) 185,71 KB

IMGP4475.JPG
Plik ściągnięto 96 raz(y) 239,85 KB

IMGP4497.JPG
Spaaaać;-)
Plik ściągnięto 109 raz(y) 204,37 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Grzegorz74 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: T6
Dołączył: 29 Wrz 2011
Postawił 2 piw(a)
Skąd: Wałbrzych
Wysłany: 2016-03-05, 21:39   

z niecierpliwością czekam na jeszcze!
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-07, 10:18   

Sorry, trochę byłem wyjechany, ale już jestem i kontynuuje.

Etap przedostatni. Gouina Falls - Tambaga, 335 km

Powisiałem trochę w hamaku, przespałem się może z półtorej godziny. Słońce stało już wysoko nad wodospadami, ostatnie załogi szykowały się do wyruszenia. Szybki prysznic i też się zbieramy, bo pilnująca obozu armia malijska zaczęła nas delikatnie wyganiać.

Dystans na dziś nieduży, ale wiemy już że nawet mało km, to nie zawsze jest blisko jeśli chodzi o czas. I wiele się nie mylimy. Najpierw zawodzi nawigacja - w znaczeniu "my, nawigatorzy". Nie możemy dociec która droga jest poprawna, bo każda mapa pokazuje co innego, a my stoimy w miejscu gdzie na żadnej mapie nie ma Drogi. Skutek jest taki że trzy razy jeździmy przez rzekę Senegal tym samym mostem, zanim definitywnie orientujemy się o co tu chodzi i ruszamy w dobrym kierunku.

Mamy bowiem do wyboru dojazd do miejscowości Bafoulabe offroadem i przeprawę na drugi brzeg rzeki jednotorowym mostem kolejowym, lub dłuższą trasę asfaltem i szutrem i przeprawę promem przy ujściu jednej rzeki do drugiej. Decydujemy się na drugi wariant, ja prowadzę. Tuż przed promem, może z 5-6 km zasypiam za kierownicą na dosłownie dwie sekundy. Dostrzega to pilot i nakazuje natychmiastowe zatrzymanie, ale niestety nie dostrzegam dziury i wpadamy w nią lewym kołem. Skutkiem jest brak ładowania z alternatora i wyłączenie "komputera pokładowego" czyli znika wskazanie ciśnienia oleju, poziomu paliwa i temperatury silnika. Na szczęście mamy dodatkowy odczyt temperatury, znacznie dokładniejszy, więc po ręcznym wzbudzeniu alternatora możemy jechac dalej.

Przyczyną awarii okazał się kabelek który wysunął się ze złączki przy bezpiecznikach, ale to wykryłem dopiero później, na spokojnie.

Dojeżdżamy do promu, czekamy w sumie prawie godzinę na jego przybycie. W tym czasie pojawia się czarnoskóry rodak i po polsku zagaduje. Niestety właśnie jak na złośc zjawia się prom, nie mamy więc szansy na rozmowę. Jest około 15-16, a przed nami jeszcze 200 km.

Po przeprawie zjeżdżamy na szuter i tymże szutrem jedziemy dobrych 150 km. Droga początkowo równa i dobra, stopniowo się pogarsza. Pod koniec nie jest łatwo - jazda w ciemności, z przeciwka cieżarówki, a my mamy coś klasy polskiej polnej drogi.

Docieramy do biwaku około 22:00 i padamy na twarze. Szybkie rozwijanie obozu i wielkie dobranoc, jutro meta;-)

IMGP4497.JPG
Plik ściągnięto 88 raz(y) 205,49 KB

IMGP4550.JPG
Plik ściągnięto 93 raz(y) 181,98 KB

IMGP4551.JPG
Plik ściągnięto 100 raz(y) 243,96 KB

IMGP4554.JPG
Plik ściągnięto 95 raz(y) 218,54 KB

IMGP4559.JPG
Plik ściągnięto 98 raz(y) 179,25 KB

IMGP4572.JPG
Plik ściągnięto 100 raz(y) 159,48 KB

IMGP4581.JPG
Plik ściągnięto 106 raz(y) 152,88 KB

IMGP4586.JPG
Plik ściągnięto 91 raz(y) 142,95 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-08, 09:53   

Etap ostatni - 31.01.2016 Tambaga - Bamako 237 km

Pobudka rano, o 8 ma być odprawa dla wszystkich. Odprawia sam ON. Specjalnie przyleciał z Węgier - Andrew Szabo. I faktycznie pojawia się, dziękuje za walkę, za udział, gratuluje sukcesu, informuje że o 13:30 musimy dojechać do Bamako, do mety, bo od 14:00 jest oficjalna uroczystość z oficjelami malijskimi.

Zatem ruszamy przed siebie. Najpierw gnamy prawie setką, ale to trudne, bo co chwię wioska z potężnymi leżącymi policjantami. Do tego musimy się zatankować, szukamy więc Totala co tez zabiera chwilę czasu - tak z godzinę w sumie (ciężko to sobie wyobrazić, ale tam nie ma co 100 metrow stacji paliw;-)

Ledwie odjeżdżamy ze stacji - auto zaczyna dziwnie jechać, pojawia się dziwna wibracja - jakby koło dostało bąbla na obwodzie. I tak faktycznie było - lewa tylna opona zrobiła się kwadratowa. Czasu na wymianę brak, jedziemy wolniej, ale jedziemy.

Około 13:00 zbliżamy się do Bamako i utykamy w gęstniejącym ruchu. O 13:20 mamy jakieś 12 km do celu i zero szans na dojazd na czas. Z naprzeciwka nadlatuje policjant na nowoczesnym motorze, zawraca, krzyczy Follow me i rusza na sygnale. Odpalamy wszystkie światła i jazda za nim.

Z prędkościami absurdalnymi jak na Żuka z rozwaloną oponą mkniemy przez Bamako do celu. Docieramy idealnie na czas, seria fotek, powitanie przez Polaków z grupy która akurat była w Bamako, uściski, gratulacje i możemy odpocząć podczas oficjalnej części.

Po wszystkim znowu w eskorcie policyjnej ruszamy do misji katolickiej, gdzie zrzucamy wszystkie przywiezione dary - w sumie jakieś 350 kg (one dwa dni później pojadą kolejnych 600 km dalej). Dostajemy pokoje, odpoczywamy, kąpiele, szybka kolacyjka z bratem Darkiem i ruszamy do klubu nocnego na wieczorną imprezę podsumowującą rajd.

Przejazd nocą taksówkami przez Bamako - to niezapomniane doznanie. Wchodzimy do klubu w momencie jak wszyscy na nas czekają - bo właśnie w tym momencie wywoływano nas do odbioru nagrody Bush Bus of the year 2016. Mile to bardzo...

W tym miejscu zakończyła się dwutygodniowa, szalona przygoda. Zaczął się ponad trzytygodniowy powrót, którego nie będę opisywał dzień po dniu, ale wrzuce niebawem trochę zbiorczych fotek i opis doznań.

Zapraszam też do zadawania pytań, jeśli ktoś chciałby wystartować w takim rajdzie za 2 lata - w 2018 roku. Lub jesli po prostu jest czegoś ciekawy.

IMGP4593.JPG
Plik ściągnięto 88 raz(y) 97,39 KB

IMGP4601.JPG
Plik ściągnięto 100 raz(y) 204,28 KB

IMGP4624.JPG
Plik ściągnięto 94 raz(y) 137,68 KB

IMGP4629.JPG
Plik ściągnięto 99 raz(y) 99,42 KB

IMGP4636.JPG
Plik ściągnięto 84 raz(y) 138,31 KB

IMGP4651.JPG
Plik ściągnięto 98 raz(y) 149,91 KB

IMGP4714.JPG
Plik ściągnięto 92 raz(y) 147,29 KB

IMGP4730.JPG
Plik ściągnięto 100 raz(y) 106,23 KB

IMGP4761.JPG
Plik ściągnięto 101 raz(y) 137,8 KB

_DSC0110.JPG
Plik ściągnięto 80 raz(y) 170,82 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Wojciechu 
Kombatant


Twój sprzęt: był - ducato frankia,jest- burstner t603
Nazwa załogi: marwoj
Pomógł: 6 razy
Dołączył: 20 Wrz 2013
Piwa: 159/151
Skąd: Zgierz
Wysłany: 2016-03-08, 11:18   

"... z marzeń można zrobić konfitury. Trzeba tylko dodać owoce i cukier" - zrobiliście super "konfitury". Było miło :spoko
_________________
prof-os

Jesteśmy jedyni i niepowtarzalni, pamiętajmy tylko że niedoskonali…
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Elwood 
weteran


Twój sprzęt: Rimor Katamarano 1
Nazwa załogi: elwood'ki
Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Mar 2008
Piwa: 84/50
Skąd: Dąbrowa Górnicza
Wysłany: 2016-03-08, 18:49   

Kiedyś z przyjacielem pokonaliśmy w tydzień ŻUKIEM trasę do Bułgarii i z powrotem. Był to rok 1989., Powód był prozaiczny. Musieliśmy zholować jego osobowe BMW, które popsuło się na wczasach w Bułgarii. Nie potrafili go tam naprawić. Byłem, do dzisiaj, święcie przekonany, iż dokonaliśmy bez mała cudu przyprowadzając na holu przez tereny byłego ZSRR, ten samochód do Polski.
Kiedy dzisiaj przeczytałem Twoją relację przypomniała mi się ta wyprawa. Trudno o porównanie, cel zgoła odmienny i czasy inne. Czasy ogromnych przemian na kontynencie europejskim. I my byliśmy młodzi . . . . . .
Wspaniała wyprawa, super relacja i z zaciekawieniem czekam na opis powrotu. Przecież to nie możliwe by coś "ciekawego" w drodze powrotnej Was nie spotkało. Dla zachęty piwko i obiecuję wpis na listę propozycji nominacji do CamperTeam'ków 2016
_________________
Nie pozwólmy by nasze marzenia zarosły chwastami.
http://picasaweb.google.pl/Elwood.eg/
  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Tadeusz 
Administrator
CamperPapa


Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy
Dołączył: 06 Lis 2007
Piwa: 1568/2198
Skąd: Otwock
Wysłany: 2016-03-08, 19:03   

Fajne z Was chłopaki.

Jesteście tacy młodzi. Wyobrażam sobie czego jeszcze możecie dokonać. :ok

Dla mnie Wasza wyprawa jest, jak napisał prof-os, konfiturką z wisienką. :szeroki_usmiech

Stawiam piwo i czekam na opis powrotu. :szeroki_usmiech
_________________
W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-08, 19:08   

Dzięki za miłe słowa. Aktualnie siedzę i montuję film z całości, oraz pisze książkę, bo inna forma jest zbyt krótka;-) Będzie dostępna jako ebook, dla każdego, chyba ze znajdzie się szalony wydawca;-)

A opis powrotu niebawem, bo działo się to i owo, choć ciśnienie było mniejsze;-)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-09-13, 23:20   

Kochani - jak napisałem wyżej - powstała książka. Za kilka dni jej premiera w wersji ebook i audiobook. Wszystkie szczegóły znajdziecie na http://sklep.lezuk.pl/

Na stronie dostępny solidny kawałek w postaci audiobooka. Polecam;-)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Andrzej1 
doświadczony pisarz


Twój sprzęt: Fiat Ducato Elliot Van P
Nazwa załogi: Teresa i Andrzej
Dołączył: 21 Kwi 2009
Piwa: 2/4
Skąd: Czestochowa
Wysłany: 2016-10-18, 20:42   

Warto kupić, książka świetnie napisana !
_________________
www.ajeziorowski.pl
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Diesel 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Żuk A07
Dołączył: 29 Wrz 2014
Piwa: 29/1
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-01-15, 17:27   

Dzień dobry, pora odgrzac temat;-)

Zrobiłem wreszcie film. Na razie pierwszy odcinek. Jako że dziś rocznica naszego startu - więc to doskonała data na premierę;-) Serdecznie zapraszam do obejrzenia.

  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
miciurin 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Ducato S.E.A A640
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 20 Sie 2011
Piwa: 17/83
Skąd: ja to wiem?
Wysłany: 2017-01-15, 17:57   

Diesel napisał/a:

Zrobiłem wreszcie film.

Bardzo fajny pomysł jak i film, gratuluję :spoko
_________________
Fiat Ducato 1,9 TD, 1989r, zabudowa Fendt 560 SK - był
Fiat Ducato 2,2 MultiJet, 2007r, zabudowa S.E.A A640 - był
Na pewno będzie kolejny kamper :)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
tom-cio 
weteran


Twój sprzęt: samoróbka kamper na blaszaczku
Pomógł: 7 razy
Dołączył: 07 Sty 2014
Piwa: 68/144
Skąd: Bytom
Wysłany: 2017-01-15, 22:21   

Książka swietna,a po przeczytaniu super sie oglada Twoj film.Piwko :spoko
_________________
moja budowa http://www.camperteam.pl/...hlight=bud%BFet
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***