 |
|
2024 maj do Francji |
Autor |
Wiadomość |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-06-23, 17:54
|
|
|
WaldekR napisał/a: | Piszcie więcej również i tu. Nie wszyscy są na fejsie. |
Jak się domyślasz przygotowanie takiego posta wraz z opisami zdjęć jest dość pracochłonne.
Posty są przygotowywane z myślą o FB a na CT są przekopiowane.
CT ma ograniczenie do 10 zdjęć/ posta i ograniczenie w ilości znaków opisie zdjęć.
Dlatego właśnie podaję link do posta na FB aby można było obejrzeć wszystkie zdjęcia wraz z pełnymi opisami.
Korzystając z tego linku można obejrzeć posta, nawet nie mając konta na FB. Prośbę o zalogowanie należy zignorować klikając X
Np:
https://www.facebook.com/share/p/8BG7W5UZJHjEdq7d/
Publikowanie zdjęć bez opisów jest mało sensowne bo osoba oglądające nie do końca wie co widzi na zdjęciu. |
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-06-23, 18:06
|
|
|
30 maja 2024 roku
24 dzień podróży
Zwinęliśmy się rano z kamperowiska leżącego u stóp miasteczka Bonnieux, na którym spaliśmy trzy noce.
Było nam tu fajnie, miło i przyjemnie, ale czas ruszać dalej.
Chcieliśmy bliżej i z możliwie każdej strony przyjrzeć się masywowi Montagne Sainte Victoire. Byliśmy tam w zeszłym roku w maju i wyjechaliśmy zachwyceni, ale z poczuciem, że jeszcze sporo zostało do zobaczenia.
Tym razem planowaliśmy zostać tu dłużej. Trzeba było tylko znaleźć jakieś fajne miejsce, które mogłoby być naszą bazą wypadową w te rejony.
Sławek sporo nad tym pracował i znalazł kamperowisko.
W zeszłym roku staliśmy na parkingu po południowej stronie masywu, tuż u jego podnóża, w tym roku nasz punkt wypadowy znajdował się po stronie północnej i był bardziej oddalony od masywu.
Na wylocie z miasteczka Jouques zorganizowano kamperowisko na cztery pojazdy. Obawialiśmy się, czy wobec tak małej liczby kamperów, które mogą się tam zatrzymać, trafimy na wolne miejsce. Dlatego nie przedłużając procesu porannego zwijania naszego "obozowiska" w Bonnieux, dotarliśmy na miejsce docelowe dosyć wcześnie. Tutaj okazało się, że miejsc postojowych jest więcej i mogliśmy wybierać.
GPS: 43.63171, 5.64407
https://maps.app.goo.gl/g4KGUgBjvJpQ2MsU6
Troszkę byliśmy zaskoczeni, bo na parkingu stał tylko jeden kamper, na angielskiej rejestracji. Bardzo miła pani opowiedziała nam, jak na tym miejscu przeprowadza się serwis kampera, bo nie było to takie oczywiste.
Kamperowisko chyba już od dawna jest "w budowie" i każdy przyjeżdżający otrzymuje instrukcję jego użytkowania od tych, którzy stali tu wcześniej. Taki łańcuszek ludzi dobrej woli.
Miejsce to miało wiele zalet, ale też jedną wadę - stało się na asfalcie.
Ale wobec tego, że jego usytuowanie było wprost rewelacyjne dla naszych celów, bo z tego miejsca wychodziło kilka szlaków rowerowych w góry, do tego mieliśmy nieograniczony dostęp do wody, czyszczenia toalety i spuszczania szarej wody, nie kręciliśmy nosem.
I w bonusie zostaliśmy zaskoczeni jeszcze dodatkowo tym, że mogliśmy podłączyć się do słupka z prądem i to w wersji darmowej. Przyznam, że tego typu możliwość nie jest sytuacją, którą spotyka się na co dzień.
Niestety, spust szarej wody był zapchany i jej resztki straszyły, wylewając się poza kratkę zlewową.
Ha, trudno. Damy jakoś radę. Nawet cztery dni jesteśmy w stanie poradzić sobie bez wylewania wody - to wytrzymamy.
Smutne to, ale przyjeżdżające i zaraz wyjeżdżające kampery nic sobie nie robiły z tego faktu i potem woda śmierdziała rozlewając się coraz bardziej dookoła.
Zaproponowałam mężowi, żebyśmy udali się do merostwa i poinformowali o tym problemie, ale jakoś tak entuzjazmu dla tego działania z jego strony nie było.
Ale ja to jestem ja i kiedy zauważyłam następnego dnia dwóch panów w koszulkach z logo miasta, którzy opróżniali kosze na śmieci poinformowałam ich, wskazując dłonią i palcem - to międzynarodowy język, który działa w każdym kraju, gdzie mamy problem.
Panowie uśmiechnęli się, pokiwali głowami i...po południu przyjechała profesjonalna ekipa i udrożniła odpływ.
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle.
Zaskoczyła mnie nie tylko sama reakcja, bo nie do końca wierzyłam w to, że coś się po tej mojej interwencji zadzieje, ale i jej tempo. Brawo dla miasta Joques.
Jeszcze tego dnia odbyliśmy pierwszą naszą wyprawę rowerkami drogą D11 w kierunku kanału na rzece Durance. Niesamowita była to trasa, bo wzdłuż niej rosły topiary zrobione z bukszpanu, dębu ostrolistnego, czy dębu skalnego. Uformowane były w nieregularne bryły i postacie zwierząt. Widać, że dbano o nie regularnie.
Najpierw na drodze był spory podjazd z mnóstwem zakrętów, potem ostry zjazd serpentynami, a na końcu próbowaliśmy jechać inną drogą, która jednak okazała się tak ruchliwa, że szybko zawróciliśmy bezpiecznie wjeżdżając z powrotem serpentynami do góry.
Kiedy wróciliśmy, na parkingu stało już kilka kamperów.
A w nocy...a w nocy byliśmy uczestnikami żabiego koncertu dobiegającego od strony parku z jeziorka, które znajdowało się na jego terenie.
Link do posta na FB
10001.jpg Szykujemy się do naszej pierwszej wyprawy rowerkami po tym rejonie. Na parkingu, jak na razie, tylko my. Ta sytuacja zmieniła się, kiedy wróciliśmy. Z tyłu widać miejski park. |
 |
Plik ściągnięto 8 raz(y) 277,87 KB |
10002.jpg Płaskowyż Bedes otoczony jest polami oliwnymi, drzewami migdałowymi i lasami, jest tu też sporo upraw winorośli i trochę lawendy. |
 |
Plik ściągnięto 7 raz(y) 330,97 KB |
10003.jpg Topografia płaskowyżu jest zróżnicowana - płaskie obszary przeplatane są niewielkimi wzgórzami i dolinami. |
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 455,84 KB |
10004.jpg Mocno zaintrygowała nas ta góra, która wznosiła nad polami usianymi makami, obłędnie kontrastując z nimi kolorystycznie. |
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 472,83 KB |
10005.jpg Troszkę niedogodność stania kamperkiem na asfalcie równoważyło to, że tuż za niskim ogrodzeniem znajdował się miejski park, do którego można było wynieść leżaczki i tam spędzać czas. Kilka razy podczas naszego tu pobytu, korzystaliśmy z tej możliwości. |
 |
Plik ściągnięto 9 raz(y) 623,56 KB |
10006.jpg Ilość kamperów stojąca na parkingu zmieniała się z dnia na dzień. Tutaj wersja full. GPS: 43.63171, 5.64407 https://maps.app.goo.gl/g4KGUgBjvJpQ2MsU6 |
 |
Plik ściągnięto 10 raz(y) 285,4 KB |
10007.jpg Tak przebiegała nasz dzisiejsza trasa rowerowa. Przejechaliśmy 26 km. |
 |
Plik ściągnięto 6 raz(y) 342,37 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-07-01, 21:26
|
|
|
31 maja 2024 roku
25 dzień podróży
Po wczorajszej wyprawie rowerami, którą byliśmy zachwyceni, postanowiliśmy dzisiaj jakoś pokombinować i polnymi drogami pojechać u podnóża Montagne de Vautubière, a może nawet spróbować wjechać na jej szczyt.
Nabieram coraz większej wprawy w jeździe na rowerku, więc i wyzwaniom można podnosić poprzeczkę.
Szykujemy się do drogi, Sławek idzie rozpiąć rowerki, a ja...patrzę, patrzę, przypatruję się i zastanawiam się, czy mi się wydaje, że widzę to, co widzę?
A co widzę?
Uszkodzoną oponę w rowerze.
Którym? - Sławka.
No i klops.
Kurczę, mój mózg już buzuje od możliwych wariacji sytuacji spowodowanych tym uszkodzeniem.
Pierwsza myśl - jazdy dzisiaj nie będzie.
Druga - nie wiadomo kiedy będzie.
Trzecia - trzeba byłoby jechać do jakiegoś sklepu z akcesoriami rowerowymi, a my jesteśmy na przysłowiowym zadupiu. Najbliżej jest do Aix-en -Provence.
I kolejna myśl - może poszukać jakiego serwisu rowerowego tu, na terenie? Sporo ludzi jeździ rowerami, to przecież musi tu coś być - pocieszałam się, próbując znaleźć rozwiązanie.
Tak na szybciutko rozważałam przeróżne możliwości wyjścia z tej sytuacji - to ja.
A Sławek?
Najpierw się wkurzył.
Potem wziął się do pracy.
Obejrzał koło i stwierdził, że opona jest przedarta.
Zdjął więc koło z roweru, potem oponę z koła i wymienił dętkę - pełen jednak obawy, czy ta przetarta opona pozwoli na dalszą jazdę.
Rozdarcie było z boku, nie za duże, może więc wytrzyma.
Dętkę mieliśmy, bo Sławek zawsze wozi zapasową ze sobą w torbie rowerowej, ale oponę? Opony nie wozimy jako części zapasowej.
Kręcę się poddenerwowana wokół mojego męża, co raz zawracając mu głowę pytaniami - według niego niezbyt mądrymi, a on siedzi i metodycznie krok po kroku zajmuje się ratowaniem sytuacji.
I uratował.
Potem tak sobie rozmyślałam - a jakże mogłoby być inaczej?
Sławek ma takie jakieś wrodzone zdolności, że wszystko udaje mu się naprawić. Kiedyś nasza córka zrzuciła żelazko, które na skutek tego zdarzenia przestało działać i była lekko przerażona. Chcąc ją uspokoić, siostra powiedziała do niej - nie martw się, Tata naprawi.
Widmo tego, że nie będziemy mogli wybrać się dzisiaj na rowerową wyprawę, na którą przyznam, miałam wielką ochotę, oddaliło się. Zostałam tylko uprzedzona, że ta opona może nie wytrzymać jazdy, ale może być i tak, że nic się nie stanie.
Wiadomym było, że ryzykujemy. Dla naszego bezpieczeństwa warto byłoby poszukać sklepu i kupić i dętkę i oponę, żeby były w zapasie.
No i fajnie. Pojechaliśmy. Jakaż to była rewelacyjna trasa. Momentami bardzo wymagająca - ze względu na rodzaj podłoża i nachylenie terenu, a fragmentami całkiem bez wysiłku z mojej strony do pokonania.
Nie mogłam się wprost napatrzeć na rośliny, które mijaliśmy, a potem na widoki, które roztaczały się wokół nas - i te, kiedy jechaliśmy po płaskim terenie i te, kiedy wspięliśmy się na szczyt Vigle.
Kiedy dojechaliśmy już z powrotem do miejscowości Bedes, od której nazwę wziął płaskowyż, czuliśmy niedosyt jazdy i postanowiliśmy, że podjedziemy kawałek szlakiem przeznaczonym dla pieszych, a idącym w kierunku Jonques, czyli punktu, w którym staliśmy kamperem.
Początkowo wąska, asfaltowa droga biegła pomiędzy domami rozsianymi na wzgórzu, by potem zmienić się w kamienistą i bardzo przy tym mocno wyboistą dróżkę z miejscami głęboko wyżłobionymi przez spływającą w czasie deszczu wodę.
Do tego doszło jeszcze bardzo, ale to bardzo strome nachylenie tak, że praktycznie cały czas trzeba było zjeżdżać na zaciągniętych hamulcach. Miałam dosyć, ale powrót nie byłby wcale lepszy.
Jakoś dojechaliśmy do drogi asfaltowej, która biegła przez miasteczko i mocno zmęczeni i bogaci w przeżycia, dotarliśmy do kampera.
Często nam się zdarza, że jak już kończymy trasę, którą zaplanowaliśmy, to czujemy jeszcze niedosyt jazdy i dorzucamy sobie jeszcze "tylko kawałek" i ten "tylko kawałek" nas wykańcza.
Po powrocie do kamperka udaliśmy się z krzesełkami i kubkami z kawą na relaks do parku.
Przyznam, że pomimo tego asfaltu, na którym staliśmy i braku jakiegokolwiek drzewa, nie było nam tu aż tak źle.
Myślę, że te spore jednak niedogodności i nasza awersja do tego rodzaju podłoża rekompensowała nam możliwość wyjazdu w tak piękne okolice. No i nie bez znaczenia było to, że mieliśmy na miejscu nieograniczony dostęp i do wody i do prądu.
W nocy było cichutko, bo po takiej bocznej drodze nikt nie miał interesu przemieszczać się w tym czasie.
10001.jpg Taki smutny widok powitał nas z rana. |
 |
Plik ściągnięto 17 raz(y) 509,81 KB |
10002.jpg Sławek zabrał się do rozwiązania problemu, czyli wymienił dętkę w kole roweru. |
 |
Plik ściągnięto 17 raz(y) 537,31 KB |
10003.jpg A potem już śmigaliśmy po górach. |
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 547,92 KB |
10004.jpg Massif de la Vautubière, to mały masyw górski, który jest częścią masywu Luberon. Należy do Parku Przyrodniczego Luberon (Parc Naturel Régional du Luberon), który chroni unikalne ekosystemy i krajobrazy tego regionu. |
 |
Plik ściągnięto 20 raz(y) 586,03 KB |
10005.jpg Na szczycie Vigle, który jest najwyższym punktem masywu, wznoszącym się na wysokość 658 m n.p.m., stoi taka wieża strażników - wydaje mi się, że do obserwowania okolicy i wychwycenia zarzewia pożaru. |
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 357,09 KB |
10006.jpg Masyw Vautubière charakteryzuje się zróżnicowaną topografią, z licznymi wzniesieniami, dolinami i urwiskami. |
 |
Plik ściągnięto 14 raz(y) 352,31 KB |
10007.jpg Widok ze szczytu Masywu Vautubière na dolinę rzeki Durance. |
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 484,27 KB |
10008.jpg Kiedy jadę taką drogą, to serduszko mi się śmieje do każdego ożywionego, czy też nie elementu, który widzę. |
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 558,26 KB |
10009.jpg Tak przebiegała nasz dzisiejsza trasa rowerowa. Przejechaliśmy 23 km. |
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 335,04 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-07-07, 17:52
|
|
|
14 czerwca 2024 roku
39 dzień podróży
Dzisiaj rano całe niebo pokrywały chmury. Temperatura spadła do 25 stopni.
Mieliśmy przygotowane dosyć ambitne plany wyjazdowe i ta zmiana pogody była dla nas korzystniejsza, bo łatwiej było jechać, niż w prażącym słońcu.
Martwiło nas natomiast to, że z powodu braku słoneczka solary nie będą doładowywały akumulatora i nie będzie prądu do uzupełnienia naszych akumulatorków po powrocie.
Dzisiejsza trasa biegła do klasztoru kartuzów Chartreuse de la Verne. Dawno dawno temu byliśmy tutaj, ale nie udało nam się go zwiedzić - nie pamiętamy już z jakiego to powodu. Najprawdopodobniej był zamknięty w tym czasie dla zwiedzających.
Droga do klasztoru wiła się zakrętami ostro pod górę. Była bardzo wąska, ograniczona z jednej strony ścianami skał, a z drugiej przepaściami. Jadąc zastanawiałam się, jak wyminą się na niej dwa samochody.
Całe szczęście ruch był praktycznie żaden, bo na przestrzeni 6 km przejechał tylko jeden pojazd. Na początku drogi umieszczony był zakaz wjazdu dla kamperów.
Kiedy naszym oczom ukazało się w pełnej krasie opactwo, leżące u podnóża naszej drogi, już znalazłam się pod jego urokiem.
A kiedy przekroczyliśmy bramy i przeszliśmy do zwiedzania, po prostu dech zaparło mi w piersiach. Sławkowi zresztą też. Nawet nie żałował, że dał się namówić na wejście.
La Chartreuse de La Valerne to kompleks budynków obejmujący kościół, eremy, refektarz, kapitułę, oratorium, dwa krużganki...sporo tego było do zobaczenia.
Przyznam, że opactwo ma swój bardzo charakterystyczny klimat. Zbudowane jest z kamieni, jakby polnych. Bardzo to ciekawie się prezentuje. Wnętrza są ciemne, troszkę ponure, co dodaje im jednak uroku.
Architektura klasztoru charakteryzuje się prostotą i skromnością, co jest zgodne z zasadami życia kartuzów, którzy prowadzą życie kontemplacyjne, w odosobnieniu i w modlitwie.
Po obejrzeniu opactwa chcieliśmy pojechać zobaczyć zaporę Barrage de la Verne ale droga, która miała nas do niej zaprowadzić, okazała się ścieżką w lesie.
Szybciutko zmieniliśmy koncepcję dalszej jazdy i postanowiliśmy pojechać drogą - Ruta de La Crete de La Verne, która biegła przez góry.
Upiornie wręcz wygląda taka wąska, dawno będąca wyasfaltowaną droga, której czasy świetności minęły kilkadziesiąt lat temu.
Tylko miejscami jeszcze straszyły kawałeczki pokryte asfaltem, reszta to były dziury, czy większe lub mniejsze kamienie, które wraz z upływem lat osypywały się z góry mocno utrudniając poruszanie się rowerami.
Jazda taką drogą to niezłe wyzwanie zwłaszcza wtedy, kiedy jest wąziutka i wije się nad przepaścią, którą nie osłania żadna wyższa roślinność.
Wtedy doskonale widać, gdzie można wylądować, kiedy źle się pojedzie na rowerze. Czasami się boję.
Tego dnia przejechaliśmy 31 km.
Więcej zdjęć z opisami.
E-book z poprzedniego wyjazdu.
10001.jpg Klasztor został założony w 1204 roku przez kartuzów - zakon, który w 1084 roku powołał do życia św. Brunon z Kolonii. |
 |
Plik ściągnięto 14 raz(y) 460,98 KB |
10002.jpg Kiedyś do opactwa prowadziła ta brama. Monumentalne drzwi wykonane są z kamienia serpentynowego i marmuru wulkanicznego z masywu Maures. |
 |
Plik ściągnięto 16 raz(y) 160,18 KB |
10003.jpg Obecnie zwiedzanie opactwa zaczyna się tym wejściem. |
 |
Plik ściągnięto 10 raz(y) 407,7 KB |
10004.jpg Przyznam, że zaskoczył mnie ten widok, bardzo zresztą pozytywnie, kiedy po przejściu przez recepcję ukazał się moim oczom. Niezwykle klimatycznie wkomponowano te przedmioty służące do sprzedaży w przedsionek opactwa. |
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 392,1 KB |
10007.jpg W 1791 roku, podczas Rewolucji Francuskiej, klasztor został skonfiskowany przez państwo, a mnisi zostali zmuszeni do opuszczenia Valbonne. Budynki klasztorne zostały sprzedane i częściowo zniszczone. |
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 490,71 KB |
10010.jpg Mały krużganek klasztorny. |
 |
Plik ściągnięto 13 raz(y) 503,28 KB |
10012.jpg Oratorium. |
 |
Plik ściągnięto 16 raz(y) 426,02 KB |
10014.jpg Piwnica. |
 |
Plik ściągnięto 14 raz(y) 475,4 KB |
10015.jpg Plan klasztoru. Z prawej strony widać eremy zakonników rozmieszczone po obu stronach dużego krużganka. |
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 415,83 KB |
10016.jpg prezentuje się widok na klasztor z drogi, którą jechaliśmy rowerami po jego zwiedzaniu. |
 |
Plik ściągnięto 17 raz(y) 572,91 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły Więcej szczegółów |
Wystawiono 2 piw(a): Jacek L., Skorpion |
 |
Jacek L.
doświadczony pisarz
Twój sprzęt: Boxer L2H2 Pössl 2015
Nazwa załogi: Dorota & Jacek
Dołączył: 28 Wrz 2021 Piwa: 46/43 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 2024-07-19, 11:46
|
|
|
Dzięki za tę piękną relację! Przeczytałem z dużą przyjemnością, bo też bardzo lubimy Francję i chętnie bywamy.
Pozdrowienia i
Jacek L. |
_________________ JL |
|
|
|
 |
peja76
stary wyga

Twój sprzęt: Roller team
Pomógł: 1 raz Dołączył: 21 Sty 2023 Piwa: 53/54 Skąd: Oborniki Wlkp
|
Wysłany: 2024-11-03, 12:29
|
|
|
Czy coś się stało Relacja jak by w połowie przerwana
Tak przeglądam tematy o Francji...... Taka fajna relacja nie dokończona
|
|
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-11-17, 17:53
|
|
|
Na szczęście nic się nie stało.
Przestałem publikować bo jest to niezwykle pracochłonne, a nie byłem przekonany czy ktoś to czyta. Dziś bowiem dominują relacje z jednym zdaniem i dużą liczbą zdjęć, bez opisu.
Spróbuję "nadrobić" relację:
15 czerwca 2024 roku
40 dzień podróży
Dzisiaj postanowiliśmy zaatakować rowerami przełęcz Col de Fourches, która znajduje się na wysokości 538 m n.p.m. Po wczorajszej wyprawie udało się Sławkowi prawie do pełna naładować rowerkowe akumulatory, więc pokusiliśmy się o większe wyzwanie.
Z Collobrieres trasa liczy 9,9 km i ma przewyższenie 379 m, co daje średnie nachylenie 3,8%, a najbardziej stromy odcinek ma 7,9%. Podjazd zakwalifikowany jest pod względem trudności do umiarkowanych i ma kilka zakrętów typu „agrafka”.
Zaintrygowała nas tablica, która umieszczona była na początku tej drogi - zakaz wjazdu pojazdom pow. 3.5 tony i samochodom kempingowym.
Ten dopisek o kamperach nas zaskoczył, bo nie pamiętamy, żebyśmy spotkali się z takim konkretnym wyszczególnieniem tego typu pojazdu.
Okazało się, że po przejechaniu kilku kilometrów napotkaliśmy na taki odcinek drogi, której połówka zawaliła się i spadła w przepaść. Kamperem nie dałoby rady przejechać, a o zawracaniu w ogóle trzeba zapomnieć.
Droga ta, tak jak i wszystkie inne prowadzące przez przełęcze w górach, od samego rana atakowana była, albo przez grupy, albo przez pojedynczych rowerzystów szosowych. W weekend szczególnie to zjawisko przybierało na sile, a dzisiaj była sobota.
Kiedy jedziemy, lubimy przyglądać się jak rowerzyści ci wjeżdżają serpentynami pod górę, jak widać ten wysiłek, który wkładają w pokonanie wzniesień.
Kiedy taki rowerzysta zjeżdża z górki, osiągając przy tym zawrotną prędkość, podziwiamy go za to, że go to nie przeraża.
Mnie, kiedy przekraczam 35 km/h zjeżdżając z górki, kiedy widzę przed sobą zakręt, zza którego nic nie widać, po prostu włącza się instynkt samozachowawczy - czytaj - strach i zaczynam hamować.
A oni po prostu jadą, jakby płynęli po asfalcie, poddając swoje ciała tej prędkości. Tacy tancerze szos.
Jazda po drogach, po których poruszają się inne pojazdy mechaniczne nie należy do tych, za którymi przepadamy, ale czasami nie da się inaczej.
O ile mijających mnie samochodów nie obawiam się, bo w większości robią to na spokojnie, wolno, nie na zakrętach, zachowując odpowiednią odległość - o tyle mijających mnie kolarzy jadących grupą nie lubię. Mijają mnie jak jakąś upierdliwą muchę, która pałęta się po drodze, ale zawsze mnie pozdrawiają.
Największy strach wywołują we mnie motocykliści. Oni wprost uwielbiają takie górskie, podrzędne drogi i całymi stadami przemieszczają się po nich w towarzystwie ryku silników.
Najgorsza jest dla mnie ta chwila, kiedy wyłaniają się zza zakrętu i pędzą pochyleni, przekraczając środek drogi i wjeżdżając na mój pas.
Już kilka razy o mało co nie spadłam przy tym z roweru, kiedy taki rozpędzony pojazd mijał mnie z bliska. Tego typu jazda to chyba jest tutejszy sport.
Dlatego jak tylko się da, uciekamy w boczne drogi określane D.F.C.I. - jeszcze kiedyś do nich wrócę z bardziej szczegółowym opisem.
Tutaj żaden rower na szosowych oponach nie ma szans na to, żeby przejechać, a wszelkim innym pojazdom wstęp jest wzbroniony.
Za to dla nas jest to niezła frajda i niespodzianka.
Nigdy do końca nie wiemy, o jakiej nawierzchni będzie to droga, czy może dróżka, czy wąziutka ścieżka, którą wybieramy.
Czy będzie przebiegała po płaskim terenie, trawersując stok jednego i kolejnych wzniesień, czy może będziemy zjeżdżali na łeb na szyję po kamieniach, starając się nie wypaść z dróżki w przepaść, albo wpaść kołami w koleiny wyżłobione przez płynącą wodę.
Jak ja się wtedy muszę pilnować, żeby się nie wywalić.
Może to być też aż tak stromy podjazd, że wspinanie się rowerem, kiedy muszę jechać po wystających głazach, czy omijać kamienie, które wystrzeliwują mi spod kół powodując, że kierownica tańczy jak chce - jest czasami wyzwaniem ponad moje siły.
Tylko zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam wyjścia, bo muszę przecież dojechać do kamperka.
Zdarza mi się, że nie wyrabiam się na zakręcie, kiedy droga biegnie ostro w dół, albo pod górę i zsiadam z roweru by kawałek go popchnąć.
Ale co tam...taka jazda na rowerze górskim to niesamowite przeżycie.
Opisy do zdjęć:
01 Śniadanko na trawie.
02 Biały serek z rzodkiewkami i bagietka przywieziona przed chwilą z piekarni przez Sławka. Mniam, mniam...
03 Zaintrygował nas napis na tej właśnie tablicy.
04 Wjazd w drogę D.F.C.I.
05 Przełęcz zdobyta.
06 Podobała mi się ta grupa skałek, które mijaliśmy, to zrobiłam jej zdjęcie. To już bardzo, bardzo wysoko.
07 Jakąż ma się ogromną satysfakcje z tego, że udało się wjechać tak wysoko w góry i można patrzeć na otaczający świat.
08 Przejechaliśmy 25 km.
09 Dąb korkowy (Quercus suber L.) – gatunek wiecznie zielonego, rozłożystego drzewa, dorastającego do 20 m wysokości. W pierwszej fazie rozwoju drzewo rośnie prościutko, by z wiekiem skrzywić się, zgarbić. Skojarzyło mi się to z fazami życia ludzkiego.
Liście o długości 4-7 cm, o owalnym kształcie, słabo klapowane i ząbkowane, o często podwiniętych brzegach. Ich wierzchnia strona jest ciemnozielona, a spodnia jasnoszara i owłosiona.
W celu zdobycia korka, podczas okorowania, zdejmuje się płatami zewnętrzną warstwę bez uszkadzania wewnętrznej części, która potem powoduje regenerację kory.
Zabieg jest całkowicie bezpieczny dla drzewa, chociaż wygląda to przygnębiająco.
Kolejne cykl może nastąpić dopiero po 9–12 latach, gdy zarosną poprzednie nacięcia i kora odnowi się.
Po raz pierwszy proces ten można przeprowadzić na drzewie, które skończyło 25 lat. Ponieważ dąb korkowy osiąga wiek 150–250 lat, można więc pozyskać z niego korek ok. 12 razy. Praca dla kilku pokoleń.
10 To wiecznie zielony krzew lub niewielkie drzewo ( 10-12 m wysokości ) ma kilka nazw, ale mnie zapadła w pamięci jedna - drzewo truskawkowe (Arbutus unedo L.) Jego liście są błyszczące, szerokolancetowate o długości do 10 cm i piłkowanych brzegach.
Kwiaty zebrane są w wiechy.
Owoce to takie fajne kulki - jagody o średnicy do 2 cm. Kiedy dojrzeją, przybierają pomarańczowoczerwony kolor. W środku miąższ jest żółtawy i są jadalne na surowo, choć podobno mdłe w smaku.
Jakoś nie miałam ochoty na to, żeby ich spróbować. Można wykonywać z nich przetwory, wina i likiery.
01_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 13 raz(y) 758,3 KB |
02_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 536,67 KB |
03_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 714,26 KB |
04_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 795 KB |
05_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 20 raz(y) 766,08 KB |
06_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 757,29 KB |
07_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 569,73 KB |
08_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 290,84 KB |
09_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 10 raz(y) 841,5 KB |
10_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 375,67 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
peja76
stary wyga

Twój sprzęt: Roller team
Pomógł: 1 raz Dołączył: 21 Sty 2023 Piwa: 53/54 Skąd: Oborniki Wlkp
|
Wysłany: 2024-11-17, 18:13
|
|
|
Sławek B napisał/a: |
Na szczęście nic się nie stało.
Przestałem publikować bo jest to niezwykle pracochłonne, a nie byłem przekonany czy ktoś to czyta. Dziś bowiem dominują relacje z jednym zdaniem i dużą liczbą zdjęć, bez opisu. |
Dobrze że wszystko
Czyta, czyta, a temu dominują relacje z jednym zdaniem i dużą iloscią zdjęć, bo my pisać nie umiemy Ale za to czytać jak najbardziej lubimy, a jak tak to fajnie pisane to tym bradziej
|
|
|
|
 |
fan
zaawansowany
Twój sprzęt: Fleurette Discover 73 LM
Nazwa załogi: ola i benek
Dołączył: 19 Gru 2012 Piwa: 9/49 Skąd: slubice

|
Wysłany: 2024-11-17, 19:34
|
|
|
czytamy,czytamy i czekamy na więcej. |
_________________ Je ne cherche pas, je trouve
Pablo Picasso |
|
|
|
 |
MILUŚ
Kombatant CT"Silesia"NIEPOPRAWNY KAMPERZYSTA

Twój sprzęt: Fiat Ducato Burstner T607 2,8JTD
Nazwa załogi: Milusie
Pomógł: 25 razy Dołączył: 02 Gru 2007 Piwa: 197/160 Skąd: Gliwice w przelocie
|
Wysłany: 2024-11-17, 22:26
|
|
|
Czytamy i notujemy |
_________________ Norwegofil z wielbłąda tylnogarbnego
Remember to explore . I don't know the way ,but I'll be there soon !!!!
 |
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-11-20, 08:13
|
|
|
Przypominam, że relacja jest pisana przez żonę. Stąd jest w rodzaju żeńskim.
1 lipca 2024 roku
56 dzień podróży
Dzisiejszy dzień, jak zresztą wiele poprzednich, obfitował w tyle wydarzeń, że trudno je wszystkie zapamiętać, a cóż dopiero opisać słowami. Dlatego często sięgam do filmów, które robię i które pomogą mi później przypomnieć sobie co, kiedy i gdzie się działo.
W skrócie można by te dni określić jako: jazda rowerem ze zwiedzaniem i samo zwiedzanie. Tak dużo tego i tyle się dzieje, że sama nie nadążam, a Sławkowi mylą się już miejsca i trudno jest mu powiązać je z tym, co widzieliśmy.
A dzisiaj obudziliśmy się na tym samym miejscu, na którym poprzedniego dnia położyliśmy się spać. To w miarę proste do określenia.
A dzieje się to na super kamperowisku w miasteczku Autun w Burgundii. Już po raz drugi przyjechaliśmy tutaj, bo miejsce to znajdowało się akurat na naszej drodze. I od ostatniego razu nic się na nim nie zmieniło. Pomimo tego, że stało 12 kamperów, było jeszcze sporo wolnego miejsca.
GPS: 46.95088, 4.31161
https://maps.app.goo.gl/ZMiRshNk1koCwRu87
Przy wyjeździe natomiast zauważyłam, że najprawdopodobniej szykują miejsce serwisowe, bo był już przygotowany spust do szarej wody i z ziemi wychodziły jakieś rury i kable. Ciekawa jestem, czy będzie to punkt płatny, czy darmowy.
Rano przespacerowałam do pobliskich ruin teatru rzymskiego. Widziałam je będąc tu poprzednim razem, ale warte są tego, żeby przyjrzeć im się po raz drugi.
Na dzisiaj mieliśmy zaplanowane odwiedzenie sklepu z akcesoriami sportowymi, albowiem moja bardzo intensywna jazda rowerem w nieco wymagających fizycznych warunkach doprowadziła do tego, że zużyły mi się przednie hamulce w rowerze do poziomu mniej niż zero.
Przy okazji postanowiliśmy uzupełnić nasze zapasy z jedzenia.
Jesteśmy zachwyceni siecią piekarnio-cukierni pod nazwą Marie Blachere. Sklepy te usytuowane są przeważnie na wylocie lub wlocie do większego miasta. Raz kupiliśmy tam bagietki, chlebek z bakaliami, który nazywa się sport i ulubione Sławka bułeczki - ślimaczki z rodzynkami i budyniem - pain de raisin. Z żadnej piekarni nie smakowały nam tak, jak z tej. A bagietki, o dziwo, nadają się do zjedzenia i następnego dnia, co jest rzadkością.
Zadowoleni, bo miało być zimno i miał padać deszcz, a było ciepło i świeciło słoneczko, pojechaliśmy całe 58 km przed siebie, żeby dotrzeć na kamperowisko położone tym razem nad Kanałem Burgundzkim.
Wzdłuż tego akurat odcinka kanału nie jechaliśmy w zeszłym roku, bo nie za bardzo był on nam po drodze, więc teraz znalazł się na naszej liście priorytetów.
Troszkę się spieszyliśmy, bo z doświadczenia już wiemy, że czym bliżej rozpoczęcia wakacyjnego sezonu, tym trudniej znaleźć wolne miejsce na kamperowiskach.
I dobrze, że daliśmy czadu, bo zajęliśmy ostatnie wolne miejsce. 20 minut po nas przyjechał kolejny kamper i nie miał już gdzie stanąć. A było około godziny 13.
GPS: 47.22033, 4.6175
https://maps.app.goo.gl/khc2nd4beNzjGLzu6
Ze zdjęć nie wynikało, że kamperowisko to będzie takie urocze.
To malutki port rzeczny, na terenie którego może zaparkować tylko 8 kamperów.
Nie stoi się na asfalcie, jest trawa, są drzewa, które rzucają cień. Dla nas to bardzo dobrze, ale ci, co mają anteny satelitarne, pewnie nie będą zadowoleni.
Kiedy staliśmy kilka tygodni temu na parkingu pod parkiem, na terenie którego rosły bambusy, przyjechał jeden taki sporych rozmiarów kamper z dużą przyczepą i jeździł po placu i przenosił się z jednego miejsca na drugie, bo nie mógł złapać sygnału. I odjechał.
My tego problemu nie znamy, bo w czasie wyjazdu nie odczuwamy potrzeby korzystania z takiego urządzenia. W "wolnych chwilach" pochłaniamy książki w ogromnych ilościach, podnosząc tym samym ogólną statystykę czytelnictwa.
Kamperowisko super ze względu i na położenie i na cenę - 6 euro i na to, że tuż obok jest pełen punkt serwisowy, do którego w ramach opłaty za dobę dodawany jest żeton. Oprócz tego dostępny jest także prąd, ale ten już za dodatkową opłatą w wysokości 4 euro.
W okolicy nie dość, że jest kanał, a nad nim ścieżka rowerowa biegnąca w obie strony, to jeszcze są małe miasteczka, niektóre nawet z zamkami i przepiękna okolica pełna zieleni, górek, lasów, pastwisk i krówek.
Owieczki też są.
A krówki mają kolor waniliowy.
Po usadowieniu się na miejscu zjedliśmy jedną z zakupionych czterech bagietek ( 3+1 gartis - któż oprze się takiej promocji) i Sławek od razu ściągnął rowerki z bagażnika. Wymienił w moim hamulce i podjechaliśmy całe 2.5 km do przepięknej malutkiej miejscowości Châteaunef położonej na szczycie wzgórza. Zamek widoczny z daleka też był celem naszego wyjazdu. Niestety, w poniedziałki był zamknięty, więc zajął należne mu miejsce w planach na kolejny dzień.
Troszkę się martwię, bo na jutro zapowiadają zmianę pogody na bardzo mało przyjemną. Ma być 17 stopni - to da się jeszcze przeżyć jadąc rowerami, bo mamy i kurtki i czapki i długie spodnie, ale deszcz - to zjawisko pogodowe, w czasie którego jazda przestaje być przyjemnością.
I to taki malutki pasztet, bo miejsce na którym stoimy jest urocze, wyposażone we wszystkie podstawowe udogodnienia, a pogoda może jutro skomplikować nasze plany.
Opisy do zdjęć:
01 Teatr w Autun został zbudowany w I wieku naszej ery, za panowania cesarza Augusta. Był jednym z największych teatrów rzymskich w całej Galii, mogącym pomieścić około 20 000 widzów.
Jego konstrukcja jest typowa dla rzymskich teatrów – półkolista widownia, scena oraz orchestra, czyli przestrzeń między sceną a widownią, przeznaczona dla orkiestry i ważnych gości.
Teatr został wzniesiony z lokalnego kamienia, a jego rozmiary i układ były imponujące. Widownia składała się z trzech poziomów, z miejscami przeznaczonymi dla różnych grup społecznych.
Scena była bogato zdobiona, z licznymi kolumnami i posągami, co nadawało jej monumentalny charakter. Całą konstrukcję zaplanowano tak, aby zapewnić doskonałą akustykę i widoczność z każdego miejsca.
02 Kiedy tak przechodziłam pomiędzy rzędami, próbowałam sobie wyobrazić, ile to ludzkich istnień na przestrzeni wieków siedziało na tych miejscach i uczestniczyło w różnych spektaklach.
Prawie słyszałam ten gwar głosów, których już nie ma, które się nie odezwą.
03 Widok z kampera na Kanał Burgundzki i na miasteczko Vandenesse en Auxois z naszego miejsca postoju na kamperowisku.
04 Przy wjeździe widnieje taka tablica i dzięki niej, wszystko jest wiadome. Wieczorową porą zjawia się miły pan, który wypisuje kwity i pobiera opłaty.
GPS: 47.22033, 4.6175
https://maps.app.goo.gl/khc2nd4beNzjGLzu6
05 Celem naszej pierwszej wycieczki rowerowej było to wzgórze z zamkiem. Droga wąska, stroma, ale przebiegała pomiędzy rzędami elegancko przystrzyrzonych różnych krzewów, które ograniczały pastwiska i jechało się tak jakby zielonym tunelem.
Na zdjęciu widać taki zielony tor zakręcający z lewej strony w kierunku na prawo.
06 Historia Châteauneuf sięga XI wieku, kiedy to rozpoczęto budowę zamku, który miał pełnić funkcje obronne. Dzięki strategicznemu położeniu na wzgórzu, zamek kontrolował ważny szlak handlowy między Dijon a Autun. Mimo burzliwej historii, miasteczko zdołało zachować do dziś swój średniowieczny charakter.
07 Châteauneuf to niezwykle urokliwa miejscowość, która jest członkiem stowarzyszenia "Les Plus Beaux Villages de France" (Najpiękniejsze Miasteczka Francji), co podkreśla jej historyczną i architektoniczną wartość.
08 Spacerując kilkoma uliczkami, gdyż miasteczko to jest niewielkie, napotykamy dobrze utrzymane domy, których opisy znajdują się na tabliczkach umieszczonych przed nimi. Uważam, że jest to świetny pomysł na przybliżenie zwiedzającym tego, co widzą.
09 Fasady z kamieni, sporo zieleni, trochę elementów ze starego drewna i można się zakochać w takich widokach.
10 Ten dom należy do rodu Bichotów, jednego z najstarszych i znaczących rodów w mieście, na co wskazuje herb umieszczony nad drzwiami.
Data z nim związana - 1588 rok, potwierdza datowanie domu.
Elewację tworzy ściana z drzwiami krytymi półkolistym łukiem. Umieszczenie ościeżnic, podobnie jak i kolumn po obu stronach drzwi (widać tylko fragmenty) jest charakterystyczne dla architektury miasteczka końca XVI wieku, która łączy ze sobą tradycję średniowieczną i wpływy renesansu.
01_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 551,6 KB |
02_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 13 raz(y) 809,48 KB |
03_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 489,32 KB |
04_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 20 raz(y) 525,63 KB |
05_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 10 raz(y) 467,24 KB |
06_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 13 raz(y) 438,41 KB |
07_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 9 raz(y) 753,15 KB |
08_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 8 raz(y) 719,44 KB |
09_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 13 raz(y) 724,18 KB |
10_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 727,77 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-11-20, 08:16
|
|
|
Reszta zdjęć do poprzedniego postu z 1-07-2024
11 Po prostu cudo.
12 Widok ze wzgórza.
13 Kanał Burgundzki wzdłuż którego biegnie po prawej stronie ścieżka rowerowa. To takimi dróżkami pokonujemy dziesiątki kilometrów.
14 Dzień powoli dobiega końca. Z lewej strony widać kamperowisko nad kanałem.
11_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 636,05 KB |
12_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 14 raz(y) 462,1 KB |
13_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 547,91 KB |
14_fot.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 13 raz(y) 537,17 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Misio
Kombatant

Twój sprzęt: Fiat Ducato Toskana 1,9 TD
Nazwa załogi: MisioKot
Pomógł: 7 razy Dołączył: 15 Maj 2010 Piwa: 799/1219 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2024-11-20, 18:04
|
|
|
Dziękujemy za super fotorelacje. Dużo zdjęć i kordynatów. Fajnie się czyta i pisz dalej, leci na zachętę pisania kolejnych przygód. |
_________________ Pozdrawiamy - Danusia-Kotek i Henio-Misio
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...ks.Jan Twardowski
 |
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-11-21, 21:49
|
|
|
2 lipca 2024 roku
57 dzień podróży
Kobieta budzi się rano, otwiera oczy, witając tym samym nowy dzień i nie spodziewa się, że wydarzenie, takie mało istotne z pozoru, wniesie do jej życia zmiany.
Ale spokojnie, nic się złego nie stało, a możliwe, że stanie się sporo nowego i ciekawego.
Po wczorajszym zwiedzaniu malutkiej miejscowości Châteauneuf, która wraz z zamkiem objęła w posiadanie szczyt wzniesienia, miałam niesamowitą wprost chrapkę na zwiedzenie tego obiektu.
Wczoraj był zamknięty, ale dzisiaj już tylko zapowiadana deszczowa pogoda mogła przeszkodzić mi w dotarciu do jego bram.
Prognoza jednak zmieniła się na tyle, że deszcz przesunięto (jakby było to takie proste i oczywiste do zrobienia) na godziny popołudniowe i można było spokojnie wsiadać na rowery.
Przyznam, że byłam bardzo podekscytowana tym, że obejrzę, co mieści się za kamiennymi murami widzianymi z drogi znad Kanału Burgundzkiego.
Zamek ten to ogromna budowla o długości 75 metrów i szerokości 35 metrów, położona na skalistym występie aż 475 metrów nad otaczającymi go równinami.
GPS: 47.21757, 4.63995
https://maps.app.goo.gl/QA9xcKPvmcyGzN4C6
Jakoś tak od wczoraj - od pierwszego wejrzenia, poczułam miętkę do tych wszystkich domków, które położone są na szczycie.
Już po dojechaniu na miejsce (sama droga była też super przeżyciem), byłam wdzięczna losowi za to, że tu dotarłam i że moim udziałem będzie przyjrzeć im się znowu z bliska.
Byłam lekko zaskoczona, kiedy podjeżdżając do bramy miasteczka zobaczyłam na parkingu dwa stojące tam autokary. Hmmm... nie wróżyło to zbyt dobrze, albowiem w takich pojazdach mieści się zazwyczaj sporo ludzi a ci - jakby nie było, tworzą gromadkę, która ma swoją objętość i wydaje z siebie sporo odgłosów, co mi osobiście przeszkadza w zwiedzaniu.
Dosyć wymagająca jestem, wiem, ale nie lubię przeciskać się pomiędzy ludźmi, żeby dostać się w to miejsce, które mnie interesuje, albo zobaczyć to, co chciałabym zobaczyć. Wczoraj po miasteczku kręciło się bardzo mało zwiedzających - pewnie dlatego, że zamek był zamknięty.
Dzisiaj uliczki wyraźnie ożyły.
Trudno, zbyt dużego wyboru nie miałam. Czekanie, aż grupy skończą zwiedzać - to ryzyko, że podjedzie kolejny autokar.
Kiedy przekroczyłam bramę zamkową wesoło nie było - ale to mi, bo dzieciakom ze szkolnej wycieczki było bardzo. Głównie słychać było chichoty i donośne głosy nauczycielek próbujących uciszyć tę niesforną gromadkę.
Tak się jakoś złożyło, że jeden autokar wiózł młodziutkie pokolenie, a drugi - jak się później okazało, pokolenie ciut starsze ode mnie.
Całe szczęście, że pomieszczeń do zwiedzania jest sporo, teren rozległy, to i szybciutko z dziedzińca zamku zniknęły obie grupy i mogłam podziwiać na spokojnie to, co roztaczało się wokoło mnie. A było na co patrzeć.
Zamek przygotowany jest do oglądania rewelacyjnie jak na obiekt, który swoje lata ma już za uszami. Dowiedziałam się na samym końcu zwiedzania - oglądając filmy, które prezentowały poszczególne etapy odbudowy, że właśnie przeszedł renowację i remont i został otwarty dla publiczności w maju tego roku - 2024.
Lubię oglądać takie filmowe i plakatowe prezentacje, bo wiele wnoszą one do tego co widziałam, chociaż nie znam języka francuskiego na tyle, żeby zrozumieć, co przekazują mi słowami. Znając chociaż pobieżnie temat można jednak z kontekstu wiele wywnioskować.
A zresztą, ktoś się napracował, warto więc docenić jego wysiłek i zatrzymać się choć na chwilę.
Zauważyłam, że rzadko która osoba zwiedzająca pochyla się nad tego typu prezentacjami. Przeważnie dzielnie przemaszerują przez te sale i idą dalej.
Powoli, powolutku przechodziłam z jednego do drugiego punktu oznaczonego na planie do zwiedzania. Dzieciaczki szybko skończyły oglądanie i opuściły teren, a ja posuwałam się śladem grupy osób dojrzałych, czasami tylko zmuszona do chwili przerwy w oczekiwaniu, aż zakończą oni swój etap zwiedzania.
I w pewnym momencie, kiedy znalazłam się w jednej z odrestaurowanych wież, piorun we mnie strzelił.
Huk był tak ogromny, że nawet Sławek zareagował z zainteresowaniem.
W pomieszczeniu tym prezentowana była wierna kopia nagrobka Philippa Pota, jednego ze znaczniejszych właścicieli zamku.
Brawo wszystkim tym, którzy wpadli na ten pomysł i pokazali monumentalny zespół architektoniczny zwiedzającym i to w tak niebanalnej oprawie obrazów, które prezentowane były z rzutników na siatce i ścianach otaczających nagrobek.
Przyznam, że widziałam w wielu miejscach w europejskich krajach dziesiątki nagrobków z różnych okresów historii, ale pomimo tego, że ten nie znajdował się in situ - czyli w miejscu swojego przeznaczenia - i tak wywarł na mnie ogromne wrażenie. Takiego kolorowego jeszcze nie widziałam. Oczywiście, to zasługa tego, że był stworzony "na nowo" i nie nadgryzły go ząbki mijających stuleci.
I ta właśnie chwila, ten moment, ten błysk w głowie i gwiazdy w oczach możliwe, że zainicjują moje nowe zainteresowanie, którym będzie zgłębianie sztuki sepulkralnej w okresie średniowiecza i może też kolejnych epok.
Przypomina mi to moment, w którym weszłam do pierwszego opactwa cysterskiego w Thoronet w Prowansji i od tej niewinnej wizyty, która odbyła się tak przez przypadek, bez żadnego planu, zaczęła się moja fascynacja cysterskimi opactwami okresu średniowiecza, a potem całą architekturą, sztuką i historią tego czasu w dziejach Europy.
Tak mnie ten temat nagrobka Philippa Pota wciągnął, że zdążyłam już spędzić kilka godzin nad poszukiwaniem informacji o nim i czuję, że to będzie to, co króliczki lubią może na razie nie najbardziej - bo za wcześnie to wyrokować, ale bardzo już lubią.
Po zwiedzeniu zamku postanowiliśmy podjechać do kolejnego, który znajdował się w miejscowości Commarin. Niestety, pogoda udaremniła nam tę wyprawę, bo już w trakcie zjeżdżania z góry zaczęło padać. Sławek skorygował trasę i wróciliśmy do kamperka niestety - pomimo kurtek przeciwdeszczowych - przemoczeni.
Po południu na niebie pojawiło się słoneczko, postanowiliśmy więc odbyć zaplanowaną przejażdżkę do Commarin. Zamek był zamknięty dla zwiedzających o czym wiedzieliśmy, ale nie zwiedzanie w jego przypadku było naszym celem. Po prostu chcieliśmy zobaczyć jego bryłę.
GPS: 47.25526, 4.64835
https://maps.app.goo.gl/Spb1hs8tqJTVGXUV7
Następnie, pokonując górki i doliny, przejechaliśmy rowerami jeszcze tego dnia dodatkowe 24 km, czyli w sumie było 31 km pedałowania.
Mijaliśmy obłędne widoki, wprost nie do opisania.
To był bardzo bogaty w przeżycia dzień.
Opisy do zdjęć:
01 Przed wejściem na dziedziniec zamku odtworzono nieduży ogród z roślinami użytkowymi pogrupowanymi według funkcji, które miały spełniać. Rośliny uprawiano na podwyższonych grządkach otoczonych plecionymi gałęziami.
02 Zamek Châteauneuf został założony w XII wieku przez Jeana de Chaudenay, rycerza i wasala księcia Burgundii. Budowa rozpoczęła się około 1132 roku i miała na celu ochronę ważnego szlaku handlowego prowadzącego między Dijon a Autun. Pierwsze fortyfikacje były dość skromne - składały się głównie z prostego donżonu (wieży obronnej). Kolejni właściciele dodawali fragmenty budowli zgodnie z modą i potrzebami panującymi w danych czasach.
03 W 1456 roku Philippe Pot, szambelan księcia Burgundii, objął panowanie nad Châteauneuf po egzekucji Katarzyny de Châteauneuf, oskarżonej o otrucie męża i spalonej żywcem na stosie. Zmodernizował twierdzę przebudowując dom i mury oraz odnawiając kaplicę.
Po lewej stronie widoczna jest otwarta brama wejściowa prowadząca na teren dziedzińca.
04 Po 4 miesiącach zamknięcia z powodu prac konserwatorskich, zamek otwarto dla zwiedzających.
Dzięki renowacji jednej z wież - bramy Philippe'a Pota, zamek wreszcie odzyskał swój pierwotny wygląd.
To ta jasna wieża z nową kopułą widoczna po prawej stronie.
05 Bardzo dobrze zrobiony pokaz przedstawiający historię zamku, właścicieli, etapy rozbudowy na przestrzeni wieków. W chwili obecnej właścicielem zamku jest region Burgundii.
06 Wielka Sala - urządzona pod koniec XV w. przez Philippe'a Pota w głównym budynku, służyła do organizacji publicznych spotkań, przyjęć i bankietów.
Uwagę zwraca podłoga wyłożona XV-wiecznymi glazurowanymi płytkami.
Listwy i kolumnety zdobią ościeża kominka, na którym namalowany był pośrodku herb Philippe'a Pota.
Niestety, został zniszczony podczas rewolucji. Jego reprodukcję można zobaczyć na ścianie po prawej stronie kominka, niestety na zdjęciu jest mało widoczny.
Po obu stronach miejsca po herbie pomalowano na czerwono i na czarno paski, nawiązujące do kolorów właściciela.
07 Kaplicę, służącą do odprawiania prywatnych nabożeństw przez pana i jego gości, datuje się na koniec XIII wieku, dzięki drewnianej więźbie dachowej. Philippe Pot odnowił ją i w 1481 roku oddał pod opiekę Najświętszej Marii Panny.
Wyjątkowa dekoracja malowideł temperowych przedstawia Chrystusa (nad drzwiami) i dwunastu apostołów przedstawionych na namalowanych pasach w kolorze żółtej ochry. Pomiędzy nimi znajdują się czarno-czerwone paski, podobnie jak na kominku w Wielkiej Sali, imitujące tkaniny zawieszone na ścianach.
Kaplica ta nie pełniła funkcji grobowej. Rodzina Châteauneuf została pochowana w kościele w Vandenesse lub w opactwie La Bussière.
Jeśli chodzi o Philippe'a Pota, został pochowany w opactwie Citeaux.
08 To właśnie ta kopia nagrobka Philippa Pota wzbudziła we mnie szybsze bicie serca.
Oryginał, z malowanego wapienia, wykonał być może Antoine Le Moiturier w latach 1480-1483 na zlecenie Philippe'a Pota, kiedy ten jeszcze żył.
Obecnie prezentowany jest w Luwrze.
09 Jest to jedyna kompletna kopia nagrobka, wykonana z okazji 500. rocznicy śmierci Philippe’a Pota, z inicjatywy Jeana-Philippe’a Lecata, byłego Ministra Kultury i prezesa Stowarzyszenia na rzecz Pamięci Philippe’a Pota.
Nagrobek ten opiszę dokładniej później, poświęcając mu więcej miejsca.
10 Nagrobek został odrestaurowany w 2023 roku przez firmę Tandem (Semur-en-Auxois) w porozumieniu z Luwrem, zgodnie z oryginalną polichromią przeanalizowaną przez Centrum Badań i Restauracji Muzeów Francji.
fot_01.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 645,18 KB |
fot_02.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 349,09 KB |
fot_03.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 7 raz(y) 532,08 KB |
fot_04.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 14 raz(y) 487 KB |
fot_05.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 9 raz(y) 314,44 KB |
fot_06.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 384,19 KB |
fot_07.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 5 raz(y) 343,07 KB |
fot_08.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 10 raz(y) 502,12 KB |
fot_09.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 742,65 KB |
fot_10.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 15 raz(y) 283,55 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2024-11-21, 21:52
|
|
|
Reszta zdjęć do poprzedniego wpisu:
11 W pomieszczeniu tym, nazwanym „Salą Wiedeńską”, znajdują się obecnie elementy będące świadectwem pięciu wieków ich użytkowania.
W połowie XVII wieku Charles I de Vienne de Commarin i jego żona Marguerite, urządzili tu swoją sypialnię. Ich portrety widoczne są po obu stronach wnęki. Łóżko pary mieściło się w niszy z malowaną i formowaną boazerią. Z jego boku znajdowała się garderoba.
Nad kominkiem widoczne są XVIII-wieczne ozdobne motywy gipsowe.
Małżeństwo to było właścicielami Commarin, zamku położonego kilka kilometrów dalej w dolinie oraz Châteauneuf, który kupili w 1627 roku i który był własnością rodziny przez 150 lat.
12 Zachwycona byłam tą łazienką. Jest i wanna i ubikacja. To to pomieszczenie na wprost z oknem i otwartymi drzwiami.
13 Kobiecy salonik. W takim mogłabym zamieszkać.
14 Sypialnia. Spać w był nie chciała. Zbyt wzorzyście, jak dla mnie.
15 Nad studnią o głębokości 18 metrów znajdują się trzy urządzenia do czerpania wody:
wspornik z głową lwa z XV w.,
urządzenie z dwoma kołami pozwalające zmniejszyć potrzebną do czerpania wody siłę (XVI lub XVII w.), oraz system linowy nawijający się na wciągarkę z korbą (XIX w.).
16 Jedna z sal prezentujących etapy pracy konserwatorskiej.
fot_11.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 11 raz(y) 410,51 KB |
fot_12.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 17 raz(y) 333,53 KB |
fot_13.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 310,27 KB |
fot_14.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 8 raz(y) 468,39 KB |
fot_15.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 12 raz(y) 613,52 KB |
fot_16.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 10 raz(y) 272,13 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|