|
|
Bałkańska pętla 2013 - suszymy futra w Albanii |
Autor |
Wiadomość |
jarekzpolski
stary wyga
Twój sprzęt: Laika na Transicie
Nazwa załogi: jarki
Dołączył: 04 Mar 2010 Piwa: 83/6 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: 2013-07-29, 14:47 Bałkańska pętla 2013 - suszymy futra w Albanii
|
|
|
Zdjęcia autorstwa mojego i Dudusia (poza jednym). Wymieszane. Zdjęciami starałem się pokazać miejsca i oddać ich klimat. Starałem się również nie wklejać zdjęć dorosłych załogantów, bo nie każdemu to pasuje, za to dzieci bez ograniczeń. Pieniądze, temat delikatny. Ceny ogólne (np. camping, paliwo) podaję, ale ceny rachunków z knajp już niekoniecznie…Ktoś ma jakieś intymne pytania -->PW. Postaram się odpowiedzieć.
Relację wklejam w 4 częściach żeby uniknąć nieznośnie długiego ładowania zdjęć.
CZĘŚĆ 1
A było to tak:
Kierunek Południe jako gwarant wysokich temperatur i dużej ilości słońca w sposób naturalny wykreował się już na jesieni. Zima ze śniegiem do Maja i monsunowa wiosna utwierdziła nas w słuszności wyboru.
Przedwyjazdowe Narady Sztabowe wskazały jednak że najwyższy współczynnik szczęśliwości osiągniemy dzieląc grupę na dwa oddziały uderzeniowe. Dzieciaci - Duduś i my - pojadą bardziej monotonną, ale też bardziej autostradową trasą przez Grecję zachodząc Albanie „od tyłu”, Darol i Kalliope odbijają w Macedonii i atakują free-stajlowo od północnego-wschodu. Jeżeli spotykamy się w albańskim Ksamil to kilometraż ten sam (różnica kilkunastu kilometrów).
Drobne zbrojenia! Albania górzysta jest, więc hamulce do przeglądu, wymiana tarcz, klocków i płynu i tak już się zbliżała. Nerwowe pakowanie, selekcja, kilka spięć z cyklu „Ty chyba nie myślisz że to też pojedzie !” albo udowadnianie że latem na południu Europy czapki nie są niezbędne…Samochód nabity jak stodoła po żniwach. Poduchy z tyłu udowodniły swoją przydatność. Pompuję, budka stęka ale unosi się do góry. Rozpędzanie i hamowanie z dynamiką pociągu towarowego, ale nic to…
Wyjazd w piątek po pracy. Oczywiście do ostatniej chwili trwało wyzwalanie się z codzienności. Jeszcze to, jeszcze tamto…Startujemy około 17-tej z telefonami przy głowie. Oddajemy Kudłatego na przechowanie. Nie jedzie z nami. Szkoda, ale zamęczyło by się psisko w tych temperaturach. Umawiamy się że jedziemy póki damy radę. Kupujemy słowacką winietę na miesiąc, węgierska też na miesiąc. Wymiękamy na Węgrzech po ok. 500 km i śpimy na stacji przy McDonaldzie.
Krótkie spotkanie z Darolami którzy napierają dalej.
Rano dojeżdżamy 150 km i lądujemy na campingu z basenami Jonathermal w Kiskunmajsa (sprawdziliśmy że te w Szeged są nieczynne).
N 46°3126.97 E19°44’41.04 – Jonathermal camping i baseny, Węgry
Całą sobotę stoimy na kempingu. Dzieci wariują w wodzie, my zbieramy siły przed jutrzejszym odcinkiem. Chcemy dolecieć do Grecji. Niedziela o 7-mej start. Przed nami ok. 900 km do Methoni koło Salonik (nie mylić z Methoni na Peloponezie). No to jedziemy.
Nudno jak nie wiem co. Robimy kilka przystanków. Jeden dłuższy, godzinny na obiad. Wszystkie granice pokonujemy bez większych ceregieli. W Serbii znowu spotykamy Daroli i Kaliope, którzy jadą swoim tempem.
Przez chwilę jedziemy razem, oni w końcu odbijają na Jeziora Ochrydzkie i wbijają w góry, my pędzimy w dół, nad morze.
Ok. 22-giej lądujemy w pobliżu portu. Wjeżdżamy w bulwar. Rozświetlone restauracje, muzyka, ale…..pusto ! Absolutnie pusto. Właściciele odprowadzają nas wzrokiem tęskniącego spaniela. Nie wiem co jest, ale totalny brak klientów. Kryzys ? Początek sezonu ? Stajemy obok portu.
Uderza słodki zapach wodorostów. Niby trochę podśmiarduje ale czekaliśmy na niego cały rok. Siadamy na krawężniku. Pod lampą. Otwieramy piwko…Policyjny radiowóz przejeżdża kilkakrotnie. Uśmiechają się. Lubię ten kraj. Też się uśmiechamy…Jak fajnie tu być…
Poranek, zapach kawusi wypełnia wnętrze kampera. Niecierpliwe oczekiwanie kto pierwszy otworzy drzwi. Otwieram. 2 sekundy później wychodzi Duduś. Z kawą. Oczywiście przypadek…
Pobieżna lustracja okolicy. Za portem jest mała, ale ładna plaża. Przestawiamy auta te kilkaset metrów. Dzieci się budzą. Widok ich min jak zobaczyli morze i plażę - bezcenny.
Po chwili są w wodzie.
N 40°27’12.23 E22°35’41.91’’ – nocleg w Methoni przy porcie, Grecja
Port kończy nocną zmianę. Panowie właśnie wyskakują z woderów. Trwa załadunek muli do chłodni. Zastanawiam się czy nie kupić wiaderka, ale odpuszczam. Jeszcze się najemy.
Samochód właściciela wskazuje, że owoce morza są nie tylko zdrowe, ale też dość dochodowe…
Poniedziałek. Stoimy do południa. Dzisiaj ostatni odcinek. 350 km, z tego 250 po autostradzie do celu, czyli Ksamil – Albania. Autostrada do Joaniny – przepiękna.
Kilkadziesiąt tuneli dość żwawo katapultuje nas z poziomu zero do ponad 1000 m npm.
Do Albani wjeżdżamy przez przejście w Kakavia. Swoim paszportem Duduś zawiesza ich system, stoimy 15 minut czekając na restart i obserwując jakieś dziwne machloje na sąsiednim pasku. Gość wysiada z auta, nie muszę dodawać że Mercedesa, bierze 2 sztangi fajek i gdzieś idzie. Za chwilę wraca i podnosi sobie szlaban. Przejeżdża, zamyka za sobą szlaban i odjeżdża..well…
Wjeżdżamy i lecimy do Sarandy. Po kilku kilometrach główną zjazd za drogowskazem w lewo i że już tylko 28 km. Mówię do żony że za chwilę będziemy. Trochę się mylę. Chwila mocno się wyciągnęła, bo rozpoczynamy ćwiczenia z jazdy po serpentynach…Przydadzą się jeszcze…
Wbijamy się w Sarandę i po krótkim przebijaniu się dość szybko z niej wyjeżdżamy nie trafiając bankomatu i z pustym bakiem. Niedobrze. Nawracać mi się nie chce. Jadę na resztkach. Jak zapowietrzę tego klekota to będzie pół dnia zabawy. Jest jakaś stacja ! Cena paliwa niefajna. 1,7 €/litr ropy. Pułapka na gapowiczów, czyli na nas. OK, nie mam wyboru. Macie nas. Biorę kilka litrów, strzepując pistolet do ostatniej kropelki.
Nauczka: mieć leki (walutę ichnią znaczy się). W euro zawsze jest drożej. Kurs wymiany za to stały i ten sam, ok. 138 leków za 1 EUR. Wymieniają w bankach, czasem na stacjach benzynowych. Lokalesi tankują na stacjach Kastrata.
Jedziemy na kemping. Po lewej słone jezioro Butrinti z fermami muli. Już się cieszę. Hołek ma wbity kemping u Alexandra, polecany przez forumowiczów CT. Idziemy się rozejrzeć. Z pewnością małżeństwo prowadzące ten biznes to przesympatyczni ludzie – jako to słyszeliśmy od tych którzy tu już byli – niestety jego położenie zupełnie nam nie odpowiada.
Nie dość że ciasny, zero intymności, to jeszcze do plaży trzeba iść jakieś dobre 300 metrów w dół. Z dziećmi to nierealne. Bez przerwy ktoś będzie musiał z nimi łazić. A to po koło, po płetwy, po ciastko, po pić, po sikać. 300 metrów w dół, potem 300-ta w górę. I tak bez końca….
Parkujemy „na dole”, przy jakiejś restauracji. Do plaży kilka metrów. Właściciel pozwala korzystać z toalety, podłączyć pod prąd i rozwija szlauch z wodą. Chce 5 EUR od kampera. Zostajemy !
Wieczorem zjadam u niego najlepsze owoce morza jakie jadłem w życiu.
Zapiekane w cieście kalmary i świeże mule. Może mało jeszcze jadłem ale bardzo lubię i przewartościowałem skalę po tej kolacji…
N 39°46’45.62’’ E20°00’23.62’’ – camping przy restauracji, Albania
Rano biorę rower i jadę się poszlajać po okolicy. Trafiam jeszcze lepsze miejsce. Oczywiście lepsze dla nas ! Wg naszego systemu oceniania, który nie wszystkim musi pasować. Przestawiamy się !
Camping Paradise. Trawiasty, kilka drzew, ładna piaszczysta plaża, dzieci mamy „na oku”. Właściciel pozwala korzystać z toalety restauracji i tankować wodę.
Teren prywatny, zamykany. Podejrzewam że po małej walutowej zachęcie wpiął by nas również do prądu, gdyby nam przedłużaczy starczyło, ale dajemy sobie pokój. Prądu chwilowo mamy w nadmiarze. Solary ładują jak zwariowane. Obydwie baterie mam wciąż pełne.
Prysznic – mając dostęp do wody – mogę brać w kamperze. Cena również 5 EUR za kampera za wszystko co wymieniłem. Szczerze mówiąc odzwyczaiłem się już od takich cen i jestem zadowolony.
Do miasteczka jest kilkaset metrów, a tam sklepy, bank, restauracje. Chodzimy piechotą albo jeździmy rowerami. Na kempingu na razie tylko my. Na plaży kilku ludzi z okolicznych hotelików, ale wieczorem i noc - cisza absolutna.
N 39°45’56.30’’ E19°59’44.61’’ – camping Paradise, Ksamil, Albania
Przed nami Korfu:
CDN. |
_________________ 2+2+Pies Kudłaty
"Każdy kolejny dzień jest pierwszym dniem reszty naszego życia" Frazes ? Niekoniecznie...
|
|
|
|
|
Wyświetl szczegóły |
|
marcylrex
doświadczony pisarz
Twój sprzęt: Fiat Ducato Frankia 1,9 td
Dołączył: 11 Cze 2009 Piwa: 2/4 Skąd: Chełm
|
Wysłany: 2013-07-29, 19:34
|
|
|
zapowiada się ciekawie
pisz, mamy podobna trasę w planie
czekam na namiary GPS
Pozdrawiam |
|
|
|
|
Jawor_ki
doświadczony pisarz
Nazwa załogi: Asia , Adam , Julka i Igor
Pomógł: 2 razy Dołączył: 17 Sie 2010 Piwa: 4/2 Skąd: Łódź
|
Wysłany: 2013-07-29, 20:47
|
|
|
I my wybieramy się w podobną podróż. Z tym, że my zostajemy w Grecji ( Peloponez). Ksamil zwiedzaliśmy rok temu. Wtedy jedyny kemping był u Aleksandra a nad wodą w Paradise muzyka grała codziennie do 24. Widać , że Albania się zmienia i to bardzo. Napisz, czy uprzątneli już ruiny domów wzdłuż morza w Ksamil. |
|
|
|
|
Barbara i Zbigniew Muzyk
Kombatant
Twój sprzęt: fiat ducato2001-Bassa748
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 23 Lip 2010 Piwa: 353/400 Skąd: krakow
|
Wysłany: 2013-07-29, 21:07
|
|
|
dziekuje za początek relacji,czy będzie błękitne oko,kolo Sarandy,czekam barbara,ja jeszcze długo,ale na pewno będzie BiH,potem Czarnogora,no i albania do Lus...tam dam biednemu chłopcu komputer.Potem j.Ochryckie i zapasy paliwa,no i Peloponez.Konsultacje z Niemcami,to dobrzy kamperowcy ,pełni wiedzy.A potem..... |
|
|
|
|
artanek
weteran
Pomógł: 2 razy Dołączył: 28 Mar 2009 Piwa: 23/1
|
Wysłany: 2013-07-29, 22:02
|
|
|
Ja wam polecałem camping u Aleksandra tyle że ja byłe, w kwietniu i był zupełnie prawie pusty .No i my nie mielismy dzieci oprucz Jamba Te miejsce gdziescie stali było wszystko pozbijane dechami bo dopiero sie szykowali do sezonu.Ważne że mielisćie fajne miejsce i na dodatek w sezonie tanio .W tym rejonie została już tylko Albania względnie tanio i każdy powinnien to wykorzystac bo za pare lat stanie sie Chorwacją pod względem cen.A zapomniał bym - pisałem wam że najlepiej płacic lekami .nie Euro .Zresztą to mały szczegół .Pisz chłopie dalej. |
_________________
|
|
|
|
|
jarekzpolski
stary wyga
Twój sprzęt: Laika na Transicie
Nazwa załogi: jarki
Dołączył: 04 Mar 2010 Piwa: 83/6 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: 2013-07-29, 22:40
|
|
|
oj z tego co piszecie zmienia się bardzo a tempo tych zmian jest niewiarygodnie szybkie.
Ruin nie widziałem, a na pewno nie nad morzem. Muzyka nie grała i nie wyglądało to na chwilowe problemy techniczne z odtwarzaczem CD tylko przemyślaną strategię.
Oko będzie w drugiej części.
Na południową część Peloponez to jeszcze pińcet jest z Ksamil. Kawałek...
Jureczku, w jednym się chyba mylisz. To nie będzie kilka lat. Moim zdaniem maksymalnie trzy. Ten gość z restauracją u którego staliśmy - najął koparę która ryła tarasy na zboczu cały dzień. Zapraszał w przyszłym roku na kemping...
I przypominam że wpraszam się na grzyby. Z zeszłorocznch zapasów nic nie zostało... |
_________________ 2+2+Pies Kudłaty
"Każdy kolejny dzień jest pierwszym dniem reszty naszego życia" Frazes ? Niekoniecznie...
|
Ostatnio zmieniony przez jarekzpolski 2013-07-30, 08:51, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
artanek
weteran
Pomógł: 2 razy Dołączył: 28 Mar 2009 Piwa: 23/1
|
Wysłany: 2013-07-30, 08:37
|
|
|
Jarek jak tylko sie pokażą w większej ilości to dam wiadomośc o grzybach .Ja jade na Szyszki 7 sierpnia na będe do konca sierpnia a puzniej z małą przerwą cały wrzesien.No ale to tak mimo chodem jak ktoś będzie blisko w tym czasie Szczekocin to zawsze może wpaśc w każdej chwili.Chodzby na kilka godzin poplotkowac lub na pare dni . |
_________________
|
|
|
|
|
pagand
weteran
Twój sprzęt: Hymer BC 584
Dołączył: 04 Lut 2011 Piwa: 22/6 Skąd: Kielce
|
Wysłany: 2013-07-30, 09:06
|
|
|
Kurcze, gdyby nie ta p...misja to podróżowalibyśmy razem...cóż...pewnie się tam wybiorę za rok... |
_________________ Rzuć mnie wilkom na pożarcie,
a wrócę dowodząc watahą.
|
|
|
|
|
Duduś
stary wyga
Pomógł: 1 raz Dołączył: 07 Paź 2008 Piwa: 29/6 Skąd: ze stawu
|
Wysłany: 2013-07-30, 09:25
|
|
|
Pojedziemy Andrzej pojedziemy
Tak jak pisał Jarek został rok może dwa i Albanie zaleje fala turystów którzy nie bedą chcieli słyszeć o kosmicznych cenach w Chorwacji, a robiąc 500 km więcej mogą wypoczywać i kosztować "pełną gębą" smaków kultury śrudziemnomorskiej.
Czyli mamy jeszcze troche czasu aby próbować i musimy wierzyć że euro, które zostawiają turyści nie przewróci w głowie Albanom bo wtedy tak jak w Cro, bedziemy oglądać przez szybę a nie smakować |
_________________ " ..jak zwykle słucham niemodnej muzyki
jak zwykle jest mi wszystko jedno
jak zwykle piszę beznadziejne teksty
jak zwykle trafiam w sedno..."
|
|
|
|
|
jarekzpolski
stary wyga
Twój sprzęt: Laika na Transicie
Nazwa załogi: jarki
Dołączył: 04 Mar 2010 Piwa: 83/6 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: 2013-07-30, 10:40
|
|
|
CZĘŚĆ 2
Od morza ciągła bryza. Jest 32 stopnie ale odczuwamy to jak jakieś 25-26. Jest idealnie. Jedyne co mnie na razie zawodzi to temperatura wody. Jest po prostu trochę za zimna.
Krystalicznie czysta, widoczność do ok. 20 metrów, ale trochę za zimna. Duduś mówi że w Bałtyku jest zimniej. No cóż. Mocno mnie to nie rozgrzało… Mam piankę, którą już bym wyciągnął ale Duduś straszy że natychmiast odjedzie jak tylko wejdę w tym na plażę. Że niby obciach…No to pomyślę jeszcze...
Dziś dojechali Holendrzy i Austriacy. Ciekawy Land Cruser z namiotami dachowymi i Land Rover z nakładką. Do eksploracji albańskich klimatów idealne.
okolice Ksamil:
W nocy nawiedzają nas Nocne Krowy. Zachowują się jak bezpańskie psy. Latają sobie w nocy wolno po okolicy. Po drogach też. Z oświetleniem u nich kiepsko, więc nocne jazdy warto sobie odpuścić. Zakradają się od strony plaży, włażą na camping, rozrywają worki ze śmieciami i zostawiają placki.
Olka wypada z w środku nocy z kampera, gania je z pasją, wykrzykując jakieś niezrozumiałe nam komendy. Ale dogadują się jakoś, bo krowy robią odwrót…
Dostaje ksywkę „Pastereczka”…
Krowy w kryjówce obmyślają nocny włam. Osioł na czatach. Był jeszcze muł ale sobie gdzieś poszedł...Dość zgrana ekipa...
Czwartek 11 lipca. Wynajmujemy łódź żeby obwiozła nas po okolicznych wyspach.
Widoki bajkowe. Na jednej stoi już restauracja. Na drugiej się buduje.
Zmiany będą następowały w tym kraju bardzo szybko.
Wieczory spędzamy w knajpkach, smakując mule z pobliskiego słonego jeziora i okonie morskie z morza.
Na śniadanie byrki (czyta się chyba burki), słony ser na pomidorach słońcem wypieszczonych i solony jogurt na popitkę. Pyszności…
Tylko chleba mi brakuje. W bułach wszelakich są bardzo biegli, ale nazywanie buły chlebem jest nieporozumieniem i obrazą chleba…
Spotykamy sporo Polaków, ale na kwaterach.
Zapraszamy na wieczorek zapoznawczy właściciela kempingu.
Poli pokazuje nam księgę gości. Któryś tam już tom. Dużo wpisów z Polski, w tym dwa albo trzy z tego roku, od załóg z Camper Teamu. Jedna z Bielska, drugiej nie pamiętam. Pozdrawiamy !
Poli jest pracowity. Razem z rodziną prowadzą oprócz kempingu Hotel i Willę.
Polaków zna bardzo dobrze, podobno nawiedzamy go od 10 lat…Na jesień wybiera się do Krakowa, do swoich polskich znajomych.
Ciekawie opowiadał o Albani, o zachodzących zmianach, relacjach z Grekami, próbach łączenia się z Kosowem…Bardzo fajnie spędzony wieczór. Jego znajomy tłoczy oliwę. Zamawiamy po butelce, bo dobra jest. Tak dobra jak koniak Skanderberg. Ich wizytówka.
Stoimy dopiero czwartą noc, obżerając się i leniuchując ale odczuwamy już potrzebę parcia dalej. Albania kusi, przecież widzieliśmy dopiero początek...
Jutro (sobota, 13-go) pojedziemy dalej wzdłuż wybrzeża, odwiedzając po drodze Blue Eye.
Jak do tej pory – żadnych zagrożeń, mnóstwo uśmiechów i serdeczności. Śmieci się zdarzają ale większe ilości widziałem w Rumunii i Bułgarii. Podsumujemy na końcu.
Sobota, 13-tego. Dobrze, że nie piątek.
Rano jeszcze tankowanie wody do pełna, uściski-niedźwiedzie z Polim. Odjazd.
Pewnie tu wrócimy. Poli wrzucił naszą fotę na swoją stronkę. Fajnie...
www.hotel-mondi.com
Kierujemy się na Blue Eye (N 39.924809 E 20.193698).
Warto zobaczyć. Szmaragdowy kolor wody aż nierealny. Potężna dziura w ziemi, paru ekstremistów zeszło na głębokość 50 metrów – dalej się nie dało - wywala z siebie 8 kubików krystalicznie czystej wody na sekundę. Piękne.
A po drodze brzydkie slumsy. Strasznie brzydkie. Kontrasty.
Wracamy na SH8 i jedziemy ok. 60 km na północ w kierunku Vlore.
Droga mocno pokręcona i serpenty. Wybrzeże raczej klifowe, ale zdarzają się miejscówki.
Wygląda na to że Gośka już tu była. Z dedykacją dla Gosi:
My wybieramy kemping na północ od Himare.
Zupełnie różny od Ksamil. Plaża kamienista, długa, czysta. Woda dużo cieplejsza.
Morze rozkołysane. Dzieciaki walczą z falami, mając dodatkową atrakcję.
Kemping kosztuje 14 € za dobę za kampera z podłączeniem do prądu. Liczba osób w załodze bez znaczenia. Woda ciepła w cenie. Prawie sami Włosi.
Wszędzie reklamy Tymbarku. Miło że dotarli aż tu. W pobliżu sporo małych knajpek. Na plaży stoi bunkier. Pierwszy którego dotykamy w Alabnii ! 200 metrów dalej następny kemping. Podobny.
Na plaży można wypożyczyć Wranglery i pojechać w góry. Kto wie ?
Postoimy tu chyba 2 -3 dni bo bardzo nam się podoba. Przesiadywanie w knajpkach, sączenie winka, jedzonko…Dość szybko łapiemy ten południowy, spowolniony rytm…Odpowiada nam.
N 40°06’25.84’’ E19°43’39.34’’ – camping Kranea na północ od Himare, Albania
Dzisiaj kolejny dzień kąpieli morskich i słonecznych. Nasz Mały miał bliskie spotkanie z meduzą. Poparzenia wyglądają brzydko i musiały boleć. Dorabiamy opowieść o nierównej walce z potworami morskimi i bohaterstwie Małego Polaka zapewniając, że kumple w przedszkolu będą zadziwieni, więc ociera łzy i po chwili zapomina.
Wykorzystując moment, że Duduś nie widzi - razem z córą wbijamy się w pianki i próbujemy polowania z kuszą ale nie ma za bardzo do czego strzelać. Same maleństwa.
No to wieczorem dla odmiany mięsne menu. Chyba baranina. Do tego lokalny czosnek. Zapach taki że oczy wypala i okleina schodzi z lodówki. Olka robi sos a’la tzatziki , grillujemy wspomagając się lokalnym koniaczkiem.
Wieczorem dojeżdżają off-roadowe Krakusy w Nissanach Patrolach. Gadamy chwilę, potem lulu.
15 lipca, poniedziałek. Jedziemy kolejne 60 km na północ. Pokonujemy przełęcz między Dhermi a Dukat. Robi wrażenie.
Odkrywam z przyjemnością, że Szafa ma bardzo dobrze zestrojone przełożenia w skrzyni i moście. Przy 10% wzniesieniach mogę wciąż rozpędzać auto na 3 biegu i utrzymywać marszową w okolicy 60 km/h pod górę. Gdyby nie nawroty na agrafkach i redukcja praktycznie do zera wskoczylibyśmy na nią dość gładko. Tym razem zajęło nam to ponad godzinę. Jazda na pierwszych trzech biegach i baczna obserwacja termometru wody. W niektórych miejscach bez barierek z pionową przepaścią robiło się trochę nieprzyjemnie.
Ale widoki to rekompensowały, a widok ze szczytu trudny do opisania. Wysokość ponad 1000 metrów. Pięknie. Z mapy wynika że do tej plaży na dole jest 5 kilometrów „w poziomie”, no i kilometr „w pionie”
wydawałoby się że w dół, prawda ? jednak nie, dość ostro pod górę...
koniec świata ?
Zjazd – moim skromnym zdaniem – bardziej męczący i wymagający technicznie niż podjazd. Grawitacja jest mocno przeciwko nam. Pomimo nieustannego hamowania silnikiem na drugim biegu, Duduś przegrzewa hamulce. Musimy zrobić przerwę, bo trochę dymią.
Docieramy w końcu ponownie nad wybrzeże.
Jedziemy pomalutku wzdłuż brzegu szukając postoju.
Ładujemy na duży trawiasty parking za restauracją przy plaży. Krótkie pytanko czy możemy tu stać ? Właściciel o imieniu Edison – nie widzi problemu.
Daje dostęp do wody słodkiej, toalety i plaży. Nie chce pieniędzy...
No to OK. ! „Zaoszczędzone” pieniądze wydamy w jego restauracji. A na co ?
...
...
...
Brawo ! Ryby, morskie potwory i lokalne białe albańskie wino. Jednostką rozliczeniową wina jest litr. Zamawiamy jednostkę. Czasem dwie…
Jest południe i czas do wody bo zrobiło się gorąco.
Wieczorem malowniczy zachód. Jak co wieczór...
Gdzieś po drodze machają nam Holendrzy z Ksamil i paru Polaków w „terenófkach” czasem tak dozbrojonych jakby na wojnę jechali…Pod wieczór zdejmujemy rowery.
Tour de Albania przez parę kilometrów wzdłuż wybrzeża. Nie ma lepszego sposobu zwiedzania. Odkrywamy kilka kolejnych miejsc do stania kamperem. Nie podaję namiarów, ale są widoczne z drogi.
Spalamy przy okazji jakieś 1000 kcal. Podczas kolacji uzupełnimy o 2500, zachowując w ten sposób brzuchy jak kaloryfery...
zdjęcie z: ‘http://napieramy.pl/
N 40°22’08.83’’ E19°28’58.67’’ – plaża prywatna przy Radhime
Nie śpieszymy się. Dzienne przebiegi nie przekraczają 100 km co 2-3 dni. Wieczerza tradycyjnie. Gasnące słońce, gasnące morze, zapach dobrego jedzenia, estragonu i rozmarynu rosnącego jak trawa i zimna karafka. Cykady...
Zastanawiamy się nad ewenementem Albanii. Dynamika rozwoju tego kraju onieśmiela. Mając w pamięci opinie i relacje zwiedzających ją w poprzednich latach turystów niedowierzamy że pisali oni o tym samym kraju.
Napotkane do tej pory „hałdy śmieci” nie przekraczają - szczególnie po-weekendowych- obrazków ze śmietnika na naszym osiedlu.
Stan dróg dotychczas przez nas przejechane absolutnie akceptowalny.
Mercedesy owszem jest ich sporo, ale miejsce beczek-okularników szybko zajmują tuningowane AMG za pierdyliony euro…skąd je biora ?
Nie wiem. Z tym pierwszym milionem to podobno różnie bywa…potem to już tylko przemyślane inwestycje i się kręci…Zresztą…Nie mój interes…
Południe kraju jest muzułmańskie i śpiewy meczetu o 4-tej nad ranem są czasem słyszalne.
W odróżnieniu od egipsko-tunezyjskich pobratymców Albańczycy zachowują dystans i dumę. Nie łaszą się i nie są nachalni, co bardzo nobilituje ich w mej prywatnej ocenie.
„Skromnie, ale czysto” – jak rzekł rosyjski biznesmen zwiedzając paryski Luwr…
Styl jazdy:
Naczytaliśmy się horrorów co nas czeka. Jak do tej pory – nie widzę nic szczególnego. Trochę dziwnie zachowują się na rondach zatrzymując się i wpuszczając nas z podporządkowanej. Jeżdżą zdecydowanie, może trochę agresywnie, ale przejrzyście. Krótkie szczeknięcie klaksonem oznacza „ty uważaj bo tera ja !”
Odpuszcza mniejszy albo ten który ma trudniej (podjazd !).
Przy wyprzedzaniu ostrzegają klaksonem.
Na niewidocznych, ciasnych zakrętach w drodze na półtora auta ostrzegają klaksonem. Kiedy mijali nas – jadących rowerami- zawsze ostrzeżenie klaksonem i darli przeciwległym poboczem oby tylko jak najdalej od nas.
Klakson może irytować bo u nas jest sygnałem ponaglania. Tam jest elementem dialogu.
Należy się go nauczyć i nie czekać aż ktoś Cię „wpuści”. Szczeknięcie i jedziesz.
Grzeczne stanie i czekanie grozi śmiercią z przyczyn naturalnych…
No może denerwuje czasem ta ich niefrasobliwość. Parkuje auto na środku pasa, otwiera drzwi i wyjmuje zakupy. Miasteczka zamiera i czeka. My też czekamy…Albo parkuje, wyjmuje zakupy i gada przez komórkę…Też czekamy tylko trochę dłużej…Cóż..Południowcy…
Policja jest widoczna (szczególnie że jakieś takie mocno jaskrawe wdzianka posiadali) na wlotach do miast. Widok kampera zdecydowanie ich onieśmielał. Ich widok - nas również. Mijaliśmy się zatem w milczeniu, jakby zawstydzeni, aczkolwiek wzajemnie uśmiechnięci. Taki wzrokowy flircik z przymrużonym oczkiem…
Naprawdę nie uważam żeby komunikacyjne popołudnia fundowane nam każdego dnia przez każdą większą polską aglomerację odbiegały szczególnie od tego co widzieliśmy tam. Oczywiście nie widzieliśmy np. Tirany…Ale Warszawy o 15-tej też bym nie brał jako wykładnię. To po prostu przypadki szczególne...
CDN. |
_________________ 2+2+Pies Kudłaty
"Każdy kolejny dzień jest pierwszym dniem reszty naszego życia" Frazes ? Niekoniecznie...
|
Ostatnio zmieniony przez jarekzpolski 2013-07-30, 12:45, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wyświetl szczegóły |
|
koko
Kombatant
Twój sprzęt: CARTHAGO C-LINE 4.8 I
Pomógł: 9 razy Dołączył: 19 Sty 2007 Piwa: 70/31 Skąd: Radom
|
Wysłany: 2013-07-30, 12:41
|
|
|
Loguję się bo ciekawi mnie być może skorzystam. |
_________________ KoKo
Piszę tylko merytorycznie.
Mądrzy ludzie wiedzą przed a nie po |
|
|
|
|
Jurek121175
stary wyga
Twój sprzęt: Ducato 2.8JTD Joint 154 2005r
Nazwa załogi: Jurek, Mariola, Erika, Laura
Pomógł: 4 razy Dołączył: 07 Wrz 2011 Piwa: 22/58 Skąd: Jerzykowo k/Poznania
|
Wysłany: 2013-07-30, 14:36
|
|
|
Mnie też ciekawi, tym bardziej, że już po skromnych wakacjach
Zimne dla ochłody |
_________________
|
|
|
|
|
mar78
doświadczony pisarz
Twój sprzęt: VW Lt 28, 2.4d, 1991
Pomógł: 1 raz Dołączył: 19 Lip 2012 Piwa: 4/8 Skąd: 3miasto
|
Wysłany: 2013-07-30, 21:54
|
|
|
Piękna eskapada. Wspaniałe widoki, pogoda. Już zazdroszczę
Jak wklepałem trasę u wujka googla to całość wyszła mi 3796 km.
A ja, aby dojechać do i wrócić z początku Waszej trasy (Rybnik) musiałbym jeszcze doliczyć 1154km
Jak to powiedział klasyk, pan Papryczka: Panie Premierze, jak żyć
Od siebie dodam: Jak zwiedzić Chorwację, Albanię, etc. skoro aby wydostać się z Pl potrzebuję całego dnia za kółkiem
Ale na dalszą część relacji już czekam niecierpliwie no i na foto Lt'ków, o których mi wspomniałeś
Pozdr. |
|
|
|
|
Komplecik
Kombatant
Twój sprzęt: Eliocik
Nazwa załogi: Kompleciki :)
Pomógł: 4 razy Dołączył: 14 Cze 2011 Piwa: 196/432 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2013-07-30, 22:25
|
|
|
Straszyli straszyli co poniektórzy a może Wy koloryzujecie bo raczej podoba mnie sie ta Albania waszymi łockami no no ładnie tam i! cenowo raczej fajnie
ps.czekam co dalej |
_________________ komplet |
|
|
|
|
Barbara i Zbigniew Muzyk
Kombatant
Twój sprzęt: fiat ducato2001-Bassa748
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 23 Lip 2010 Piwa: 353/400 Skąd: krakow
|
Wysłany: 2013-07-30, 22:37
|
|
|
Jarek dziekuje za relacje,ale tam się zmienilo,to ze kantują to już tak było w 2011,nie było nas w 2012 i co widze same kempingi,nie do wiary.Moze jutro mi się uda wkleic Wam trochę fotek/,odzyskalam je niedawno/ z naszej pierwszej wyprawy kamperowej w 2009,kiedy nie wiedziałam o forum,znalam tylko z meili sw,p.Medarda.Ale to był najpiękniejszy pobyt w Albani.Na plazy w Dermi musiałam sobie posprzatac chociaż sciezke by wejść do wody.A krowy na plazy były wszędzie,nawet we Vlore na parkingu,gdzie teraz kroluja nowe hotele,Stawiam piwko,Barbara |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|