 |
|
Przesunięty przez: janusz 2007-04-27, 08:48 |
Włochy |
Autor |
Wiadomość |
janusz
Kombatant Szeryf

Twój sprzęt: Motochata Rimor
Nazwa załogi: TiTi
Pomógł: 25 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 420/147 Skąd: Pajęczno, łódzkie
|
Wysłany: 2007-01-19, 13:23 Włochy
|
|
|
To miejsce czeka na Twój reportaż z przepięknej Italii |
|
|
|
 |
Gość
|
Wysłany: 2007-01-20, 10:08
|
|
|
Wiadomo Włochy kraj pełen atrakcji turystycznych. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Można zwiedzać zabytki, opalać się na słonecznych plażach Adriatyku, Podziwiać wyspy na morzu Śródziemnym. Italia podzielona jest a bardziej składa się ze 110 prowincji. To tak trochę jak nasze powiaty, Podrzędną jednostką jest gmina. Odpowiednikiem województw są regiony. Chcę polecić Państwu region Trydent-Górna Adyga oraz Lombardia z malowniczo położonymi jeziorami Garda i Komo. Te położone u podnóża Alp jeziora są mekką dla windsurferów. Szczególnie na wodach Gardy widać tysiące kolorowych żagli. Jezioro Komo znane jest przede wszystkim z tego że na jego brzegach usadowili swoje rezydencje „WIELCY TEGO ŚWIATA” . Są domy znanych aktorów, piosenkarzy, polityków.
Bardzo dobrze rozwinięta jest infrastruktura i zaplecze turystyczne. Setki campingów, hoteli, knajpek i restauracji.
Zawsze gdy tam jestem pozostaję na dzień dwa na placu dla kamperów w miejscowości „Campione” nad samiuteńkim brzegiem Gardy. Leży na zachodnim jego brzegu. Aby tam dotrzeć trzeba przejechać przez tunel wykuty w skale i co ciekawe w tym tunelu, w tej skale wydrążone jest skrzyżowanie z drogą prowadzącą do Campione
|
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
Wysłany: 2007-01-20, 12:13
|
|
|
Dolomity. Maj 2006r.
Po zeszłorocznej podróży po francuskich Alpach, w planie naszego wyjazdu, jako pierwszy punkt docelowy, pojawiły się Dolomity. Jest to jedna z najbardziej odrębnych i dosyć charakterystycznych części Alp w północnych Włoszech.
Grande Strada delle Dolomiti to droga, którą wybraliśmy planując naszą wyprawę. Ta asfaltowa promenada prowadzi od Cortiny d’Ampezzo - miejscowości , w której w 1956 roku odbyła się Olimpiada zimowa, do Bolzano, głównej miejscowości Górnej Adygi. Na naszej trasie znalazły się trzy najwyższe przełęcze Dolomitów: Passo Falzarego 2 105 m, Passo Pordoi 2 239 m i Passo Rolle 1 984 m n.p.m.
Byliśmy niemiło zaskoczeni faktem, że na żadnej mijanej przez nas przełęczy nie udało nam się przenocować. Pamiętając przejazd po francuskich Alpach i noce spędzone na każdej prawie mijanej przez nas przełęczy ( super była temperatura, zbliżająca się do zera stopni ) planowaliśmy, że Dolomity przejedziemy w ten sam sposób. Niestety, na każdym kroku witały nas znaki zakazujące kempingowania. Przez to, nawet oglądane widoki straciły sporo ze swego uroku. Ponieważ był to nasz pierwszy punkt docelowy we Włoszech, zaczęliśmy się obawiać, że czekają nas kłopoty z noclegami. Całe szczęście, że nie okazało się to regułą. Niestety, zamiast przejść się po górskich szlakach, szybko przejechaliśmy góry, żeby znaleźć miejsce na nocleg.
Tekst
Kasia B
Cdn.
Włochy_2006 021.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 306 raz(y) 58,98 KB |
Włochy_2006 043.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 261 raz(y) 53,9 KB |
Włochy_2006 044.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 248 raz(y) 75,39 KB |
Włochy_2006.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 252 raz(y) 49,69 KB |
Dolomity-Passo Rolle.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 261 raz(y) 106,61 KB |
|
_________________ Sławek B
https://kamper-serwis.blogspot.com/ |
Ostatnio zmieniony przez Sławek B 2008-06-26, 20:19, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
 |
kazbar
weteran

Pomógł: 5 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 36/4
|
Wysłany: 2007-01-24, 13:49 Przygoda na kempingu w Dolomitach.
|
|
|
Nie pamiętam już kiedy to było. Może w 2002 lub 2003 roku? Po przekroczeniu granicy austriacko-włoskiej szukamy jakiegoś kempingu. Jest już bardzo późno. Szczyty Dolomitów widać jeszcze z okien samochodu jednak zstępująca noc zaczyna je powoli zasłaniać.
Około 22.30 docieramy w końcu do celu. Szlaban podniesiony do góry, w recepcji żywej duszy. Wjeżdżamy! - Nie będziemy przecież stać tutaj całą noc! Rano uregulujemy należność za nocleg. Kemping "już śpi". Nie chcąc robić zbytniego ambarasu wybieramy pierwsze lepsze miejsce- obok dużego namiotu. Wycofałem cichutko i ustawiłem się do niego bokiem. Szybko zgasiłem silnik i wszystkie światła by nie przeszkadzać sąsiadom. Z latarką w ręku wyszedłem jednak na zewnatrz by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Oj...coś mi się tu niepodoba!! Przed wejściem do namiotu "stoją" czyjeś spodnie (wydląda na to jakby ich właściciel po prostu z nich nagle wyskoczył!). Na jednym z dachów leżą jakieś majtki a pod tropikiem poniewiera się cała kupa butelek. Oj...niepodoba mi się to coraz bardziej!.
W namiocie...cicho jak makiem zasiał. "Może już wszyscy śpią i nie ma się czego bać?"- pomyślałem.
Na wszelki wypadek zostawiłem kluczyki w stacyjce w gotowości do nagłego wyjazdu. Jeszcze dobrze nie rozebrałem się do spania, gdy usłyszałem jakieś głosy dochodzące z przodu samochodu. Zerkam ukradkiem przez szyberdaszek w alkowie. O cholerka! Grupa podpitych młodych ludzi stoi przed maską... rozmawiają ze soba po włosku, gestykulują i śmieją się. Nie znam ich języka ale...doleciały do moich uszu zrozumiałe chyba dla każdego słowa: "O mama mia! Polonia? Polacco? Polaaaacco? Viva Polonia!!".
I co teraz? Rozbiją mi szybę, wywleką w gaciach przed auto i spiorą gębę a może....pójdą jednak spać do swojego przybyttku bez pijackiej zaczepki?
Długo jeszcze coś niezrozumiałe bełkotali. Ktoś obsikał mi nawet lewe tylne koło ale....w końcu poszli sobie. Uff....!
Nie ma głupich....Odpalam silnik i w nogi (raczej w koła). Lepiej spędzić noc za kierownicą lub na przydrożnym parkingu niż "spać" w takim towarzystwie. Diabli wiedzą co takim strzeli do łbów?
Około drugiej w nocy opuściliśmy kemping nie płacąc za nocleg. Nie spało się już wyśmienicie tej nocy- nawet na stacji benzynowej.
Jakoś....nie bardzo lubię przebywać od tego czasu na włoskich kempingach.
Niby nic....a jednak....
Gdy kilka lat później skradziono mi kampera na przedmieściach Rzymu...zrozumiałem, że Włochy może i piękne...ale nie dla mnie! |
|
|
|
 |
slaw
trochę już popisał slaw

Dołączył: 24 Sty 2007 Postawił 1 piw(a) Skąd: Polska
|
Wysłany: 2007-01-26, 23:25
|
|
|
Chce się wybrać na majówki do Rzymu, ale jak czytam to się zastanawiam ...
[ Dodano: 2007-01-26, 23:28 ]
Może ktoś zna fajny kemping pod Rzymem? |
|
|
|
 |
janusz
Kombatant Szeryf

Twój sprzęt: Motochata Rimor
Nazwa załogi: TiTi
Pomógł: 25 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 420/147 Skąd: Pajęczno, łódzkie
|
Wysłany: 2007-01-28, 22:46
|
|
|
Jest fajny kemping w Ostii jakieś 15 km od Rzymu a można do Rzymu metrem tam jest stacja metra. |
|
|
|
 |
kazbar
weteran

Pomógł: 5 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 36/4
|
Wysłany: 2007-01-28, 23:04
|
|
|
Lido Di Ostia...to tam mi rąbnęli kampera
Ale to było dawno... |
|
|
|
 |
kazbar
weteran

Pomógł: 5 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 36/4
|
Wysłany: 2007-01-29, 09:50 Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu
|
|
|
Ostatnie przygotowania do wakacyjnego wyjazdu za nami. Jest rok 2002. Kamper, 22-letni Ford ADF z nowymi oponami, dwoma akumulatorami, wymienionymi amortyzatorami, po głównej naprawie hamulców i ze świeżutkim olejem w silniku czeka przed domem z rozgrzanym silnikiem. Jeszcze tylko kilka niezbędnych turystycznych klamotów i - wyruszamy.
Mamy ze sobą cały sprzęt kempingowy, który zdążyliśmy zgromadzić przez ostatnie lata: turystyczne krzesełka, stoliki, śpiwory, materace a także buty do górskiej wspinaczki, kostiumy kąpielowe, aparaty fotograficzne i kamerę video. Lodówka wypełniona zapasami po brzegi, a 120 litrowe zbiorniki napełnione są czystą wodą. To będzie nasza pierwsza zagraniczna podróż tym samochodem, mamy go dopiero rok. Wypieszczony, wymyty i odremontowany kamper jest prawie jak piąty członek naszej rodziny. Z okrzykami radości ruszamy dumnie w nieznane. Nie mamy żadnych planów urlopowych, wszak mając takie auto można jechać po prostu przed siebie! „A może by tak w kierunku Rumunii?”- proponuję załodze. Dzieci jednak (syn licealista i córka studentka pierwszego roku) przekonują nas, by spędzić ten czas w Chorwacji, a żona zakochana w górach obstaje przy Alpach. OK! Zahaczymy więc o wszystkie te miejsca! Wszak mając takiego Forda jesteśmy wolni!
Słowacja, Węgry, Słowenia
Słowację przeskakujemy w kilka godzin. Pierwszy nocleg czeka nas w Budapeszcie na nowej pięknej stacji benzynowej Aral. Rzut oka na stolicę Węgier ze wzgórza, szybkie śniadanko i już jesteśmy w drodze do Słowenii. Alpy Julijskie przywitały nas wspaniała pogodą - zostaniemy tu chyba kilka dni. Odbijające się w jeziorze szczyty gór i wspaniała atmosfera na kempingu w Bledzie zachęca do wypoczynku. Ha! Ale być w Słowenii i nie wskoczyć do chorwackiego morza to przecież grzech! Tyle naczytaliśmy się o Dalmacji, wyspach, wodospadach i innych chorwackich atrakcjach, że... nie ma rady - jedziemy tak daleko na południe jak tylko się da, choćby do Albanii!
Kręcąc się tu i ówdzie zdajemy sobie sprawę, że czas powoli wracać do domu - półmetek urlopu zbliża się nieodwołalnie. Dostajemy SMS od znajomych, którzy wracając z Francji zatrzymają się na kilka dni we Włoszech. Proponują spotkanie w Wenecji. Świetnie! Ale jak to zrobić? Wracać tą sama drogą na północ? Nie - prawdziwy turysta nigdy nie wraca starymi ścieżkami. Po krótkiej naradzie postanawiamy przepłynąć promem z Dubrownika do Bari we Włoszech - przez Neapol, Pompeje, Monte Cassino i Rzym dotrzeć do Wenecji. Pomysł podoba się wszystkim.
Włochy...
Neapol jednak omijamy szerokim łukiem - jest zbyt daleko, a czasu pozostało niewiele. Monte Cassino wywarło na nas ogromne wrażenie. Warto było tu wstąpić i oddać hołd poległym rodakom. Do Rzymu już niedaleko, wieczorem powinniśmy być na miejscu. Upał, okropny upał, wszyscy z utęsknieniem wypatrujemy na horyzoncie morza. Jest - widać już wodę. Zatrzymamy się na chwilę, odświeżymy kąpielą i dalej w drogę. Jedziemy wybrzeżem, szukamy miejsca parkingowego. Samochody osobowe, motocykle, skutery i rowery stoją w rzędach jak na giełdzie. Zatrzymujemy się obok piaszczystej wydmy, za którą widać wspaniałe miejsce do odpoczynku i morskiej kąpieli. Zostajemy. Po kilku kwadransach byczenia się ogarnął mnie jakiś dziwny niepokój. Zaczynam martwić się tym, że od pewnego czasu kontrolka ciśnienia oleju intensywnie świeci na „wolnych obrotach”. Czyżby nieprzewidziane kłopoty z silnikiem? Pójdę sprawdzić. Wspiąłem się na wydmę i... zbladłem. Nie ma samochodu!!! Ktoś nam ukradł kampera!!! Jak? Kto? Nie, to niemożliwe!!! A jednak to prawda. Wołam rodzinę – myślą, że żartuję. A jednak! Co robić? Telefon, policja, krzyczeć, szukać na własną rękę? Żona ma ze sobą komórkę. Tak, trzeba zadzwonić na policję. Łatwo powiedzieć, ale w jakim języku przedstawić problem? Włoskiego nie znamy. Dzieci dobrze mówią po niemiecku i angielsku, niestety policjant nic nie rozumie! Stoimy na środku drogi w strojach kąpielowych. Lido di Ostia - 2000 km od domu. Co robić?
Poszukiwania
Autobusem podmiejskim „na gapę” jedziemy na posterunek policji. Jest kilka minut po dwudziestej, sobota. Oficer dyżurny rozkłada ręce - zna tylko swój ojczysty język. „Kamper? Polonia? To przecież proste: trzeba jechać do Generalnej Kwestury w Rzymie, gdzie dostaniemy druki do wypełnienia po angielsku, po czym natychmiast rozpoczniemy poszukiwania”- tłumaczy na migi. Super! W krótkich spodenkach, obuwiu plażowym, bez jedzenia i picia. To przecież takie proste! A nasz samochód może stoi tu gdzieś za rogiem! Dzwonimy do Ambasady Polskiej w Rzymie z prośbą o pomoc i radę. To nasza ostatnia deska ratunku. Niestety, uprzejmy głos w słuchawce proponuje nam natychmiastowy powrót do Polski pierwszym lepszym pociągiem. Jeśli nie mamy pieniędzy, pomogą się nam skontaktować z rodziną w kraju celem poręczenia za ewentualnie udzieloną pożyczkę. Poczułem się jak kopnięty pies. Zrozumiałem, że jesteśmy zdani tylko na siebie. Pieniądze i paszporty na szczęście mamy - żona nigdy nie rozstaje się ze swoją torebką. Trudno, trzeba jakoś dojechać do tego Rzymu. Obok posterunku jest dworzec kolejki podziemnej. Wchodzimy na peron i... stop! Pracownik ochrony kolei zatrzymuje mojego syna. Bez koszuli nie można jechać metrem. Hura!! Mówi po angielsku! Opowiadamy mu swoja historię, widzimy, że jest mu wstyd za swoich rodaków. Proponuje nam powtórna wizytę w jego obecności na posterunku. Nareszcie znalazł się jakiś człowiek wśród tylu ludzi! Otoczył nas szczerą opieką, przetłumaczył policjantowi wszystko z angielskiego na włoski. Mamy w ręce protokół. „Teraz znajdą waszego kampera”- pociesza. Proponuje nocleg na dworcowej ławce, synowi podarował własny podkoszulek (wszystkie sklepy już są pozamykane). Ma teraz służbę, będzie w stałym telefonicznym kontakcie z policją. „To kwestia godziny, może kilku. Kamper na polskich numerach rejestracyjnych to przecież nie igła w stogu siana...” Jest pewny, że policja odnajdzie Forda. Myli się.
Minęła godzina, pół nocy, nastał świt. Postanowiliśmy poszukać auta na własną rękę, bo i tak nie mieliśmy nic lepszego do roboty. Przejechaliśmy wybrzeże wzdłuż i wszerz czym tylko się dało. Zaglądaliśmy z okien autobusów na każdy parking i w każdą przecznicę. Na próżno.
Epilog
Wracamy do kraju. Nie ma jak w domu! Pociąg z Rzymu do Krakowa z przesiadką w Wiedniu kosztuje nas 2400 zł. Jak to dobrze mieć karty kredytowe! Nie mamy już ochoty na żadne atrakcje. Obiecuję sobie, że moja noga już nigdy nie postanie na włoskiej ziemi. „To niemożliwe, to nie mogło się...” – dziwią się znajomi i przyjaciele.
A jednak! To zdarzyło się naprawdę... |
|
|
|
 |
janusz
Kombatant Szeryf

Twój sprzęt: Motochata Rimor
Nazwa załogi: TiTi
Pomógł: 25 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 420/147 Skąd: Pajęczno, łódzkie
|
Wysłany: 2007-01-29, 12:14 nam nigdy nic nie zginęło
|
|
|
Może poprzedni właściciel Waszego samochodu coś interesującego w nim ukrył. I czekał tylko na okazję, kiedy kampera przetransportujesz w dogodne miejsce a był cały czas namierzany przez szpiegowskie satelity. Może to „służby specjalne”.
A teraz serio Poprzednim naszym składem kempingowym (samochód i przyczepa) pojechaliśmy uczyć się pływać na desce nad jeziorem Garda. Wylądowaliśmy na pierwszym lepszym campingu (nie mam zwyczaju rezerwować miejsc na campingach). Po dwóch dniach pobytu przyjechali do nas znajomi z Polski z zamiarem odwiedzenia Włoskich sklepów z butami i skórą. W sobotę rano wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do pobliskiej Werony na zakupy. Na kempingu pozostała przyczepa z rozłożonym przedsionkiem. Tam był telewizor ubrania i praktycznie wszystko, co służyło odpoczynkowi. Przyczepa „robiła tylko za sypialnię. Na wierzchu został zegarek kolegi, aparat fotograficzny i tp.
W Weronie okazało, że się, że jeszcze nie ma przecen, na które liczyliśmy, więc pojedziemy autostradą do Rawenny. 200 km, a wieczorem wrócimy.
Na miejscu okazało się, że w sobotę ciekawsze sklepy są otwarte krócej. Szkoda wracać do przyczepy, przenocujemy w hotelu i na drugi dzień po zakupach wrócimy. Ten drugi dzień to była niedziela większość sklepów nie czynna. Trudno czekamy do poniedziałku. A w poniedziałek sklep „Combipela” na drodze do San Marino też nie czynny. Zostaliśmy do wtorku. We wtorek po udanych zakupach z pewną nieśmiałością wracamy nad Gardę, nie wiadomo czy będzie, do czego. I zaskoczenie nic na kempingu się nie zmieniło nikt nic nie ruszył.
Nigdy podczas naszych kilkunastu wizyt we Włoszech nic nam nie zginęło. Dwa razy była interwencja Policji. Raz w Rzymie przez okno z samochodu policyjnego wyjrzał policjant i poinstruował mnie bardzo grzecznie, że u nich w Rzymie jak na skrzyżowaniu świeci się czerwone światło to nie powinno się jechać, że Oni na czerwonym się zatrzymują. A drugi raz miałem normalną rutynową kontrolę drogową. Wieczorem zatrzymał nas patrol drogowy podszedł policjant do samochodu widząc Polską rejestrację skrzywił się trochę poprosił ”Patent”, Dałem mu prawo jazdy żółci tylko okiem i kazał jechać dalej. |
_________________ Nie dyskutuj z głupcem – ludzie mogą nie zauważyć różnicy! |
|
|
|
 |
Jacek M
weteran

Twój sprzęt: Dethleffs na J5 2,5D '89 - ciągle jeździ :)
Dołączył: 20 Sty 2007 Piwa: 15/46 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: 2007-02-17, 23:07 Trzy obrazki włoskie.
|
|
|
1/. W 2005 w czerwcu kupiłem naszego kamperka (o tym innym razem, ale było śmiesznie ). Od przywozu autka do zaplanowanego wyjazdu do Włoch zostało kilka dni. Wyrychtowałem zgrubsza samochodzik, zrobiłem urzędowy przegląd, nie zdążyłem tylko przerejestrować... I na tzw. "jaju" pomkneliśmy w pierwszą podróż po Europie. Jajo czyli czasowa rejestracja wyjazdowa z Niemiec skończyła się dzień przed wyjazdem, więc żeby nie było problemów ubezpieczyłem się w PZU (na niewazne numery - po przyjeździe sie zmieni). Oczywiście pierwszy dopatrzył się wczorajszej daty Czech i nie chciał nas wpuścić, co zrozumiałe - Zaolzie, praska wiosna... Miły polski pogranicznik wytłumaczył mu, że "w Polsce wszyscy tak jeżdżą" i zeby nie był wiśnia. Poburczał, przepowiedział, że i tak nie wpuszczą nas do Rakouska i podniósł szlaban. Zaczęło nam się jechac trochę niepewnie, ale cóż - bylismy umówieni - do boju! Generalnie było tak: im bardziej zapyziała granica, tym podejrzliwiej gapili sie na numery, ale nic - przepuszczali. Nerwy - jak z bimbrem za okupacji . Najbardziej zanosiło się na powrót na granicy słoweńsko, chorwackiej, ale skończyło się na opr za... fotografowanie. Okazuje się, że oni też mają zakaz. Bratni kraj :-D . No i we Wloszech zapomnieliśmy już niemal o nielegalnych tablicach. Aż tu naraz pod koniec wyjazdu zatrzymuje nas "kontrol" drogowa i dowód rejestracyjny - krzyczy! Zetlałem. Koniec. Nic jakoś nie przyszło mi do głowy, z wyjatkiem udawania mozliwie najgłupszego abnegata językowego (zawsze pomaga). Udając olimpijski spokój (wiadomo - złodziej nie może wygladać jak złodziej) podałem prawo jazdy: "aaa polacco!!?!! Papa Giovanni! si, si." "Documento campero germano? - ooo... si, si, ... kampero rento germano? ... si, si, ... idiotico germano dokumento - non capisco si, si". I ... "buon viaggio - gute Reise!" Zemdlałem dopiero jak odjechał. Nie nadarmo wszystkie kryminały i o szpiegach filmy oglądam.
I to jedna migawka z Włoch.
Dwie kolejne:
2/. Przed wjazdem do Turynu zatrzymalismy sie na stacji CPN, zeby cos przekąsić. Takiej ilosci smieci na stacji benzynowej nigdzie w Europie nie widziałem - z trudem znalazłem miejsce u skraju parkingu, skąd przez okno było widac tylko teren za płotem - czysty. Żeby spokojnie zjeść zasłoniłem wszystkie inne okna - bałem się, że śmieci nan nas wskoczą.
3/. Gdzieś na zachód od Genui w poszukiwaniu noclegu zatryzaliśmy się na wielkim dzikim parkingu przy autostradzie. Nie było przyjemnie. Zjedliśmy kolację. Zajechały 2 czy 3 ciężarówki. Kierowcy wyszli. Zaczęli dość ożywioną rozmowę. Nie wyglądali na światowców. Wygląd mieli jakiś powiedziałbym południowo-zaczepny. Rejestracje chyba MCD czy coś. Własciwie brakowało im nozy w zębach. Po paru minutach po drugiej stronie placu zatrzymało się BMW 7 najnowszy model. Z drugiej strony nadjechało czarne złe kombi. Z kombi wysiadła młoda kobieta. W kombi zostało kilkuletnie dziecko w foteliku. Kobieta wyniosła niewielką paczuszkę (kilo prochów ) Facet z BMki - znany i u nas typ: silne ręce, koszulka w poprzeczne paski, spodnie typu dres oraz złoty łańcuch 1/2 kg na szyi, paczuszkę odebrał patrząc na kobietę jak przez wystawę. Nie rozmawiali. Kobieta wróciła do samochodu i wróciła z ... małpą. Pluszową, dość spora maskotką w spodniach i bejsbolówce. Facet w miedzyczasie schował w bagazniku paczkę (brylanty ). Znów bez słowa pobrał malpę i posadził obok siebie, na przednim siedzeniu. Trzasli dzrzwiczkami i rozjechali sie w przeciwne strony. Podczas całej operacji (45 sek.) nie spojrzeli na siebie ani nie zamienili słowa. Odnioslem wrażenie, ze facet z dezaprobatą patrzył się na naszego kampera... i zapamiętał numery... i za chwilę wpadną dwa "big footy" i do spóły z Macedończykami.... Nie czekałem co będzie dalej, wyrwałem " z piskiem opon i pognałem, gdzie pieprz rośnie.... Przeżyliśmy.
I jeszcze mnóstwo innych fajnych wspomnień - kochamy Włochy! |
|
|
|
 |
slaw
trochę już popisał slaw

Dołączył: 24 Sty 2007 Postawił 1 piw(a) Skąd: Polska
|
Wysłany: 2007-03-05, 21:04
|
|
|
Jak tak czytam o itali to chyba zmienię plany wakacyjne. |
|
|
|
 |
jacol
trochę już popisał

Twój sprzęt: Przyczepa Hobby 420 Classic
Dołączył: 28 Lut 2007 Skąd: Koszalin
|
Wysłany: 2007-03-07, 08:31
|
|
|
Kazek, współczuję po stracie kampera (pewnie pare siwych włosów przybyło), ale tu nie można mieć pretensji (nie myślę, że ją masz) do kraju, a do ludzi, czasu i okoliczności. Równie dobrze taka przygoda mogła się zdarzyć w innym kraju czego nikomu nie życzę. A tak na marginesie, też jakoś nie "czuję się" dobrze we Włoszech. |
|
|
|
 |
Sławek B
stary wyga

Twój sprzęt: Peugeot Hobby 650
Pomógł: 1 raz Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 83/15 Skąd: Sulejówek
|
|
|
|
 |
kazbar
weteran

Pomógł: 5 razy Dołączył: 14 Sty 2007 Piwa: 36/4
|
Wysłany: 2007-03-07, 08:48
|
|
|
jacol napisał/a: | Kazek, współczuję po stracie kampera (pewnie pare siwych włosów przybyło), ale tu nie można mieć pretensji (nie myślę, że ją masz) do kraju, a do ludzi, czasu i okoliczności. |
Wiem, że masz rację. Byłem od tej pory kilka razy we Włoszech (przejazdem) w rejonie Dolomitów. Staram sie wtedy nigdzie nie zatrzymywać. Jakoś nie mogę przełamać uczucia strachu.
Francji też się obawiam. Samemu nic mi się tam nigdy nie stało ale słyszałem od innych o perfidnych kradzieżach (szczególnie na południu) na kempingach, parkingach a nawet na skrzyżowaniach ulic w czasie postoju na czerwonym świetle (koleżance robnęli w takim miejscu torebkę, którą trzymała na kolanach- nagle podbiegła banda gówniarzy, jeden otworzył drzwi a inny gwizdnął babinie torebkę z kasą i dokumentami).
PS. Nie tylko kilka siwych włosów mi przybyło ale popłakałem się wtedy jak małe dziecko.
To był mój pierwszy wymarzony i wypieszczony kamper. |
|
|
|
 |
kaimar
weteran kaimar

Twój sprzęt: MOBILVETTA LAIKA CARADO RT GiottiLine
Nazwa załogi: MTM Campery
Pomógł: 17 razy Dołączył: 03 Lut 2007 Piwa: 89/3 Skąd: Czechowice-Dziedzice
|
Wysłany: 2007-03-07, 09:21
|
|
|
Kazek Kluska napisał/a: | parkingach a nawet na skrzyżowaniach ulic w czasie postoju na czerwonym świetle (koleżance robnęli w takim miejscu torebkę, którą trzymała na kolanach- nagle podbiegła banda gówniarzy, jeden otworzył drzwi a inny gwizdnął babinie torebkę z kasą i dokumentami). |
To nie jest specjalność francuska czy włoska. Sam byłem świadkiem takich zdarzeń w biały dzień w centrum miasta: dwukrotnie w Katowicach i raz w Warszawie. Z tym ,że w Katowicach nie pomogło zamknięcie samochodu od środka, gówniarz podszedł , wybił szybę i zabrał torebkę jak swoją. Było to w południe, w długim sznurku samochodów pod światłami. |
_________________ www.camperymtm.pl
www.kamperownia.pl |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|