Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
MirekM jedzie do Włoch
Autor Wiadomość
MirekM 
weteran
Piękny inaczej


Twój sprzęt: Bürstner Quadro IT674G
Pomógł: 1 raz
Dołączył: 27 Lis 2007
Piwa: 17/9
Skąd: Stettin
Wysłany: 2008-07-14, 17:13   

No i właśnie wróciłem. Nieco wcześniej, niż planowałem, ale plan zwiedzania wykonany niemal w 100%. Powrót przyśpieszyła awaria klimy silnikowej. Niestety, ale jak na termometrze ponad 37 stopni, to bez klimy nie dla mnie i człowiek wówczas marzy o Nordkapie. Jak się nieco pozbieram i poukładam, napiszę parę słów i zamieszczę parę fotek.
_________________
Mirek ze Szczecina
I znowu jeden post więcej
Nie kłóć się z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swego poziomu, a później pokona doświadczeniem.
www.shippol.pl www.uszczelki-cnc.pl
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
TOMMAR 
stary wyga

Twój sprzęt: KARMANN DEXTER 625
Dołączył: 24 Wrz 2007
Piwa: 19/28
Skąd: Zgorzelec
Wysłany: 2008-07-14, 18:19   

Oczywiście czekamy.
_________________
Nic nie będzie takie jak dawniej.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
janusz 
Kombatant
Szeryf


Twój sprzęt: Motochata Rimor
Nazwa załogi: TiTi
Pomógł: 25 razy
Dołączył: 14 Sty 2007
Piwa: 420/147
Skąd: Pajęczno, łódzkie
Wysłany: 2008-07-14, 18:38   

No Mirku nie było nam się spotkać. Zbyt krótkie były nasze wakacje. :?
_________________
Nie dyskutuj z głupcem – ludzie mogą nie zauważyć różnicy!
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Aulos 
weteran


Twój sprzęt: Bürstner Solano na Ducato
Nazwa załogi: SOKOŁY
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2007
Piwa: 62/37
Skąd: Kołobrzeg
Wysłany: 2008-07-14, 21:53   

MirekM napisał/a:
awaria klimy silnikowej.

Dobrze, że ja nie mam klimy, przynajmniej jej awaria nie przepłoszy nas z sierpniowej wyprawy do Włoch. ;)
_________________
"Nosiciel nieuleczalnej kamperomanii"
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Santa 
weteran


Twój sprzęt: dreamliner
Nazwa załogi: ROMULUSI
Dołączyła: 05 Paź 2007
Piwa: 236/171
Skąd: Podkarpacie
Wysłany: 2008-07-14, 21:58   

Mam nadzieję na szybką regenerację Mirka i podzielenie się wrażeniami z wyjazdu - bo po cichu ale bardzo intensywnie edukuję się przed swoim wyjazdem, który jest planowany na początek sierpnia. I muszę przyznać, że nigdzie nie ma tak wyczerpujących, szczerych i życzliwych porad jak tutaj :szeroki_usmiech
Klimatyzacja nam na szczęście (i nieszczęście :wyszczerzony: )padła przed wyjazdem - i już jest naprawiona. Oby skutecznie!
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
MirekM 
weteran
Piękny inaczej


Twój sprzęt: Bürstner Quadro IT674G
Pomógł: 1 raz
Dołączył: 27 Lis 2007
Piwa: 17/9
Skąd: Stettin
Wysłany: 2008-09-04, 17:42   Nareszcie relacja z wyjazdu

Tak, jak można byłoby się spodziewać, dostało mi się od niektórych conieco za moje lenistwo i opieszałość w zdawaniu relacji z wyprawy. Oczywiście mają całkowitą rację. I już się poprawiam.

Wypad do Włoch wypalił tylko dzięki mojemu młodszemu synowi, 5-letniemu Cezaremu. Gdzieś zobaczył krzywą wieżę w Pizie i zapałał chęcią jej zobaczenia. Była jeszcze w planach Chorwacja, ale skończył mi się paszport. Hiszpania też była ponętnym kąskiem, ale urlop żony zbyt krótki. Z tego powodu wyskoczyła z ewentualnych planów Skandynawia. Wielka Brytania też odpadła, chyba z powodu braku świateł przeciwmgielnych w kamperze. A że w Pizie jeszcze nie byliśmy, to klamka zapadła.
Po wrzuceniu informacji na CamperTeam o moim wypadzie posypały się rady co do planu trasy. Największy udział miał oczywiście Tadeusz. I tak ostatecznie trasa wyglądała następująco: Moja wyprawa Italia 2008.
Zaczęliśmy, zgodnie z sugestią Eli i Andrzeja, od austriackiego Grossglockner. Myślałem, że za kierownicą nic nie jest w stanie mnie przestraszyć. Tam jednak zwątpiłem w swoją bezgraniczną odwagę. Jedna rada dla innych śmiałków. Aby się tam wybrać, oczywiście oprócz niezłych umiejętności za kierownicą, trzeba mieć trochę koników pod maską z pełnym bakiem siana i najlepiej świeżo założone nowe klocki hamulcowe. Przeżycie w każdym razie niesamowite. Oprócz samochodów i motocykli pełno rowerzystów. Jak oni z górki hamowali i czy te gumki hamulcowe wystarczały do końca, tego nie wiem. Przecież silnikiem nie hamowali. Ale tyle o kamikadze. Po udanym powrocie na bezpieczną wysokość udaliśmy się nad Gardę, na kemping w Riva del Garda. Stamtąd, wschodnim brzegiem jeziora, po dwóch dniach wyruszyliśmy przez Como do Pavii. Como nas nieco zniechęciło tłokiem, więc zrezygnowaliśmy ze szczegółowego zwiedzana i niezwłocznie ruszyliśmy do Pavii, gdzie we wczesnych godzinach wieczornych wylądowaliśmy na kempingu. Kemping niby niczego sobie, ale największą atrakcją były chmary komarów. Dlatego plan był taki: szybko spać, rano wstać i uciekać, aby Pavię zwiedzać. I tak zrobiliśmy. Pavia zostawiła na nas olbrzymie wrażenie pięknego, świeżo odnowionego miasta. Gorąco polecam. Następnie obraliśmy kierunek na Genuę, gdzie wylądowaliśmy po południu. Po kilkugodzinnym zwiedzaniu udaliśmy się w poszukiwaniu kempingu w okolice Santa Margerity, gdzie takowy znaleźliśmy i niezwłocznie na nim zalegliśmy aż do ranka następnego dnia. Przed wyjazdem z kempingu wbiłem do GPS Portofino jako cel podróży. Tępa maszyna wybrała dla mnie drogę optymalną i zaczęło się. Przeczołgiwanie się kampera pod drzewami na bardzo wąskiej,górskiej drodze, która okazała się, po wyjaśnieniach sympatycznego lokalnego zeskuteryzowanego makaroniarza, głównie drogą dojazdową do położonych wysoko domostw. Musiałem, w sposób cyrkowy niemal, zawracać na półce skalnej, niewiele większej od kampera, wykorzystując do tego kawalątek jakiegoś wjazdu do posesji. Powrót do punktu wyjścia upłynął na kłótni i użeraniu się z nawigacją GPS, że nie zawrócę i wybiorę własną, lepszą drogę. W końcu pogodziła się z porażką i łaskawie zaakceptowała wybraną przeze mnie drogę, uważając przy tym, że mądrzejszy głupszemu zawsze ustąpi. W każdym razie trafiliśmy na właściwą i jedynie słuszną drogę. Niestety oznaczoną ograniczeniem szerokości do 2,30m. Starczało na styk. Według mnie oczywiście. W każdym razie, narażając się na trąbienie i pogróżki innych kierowców z naprzeciwka, przeciskaliśmy się przez piękną Santa Margherita uparcie brnąc w kierunku Portofino. I wymiękłem dopiero przy tablicy PORTOFINO, po gestach włoszki na skuterze, pokazującej ręką nad głową, że dalej nie zmieszczę się na wysokość. Przeprowadziłem wizję lokalną analizując drogę widoczną w oddali, wijącą się tuż nad wodą i wykutą częściowo w skale wzdłuż zbocza góry. Ale w sumie byłem w Portofino. 5 metrów. Oczywiście za tablicą. No to nawrotka i hajda przez La Spezzia do Pizy, gdzie dotarliśmy w późnych godzinach popołudniowych. Bez problemu znaleźliśmy kemping, skąd do rana już się nie ruszaliśmy. Na drugi dzień romantycznie, ok. 4:30 podobno rano, Piza obudziła mnie biciem w dzwony i ujadaniem wszystkich okolicznych psów. Ale siłą woli zmusiłem się jeszcze, po wyszczekaniu się wszystkich psów, do kontynuacji brutalnie przerwanego snu. Rano zbiórka i zwiedzanie Pizy z jednoczesnym opędzaniem się przed różnego odcienia czerni murzynami oferującymi począwszy od muszelek, poprzez paski, rzemyki, okulary, ........, na torebkach damsko-męskich kończąc. Więcej ich było niż komarów na kempingu w Pavii. Od czasu do czasu służby sanitarne lokalnej policji starały się odmurzynić starą część w obrębie murów obronnych, ale bez specjalnych rezultatów. Robili to jakoś bez przekonania. Miłym akcentem pobytu było oświadczenie kelnera w kafejce, że jego ciotka wyszła za polaka, i to pochodzącego wprost ze Szczecina. Niemal się uścisnęliśmy jak dwóch rodaków na dalekiej obczyźnie. Ale nie był w moim typie. Po zwiedzaniu zasłużony odpoczynek na kempingu i na drugi dzień następny etap uprzednio wytyczonej trasy, niesamowite San Gimignano i Siena. Zwiedzanie zajęło nam cały dzień i pod wieczór wylądowaliśmy na kempingu pod Perugią. W międzyczasie, w trakcie drogi, wyłączyłem na chwilę klimę, która to chwila zamieniła się w wieczność. Zepsuł się pstryczek do włączania i dopiero w przyszły poniedziałek wymienią go na działający. To, co było dalej, to delikatnie mówiąc termiczny horror w czasie jazdy. Woda mineralna wyjęta z lodówki i włożona w kieszeń bocznych drzwi już po godzinie była przegotowana. Na zewnątrz w granicach 37 stopni, w środku niewiele mniej, i do tego huk wiatru szalejącego przez całkowicie otwarte wszystkie możliwe okna. Ale to na marginesie. W każdym razie na drugi dzień oczywiście zwiedzanie Perugii. No i dalej na kemping pod Asyżem. Zwiedzanie Asyżu zajęło pół następnego dnia, po czym, ze względu na upierdliwości jazdy z zepsutą klimą, zdecydowaliśmy się powoli wracać, zahaczając po drodze o kemping w Riccione i Italia In Miniatura w Rimini. Jeszcze po drodze dwa noclegi, jeden w Bolzano, drugi gdzieś na parkingu w Niemczech, i już po 12 dniach rozłąki z krajem, znowu w chłodnym domu.
Podsumowując całość trasa miała być luzacka, a okazała się umiarkowaną gonitwą. Ale warto było. Nie będę się rozwodził nad opisem zabytków i krajobrazem Italli, bo trzeba to samemu zobaczyć. Przy tej ilości zobaczonych zabytków wszystko zaczyna się mieszać i jedno miasto upodabniać do drugiego. Ciekawych odsyłam do zdjęć:

Italia 2008 part1 oraz Italia 2008 Part2

Na szczęście wszystko przebiegło szczęśliwie. Tylko jeden kieszonkowiec w Perugii niemal przypłacił życiem zainteresowanie moim portfelem, gdyż moja żona niemal go zabiła wzrokiem w przypływie zazdrości o mój portfel. Ale w porę uciekł. Oczywiście złodziej, nie portfel. Tak więc urlop w słonecznej Italli można zaliczyć już chyba po raz piąty (kamperem po raz pierwszy) za jak zwykle udany.

PS
Zapomniałem, że na początku śpieszyłem się nieco, aby spotkać się na dalekiej obczyźnie z Januszem, ale wybrał znacznie gorszą, jak się później okazało, trasę turystyczną. Ze mną na pewno nic by się nie stało, ale to już inna broszka.
Przepraszam także za zamieszczenie linków, a nie zdjęć, ale bałem się Elera, że mi znowu zmyje głowę za zaśmiecanie serwera.
_________________
Mirek ze Szczecina
I znowu jeden post więcej
Nie kłóć się z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swego poziomu, a później pokona doświadczeniem.
www.shippol.pl www.uszczelki-cnc.pl
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Tadeusz 
Administrator
CamperPapa


Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy
Dołączył: 06 Lis 2007
Piwa: 1595/2326
Skąd: Otwock
Wysłany: 2008-09-04, 18:08   

Mirku.
Jak zwykle dowcipnie i ze swadą opowiedziałeś nam o Waszej podróży. Myślę, że na zlocie przy dobrym napitku, uzupełnisz tę opowieśc o szczegóły.
Co do zdjęć to przydałoby się kilka, tym bardziej, że jechałeś trasą niewymownie piękną.
A Eler1 oczywiście z tymi zdjęciami ma rację o tyle, żeby nie przesadzać z ilością i ciężarem.
Dziękuję za ładną relację i mimo wszystko proszę o kilka fotek. :-D
_________________
W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
prezesuu 
weteran
102 dni to nie zbyt wiele


Twój sprzęt: chwilowo bezdomny
Pomógł: 4 razy
Dołączył: 01 Lut 2008
Piwa: 22/13
Skąd: Tomaszów Mazowiecki
Wysłany: 2008-09-04, 18:34   

Bardzo interesujący opis trasy, ale koniecznie musisz go opowiedzieć w Zieleninie, bo Tolo nie ma czasu na czytanie tak długich postów :szeroki_usmiech .
Wiem już na 100%, że ja nie pojadę przez te piękne górki, bo Moja bardzo boi się takich "atrakcji", a ja nie jestem samobójcą i mordercą w jednej osobie. :szeroki_usmiech
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***