Pomógł: 1 raz Dołączył: 10 Gru 2011 Piwa: 5/27 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-26, 20:19 Jak Garmin prowadził mnie przez Włochy...
Minął już ponad tydzień od powrotu z pierwszej wyprawy kamperem, a więc pora na kilka słów relacji i refleksji
Wyjazd poprzedziły tygodnie, ba - miesiące przygotowań. Najpierw kierunek - długo wahaliśmy się pomiędzy Włochami a Grecją. We Włoszech poznaliśmy się z Sylwią - moją połówką , więc miałaby to być taka podróż sentymentalna. O Grecji oboje od lat marzyliśmy, więc wybór był trudny... Ostatecznie o celu zdecydowały typowo włoskie przekręty. Gdzieś wyczytaliśmy, że kilka lat temu Neapol otrzymał niemałe, unijne fundusze na renowację Pompejów. I jak to we Włoszech (czy tylko tam..?), pieniądze gdzieś zniknęły, a o renowacji nikt nie myślał. Jednak Unia nie zapomniała... Rząd włoski zagroził więc, że jeżeli Neapol natychmiast nie przystąpi do realizacji zadania, Pompeje zostaną przekazane w zarząd którejś z sąsiednich prowincji, która upora się z restauracją zabytków. Ponieważ Pompeje to przecież turystyczna żyła złota, prace konserwatorskie niezwłocznie rozpoczęto, a od 2015 rok zapowiedziano całkowite zamknięcie zabytkowego miasta w celu dotrzymania terminu zakończenia prac. Ile w tej historii prawdy, tego nie wiem. W każdym razie decyzja zapadła - Włochy.
Studiowałem relacje z forum, mapy, katalogi ACSI i ADAC oraz kompletowałem niezbędny sprzęt. Między innymi kupiłem nawigację Garmin Camper 760 LMT-D. To właśnie ten cudo-sprzęt miał mnie prowadzić przez nieznane tereny i wybawiać z opresji typu: wąskie drogi, strome podjazdy i zjazdy, miejsca niedostępne dla kamperów... Po wprowadzeniu parametrów kampera, nawigację krótko przetestowałem w Warszawie - wszytko wydawało się być w najlepszym porządku...
W międzyczasie pojawił się zarys planu podróży. W sumie mieliśmy dwa główne cele - Wenecja i wspomniane już wcześniej Pompeje. Określiliśmy, że jedziemy wzdłuż wschodniego wybrzeża Włoch - gdzieś w okolice półwyspu Gargano. Dalej przeskakujemy półwysep - do Neapolu. Następnie Cinque Terre, jezioro Garda i powrót przez zamki Tyrolu. Plan dość ambitny, ale na podróż przeznaczaliśmy 3 - 4 tygodnie, więc mogło się udać Wyjazd zaplanowaliśmy na niedzielę 28 kwietnia.
Na forum pojawił się temat dotyczący majowych, włoskich planów. Umówiliśmy się z Krzyśkiem (futro2606 - założyciel tematu), oraz Piotrem (Żywy) na spotkanie w Wenecji.
Cóż, pozostało już tylko pakowanie i w drogę. Miało się to odbyć w sobotę, a w niedzielę z samego rana wyjazd. Niestety w wyniku nieprzewidzianego szeregu poślizgów, wyjazd nieco się przesunął... Ostatecznie dopiero we wtorek o godzinie 16 ruszyliśmy
Pomógł: 1 raz Dołączył: 10 Gru 2011 Piwa: 5/27 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-26, 21:21
Drogę do Wenecji postanowiliśmy podzielić na 2 etapy. Najpierw przez Zwardoń, Zilinę i Bratysławę - w okolice Wiednia. Założenie jest takie - jedziemy dokąd sił wystarczy. Granicę osiągnęliśmy bez większych problemów tuż przed 23.00. Jakieś dwa kilometry od jej przekroczenia stoi przy drodze jakiś pojazd - jest ciemno, więc dobrze nie widać, cóż to takiego. Jednak po chwili reflektory kamperka wyławiają postać, dającą czerwoną latarką sygnał do zatrzymania. Czyli kontrola - już przypominam sobie relacje z forum o słowackich policjantach Ale spotyka nas niespodzianka - mundurowi (nie wiem, czy to byli policjanci, czy służby celne) pytają łamaną polszczyzną, czy wieziemy jakiś towar. Odpowiadamy, że nic nie przewozimy - jedziemy na wakacje. To kończy temat - uśmiechy i życzenia szerokiej drogi
Te życzenia jednak się nie do końca spełniły... Droga - faktycznie niezła. Jednak po przejechaniu kolejnych kilku kilometrów Garmin stanowczo oznajmia, że pora skręcić w lewo. Jestem nieco zdziwiony - nie kojarzę żadnego zjazdu z głównej drogi. Jednak ostatecznie skręcam, uznając, że to ja coś przeoczyłem - przecież Garmin - najlepsza nawigacja na świecie - raczej na tak prostej trasie nie może się pomylić! Droga, początkowo niewiele gorsza od tej, którą podążaliśmy od granicy. Jednak z każdą chwilą robi się coraz węższa. Pojawiają się strome podjazdy i bardzo ostre zakręty... Chociaż poważnie zaniepokojony, jadę dalej - jest czarna noc, więc nie chcę się zatrzymywać, żeby sprawdzać gdzie dokładnie jestem. Zresztą nawigacja bez chwili wahania pokazuje jedyny słuszny kierunek. Tylko Sylwia rzuca na mnie coraz bardziej zaniepokojone spojrzenia... Uspokajam ją, że przecież musimy jakoś przejechać przez góry... Po dość ekstremalnym podjeździe i równie stromym zjeździe oraz pokonaniu kilku zupełnie niekamperowych zakrętów, wjeżdżamy w bardziej cywilizowaną okolicę. Wreszcie docieramy do głównej drogi, którą powinniśmy jechać przez cały czas... Jakież było moje zdziwienie, gdy analiza pokonanej trasy pokazała, że nawigacja skierowała nas drogą przez Oscadnicę !
Dalsza droga przebiegała już gładko - od Ziliny autostrada. Przejazd przez Bratysławę - całkiem sympatyczny. Nad miastem góruje ładnie oświetlony Zamek Bratysławski. Zanim się obejrzeliśmy, wjechaliśmy na teren Austrii. Winietki - zarówno słowackie, jak i austriackie - bez problemu kupiliśmy na stacji benzynowej w Zilinie oraz całodobowym sklepiku na granicy austriackiej. Będąc w kontakcie telefonicznym z Piotrem wiemy, że za Wiedniem jest duży, bezpieczny parking - tam postanawiamy złapać kilka godzin snu. Na miejsce - Raststation Schwechat przy Airport Hotel S1 (N 48° 7' 22.61'' E 16° 26' 22.80'') docieramy 30.04 o 3.20. Parking rzeczywiście duży, oświetlony i wyglądający na bezpieczny. Obok duży hotel, stacja benzynowa i zaplecze gastronomiczne. Zaraz przy wjeździe wyznaczonych jest kilka miejsc przeznaczonych dla kamperów - oczywiście wszystkie zajęte przez osobówki. Wciskamy się obok i zapadamy w błogi sen
Pomógł: 1 raz Dołączył: 10 Gru 2011 Piwa: 5/27 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-26, 22:02
Lubimy pospać - wstajemy po dziewiątej Wokół spory ruch - samochody przyjeżdżają i odjeżdżają. Szybka toaleta, śniadanko i w drogę - jest 10.00. Jeszcze telefon do Piotra - od wczoraj są w Wenecji na umówionym, znanym na forum kempingu - Marina di Venezia. Mówi, że są już trzy polskie załogi (w tym dwie forumowe ) i trzymają dla nas parcelę. Na kemping można wjechać do 13.00 albo po 16.00. Rzut oka na mapę - dojazd w trakcie sjesty raczej nam nie grozi Pytam więc - do której maksymalnie można wjeżdżać. Piotr uspokaja, że do 23.00. Nie ma więc co zwlekać - w drogę
Gdy wyruszaliśmy z Warszawy, najpierw podjechaliśmy na wagę - wynik 3050 kg przy DMC=3100 - nie jest źle Pomimo tego decydujemy się zrezygnować ze słynącej z wag autostrady A2. Zaraz za Wiener Neustadt zjeżdżamy w kierunku Bruck an der Mur i jedziemy tą, bardzo malowniczą drogą, aż do Klagenfurtu. Za Judenburgiem tankujemy paliwo - litr po 1,324 EUR. Przed wjazdem na A2 dotankowujemy do pełna - po 1,529 EUR. Nie jest to najlepszy interes, jednak woleliśmy uzupełnić bak - wszyscy przecież straszyli cenami paliwa we Włoszech
Postój robimy na bardzo przyjemnym parkingu za Klagenfurtem (N 46° 37' 47.64'' E 14° 5' 41.30''). Pomimo pochmurnej pogody i przelotnego deszczu, ładny widok na Woerthersee i Alpy.
Twój sprzęt: Fiat PILOTE Aventura 2.3 jtd 130 multijet
Nazwa załogi: rado - team
Dołączył: 11 Maj 2013 Piwa: 24/31 Skąd: Kędzierzyn-Koźle
Wysłany: 2014-05-27, 09:38
Czekam z niecierpliwością na dalsze przygody z "garminem" bo nas ostatnio na Węgrzech też "przewiózł" parę razy skrótami. Wprawdzie inny model nawigacji ale problem ten sam.
Twój sprzęt: Hymer Tramp CL 698
Nazwa załogi: Ewa,Karolina,Zbyszek Pomógł: 3 razy Dołączył: 11 Wrz 2010 Piwa: 53/3 Skąd: Gorzkowice
Wysłany: 2014-05-27, 10:35
Tadeusz napisał/a:
Mamy kilka możliwości do wyboru i warto z nich korzystać.
ja na ten przykład wybieram opcję ekonomiczną jest to u Garmina coś pośredniego między trasą szybką a krótką, radzę spróbować, a Piotrowi osobiście doradzałem. Ale chyba nie było tak źle, bo Piotr wrócił czyli trafił do domu i ma ochotę podzielić się z nami swoimi podróżami
_________________ Stacja Kontroli Pojazdów przyjazna pojazdom specjalnym z przeznaczeniem kempingowym.
Pomógł: 1 raz Dołączył: 10 Gru 2011 Piwa: 5/27 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-27, 20:01
Tadeusz napisał/a:
Koledzy, czy na pewno pamiętacie o odpowiednich ustawieniach?
Jeśli nie chcemy opuszczać dróg głównych, należy ustawić navi na trasę szybką.
Rawic napisał/a:
ja na ten przykład wybieram opcję ekonomiczną jest to u Garmina coś pośredniego między trasą szybką a krótką, radzę spróbować, a Piotrowi osobiście doradzałem.
Próbowałem wszystkich (oprócz bezdroży ), możliwych ustawień trasy w navi i za każdym razem były przygody. Zbyszku, od "Twojego" ustawienia zacząłem
Tadeuszu, dziękuję za piwko i zabieram się za ciąg dalszy
Pomógł: 1 raz Dołączył: 10 Gru 2011 Piwa: 5/27 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-27, 22:56
Po obiadku ruszamy z parkingu i już po chwili przekraczamy granicę austriacko-włoską. W Tarvisio chwila wahania i nie zjeżdżamy, wybierając autostradę. Kilometry znikają pod kołami kamperka, a my z bananami (pozdrowienia dla Banana ) na twarzach chłoniemy otaczające nas widoki. Malownicze koryto rzeki Fella, alpejskie szczyty, soczysta zieleń... Tylko gdzieś daleko przed nami niebo przybiera niepokojące barwy - na razie jednak nie przejmujemy się ewentualnym deszczem.
Przed Wenecją, na węźle Meolo - Roncade zjeżdżamy z autostrady. Na bramkach automatyczny kasjer wylicza należność - 14,80 EUR. I jest to miłe zaskoczenie - policzono nas jak zwykłe auto (zgodnie z tym, co wyczytaliśmy, kampery powinny być liczone w wyższej klasie płatności, jako pojazdy dwuosiowe, jednak przekraczające na poziomie przedniej osi wysokość 1,3 m). Aby nie było zbyt słodko, automat uporczywie wypluwa moją kartę (karta wypukła, czipowa w EUR), nie chcąc jej przyjąć... Może źle ją wkładałem? Chyba nie - czipem do góry i do przodu. W każdym razie dajemy za wygraną i wkładamy banknot 20 EUR. Automat posłusznie wydaje resztę i metalicznym głosem bardzo dziękuje. Jedziemy więc dalej - coraz bliżej Wenecji!
Czym bliżej naszego pierwszego celu, tym niebo bardziej pokrywa się chmurami. Po chwili zaczyna padać deszcz. Niezrażeni mkniemy (ze średnią prędkością ok 45 km/h ) naprzód. Nawigacja pokazuje, że to już tylko kilkanaście kilometrów... Jedziemy główną drogą Lido di Jesolo - Via Fausta. Po pewnym czasie Garmin nakazuje skręt w lewo. Droga nie wygląda zachęcająco, jednak przecież już jesteśmy blisko - może tak wygląda dojazd do kempingu..? Po chwili asfalt się kończy - szutrem posuwamy się powoli naprzód. Nagle zza zakrętu wypada jakieś miejscowe autko. I problem - nie mamy jak się wyminąć. Rzut oka w lusterko - kilkanaście metrów za mną jest nieco szerzej. Ponieważ już zdałem sobie sprawę, że na tej drodze nie powinno mnie być (brawo Garmin!), chcąc okazać grzeczność - cofam. Miejscowy gestem dziękuje i przejeżdża obok. My znowu do przodu. Droga troszkę kręci i po chwili przecinamy jakąś większą asfaltówkę - przecież to Via Fausta! Robimy kółeczko i po kilku minutach znów mamy przed sobą Via Fausta. Tym razem jednak ignoruję wskazania nawigacji - pomniejszam obraz i już wiem - główną drogą jeszcze do przodu, później w lewo i po chwili powinniśmy być przy kempingu. Tak też się dzieje - wjazd do Marina di Venezia robi wrażenie - tym bardziej, że jest to mój pierwszy w życiu kemping Podchodzi do nas pani z obsługi i zerkając na rejestrację wita się po angielsku. Sylwia pyta, czy możemy mówić w języku włoskim (w końcu przez kilka lat mieszkała we Włoszech). Pani jeszcze raz zerka na rejestrację i nieco zaskoczona przechodzi na włoski Nagle ogląda rampę z tyłu pojazdu i pyta, czy będziemy korzystać ze skutera. Odpowiadamy, że oczywiście - w końcu po to go wieziemy. Wtedy dowiadujemy się, że ta przyjemność będzie nas kosztować dodatkowo 3,10 EUR za dobę (dostajemy naklejkę na skuter, dzięki której będziemy mogli wyjeżdżać i wjeżdżać). Na osłodę dowiadujemy się, że w dalszym ciągu obowiązuje promocja - opuszczenie kempingu do godziny 23.00. Warunkiem jest opłacenie należności w kasie do godziny 19.00 w dniu wyjazdu (później kasa nieczynna, czyli liczą kolejną dobę).
Jest kilka minut po 18. Wykonujemy telefon do Piotra - nie wiemy gdzie ich szukać - kemping jest naprawdę duży. Okazuje się, że dojazd jest bardzo prosty - po chwili widzimy machającą do nas postać. "Zarezerwowana" parcela na nas czeka . Na miejscu witamy się z dwoma załogami Camperteamu (Żywy i futro2606). Jest jeszcze jedna polska załoga - Szymek z rodziną (co prawda "niezrzeszony", ale znajomy ARCADARKA).
Pierwszy wieczór upływa szybko. Wprawdzie pada deszcz, ale wszyscy mieścimy się pod markizą Beaty i Krzyśka
Kolejny dzień (01.05) i zmiana pogody - piękne słońce i żadnej chmurki Jednak z zapowiadanego poprzedniego wieczoru pierwszomajowego pochodu nic nie wychodzi - wszyscy korzystając z pogody idą na plażę My zostajemy przy kamperku - na leżakach, z książką i kawką regenerujemy siły po przebytej drodze. Wenecję będziemy zwiedzać jutro - przynajmniej tak nam się zdaje
Zwiedzamy również kemping - cztery gwiazdki faktycznie zasłużone - jest tu wszystko, czego potrzeba do życia Szczególne wrażenie robi na nas tutejszy aquapark, którego nie powstydziłby się żaden hotel.
I chyba największa atrakcja basenów:
2 maja budzi nas deszczem. Czyżby nici ze zwiedzania Wenecji? Piotr rzuca okiem na niebo i stwierdza - "to zimny front, więc szybko przejdzie i za chwilę będzie po deszczu". Uspokojeni czekamy - mijały jednak kolejne godziny, a po deszczu nie było... Cóż, pierwsza zmiana planów - jutro jedziemy dalej, a Wenecja w drodze powrotnej. Zresztą wszyscy się powoli zbierają. Szymek już wyjechał, Krzysiek planuje wyjazd na jutro, Piotr się waha. Ponieważ już jesteśmy zdecydowani na dalszą podróż, Krzysiek proponuje, aby nie płacić za kolejną noc (w końcu rano i tak nas już tu ma nie być), wskazując nocleg tuż przy kempingu, tyle że za darmo. Faktycznie, wzdłuż ogrodzenia MdV jest droga do plaży - z parkingiem dla kamperów - N 45° 26' 18.53" E 12° 26' 40.34"
Wyjeżdżamy z kempingu tuż przed 23.00 i nocujemy w uzgodnionym miejscu. Cisza i spokój - czasami tylko przejeżdża policja. Jednak z ich strony żadnych kłopotów
Rano pożegnalny spacer po plaży. Jest bardzo szeroka. Brzeg morza jest usłany muszlami. Nagle trafiamy na cmentarzysko krabów - smutny widok...
Po śniadaniu dołącza do nas załoga Piotra. Żegnamy się z Beatą i Krzyśkiem (niestety muszą wracać) i wspólnie jedziemy na południe...
Twój sprzęt: Był Nowiutki Hymer Tramp prosto z fabryki Pomógł: 2 razy Dołączył: 11 Wrz 2012 Piwa: 45/20 Skąd: zielonogórskie
Wysłany: 2014-05-27, 23:15
Mnie też Garmin nie raz zaprowadził na polne i leśne drogi. Potem aktualizacja map niemal zlikwidowała ten problem. Jednak trzeba pamiętać, że GPS to tylko pomoc i sugestia nie zwalniająca z samodzielnej decyzji. Teraz z offline mam Sygica, Navigona i Garmina. Żadna nie jest idealna. Porównuję planowaną trasę także z Google Maps i Apple Maps. Najlepsze jest chyba Google, bo najczęściej sugeruje taką trasę jaką sam bym wybrał na podstawie map. Jednak jest online i za granicą wychodzi bardzo drogo za internet. Myślę jednak że to co mam wystarczy. Chyba że dorzucę jeszcze Dezl 760 LMT który ma ograniczenia wysokości i gabarytów.
Pomógł: 1 raz Dołączył: 10 Gru 2011 Piwa: 5/27 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2014-05-27, 23:34
Tadeusz napisał/a:
Zgadzam się, Janku, że nawigacja nie zwalnia z myślenia.
Święte słowa Ale z drugiej strony ciężko na bieżąco kontrolować urządzenie na odcinku kilkuset kilometrów. Zresztą moją intencją nie jest żalenie się na "niegrzeczną nawigację". Chcę wykazać, że nie ma sensu kupować tego modelu - zgodnie z deklaracją producenta - dedykowanego specjalnie dla kamperów. Opisałem Wam dopiero dwa etapy i dwukrotnie Garmin z prawidłowo wprowadzonym profilem kampera, zaprowadził mnie na drogi, gdzie kamper nie powinien się pokazać. Ale to nic - najlepsze przed nami
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum