Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Maroko sierpień/wrzesień 2014
Autor Wiadomość
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-01-12, 21:10   

Jadąc wzdłuż wybrzeża po południu docieramy do Oualidii. Miejscowość jest ciekawie położona na dwóch poziomach. Na górze wysokiego klifu jest typowe marokańskie miasteczko. Natomiast na dole wczasowisko z willami, hotelami, dyskotekami i wielkim strzeżonym parkingiem, na którym stanęliśmy na nocleg N-32°43´54.6”; W-9°02´38.2”. Zarówno świat górny, jak i dolny, nie jest przesadnie rozległy. Różnica poziomów pomiędzy podstawą i szczytem klifu jest za to bardzo duża. Do kurortu zwabiła nas opinia, że jest to raj dla smakoszy owoców morza. Najpierw próbowaliśmy namierzyć owoce morza w knajpkach na górze. Nigdzie nie mieli ostryg. Wszędzie natomiast patrzono na nas jak na kosmitów, gdy pytaliśmy o ostrygi. W końcu zjedliśmy zwykłe mule. Wracając z knajpki zauważyliśmy pod koniec miasteczka szyld „ostrygi”. Polna droga prowadziła w dół. Zaryzykowaliśmy zjazd kamperem, już w połowie wąskiej, krętej i wyboistej drogi żałując swojej decyzji. Jak potem wydrapiemy się z powrotem? Na dole nie było żadnej restauracji tylko buda rybaków. Owszem mieli w kadziach ostrygi. Mieli również cytryny i noże do otwierania muszli. Za sześć sztuk chcieli jednak 300 Dh, co było rozbojem w biały dzień. Teraz zrozumieliśmy, dlaczego w żadnej knajpce nie było ostryg, a na hasło ostrygi wszyscy patrzyli na nas dziwnym wzrokiem. Dziękujemy uczynnym rybakom i wracamy z powrotem na górę. Zjechać nie było łatwo, ale wjechać pod tą krętą stromiznę jeszcze trudniej.
Od parkingu, na którym stanęliśmy na nocleg, do brzegu oceanu prowadziła krótka uliczka. Na jej końcu, po prawej stronie, stał niewielki hotel z restauracją, jak się okazało, prowadzony przez Francuzkę. Polecam ten lokal. Bardzo miła obsługa, właścicielka osobiście chodzi pomiędzy gośćmi i zamienia z każdym kilka słów, świetna kuchnia, piwo i wino oraz przystępne ceny. Rano nieopodal hoteliku spotkaliśmy naszych rybaków. Oczywiście sprzedawali ostrygi. W tej samej cenie i z tym samym powodzeniem.
Zadziwiało nas, że we wszystkich rybackich wioskach i miasteczkach można było kupić świeże ryby, ale nie większe od śledzia. Nie wiem, czy w miejscowi rybacy nie łowili większych okazów, czy może w przybrzeżnych wodach występowała tylko taka drobnica.
Następnego dnia jedziemy zwiedzać portugalskie miasto w El-Jadida. Przewodnik Pascala zachęca do zwiedzenia twierdzy i odpoczynku na pięknej plaży. Sama twierdza rzeczywiście jest dosyć interesująca. Rozległa i dobrze odrestaurowana, ale dosyć pusta. Natomiast cała reszta, poza twierdzą, tragedia. Nachalne dzieciaki oblepiły kamperka dobijając się i żądając piłki. Na ulicy nie mogliśmy się opędzić od żebraków różnej maści i różnego stanu posiadania ( piesi, na rowerach, w samochodach ). Wszędzie smród i tony śmieci, jakich nie widzieliśmy nigdzie w Maroku. Zdecydowanie było to najgorsze miejsce turystyczne w całej naszej wyprawie.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-01-23, 14:13   

Od El-Jadidy rozpoczyna się biegnąca wzdłuż wybrzeża do Tangeru autostrada. Postanawiamy skorzystać z autostrady, aby ominąć lokalne, zatłoczone drogi i Casablankę. Marokańskie autostrady są płatne. Opłatę wnosi się na bramkach wyłącznie gotówką. Tak, jak przewidywaliśmy ruch na autostradzie był bardziej niż umiarkowany. Infrastruktura parkingowa jest jednak bardzo skromna. Nieduże parkingi pozbawione są typowych dla autostrad wygód – tylko miejsce do stanięcia, nic poza tym. Największym zaskoczeniem były jednak ceny za przejazd autostradą. Opłaty, jak na warunki marokańskie, były wysokie, na poziomie europejskim. Miło przestało być, gdy dojechaliśmy do Casablanki. Autostradowa obwodnica miasta okazała się płatna. Bramki były co 2-3 kilometry, a łączna cena za kilka odcinków obwodnicy wyniosła znacznie więcej niż za o wiele dłuższy przejazd z El-Jadida do Casablanki. Krótko mówiąc, obwodnica Casablanki jest kosmicznie droga. Autostradą ostatecznie dojechaliśmy do Rabatu, a potem zjechaliśmy na biegnącą przez miasto drogę N-1. Następny węzeł na autostradzie umożliwiający z niej zjazd był bowiem dopiero w Kenitra. Przejazd przez Rabat to kwintesencja marokańskiego ruchu drogowego. Na dwupasmowej jezdni mieszczą się po cztery, a w porywach nawet pięć rzędów samochodów. Każdy jedzie jak mu wygodnie, często pod prąd. Policjanci stojący na środku jezdni nie zwracają na nic uwagi. Lubię jednak ten pozorny chaos, a więc klakson i zdecydowanie, ale powoli do przodu. Duży może więcej. Ciśnienie skoczyło mi tylko w momencie, gdy z boku pod koła wjechał mi rowerzysta. Nie stuknąłem chłopaka, zdążyłem wyhamować, ale cyklista z wrażenia wywrócił się przed samochodem. Stojący na środku jezdni piesi szybko go pozbierali i każdy zapomniał o tym drobnym incydencie. Na północnych peryferiach Rabatu, przy drodze N-1, zobaczyliśmy stację benzynową Shell, przy której był zamykany szlabanem i bramą parking. Parking był ogrodzony wysoką siatką, wewnątrz obsadzony jakimiś krzakami i drzewami. Miejsce ciche, przytulne, oświetlone, strzeżone i z dostępem do kranu z wodą N-34°06´33.9”; W-6°45´10.8”. W nocy parkingowy zamknął na klucz bramę i zostaliśmy sami. Rano ktoś otworzył bramę, wjechały jakieś samochody, ale parkingowego nie było. Nie wiedzieliśmy, o której może się zjawić i po 9 postanowiliśmy ruszyć dalej. Ustalonej wieczorem opłaty nie uiściliśmy, ponieważ nie było komu.
W Al Araish żegnamy się z Atlantykiem i drogą R-417 ruszamy w stronę Tetuanu i Ceuty. Czas zaczyna być naszym największym wrogiem. Z tego też powodu nie zajeżdżamy do Tangeru. Poza tym Tanger już widzieliśmy, ponieważ będąc kiedyś w Hiszpanii zrobiliśmy sobie jednodniową wycieczkę z Tarify na drugą stronę Cieśniny Gibraltarskiej. Wieczorem meldujemy się na przejściu granicznym Maroko-Ceuta. Nasza marokańska przygoda dobiega końca. Przynajmniej w swym najważniejszym punkcie.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-01-23, 17:50   

Wracając do Ceuty trzeba mieć dokument wwozowej odprawy kampera i wypełniony żółty kwestionariusz na każdą osobę. Formalności na wyjeździe z Maroka trwają znacznie krócej, niż przy wjeździe. Uaktywniają się jednak celnicy. Przy jednej z budek, w ogrodzonych boksach leżą na pół żywe dwa wielkie wilczury. Przypuszczam, że są to psy wyszkolone w poszukiwaniu narkotyków. Celnicy każą nam zjechać na bok. Pytają co wieziemy, czy mamy narkotyki. Wchodzą pod podwozie, ostukują różne elementy pojazdu, oglądają ściany. Nie interesuje ich zawartość szafek, ale konstrukcja samochodu. Wyraźnie znają się na swojej robocie. Po 20 minutach dają nam spokój i puszczają wolno. Z tą brygadą nie było żartów.
Hiszpański pogranicznik rzuca okiem na paszporty i macha, aby jechać dalej. Jesteśmy z powrotem w Europie, a przynajmniej w UE. Zaraz za przejściem granicznym opada nas stado koników. Każdy macha grubym plikiem dirhamów i proponuje skup marokańskiej waluty. Nie mamy co sprzedawać. Ostatnie dirhamy wydaliśmy na warkocz czerwonej cebuli u przydrożnego sprzedawcy. Mijamy znany nam już parking nad morzem i jedziemy prosto do chyba jedynego dużego marketu w Ceucie, mieszczącego się przy wjeździe do portu. Zaczyna się robić ciemno, a nie wiemy, do której czynne są w Ceucie sklepy. Ceuta to strefa wolnocłowa, ceny towarów są więc o wiele bardziej atrakcyjne niż w Hiszpanii. Robimy zapas różnych konserw z owocami morza, piwa i świetnego hiszpańskiego wina. Teraz można jechać na nocleg na nadmorskim parkingu. Na miejscu okazuje się, że prawie cały parking jest zajęty przez samochody policji i straży granicznej. Bez problemu nas jednak wpuszczają. Była to wyjątkowo bezpieczna i spokojna noc.
Cały następny dzień przeznaczamy na zwiedzanie Ceuty i byczenie się na niezatłoczonej plaży. Ceuta nie jest duża, ale posiada piękne kolonialne budownictwo i niepowtarzalną atmosferę. Zachęceni przez przewodnik Pascala postanawiamy udać się na półwysep Monte Acho, gdzie przy klasztorze Ermita de San Antonia ma znajdować się monumentalny pomnik generała Franco. Idziemy piechotą. Mapka z przewodnika nie jest zbyt precyzyjna, dlatego o drogę pytamy miejscowych. Po wielu trudach docieramy na wzgórze, gdzie stoi klasztor. Powiem tak, pomnika już nie ma, a klasztor to mała chałupka i w dodatku zamknięta – szkoda fatygi. Jedynym plusem wyprawy były piękne widoki z klasztornego wzgórza na zatokę i całą Ceutę. Kolejna noc na parkingu nie jest już tak komfortowa. Po Policji nie ma śladu, za to zjeżdża miejscowa młodzież i przy dźwiękach samochodowych audio do świtu drze się, tańczy i rzuca butelkami. Horror. Raniutko ruszamy na pierwszy prom, który odpływa o 9.30. Formalności w porcie trwają krótko. Bilet typu open był dobrym pomysłem. Można wypłynąć dowolnym promem w dowolnym dniu. Po półgodzinnym rejsie lądujemy z powrotem w Algeciras.

312 Ceuta. Widok na plażę..JPG
Plik ściągnięto 68 raz(y) 182,26 KB

317 Poranna mgła w Ceucie..JPG
Plik ściągnięto 71 raz(y) 204,55 KB

333 Mury twierdzy w Ceucie..JPG
Plik ściągnięto 68 raz(y) 212,46 KB

356 Klasztor San Antonio. Ceuta..JPG
Plik ściągnięto 60 raz(y) 196,42 KB

360 Owoce morza z puszki.JPG
Plik ściągnięto 83 raz(y) 184,38 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
ZEUS 
Kombatant


Twój sprzęt: Weinsberg CC600 MG 120 kW 2019
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 08 Paź 2014
Piwa: 62/63
Skąd: Olimp ?
Wysłany: 2015-01-23, 18:03   

dzięki za fajną relację... po przeczytaniu - dylemat: z jednej strony wielka pokusa by tam pojechać ale opisałeś też sytuacje które trochę zniechęcają, (oczywiście z każdym wyjazdem wiąże się jakieś ryzyko... :wyszczerzony: )
zasłużone... :pifko ... może kiedyś okoliczności przyrody pozwolą na inne niż wirtualne... :szeroki_usmiech
_________________
--------------------------------------------------
Uśmiech to magia-powstaje z niczego a cuda zdziała
---
moje kampery:
- campervan Peugeot Boxer - 2011 r.
- Chausson Flash 02 - 2011 r.
- CI Elliot 84 XT - 2017 r.
- Weinsberg 600MG - 2019 r.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-01-23, 18:18   

To jeszcze nie koniec. Parę słów chcę powiedzieć o drodze powrotnej przez Europę. Maroko ma swoje plusy i minusy, jak każdy kraj. Zdecydowanie jednak warto tam pojechać. Żadna zorganizowana przez biuro podróży wycieczka nie zastąpi samodzielnego zwiedzania kraju i bezpośredniego kontaktu z jego mieszkańcami.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-02-05, 19:44   

Droga powrotna przez Europę w zasadzie prowadziła tą samą trasą, którą jechaliśmy do Maroka. Ze względu na szybsze tempo jazdy oraz dwa postoje nad Morzem Śródziemnym wybraliśmy inne miejsca na nocleg. W sierpniu w Hiszpanii i Francji na wybrzeżu nie było gdzie wetknąć palca. Wszędzie miliony ludzi. Na początku września wszyscy urlopowicze nagle zniknęli. Puste plaże, puste parkingi, ciepło i słonecznie. Cos pięknego. Trudno było więc nie skorzystać z uroków Morza Śródziemnego w spokojnej atmosferze. Na plażach były tylko niewielkie grupki emerytów. Można było stanąć kamperkiem w dowolnym miejscu. Nikt się nie czepiał, nikt nie przeganiał.
Pierwszy nocleg wybraliśmy całkiem przypadkowo. Po pokonaniu kilkuset kilometrów z Algeciras, wieczorem minęliśmy autostradą miasto Lorca. Zdecydowaliśmy się zatrzymać w Puerto Lumbreras N-37°34´30.7”; W-1°48´00.6”. Jest to nazwa tzw. miejsca odpoczynku przy autostradzie. Określenie „przy autostradzie” nie jest w tym przypadku zbyt precyzyjne. Kompleks stacji benzynowej, restauracji i hotelu był oddalony od autostrady o dobre 200-300 metrów i schowany za wzniesieniem. Parking przy hotelu był najbardziej kuszący, ale odprawiono nas z kwitkiem. Stanęliśmy z dala od stacji paliw, na parkingu na wprost restauracji. Ruch był bardzo mały, mieliśmy więc przez całą noc ciszę i spokój.
Na następny nocleg wybraliśmy polecany na forum camperpark wśród pól ryżowych w Els Muntells k/ Amposty N-40°40´07”; E-00°45´33”. Plac jest położony przy szkole, na skraju miasteczka. Zbudowany został przez władze miejskie. Na placu jest kran z wodą i możliwość zrzutu zawartości kasety ( pod ciężką stalową klapą na środku placu ). Postój miał być płatny 6 euro, jednak nigdzie nie było żadnego automatu, ani informacji o konieczności uiszczenia opłaty. Na miejsce dojechaliśmy o zmroku. Po wyjściu z kamperka miałem nieodparte wrażenie, że powietrze pachnie gotowanym ryżem. Wszędzie wokół rozciągały się płaskie pola ryżowe. Rankiem koło kamperka przeszedł dostojnie rak. Na polach ryżowych kręciło się dużo różnych, ciekawych ptaków. Bardzo fajne miejsce.
Na trzeci nocleg wybraliśmy znany nam już parking przy centrum handlowym w Vinaros N-40°27´17.8”; E-0°27´08.8”. Zamierzaliśmy uzupełnić zapasy pieczywa, ale zapomnieliśmy, że w Hiszpanii wszystkie hipermarkety, piekarnie itp. są w niedzielę zamknięte. W końcu w Vinaros udało nam się dokonać zakupu, ale w trochę niespodziewanym miejscu. Obserwując tubylców niosących siatki z pieczywem dotarliśmy ich tropem do czegoś pomiędzy restauracją a barem. Wyglądało to na lokal gastronomiczny, a nie sklep, jednak mieli całkiem pokaźne stoisko z pieczywem.

361 Ryżowe pola w Hiszpanii..JPG
Plik ściągnięto 85 raz(y) 251,75 KB

363 Hiszpania. Ryżowe pola..JPG
Plik ściągnięto 52 raz(y) 201,72 KB

365 Hiszpania. Camperpark w Els Muntells..JPG
Plik ściągnięto 61 raz(y) 152,6 KB

372 Hiszpania. Poczatek września nad Morzem Śródziemnym..JPG
Plik ściągnięto 66 raz(y) 157,19 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-02-06, 21:13   

Jadąc drogą N-340 w stronę Barcelony warto za Vilafranca wjechać w rozległe winnice i udać się do miejscowości Lavern. Przy miejscowej winnicy Cava Guilera właściciele przygotowali darmowy plac postojowy dla kamperów N-41°23´55”; E-01°46´13”. Dodatkowo w winnicy można dokonać zakupów miejscowej Cava, czyli „szampana”. Wybór duży, ceny zróżnicowane i jest możliwość płacenia kartą. Jak wytłumaczyła nam miła właścicielka winnicy, w okolicach Barcelony wytwarza się wyłącznie Cava. W większości białe. Wadą jest to, że nie można degustować wina przed zakupem.
Ponieważ było jeszcze dosyć wcześnie postanowiliśmy dojechać do granicy francuskiej. Wjechaliśmy na autostradę AP-7, aby ominąć Barcelonę, a następnie, przed Gironą na bezpłatną N-II. Baliśmy się trochę, że w przygranicznym Perthus znowu trafimy na kilkukilometrowy korek, ale tym razem nie było żadnych problemów. Nasz kamperpark znajdował się parę kilometrów od granicy w Le Boulou. Jest to cichy plac przy cmentarzu, w założeniu na 21 kamperów N-42°31´38.6”; E-02°50´13.8”. W rzeczywistości mieści się ich trochę więcej. Kamperpark jest dobrze przygotowany i bardzo popularny, sądząc po ilości nocujących na nim kamperków. Trafić jest stosunkowo łatwo, ponieważ przy głównej drodze, prowadzącej przez środek Le Boulou jest wyraźna tabliczka kierunkowa do cmentarza i kamperparku ( jadąc od hiszpańskiej granicy po prawej stronie ). Przy parkingu był automat z wodą i zrzutem ścieków, ale jak to we Francji, czasy swojej świetności miał już za sobą.
Chcąc wykorzystać piękną pogodę i końcówkę pobytu nad Morzem Śródziemnym, następnego dnia przemieszczamy się do pobliskiego St Cyprien. Wszędzie pusto, cicho, żadnego tłoku na plaży. W miasteczku funkcjonuje kilka piwniczek z winem. Można kupować wino zabutelkowane lub luzem z beczki. Najkorzystniej oczywiście wychodził ten drugi wariant. Na nocleg zajechaliśmy do kamperparku w St Cyprien N-42°36´00”; E-03°00´22”. Mogliśmy wprawdzie stanąć za darmo na jednym z licznych parkingów, ale potrzebowałem uzupełnić wodę i wyprowadzić kota. Za 10€ otrzymaliśmy pełen serwis, łącznie z prądem i ochroną. Samo uzupełnienie wody i wyprowadzenie kota kosztowało 2 czy 3 euro.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2015-02-07, 15:31   

Z St Cyprien ruszamy już na północ bezpłatną autostradą A-75. Jest już po sezonie, więc przejazd przez wiadukt de Millau jest tańszy o 3 euro. Na nocleg stajemy w Lapalise N-46°15´01”; E-03°38´06”. Tak jak w Le Boulou parking jest pełen kamperów. Francuskie rodziny z dziećmi wróciły już po wakacjach do domów, natomiast emeryci dalej używają życia. Działa automat do tankowania wody i zrzutu ścieków. W miasteczku znajduje się piękny pałac z parkiem.
Nasz wakacyjny czas zaczyna się niebezpiecznie szybko kurczyć. Napełniamy lodówkę francuskimi serami, upychamy po szafkach różne rodzaje pasztetów, wina i cidra i ruszamy w kierunku Niemiec. Na nocleg stajemy w Ettenheim N-48°16´26”; E-07°46´52”. Jest to kamperpark niedaleko autostrady z automatem z wodą i zrzutem ścieków. Miejsce bardzo dobrze nadające się na szybki, tranzytowy nocleg i nic poza tym. W pobliżu nie ma bowiem sklepu czy restauracji.
Niemcy przejeżdżamy w jeden dzień i ostatnią noc spędzamy na dobrze nam już znanym kamperparku w Bautzen N-51°10´53”; E-14°24´54”. Wieczorem następnego dnia docieramy do Lublina.
Marzenia należy realizować. Przeżytych chwil i wspomnień nikt nam nie odbierze. Nie jest ważne, jak stary mamy samochód, ale w jakim jest stanie technicznym. Awarie zdarzają się również nowym pojazdom, na gwarancji. Mój kamperek jest z 1993 r. W trakcie naszej wyprawy miałem z nim trzy problemy. Pierwszym była opisana już awaria stacyjki. Drugim rozciągnięcie się linki sprzęgła. Pomogło wejście pod samochód z dwoma kluczami nr 10 i podciągnięcie linki o 2 cm. Roboty na 10 minut. Trzeci problem pojawił się w drodze powrotnej w Hiszpanii. Urwały się dwa wieszaki tłumika. Miałem jednak zapasowe i po paru minutach było po kłopocie. Stare auto ma prostą konstrukcję i szybko można zlokalizować i naprawić awarię.
Mam nadzieję, że podane przeze mnie praktyczne informacje przydadzą się wszystkim planującym wyjazd w kierunku południa Hiszpanii i dalej do Maroka. Maroko naprawdę warto odwiedzić. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do Bliskiego Wschodu, jest to kraj bezpieczny.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
jerry Gdansk 
doświadczony pisarz

Twój sprzęt: Renault Trafic Chausson Acapulco 33
Nazwa załogi: LILOU
Pomógł: 1 raz
Dołączył: 09 Sty 2015
Piwa: 14/27
Skąd: Gdansk
Wysłany: 2015-02-07, 17:27   

Dzięki za relacje, super wyprawa i wiele wskazówek. Stawiam:pifko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
frólik 
zaawansowany


Twój sprzęt: Frólikowóz
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Wrz 2014
Piwa: 28/30
Skąd: Jędrzejów
Wysłany: 2015-02-07, 17:44   

Ode mnie też poleciało za fajna relację.
_________________
Buduje się następny...
Burstner Ixeo time 585
Frólikowóz 2014
Knaus Sun Traveller 2005
Bavaria i71 2008

www.campervan.pl
https://www.facebook.com/budowakamperow/
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Scorpi1 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: JESZCZE nie mam
Nazwa załogi: Scorpi TEAM
Dołączył: 07 Lis 2014
Postawił 2 piw(a)
Skąd: Kraków
Wysłany: 2015-02-07, 19:18   

:pifko Rewelacyjna i bardzo precyzyjna relacja Pozdrawiam :spoko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Bronek 
Kombatant

Pomógł: 31 razy
Dołączył: 06 Cze 2013
Piwa: 477/990
Skąd: Ooo
Wysłany: 2015-02-07, 20:15   

Zwarta, przydatna relacja, nawet jak do Maroka nie dojadę.
Na kilku stronach wszystko co istotne. :pifko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
grzesk 
trochę już popisał

Twój sprzęt: Elliot
Nazwa załogi: Grzesk
Dołączył: 25 Wrz 2008
Skąd: Bełchatów
Wysłany: 2015-02-07, 21:01   

Bardzo piękny i merytoryczny opis.Gratuluję odwagi.
Pozdrawiam serdecznie.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Pawko 
doświadczony pisarz


Twój sprzęt: Citroen Jumper
Nazwa załogi: ElPako
Dołączył: 17 Wrz 2010
Piwa: 51/23
Skąd: Sosnowiec
Wysłany: 2015-02-07, 23:25   

Fantastyczna wyprawa, świetna relacja z mnóstwem przydatnych informacji.
Wasza udana podróż utwierdza mnie w przekonaniu że nie należy porzucać myśli o tym kierunku.
Moje uznanie i :pifko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
andi at 
Kombatant

Twój sprzęt: szukam H1L2
Pomógł: 15 razy
Dołączył: 20 Lis 2008
Piwa: 80/38
Skąd: wieden
Wysłany: 2015-02-08, 13:41   

Fajna wyprawa
A co z rowerkami , a może skuter
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***