Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
[IRL] Krótkie weekendowe wypady
Autor Wiadomość
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-26, 23:06   

Weekend w Irlandii Północnej - troszkę Belfastu, troszkę wybrzeża

Mając wolny weekend w pracy, a dzieci w szkole, postanowiliśmy znów ruszyć w drogę. 4 dni to w sumie akurat na zobaczenie kilku atrakcji u sąsiadów. Ustaliliśmy plan wycieczki - punkt pierwszy - Irlandia Północna :lol:

Pierwszy dzień, a w zasadzie popołudnie, to Belfast i Centrum Nauki w budynku W5. Potem nocleg niedaleko pola golfowego z widokiem na jezioro.
Dzień drugi to przede wszystkim Muzeum Titanica, a potem Muzeum Transportu i Skansen. Nocleg nad morzem.
Trzeciego dnia wybrzeże - grobla Olbrzyma i Most linowy
Ostatni dzień to Destylarnia Whisky Bushmills.

Niestety prognoza pogody nie była korzystna - deszcze, silne wiatry i inne atrakcje. Na szczęście bez huraganów :)

No to w drogę!

Wyjechaliśmy późno po sniadaniu. W drodze do Belfastu, jeszcze w Irlandii, zatankowałem auto i wymieniłem butlę z gazem. Miałem ok 1/3 jeszcze, ale w Irlandii Północnej, czyli Wielkiej Brytanii, są inne butle. Po zatankowaniu płynów miejscowości Birr ruszamy dalej.

Byliśmy ciekawi, jak będzie wygladała granica. Oba kraje przygotowują się do Brexitu, nikt nic nie wie. Ale w sumie autostrada N1/A1 po prostu ma tylko tablcę informującą, że jesteśmy w Wielkiej Brytanii. CO ciekawe - znak mówiący, że wjeżdżamy do Irlandii Północnej był obrzucony farbą. Raczej nie były to świeże ślady. CO jeszcze zwróciło naszą uwagę - na granicy każdego kraju na kontynencie sa tablice informujące o ograniczeniach prędkości w danym kraju, do którego się wjeżdża. Na granicy (granicach - bo przekraczaliśmy kilkukrotnie) IE <-> WB nie ma takich znaków. Jedynie czcionka na znakach i same znaki są inne. No i ograniczenia prędkości są w milach.

Przed samym Belfastem nawigatorka zauważa fajny obiekt na wiadukcie - wielką kulę :)



Dojechaliśmy na parking przy samym budynku W5. Lokalizacja parkingu 54.602844, -5.915170

Słowo wstępu. Tej atrakcji nie braliśmy pod uwagę, ale znajomy nam podsunał pomysł, że skoro będziemy w Belfaście, będziemy mieć trochę czasu, to możemy tam zajrzeć - jest tam sporo atrakcji dla dzieci, różne doświadczenia naukowe itp. No to idziemy!
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-26, 23:51   

W5, czyli Interaktywne Centrum Naukowe - Interactive Discovery Centre

Nie mając za wiele czasu, szybciutko idziemy do wejścia. Budynek dośc spory, do tego nie wiemy, czego się możemy spodziewać w środku.



Kupujemy bilet rodzinny i w drogę! Zaraz na początku dzieci mogły popuszczać bąble - trzy przezroczyste kolumny z wodą, gdzie po naciśnięciu przycisku wypuszczany był bąbel powietrza. Po drodze kilka innych atrakcji. Aż wchodzimy na piętro... Oczom naszym ukazuje się siatka porozpinana między rurami, w siatce powkładane jakieś takie jakby duże siodełka. A w środku dzieciaki. No to nasze oczywiście musiały się powspinać :)





Jakby mogli, to by tam zostali. A że nas czas gonił, to musieli szybko zejść, żeby zobaczyć jeszcze więcej :)

I tak udaliśmy się do kolejnych pokoi, atrakcji czy doświadczeń.



Dzieci m. in. mogły pobawić się kulkami w wodzie - zjeżdżalnie dla kulek, rury powietrzne :) Inne zabawy to np mini scena ze stołem mikserskim dla DJ-a. Można było sterować światłami, rodzajem i głośnością muzyki, a dziecko widziało siebie na ekranie, jak występuje na scenie. nie muszę mówić, jak to pobudza wyobraźnię dziciaka :)

Można było np. sprawdzić swój węch:


Albo malować wirtualnym sprajem:


Były też układanki logiczne, można było też pobawić się magnesami, pograć na elektronicznej harfie niczym Jean-Michel Jarre na laserach na swoich niesamowitych koncertach. Był też instrument muzyczny zrobiony z rur o różnej długości. Zabawa polegała na tym, że paletką uderzało się w jeden otwór rury (poukładane jak klawiatura pianina) i słup powietrza generował dźwięki. Próbowaliśmy nawet coś z synem zagrać :)

Niestety czas do zamknięcie nieubłaganie się zbliżał. W końcu zaczęto przez głośniki informować, że za ileś tam minut zamknięcie. Byliśmy do końca, aż obsługa już o 18 wyłączała po kolei urządzenia... No cóż - wychodzimy... Kierunek - jezioro Strangford Lough. Ustawiam nawigację na

54.577016, -5.718539

i jedziemy. Na szczęście daleko nie mamy ::)

Miejsce spokojne, parking dość nierówny. Chwilę mi zajęło, zanim znalazłem miejsce o najmniejszej pochyłości. park i pole golfowe nazywają się Scrabo.



Udajemy się na spacer zanim się ściemni.

Widok na jezioro rzeczywiście jest ładny.



Idziemy na górkę. Jest tam jakaś wieża. Trzeba to sprawdzić :) Dzieci biorą lornetkę, ubieramy się i w drogę :)





Docieramy na szczyt i do wieży. Poniżej jest pole golfowe, po drugiej stronie mamy piękną panoramę na miejscowość Newtownards. Stoimy i podziwiamy :)




Nawet lotnisko jest :)

Jezioro też ładnie widać.



Padło pytanie, gdzie jest Belfast? Rzut okiem na mapę i na kompas - i oto mamy w oddali kawałek Belfastu. Słabo widoczny, bo już ciemno i daleko. Ale jest :)


Belfast to tych kilka światełek pod górą środku

Sama wieża:



Junior spogląda przez lornetkę, a senior robi zdjęcia :mrgreen:



Zeszliśmy z górki i poszliśmy eksplorować ścieżki wokół parkingu.



Głodni wracamy do kamperka. Kolacja, spanko, bo jutro atrakcja, na którą najmłodszy z ekipy nie może się doczekać :)

Rano - wszyscy gotowi do drogi :)



Wracamy do Belfastu!
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-27, 23:17   

Titanic, czyli najważniejszy punkt wycieczki najmłodszego kamperowicza :)

Muzeum otwiera się o 10 rano. I tak mniej więcej chcieliśmy tam być. Tym razem pojechaliśmy na inny praking, bliżej muzeum. Różnica między parkingami z wczoraj a dzisiaj jest taka, że wczoraj za parking płaciliśmy PO skorzystaniu z niego, czyli wkładając kartę parkingową do parkomatu i płacąc należność, a dziś płacimy z góry - parking tzw pay & display, czyli kupujemy bilecik na ileś-tam-czasu i wkładamy go za szybę. Innymi słowy musimy mniej więcej już teraz zaplanować nasz czas w muzeum. Myśleliśmy o 4 godzinach, ale nasze drobne pomyślały inaczej i mieliśmy tych funtów i pensów na 3 godziny z minutami. Musi starczyć! Bilet wydrukowany, umieszczony za szybą - lecimy!


Zdjęcie z wczoraj co prawda - zrobione od strony W5, ale fajnie oddaje ciekawy kształt muzeum

Powoli zbliżamy się do drzwi. Naszym oczom ukazuje się duży napis TITANIC wycięty z solidnego kawałka blachy. I tu ciekawostka - blacha o takich wymiarach i grubości była użyta do budowy poszycia kadłuba Titanica :) Wymiarów nie pamiętam - gdzieś wyczytałem w muzeum. 4m na kilkanaście, waga ok 2 ton. Oczywiście ta wycięta tyle nie waży. Ale robi wrażenie.



I kolejne zdjęcie :)


I znów kolejna ciekawostka :) Te ławki, przy których jesteśmy, są i kwadratowe i prostokątne. Przyglądając się im i idąc zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, możemy odczytać wiadomość, którą statek wysłał po uderzeniu w górę lodową. DE MGY MGY MGY CQD CQD SOS SOS CQD. Tak - te ławki widziane z góry to kreski i kropki z alfabetu Morse'a. Tu zdjęcie przy literze "C"

Wchodzimy do środka i po odczekaniu w kolejce kupujemy bilet rodzinny. Za dodatkową opłatą można wziąć elektroniczny przewodnik, który będzie nam opowiadał o historii. Nie bierzemy, tylko idziemy dalej. Wchodzimy na teren właściwego muzeum.

Dzieci dostały karty ze szlakiem, na którym znajdują się poukrywane przedmioty, które dzieci muszą znaleźć i zaznaczyć na karcie, że odnalazły. My w tym czasie zaczynamy naszą podróż w czasie, na początek XX wieku. Poznajemy historię pomysłodawców liniowca, jakie mieli założenia przy projektowaniu, jak wyglądał wyścig wśród armatorów. Możemy zajrzeć do pracowni kreślarskiej, dość olbrzymiej. Możemy zobaczyć orginalne notatki inżynierów pracujących nad projektem. Na starych zdjęciach widać, jak na dużej powierzchni strychu rozrysowywano kredą plany, żeby bardziej uzmysłowić sobie rozmiar statku.
Możemy wysłuchać rozmów inżynierów.
Poznajemy tez historię stoczni, która zbudowała Titanica. H&W - ich dźwigi do tej pory stoją w porcie.

Idąc dalej możemy sobie wyobrazić, jak duże było rusztowanie, które otaczało powstający okręt. W pewnym momencie stajemy obok windy, gdzie przewodnik opowiada ciekawe historie o tym, jak wyglądała budowa. Jak niebezpieczna była. Stoimy pod rusztowaniem, które ma wysokość 1/4 faktycznego rusztowania. A i ta 1/4 jest wysoka... Wjeżdżamy na górę. Na górze możemy iść dalej lub - czekając ok 10-15 minut w kolejce - przejechać się kolejką poznając kilka faktów z budowy. Oczywiście czekamy :)
Warto było. Możemy zobaczyć i wysłuchać rozmów stoczniowców o tym, jak pracowali, jak kształtowali wielkie profile stalowe, jak nitowali na gorąco. Możemy poczuć temperaturę piecy hutniczych. Robi wrażenie!




Nitowanie na gorąco


Przejazd kolejką przez stocznię pokazy multimedialne wokoło nas


Na koniec dnia pracownicy szli na kufelek piwa lub szklaneczkę whisky

Idziemy dalej dowiadując się coraz więcej. Można było spróbować swych sił jako telegrafista. ja nie próbowałem, ale mojemu synowi udało się nadać krótką wiadomość :shock:



Idziemy dalej. Trafiamy do fajnego miejsca i w ciekawy czas :) wodowanie kolosa!
Zegar zatrzymał się w chwili, gdy wodowano ... nie statek, lecz kadłub. bez kominów, bez silników głównych. te były montowane później.



Z głośników słychać gwar ówczesnej stoczni i doków.



Makieta ówczesnego portu i stoczni wraz z rozmieszczeniem nieistniejących już budynków. Naniesiono również muzeum.

Dopełnieniem wszystkiego jest ten widok z okna - wieczorem jeszcze ciekawszy. Widać przez okno obrys, gdzie były budowane dwa statki - Titanic (po lewej) i Olimpic (po prawej). Słupy oświetlenia stoją dokładnie tam, gdzie stały słupy rusztowania. Ławeczki, na których można usiąść, są umieszczone dokładnie tam, gdzie były na pokładzie.
Niestety obrys Olimpica pokazuje nieco smutniejsze rzeczy. Jak zauważycie, to sa tam pasy zielonej trawy i szarych desek. Jest to ilustracja proporcji ofiar do osób ocalałych z katastrofy. Najwięcej zginęło pasażerów trzeciej klasy - dużo zielonej trawy a malutko desek. Najwięcej ocalało najbogatszych pasażerów, tych w klasy pierwszej...


...



Udajemy się dalej. Na monitorach widzimy animacje pokazujące ile jedzenia, picia, towarów, czy poczty zabierano z każdego portu. Widzimy też, ilu pasażerów wsiadało w Southampton, Cherbourgu i Queenstown. Praktycznie cała załoga wsiadła w Belfaście. Liczb nie pamiętam, ale robiły wrażenie - zwłaszcza ilość jedzenia!

Im bliżej końca wizyty, tym zaczyna się robić smutniej. Jesteśmy w ciemnym pomieszczeniu, jest chłodno, widać gwiazdy. Słychać rozmowy kapitana i marynarzy. Następuje uderzenie. Statek tonie, nadawany jest sygnał SOS. Robi wrażenie!


To była ostatnia wiadomość nadana z tonącego statku... Po niej była cisza w eterze...

Pod koniec wizyty dochodzimy do sali kinowej, gdzie możemy zobaczyć obraz z batyskafu, posłuchać rozmowy naukowców eksplorujących wrak. Możemy poznać historię odkrycia wraku. W teh chwili jest prawnie zabronione zabieranie czegokolwiek z dna oceanu. Kiedyś każdy nurek chciał sobie zabrać pamiątkę.
Oprócz projekcji na ekarnie jest też niesamowita animacja na podłodze - przepływamy nad dnem morksim, gdzie spoczywa Titanic. Animacja złożona z ponad 1000 zdjęć. Przewodnik ciekawie opowiada historię zatonięcia i to, co ciśnienie zrobiło z tonącym okrętem.




Rufa statku - widać wywrócony na lewą stronę pokład - zwiększające się ciśnienie wypchnęło zalegające powietrze powodując eksplozję i wywrócenie na lewą stronę pokładu.

Można też było samemu zwiedzać dno na ekranie monitora - wybiera się, co chcemy zobaczyć i oglądamy.



Wizytę kończymy w sklepie z pamiątkami. My standardowo kupujemy magnes i ruszamy dalej, bo jeszcze chcemy zobaczyć dziś kolejne muzea.

Ostatni rzut okiem na muzeum:


W sumie jeszcze poszliśmy zobaczyć Nordica - statek pasażerski przywieziony już jako eksponat z Cherbourga. Przywiózł on francuskich pasażerów Titanica.

A my zmykamy dalej!
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
orys 
stary wyga


Twój sprzęt: Baza już jest ;-)
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 27 Sty 2017
Piwa: 58/13
Skąd: Glasgow
Wysłany: 2019-03-28, 13:55   

Jako ciekawostkę dodam, że w Belfaście wciąż stoją suwnice, które budowały Titanica. Są DUŻE:

https://goo.gl/maps/HeFxHz3qsDN2
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
James 
zaawansowany


Twój sprzęt: Mercedes James Cook 1984
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 06 Lut 2009
Piwa: 73/30
Skąd: Katowice
Wysłany: 2019-03-28, 15:59   

Mavv - wspaniale opisałeś to muzeum. Żałujemy, że póki co to nie nasz kierunek, ale może kiedyś... Masz naprawdę talent. Aż ciarki nas przechodziły czytając Twój opis , mimo, że oczywiście znamy historię Titanica. :pifko
_________________
J.C.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-28, 18:09   

orys napisał/a:
Jako ciekawostkę dodam, że w Belfaście wciąż stoją suwnice, które budowały Titanica. Są DUŻE:

https://goo.gl/maps/HeFxHz3qsDN2


Potwierdzam. Widac je z daleka. Są wysokie i żółte - nie da się ich nie zauważyć.

Modelem takiej suwnicy można pobawić się w muzeum :)
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2019-03-28, 18:18, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-28, 18:17   

Dziękuję James! Piszę, póki pamiętam :) Ale teraz mam porównanie do trzech miejsc, gdzie był Titanic. Cobh, też w Irlandii, nie robi takiego wrażenia. Muzeum zrobione w budynku starego dworca. Są eksponaty, jest wystawa, trochę faktów. W sumie Cobh (Queenstown) był tylko portem, gdzie wsiedli ostatni pasażerowie i gdzie załadowano ostatnie ładunki.
Podobnie było w Cherbourgu. Mała wystawa mówiąca o tym, że Titanic tam był i koniec. Belfast jest dumny ze swojej stoczni (kiedyś ponoć jedna z najlepszych na świecie) i do tego ta stocznia zbudowała tak słynny statek. Niestety skończył jak skończył - przez wyścig i chęć zdobycia reputacji i pieniędzy. Jego katastrofa, jak i inne (np. lotnicze), przyczyniła się do polepszenia standardów bezpieczeństwa w transporcie.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-29, 00:12   

Muzeum Transportu, Ulster Transport Museum

Kilkanaście kilometrów dalej jest nasz kolejny punkt podróży - Muzeum Transportu i Skansen. Skanseny znamy, więc na pierwszy ogień idzie muzeum transportu. Oba muzea są są przy głównej drodze A2, oba dobrze oznaczone. Parking jest spory, a parkingowy kieruje nas do pierwszego rzędu. Aha, parking jest darmowy :) Nie musimy więc obawiać się o czas.

Wchodzimy do budynku; w kasach dowiadujemy się, że pierwsza część jest za darmo, a od działu Titanica (tak, znów Titanic!) już obowiązuje bilet. To idziemy!

Do pierwszej części wchodzi się przez tunel - kosmiczny, jak przy wejściu do promu kosmicznego! Automatycznie, powoli otwierające się drzwi zachęcają do wejścia. Słychać jakieś odgłosy z centrum zarządzania lotami, półokrągły korytarz z gwiazdami i kosmonautą :)



Niespodziewanie po przejściu przez tunel, zamiast w lądowniku, to znajdujemy się na antresoli i widzimy całe mnóstwo lokomotyw, wagonów itp.









Normalnie jak na dworcu! Hałas, ludzi się kręci sporo! Obchodzimy pomost i schodzimy na dół. Można pozaglądać do większości wystawionych eksponatów. Oczywiście dzieciom nie trzeba było mówić, że mogą zajrzeć tu i ówdzie :)




Nie Titanic, ale równie piękny! Model wykonany był z niesamowitą dokładnością i dbałością o szczegóły. Oglądałem go dość długo :)


Te lokomotywy już nie były tak dokładne. Ale równie piękne :)

Pozaglądaliśmy oczywiście chyba wszędzie, gdzie się dało. Po środku wystawy powrócił temat kosmiczny - było kino VR, osobno płatne, gdzie pewnie można było wyjść na spacer kosmiczny. Nie poszliśmy. Ale za to można było wskoczyć w kombinezon kosmonauty :)



Lokomotywy się skończyły, mamy wejście to Titanica. I znów cisza. Jest dość ciemno. Przyciemnione światło ma zapobiec niszczeniu oryginalnych pamiątek ze statku. Titanica już dziś widzieliśmy, więc szybko, ale uważnie oglądamy i idziemy dalej.

Wchodzimy do następnego pomieszczenia. Nadal tory, ale już takie bardziej miejskie - mamy tramwaje. Nawet są i piętrowe. Stojąc przy kilku z nich zastanawiałem się, ile ich się przewróciło podczas skręcania :)


Patrząc na ten model można przypuszczać, że nie miał prawa on bezpiecznie skręcić.


Tramwaj konny

Zauważamy nawet wóz strażacki!





Wóz pocztowy i pierwsza ciężarówka do przeprowadzek. Piękne auta!


Good morning, ticket please!





Idziemy dalej.

Dział motoryzacji. Koniec torów, teraz stąpamy po asfalcie :) Na dzień dobry córka zauważyła Forda Mondeo Mk 1, w kolorze granat. A że mieliśmy Mondeo, co prawda Mk 3, ale też granatowe, to córka koniecznie chciała sobie przy nim zdjęcie zrobić. Mondziak był z roku 94, miał naklejki przypominające, że w 1994 Mondeo zostało samochodem roku.

Innym autem, które szybko dzieci zauważyły, był ten - chyba Reliant - samochód Jaśka Fasoli :)



Fajna podróż w czasie - od starych lokomotyw po stare samochody, motocykl nawet się załapał. A skoro mowa o podróżach w czasie, to nie mogło zabraknąć tego oto:



DeLoreana :)

Fatalne auto, któremu film zrobił całkiem niezły marketing ;)

Idziemy dalej. Pomieszczenie z samochodami nie jest duże, ale ma kilka ciekawych eksponatów. Zapewne każdy by znalazł coś dla siebie.


Jak na przykład ten edukacyjny model Rovera.

Wychodzimy z budynku. Kawałeczek dalej jest kolejny budynek, o nieco dziwnym kształcie - wielokąta. Jest on podzielony na sekcje - kołową, powietrzną, na kopytach :)
Przed wejściem stoi łopata śruby. Ciekawe, jaki statek napędzała...









Obejrzeliśmy film pokazujący podbój niebios. Od Leondarva da Vinci po kosmos.

W dziale "Na kopytach" znajdujemy cepkę :)









Muzeum zwiedzione, a brzuchy burczą. Póki parking otwarty, to idziemy zjeść, zanim ruszymy na nocleg. ja idę do kamperka, a dzieci jeszcze proszą o zdjęcie przy kolejnej lokomotywie:



Gdy zasiadaliśmy do jedzenia, to był jeszcze jeden kamperek i dwa samochody na parkingu. Gdy skończyliśmy, to byliśmy tylko my :)

Dobra, dzień się kończy - kierunek wybrzeże między Bushmills a Portrush. Lokalizacja naszej miejscówki na dziś to:

55.208974, -6.585989

:odjazd:
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
orys 
stary wyga


Twój sprzęt: Baza już jest ;-)
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 27 Sty 2017
Piwa: 58/13
Skąd: Glasgow
Wysłany: 2019-03-29, 17:47   

Cytat:
Muzeum zwiedzione, a brzuchy burczą. Póki parking otwarty, to idziemy zjeść, zanim ruszymy na nocleg. ja idę do kamperka, a dzieci jeszcze proszą o zdjęcie przy kolejnej lokomotywie:


To chyba akurat lokomobila jest? :)
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-29, 22:51   

orys napisał/a:
To chyba akurat lokomobila jest?


Być może :)
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-30, 19:32   

Grobla Olbrzyma, Giant's Causeway

Ostatnie kilka dni było zimne, deszczowe i wietrzne. Czasem zaświeciło słońce. Na szczęście dla nas pogoda nie była taka zła, gdy zwiedzaliśmy. Owszem, było wietrznie, ale sucho. Za to w nocy... Druga noc była wietrzna. Co jakiś czas lało. A że staliśmy na górze klifu, to podmuchy były odczuwalne. Na szczęście tylko 25% załogi miało problem ze spaniem, 75% spało mocno :) Szum wiatru, gwizdanie i stukot deszczu to jednak odgłosy, które nie są takie złe :) lepsze niż warkot podkręconych silników i mega głośnych tłumików, które czasem można słyszeć śpiąc gdzieś bliżej cywilizacji.

Rano, gdy dzieci jadły śniadanie, to ta 1/4 załogi, która się nie wyspała, poszła pooglądać widoki :)

Nieopodal stoją ruiny zamku Dunluce. Taki mamy teraz na nie widok:


Może tam zajedziemy, a może nie... Jeszcze nie wiemy.



Morze lekko wzburzone.



Całe tłumy na parkingu :mrgreen:

Po śniadaniu jedziemy w kierunku Grobli. Na parking wjeżdżamy, parkujemy. Jako takich biletów nie ma; zagaduję pana z obsługi, jak można za parking zapłacić (bo cennik - ogólny, jako atrakcji - jest postawiony). Dowiaduję się, że parking jest w cenie bilety kupionego w kasie - parking, przewodnik, przewodnik elektroniczny.
Z parkingu można od razu iśc na spacer omijając budynek. Ale my idziemy do środka, chcemy się czegoś dowiedzieć.


Nawet kształt budynku przypomina filary, jak na samej grobli

Wchodzimy do środka, kupujemy bilet rodzinny (2+2, cena 31 funtów). W cenie wszystko. Idziemy po przewodniki elektroniczne, pan z obsługi ustawia nam język polski :) Dzieci dostają znowu kartki ze szlakiem i zagadkami, które muszą znaleźć i rozwiązać podczas wycieczki. Na koniec czeka nagroda :)

Jako że możemy sobie iść z przewodnikiem, to czekamy. Najbliższy wychodzi o 11, czyli za kilka minut. My w tym czasie chodzimy bo budynku i oglądamy.


Można sobie posłuchać plumkania na harfie :)

Przyszedł przewodnik! Każdy turysta dostaje odbiornik i słuchawkę, żeby słyszeć naszego przewdonika. Jak już wszystko sprawdzone, to ruszamy!


Niczym japoński turysta, ale zamiast aparatów mam słuchawki! :haha:

Przewodnik - gaduła - opowiada nam najpierw o geologii, dzieci mogą porównać sobie wagę bazaltu i kredy - są dwa takie same kawałki - dzieci same próbują je podnieść.
Następnie opowiada o legendzie - jak powstała grobla. Dzieci znają ją ze szkoły, my z internetu. Teraz mamy okazję wysłuchać jej :) W wielkim skrócie był sobie irlandzki olbrzym Finn MacCool. Któregoś razu na pojedynek wyzwał go szkocki olbrzym Benandonner. Aby się mogli spotkać, to Finn zbudował groblę (olbrzymy nie lubią moczyć stóp). Jednak gdy zorientował się, jak duży jest szkocki olbrzym, to zwiał. Jego żona, Oonagh, schowała go w domu. Gdy Benandonner przyszedł do domu Finna, okazało się, że w domu była tylko Oonagh. Nagle usłyszeli płacz dziecka. Benandonner zaciekawiony poszedł zobaczyć bobasa. Bobasem okazał się być przebrany Finn, ale Benandonner o tym nie wiedział. Gdy zobaczył tak dużego bobasa, to zląkł się, że skoro dziecko jest tak duże, to jego ojciec musi być naprawdę sporych rozmiarów! Tak się wystraszył, że biegiem wracając do siebie niszczył groblę uniemożliwiając przyjście Finna do niego.

I tak oto dziś mamy to, co pozostało :)

Zaczynamy wycieczkę :) Wieje dość mocno; czasem, gdy zawieje w mikrofon przewodnika, to nic nie słyszymy. Przewodnik fajnie opowiada, nasze dzieci są jedynymi w grupie, więc często je zagaduje.



Dzieci szukają zagadek i starają się znaleźć odpowiedzi :) Nawet im to nieźle idzie!









I po raz kolejny nasze dzieci dowiadują się czegoś więcej :)



Dowiadujemy się sporo o przeszłości geologicznej tego miejsca. Niemal o każdej skale nasz przewodnik coś może powiedzieć



W przeszłości podczas ostatniego zlodowacenia, lód był ok 8 km od brzegu, a morze sięgało do linii tej trawy, co jest pod skałami.



Gdzieniegdzie lód żłobił też wybrzeże. Cofająca się woda pomagała odkrywać charakterystyczne dla tego miejsca bazaltowe kolumny.

Ta formacja kolumn, która leży niemal płasko, została nazwana cannonballs, czyli kule armatnie. Już wyjaśniam:
Kolumny z wody wyglądają niczym potężny fort. Wysokie regularne ściany wyglądały jak umocnienia dla przepływających okrętów. A te własnie kolumny leżące na boku, z wody wyglądały niczym ułożone, gotowe do użycia kule armatnie.

Niestety nie widać tego aż tak na tym zdjęciu...


Wreszcie dochodzimy do punktu kulminacyjnego - grobli. Od razu też widać więcej turystów :wyszczerzony:
Grobla, czyli te kolumny, robią wrażenie. Ich regularność, wysokość, równomierność... Ale zanim wejdziemy na nią, to przewodnik nas zabiera dalej. Pokazuje jeszcze wyższe kolumny. Opowiada o Organach, które ponoć rano, o wschodzie słońca w Boże Narodzenie grają :) Z daleko wyglądają - majestatycznie :) A z bliska - wrażenie mam takie, że natura tego nie zrobiła :) Ale zanim do organów dojdziemy, to zatrzymamy się na chwilę, żeby nacieszyć oczy :)


But olbrzyma, rozmiar 96 :)









W końcu i my jesteśmy przy organach. ŁAŁ, WOW, czy co tam jeszcze! Kilkanaście olbrzymich kolumn!







Spod organów chcemy wejśc wyżej. Droga stroma, po schodkach. Niestety na górze tak wiało, że stojąc obok siebie, musieliśmy krzyczeć. Wracamy na dół. Idziemy na ta słynną groblę :)



Fale czasem potrafiły wysoko w górę wyskoczyć :) Przewodnik mówił, żeby nie wchodzić na czarne kolumny, bo mogą być bardzo śliskie.










Niektóre z tych kul są spore. Szacuje się, że te największe ważą 70 ton

I jeszcze widok na przekór geologiczny :)



Gdy już niemal zaspokoiliśmy naszą ciekawość, to wróciliśmy do budynku. Akurat Finn i Benandonner wyszli na spacer :)



My za to kupiliśmy pamiątki i ruszyliśmy w drogę do kamperka, żeby dalej jechać wzdłuż wybrzeża w kierunku wiszącego mostu linowego.

Jeszcze tylko szybki telefon i w drogę!

_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
orys 
stary wyga


Twój sprzęt: Baza już jest ;-)
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 27 Sty 2017
Piwa: 58/13
Skąd: Glasgow
Wysłany: 2019-03-30, 20:35   

Grobla owszem, fajna, ale jednak szkocki koniec (wyspa Staffa z Grotą Fingala) robią dużo większe wrażenie. Tu parę fotek na moim blogasku: https://orynski.eu/mull-iona-i-staffa-morze-gory-orly-i-kawal-historii/

Jak Ci się znudzi Irlandia to zapraszam za wodę ;-)
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-30, 22:47   

Takich formacji skalnych jest trochę na świecie. Na kanarach, w Szkocji, Grenlandii i w kilku innych miejscach na Atlantyku. Akurat my mamy najbliżej w Irlandii :)

Bloga sobie będę czytał :)
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
orys 
stary wyga


Twój sprzęt: Baza już jest ;-)
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 27 Sty 2017
Piwa: 58/13
Skąd: Glasgow
Wysłany: 2019-03-31, 19:21   

Mavv napisał/a:
Takich formacji skalnych jest trochę na świecie. Na kanarach, w Szkocji, Grenlandii i w kilku innych miejscach na Atlantyku. Akurat my mamy najbliżej w Irlandii :)


Wiem, ale chodziło mi o to, że ta "nasza" to jest fizycznie drugi koniec tej "waszej" :-)

A na blogasku turystycznie sie bardzo niewiele dzieje ostatnio, głównie się babram polityką, już mam trochę dosyć, ale skoro i tak to piszę dla Czechów to równie dobrze mogę do siebie wrzucać :)
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2019-03-31, 21:32   

Wiszący most linowy

Z grobli jedziemy kawałeczek dalej, żeby zobaczyć wiszący most linowy, raptem kilkunastometrowy. Po nim kiedyś rybacy szli na swoje łowiska łososi. Teraz, wzmocniony, jest atrakcją turystyczną.

Lokalizacja: 55.239579, -6.332396

Doszły nas słuchy, że przy takiej pogodzie (wiatr) most może być zamknięty. Ale i tak idziemy spróbować. Po chwili dojeżdżamy na parking. parkingowy informuje nas, że niestety most jest zamknięty, parking jest darmowy. Możemy iść tak czy owak na spacer, ale nie przejdziemy przez most. Powiedział nam też, żebyśmy zaparkowali na miejscu dla autobusów i przesunął nam pachołki z zakazem wjazdu. No cóż - zjedliśmy po kanapce, ubraliśmy się znowu przeciwwiatrowo i poszliśmy.



Nie powiem - jak nie byliśmy blisko krawędzi, to ni dmuchało tak mocno. Ale - ta ścieżka po prawej stronie, gdzie idzie ten jegomość bez czapki - tam dmuchało... Jakoś tak się zawijały masy powietrza, że dmuchało niemiłosiernie. Zrozumieliśmy, dlaczego zamknięto most. Ale idziemy dalej. Musimy przecież ten mostek sami zobaczyć. Nawet, jak nie będzie można na niego wejść.







Po kilku minutach dochodzimy - jest mała budka z furtką, za nią są dwie kobietki z obsługi i pilnują, żeby nikt nie wszedł. Most nie jest długi, jest zabezpieczony, żeby nikt nie wpadł. Ale pewnie podczas silnych wiatrów, gdzie między skałami potrafi dmuchnąć, na tym mostku może być niewesoło...





Nacieszyliśmy oczy, z oddali zobaczyliśmy łódź do połowu ryb, dźwig. Wszystko na wyspie za mostem. Wracamy.

Stwierdziliśmy, że skoro nie byliśmy na moście i nie wydaliśmy ani pensa, to za "zaoszczędzone" :haha: pieniądze napijemy się kawki :) Na parkingu jest mała kawiarenka. Udaliśmy się na gorący napój i ciastko. Potem tylko do kamperka, obiad i w drogę



Jedziemy w takim razie na naszą kolejną miejscówkę do Bushmills. Parking Park & ride, gdzie można spokojnie zostać na noc, gdzie nie ma drifterów w nocy :)

Nasz cel: 55.207587, -6.522932

Może się komuś przyda ta informacja - na tym parkingu jest stacja ładowania samochodów elektrycznych.

Przybywamy :)



Mamy w planie napić się Guinnessa, ale nie w restauracji, lecz w pubie. Poszliśmy na spacer po głównej ulicy. Naprzeciw nas jest polecana restauracja The Bushmills Inn, ale nie tam chcemy iść. Obeszliśmy w sumie kawałek i ni było nic otwartego :? :shock: Wróciliśmy do kampka i napiliśmy się piwa zakupionego gdzieś po drodze. Trudno. Idziemy spać, bo jutro będziemy sączyć wodę życia, po irlandzku uisce na beatha [iszka ba]. Lub po prostu whisky :bigok
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***