Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Bałkany 2016, czyli szybko, dużo i tanio
Autor Wiadomość
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 16:08   Bałkany 2016, czyli szybko, dużo i tanio

Z ogromnym opóźnieniem, ale jak to mówią – lepiej późno, niż wcale biorę się za zdanie relacji z zeszłorocznego objazdu po Bałkanach. Początkowo plany były bardziej rozbudowane, ale ostatecznie musieliśmy skrócić czas wyjazdu, a przez to trasę. Wyszedł więc ekspresowy objazd po Bałkanach – ponad 3500 km w 12 dni. Trochę zatem posmakowaliśmy kuchni, klimatu, cudownych miejsc oraz życzliwych ludzi i nabraliśmy ochoty, by kiedyś w przyszłości powrócić i poszczególne miejsca zwiedzić dokładniej.

Zanim zacznę jeszcze opis - jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim za porady, o które prosiłem w tym wątku: http://www.camperteam.pl/...der=asc&start=0

Tam, gdzie to możliwe, będę podawał informacje o kempingach, na których spaliśmy wraz z cenami.

Najważniejsze informacje:
Termin: 14-26 sierpnia 2016
Odwiedzone kraje: Węgry, Serbia, Kosowo, Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina

Ale po kolei...

Dzień 1:
Cel: Kiskunmajsa (Węgry) – 580 km

Już układając trasę wiedziałem, że najdłuższy będzie dojazd na same Bałkany. Dlatego pierwsze dni jak i ostatnie poświęciliśmy głównie na przeloty, bez specjalnego zwiedzania. I tak kierując się na południe wybieraliśmy przede wszystkim autostrady, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce noclegu. Trasa wiodła przez Czechy, Słowację, by późno wieczorem dotrzeć do miejscowości Kiskunmajsa na Węgrzech. Kemping położony jest kilkanaście kilometrów od autostrady i kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Serbią. Kemping jest duży, sanitariaty czyste. Większość gości przybywa tu, by korzystać z pobliskich basenów termalnych. My nie mieliśmy czasu, bo dojechaliśmy przed północą, a przed południem następnego dnia ruszaliśmy już dalej. Nie mniej jednak miejsce jest godne polecenia, jeśli ktoś szuka noclegu na trasie w rozsądnej cenie.

Kemping Jonathermál w Kiskunmajsa
http://www.jonathermal.hu...rowanie/kemping
Cena: ok. 90 zł za 4 os z prądem

Dzień 2:
Cel: Belgrad (Serbia) – 260 km

Po śniadaniu i ogarnięciu się wyruszyliśmy na „właściwe” Bałkany około południa. Szybko pokonaliśmy granicę z Serbią (choć w drugą stronę był spory korek). Na granicy wymieniliśmy euro na dinary, choć potem okazało się, że w Novi Sad ceny w kantorach były podobne. To, co nas zaskoczyło, to obóz uchodźców przy granicy ogrodzony płotem (to był szczyt fali uchodźców podążających do Europy).

Pierwszy przystanek zrobiliśmy we wspomnianym już Novi Sad. To podobno taki serbski Kraków – miejsce kultury, studentów itp. Rzeczywiście urokliwa miejscowość, z zabytkową zabudową i licznymi knajpami ukrytymi w wąskich uliczkach. Najbardziej warto wybrać się jednak do twierdzy Petrovaradin, skąd roztacza się piękny widok na Dunaj i Novi Sad.

Zanim zaczęło się ściemniać ruszyliśmy do Belgradu, oddalonego o ok. 100 km. Tym razem nocleg zaplanowaliśmy na kempingu Camp Dunav leżącego przy wlocie do miasta, ok. 10 km od centrum. Niestety moja nawigacja nie obejmowała już tak szczegółowo ulic w bałkańskich miastach, więc – co potem okazało się częstym przypadkiem – w ciemnościach musieliśmy odnaleźć drogę na kemping. Tym razem udało się nawet dosyć szybko.

Kemping leży nad samym Dunajem, nie mniej jednak nie ma tutaj zbyt wiele zacienionych miejsc. Na szczęście tego dnia nie był zbyt obłożony więc udało nam się postawić kamperka blisko drzewa, wzdłuż żywopłotu. Co prawda sanitariaty mogłyby być czystsze i bardziej zadbane, ale gdybyśmy wiedzieli, co nas będzie później czekało podczas wyjazdu – nie narzekalibyśmy na nie zbytnio :wyszczerzony:

Camp Dunav
http://www.campdunav.com/
Cena: ok. 110 zł za 4 os z prądem

Dzień 1 - wyjazd na Bałkany.jpg
Nasza ekipa
Plik ściągnięto 4306 raz(y) 32,23 KB

Dzień 2 - Novi Sad 2.JPG
Dzień 2 - Novi Sad (Serbia)
Plik ściągnięto 4306 raz(y) 72,19 KB

Dzień 2 - Novi Sad.JPG
Dzień 2 - Novi Sad (Serbia)
Plik ściągnięto 4306 raz(y) 74,98 KB

Dzień 2 - Novi Sad 3.JPG
Dzień 2 - Novi Sad (Serbia) - widok z twierdzy Petrovaradin
Plik ściągnięto 4306 raz(y) 121,1 KB

Dzień 2 - Novi Sad 4.JPG
Dzień 2 - Novi Sad (Serbia) - widok z twierdzy Petrovaradin na Dunaj
Plik ściągnięto 4306 raz(y) 101,64 KB

Dzień 2 - kemping na Węgrzech.JPG
Kemping na Wegrzech
Plik ściągnięto 4306 raz(y) 134,92 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 16:18   

Dzień 3
Cel: Belgrad

Cały dzień zarezerwowaliśmy na zwiedzanie stolicy Serbii. Dużą zaletą kempingu było to, że jest położony blisko przystanku komunikacji miejskiej. Jednym autobusem można dojechać do samego centrum, więc nie ruszaliśmy kampera.

Spacerowaliśmy po mieście bardzo długo i wszyscy mieliśmy mieszane uczucia. Z jednej strony są urokliwe zakątki, piękne bulwary i parki, a z drugiej panuje straszny chaos architektoniczny. Piękna kamienica stoi często w sąsiedztwie jakiegoś szkaradztwa z czasów komuny. Nowoczesne budownictwo też jest bez zastanowienia wciskane z historyczną tkankę. Tak jakby architekt miasta nigdy nie słyszał o planach zagospodarowania przestrzennego.

Na pewno warto wybrać się do twierdzy górującej nad miastem, skąd można podziwiać widok na Belgrad i wijący się Dunaj. Szczególnie warto usiąść na murach wieczorem. Plac w najwyższym punkcie wzniesienia zapełnia się rzeszą młodych i starszych osób, które siedzą na kocykach, piją piwko i po prostu miło spędzają czas podziwiając panoramę Belgradu w blasku zachodzącego słońca.

Dzień 4
Cel: Prisztina (Kosowo) – ok. 350 km

Mieliśmy wyjechać z rana, ale zanim się pozbieraliśmy, ruszaliśmy znowu około południa. W planach był przede wszystkim dojazd do Kosowa, choć na trasie chcieliśmy jeszcze zobaczyć Miasto Diabła w okolicach miejscowości Merdare (niemal na granicy z Kosowem). W lesie, pośród gór stoi ponad 200 charakterystycznych formacji skalnych, które niektórzy porównują do tureckiej Kapadocji, tylko w mniejszej skali. Na samo „Miasto Diabła” składają się też inne atrakcje, takie jak wyrzeźbione z drewna dziwne postacie i figury, jaskinia diabła, “czerwona studnia”, która wzięła swą nazwę od wypływającej stąd wody zawierającej mnóstwo związków żelaza, stąd jej intensywny, rdzawy kolor (widać też jak z ziemi wydostają się bąbelki, jakby była gazowana). Całość dopełnia (o ironio w mieście diabła) cerkiew Św. Petki. Zwiedzenie całości zajmuje około godziny, choć można tu spędzić znacznie więcej czasu i nacieszyć oko pięknymi widokami. My jednak byliśmy już spóźnieni więc ruszyliśmy w kierunku granicy.

Nieco się przeraziliśmy, gdy zbliżaliśmy się do przejścia, bo kolejka ciężarówek była bardzo długa. Okazało się jednak, że nie dotyczyło to samochodów osobowych, które po prostu je omijały (droga w tym miejscu ma tylko jeden pas ruchu w każdym kierunku) więc podążyliśmy za miejscowymi i szybko dotarliśmy na granicę. Należy pamiętać, że wjeżdżając do Kosowa należy wykupić miejscową Zieloną Kartę, bo „europejska” w tym nowym państwie nie obowiązuje. Na koniec rozbawił nas jeszcze pogranicznik, który – swoją drogą niezwykle miły i uprzejmy – zapytał się, w jakim celu przyjechaliśmy. Na naszą odpowiedź, że jesteśmy na wakacjach, dodał z pełną powagą: Na wakacje?! Po co?! Przecież u nas nie ma morza... :wyszczerzony:

Po wjeździe do Kosowa znowu okazało się, że wjeżdżamy z dobrej strony, bo kolejka aut osobowych do Serbii ciągnęła się przez kilka kilometrów.

Ogólnie drogi w Kosowie, którymi jechaliśmy były w bardzo dobrym stanie. Widać, że niedawno były albo robione, albo remontowane. Należy się jednak szybko przyzwyczaić, że na drodze obowiązuje zasada – kto szybszy, większy, ten ma pierwszeństwo. Oczy trzeba mieć zatem dookoła głowy, ale szybko się przyzwyczaiłem i powiem szczerze – nie czułem zagrożenia.

W Prisztinie nocowaliśmy na parkingu przed basenem miejskim. Teren jest blisko parku, nieco na uboczu (na jednym z wielu tutejszych wzgórz), oświetlony, monitorowany i nikt nie zwrócił nam uwagi, choć staliśmy przez dwie noce (niestety nie pamiętam dokładnie ulicy, ani namiarów).

Po przyjeździe ruszyliśmy jeszcze do centrum, gdzie mieliśmy się spotkać ze znajomymi. I choć była środa, po godzinie 21, główny deptak tętnił życiem, co nas mocno zaskoczyło. I należy przyznać, że szczególnie nocą centrum robi wrażenie – jest czyste, odnowione i ładnie oświetlone.

Dzień 3 - Belgrad - kemping.JPG
Kemping Dunav w Belgradzie
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 88,1 KB

Dzień 3 - Belgrad 2.JPG
Belgrad - główny deptak miasta
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 129,58 KB

Dzień 3 - Belgrad 4.JPG
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 85,23 KB

Dzień 3 - Belgrad 3.JPG
Belgrad
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 125,58 KB

Dzień 3 - Belgrad 5.JPG
Belgrad - widok z twierdzy na miasto
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 69,54 KB

Dzień 3 - Belgrad.JPG
Dunaj w Belgradzie jest niewątpliwą atrakcją miasta
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 107,62 KB

Dzień 4 - Miasto Diabła.JPG
Dzień 4 - Miasto Diabła (Serbia)
Plik ściągnięto 4292 raz(y) 124,28 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 16:26   

Dzień 5:
Cel: Prizren (Kosowo) – ok. 150 km

Nocleg blisko basenu zapewniał nam dostęp do sanitariatów (oczywiście w godzinach otwarcia basenu). Co prawda wstęp na basen kosztuje ok. 2 euro, ale jest to opłata za cały dzień. Tyle tylko, że jest to basen otwarty i nie ma tutaj mowy o ciepłej wodzie, a prysznice są na zewnątrz. Na szczęście pogoda dopisała, a z rana ludzi było jeszcze niewielu, więc udało nam się normalnie wykąpać. Dodatkowo można też było sobie popływać. My jednak mieliśmy w planach wizytę w Prizrenie – największej atrakcji turystycznej Kosowa.

W porównaniu do Prisztiny, Prizren to rzeczywiście architektoniczna perełka. Przepiękne miasto z niską, zabytkową zabudową, nad którym góruje twierdza (jak w niemal każdym z odwiedzonych przez nas bałkańskich miast). Warto się na nią wspiąć (podejście jest strome, ale dosyć szybkie). Jak na turystyczne miasto przystało jest tutaj dużo sklepów z pamiątkami i restauracji, w których za niewielkie pieniądze można spróbować miejscowej kuchni. W moim prywatnym odczuciu było to jedno z najpiękniejszych i najbardziej urokliwych miast, jakie widzieliśmy. Aż żałowałem, że nie zostaniemy do wieczora, by zobaczyć, jak ciasne uliczki żyją po zmierzchu, ale mieliśmy zaplanowany powrót do Prisztiny, gdzie ponownie mieliśmy się spotkać ze znajomymi.

Dzień 6:
Cel: Rozaje (Czarnogóra) – 126 km

Tego dnia zaplanowana trasa nie wydawała się długa, więc na spokojnie skorzystaliśmy z porannej toalety na basenie, popływaliśmy i udaliśmy się jeszcze raz do centrum Prisztiny (centrum z basenem łączy komunikacja miejska). Za dnia Prisztina nie jest już tak urokliwym miastem, nie mniej jednak zwiedziliśmy kilka lokalnych atrakcji i wczesnym popołudniem ruszyliśmy w kierunku Czarnogóry.

Najkrótsza trasa prowadzi przez miejscowość Peje, a następnie drogą R106 do przejścia granicznego. Zaraz za Peje rozpoczyna się wielokilometrowy podjazd na przełęcz, którą wjeżdża się do Czarnogóry. Wąska droga wije się niemiłosiernie w górę. Trudny zliczyć zakręty o 180 stopni. Kierowca ma co robić, podczas gdy pasażerowie mogą podziwiać przefantastyczne widoki w dół. Miejscami podjazdy były tak ostre, że musiałem redukować na „jedynkę”. Na górze nagle zmieniła się też pogoda i zaczęło obficie padać. Wszystko to sprawiło, że do Rozaje dojechaliśmy znowu po zmierzchu i zaczęliśmy szukać kempingu, który okazało się, że znajduje się ok. 10 km od centrum miejscowości.

Dosyć długo krążyliśmy po mieście, zanim dotarliśmy na miejsce. Niewielki kemping na max. 2-3 kampery nazywa się Eco Village Zeleni Raj. Choć właściwie trudno go nazwać kempingiem. To raczej kawałek miejsca przy pensjonacie, z osobnymi toaletami. Jedyny utwardzony teren to boisko do koszykówki, na którym się ustawiliśmy. A tutejsze toalety pozostawiały bardzo wiele do życzenia. Korzystanie z nich naprawdę wymagało dużego samozaparcia... Dopiero teraz w pełni doceniliśmy „luksus” kempingu w Belgradzie. Na plus należy za to zaliczyć bardzo sympatycznych właścicieli, niską cenę oraz wyrabianą przez gospodarza Rakiję :)

Eco Village Zeleni Raj
Cena: 15 euro za 4 os. plus prąd

Dzień 5 - Prisztina - parking.JPG
Parking przy basenie miejskim w Prisztinie okazał się bardzo dobrym wyborem na nocleg
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 117,45 KB

Dzień 5 - Kosowo - w drodze do Prizren.JPG
Stan dróg w Kosowie jest bardzo dobry, a ruch na autostradach niewielki
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 61,26 KB

Dzień 5 - Prizren 2.JPG
Prizren - widok na twierdzę
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 86,13 KB

Dzień 5 - Prizren 3.JPG
Prizren
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 103,7 KB

Dzień 5 - Prizren.JPG
Najstarszy meczet w Prizrenie
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 80,25 KB

Dzień 5 - Prizren 4.JPG
Widok z twierdzy w Prizrenie
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 94,07 KB

Dzień 6 - Prisztina.JPG
Stolica Kosowa Prisztina za dnia specjalnie nie zachwyca
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 82,53 KB

Dzień 6 - Kosowo - w drodze do Czarnogóry.JPG
W drodze do Czarnogóry
Plik ściągnięto 4279 raz(y) 44,95 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 16:38   

Dzień 7:
Cel: Zabljak (Czarnogóra) – 149 km

Rano pogoda się poprawiła, ale uznaliśmy, że nie wracamy zwiedzać Rozaje, bo chcielibyśmy w końcu o normalnej porze dojechać do kolejnego miejsca postoju. Trochę szkoda, bo gdy krążyliśmy dzień wcześniej w poszukiwaniu kempingu wydawało nam się, że to całkiem przyjemne miasto. Taki trochę kurort z licznymi knajpkami itp. Ruszyliśmy zatem w kierunku największego górskiego kurortu Czarnogóry, czyli miejscowości Zabljak.

Jadąc krętymi, górskimi drogami Czarnogóry coraz bardziej przekonywaliśmy, jak piękny jest to kraj. Co rusz jechaliśmy wzdłuż głębokich kanionów, na których dnie płynęły wartkie, górskie rzeki – idealne do raftingu, co potwierdzały liczne banery reklamowe wzdłuż drogi. Główną rzeką w tym regionie jest rzeka Tara, nad którą przerzucony jest też niezwykły żelbetowy most łukowy – wysoki na 172 m i długi na 366 m. Można się oczywiście w jego okolicach zatrzymać, kupić pamiątki, zjeść obiad.

O Zabljaku czytałem wcześniej, że sam w sobie nie jest pięknym miastem i pełni rolę takiego naszego Zakopanego. Gdy wjechaliśmy – miałem dokładnie takie same odczucia. Nie mniej jednak otaczające go góry sprawiają, że widoki są rewelacyjne.

Zatrzymaliśmy się na kempingu Auto camp Mlinski potok – nieco na uboczu miejscowości, ale za to z fantastycznym widokiem na góry. Kemping jest duży, choć większość miejsc zajmowały namioty. Jak przystało na kurort na miarę Zakopanego – wczasowiczów było sporo. Część z nas wyruszyła do oddalonego o 15-20 minut pieszo Czarnego Jeziora – nieco mniej spektakularny odpowiednik Morskiego Oka, reszta została przygotowywać grilla.

Należy wspomnieć, że Zabljak znajduje się na wysokości 1450 m.n.p.m. I choć był sierpień, w nocy zrobiło się naprawdę chłodno. Szybko poszliśmy więc spać, chociaż gospodyni również chętnie częstowała swoją Rakiją.

Auto camp Mlinski potok
Cena: ok. 20 euro za 4 os. z prądem

Dzień 8
Cel: Sarajewo (Bośnia i Hercegowina) – 219 km

Tego dnia opuszczaliśmy Czarnogórę, ale dopiero mieliśmy się przekonać, że najładniejsze widoki w tym górzystym kraju dopiero przed nami. Mieliśmy do wyboru osławioną trasę przez rezerwat gór Durmitor bądź nieco dłuższą przez Krnovo. Po wspinaczce na przełęcz, która łączy Kosowo z Czarnogórą wspólnie uznaliśmy, że nie chcemy już jechać takimi serpentynami. Nie chodziło nawet o jakieś lęki przed trasą przez rezerwat (choć wiele się naczytałem o ostatnich kilkunastu kilometrach, które uchodzą za jedną z najtrudniejszych dróg w Europie), co po prostu uznaliśmy, że choć droga przez Krnovo jest dłuższa, to jednak będziemy jechać szybciej.

Zjeżdżając z Zabljaka przekonaliśmy się, jak byliśmy wysoko. Przez dobre 15-20 minut cały czas było z górki. Wrzuciłem trójkę i cały czas w ten sposób hamowałem silnikiem, podczas gdy jakiś turysta przede mną namiętnie używał hamulca i pod koniec zjazdu czuć już było swąd palonych klocków.

Zjechaliśmy do poziomu kanionu rzeki Pivy. Jak w wielu miejscach na Bałkanach, dzięki budowie tamy na rzece powstało ogromne, ciągnące się na wiele kilometrów jezioro wzdłuż drogi. Droga dosłownie wije się wzdłuż niego, zaraz przy samej ścianie gór. A samo jezioro jest urokliwe nie tylko z uwagi na położenia, ale także na turkusowy kolor wody. Coś fantastycznego.

Dojechaliśmy do granicy z Bośnią i Hercegowiną, na której jako jedynej podczas całego wyjazdu staliśmy w kolejce. I to dobre 1,5 godziny! Okazało się jednak, że głównym sprawcą kolejki nie są wcale celnicy, ale most przerzucony nad rzeką Tara (w tym miejscu znowu mieliśmy do czynienia z tą rzeką). Most jest bardzo wąski, więc w jednym momencie mogą przejeżdżać tylko samochody z jednej strony. Dodatkowo w jego okolicy, po stronie Czarnogóry jest przystanek końcowy licznych spływów. Dodatkowo blokowały więc przejazd cofające i wykręcające z trudem pomiędzy kolejką aut samochody dostawcze załadowane pontonami i turystami.

Bośnia przywitała nas fatalną drogą – jakby ktoś zapomniał wylać asfalt na drugim pasie. Droga była bowiem szeroka, ale asfalt leżał tylko na środku. Ruch w tym miejscu jest dosyć spory i cały czas ktoś z asfaltu musiał zjeżdżać, by minąć się z nadjeżdżającym samochodem. Na szczęście było to tylko ok. 20-25 km.

Po drodze do Sarajewa zahaczyliśmy jeszcze na krótko do miejscowości Foca. Ta senna miejscowość dotkliwie przeżyła czasy ostatniej wojny. Z Focy pochodzili Dragoljub Kunarac, Radomir Kovac i Zoran Vuković, którzy uchodzili za jednych z najokrutniejszych oprawców z czasów wojny na Bałkanach .Tutaj były „słynne” obozy gwałtu, gdzie muzułmańskie kobiety przeżywało piekło, a muzułmańscy mężczyźni zostali bądź wymordowani, bądź wywiezieni. Dzisiaj w miejscowości można spotkać liczne ślady po wojnie, wydaje się jakby opuszczona. Turyści chyba rzadko się tu zatrzymują, bo staliśmy się niemałą atrakcją i niemal wszyscy zwracali na nas uwagę. Brak turystów miał swój urok – w bardzo ładnie położonej nad rzeką restauracji zjedliśmy bardzo dobry obiad za nieco ponad 10 zł.

Późnym popołudniem ruszyliśmy do Sarajewa, gdzie po raz kolejny rozpoczęły się poszukiwania kempingu. Krążąc po wąskich, krętych i stromych uliczkach udało nam się w końcu dotrzeć ok 21 do kempingu Olywood. Właściciel na początku nie chciał nas wpuścić, bo stwierdził, że nie ma miejsca (kemping jest malutki, na zaledwie 3-4 kampery), ale ostatecznie udało nam się go przekonać i dosłownie wcisnęliśmy się na kawałek trawnika. Potem stwierdziłem, że to chyba najlepsze miejsce, bo przynajmniej płaskie. Pozostałe, już wcześniej stojące kampery musiały się „poziomować”.

Kemping położony jest wysoko na górze, skąd roztacza się widok na Sarajewo, ale jednocześnie jest stosunkowo blisko do centrum – w dół idzie się ok. 30 minut. Więc mimo późnej pory wyruszyliśmy na nocne zwiedzanie Sarajewa, a wróciliśmy już taksówką, która jak dobrze pamiętam kosztowała nas chyba ok. 10 zł. Jedyne, o czym trzeba pamiętać, to fakt, że w Sarajewie są postoje taksówek, na których – jak u nas za czasów PRL – cierpliwie czeka się w kolejce, aż jakaś podjedzie. My czekaliśmy dobre pół godziny.

Kemping Olywood
ok. 30 euro za 4 osoby z prądem
https://sites.google.com/site/olywod/

Dzień 7 - Rozaje - kemping .JPG
Największą zaletą kempingu w Rozaje są właściciele, bo sam kemping delikatnie mówiąc nie zachwyca
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 148,52 KB

Dzień 7 - Czarnogóra - w drodze.JPG
Widok w Czarnogórze są fantastyczne
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 126,53 KB

Dzień 7 - Czarnogóra - w drodze 2.JPG
Przy drodze często można spotkać stoiska, na których miejscowi sprzedają domowej roboty trunki, miody itp.
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 110,29 KB

Dzień 7 - Czarnogóra - Most na Tarze.JPG
Most na rzece Tara to obowiązkowy punkt do zobaczenia w tej części Czarnogóry.
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 139,88 KB

Dzień 8 - Czarnogóra - Zablak - kemping.JPG
Zabljak położony jest na 1450 m.n.p.m. Z takim widokiem był to jeden z najlepszych kempingów, na jakim staliśmy.
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 92,37 KB

Dzień 8 - Czarnogóra - kanion Pivy.JPG
Kanion rzeki Pivy zapiera dech w piersiach - coś fantastycznego!!!
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 110,43 KB

Dzień 8 - Czarnogóra - granica - rzeka Tara.JPG
Na granicy z Bośnią i Hercegowina straciliśmy 1,5h, ale widoki uprzyjemniały czas postoju
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 92,46 KB

Dzień 8 - BiH - Foca.JPG
Foca jest "leniwym" miasteczkiem.
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 83 KB

Dzień 8 - BiH - Foca 2.JPG
W Focy jest kilka zabytkowych budynków.
Plik ściągnięto 4260 raz(y) 114,15 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 16:51   

Dzień 9:
Cel: Blagaj (Bośnia i Hercegowina) – 141 km

Czytając przed wyjazdem opinie o kempingu Olywood zwróciłem uwagę na bardzo dobre oceny właściciela. Może mieliśmy pecha i miał gorszy dzień, ale drugiego dnia był strasznie opryskliwy. Właściwie o wszystko miał pretensje – a że siedliśmy na śniadaniu w złym miejscu, a że za długo się kąpiemy (na cały kemping, gdzie oprócz kamperów były też namioty i goście w pensjonacie jest tylko 1, słownie jedna łazienka – prysznic razem z ubikacją). Uznaliśmy, że nie chcemy mieć już z tym Panem wiele wspólnego, więc zjechaliśmy kamperem do centrum, z trudem znaleźliśmy miejsce do zaparkowania i po raz kolejny zaczęliśmy zwiedzać Sarajewo. Z jednej strony niska, taka w stylu tureckim Starówka z meczetem, licznymi kramikami, z której przechodzi się w drugą część – już w stylu europejskim, z wielokondygnacyjnymi kamienicami, kościołami itp. Takie dwa w jednym. Miasto godne odwiedzenia, choć widać, że nie tylko my tak uznaliśmy, bo w Sarajewie zagranicznych turystów jest na pęczki, w tym także Polaków. Przekłada się to na ceny, bo są podobne, jak u nas w Krakowie czy Warszawie.

Kolejny przystanek na naszej trasie był w okolicy dobrze znanego polskim turystom Mostaru, choć akurat my wybraliśmy nocleg w miejscowości Blagaj – ok. 15 km od Mostaru. Jest tutaj kilka kempingów. My trafiliśmy na niedawno otwarty River Camp Bara. Nie wiedzieliśmy, czy w ogóle jest otwarty, bo jak przyjechaliśmy byliśmy jedyni, mimo iż na okolicznych było sporo osób. Okazało się po prostu, że z racji, iż kemping jest nowy, wiele osób o nim jeszcze nie wie. A miejsce jest godne polecenia – nad samą rzeką, czyste, przemiły właściciel. No i tej pierwszej nocy byliśmy rzeczywiście jedynymi gośćmi. Właściciel zostawił nam otwartą lodówkę z piwami, włączył muzykę i poszedł do domu (mieszka 5 minut spacerem od kempingu).

River Camp Bara
15 euro za 4 osoby z prądem
http://www.camp-bara.com/

Dzień 10:
Cel: Mostar (Bośnia i Hercegowina)

Z kempingu do centrum Blagaja, gdzie znajduje się tutejsza atrakcja, czyli XV-wieczny klasztor derwiszów, zrobiliśmy sobie spacer (ok. 30 minut). I o ile sama miejscowość raczej nie tętni życiem, tak klasztor jest magnesem przyciągającym turystów. Jest sporo stoisk z pamiątkami, restauracji nad sama rzeką. Klasztor również robi niezwykłe wrażenie, głównie z uwagi na położenie - u podnóża wznoszącej się na wysokość 200 m skały.

Wypiliśmy po piwku, bo upał był ogromny i ruszyliśmy do Mostaru. Podwiózł nas właściciel kempingu, bo stwierdził, że bez sensu, byśmy ruszali kampera i szukali miejsca do zaparkowania (potem nas również odebrał o umówionej porze). Policzył sobie za to, jak dobrze pamiętam, 5 albo 10 euro, co uznaliśmy, że jest absolutnie odpowiednią ceną, jak za taką drogę.

Mostar znany jest wielu Polakom, bo wypoczywając w Chorwacji często organizowane są tutaj wycieczki fakultatywne. I rzeczywiście Polaków (jak i innych turystów) było sporo. Zabytkowa Starówka, wraz ze słynnym mostem łączącym kiedyś część muzułmańską z chrześcijańską, jest odnowiona. Ale ponieważ mieliśmy trochę więcej czasu, niż przeciętny turysta, ruszyliśmy do tej nieodwiedzanej przez przyjezdnych części miasta. I się przeraziliśmy – w żadnym z dotychczas odwiedzonych miast nie widzieliśmy tylu zniszczonych budynków, które od czasów wojny czekają na drugie życie. Tutaj naprawdę było widać, jak okropna i wyniszczająca była wojna na Bałkanach. Warto czasami zejść z utartych szlaków.

Późnym wieczorem wróciliśmy na nasz kemping, na którym pojawił się jeszcze jeden kamper – nota bene z Polski.

Dzień 10:
Cel: Jajce (Bośnia i Hercegowina) – 175 km

Nasza wyprawa zmierzała już ku końcowi. Jajce były ostatnim punktem na mapie, który zamierzaliśmy zwiedzić. Ukryta pośrodku gór miejscowość ma wiele do zaoferowania – zabytkową Starówkę z górującym nad miastem grodem, w okolicy XVII wieczne młyny na Plivie (niektóre podobno jeszcze czynne) oraz jeziora. Najbardziej znany jest chyba jednak wysoki na 23 metry wodospad, który znajduje się w niemal samym centrum miasta. Niby miasto uchodzi za turystyczne, choć wielu ich nie widzieliśmy. A warto się tu zatrzymać chociażby na jedną noc, którą spędziliśmy na kempingu przy hostelu. Miejsce może niezbyt urokliwe, ot duży, betonowy parking, ale za to bardzo blisko do centrum.

Jajce Youth Hostel
15 euro za 5 osób z prądem
http://jajce-youth-hostel.com/hostel/

Dzień 11 i 12
Cel: dom – ok. 950 km

Z samego rana wyruszyliśmy w drogę powrotną. Specjalnie już nie zwiedzaliśmy, bo do przebycia było sporo kilometrów. Zatrzymaliśmy się jedynie na obiad w Banja Luka (też mają twierdzę, ale po raz pierwszy nie wznosiła się na żadnym wzgórzu, tylko była zlokalizowana przy rzece). Na nocleg stanęliśmy natomiast na jednym z licznych kempingów nad Balatonem, bo tak mniej więcej wypadała połowa drogi. I to był bardzo trafny wybór, bo odpoczęliśmy, wykapaliśmy się w jak zawsze ciepłym jeziorze i rano ruszyliśmy do Polski.


Na podsumowanie mogę tylko napisać, że bardzo pozytywnie zaskoczyły nas Bałkany. Zgodnie przyznaliśmy, że chętnie wrócimy, ale już nie na tak szalony i szybki objazd. Na taką trasę najlepiej byłoby co najmniej mieć 3 tygodnie, a jeszcze lepiej byłoby sobie podzielić Bałkany na kilka, krótszych wypadów. Bo mam wrażenie, że zaledwie liznęliśmy ich uroków, a wiele jest jeszcze do odkrycia.

Dzień 9 - Sarajewo - kemping.JPG
Niewielki kemping Olywood na jednej z gór otaczających Sarajewo
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 97,36 KB

Dzień 9 - Sarajewo - kemping - widok.JPG
Z kempingu roztacza się widok na miasto
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 77,37 KB

Dzień 9 - Sarajewo.JPG
Biblioteka w Sarajewie. W czasie wojny była totalnie zniszczona, ale na szczęście udało się odbudować.
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 110,37 KB

Dzień 9 - Sarajewo 2.JPG
"Turecka" część Starego Miasta w Sarajewie
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 95,83 KB

Dzień 9 - Sarajewo 3.JPG
"Europejska" część starego miasta w Sarajewie
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 87,4 KB

Dzień 9 - Sarajewo 4.JPG
Sarajewo jest pełne turystów
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 93,95 KB

Dzień 9 - BiH - w drodze do Blagaj.JPG
Widoki w Bośni i Hercegowinie również były niczego sobie
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 58,28 KB

Dzień 9 - BiH - Blagaj - kemping 2.JPG
Na kempingu w Blagaju pierwszej nocy byliśmy sami
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 92,5 KB

Dzień 9 - BiH - Blagaj - kemping 3.JPG
Kemping River Bara położony jest nad samą rzeką.
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 115,1 KB

Dzień 10 - Blagaj - kemping.JPG
Rzeka płynąca przy kempingu jest urokliwa, ale strasznie zimna
Plik ściągnięto 4239 raz(y) 124,36 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 17:00   

Cd. zdjęć z ostatnich dni

Dzień 10 - Blagaj.JPG
Klasztor derwiszów w Blagaju
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 158,03 KB

Dzień 10 - Mostar 2.JPG
Słynny most w Mostarze łączący dawniej część muzułmańską z chrześcijańską
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 95,79 KB

Dzień 10 - Mostar.JPG
Widok w mostu na zabytkową część Mostaru
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 113,35 KB

Dzień 10 - Mostar 3.JPG
W Mostarze jest jeszcze bardzo wiele śladów niedawnej wojny
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 125,09 KB

Dzień 11 - BiH - w drodze.JPG
Jadąc przez BiH też co chwilę się zatrzymywaliśmy, by uwiecznić krajobrazy
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 115,82 KB

Dzień 11 - BiH - w drodze 2.JPG
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 97,17 KB

Dzień 11 - Jajce.JPG
Zabytkowe młyny stoją ok. 5 km od centrum Jajce
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 136,4 KB

Dzień 11 - Jajce 3.JPG
Starówka w Jajce
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 92,83 KB

Dzień 11 - Jajce 2.JPG
W niemal samym sercu Jajce jest wysoki na 23 m wodospad
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 98,53 KB

Dzień 11 - Jajace 4.JPG
Widok z twierdzy w Jajce
Plik ściągnięto 4219 raz(y) 82,32 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
ojdany 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: niestety jeszcze wypożyczam...
Nazwa załogi: Przemo
Dołączył: 25 Sie 2014
Piwa: 10/2
Skąd: Łódź
Wysłany: 2017-05-28, 17:03   

ostatnie zdjęcia :spoko

Dzień 12 - Jajce.JPG
Twierdza w Jajce o poranku
Plik ściągnięto 4211 raz(y) 41,36 KB

Dzień 12 - Jajce - kemping.JPG
Kemping w Jajce to po prostu duży, głównie betonowy plac
Plik ściągnięto 4211 raz(y) 64,49 KB

Dzień 12 - BiH - w drodze na Węgry.JPG
Szczególnie w Bośni i Hercegowinie drogi miejscami były chyba trochę za wąskie
Plik ściągnięto 4211 raz(y) 90,88 KB

Dzień 12 - zakończenie - Balaton.JPG
Ostatnią noc naszych wakacji spędziliśmy nad Balatonem.
Plik ściągnięto 4211 raz(y) 52,54 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***