 |
|
Przejazd kolejowy |
Autor |
Wiadomość |
Wito
stary wyga
Twój sprzęt: Fiat Ducato 91 Dethleffs
Nazwa załogi: moczykije
Dołączył: 19 Lut 2009 Piwa: 59/28 Skąd: Iława
|
Wysłany: 2018-03-14, 14:33 Przejazd kolejowy
|
|
|
Przejazd kolejowy.
(Opisane zdarzenie jest prawdziwe.)
Siódmego marca rano, wybraliśmy się z ojcem samochodem na ryby. Chociaż była już odwilż, to lód, po ostatnich mrozach był jeszcze silny i postanowiliśmy przynajmniej ten jeden raz w roku połowić płocie spod lodu. Wybraliśmy się na jedno z jezior w pobliżu Kisielic. Po dokonaniu zakupu niezbędnych przynęt w sklepie wędkarskim, ruszyliśmy w drogę.
W kierunku Kisielic zawsze jeździmy przez Wikielec - Stradomno. Droga jest tam nieco gorsza i dłuższa, ale omijamy za to przejazd kolejowy, na którym czasem trzeba czekać. Nie pamiętałem nawet, kiedy ostatnio przez niego przejeżdżaliśmy.
Tym razem jakiś diabeł mnie jednak podkusił. Byliśmy w centrum Iławy i wydawało mi się, że prościej będzie pojechać ulicą Sienkiewicza i dalej prosto na Kisielice - przez przejazd kolejowy. Co najwyżej przepuścimy z jeden pociąg, a może nawet nie, gdy będziemy mieli szczęście i przemkniemy, niczym wiatr...
Gdy jedziemy na ryby, to zawsze towarzyszy nam uczucie niecierpliwości, prawie niepokój. Chcemy być nad wodą jak najprędzej, jak najszybciej mieć zarzucone wędki , bo ryba pewnie już. .. już... bierze. Być może, przekraczamy wtedy nawet dozwoloną prędkość na drodze, tak nam się zawsze spieszy. Powroty za to, są spokojne, wręcz leniwe.
Tego dnia, zważywszy na wyjątkowość wyprawy, byliśmy takż obaj z ojcem mocno podszyci niecierpliwością.
Już z daleka dostrzegliśmy, że rogatki były opuszczone i przejazd kolejowy jest zamknięty. Stanęliśmy za osobówką i czekaliśmy. A więc pech.
- Przemknie jeden pociąg i polecimy dalej- pomyślałem optymistycznie.
Przed nami stały już trzy osobówki a za nami było kilka samochodów ciężarowych. Po drugiej stronie przejazdu - także sznur oczekujących pojazdów.
Po kilku minutach, od strony Ząbrowa, wjechał na przejazd pociąg z cysternami paliwa.
Jechał wolno, jakby ociężale wcale nie przejmując się tym, że dziś nam się wyjątkowo spieszy.
Włączyłem bieg. Podobnie jak kierowca osobówki przede mną. Zaraz wszyscy ruszymy.
A tu nic. Szlabany wciąż opuszczone. Ani myślą drgnąć...
A to pech. Pewnie poleci coś z drugiej strony.
I rzeczywiście. Po kilku minutach niecierpliwego czekania, w prawo, na Ząbrowo, przemknął Pendolino.
Włączyłem bieg. Podobnie jak kierowca osobówki przede mną. Zaraz wszyscy ruszymy. Ale mieliśmy pecha. Akurat dwa pociągi. Rzadko się to zdarza.
A tu nic. Szlabany wciąż opuszczone. Ani myślą drgnąć...
Trzech pociągów na żadnym przejeździe jeszcze w życiu nie przyszło mi przepuszczać.
- Czyżbyśmy mieli pecha i musieli przepuścić aż trzy pociągi-? zadałem sobie w myśli pytanie.
Minuty oczekiwania dłużyły się niemiłosiernie. Już bylibyśmy pod Kisielicami...
Chwile kolejnego oczekiwania zaczęły zmieniać się w wieczność. Kolejny pociąg nie nadjeżdżał. Silniki samochodów pracowały cierpliwie ale ja byłem potwornie zniecierpliwiony.
I oto, od Ząbrowa, wtoczył się na przejazd trzeci pociąg - towarowy, tym razem z kruszywem. Temu też się wcale nie spieszyło.
Podobnie jak wszyscy inni kierowcy stojący w korku, włączyłem bieg. Na pewno zaraz pojedziemy.
A tu nic. Szlabany wciąż opuszczone. Ani myślą drgnąć...
- To jakiś obłęd. Skąd raptem tyle pociągów i to w dniu, kiedy nam się tak bardzo spieszy.
Coraz trudniej było mi powstrzymać zniecierpliwienie. Ale jeszcze nie kląłem.
I znów czekanie zamienione w wieczność.
W okienku budki pojawił się dróżnik i zaczął wymachiwać zapaloną lampą.
Po chwili od strony Iławy, na przejazd wtoczył się czwarty pociąg, tym razem wiozący kontenery. Był za długi i jechał znów za wolno. Gdy w końcu przejechał, włączyłem bieg, podobnie inni kierowcy stojący w korku. Silniki zakurzyły dymem. Za chwilę wreszcie ruszymy...
A tu nic. Szlabany wciąż opuszczone. Ani myślą drgnąć...
Zaczęło ogarniać mnie poczucie bezsilności. Puściłem wodze fantazji:
- Bylibyśmy już na lodzie, może nawet ciągnęlibyśmy wielkie, kilogramowe płocie - pomyślałem ze smutkiem.
-Nie wierzę w żaden piąty pociąg- rzekłem do ojca, starając się zachować pozory spokoju. - Szlabany zaraz pójdą w górę. One muszą do cho...ry pójść w końcu w górę...
A tu nic. Szlabany wciąż opuszczone. Ani myślą drgnąć. ..
Gdy byłem już całkowicie zrezygnowany i straciłem wszelką wiarę w to, że kiedykolwiek przejedziemy przez ten przejazd, w pewnej chwili od strony Ząbrowa, pojawił się na żółto malowany, krótki na szczęście, skład roboczy z dźwigiem na lokomotywie. To był piąty pociąg, który przyszło nam na tym przejeździe przepuszczać w dniu, kiedy wyjątkowo nam się spieszyło na jedyną w roku wyprawę wędkarską na lód.
Rogatki w końcu poszły w górę. Na szczęście szóstego pociągu już nie było...
Aż strach pomyśleć, co bym zrobił, gdyby był. |
|
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|