Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Tadeusz
2008-12-23, 18:18
Bułgaria
Autor Wiadomość
ML 
zaawansowany


Twój sprzęt: Buerstner Levanto A574
Dołączył: 06 Lis 2007
Piwa: 5/3
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2009-08-09, 21:14   

aw napisał/a:
dwa razy spaliśmy na kampingach a raz pod centrum handlowym - cicho i spokojnie. .... Jednak na kampingu przyjmowali tylko gotówkę...

Trochę skąpy opis. Czy można prosić o więcej danych ? Na których kempingach byliście ? Jaki standard ? Może macie jakieś zdjęcia ?

Pozdrowienia
_________________
To tylko MATRIX ...
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Miłosz 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Fiat Ducato Dethleffs
Dołączył: 04 Wrz 2008
Otrzymał 1 piw(a)
Skąd: Rzuchowa k.Tarnowa
Wysłany: 2009-08-10, 12:39   

Do Bułgari jechałem w tym roku przez Rumunię (Trasą Transforgarską) i do Constancy tam na camping w MAMAIA (bardzo ładna miejscowość wjazd przez płatne bramki ) Nocowałem głównie na campingach w Bułgari a w Rumunie na stacjach benzynowych czynnych 24h . Nie wiem czy było bezpiecznie ale "poczucie bezpieczeństwa" w moim odczuciu było bardzo wysokie . Jechałem rano przez centrum Bukaresztu bez korków tylko przy wjeździe od północy mały zator a tak to tylko światła . Campingi w Bułgari Alehoj ( plaża czarny piasek bardzo średnio ) , za Sozopolem Camping Kawaczi b. ładna plaża polecam , camping przyzwoity . Nocowałem jeszcze u znajomych , którzy byli w apartamentowcu w Swety Las , teren ogrodzony 8 basenów bardzo mile spędziliśmy 3 dni
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
aw
trochę już popisał


Twój sprzęt: TOYOTA DYNA 100
Nazwa załogi: AW
Dołączył: 22 Mar 2009
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 2009-08-11, 18:40   

Znalazłam nieco czasu więc spróbuję napisać trochę więcej nt. naszego wyjazdu do Rumunii i Bułgarii, który miał miejsce pomiędzy 18.07.2009, a 02.08.2009.
Wyjechaliśmy rano w sobotę i przekroczyliśmy granicę w Jurgowie o 8.45. Zwiedziliśmy następnie zamek w Spisskim Hradzie-największy średniowieczny zamek Europy Środkowej - polecamy. Rodzinny wstęp 12 euro. Występ szermierzy co godzinę (na wesoło w strojach z epoki). Wyjazd spod zamku 13.45. Granicę Słowacko-Węgierską przekroczyliśmy za Koszycami (Sena) o 15.15. Kupiliśmy węgierską winietę (nie przyklejalną na szybę) za 7 euro na 4 dni (krócej się nie da). Upał był piekielny, ale na Węgrzech trudno znaleźć zacienione miejsce. Dopiero pod szkołą w m. Szikszo było ciut cienia i w związku z tym przerwa na obiad. Do granicy z Rumunią dojechaliśmy o 20.00. Noc spędziliśmy na prowincjonalnej stacji benzynowej przed rumuńską granicą w m. Artand (czynna tylko do 22.00, ale było spokojnie). Trochę nam się tu spaskudziła pogoda - wiało, lało i prało piorunami, ale dzięki temu zrobiło się chłodniej. Mając 8 km do granicy, wyruszyliśmy o 8.15. Na granicy kontrola paszportów na zasadzie okazania. W budce pomiędzy granicami zakupiliśmy rumuńską winietę za 5 euro (21 RON - czyli lejów-do przyklejenia na szybę) na 7 dni, bo nie da się krócej (do winiet kolejka i szło powoli). Wyjazd z granicy o 9.15. Droga przez Oradea okropna. Płyty betonowe pamiętające czasy sprzed Czauczesku i to grubo. Wydawało nam się, że auto się na rozpadnie. Tak ok. 8 km. Potem przez prawie całą Rumunię drogi w lepszej formie niż u nas. Z przerwami na śniadanie, kawę, siusiu i oglądanie pięknych widoków, dojechaliśmy do Sighisoary o 17.45. Jest to miasto wpisane na listę UNESCO. Kemping świetnie zlokalizowany - zaraz przy centrum. Jest basen, czysty prysznic, podłącz elektryki. Nazywa się Aquacamp i kosztuje 2x20 RON za 2 osoby i 2x10 RON za następne 2 osoby (w tym wszystko wliczone). Rano kąpiel w basenie i zwiedzanie starówki na wzgórzu. Wejście do kościoła na wzgórzu 2 RON/os. - no foto. Zwiedzamy również znajdujący się obok kampingu piękny kościół prawosławny (za darmo i foto wolno). Wyjazd z Sighisoary o 13 czasu miejscowego (godzina różnicy). Sighisoara warta zobaczenia, choć trwają inwensywne prace nad tym, żeby była jeszcze bardziej warta zobaczenia.
Na trasie naszą uwagę zwraca znakomite oznaczenie dróg. Wyraźne co 1 km biało-czerwone słupki z nazwą mijanej miejscowości (lub najbliższej - i wtedy odl. w km) oraz nazwa najbliższej dużej miejscowości i odległość do niej. Mijamy malownicze wsie - zupełnie inne niż nasze. Bardzo kolorowe domki - każdy trochę inny - zadbane w mierę miejscowych możliwości. Dużo furmanek.
Przez Brasow dojeżdżamy do Zamku Chłopskiego w m. Rasnov, który zwiedzamy 16.00-17.30. Parking jest b. pod górę, ale daliśmy radę na "jedynce". Wstęp 10 RON/dorosły, 5 RON/młodzież. Mnie podobał sie bardzo - taki gród na wzgórzu, no i piękne widoki na Karpaty. Widoczność mieliśmy znakomitą - a tam 360 st. można wszysto zobaczyć.
Przyjezd do Bran o 17.45. Trzeba zobaczyć zamek Drakuli. Rzutem na taśmę wchodzimy o 18.00 (już w zasadzie było za późno, ale prosiliśmy bardzo...). Bilety 12 RON/dorosły, 6 RON/młodzież. Zamek zachwycający w każdym calu choć nieduży. Pod zamkiem można kupić wszelkie "drakulowe" gadżety. Za 2 godz. parkingu zapłaciliśmy 14 RON.
Przy zachodzącym słońcu wyruszamy na piękną drogę w kierunku Pitesti. Nie jest to osławiona trasa Transforgardzka, ale jest zachwycająca. Tu na polu widokowym zrobiliśmy najpiękniejsze zdjęcia Karpat. Cała trasa bardzo górzysta (do 1300 m) i także bardzo kręta, ale uczęszczana. Przed Pitesti ok 20 km trafiamy po raz wtóry na paskudne betonowe płyty i nimi jedziemy aż do miasta gdzie nocujemy od 22.30 na olbrzymim parkingu przez Hipermarketem - Galeria EUROMALL. Noc spokojna i cicha. Niestety rano nie da się tam zrobić zakupów, bo nie ma spożywczaka. Ruszamy więc w kierunku Constanty. Jest 10.50. Jedziemy znakomitą autostradą. Równo jak na stole, a i widoki mniej ciekawe - słoneczniki i kukurydza. Zakupy robimy w końcu w hipermarkecie przed Bukaresztem. Ceny w sklepach zupełnie porównywalne do naszych. Miejscowe piwo tańsze. Przejazd przez Bukareszt koszmarny - same korki. Zajmuje nam to ok 2 godziny oglądania samych tylko bloków porównywalnych do naszych z tych czasów tyle, że każde mieszkanie ma klimatyzację. Rumunii są zupełnie innymi kierowcami niż my. Trzeba się przyzwyczaić do ich stylu jazdy - bardzo zdecydowanego. Tam nie ma chwili na zastanowienie - po prostu się jedzie i już. Policję spotkaliśmy taz jak nas wyprzedzała "na trzeciego". Wówczas to pozbyliśmy się wszystkich strachów i uprzedzeń. Za Bukaresztem na autostradzie informacja, że na odcinku 135 km nie ma stacji benzynowej. Jednak widzieliśmy co najmniej dwie, a resztę w budowie. Jest za to dużo porządnych miejsc postojowych tylko bez cienia. Autostrada przeprowadza nas przez Dunaj (przed mostem przygotowane już bramki - będzie opłata za przejazd). Przez Constantę dojeżdżamy radośnie nad Morzez Czarne. Długo szukamy kepingu na wybrzeżu. W końcu jest w m. Jupiter o nazwie Zodiak Vest. Dokujemy o 20.00. Z kempingu 200-300 m do morza przez miasteczko. Zodiak zawalony ludźmi. W 98 % Rumunii, ale spokojnie i bez żadnych ekscesów, a nocą głośni tylko Polacy pod namiotami. Cena nie mała - 76 RON za 3 os. dorosłe (syn starszy ma 16 lat) + 1 dziecko + auto (reszta w cenie). Na kempingu są drzewa więc z cieniem nie ma większego problemu jeśli jest tylko miejsce. Sanitariaty ok., podłącz oczywiście jest, możliwość uzupełnienia wody i opróżnienia zanieczyszczeń też. Nad morzem plaża z parasolami nie płatna, ale zawalona ludźmi - takiego tłumu nigdzie nie widziałam - jak na basenie publicznym w letnie popołudnie - dramat - nie polecam. Nie było gdzie ręcznika rozłożyć. W wodzie miejsce tylko na stojąco. Niektóre panie opalają się topless. Jednak woda ciepła, a plaża piaszczysta. W wodzie pływają robaczki jak nasze skorki i gryzą jak komary. Może trzeba to poprostu pokochać. Ale, jak bardzo podobała mi się Rumunia w części karpackiej (jestem zachwycona), tak od rumuńskiego wybrzeża będę trzymać się z daleka.
Doba hotelowa kończy się o 12.00, więc szybka kąpiel w morzu, dolewamy wody do autka i wyruszamy dalej. Przejście graniczne w zasadzie tuż obok (8 km) w Vama Vache (oczywiście darmowe). Bez problemu - tylko okazanie paszportów. Kupujemy winietę bułgarską w budce blaszanej na przejściu 7 dni - 5 lewa (kupujemu dwie z góry - tak się bardziej opłaca) i przekraczamy granicę wspominając Rumunię jako kraj ludzi życzliwych i uśmiechniętych. Nie mając im nic do zarzucenia... Niech się wstydzą Ci co piszą inaczej...
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
aw
trochę już popisał


Twój sprzęt: TOYOTA DYNA 100
Nazwa załogi: AW
Dołączył: 22 Mar 2009
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 2009-08-11, 20:21   

Teraz czas na Bułgarię.
Tak więc przekroczyliśmy granicę i ok. 5 km za przejściem tablica przy drodze (dwualfabetowa jak wszystkie), że z lewej strony jest kemping za 4 km. Skręcamy, bo już w kraju miałam ochotę na to miejsce. Kamping na końcu drogi nazywa się Kosmos i pamięta czasy Wielkiego Teodora. Okazuje się cudownym miejsce pełnym spokoju, dającym cień i wytchnienie. Zostajemy to do poniedziałku 27.07. Opłata 20 lewa za wszystko za dobę (czyli płacimy 100 lewa od środy do poniedziału). Na miejscu bardzo przyjemna restauracja nad morzem. Na plaży bar z lodami, zapiekankami i piwem. Każde miejsce ma kempingu oddzielone ponadmetrowym żywopłotem. W podłożu trochę przyschnięta trawa (każdy ma swoją parcelkę). Z kampingu na plażę ok. 50 m. Sam kamping też nad morzem tyle, że na skarpie. Jedyna wada - jakość sanitariatów (w remoncie), ale spokój wynagradza nam wszystko. Miejsce jak w raju. Na plaży (piaszczystej) w szczycie 20 osób. Plaża ma 4 km długości. Na plaży też boisko do siatkówki z siatką. Cały czas przyjemna bryza od morza, więc nie ma przykrego upału. W wodzie nie ma ani rumuńskich robaków (a to przecież raptem 12 km wybrzeża), ani meduz. Zejście łagodne - muszli na plaży do wyboru do koloru. Jedyną niedogodnością były duże ilości much (nie komarów).
Po półtoradniowym odpoczynku czas na jakiś czyn- jedziemy rowerami do sklepu - to jest ok. 5 km. do pierwszej miejscowości za granicą - Durankulak. Sklep dobrze zaopatrzony - taki wiejski ze wszystkim. Jest też restauracjo-bar. Sklep czynny 6.30-22.00 - ceny krajowe - piwo tanie i słabe w 2 l. butelkach. Przez kempingiem jest park lub też rezerwat przyrody i dlatego na drodze spotykamy rozjechanego węża. Sprawdziłam w atlasie przyrodniczym - chyba nie szkodliwy - widzieliśmy takie później w ZOO w Belgdadzie. W niedzielę zrobiliśmy sobie solidną eskapadę po nadmorskim parko-rezerwacie w sumie ok. 30 km. Po drodze jest ładne, w trawach położone, jezioro przy samym morzu, ale ze słodką wodą. Super kąpiel, bo ciepła i daleko płytka woda. Wokół żywego ducha - czasem wędkarz. OK. 5 km wybrzeżem i kończy się plaża, a zaczyna coś w rodzaju klifu z wieżą widokową (trzeba uważać, bo w bardzo kiepskim stanie). Tam też napotykamy na ruiny kolejnego kempingu w Krapetz. Ruiny - ale jak najbardziej użykowane. Bardzo dużo aut na dziko (namioty, przyczepy), choć wjazd jest ciężki i tylko dla wtajemniczonych. Prądu chyba nie ma, ale jest bar nad samą skarpą. Podziwiamy widoki i wracamy włócząc się po okolicznych wioskach o zabudowie przypominającej śródziemnomorską.
W poniedziałek o 11.15 wyruszamy z żalem w sercu na południe. Ten dzień przeznaczamy na zwiedzanie wybrzeża. Do Varny ok. 100 km. Zawijamy po drodze na przylądek Kaliakria gdzie znajdują się ruiny budowli rzymskich. To najpiękniejsze miesjce z całej naszej wyprawy. Widoki z klifi na przylądku zapierają dech w piersiach, a napotkany grajek słysząc polską mowę gra na harmonii naszą muzykę biesiadną. Miejsce to nie jest specjalnie rozreklamowane, dlatego też nie ma tam komercji i tłumów. Wstęp na przylądek 3 lewa/os, 1,5 lewa/dziecko. Tam też restauracja i jakieś pamiątki. Pięknie przez duże P.
Wyruszamy dalej o 14.00. Przed Varną zwiedzamy Monastyr ALADZHA (chyba też na liście UNESCO). Opłata 7 lewa/os., 3,5 lewa za młodzież. Warto, bo to coś zupełnie innego niż u nas - nawiększy monastyr skalny w Bułgarii. Jedziemy dalej do celu podróży wszystkich turystów - czyli do Nesebaru. Dojeżdzamy o zachodzie słońca i dlatego też bez problemu parkujemy przez samym półwyspem. Opłata za parkowanie - 3 lewa/godz. Zwiedzamy 2 godziny. Byłoby tu cudownie, ale komercja przerosła to miejsce. ZZa chińskich pamiątek i miejscowych haftów nic nie widać. Zwiedzamy jednak uparcie wypatrując tego co naprawdę warto zobaczyć. Kilka monastyrów -częściowo ruin - wartych zobaczenia - naprawdę. Architektura całości zabudowy półwyspu (gdy się ją dojży spod reklam i światełek) wspaniała. Wokół widok na Varnę i kurorty z drugiej strony zatoki - zwłaszcza wieczorem - ładnie. Szkoda jedynie, że wartości kulturalne przesłonięte zostały przez jedzące tłumy i plastik na straganach.
Już po ciemku jedziemy w kierunku POMORCA szukać miejsca na kempingu. Tam nie możemy po ciemku nic znaleźć (choć potem okazało się, ze był kemping w Pomorcu) i wracamy do miniętego 5 km wcześniej kempingu w Aheloj. Jest 22.00. Możnaby przespać na parkingu przez kepmingiem za darmo, ale pomyśleliśmy, że może tu na jakiś czas zostaniemy, wiec wjechaliśmy do środka. Sprawdzamy sanitariaty - OK, choć ponoć ciepła woda tylko rano. Jest to dość duży kemping z domkami w kosmicznym kształcie, ale też trawką i ok. 100 m na plażę, ale przez kemping więc ok. Na miejscu sklepik i ze 2-3 restauracyjki. Rano idziemy oglądać plażę. Jej stan nie budzi entyzjazmu. Brudna i szara. Zapuszczona, choć trochę ludzi (chyba tylko z kempingu) smaży się. Cena nie mała za kemping - 7.5 lewa za auto, 7,5 za dorosłego, 4 za dziecko (nie ma definicji dziecka). Zniesmaczeni wkładamy nasze wyrośnięte pociechy do auta i płacimy 30,5 lewa za 10 godzin pobytu ( a można było za darmo na parkingu...). Generalnie tego kempingu nie polecamy, choć spotkaliśmy tam Polaków kamperem, którzy stali tam już miesiąc. Co kto lubi... Ci Polacy powiedzieli nam też, że nie ma tu miejsca do spacerów, ani jazdy rowerem...
Jedziemy więc do Czarnomorca za Burgas. Szukanie kempingu zajmuje trochę czasu. Ponoć są tu dwa. Po jakimś czasie dojeżdżamy czasami kiepską drogą (ok 2 km za Czarnomorcem) do kempingu Gradina. Opłata 24 lewa za nasz "komplet" (4 osoby + auto). Kemping olbrzymi nad samą plażą. Mają nawet ciągnik, który wciąga przyczepy na plaże w odl. 15 m od morza. Na miejscu dla kamperów kilka dużych drzew. Znajdujemy idealne miejsce obok rumuńskiej rodziny. Na kempingu ludzi dużo, ale w nocy cisza. Tam wszyscy idąc na plażę zostawiają pootwierane przyczepy - sprzęt na wierzchu - musi nie być kradzieży. Do wody mamy 30 metrów. Sanitariaty tureckie, ale w mierę czyste, prysznice ok, cały czas ciepła woda, bo panele grzewcze na dachu. Plaża czysta, piaszczysta, przyjemny wiaterek cały czas. Bardzo ładny widok na zatokę nad którą jest plaża. Na plaży nie ma tłumów. Sprzedawcy chodzą z gotowaną kukurydzą po 2 lewa. Jedyny mankament jaki można wskazać to dla ludzi z dziećmi - jest zaraz w pasie 2 metrów wody rów głęboki tak, że kryje, a potem spowrotem ok. 1 m gł.
Jedziemy rowerami do miasteczka - ok 2,5 km do sklepu i pozwiedzać. Spokojne miasteczko - trochę turystów, plaża, miniport dla łódek, ładna zatoka i cerkiew. Przez środek deptak jak Krupówki w Zakopanem, tylko znacznie mniej ludzi. W sklepie sieci ARO robimy zakupy, bo można płacić kartą. Ceny zbliżone do naszych. Tańsza wędlina (niezbyt dobra), biały ser (tylko słony - dobry), wódka i miejscowe piwo w 2l butelkach, bochenek krojonego chleba pszennego 1 lewa, piwo 2 l 2,98 lewa. Sklep przy kempingu nieco droższy. Na kempingu kilka barów, skelpy i poczta. Spotykamy Polaków, którzy tu chwilę byli i jadą do Turcji. Potem nam napisali, że w Bułgarii było lepiej :) . W czwartek na wycieczce znajdujemy drugi kemping. Znajduje się on na samym końcu ulicy Bratysława nad samym morzem. Jest mały i wśród drzew, ale nie wiem czy jeszcze w pełni funkcjonuje, bo było mało ludzi. Wyglądał bardzo przyjemnie. Robimy zakupy na powrót do kraju. Wyjeżdżamy z kempingu o 7.30. Mamy kłopot z płaceniem - po raz pierwszy ktoś nie chce euro. Nie mamy już wystarczająco lewa, a nie mają czytnika kart. Robi się kłopotliwie... W końcu z wielką łaską i małą stratą finansową dla nas płacimy w euro. Kosztowało nas to stratę 3 euro, bo nie wydali - policzyli nas 72 lewa czyli 37 euro, a my mieliśmy 40 euro...
Jedziemy do Sofii. Częściowo jest autostrada, częściowo zwykła droga, a na niej zwykła drogówka - trzeba uważać na policję. Na szczęście Bułgarzy ostrzegają światłami, więc nic nas podróż nie kosztowała dodatkowo. Przy drodze handel owocami 1 lewa 1 kg brzoskwiń - wyśmienite.
O godz. 16.00 dojechaliśmy do obwodnicy Sofii. Staciliśmy ok. 1,5 h, bo część drogii do stolicy była mocno remontowana. O 16.30 dojechaliśmy do Cerkwii Bojańskiej wpisanej na listę UNESCO. Obiekt z malowidłami z XI-XIII w w stylu romańskim. W środku zwiedza się 10 min. ze stoperem w ręku. Bilet 10 lewa dorosły, 2 lewa młodzież. Koło 18 ruszamy w korkach do granicy z Serbią w m. Kalofine. Przekraczamy granicę po 2 godzinach stania w kolejce wraz z olbrzymią ilością niemieckich Turków.
Żegnamy kraj spokojny, z przyjaznymi plażami i sympatycznymi ludźmi...I znów wszystkie opowieści z zielonego lasu nt. bułgarskich okropności są w 100 % przesadzone...
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
aw
trochę już popisał


Twój sprzęt: TOYOTA DYNA 100
Nazwa załogi: AW
Dołączył: 22 Mar 2009
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 2009-08-11, 20:49   

Czas na powrót i Serbię.
Jest 20.00 znów naszego czasu. Podążamy jeszcze trochę w stronę Belgradu. Szkoda, że zrobiło się ciemno, bo jedziemy tunelami wśród skał - musiały być piękne widoki. Droga kręta, ale dobra. Śpimy na jednej ze stacji benzynowych przy autostradzie. Z nami pokotem na wyschniętej trawie śpi ze 100 Turków (Niemców, Auriaków).
Do Belgradu dojeżdżamy następnego dnia o 11.00. Za odcinek autostrady Niś - Belgrad płacimy 24 euro (drogo jak czort). Zwiedzamy miasto, a głównie wzgórze zamkowe. Samochód zostawiamy na parkingu tuż za Sawą przy biurowcach. Wzgórze zamkowe zajmuje dużą powierzchnię i jest dobrze utrzymane. Nie ma tłumów zwiedzjących. Nie płaci się za wstęp. Na dziedzińcu m.in. wystawa czołgów i broni pancernej - dla chłopców extra. Podziwiamy z murów widoki na miasto, na ujście Sawy i na Dunaj. No i idziemy do ZOO. Bardzo ładne, zadbane choś nie za duże. Częściowo mieści się w obrębie murów wzgórza zamkowego. Wstęp 300 dinarów/ dorosły, 200 dinarów/ dziecko. Dinary wymieniliśmy na granicy z Bułgarią pozbywając się m.in. reszek bułgarskiej waluty. W ZOO co chwila fontanny z pitną wodą, bo upał. Do cerkwii w mieście trzeba mieć długie spodnie o odpowiednią "górę". Chłopcy nie weszli, a szkoda bo ładnie...
Wyruszamy do granicy z Węgrami o 18.30. Płacimy jeszcze 2 x na bramkach autostradowych. W sumie 19 euro, czyli razem za autostradę w Serbii 43 euro. Drogo (bardzo), ale i szybko...i cóż z tego...do granicy dojeżdzamy o 21.45, a przekraczamy ją o...5.15. Znów przez Turków. Węgrzy kontolują ich na dziesiątą stronę, a 90 % to Turcy przekraczali tę granicę. W podobnym czasie znajomi wracali i stali tam 7,5 godz. Dobrze, że spotkało nas to nocą, bo w upale 8 godzin w smrodzie....no nie wiem.
Za granicą znów kupiliśmy węgierska winietę z 8,5 euro, jedziemy jeszcze 100 km w kierunku Budapesztu, po czym śpimy na spokojnym już parkingu przy autostradzie. Około 10.00 wyruszamy do kraju. Granicę Węgiersko-Słowacką przekraczamy w Sahy o 14.00. Kupujemy kolejną winietę za 4,90 euro i jedziemy do domu.................

Było super - polecamy
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
dzidas 
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: przyczepa
Dołączył: 10 Kwi 2007
Skąd: Bełchatów
Wysłany: 2009-08-12, 19:54   

aw napisał/a:
Architektura całości zabudowy półwyspu (gdy się ją dojży spod reklam i światełek) wspaniała. Wokół widok na Varnę

Tu chyba malutki błąd, ponieważ nie da się dostrzec Varny, a jedynie Słoneczny Brzeg. Przepraszam za taką małą uwagę ale tak mi się wydaje. :bukiet: :spoko
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
aw
trochę już popisał


Twój sprzęt: TOYOTA DYNA 100
Nazwa załogi: AW
Dołączył: 22 Mar 2009
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 2009-08-13, 15:24   

Oki - nie będę się upierać i przyjmuję krytykę. Ale jak się przejedzie 3700 km to wszystko wydaje się bliższe :)
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
aw
trochę już popisał


Twój sprzęt: TOYOTA DYNA 100
Nazwa załogi: AW
Dołączył: 22 Mar 2009
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 2009-08-13, 21:29   

Fotki z Bułgarii i Rumunii (i nie tylko) na naszym bloogu: www.campertravel.bloog.pl

Polecamy
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Marek 
stary wyga


Dołączył: 24 Sty 2007
Piwa: 1/1
Skąd: Kamieniec Wrocławski
Wysłany: 2009-08-13, 22:37   

"aw" osobiście dziękuję za piękną relację.
Marek
Ps. od tygodnia pragnę napisać relację z wyjazdu wakacyjnego i mam "wielką niemożność" trudno inaczej wyrazić ten stan psychicznego przymuszenia.
_________________
"Róbmy swoje"
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
darek 
doświadczony pisarz


Twój sprzęt: VW T3 Dehler
Dołączył: 03 Wrz 2008
Skąd: Lublin
Wysłany: 2009-08-16, 11:49   

Niestey nasza podróż nie osiągneła celu, nie dojechaliśmy do Grecji ani Turcji, 8 km na południe od Obozoru ( w połowie drogi pomiędzy Varną a Burgas ) w skręcajęcy w lewo na skrzyzowaniu nasz samochodzik uderzył jadący z prędkością ok 100 km/h VW Touran ( wyprzedzał na skrzyzowaniu, nie było szans na uniknięcie wypadku, wg relacji jadącej za nami załogi, nasz VW wyleciał w powietrze ,ale przyczepa zadziałała jak spadochron, opadł na ziemię i oparł sie na drzewie nad dwu i pół metrową skarpą ). Dzieki opatrzności Bozej nikomu nic sie nie stało oprócz drobnych urazów, przyczepa nadawała sie do zamieszkania i całe dwa i pół tygodnia spędziliśmy jak rozbitkowie na plaży w Irakli odległej o dwa kilometry od miejsca zdarzenia.
Miejsce jakich chyba juz niewiele, z rozbitymi na dziko ma plazy ludźmi w namiotach ( różnych weteranów z Woodstok z 1968 roku, jaraczy trawy, nudystów, z małą niechlujną kanjpą gdzie grali na zywo muzycy, muzykę różną, od folkowj do rocka ).
miejsce jedyne w swoim rodzaju, zaprzyjaźnilismy sie tam z kilkoma osobami, i po wyleczeniu ran oraz walce z Allianz Bulgaria wróciliśmy przedwczoraj do domu.
Sliczny VW Dehler uratował nam życie , gdybyśmy jeczli czymś osobowym prawdopodonie byłuby ofiary śmiertelne, niestety samochodzik nadaje sie do kasacji.
Na kempnigu Kosmos koło Vama Veche spoykaliśmy załogę AW ( miło było Was poznać )
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
aw
trochę już popisał


Twój sprzęt: TOYOTA DYNA 100
Nazwa załogi: AW
Dołączył: 22 Mar 2009
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 2009-08-17, 22:21   

Bardzo nam przykro, że nie dotarliście do celu podróży, ale cieszymy się, że jesteście cali i ciągle z nami. Szkoda, że czasem bywa tak fatalnie w życiu... Wiedzieliśmy że tak się stało, bo dostaliśmy SMS-a od Was, ale nie chcieliśmy o tym pisać bez Waszej wiedzy. Pozdrawiamy i do zobaczenia znów na szlaku - głowy do góry.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Tadeusz 
Administrator
CamperPapa


Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy
Dołączył: 06 Lis 2007
Piwa: 1568/2201
Skąd: Otwock
Wysłany: 2009-08-17, 23:00   

Serdecznie dziękuję za tę relację, aw.
Wielu z nas skorzysta z Waszych doświadczeń. :bukiet: :roza:

Współczujemy Darkowi i wierzymy, że ta okropna przygoda nie zniechęci jego i jego rodziny do podróży. :spoko
_________________
W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
darek 
doświadczony pisarz


Twój sprzęt: VW T3 Dehler
Dołączył: 03 Wrz 2008
Skąd: Lublin
Wysłany: 2009-08-18, 13:19   

Na tym etapie ( czyli cali i prawie zdrowi ) planujemy juz wyjazd na przyszły rok , pozostaje tylko kwestia reaktywacji auta ( nie chcemy innego tylko taki sam ) - morale załogi nie podupadło - juz teraz wiemy ze nie wolno sie poddawać, taki wypadek mógł mieć miejsce wszędzie , dalekie podróże nie prowokują wypadków to kwestia zrządzenia losu i zapewne woli Najwyższego.
Dzieki za słowa otuchy :roza:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Miłosz 
trochę już popisał


Twój sprzęt: Fiat Ducato Dethleffs
Dołączył: 04 Wrz 2008
Otrzymał 1 piw(a)
Skąd: Rzuchowa k.Tarnowa
Wysłany: 2009-11-25, 22:42   Wakacje w Bulgarii lipiec 2009

Z Tarnowa jedziemy na południe samochód zatankowany , ale wskaźnik zawyża o czym przekonam się o 2.30 w nocy w Rumuni przy kończeniu kilku kilometrowego zjazdu z górki gaśnie mi samochód 1 raz odpalam i nic, nie ryzykuje bo zapowietrzę ukł. paliwa , wytracam prędkość i patrzę po lewej stacja, wjeżdżam pod prąd i staję koło dystrybutora, na tej stacji nocujemy . W Rumuni czasie deszczu odpada okno w łazience(starego typu) , oczywiście nic o tym nie wiemy dopiero na postoju ktoś z nas zauważa (teraz wiem dlaczego trąbili na mnie a myślałem ,że za wolno jadę.
Trasa Transforgarska zamknięta duże opady szkoda zobaczymy ją w drodze powrotnej . Jedziemy nad morze do Mamai kolo Constancy w Rumuni tu spędzamy tylko 1 noc .W Bułgari kamping w Alechoj nas zaskoczył czarny piach na plaży, nie polecam podobnie jak AW . Dopiero kamping zaraz za Sozopolem sprawił , że polubiliśmy Bulgarię .Po 14 dniach moja żona spada z 1 schodka w sklepie i nie może chodzić tak ją boli noga , decyzja wracamy (plan był 3 tygodnie), Tras Transforgarska , Węgry mylą mi się nazwy i omijamy baseny , na które mieliśmy jechać (lepiej się nie odzywać wszyscy źli , a przecież ja się nie mylę !?. Po przyjeździe do domu Agnieszkę rozboli ręka , noga już jest OK , jedziemy do szpitala w Tarnowie .Reka do gipsu (kobiety już mnie nie zaskoczą niczym he.he ) Przejechałem 3330km , spaliłem średnio 12l/100km .

IMG_3087.JPG
Trasa Transforgarska jest wspaniała warto tędy jeździć,widoki niezapomniane .Na zdjęciu Piotr
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 171,75 KB

IMG_3015.JPG
Nasz Fiacik dawał radę,choć na szczycie zaczął dymić na biało.Wszystko sprawdziłem jest OK , ale dalej dymi, minie mu bezpowrotnie po 20 km na dole. Może to mniejsza ilość tlenu?
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 194,76 KB

IMG_2882.JPG
Najlepiej wspominamy pobyt na kempingu Kavaczi . Przepiękna plaża w zatoczce, biały piasek,kamping przyzwoity, ceny niskie
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 216,99 KB

IMG_2880.JPG
Ze znajomymi w kawiarni na plaży Kavaczi
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 183,19 KB

IMG_2766.JPG
Pozujemy do zdjęcia , ale bez Piotra i Jana.Plaża W Swety Wlas kompleks Fort Noks Agnieszka Milosz Anna Katarzyna Lukasz Karol
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 190,07 KB

IMG_2648.JPG
A jednak ktoś jechał w pasach,to Jan
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 175,23 KB

IMG_2842.JPG
I wydało się 3 dni spędziliśmy w Fort Nox u znajomych . Były to bardzo miłe chwile .
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 222,85 KB

IMG_2522.JPG
Jak zakryć dziurę w oknie. Taca za mała , nic nie mam ,ale jest moskitiera na ramce , zdejmuję ją ,wsadzam do reklamówki i 4 wkrętami mocuje do ramki okna.Uff problem rozwiązany co dalej? na szczęście to ostatnia poważna awaria
Plik ściągnięto 14177 raz(y) 152,9 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
darek 61 
Kombatant


Twój sprzęt: Jumper Odyssee 78
Nazwa załogi: Violetta Darek
Pomógł: 3 razy
Dołączył: 08 Mar 2009
Piwa: 146/103
Skąd: Poznań
Wysłany: 2011-07-11, 09:45   

czy w Bułgarii przydaje się rower
_________________

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***