Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Wakacje MadMobila 2018
Autor Wiadomość
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-01, 21:30   Wakacje MadMobila 2018

I kolejny urlop wakacyjny za nami!

MadMobile przejechał z nami 5995 km w te wakacje. Zwiedził standardowe kraje, czyli Irlandia, Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Polska Holandia. W tym roku doszły jeszcze Czechy. Nie obyło się bez przygód. Ale o tym później.

No to zaczynamy!

Zacząłbym od zdjęcia licznika, ale gdzieś mi go telefon zjadł :gwm
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-01, 21:47   

Urlop zaczęliśmy 29-go czerwca, wieczorem. Poranny prom z Dublina oznaczał tyle, że noc spędzimy w porcie. No bo po co gnać skoro świt i spieszyć się na prom, skoro można przespać się zaledwie kilkadziesiąt metrów od tegoż promu? :)

Nocka w porcie cicha , spokojna. Rano szybka pobudka, ubrać się, umyć i jedziemy na odprawę. Mamy plan szybko udać się na górę, zająć fajne miejsca i zjeść śniadanie. W miarę blisko kina, gdzie dla dzieciom puszczają jakiś niemal dwugodzinny film. Czyli – powiedzmy – czas spędzony na promie zaplanowaliśmy (krótkie 105 minut na morzu). Ale ale...
Dlaczego wszystko miało by iść zgodnie z planem? Nasza linia załadunku na prom czeka. I czeka. I czeka...



Wjeżdżamy przedostatni... Już wiemy, że nici ze znalezieniem fajnego miejsca. Trudno. Kamper zaparkowany – idziemy na „polowanie” No i klops... Wszystkie czteroosobowe stoliki zajęte, nawet te przy kinie. Zaraz zaraz, gdzie jest kino? I czemu wogóle ten prom wygląda inaczej w środku, niż dwa lata temu? No własnie – Irish Ferries wziął i odnowił go w środku. Zniknęło kino, za to doszło sporo nowych, wygodnych i rozkładanych foteli, sporo stolików. Nowe wykończenia. Przyjemniej jest, niż ostatnio!
Ale co z tego, gdy nie ma miejsca... I tak chodzimy i szukamy... Aż podchodzi do nas pan z obsługi i pyta się, czy potrzebujemy stolika dla czworga. Radośnie odpowiadamy, że tak i udajemy się za nim. On, nasz przewodnik, podszedł do jednego z takich stolików i poprosił siedzącego tam pasażera, czy może się przesiąść do innego stolika, skoro sam siedzi przy czteroosobowym. Pan się przesiadł, a my mogliśmy spocząć, napić się porannej kawy i zjeść śniadanko :)



Płyniemy! Ku Walii!

_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-01, 21:53   

Ani się człowiek nie obejrzał, a tu już brzeg Wielkiej Brytanii widać. Tak szybko przez morze to my lubimy podróżować! Szast prast i już siedzimy w kamperze i ustawiam nawigację na kolejny punkt – Bournemouth. Jedziemy na spotkanie z rodziną :)

Planując trasę, jeszcze w pracy, zgadałem się z moim kierownikiem, Anglikiem. Pytał się o plany kamperowe na ten rok. To mu powiedziałem, że będziemy śmigać z Holyhead do Bournemouth. A on na to – zaczyna biadolić, że będzie przesrane, ciężka trasa i się śmieje. Zdziwiony pytam go, co jest nie tak z tą trasą? Odpowiada – to najnudniejsza droga w całej Anglii, A345. Nic tylko pola pola pola i łąki :) Ale ja wolę takie widoki, niż ekrany dźwiękochłonne :-P

Trasa nie była taka zła, jak mi Andy mówił :) Po drodze gdzieś obiad, a późnym popołudniem – dojeżdżamy do celu i czeka nas niespodzianka – grillujemy!


Przerwa na obiad gdzieś na stacji benzynowej poniżej Stroke-on-Tent na M6

Po miło spędzonym wieczorku u jednego kuzyna, udajemy się do drugiego kuzyna, który chciał nas ugościć u siebie w domu. Parkujemy kampera pod jego drzwiami i czmychamy posączyć wieczorne piwko przy pogawędkach. No ale kiedyś trzeba iść spać, bo przed nami Normandia!
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Spax 
Kombatant


Twój sprzęt: Fiat Ducato i Hobby 495
Nazwa załogi: Spax
Pomógł: 10 razy
Dołączył: 08 Mar 2016
Piwa: 193/346
Skąd: Kolumna
Wysłany: 2018-08-02, 14:53   

Rosną te twoje dzieciaki jak na drożdżach :)

Czekam na ciąg dalszy. :spoko
_________________
Moje miescówki w Grecji »»» https://bonvoyage-travel.eu/maps/
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-02, 15:32   

Do Normandii płyniemy z Poole, tym razem promem Brittany Ferries. Kierunek Cherbourg!


Nasz prom nazywał się Barfleur

Jako pierwszą miejscówkę wybraliśmy polecaną i odwiedzoną przez izolę miejscowość Avranches.
Spokojny stellplatz z dojazdem pod i z górki.
48.686462, -1.368208
Dziękuję! :bukiet:


Avranches

Okazało się, że jesteśmy tam jedyni. Miejsce ciut pochyłe, ale jakoś się ustawiłem na najazdach. Po przybyciu szybki posiłek i poszliśmy zwiedzać miasteczko.
Zaraz nas jest park, z którego widać... Ale po kolei.

Pierwszym celem naszej wizyty w Normandii ma być Mont St. Michel. No i tak sobie o nim rozmawiamy po polsku. Obok nas stał jakiś monsieur , który przyjechał wyrzucić śmieci do kontenerów na rycykling. I tak nam się przysłuchuje. Pokazuje nam ręką, że w tym kierunku jest Mont St. Michel. I coś do nas mówi po francusku. Cały czas pokazuje ręką. Pewnie tam jest nasz cel :) Podziękowaliśmy i poszliśmy. I tak sobie spacerujemy po parku i zauważamy go. Właśnie w tym kierunku, gdzie nam jegomość pokazywał. Stoi dumnie. Le Mont St. Michel.


Jeśli jest taki duży z odległości 11km, to jaki jest duży, gdy się stoi u jego podnóży?????

Wróciłem do auta po lornetkę, aby już próbować coś dojrzeć, ale niestety nie widać było za wiele. Musi poczekać do jutra! :spoko

Idziemy dalej. Po spacerze po parku trafiamy do miasteczka. Małe, kolorowe, czyste. Spacerujemy i cieszymy oczy.


Zabytkowy kościół


Do tego zamku trafiliśmy idąc po śladach. A w zasadzie po strzałkach. Ale takich nietypowych, bo w kształcie serduszek :) Nie wiemy dokładnie o co chodziło, ale serduszka prowadziły do drzwi w baszcie zamku. Były zamknięte. Ale na dziedziniec można było wejść. No to wchodzimy.
Z murów zamku jest wspaniały widok na okolicę. Widać oczywiście Mont St. Michel :)

Wyszliśmy z zamku i dalej spacerek.









O ile nie chciałbym, aby na moim domu rósł bluszcz, o tyle na innych budynkach on mi się podoba :) Tu mamy przepiękny hotelik


Czy już mówiłem, że ten hotelik mi się podoba? No i widok na drogę dojazdową do naszego noclegu. Za rondem na górę i na górze zjazd w prawo


No ładne kwiatki. Tak, to ten sam hotel :)


Po spacerze lampka wina. Za zdrowie CT!

W międzyczasie przybyło nam sąsiadów :) Na noc zostało tu pięć kamperków.

Przy placyku rosło drzewo. Zwróciło naszą uwagę tym, że na jego koronie były liście różnego koloru. Zobaczcie sami:


Różne odcienie żółci, brązu, zieleni

No dobra, pora odpocząć, bo jutro ruszamy zobaczyć atrakcję numer 1 :bigok
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-02, 15:33   

Spax napisał/a:
Rosną te twoje dzieciaki jak na drożdżach


Oj rosną rosną! Tylko kolejne centymetry zaznaczamy na miarce.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-02, 16:11   

Następny dzień :)

Do naszej atrakcji w linii prostej mamy raptem 11 km, ale żeby tam dojechać, trzeba nakręcić ponad dwa razy tyle :) Jedziemy.

Już przy parkingach tłoczno. Aut całe mnóstwo. Ze sznurka samochodów wyławia nas parkingowy i mówi, żebyśmy wjechali na drugi pas i jechali do końca na ostatni parking dla kamperów. No to my myk na drugi pas i omijając cały sznur osobówek wskakujemy na parking.
Ustawiliśmy się. Parking płatny i kosztujący niecałe 17 euro za 24 godziny. Dla kamperów nie ma innej opcji jak bilet na 24 godziny. No cóż - bilet kupiony. Idziemy zwiedzać.


Wyjście z parkingów na drogę do klasztoru. Po lewej są parkingi.

Idąc sobie zauważamy autobusy, o których czytaliśmy w przewodniku. Jest kilka opcji na dostanie się do klasztoru. Na nogach (ok 40 minut), rowerem, autobusami miejskimi, wozem z końmi i autobusem wahadłowym. Wybraliśmy opcję darmową autobusem wahadłowym. Przystanek, na nim pan, który ustawiał pasażerów. No i podjeżdża nasz autobus. Hmm, dziwny - nigdy takiego nie widziałem :) Podobny troszkę do tych, co na lotniskach jeżdżą. Z tą różnicą, że one jeżdżą rzeczywiście wahadłowo... Kierowca po dojechaniu na przystanek chowa lusterko, wysiada i idzie na drugi koniec autobusu. Wsiada do drugiej szoferki, rozkłada lusterko po drugiej stronie. I rusza. Tylne światła są teraz znowu przednimi, przednie tylnymi. :) To jedziemy!


Autobus sfotografowany przy klasztorze

Po kilku minutach jesteśmy na miejscu! Nie powiem - wielkość miasteczka robi wrażenie! Jest olbrzymia!



Najpierw obejrzeliśmy górę z zewnątrz, od podnóża. Olbrzym! Nie sposób go objąć obiektywem. To ruszamy!

Wejście jest za darmo, wchodzimy zaraz na główną uliczkę ze sklepikami, restauracjami. Wszędzie pięknie!



Spacerujemy i podziwiamy, oglądamy, dotykamy.















Docieramy do części klasztoru, gdzie wstęp jest płatny. Kupujemy bilet rodzinny i ruszamy zwiedzać. Mają również ulotki po polsku. Bierzemy takowe i poruszając się zgodnie z przewodnikiem zaczynamy zwiedzanie. A jest co zobaczyć!
Warto nadmienić, że o ile wejście do miasteczka jest bezpłatne, to wejście do muzeów, których jest kilka, kosztuje. Zazwyczaj killka euro od osoby. Wejście do części klasztornej jest również płatne.

Zwiedzamy. Czytamy, oglądamy, opowiadamy dzieciom. One same z chęcią eksplorują i czytają.

Kilka zdjęć:





Z tej wyspy podczas odpływów pozyskiwano materiał do budowy


Główny kośćiół. Pierwotnie mała kapliczka 11 x 13m, na przestrzeni wieków nieco urosła.











Zdjęć mamy oczywiście dużo dużo więcej, ale nie chcę Was zamęczać :)
W jednym ze sklepików mój syn znalazł książeczkę po polsku. Kupiliśmy ją, aby się więcej dowiedzieć.
W jednym miejscu było wspaniale pokazane w gablotach, jak powstawał cały kompleks. Zaczęło się w 11 wieku od niewielkiej budowli, małego kościoła. Potem dobudowywano kolejne budynki. Część trzeba było wzmacniać, przebudowywać. Nie obyło się bez katastrof budowlanych, gdzie konstrukcje poniżej nowej zabudowy nie wytrzymały naporu nowych budynków. M. in. pod główną nawą kościoła są potężne grube filary, które trzymają cały ciężar chóru.
Sporo musieli się nagłówkować ówcześni budowniczowie i kamieniarze, aby wszystko stało pewnie i stabilnie.

Zwiedzenie Mont St. Michel zajęło nam niemal cały dzień, ale było warto. Następny cel - plaża Omaha i cmentarz poległych żołnierzy.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-02, 18:11   

No ale jakoś nie było nam dane dotrzeć tam tak od razu. Wrzuciłem na FB na grupę kamperową fotkę hotelu wraz z drogą pod górę. I jedna z grupowiczek spytała się, czy byliśmy w kinie panoramicznym 360 stopni? Spytałem się, gdzie to jest - odpisała, że wyjeżdżając z miasteczka pod górę, skręcamy w lewo i jakiś km dalej jest t o kino, i że warte zobaczenia. Podziękowałem i zacząłem szukać. Wolny internet nie pomagał. Znalazłem jedynie kino panoramiczne w pobliżu Omaha oddalone od nas o jakieś 120 km. To ciut więcej niż 1 km :) No ale patrząc na mapę i na nasze kolejne cele podróży, to to kino jest w zasadzie w zasięgu ręki, bo raptem 20 km od naszego następnego noclegu. A nocleg zaplanowaliśmy korzystając z park4night. No dobra, jedziemy!


Nasza miejścówka - parking Muzeum Overlord

Dotarliśmy wieczorkiem. Lokalizacja parkingu:
49.347673, -0.856966

Cisza, spokój. Jesteśmy sami. Przy muzeum stoją czołgi i most. Idziemy pooglądać.










Słońce się pali! :)

Rano pobudka. Coś głośno na zewnątrz. Patrzę dyskretnie przez roletkę i co widzę? Obok nas stoją dwa autokary i mnóstwo młodych żołnierzy. Z drugiej strony kamperka samochody. No tak - my wstaliśmy, a muzeum już pewnie od dawna otwarte. Szkoda dnia - idziemy i my!

















A teraz ciekawostka :)
Dziś oglądałem sobie TVN Turbo. Jest tak program, którego nazwy nie pamiętam. Facet jeździ po świecie i kupuje rzeczy związane z II wojną światową. No i dziś odcinek zaczął się na plaży Omaha :) Zaraz zawołałem dzieci :) Oglądamy sobie, przypominamy sobie, jak tam było i nagle - facet idzie do tegoż muzeum! Dzieci zadowolone krzyczą "O, byliśmy tam! Widzieliśmy!" Kamera pokazuje wystawę, znaną nam skądinąd :)
Dowiadujemy się, że właściciel muzeum co jakiś czas sprzedaje eksponaty, żeby mieć miejsce na nowe. I tym sposobem prowadzący kupił 100 metrów liny, która służyła do holowania szybowców desantowych oraz unikatowe szczegółowe plany i mapy, rozkazy i inne dokumenty związane z desantem 6-go czerwca. Wszystko bardzo dokładne! Zaraz po kupnie program "skoczył" do innej lokalizacji, gdzież w Bawarii. Już nas nie dotyczyło :)

Z muzeum mamy blisko na cmentarz, który chcieliśmy zobaczyć. Zostawiamy muzeum i jedziemy ten kawałek na cmentarz.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-02, 22:15   

Troszkę kręcenia się i jesteśmy na parkingu przy cmentarzu. Idziemy. Dochodzimy do budynku informacji. Zdziwiło mnie, czy nie będzie może biletów. To było by przegięcie pobierać opłaty za wejście na cmentarz. A co, jeśli ktoś ma tu kogoś bliskiego?

Idąc ku cmentarzowi dochodzimy do tablicy pokazującej plan desantu:



Na szczęście wejście jest bezpłatne, a panie siedzące przy okienkach udzielają informacji. Idziemy dalej. I jest. Widok, który dawał do myślenia podczas oglądania "Szeregowca Ryana", robi jeszcze większe wrażenie na żywo. Ta ilość białych krzyży, równiutko ustawionych na trawie, niemal po horyzont... Aż się nie chce nic mówić.



Dojść do krzyży nie można, bo jest lina rozciągnięta. Na tabliczkach pisze, że z powodu bardzo złej pogody proszą o niewchodzenie na trawnik. Trudno. Chcieliśmy przejść obok, poczytać nazwiska, zobaczyć z bliska, poczuć. Idziemy.
Cmentarz jest podzielony na sektory. Mniej więcej po drugim można już wejść na trawę. To wchodzimy. Czytamy. Sporo młodych ludzi, olbrzymia ilość poległych 6 czerwca 1944. Szukamy polsko i irlandzko brzmiących nazwisk. Jet ich trochę.
Co zwróciło moją uwagę - bezimienne krzyże - nie ma tam suchego K.I.A., czyli Killed In Action (Zginął w czasie walk), ale ładna sentencja:



Cytat:

Tu spoczywa w chwale
TOWARZYSZ BRONI
znany tylko dla Boga


Piękne.

Mniej więcej na środku jest pomnik.



Jest to pomnik ku czci ducha walki młodych Amerykanów, którzy walczyli i polegli.

Spacerując wśród krzyży natknąłem się na dwa takie, które trochę mną wstrząsnęły. Historia nieco jak z filmu "Szeregowiec Ryan". Patrząc na stopnie wojskowe tych dwóch żołnierzy, na ich nazwiska, przypuszczam, że byli to syn z ojcem. Syn zginął na plaży, ojciec 3 tygodnie później. Cholera, przygnębiające miejsce.



Po lewej szeregowy Billy Tucker, 146 batalion inżynieryjny, zginął 6 czerwca 1944. Po prawej major John Tucker, 300 batalion inżynieryjny. Zginął 27 czerwca 1944. Obaj z Oklahomy...

Obeszliśmy cmentarz dookoła. Jest na nim pochowanych trzech żołnierzy odznaczonych Medalem Honoru. Ich krzyże są napisane złotą czcionką. Jeden taki znalazła żona:



Ok, idziemy stąd. Niech odpoczywają w pokoju.

A my dajemy odpocząć głowom - kierunek plaża Omaha.

Do plaży jest bardzo blisko. Już tu kiedyś byliśmy. W innym miejscu, między Omaha a Utah chyba. teraz mamy bliżej do Gold (nazwy sektorów plaży od zachodu na wschód - Utah, Omaha, Gold, Juno, Sword).
Widok na plażę z góry porusza znowu wyobraźnię. Znów widzę tych żołnierzy, barki, ostrzał, słyszę hałas.
Na zdjęciu poniżej widać kawałek bunkra, po środku:




Do plaży można dojechać samochodem. 10 metró od samej plaży stały zaparkowane auta plażowiczów. Pomoczyliśmy nogi.

Mój syn przy okazji dokonał odkrycia, bolesnego :mrgreen: Mówiliśmy im wielokrotnie, żeby nie biegali, a zwłaszcza z górki. Ale kto by tam rodziców słuchał :) No i mój młodzieniaszek zbiegając na plażę potknął się i wywinął orła. Zdarł łokieć, obił biodro i kolano. Ale co odkrył - potknął się o jakiś wojenny kawałek stali. Żeby mu nie było smutno i szybciej przestał płakać, to poszliśmy oglądać jego "znalezisko" i zastanawialiśmy się, co odkrył. Ale nie było mu do śmiechu. Trudno, do wesela się zagoi :)



Jedno z aut plażowiczów. Mój młody "odkrył" żelastwo mniej więcej tu, gdzie te starsze panie są.

A my lecimy dalej, do kina panoramicznego.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2018-08-03, 11:55, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-02, 23:49   

Do kina mamy ok 20 km. Jedziemy. Wjazd na parking płatny, chyba niecałe 7 euro. Pogoda się zmienia, chyba będzie padać. No ale lecimy do kina, zanim zamkną. Na parkingu kampery stoją buzią do morza, dla nas miejsca nie ma. No to ja nafochany staję dupcią do morza :haha:


Budynek kina

Kupujemy bilety i czekamy. Oglądamy sobie wystawę w środku.

Czas mija, nadchodzi godzina seansu. Wchodzimy do sali. Krzesełek brak, są za to barierki, o które można się opierać podczas seansu. W sali jest dziewięć ekranów, spomiędzy nich widać projektory. Każdy wyświetla swój obraz na ekranie naprzeciw. Czekamy. Zanim zacznie się film, to na jednym z ekranów wyświetlana jest informacja:



"Wyświetlany tu film, pokazywany na 9-ciu ekranach, wyjaśnia historię bitwy o Normandię od lądowania.

Materiały źródłowe pochodzą brytyjskich, amerykańskich, niemieckich, kanadyjskich i francuskich nagrań archiwalnych.

Usłyszysz głosy premiera WB Churchila, prezydenta USA Roosevelta, dowódcy sił alianckich Eisenhowera i dowódcy sił francuskich de Gaula.

Zrobiliśmy ten film, aby przypomnieć światu, że tu w Normandii idee pokoju są naszym wspólnym dziedzictwem"


Zaczyna się. Głowy latają dookoła, nad nami walki powietrzne, morskie, desant. Ale także i spokojne życie w Normandii, rolnicy, mieszkańcy. I znów cała machina wojenna, przemówienia dowódców. Sporo się dzieje. Robi wrażenie. Aktywnie spędzone 20 minut. Rzeczywiście warto było zobaczyć.

A po filmie sala znów pusta czeka na kolejnych widzów:



Po obejrzeniu filmu idziemy na spacer po miasteczku. Aha, jesteśmy w Arromanches :) Zaraz napotykamy mały czołg. Takich widoków to sporo :) Oglądamy czołg i lecimy dalej



Ciekawe, że we Francji kwietniki mają swoje miejsca parkingowe :haha:


Taki żarcik :)

Poszliśmy zjeść krepy. Pyszne naleśniki :) Żona chciała też spróbować calvadosa. Zamówiliśmy - i nie doszedł do stolika. Za to zaczęło lać. Kelner uwijał się błyskawicznie, żeby wszystkich gości przenieść do środka :) Naleśniki się kończą, a calvadosa jak nie było , tak nie ma. Olać to. Idę płacić, a żona w międzyczasie złapała kelnera. Mówi mu i calvadosie, a ja rzucam okiem na rachunek. Oczywiście na rachunku jest calvados. Kelner przeprasza, mówi, że już przynosi. Ale sorki - za późno. Dostajemy drugi rachunek, już bez calvadosa i idziemy dalej po plaży pospacerować. Dzieci skarby muszelkowe znalazły - będą do kolekcji :)
No ale cóż - znowu niebo pociemniało - pora przyspieszyć kroku!

Do kamperka wróciliśmy dosłownie minutę przed deszczem. Zaraz po deszczu udałem się na wieżyczkę widokową porobić kilka zdjęć. Parkingowego już nie było. Szlabanu też. Zatem darmowa miejscówka po 18 :) Kto wiedział...


Czekając, aż przestanie padać :)


Widok na zachód


Widok na wschód

Znajdujemy miejscówkę niedaleko na zachód (park4night) i jedziemy.

Po chwili dojeżdżamy - okazuje się, że miejscówka zajęta - wszystkie miejsca obstawione. Cofamy się z 200 metrów dalej, gdzie były raptem dwa kampery. Ładnie tu, zostajemy :)



Tu stoimy:
49.343211, -0.691857

A tu było już zajęte:
49.345795, -0.689902

Zatrzymaliśmy się. Dobra, co my tu mamy? Widok z okna wygląda obiecująco - bunkry są, jest zmieniono automatycznie na - bardzo interesujący :mrgreen:



To idziemy je pooglądać :)



Cztery bunkry. Nazywają się Batterie de Longues-sur-Mer. Pewnie ostrzeliwały aliantów na morzu.

My tu łazimy, a słońce chyli się ku zachodowi! Spróbujemy je pooglądać. Idziemy w stronę tego parkingu, który był zajęty. Haha, nie tylko my chcemy oglądać piękny zachód słońca :) Jedna para usiadła na uliczce idącej na dół i zwróceni ku słońcu piją wino. Dwoje młodych Holendrów otworzyło tylne drzwi ich kampera i z łóżka podziwiają zachód słońca. Jakiś jegomość ustawił aparat na statywie i pstryka. A my próbujemy zejśc na dół na plażę, żeby lepiej widać. No ale idziemy i idziemy, droga schodzi na dół, skaliste zarośnięte klify nad nami robią sie coraz wyższe, a plaży brak. Jedna serpentyna. Idziemy dalej. Jeszcze więcej drzew, słoneczka nie widać. Idziemy dalej. O, widać brzeg! Niestety wcale się do niego nie zbliżamy. Do tego plaża to same kamienie. Decyzja jest - wracamy na górę! Szybko, zanim słońce nam ucieknie!
Udało się jednak zobaczyć ostatnie promienie słoneczka. Niestety zamiast patrzeć, jak chowa się w morzu, to oglądaliśmy, jak chowa się w chmurach. Dosłownie w ostatniej chwili. Gdybyśmy doszli na górę, na parking, było by za późno.



Wracamy do kamperka. Kolacja i ... Czego by się napić?



Wybraliśmy cydr, wytrawny. Smaczny. Mniam!

Można iść spać i rano ruszać ku nowym miejscom!
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
James 
zaawansowany


Twój sprzęt: Mercedes James Cook 1984
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 06 Lut 2009
Piwa: 73/30
Skąd: Katowice
Wysłany: 2018-08-03, 07:42   

Jak zawsze u Ciebie świetny opis. Tak oddałeś atmosferę zachodu słońca, że czujemy jakbyśmy tam byli razem z Wami :)
A wracając jeszcze na chwilę do cmentarza, to rzeczywiście strasznie przygnębiające miejsce (byliśmy tam dwa lata temu). Będąc tam i mając świadomość, że za każdym krzyżem stoi tragedia i ból wielu osób nasunęła nam się refleksja, że zamiast tych biednych ludzi powinniśmy wysyłać na wojnę samych polityków, którzy to wymyślili- niech się tłuką.
Z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy.
_________________
J.C.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Kotek 
Kombatant
Mam na imię Danusia!


Twój sprzęt: Fiat Ducato Toskana 1,9 TD
Nazwa załogi: MisioKot
Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 07 Paź 2010
Piwa: 403/444
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-08-03, 08:14   

Wspaniale się czyta i ogląda, :roza: aż żałuję, że to tylko tyle... :kwiatki: czekam na ciąg dalszy, a na razie :pifko
_________________
Pozdrawiamy - Danusia-Kotek i Henio-Misio

Denerwować się to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-03, 11:59   

Kotek, dziękuję za piwo :) Będzie ciąg dalszy. Cały czas powstaje. Teraz weekend będę w pracy, więc pewnie tempo spadnie

James, każdy cmentarz skłania do refleksji. CO do wojny - zgadzam się - politycy i/lub ich rodziny powinny iść w pierwszej linii.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Mavv 
weteran


Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 23 Lut 2014
Piwa: 68/48
Skąd: Ballina, Irlandia
Wysłany: 2018-08-03, 16:00   

Następny dzień miał być dla dzieci. W końcu nie muszą ze starymi biegać po cmentarzach i oglądać czołgi :haha:

Mieliśmy w planie dwie takie atrakcje, ale że ciut więcej zobaczyliśmy w Normandii, niż zaplanowaliśmy, to udaliśmy się do jednej z nich. Festyland w Caen. Ale mieli radochy! Upał był niemiłosierny, myśmy tylko cienia szukali, a dzieci mogły by wchodzić na każdą z atrakcji.





Ta zjeżdżalnia była przyjemna - najpierw siadało się na ponton, a potem w dół. Na dole do pontonu wlewała się woda i cały tyłek był mokry :) No i można było też zostać ochlapanym :) Milutko :bajer


Syn dostał autko ze słabą baterią - nieważne jak jechał, był najwolniejszy

Po kilku godzinach spędzonych w parku zabaw jedziemy na noc na kolejną miejscówkę z park4night.

Troszkę podjazdów pod górę było, ale w końcu docieramy.



Cisza i spokój. tak można to miejsce opisać. Idziemy kawałek na spacer. Znajdujemy ławki, zadaszenie i mini plac zabaw. Fajne miejsce :) Wracam do auta po butelkę wina, sok jabłkowy dla dzieci i sobie siadamy i relaksujemy się :) Jesteśmy tu:
48.968947, 0.071961

Obok nas stał kamper. Ona wyglądała na taką hippi-reggae, on przyszedł wieczorem - oliwkowa koszulka i spodnie moro, dość szczupły. Na koszulce napis Staff only. Może jakiś leśniczy? Cholera wie.
Ale co nas zastanowiło. Stellpaltz na górce, woda na żetony, które można nabyć na dole gdzieś w punkcie informacyjnym. Jeden żeton 2,50 euro i daje to chyba 10 minut lania się wody. Woda do opłukania kota po wylaniu za friko. No i ten - nazwijmy go leśnik - co chwilę podchodził do kranu i brał w 5-cio litrowych baniakach wodę z tego kranu do płukania kotka i zanosił do kampera. I teraz tak nas naszło - w takim słupku z wodą, gdzie jest miejsce zrzutu szarej i rynienka na kota, są dwa krany. Jeden płatny do wody pitnej a drugi darmowy do opłukania kota. Jak taki słupek wygląda w środku? Nie sądzę, żeby tam były dwie rury puszczone, jedna z wodą czystą a druga z brudną. Pewnie jest jedna rura, z której trójnikiem idzie kran na "brudną" i kran na pieniążki. Na słupku są to dwa krany z gwintem zewnętrznym 1/2". Jeśli ten leśnik jest z obsługi, to zna ten skrywany sekret i bierze darmową wodę, no bo to przecież jest ta sama woda. Wątpię, żeby w takim słupku były jakieś filtry. Co o tym sądzicie?

Zastanawiając się nad tym zastał nas wieczór. Siły komarów były liche, można było posiedzieć i pooglądać niebo.



Winko się skończyło, dzieci usnęły, to pora i na nas. Jutro jedziemy dalej, do Oberbronn na kemping, gdzie byliśmy dwa lata temu.
_________________
Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
TJL 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW T3 Westfalia
Dołączył: 02 Wrz 2016
Skąd: pod Opolem
Wysłany: 2018-08-03, 17:07   

Z Normandii do Alzacji to duży skok. Oberbronn chyba w mojej ulubionej Alzacji...
Pozdrawiam,
Tomek
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***