Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie kamperowa podróż do Portugali
Autor Wiadomość
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-21, 22:41   Nie kamperowa podróż do Portugali

Początkiem lutego polecieliśmy (niestety) samolotem z przyjaciółmi na podbój Portugalii.
Plan był bardzo ambitny bałem się czy dam radę.
Przedstawię kilka zdjęć z naszego poznawania Portugalii.

Ciąg dalszy nastąpi. :bajer

IMG_20240130_123259725.jpg
Po wylądowaniu wcześnie rano wynajmujemy samochód
Plik ściągnięto 6 raz(y) 222,23 KB

IMG_20240130_144247315_HDR.jpg
Jedziemy 300 km na południe do Alfeira, miały być duże fale ?
Plik ściągnięto 2 raz(y) 288,25 KB

IMG_20240130_144717104.jpg
Potem Lagoa
Plik ściągnięto 1 raz(y) 271,74 KB

IMG_20240130_145621607.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 237,54 KB

IMG_20240130_145647688.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 243,85 KB

IMG_20240130_152808516.jpg
Dosyć trudne zejście na plaże w Carvoeiro
Plik ściągnięto 1 raz(y) 291,51 KB

IMG_20240130_153246125.jpg
Asia cieszy jak dziecko:)
Plik ściągnięto 2 raz(y) 205,25 KB

IMG_20240130_153613034.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 202,79 KB

IMG_20240130_170149194.jpg
Urokliwe Ajn Salih
Plik ściągnięto 0 raz(y) 317,32 KB

IMG_20240130_170153270.jpg
Kończymy pierwszy dzień tripu wyczerpani.
Plik ściągnięto 0 raz(y) 336,7 KB

_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Ostatnio zmieniony przez SZEJK 2024-02-22, 23:28, w całości zmieniany 1 raz  
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-21, 23:23   

Nasz kronikarz (ASIA) wprowadzi nas w szczegóły i historie regionu który odwiedziliśmy:



JAK SMAKUJE PORTO W PORTO czyli nareszcie się udało !!!!!

Aby sprawdzić , jak smakuje porto w Porto, to jeszcze daleka droga, ale znowu wyszło , że do trzech razy sztuka, aby wreszcie wylądować w Portugalii. Tym razem usunęliśmy wszystkie przeszkody i 30 stycznia 2024 wylądowaliśmy w Lizbonie, w doborowym towarzystwie reżysera tego programu Jacka i jego przeuroczej małżonki Agi w roli zawodowego fotoreportera czyli taki zespół mały , ale zgrany. Większa część zespołu miała niejakie problemy ze zdrowiem , lecz przejrzystość powietrza i blask słońca przywracała nas do życia ze świadomością , że za nami został kraj zimny i ponury. Tu rzeczywistość wydawała się dużo przyjemniejsza. Po pokonaniu formalności związanych z wynajęciem samochodu , pakujemy nasze graty i ruszamy na podbój Portugalii, kraju o którym wiemy mało ,albo zgoła nic. Chociaż krajobrazy uciekające za oknem nie zdają się nam całkowicie nieznane, a drzewka pomarańczowe nie wprawiają w zachwyt, jak jeszcze niedawno było. Udajemy się na południe na podbój Algarve.

DZIEŃ PIERWSZY
30 stycznia 2024
Algarve to najbardziej na południe wysunięta część Portugalii, ciągnąca się od Przylądka Świętego Wincentego do rzeki Gwadiany przy granicy z Hiszpanią , kraina pełna słońca, które świeci tu przez 300 dni w roku, pełna fantastycznych klifów , które tworzą zapierające dech w piersi krajobrazy i wreszcie pełna wspaniałych soczystych i słodkich pomarańczy. Portugalczycy nazywają ten region sekretem Europy. Dlaczego, wkrótce się przekonamy. Tutaj tez spotykamy się z Oceanem Atlantyckim.
Obieramy kierunek na Albufeirę, czeka na ponad 250 km autostradą. Zmęczenie daję się we znaki , bo nasz dzień zaczął się jeszcze 30 stycznia, a z domu wyjechaliśmy o 2 w nocy. Po drodze przystanek na małą kawkę i croisanta. Po obu stronach autostrady duże sieci energetyczne, a na ich potężnych słupach rozlokowane gniazda bocianów, ale zamiast wierzchołków upodobały sobie konstrukcje słupa i tak śmiesznie jakby zwisają z ich boków.
Po blisko trzech godzinach podróży docieramy do Praia da Castelo. Plaża zwana zamkową to mała zatoczka otoczona skałami i małymi zatoczkami satelitarnymi. W połowie XVI wieku stała tu wieża strażnicza monitorująca przypływających z Afryki Północnej piratów berberyjskich. Dziś pewnie śledziłaby emigrantów, chociaż Portugalia to kraj kolonialny i widok ciemnoskórych obywateli nikogo nie dziwi, a jest ich tutaj sporo i z różnymi odcieniami ciemności. Kolejna przed nami Praia da Marinha z charakterystyczną formą skalną przypominającą literę M, niebywale turkusową wodą kontrastującą z pomarańczowo-kremowymi zboczami klifu. Plaża ta jest częstą scenografią reklam, więc czujemy się prawie jak gwiazdy.
Do następnej plaży schodzimy schodami w dół , aby wśród zarośli pod zwisającą skałą znaleźć tajemne wejście do Praia do Carvalho. Wejście jest niepozorne i dobrze ukryte, łatwo je przeoczyć . Dalej schodkami wykutymi w skale docieramy do maleńkiej zatoczki otoczonej skałami z wykutymi tu i ówdzie schodkami i niszami oraz pionowym tunelem. To zatoka przemytników , a nazwę wzięła od jej właściciela kapitana Carvalho, który w latach czterdziestych ubiegłego wieku jako właściciel okolicznych terenów kontrolował wejście do zatoczki i kolaborował z przemytnikami.Nieco dalej na skalnym urwisku stoi Table du Bout de l'Europe – stół z końca Europy. Bardzo fajny pomysł , malutki stolik i dwa krzesełka zachęcają, aby na chwilę przysiąść i pokontemplować ten kraniec Europy, zwłaszcza , że widok nie ma sobie równych. Algar Seco Rocks zachwyca niesamowitymi formami skalnymi i umożliwia bezpieczne poruszanie się po klifach dzięki umieszczonym tu platformom spacerowym, ciągnącym się kilometrami wzdłuż brzegu. Cały czas poruszamy się w okolicach słynnej groty Benagil, ale dostęp do niej możliwy jest tylko od strony morza, a zimą stateczki tam nie kursują , nie ma też chętnego do osiągnięcia wejścia do groty wpław. Temperatura wody w oceanie nie zachęca do kąpieli, ma tyle samo ile Bałtyk w lecie. Ale nie omieszkałam zamoczyć stóp na Praia do Cavalho, a fale dosyć wzburzone dosięgły moich kolan. Spodni na wysokości kolan , bo trudno było im uciec. Zadowoliliśmy się Boneca's Cave, do której schodzi się również wąskimi schodkami , a ocean ogląda przez dwa otwory tworzące jakby okienka. Przed nami jeszcze malownicze miasteczko Carvoveiro, powstałe z małej wioski rybackiej , zniszczone podczas trzęsienia ziemi w XVIII wieku, obecnie w całości odbudowane , a z uwagi na sąsiedztwo bajkowych plaż lubiane przez letnich turystów.
Metą dzisiejszego , jakże długiego dnia jest Lagos, miasto będące niegdyś stolicą Algarve. W swej długiej historii przechodziło z rąk do rąk, władali nim Celtowie i Rzymianie, Wizygoci stracili je dla Bizancjum, od VIII wieku pozostawało pod rządami Maurów,zdobyte przez chrześcijan w XIII wieku utraciło swoje znaczenie po trzęsieniu ziemi i tsunami w 1755 roku. Nie mamy siły zwiedzać ani spacerować uliczkami bogatymi historią i wyglądem. Ciekawostką jest zachowany tu dawni targ niewolników. To niechlubny rozdział historii kolonialnej Portugalii. Pierwszych niewolników sprowadzono tu w 1444 roku i wystawiono na widok publiczny, aby możnowładcy mogli ich oglądać i zakupić. Z czasem wraz z handlem rozwijała się instytucja handlu w postaci biur inspektorów, wartowni, urzędu celnego , a nawet więzienia. Dziś w pomieszczeniach tych działa galeria sztuki , w której dzieła starają się upamiętniać wydarzenia sprzed wieków, gdy do bram miasta zawijały wyładowane po brzegi karawele towarami kolonialnymi oraz ludnością , sprowadzaną tu dla pozyskania ich siły roboczej.
Zwiedziliśmy za to miejscowego Lidla , w poszukiwaniu produktów na kolację , bo nie mieliśmy siły na poszukiwanie restauracji. Zawitaliśmy do hotelu Charming Residence, który okazał się rzeczywiście „charming”. Pokoje były urządzone przytulnie z wykorzystaniem portugalskich azulejos u wezgłowia łóżka. Po chapnięciu czegoś i kąpieli zapadliśmy w głęboki sen, nie mając nawet siły na przeżycie dnia jeszcze raz.
_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
rakro1 
weteran

Twój sprzęt: Dethleffs Trend I 7057
Pomógł: 15 razy
Dołączył: 22 Sty 2012
Piwa: 197/157
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-21, 23:37   

Nooo 🤗, pięknie zaczyna się 🌹.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-22, 21:43   

Dzień drugi zaczął się wcześnie i bardzo ciekawie.

Śniadanie ,szybka kawa i w drogę.

Zwiedzamy Lizbonę. :)

Kronikarz opisze szczegóły i historię.

Ciąg dalszy nastąpi. :-P :-P

IMG_20240131_163254251.jpg
Plik ściągnięto 3 raz(y) 258,53 KB

IMG_20240131_163511089.jpg
Plik ściągnięto 1 raz(y) 223,73 KB

IMG_20240131_164138502.jpg
Stara winda, bardzo mi pomogła:)
Plik ściągnięto 0 raz(y) 211,63 KB

IMG_20240131_165226911.jpg
Słynny tramwaj 28
Plik ściągnięto 1 raz(y) 211,2 KB

IMG_20240131_165522589.jpg
Łuk Triumfalny
Plik ściągnięto 3 raz(y) 219,42 KB

IMG_20240131_190026856.jpg
Lizbona nocą
Plik ściągnięto 0 raz(y) 191,31 KB

IMG_20240131_190746730.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 228,37 KB

IMG_20240131_190001982.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 209,49 KB

IMG_20240131_184533357.jpg
Słynna kawiarnia z 1905 r.
Plik ściągnięto 1 raz(y) 255,69 KB

IMG_20240201_103609382.jpg
Po Lizbonie poruszamy się metrem.
Plik ściągnięto 1 raz(y) 176,62 KB

_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-22, 21:47   

DZIEŃ DRUGI
31 stycznia

Czy łóżka w tym hotelu takie wygodne, czy człowieki takie zmęczone? To pytanie obudziło nas kolejnego dnia. Po dźwięku budzika pojawiło się drugie- słychać już skrzeczenie mew, ale ciągle ciemno. Nawet odsłonięcie kotar niewiele dało. Po prostu dzień tutaj budzi się później i wolniej. Z kolei zasypia wcześnie , ale szybko. Idziemy na śniadanie i czujemy się jak w królewskich apartamentach. Zapomnieliśmy też zabrać większego żołądka, bo to co na nas czekało nie mieściło się w naszych. Wędliny, sery, owoce, pieczywo, tarta, tartinki, rogaliki, ciasta, dżemy, miody – nie da się wszystkiego wyliczyć. Napakowani do granic możliwości dokończyliśmy plan z dnia poprzedniego, czyli plaże w okolicach Lagos. Parę ulic od hotelu istne cuda natury- Lagos Praia de Camilo - mała plaża z dwóch części połączonych tunelem; Lagos Ponta de Piedade – punkt widokowy na cyplu z grupą formacji skalnych żółto- złotych, dla mnie przypominających nadgryzione kawałki wspaniałego tortu rozrzucone w oceanicznej toni. W oddali latarnia morska z 1913 roku, niedostępna dla turystów. I najciekawsza chyba Lagos Grotto de Pioners – strome schodki prowadzą w dół do groty odgrodzonej od oceanu skałami z jakby arkadami, ale woda morska nie daje za wygraną i spienione fale co rusz uderzają z wielką mocą pieniąc się i szumiąc. Są znaki, że tam wpływają łodzie turystyczne, ale przy takich falach jakoś trudno to sobie wyobrazić. Tak jak trudno opisać wrażenia cudu oceanu pełnego groźnych fal przy brzegu i spokoju na horyzoncie. Słońce odbija się w wodzie , tworząc srebrzystą poświatę na z lekka unoszącej się wodzie. Nabuzowani widokami i owiani wiatrem pakujemy się w drogę powrotną do Lizbony. Mija szybciej , bo i widoki znane. Wjeżdżamy do miasta Mostem 25 Kwietnia.Most jest dwupoziomowy, drogowo-kolejowy. Po obu stronach, szeroko rozlewa się rzeka Tag , która 12 km od mostu łączy się z Oceanem Atlantyckim. Był to pierwszy most w Lizbonie, do czasu wybudowania mostu Vasco da Gamy, którym dwa dni wcześniej wyjeżdżaliśmy w stronę Algarve. Pominę nudne dane techniczne, ale dwie ciekawostki- wjazd do Lizbony jest płatny, ale wyjazd gratisowy , a 1969 roku na moście nakręcono jedną ze scen do filmu „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” z Jamesem Bondem. Po prawej stronie mostu podziwiamy pomnik Cristo Rei , wzorowany na brazylijskim, wzniesiony w latach 40-tych ubiegłego wieku jako symbol wdzięczności za uratowanie Portugalczyków przez skutkami II Wojny Światowej. Właściwie pomnik stoi w Almadzie, miasteczku pod Lizboną , ale z tarasu widokowego rozciąga się wspaniały widok na stolicę . Jest to też ważne miejsce pielgrzymek.
Pierwsze co się rzuciło się nam w oczy po wjeździe do miasta to ciasnota- wąskie uliczki, ciasne kamieniczki, ciasne wszystko! Ulice i chodniki wybrukowane błyszczącym w słońcu calcado portugese, aż strach pomyśleć jak tu się poruszać w deszczu. Dobrze , że pogoda nam dopisuje i jak na styczeń można powiedzieć ,że upał.
W gąszczu kamienic odnajdujemy nasz hotel, wygląda dość nowocześnie, chociaż otoczenie dla nas nieco egzotyczne, osoby o różnych kolorach skóry są tu mieszkańcami, prowadzą sklepiki, obsługują w kawiarniach ,pieką kasztany prosto na ulicy, jakby nie patrzeć wszyscy zajęci. Meldujemy się w pokojach, pan reżyser zarządza zbiórkę na 16-tą, w celu realizacji dalszego planu dzisiejszego dnia. Jakby nie było , jakieś 3 godziny obsuwy.
Parę kroków od hotelu odnajdujemy stację metra. Pozostaje procedura jak najkorzystniejszego nabycia biletów komunikacji miejskiej i ruszamy na podbój Lizbony. Ze stacji Anjos do Rossio w dzielnicy Baixa, czyli Dolne Miasto i wychodzimy niemal na sam środek Placu do Rossio. Tu uwagę przykuwa falisty układ biało czarnej calcados, gdyby dobrze się wpatrzeć , można by dostać zawrotów głowy od tych fal. Plac rozległy, w swej historii był świadkiem wielu wydarzeń, nawet dość krwawych , związanych z walkami przeciw herezji. Sam plac powstał na miejscu rzymskiego hipodromu. Do wzrostu jego prestiżu przyczyniły się powstające tu w XIII i XIV wieku rezydencje zagranicznych dyplomatów. W XV wieku król Jan II Doskonały założył tu szpital, który w swym rozkwicie zajmował całą wschodnią pierzeję placu. Obecna zabudowa powstała po trzęsieniu ziemi w 1755 roku w stylu de Pombal, czyli specjalnej konstrukcji, mającej zapewnić bezpieczeństwo i zminimalizować zniszczenia na wypadek ponownego trzęsienia ziemi. Środek placu zajmuje kolumna króla Pedro IV ,a po jej obu stronach usytuowano barokowe fontanny. Z placu wchodzimy na Rua Augusta, najbardziej znana ulicę Lizbony. Podziwiamy kamienice, wystawy, restauracje. Idziemy w kierunku Łuku Triumfalnego. Wybudowano go na miejscy pałacu królewskiego zniszczonego podczas trzęsienia ziemi w 1755 roku dla upamiętnienia tego tragicznego wydarzenia. Przechodząc przez Łuk wychodzimy na Plac do Comercio- dawny plac handlowy . Tu przy brzegu rzeki Tag stoją dwie kolumny , a z brzegu wiedzie do nich pochylnia. To tu przypływały karawele i stąd odpływały w morze. Rzeka Tag łączy się bowiem z oceanem w dzielnicy Belem. W okresie Wielkich Odkryć Geograficznych powstały zabudowania i instytucje zarządzające handlem z terytoriami zamorskimi. Król Manuel I w 1511 roku postanowił wybudować pałac , zniszczony podczas trzęsienia ziemi nigdy nie został odbudowany. Środek placu zajmuje pomnik Józefa I, a obok Cafe Martinho da Arcada- najstarsza w Lizbonie kawiarnia i restauracja. Plac tętni życiem w swoistym stylu. Przy nabrzeżu uwijają się muzycy, zachęcając przechodniów do śpiewu i tańca. Młody śpiewak gromadzi wokół siebie grupę uczennic hiszpańskich, które wtórują mu wzbudzając podziw coraz gęściej gromadzących się ludzi. Inni budują ciekawe postaci z kamieni lub piasku, oczekując na datek w zamian za możliwość zrobienia zdjęcia. Idziemy dalej nabrzeżem do Mercado da Ribeira. Otwarty w 1882 roku targ miejski podzielony na dwie części- w jednej stragany z regionalnymi produktami , a w drugiej 35 stoisk gastronomicznych oferujących regionalne potrawy. Obchodzimy go dwa razy zanim zdecydujemy ,czego chcemy spróbować. W końcu ja wybieram pasteis de bacalau, Andrzej Teddy Boy burgera, Aga grillowaną ośmiornicę , a Jacek jakiś pieczony kawałek wieprzowiny z dodatkami. Objedzeni wchodzimy w nocne już miasto i kierujemy się do dzielnicy Chiado pod górę Rua do Alecrim. Po drodze mijamy Cafe A Brasiliera, działającą od 1905 roku. Początkowo sprzedawano tu kawę z Brazylii, ale w celu zachęcenia klientów do zakupu zaczęto dodawać do każdego kilograma sprzedanej kawy filiżankę zaparzonej kawy i tak w 1922 roku postawiono tu pierwszy ekspress do parzenia kawy. Lokal pięknie urządzony w stylu Art Deco szybko stał się miejscem spotkań intelektualistów i artystów. Można tu było kupić prace wielu z bywalców. Pora już za późna na kawę , więc robimy tylko parę zdjęć . Przed wejściem przy stoliczku siedzi sobie poeta XX wieku Fernando Pessoa – dlaczego tu, skoro nie było to jego ulubione miejsce, wolał bowiem Cafe Martinho de Arcada przy Placu do Comercio, ale siedzi sobie tutaj i czeka na towarzyszy, bo ma jedno wolne krzesełko. Na Placu Largo do Carmo zatrzymujemy się obok Klasztoru Karmelitów. Obecnie w budynku klasztornym mieści się Muzeum Archeologiczne, a kościół słynie z braku dachu zawalonego podczas trzęsienia ziemi i nigdy nie odbudowanego. Zaułkiem obok kościoła dochodzimy do Santa Justa- zabytkowej windy , będącej niejako symbolem Lizbony. Ta 45-metrowa winda łączy dzielnicę Baixa i Chiado. Jej budowę rozpoczął uczeń Gustawa Eiffla w 1900. Konstrukcja w stylu neogotyckim , podobna do Wieży Eiffla , napędzana początkowo silnikiem parowym, dziś elektrycznym. Z górnej stacji windy rozpościera się piękny widok na okoliczne ulice, oglądaliśmy je oświetlone, co było dodatkową atrakcją. Zjechaliśmy nią w dół i wróciliśmy do stacji metra. Zmęczenie wzięło górę nad ciekawością. W hotelu podglądaliśmy życie nocne przez okno, podziwiając zamysł budowania miasta na wzgórzach . Mieszkaliśmy na 7 piętrze, a przed nami wprost zabudowania innej dzielnicy na tej samej wysokości.
_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-23, 21:43   

No to lecimy dalej. Dzień trzeci.

Panowie Komplecik, Skorpion, Rafał, Darek piwka smakują wyśmienicie, dziękujemy!!!!!

W dalszym ciągu zwiedzamy Lizbonę, jak w każdy dzień kronikarz poda szczegóły i historię miejsc które zwiedzamy.

IMG_20240201_113850980.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 185,84 KB

IMG_20240201_123137164.jpg
Plik ściągnięto 1 raz(y) 278,04 KB

IMG_20240201_124646708.jpg
Plik ściągnięto 1 raz(y) 209,75 KB

IMG_20240201_130345314.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 216,33 KB

IMG_20240201_144148271_HDR.jpg
Jedziemy 28 - ką
Plik ściągnięto 0 raz(y) 234,54 KB

IMG_20240201_135907919.jpg
Pałac Prezydenta Portugalii
Plik ściągnięto 0 raz(y) 214,83 KB

IMG_20240201_160526917.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 237,45 KB

IMG_20240201_164204052.jpg
Plik ściągnięto 1 raz(y) 228,45 KB

IMG_20240201_193622677.jpg
Skromni turyści
Plik ściągnięto 0 raz(y) 147,4 KB

IMG_20240201_150119338.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 273,69 KB

_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-23, 21:50   

DZIEŃ TRZECI
1 lutego


Wstajemy o 8, ale miasto budzi się powoli. Czy takie miasto, czy my mieszkamy w takiej dzielnicy? U nas o tej porze korek goni korek, a tu nikt się do pracy nie spieszy. Czarnoskórzy goście hotelu tylko zarobieni zdalnie, bo każdy nie wypuszcza telefonu z ręki. W hotelu mieszka ich sporo, a w wiatrołapie wszystkie fotele zajęte przez cały czas .
Zwiedzanie zaczynamy od podróży metrem, potem przesiadamy się na autobus i dostajemy się do dzielnicy Belem. To już obrzeża miasta. Tu znajduje się siedziba prezydenta. My spacer zaczynamy od wieży Belem. Zbudowana w 1522 roku służyła jako strażnica portowa oraz punkt orientacyjny dla powracających z morza żeglarzy. Początkowo stała na środku rzeki. W tym miejscu Tag szeroko rozlewa swe wody łącząc się z Oceanem Atlantyckim. Trzęsienie ziemi zmieniło bieg rzeki i obecnie stoi na brzegu. Jest też drobne polonicum w jej historii – w 1833 roku więziony tu był generał Józef Bem , twórca Legionu Polskiego w Portugalii.
Idziemy dalej wybrzeżem , a przed nami Pomnik Odkrywców. Monumentalna bryła stylizowana na karawelę wznosi się w miejscu skąd wyruszali na swoje wyprawy wielcy portugalscy odkrywcy, na ich czele stoi Henryk Żeglarz, a pomnik otwarto w 500-lecie jego śmierci. Po obu stronach usytuowano 33 postaci żeglarzy i zawodów związanych z żeglugą. Na szczycie monumentu jest taras widokowy, a przed pomnikiem wielka mozaika przedstawiająca podróże i odkrycia portugalskich żeglarzy. Nabrzeże jak każde takie miejsce żyje swoim specyficznym życiem, gwarnym ,ale niespiesznym, malutkie foodtracki zapraszają na kawę , sangrię, drobne przekąski.
Przechodzimy przez park , zatrzymujemy się przy kasie , gdzie kupujemy bilety do Klasztoru Hieronimitów, przeraża nas kolejka przed wejściem do obiektu. Gdy dochodzimy, okazuje się , że ta kolejka to do kościoła, więc wchodzimy. Klasztor Hieronimitów to jeden z siedmiu cudów Portugalii. Wybudowany jako votum dziękczynne za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy w miejscu kaplicy ufundowanej przez Henryka Żeglarza. Przez ponad 300 lat był we władaniu zakonu św. Hieronima. Imponująca budowla powstała w stylu manuelińskim i stanowi hołd dla czasów, gdy Portugalia czerpała potęgę i bogactwo z terytoriów zamorskich. Klasztor wielokrotnie modyfikowany i przebudowywany, a co ważne przetrwał trzęsienie ziemi z 1755 roku. W czasach nam współczesnych znany jest z faktu podpisania Traktatu Lizbońskiego, reformującego Unię Europejska w 2007 roku. Zwiedzanie klasztoru to wielka uczta dla ducha. Zewnętrzna fasada mega zdobiona kontrastuje z ascetycznym wnętrzem.Do kościoła jest inne wejście i zawsze stoi tam kolejka, na szczęście nasza była krótka i szybko weszliśmy do środka. Odpuściliśmy zwiedzanie Muzeum Powozów , ale nie odpuściliśmy Pasteis de Belem. Te kultowe ciasteczka były tuż za rogiem, w słynnej kawiarni z 1837 roku. Historię ciasteczek można by nazwać modnym hasłem „no waist”. Pomysł narodził się w zakonie Hieronimitów- zakonnicy usztywniali swoje habity mieszaniną z białek jaj kurzych. Pozostawały żółtka, wymyślono więc przepis na ciasteczko z cienkiego ciasta zapiekanego z masą budyniową z żółtek, na koniec posypane cukrem pudrem i cynamonem. Dokładny przepis zawierający proporcje składników i jeden tajny składnik są pilnie strzeżoną tajemnicą od momentu powstania . Babeczki były znakomitym źródłem przychodu dla klasztoru. Wypiekano je do momentu likwidacji zakonu w 1834 roku. Przepis został sprzedany portugalskiemu przedsiębiorcy , zamieszkałemu w Brazylii, Domingosowi Rafaelowi Alvaresowi. Po powrocie do kraju zaczął wypiekać babeczki w Antiga Confeitaria de Belem. Ponieważ receptura owiana tajemnicą została opatentowana, babeczki wypiekane w innych piekarniach noszą nazwę pasteis de nata. Degustowaliśmy belemki w samym źródle, ale o klimatycznej kawiarni można niestety marzyć , bo lokal mocno powiększono i stracił na klimacie, a spora liczba chętnych powoduje tłok i przepychanki przez personel,a to nie jest zachowanie przez nas ,mile odbierane. Czy smak babeczki to wszystko wynagrodził?
Autobusem dotarliśmy do kolejnej kultowej atrakcji Lizbony – tramwaju nr 28. To stary model pojazdu przemierzający uliczki miasta, głównie w dzielnicy Alfama. Jest to najstarsza dzielnica Lizbony, usytuowana na stromym zboczu . Za panowania Maurów stanowiła centrum miasta. Po zdobyciu jej przez chrześcijan zaproponowano przeprowadzkę mieszkańców w obawie przed szkodami spowodowanymi ewentualnym trzęsieniem ziemi. Bogatsi mieszkańcy opuścili swoje domy, dzielnicę zamieszkali mniej bogaci rzemieślnicy i rybacy. Ku zdziwieniu w trakcie trzęsienia ziemi w 1755 roku w Alfamie nie ucierpiał żaden budynek. Uliczki dzielnicy są strome, wąskie , kręte , wybrukowane drobną , nierówną kostką , ulice łączą długie ciągi schodów. To w Alfamie narodziło się fado – charakterystyczna muzyka portugalska. Obecnie dzielnica ma charakter artystyczno- rzemieślniczy. A propos tego wątku – zadziwiała mnie taka obserwacja , niekoniecznie tylko w Alfamie, ale widywałam w różnych ,czasem dziwnych, miejscach lokaliki , w których ktoś prowadzi bardzo „jednoproduktową” działalność, np. tylko jeden rodzaj poduszek, jeden model spodni w różnych kolorach, jeden model kurtki, jakieś drobiazgi, która dziwi , jak ktoś się z tego utrzymuje?
Wsiadamy do tramwaju Nr 28, mamy szczęście, bo nie wielu pasażerów- wagon ma 28 miejsc siedzących i 35 stojących, to trochę mało wyobrażalne warunki podróży. Siedzimy sobie wygodnie i podglądamy pracę motorniczego, jakże inną od obecnych, a on wajchuje tymi wajchami, aż dziw , że go ręce nie bolą , a trasa kręta i stroma jak ulice Alfamy, czasem tramwaj stawał , żeby przepuścić samochody , albo jadący z naprzeciwka wagonik. Mimo wszystko to bardzo emocjonująca podróż. Schodząc uliczkami Alfamy oglądaliśmy panoramę Lizbony z punktu widokowego da Graca i Bramy Słońca. Po drodze przystanęliśmy przy katedrze Se zbudowanej na miejscu meczetu oraz zajrzeliśmy do kościoła św. Antoniego zbudowanego w miejscu urodzenia świętego, w poszukiwaniu obrazu JPII z portugalskich azulejos, ale dobrze go ukryli. Zmęczeni do granic możliwości wróciliśmy do hotelu, ale po krótkim relaksie ruszyliśmy , tym razem sami, na obserwacje okolicznych ulic w świetle lamp. Po drodze zakupiliśmy po małym kartoniku winka i przekąsce , ale zmęczenie wzięło górę . Skorzystaliśmy więc z kąpieli w wannie i lulu.
_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-25, 21:23   

Panowie Janek ,fan, Sławek dziękujemy za piwka :bajer :spoko :spoko

Dzień czwarty zwiedzamy Sintre i inne atrakcje, jak zwykle kronikarz (Asia) opisze szczegóły.

IMG_20240202_121936470_HDR.jpg
Sintra
Plik ściągnięto 1 raz(y) 290,73 KB

IMG_20240202_121957167.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 247,6 KB

IMG_20240202_123434226.jpg
jest tłoczno
Plik ściągnięto 0 raz(y) 233,43 KB

IMG_20240202_131548264.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 246,54 KB

IMG_20240202_150449524.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 227,13 KB

IMG_20240202_132832882.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 225,91 KB

IMG_20240202_165205763.jpg
Najdalej wysunięty na zachód przylądek kontynentalnej Europy
Plik ściągnięto 0 raz(y) 243,86 KB

IMG_20240202_165404910.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 304,06 KB

IMG_20240202_174116693.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 218,8 KB

IMG_20240202_174532370_HDR.jpg
Kronikarz wyprawy
Plik ściągnięto 2 raz(y) 222,03 KB

_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-25, 21:30   

DZIEŃ CZWARTY
2 lutego

Zaraz po śniadaniu ruszamy do Sintry. To małe miasteczko niedaleko Lizbony. Na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwne – na górach Serra de Sintra pośród sosnowych lasów porozrzucane zamki oraz bogate i wystawne rezydencje. Nad tym wszystkim królują ruiny zamku, letniej siedziby władców. Miasto było taką letnią odskocznią od skwaru stolicy. Dzisiaj prezydent republiki tez korzysta z rezydencji w celach reprezentacyjnych.
W miejscu tym za czasów celtyckich czczono boga Księżyca , stąd góry zwano Księżycowymi. Przez parę wieków było pod wpływami Maurów. Z ich rąk zostało odbite w XI wieku przez króla Alfonsa I. Wkrótce po tym otrzymało prawa miejskie. Dalsza historia miasta ściśle związana była z zamkiem Maurów , ale naszym zainteresowaniem obdarzyliśmy dwa pałace – Pena i Monserate. Samochodem dojechaliśmy do dużego parkingu, gdzie zostawiliśmy go , a sami skorzystali z usługi Bolta. Jazda wąskimi, krętymi i stromymi uliczkami nie należy do przyjemnych, a na górze bywają problemy ze znalezieniem miejsca do parkowania. Nasza przejażdżka zakończyła się u stóp Pałacu Pena. Dalej w górę przeniesie nas bus, za który trzeba było dodatkowo dopłacić przy kupnie biletu. Pałac jest dobrze widoczny, nawet sporo przed dojazdem do Sintry i budzi spore zdziwienie, które będzie się potęgowało wraz z bliższym poznaniem jego historii. Na pierwszy rzut oka wydaje się , że to pozostałość po Maurach. Bajkowe kształty niczym z 1001 nocy, pomalowane w żywe kolory. Droga transferu to duże wyzwanie dla kierowcy. Wysiadamy na niewielkim placu i podchodzimy do bramy. Podziwiamy ceglastoczerwoną wieżę i żółte krużganki. Wokół mnóstwo egzotycznej roślinności. Ściany bramy wyłożone azulejos. Na ścianach budynków pomiędzy azulejos poprzyklejane różne rzeźby flory i fauny morskiej. Mnóstwo tarasików, krużganków, balkoników i sporo zwiedzających. Jesteśmy nieco wcześniej niż nasza godzina wejścia, więc mamy czas na małą kawkę i słodkie co nieco.
Pierwszy budynek w tym miejscu powstał w II połowie XV wieku , wybudował go król Jan II jako upamiętnienie objawień Matki Bożej. Manuel I założył tu klasztor dla 18 mnichów , który przetrwał do XVIII wieku , gdy został zniszczony przez piorun i trzęsienie ziemi. Dzięki ustawie sekularyzacyjnej pałac znalazł się w rękach królowej Marii II i jej męża Ferdynanda II Koburga. Okres panowania Marii II nie był najlepiej oceniany ani politycznie ani gospodarczo. Ferdynand znudzony tą sytuacją wycofał się z życia politycznego , zajął się sztuką i kulturą . Zlecił odbudowę pałacu w stylu eklektycznym. Inżynier zajmujący się tym projektem nie miał większe pojęci o romantyźmie niż architekturze i rezultat jego wizji jest dość kontrowersyjny, ale wzbudza zainteresowanie ze strony turystów. Królowa nie miała sposobności skorzystać z tej rezydencji, po jej śmierci król ożenił się ze śpiewaczką operową Elisą Hensler, której zapisał zamek w testamencie . Rodzina królewska odkupiła zamek za niebagatelną kwotę , ale po rewolucji przeciw monarchii w 1910 roku pałac przeszedł w ręce państwa, został zamieniony w muzeum, a później znalazł się na liście UNESCO.
Po wejściu do pałacu znaleźliśmy się od razu w pomieszczenia urządzonych tak, jakby mieszkańcy gdzieś na moment wyszli. Dla mnie to prawdziwa frajda, bo uwielbiam takie klimaty. Wyjątkowo dobrze oznaczony kierunek zwiedzania pozwalał być wszędzie gdzie trzeba i trafić tam gdzie trzeba. Denerwujący był tylko tłumek zwiedzających , przepychający się i depczący po piętach.
Z Pałacu Pene Bolt przniósł na do Pałacu Monserate. To kolejna rezydencja wzbudzająca entuzjazm i zdziwienie. Położona w ogromnym ogrodzie , który działa jako osobne przedsiębiorstwo , zbierające różnorakie nagrody i wyróżnienia. Idziemy wśród gąszczu egzotycznych roślin, wzdłuż szumiącego potoku i wodospadów. Po drodze mijamy zrujnowany budynek opleciony roślinnością , wygląda tajemniczo, bajkowo, miejscami trochę przerażający, ale w sumie olśniewający. Pałac wygląda mega orientalnie , choć z orientem nie ma nic wspólnego. Pierwszy budynek to , jak w większości, był kaplicą poświęconą Najświętszej Marii Pannie, wybudowany w XI wieku. W XVI wieku posiadłość została przekształcona w folwark , którego właścicielem był szpital w Lizbonie. Następnie trafił w ręce rodziny Mello e Castro. Po trzęsieniu ziemi w Lizbonie, folwark stał się miejscem nie do zamieszkania. W 1789 roku posiadłość wydzierżawił Gerard de Visne, odbudowując neogotycki dom na zgliszczach kaplicy i sprowadzając Williama Thomasa Beckforda , który zaprojektował wielki ogród krajobrazowy. W tych czasach przebywał tu Lord Byron, nazywając miejsce rajem, mimo , że nadal było w ruinie. Nie odstraszało to ciekawskich turystów, wśród których znalazł się angielski kupiec Francis Cook. Zauroczony podnajął folwark i wynajęty przez niego architekt nadał pałacowi aktualny kształt. Podziwialiśmy z zachwytem te niesamowite pomieszczenia, pozbawione wprawdzie wyposażenia, ale to tylko dodawało estymy eklektycznemu stylowi. Promienie słoneczne oświetlające ażurowe elementy okien i kopuł wieżyczek dodawały dodatkowego uroku. Tajemniczości dostarczały także efekty dźwiękowe z ukrytych nowoczesnych urządzeń imitujące dźwięk dzwonka na służbę , stukot obcasów po drewnianej skrzypiącej podłodze i zaproszenie lokaja na kolację. Niesamowite samopoczucie nie pozwalało oderwać się od tej magii, ale czas nas poganiał. Wróciliśmy do centrum Sintry kolejnym Boltem i dalej jedziemy do Cabo da Roca. Jest to najdalej na zachód wysunięty punkt Europy. Na obelisku postawionym na przylądku napis brzmi: gdzie ląd się kończy, a morze zaczyna”. Tak myśleli ludzie do czasu , gdy Amerigo Vespucci pokonał 5593 kilometry do położonego na przeciwległym brzegu Atlantyku Przylądku Henlopen. Brzeg wokół jest skalisty, wznosi się 144 metry na poziomem oceanu i został ukształtowany przez 50 metrowe tsunami po trzęsieniu ziemi w 1755 roku. Na przylądku wznosi się osiemnastowieczna latarnia morska. Okoliczne zbocza porasta sukulent Carpobrotus edulis, który przybył tu z Afryki Południowej wraz z pierwszymi żeglarzami, którym udało się opłynąć czarny kontynent. Ten rodzaj roślinności pamiętam z ubiegłorocznej wyprawy do Grecji i wyobrażam sobie jak cudownie muszą wyglądać te pagórki podczas kwitnienia w wielu kolorach. Brodząc wśród carpobrotusa szukaliśmy zejścia na urokliwą ponoć plażę da Ursa, ale nikt z nas nie odważył się zejść w dół po stromych skalistych dróżkach. Kilka lat temu na tym klifie zginęła na oczach dzieci polska para , robiąca sobie wyjątkowe i ostatnie w życiu selfie. Wszelkie dzisiejsze trudy wynagradza nam magiczny zachód słońca. Urzeczeni cudem natury szybko ruszamy do hotelu w Lourinha. Po drodze zakupy na kolację, bo nie mamy siły szukać restauracji, ale dzień kończymy portugalskim winem.
_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
rakro1 
weteran

Twój sprzęt: Dethleffs Trend I 7057
Pomógł: 15 razy
Dołączył: 22 Sty 2012
Piwa: 197/157
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-25, 22:22   

Piękne fotki i relacja. Dziękujemy :roza:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
yamah 
weteran


Twój sprzęt: CARTHAGO CHIC-S plus
Pomógł: 6 razy
Dołączył: 10 Sty 2019
Piwa: 258/106
Skąd: Ostrowiec Św.
Wysłany: 2024-02-25, 22:30   

Andrzejku, kajam się :hide: :pad: ,dopiero teraz zobaczyłem twoją relację na CT :ok piękną podróż (widziałem wcześniej namiastkę) :shock: :shock: :shock: :spoko :spoko :spoko
Pozdrowienia od nas także dla Asi :kwiatki:
Dla ciebie oczywiście

100.jpg
Plik ściągnięto 524 raz(y) 53,21 KB

_________________
Ten kto żyje widzi dużo..ten kto podróżuje widzi więcej
-------------------------------------------------------------------------------
był Ducato 2,5 Burstner na próbę.. Pilote Explorateur715...zostało Carthago Chic-S plus
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-25, 23:48   

Boguś ! spokojnie mój kronikarz dopiero się rozkręca, będzie co czytać. :) :haha:
_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-26, 21:49   

Jedziemy dalej, dzień piąty co się wydarzy dzisiaj??

IMG_20240203_101135615.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 173,93 KB

IMG_20240203_103133816.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 249,02 KB

IMG_20240203_103354253.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 238,9 KB

IMG_20240203_113130863.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 250,32 KB

IMG_20240203_113602547.jpg
degustacja likieru wiśniowego w czekoladowych kubeczkach
Plik ściągnięto 1 raz(y) 251,94 KB

IMG_20240203_130230082.jpg
karnawał w Nazare
Plik ściągnięto 2 raz(y) 186,83 KB

IMG_20240203_133111712.jpg
Plik ściągnięto 2 raz(y) 336,44 KB

IMG_20240203_153055356.jpg
Alcobaca
Plik ściągnięto 0 raz(y) 194,46 KB

IMG_20240203_154239331.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 154,46 KB

IMG_20240203_165438275.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 268,88 KB

_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-26, 21:53   

DZIEŃ PIĄTY
3 lutego
Dzień zaczęliśmy wcześniej niż zwykle i od poszukiwania sali ze śniadaniem. Po drobnej konsternacji i sutym , jak zawsze śniadaniu udajemy się do Peniche ( czyt. Penisz, nie zapomniec o „Z”). Pominęliśmy jednak miasteczko, kierując się na półwysep, który w przeszłości był wyspą , ale muł utworzył przesmyk i połączył ją z kontynentem. Peniche to mekka surferów, z uwagi na sprzyjające temu sportowi fale i plaże. Nas jednak przywiodła tu Capela de Nossa Senhora dos Remedios. Według legendy figurka Matki Bożej została znaleziona w grocie na półwyspie Popua przez szukającego schronienia pirata (inni mówią, że złoczyńcę, ale zostańmy przy piracie, bo fajniej brzmi). Objawienie przyciągało pielgrzymów, więc wizerunek został przeniesiony do kościoła Św. Wincentego, wrócił na swoje miejsce , gdy w XVI wieku na miejscu groty wybudowano kaplicę. Ściany budowli wyłożono kaflami ze scenami z życia Maryji, a w XVII i XVIII wieku dodano zdobienie w postaci złoceń na ołtarzu głównym i ołtarzach bocznych. Gdy przybyliśmy na miejsce kaplica była zamknięta a wokół panowała cisza i żywej duszy. Plac przed kaplicą ogromny, świadczy to , że pielgrzymki przybywające tu są liczne. Otoczenie było dość zniszczone przez pleśń i pewnie przez wiejące tu wiatry znad oceanu. Doczekaliśmy osoby, która otworzyła kaplice. Świetność jej wnętrza przeminęła jakiś czas temu. Pomijając zatęchły zapach, obecny we wszystkich portugalskich kościołach, wiele kafli nosiło ślady zniszczenia, a że dekoracje na ołtarzach to złocenia dowiedziałam się z opisów przewodników. Mimo to atmosfera sprzyjała skupieniu i modlitwie i zachęcała do pozostawienia tu swoich rozterek . Chcieliśmy postawić świece w wiadomej nam intencji, ale wiatr gasił płomyk. Jak w tym klimacie palą te świece na zewnątrz? Mamy nadzieję , że ktoś jednak poprawi go po nas. Dołożyliśmy jeszcze małe tea lighty w przedsionku.
Celem dalszej eskapady było Obidos, średniowieczne miasteczko na stoku góry , witające pomarańczowymi dachami na pobielanych domach. Do wejścia zachęca podwójna brama z kapliczką z malowanych na niebiesko azulejos. Za bramą wąziutkie, kręte uliczki, urocze kamieniczki, sklepiki z rękodziełem, lokaliki. Miasto założyli Celtowie, w czasach starożytnych było centrum handlu z Fenicjanami, po upadku Rzymu pozostało w rękach Wizygotów, a następnie Maurów. Wyzwolone zostało w XII wieku, legenda mówi o samodzielnym szturmie dzielnego rycerza na islamski zamek. Arabski charakter utraciło podczas trzęsienia ziemi w połowie XVIII wieku. W czasach współczesnych było centrum politycznym i spotkań osób związanych z rewolucją goździków. Nas do miasta przywiodła inna legenda- ginjinha, słodki likier z małych portugalskich wisienek, uprawianych w tych okolicach i dodawanych do brandy. Wiele legend krąży o przepisie na napój, o rywalizacjach zakonnych , kradzieżach receptur, spiskach na książęcych dworach. Jedno jest pewne i niepodważalne, to sposób podawania likieru w maleńkich czekoladowych filiżaneczkach, wymyślony właśnie w Obidos i ściągający tu rzesze turystów pożądających tegoż smaku i niezapomnianych wrażeń. Doświadczenie smaku ginjinhi i czekoladowej czarki było krótkie i pozostał żal , że nasz samolotowy bagaż nie pomieści ani butelki pełnej legendarnego napoju ani tym bardziej czekoladowych cacuszek do jego spożywania. Wniosek wypływa stąd jeden - należy tu przelecieć kamperem, w nim się wszystko pomieści i jeszcze sporo innych rzeczy ,których pożądałam tylko oczami. Buszowałam z sobie tylko właściwą werwą po tych uliczkach i sklepikach , sycąc zmysły pięknem i unikatem. W niesamowitej Casa Portugesa do Pastel de Bacalhau spróbowaliśmy tego przysmaku. Szkoda było wracać przez tę bramę , ale czekało kolejne wyzwanie – Nazare , a tam miałam nadzieję zobaczyć te ogromne fale znane mi z internetowych filmików. Pogoda była piękna , prawie letnia i wiatru jak na lekarstwo, więc rozczarowanie nie opuszczało mnie przez długi czas.
Nazwa Nazare wywodzi się od legendy o figurze Matki Bożej Czarnej Madonny przyniesionej tu przez mnicha z Nazaretu w IV wieku. Mnich spędził to resztę życia, a figura pozostała w santuario. Wielkie fale odbijają się od cypla Sitio na szczycie którego stoi latarnia morska Farol da Nazare i Fort Miguel Arcanjo. Ciekawostką dolnego miasta jest Muzeum Dorsza Suszonego. Wprost na ulicy , na żywo kobiety rozpinają wyfiletowane ryby na specjalnych siatkach i układają na podporach , pochylone zawsze na południe . Obok na straganach oferują wysuszone już okazy do sprzedaży. Inicjatywa dla powstała dla zachęcenia kobiet do kultywowania tradycji suszenia ryb i dania im zajęcia .
Atrakcją dla nas były grupy śmiesznie przebranych ludzi, którzy przy dźwiękach karnawałowej muzyki tworzyli paradę. Były tu tłumy Kleopatr w różnym wieku, od dziewczynek do leciwych babć, chłopcy na rowerach w cylindrach i czarnych frakach spod których wystawały białe tiulowe tutu , jakieś krasnoludki i inne ludki. W przyplażowym beachbarze wypiliśmy kawkę i pasteis de nata i wrócili na parking. Nie odmówiłam sobie tego co księżniczki lubią najbardziej - powrotu brzegiem morza z bosymi nogami w wodzie. Fale przy brzegu były znacznie większe i nieposkromione, co zaowocowało niebywałą satysfakcją, nieokiełznaną radością i kieszenią pełną muszli, ale także praniem spodni zmoczonych przez fale do samej d......
Potem dalej w drogę do Alcobaca. W tym niewielkim mieście ulokowano opactwo Cystersów uznawane za najpiękniejszy zabytek gotycki w Portugalii. Zakonnicy mieli ogromny wpływ na rozwój miasta, nie tylko w aspekcie religijnym , ważnym po przepędzeniu Maurów, ale także gospodarczym, udoskonalając potencjał rolniczy regionu. Rozkwit trwał do czasu opuszczenia przez mnichów klasztoru w XIX wieku.
Wejście do kościoła uniemożliwiła trwająca właśnie msza , ale za 15 euro zwiedziliśmy klasztor. Pomieszczenia jak w gotyckiej budowli surowe , zimne i puste. Wyszliśmy trochę zniesmaczeni i nie mieliśmy ochoty na zwiedzania klasztoru w Batalha, obejrzeliśmy tylko kościół. Klasztor Matki Boskiej Zwycięskiej jest kolejna perełką gotyku w Portugalii. Budowany przez 150 lat do końca nie został ukończony, co uwidaczniają niedokończone kaplice, przyczyny porzucenia do dziś są nieznane. Część budynków nie dotrwała do dzisiejszych czasów. Na zewnątrz bogato zdobiony, wewnątrz ascetyczny, ale piękne witraże przepuszczają promienie słoneczne . Aga i Jacek poszli do klasztoru, a my obserwowaliśmy życie miasteczka i sklepiki z rzemiosłem, tym prawdziwym , nie chińskim w rękach hinduskich.
Dzień kończymy w Fatimie. Dostajemy pokój w prawie luksusowym hotelu przy samym sanktuarium, tak że idziemy jeszcze na plac i na kolacje , a potem pławimy się w tym luksusie.
_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
SZEJK 
weteran


Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy
Dołączył: 14 Lut 2016
Piwa: 204/261
Skąd: Dębica
Wysłany: 2024-02-27, 21:21   

Dzień szósty, dalej zwiedzamy kiedy nasz Lider ogłosi przerwę na odpoczynek.?????

Dzisiaj sam zrobię sobie wolne, aa cooo!!!

IMG_20240204_095513743.jpg
Fatima
Plik ściągnięto 1 raz(y) 152,94 KB

IMG_20240203_213820038.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 190,68 KB

IMG_20240204_102857944_HDR.jpg
w wiadomej intencji
Plik ściągnięto 0 raz(y) 183,99 KB

IMG_20240204_114721547.jpg
Tomar
Plik ściągnięto 0 raz(y) 294,08 KB

IMG_20240204_115411133.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 283,2 KB

IMG_20240204_114641524.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 245,74 KB

IMG_20240204_115721326.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 226,31 KB

IMG_20240204_114645151.jpg
Plik ściągnięto 0 raz(y) 256,63 KB

IMG_20240204_182259112.jpg
Nazare nocą
Plik ściągnięto 1 raz(y) 139,91 KB

_________________
Pozdrawiam SZEJK

Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak

Moje poprzednie i aktualna karawana:
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***