|
|
Relacja z wakacji kamperem... 2015 |
Autor |
Wiadomość |
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-22, 13:12
|
|
|
Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu witaraków No i chcieliśmy się przjechać po Afsluitdijk, czyli po tamie na autostradzie A7 oddzielającej morze od zatoki.
Do tamy dojechaliśmy i ... w sumie nie zrobiła ona na nas takiego wrażenia. Spodziealiśmy się, że będziemy jechać po szczycie i widzieć morze i zatokę po oby stronach. A tymczasem widac było po prawej wał a po lewej zatokę. No cóż... Jedziemy te 30km.
Ku naszemy zaskoczeniu w połowie drogi jest zrobiony punkt widokowy i parkingi. Oczywiście zjechaliśmy. Parking był właśnie na górze zapory. Widok - wspaniały Na żywo widać było różnicę poziomów, zdjęcie tego tak nie oddało.
Po drugiej stronie autostrady zbudowano wieżyczkę widokową. Na niej sklep z pamiątkami a w dole restauracyjkę. Dzieci zakupiły drewniane wiatraki, a my książkę z najciekawszysmi miejscami w Holandii po polsku!
Pocieszyliśmy oczy widokami i ruszyliśmy dalej. Mając w ręce książkę jako mini przewodnik, udaliśmy się dalej w drogę.
Chcieliśmy pojechac do Hoorn, ponoć ładne historyczne miasto. W dorgę!
Dojechaliśmy po południu do Hoorn, ale... w mieście w centrum był rozstawiony lunapark i w zasadzie całe zwiedzanie diabli wzięli. Udało się znaleźć gdzieś w bocznej uliczce miejsce do zaparkowania i poszliśmy do informacji turystycznej. Pan nam dał kilka przewodników i mapkę. No cóż - poszliśmy "na miasto" Skoro już byliśmy przy wesołym miatseczku, to niech i dzieci mają trochę frajdy. Pojeździli na kilku karulzelach, jakiś autkach, mini kolejce górskiej i - dzień minął.
Diabelski Młyn nad ulicą
Prędkość opadania 140km/h, wysokość 90m. Przeciążeniń nie pamiętam. Robiło wrażenie!
MadMobile odpoczywa
Przepraszam, czyj to rower? Długo już tu jest?
Atrakcja miast holenderskich - parkingi dla rowerów
Po zjedzeniu obiadku ruszyliśmy w drogę na poszukiwanie kampingu.
Dotarliśmy na jeden z nich - kamping w polu, sporo przyczep, kilkanaście kamperów. Ale pani na recepcji powiedział, że nie mają miejsca, żeby nas przenocować. powiedziała, że niedaleko jest inny kamping i żeby tam spróbować. Cóż - pojechaliśmy.
I trafiliśmy na niemal Ritza wśród kampingów! Campingpark de Bongerd. Znakiem firmowym jest - ogryzek
Strona kampingu
Duży kamping, bardzo zadbany, recepcja jak w hotelu Dostaliśmy parcelę numer 530. Zaparkowaliśmy auto i poszliśmy na spacer po kemingu. Zaskoczyło nas to, że po 21 w zasadzie życie zamierało, po 22 kompletna cisza. O 21 bar nieczynny o 22 wszystkie światła w budynku recepcji zgasły, drzwi zamkniete na klucz. Tylko restauracja sprzątała - światła były tam do późna.
Na samym kampingu było sporo do zobaczenia - stawy, ścieżki, każda część kampingu miała małe place zabaw. W dwóch miejscach były miejsca z wodą dla dzieci, dwa baseny, boisko i sporo innych rzeczy. Szkoda, że wcześniej tu nie trafiliśmy, bo byśmy z chęcią zostali dłużej. A czasu już coraz mniej.
Mapka
Ogryzek - jeden z wielu
Nawet zwierzaki mają
Główny budynek wieczorem
Na terenie kampingu rośnie sporo jabłonek - jabłka nawet smaczne
Nocleg w tym miejscu do najtańszych nie należał - 41 euro. Ale za tą cenę widzieliśmy różnicę pomiędzy innymi kampingami, na których do tej pory byliśmy - tu wszystko było niemal "top class" - pierwsza jakość. Aha - no i nie ma żadnej godziny na wymeldowanie.
Opuśclismy kamping.
W poszukiwaniu wiatraków - cdn |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2020-01-19, 05:19, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-23, 19:17
|
|
|
Udaliśmy się do miekscowości Kinderdijk - mają tam 19 starych wiatraków. Ustawiliśmy nawigację i w drogę. Minęliśmy Rotterdam. Przejeżdżając przez Rotterdam oglądaliśmy samoloty - ruch nieco mnijejszy niż w Heatrow. Tuz obok nas i nad naszymi głowami lądowały i starowały samoloty. Dzieci były zachwycone!
Oto jeden z nich - podchodzi do lądowania
I tak sobie jedziemy i jedziemy, mijamy Rotterdam i nagle nawigacja nas zaskakuje - gada sobie, jak mamy jechać i kończy zdaniem "potem wjedź na prom". Chwila konsternacji i wybuchnęliśmy smiechem Ale jedziemy dalej - i rzeczywiście - czeka nas przerpawa przez kanał - własnie promem
Kolejka aut nieduża, więc czekamy. Prom akurat był na drugiej stronie.
Czekając na prom oglądamy ruch na kanale
Cennik
Jest! Płynie do nas!
Ahooj! Płyniemy!
Na promie chodził bileter i pobierał opłaty.
Zaraz po zjechaniu z promu miałem po raz kolejny przykład nieużywania kierunkowskazów przez Holendrów. Teń żółty Peżocik przed nami kkombinował, stawał, ruszał. Okazało się, że pan chce zaparkować po prawej stronie tuż za promem. Czy tak trudno było zasygnalizować ten manewr? Może górka dla niego była zbyt duża? Nie wiem...
Jeszcze tylko chwilka jazdy i jesteśmy na miejscu Zjedliśmy i poszliśmy zwiedzać. Niestey - była godzina 16:50 - o 17 zamykali wiatraki dla zwiedzających. Zostało nam jedynie oglądanie ich z zewnątrz. No i zakupy pamiątek w sklepiku
No to idziemy pokazac dzieciom obiecane stare wiatraki
Dzieci chciały robić zdjęcia wszystkim wiatrakom po kolei
Koszyk dla dziecka
Z tym koszykiem wiąże się legenda:
Ktoś kiedyś wyrzucił dziecko z kołyską. Dziecko sobie płynęło a dzieckiem tym opiekował sie kot. Kołyska została wyłowiona w rzeki
Sądząc po wielkości - spory dzidziuś
Oprócz wiatraków interseujące były np. żaby
Jeden w zamkniętych już dla zawiedzających wiatrak. Zamknięty, bo już po 17.
A ten chyba był normalnie zamieszkały - teren prywatny - wstęp wzbrioniony
To wracamy do kamperka i jedziemy dalej!
Wycieczka do wiatraków udana - dzieci bardzo zadowlone Będą miały co opowiadać
A my jedziemy dalej w stronę Francji
Już wieczorową porą dojechaliśmy do Dunkierki. Im bliżej Calais, tym bardziej niepokoiła nas jedna rzecz. Widac było jakąś łunę i dym. Nie wiedzieliśmy, czy to imigrancji, czy rolnicy nadal palą opony, czy może jeszcze coś innego.
Na szczęście - łuna była łuna nad Calais, a dym - jakims tam dymem z portu. Uffffff.
Mieliśmy się zatrzymać i poszukac kampingu, gdy zobaczyliśmy znak kampingu. Pojechaliśmy i .. i nic. Brama zamknięta, plac budowy, jakiś wielki pies biega za ogrodzeniem. Po drodze gdzies zauważyliśmy punkt serwisu kamperów - można było zrzucić brudną wodę i dolac świeżej. Ale - z racji później pory i ciemności - pojechaliśmy dalej. Znaleźliśmy jakiś parking przy rzeczce, gdzie stały kampery. Kupiłem bilet w parkomacie (7 euro), wrzuciłem go za szybę i poszliśmy spać. Nawigacja okazywała 10km do tunelu
Bonjour! Tu spaliśmy
Część kamperów już odjechała, przyjechały nowe
Poziom wody był dośc niski
Jutro będziemy juz w Wielkiej Brytanii |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2020-01-19, 05:31, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-24, 20:49
|
|
|
Wielka Brytania
Do tunelu dojechaliśmy bez porblemów. Ani śladu imigrantów, żadnych korków. Wjechaliśmy na odprawę i dostaliśmy możliwość przeprwanienia się 1,5 godziny wcześniej Oczywiście bez dopłaty Z możliwości tej skorzystaliśmy
Nasze miny nieco opadły, gdy zobaczyliśmy, jak odprawa paszportowa powoli idzie. Trzy kampery przed nami skierowali na boczny pas, ale w sumie ich nie sprawdzali. Jak już się wszystko ruszyło, to pan z obsługi nas zatrzymał i poprosił o poakzanie butli z gazem. Jakby nie mógł tego zrobić, gdy 10m wcześniej staliśmy kilka minut. A tak to zatrzymał nas, przy okazji auta za nami (byliśmy już na pasie dojazdowym do rampy) i pokazałem mu odłaczoną butlę. Przeprosił na i pojechaliśmy. Chiwla czekania i jesteśmy przy szlabanie. Radość - już mamy jechać - dup! Czerwone i szlaban w dół... No co jest? Na tablicy pisze, że nasz pociąg "Waiting for boarding" Po kilkunastu kolejnych minutach na tablicy pkazał się "Boarding", szlaban się otworzył i ruszyliśmy! WOW - jeszcze nigdy nie byliśmy pierwsi! Pole position
Pół godziny i wyjeżdżamy w Anglii. Wyjechaliśmy z terminala, zjazd na pobocze i decyzja - mamy trochę czasu, to jedziemy na Białe Klify Chwila jazdy - po drodze widzimy znaki na "The Battle of Britain Memorial" - zajedziemy w drodze powrotnej. Póki co - klify.
Kupujemy bilet wstępu (7 funtów dla kampera) i jedziemy na parking.
Zaparkowaliśmy obok Niemca
Pierwsze, co nam się rzuciło w oczy, to ciekawy widok portu Dover z góry - jak zabawki, jak resoraki. Mógłbym tam usiąść na ławeczce i patrzeć
Ale port nie był naszym celem podróży.
Ruszyliśmy zatem na klify. Widok wspaniały, dzieci zbierały pamiątki w postci białych piszących kamieni
Taka tam samoyebka
Dotarliśmy do latarni morskiej. Ale wejście na nią kosztowało by nas prawie dwadzieścia funtów - ciut dużo, żeby wejść na latarnię, z której niewiele więcej widać.
Ale za to poszliśmy na jakiś ciepły posiłek do kawiarenki u podnóży latarni.
Klimat - typowy angielski Miła sprzedawdczyni, w wieku 50+, każdy talerz, każda filiżanka, każdy spodeczek inny. Stylowe sztućce z epoki, wystrój lokalu jak na starych angielskich serialach Wrażenie niesamowite! Zamówiliśmy cztery zupy dnia i dwie kawy.
Zjedliśmy, wypiliśmy i poszliśmy dalej
Po spacerku przekąska i w drogę!
Jeszcze tu wrócimy - jest przecież zamek do zobaczenia!
Nastepnym razem!
W drodze powrotnej w kierunku Walii postanowiliśmy zjechać do wspomnianego muzeum Bitwy o Anglię. Na parkingu widzimy znajomego kampera - Niemcy, obok których stalismy na Białych Klifach
W sumie muzem to zbyt poważna nazwa - dwie repliki na placu - Spiitfire i Hurricane, pomnik pilota po środku śmigła, lista poległych, kilka tablic informacyjnych i sklep.
W sumie był też wyświetlany film, ale nie za bardzo nam pasowało, żeby go obejrzeć.
Co mnie zaskoczyło - ani jednej wzmianki o dywizjonie 303.
Pilot patrzący w morze
Tablica z nazwiskami poległych
No to jedziemy dalej - kierunek Walia. Obieramy kurs na Cardiff i w drogę. Chcemy jechać do wieczora i już w Walii znaleźć jakiś nocleg. To jedziemy! |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2020-01-19, 06:03, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wyświetl szczegóły |
|
dulare
weteran
Twój sprzęt: LMC Liberty A 723G
Pomógł: 14 razy Dołączył: 27 Paź 2013 Piwa: 94/83 Skąd: Zielonki k. Krakowa
|
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-25, 22:31
|
|
|
Jechaliśmy do wieczora. Córcia - narzekając, że braciszek ją rano obudził i jest niewyspana - usnęła. Syn się dzielnie trzymał. Ledwie na oczy patrzał, ale był ciekawy tego, co się działo. Dojechaliśmy do mostu granicznego między Anglią a Walią. Syn patrzył z podziwem Zapłaciliśmy myto za przejazd (nie pamiętam dokładnie ile, ale chyba coś ok. 6 funtów) i kierowaliśmy się dalej na Newport. Nie pamiętam teraz - czy zjechaliśmy z autostrady widząc znaki kampingów, czy też zjechaliśmy z autostrady, żeby wklepać w nawi kamping. Wiem, że jechaliśmy po znakach. I tak trafiliśmy na kamping gdzieś w lesie. Była późna godzina, recepcja zamknięta, światła niewiele oświetlały. Zatrzymałem się przed bramą, rzuciłem okiem na jakies tablice informacyjne, ale było zbyt ciemno. Otworzyłem więc bramę i wjechałem. Było kilka miejsc wolnych, jeden kamper, jakies namioty, VW T5 busik. Zaparkowałem w wolnej parceli i szybko przygotowaliśmy spanie, bo dzieci już spały.
Rano, gdy wszyscy spali, poszedłem na spacerek. Godzina 8 rano, przyjemny poranny chłodek, piękne niebo, widok gór porośniętch mieszanym lasem, odgłos szumiącego strumyka Taaaak - to jest to...
Recepcja otwarta dopiero od 9. Wróciłem więc do kamperka i zrobiłem kawki poranne Jak już zbliżała się 9, possedłem na recepcję. Nocleg kosztował nas 22 funty. Zakupiłem tez mapę Walii za 3,50. Pogadałem z panią o tym, co warto zobaczyć na naszej trasie, pani dała mi kilka przewodników. Wróciłem do kamperka z mnóstwem informacji i mapą - trzeba zaplanowac nasze trzy dni w Walii
Okazało się, że dzieci już wstały
Dzień dobry tatusiu, gdzie byłeś?
Rozłożyliśmy mapę, informatory i zaczęliśmy planować. Pani na recepcji powiedziała nam o m. in. miejscowości Rhayader i Elan Village wraz z Elan Valley - są tam stare zapory wodne i ładna trasa widokowa. Drugą rzeczą wartą zobaczenia była kolejka wąskotorowa w Aberystwyth jadąca do Devil's Bridge.
Ale ciężko było coś zaplanować na głodnego. Poszliśmy zjeść - tym bardziej, że od 9:30 ruszała kuchnia. Mieliśmy smaka na english breakfast Poszliśmy, dostaliśy numerek i czekaliśmy
W oczekiwaniu na śniadanie udałem się schodkami na dół w stronę szumiącego strumyka. Ale tu pięknie!
Po kilku minutach przyszła pani z naszym śniadaniem Mniam - pełni energii wróciliśmy do mapy
Przed odjazdem poszliśmy na malutki spacerek, żeby nacieszyć oczy przed wyjazdem
No to w drogę! Serwis i jedziemy! |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2020-01-19, 06:50, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-25, 23:22
|
|
|
Jechalaliśmy nie zawsze drogami z oznaczeniem A, czyli coś jak drogi krajowe. Czasem przecinaliśmy krajobraz drogami B - lokalnymi. Ale jadąc przez góry widoki były wspaniała zarówno na drogach A jak i B
Dość kręta droga przed nami
A może woeiczkę na obiad?
Owce były niemal wszędzie - na poboczu jak i na drodze
Szosa niczym wstęga szarego papieru przyklejonego pośród łąk i gór
Nie wiem, co wyspiarze mają z tymi mostkami - bardzo dużo tychże mostków jest na zakręcie 90 stopni. W w UK i w Irlandii
Dojechaliśmy do Rhayader, odbiliśmy na Elan Village. Rzut okiem na mapę i jedziemy w stronę Elan Valley
Przy Elan Valley jest punkt informacyjny i sklepik. Zajechaliśmy tam na parking. W informacji wzięliśmy mapę szlaków pieszych i rowerowych i poszliśmy do kamperka zjeść obiad. Z pełnymi brzuchami możemy jechać oglądać zapory i podziwiać samą dolinę
Pierwsza zapora, Caban Coch Dam, jest przy samym parkingu i informacji. Robi niesamowite wrażenie Niestety wszystkie dane dotyczące zapory takie jak ilośc wody w zbiorniku, wysokość i szerokość zapory, ilośc budulca zużytego do budowy była podana w galonach, stopach i innych angielskich jednostkach, więc trudno było ocenić, jakie to wszystko ogromne.
Skręcający most
Droga była czasem tak wąska, że żonę łokcie bolały od chowania ich
A dlaczego by nie zrobić ławeczki przy drodze? Przecież to trasa szeroka jak... Jak dwa osobowe auta
Kolejna zapora Pen y Garreg Dam
Jak łazisz baranie! Stał na drodze
Początek jeziora powstałego na rzece w wyniku zbudowania czterech zapór
No i mamy korek
Chwila odpoczynku dla MadMobila, bo na niektóre wzniesienia wdrapywał się na pierwszym biegu
Za to teraz z górki na pazurki!
I już na dole
Yyyyy, gdzie my jesteśmy??????
W drogę do Aberystwyth - musimy złapać pociąg
Dotarliśmy! Mamy bilety!
Dla dzieci była to wielka niespodzianka - do końca nie wiedzieli, co ich czeka Widzieli tory, widzieli wagoniki, ale nie sądzili, że będziemy jechac pociągiem Aż wsiedliśmy do wagonu
Odjazd był spóźniony o kilka minut. Pan konduktor zamknął drzwi od zewnątrz i mogliśmy ruszać Najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale
Dzieci mówiły wierszyk i były zaskoczone, że wszystko w wierszyku się zgadza Para buch, koła w ruch Świst i gwizd Dym i para
Przez większość naszej godzinnej podróży pod górę dzieci były przyklejone do okien
Było na co patrzeć
Czasem widok zasłaniał dym z komina
Dojechaliśmy na górę Lokomotywa odczepiła się od wagonów i pojechała na tył pociągu.
Na górze przywitał nas deszcz, który nieustannie padał... Kaptury na głowę i idziemy zwiedzać Devil's Bridge |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2020-01-19, 07:00, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wyświetl szczegóły |
|
Tadeusz
Administrator CamperPapa
Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy Dołączył: 06 Lis 2007 Piwa: 1568/2201 Skąd: Otwock
|
Wysłany: 2015-08-26, 00:24
|
|
|
Mavv, stawiam piwko za relację.
Opisujesz częściowo doskonale mi znane okolice w UK. Wiele razy włóczyłem się nad jeziorami Elan Valey. Bardzo lubię ten zakątek Walii.
Piszesz, że tych tam jest cztery. Jest ich pięć. Jedna z tam wygląda jak most, ponieważ znajduje się pod wodą i tylko estakada nad nią, z drogą wiodącą do kościółka po drugiej stronie, jest odbierana przez nie wtajemniczonych jako most. Ta tama blokuje ubytek wody przy niskich stanach.
Pokazuję jej zdjęcie.
Elan Valey-Tama przy kościółku.jpg
|
|
Plik ściągnięto 4796 raz(y) 123,22 KB |
|
_________________ W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
|
|
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-26, 00:40
|
|
|
Tadeusz, dziękuję za piwko
Piszę o czterech zaporach, bo:
Jezioro, przy którym jechaliśmy, powstało na dwóch rzekach. I na tych dwóch jest właśnie - tak jak piszesz - pięć zapór. My jechaliśmy na północ, a ta część jeziora ma właśnie cztery zapory Stąd taka liczba Ale dziękuję za trzymanie ręki na pulsie!
Dla zainteresowanych proszę w mapach Google wpisać Elan Valley i dac widok z satelity
Tadeusz, Walia jest piękna przypomina nasze góry, ale jednak jest inna, piękna na swój sposób Zawsze będzie miło nam tam wrócić Nawet myślę o objazdówce z Pembroke do Holyhead |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
|
|
|
|
Wyświetl szczegóły |
|
jerry Gdansk
doświadczony pisarz
Twój sprzęt: Renault Trafic Chausson Acapulco 33
Nazwa załogi: LILOU
Pomógł: 1 raz Dołączył: 09 Sty 2015 Piwa: 14/27 Skąd: Gdansk
|
Wysłany: 2015-08-26, 08:39
|
|
|
Witam
Relacja z wakacji super stawiam . Ja to nigdy na wyspy nie pojadę bo tam ,, jeżdżą pod prąd,, . Pozdrawiam z Gdanska |
|
|
|
|
izola
Kombatant
Twój sprzęt: MB Marco Polo
Nazwa załogi: Izolownia
Pomogła: 11 razy Dołączyła: 20 Sty 2015 Piwa: 229/153 Skąd: Westfalia
|
Wysłany: 2015-08-26, 10:09
|
|
|
Cytat: | Znaleźliśmy jakiś parking przy rzeczce, gdzie stały kampery. Kupiłem bilet w parkomacie (7 euro), wrzuciłem go za szybę i poszliśmy spać. Nawigacja okazywała 10km do tunelu |
jako mały Tip odemnie, na następne przeprawy na wyspe czy z wyspy,
stałam tam juz wielokrotnie i widziałam wielu z Angli którzy to fajne i spokojne miejsce uźywali jako start po zjezdzie z tunelu albo przed przeprawą na wyspę.
Wprawdzie nie ma tam moźliwosci spustu ani pobrania wody , za to jest ten parking bezpłatny , bardzo ładne miejsce nawet do dłuzszego pobytu , co ja i inni chętnie praktykowaliśmy
Po przejściu przez szerokie pąaskie wydmy jest się na plaźy...albo teź w wydmach są ściezki do kilometrowego wędrowania wybrzeźem tymi sćiezkami idzie się częsciowo jak w zarośniętym labiryncie a cęściowo na otwartej przestrzeni ze wspaniałymi widokami na morze ,promy i statki
... jednym słowem jest tam fajowo na dziko
Zakupy itd załatwic mozna w pobliskim Oye Plage
Odległość do Callais 15 km
tu:
https://www.google.de/map...!7i13312!8i6656
1 Rue de la Mer
62215 Oye-Plage, Frankreich
50.997236, 2.042203
pozdrawiam, i źycze dalszych tak udanych podróźy i relacji
Izola |
_________________ http://vanactiv.blogspot.de/
https://www.facebook.com/...100019297335640 |
Ostatnio zmieniony przez izola 2015-08-26, 13:49, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-26, 15:51
|
|
|
Pociągiem dotarliśmy do Devil's Bridge, 11 mil od Aberystwyth i - jeśli dobrze pamiętam - 200m wyżej.
Leganda głosi, że kiedys żył tam diabeł. Ale diabeł został wypędzony przez pewną kobietę i jej psa. Wypędzenie miało miejsce własnie na diabelskim moście
Most ten, zabytkowy, istnieje nadal. Jednak nie da się na niego wejść. Zbudowano bowiem na nim nowy most.
Oto on, Diableski Most...
...i kobieta, która wygoniła diabła
Przy diabelskim moście jest wejścei na mini trasę widokową i wodospady. Wejście płatne - nasza czwórka to koszt 11,50 funta. Czas potrzebny na przejście to ok. 50 minut. Tak podaje przewodnik
Być i nie zobaczyć? Poszliśmy. Padało raz mocniej raz słabiej. Cały czas w kapturach ruszyliśmy cieszyć oczy
Pierwszy wodospad był wąski i wysoki. Idziemy dalej w dół schodami Jacob's Ladder - strome niemal jak drabina
Na dole
Idziemy dalej
Bo przejściu trasy, cali mokrzy udajemy się do pobliskiej restauracji na małe conieco. Jest nas więcej przemoczonych WIększość klientów mokra Zamawiamy zupę dnia z bułeczką, zjadamy i wracamy na dół.
Wracamy na dół
Po drodze mamy mijankę z innym pociągiem - musieliśmy chwilkę poczekać
Już po zjeździe na dół przebraliśmy się w suche ubrania, zrobiliśmy zakupy, zjedliśmy i ruszyliśmy już w stronę Holyhead. Plan - jechać do wieczora i poszukac kampingu
Kolejne kilometry po przepięknej Walii
Bliżej cywilizacji
Wjeżdżamy już na wyspę Anglesey, coraz bliżej Holyhead. Przed nami Britannia Bridge
Nawigacja pokazywała kampingi dość daleko od nas. Postanowliśmy coś znaleźć na własną rękę. Jest znak kampingu - zjeżdżamy z autostrady, jedziemy, jedziemy, jedziemy i jedziemy. Żadnego znaku, nic. Wracamy na autostradę i jedziemy dalej w stronę Holyhead.
Wjeżdżamy w miasto poszukać bankomatu, bo zostało nam kilka funtów w kieszeni, a nie liczyłem, że zapłacę kartą na kampingu. Tym bardziej, że nasz ostatni nocleg był na kampingu zrobionym z pola - bez prądu, woda na początku a toaleta w baraku Cena 12 funtów
Wypłaciliśmy pieniążki przy ASDA i - znak kampingu ukazał się naszym oczom! No to jedziemy, tym bardziej, że już było dośc ciemno. Kierując się znakami dojeżdżamy do kampingu przy klubie kajakowym. Nazywa się Anglesey Outdoor Centre. Recepcja zamknięta, na drzwiach info, że jeśli mnie nie ma, to zadzwoń - i podany numer teleofnu. telefon nie odpowiadał, więc skorzystałem z kolejnej informacji. Jeśli mnie nie ma, to poszukaj mnie w Paddlers Pub za rogiem No to udałem się za róg Za budynkiem z pokojami, za toletami jest sobie pub - wchodzę - pełno ludzi. Idę do baru i mówię, że właśnie przyjechałem. Barman prosi właścicielkę. Ugadaliśmy szczegóły z panią, zapłaciłęm 10 funtów za nocleg i poszliśmy spać.
Nie zrobiłem nawet żadnego zdjęcia...
No nic - rano po sniadaniu jedziemy już do terminala - czas naszego urlopu już się kończy... Cieszymy się ostatnimi godzinami.
W porcie szybka odrpawa, pani sprawdza, czy butla z gazem jest odłączona i jedziemy do linii. Tam oczekujemy... Jest - wzywają nas. Jedziemy - jako jedni z ostatnich. Parkujemy kamperka, zabieramy kilka rzeczy ze sobą i idziemy na pokład.
Kamperek zapięty do podłogi...
Po niecałych dwóch godzinach - wsiadamy i jedziemy do domu.
Droga do domu - małe podsumowanie.
Podczas tego miesiąca zrobiliśmy 5700km. Miało być więcej, bo mieliśmy jeszcze skoczyć na Mazury, ale tak się potoczyło, że na Mazury nie dotarliśmy.
Zwiedziliśmy trochę Holandii, zobaczyliśmy trochę Walii, zwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc. Z przygód i awarii - wybrzuszone koło zmieniane gdzieś na stacji beznynowej w Niemczech.
Gdy już byliśmy w Ballinie, może z połtora kilometra od domu, można powiedzieć na ostatniej prostej - korek... Co się u licha stało? Widać, że to świeża sprawa, bo auta własnie się zatrzymują. Okazało się - ułamała się gałąź na drzewie i skutecznie zablokowała ruch na drodze. Widzę, że kilku kierowców się siłuje z gałęzią, żeby udrożnic drogę. No to idę i ja - zawsze to jedna para rąk więcej. W międzyczasie ktoś już zadzwonił po pomoc. Kilka minut szarpania, łamania i udało nam się udrożnić jeden pas. Reszta dla strażaków.
Wracam do auta i jedziemy do domu. Odpocząć po urlopie i pomyśleć o nastepnym za rok.
|
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
Ostatnio zmieniony przez Mavv 2020-01-19, 06:32, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
toscaner
Kombatant vanlife na pełny etat www.toscaner.com
Twój sprzęt: ToscaVan - Black Panther
Nazwa załogi: Toscaner & VanElla
Pomógł: 15 razy Dołączył: 03 Lis 2013 Piwa: 238/267 Skąd: Honolulu, Prypeć
|
Wysłany: 2015-08-26, 16:01
|
|
|
jerry Gdansk napisał/a: | Witam
Relacja z wakacji super stawiam . Ja to nigdy na wyspy nie pojadę bo tam ,, jeżdżą pod prąd,, . Pozdrawiam z Gdanska |
Gdzieś czytałem, że to Francuzi zrobili na złość (chyba sobie) i odwrotnie niż Anglicy, którzy pierwsi jakieś przepisy drogowe zaczęli tworzyć. Jeszcze wcześniej (19 wiek?) każdy jeździł którą stroną chciał. Później coraz więcej automobili i Francuzi a za nimi reszta Europy ma teraz pod prąd.
Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale jest wiele krajów, gdzie jeździ się po drugiej. |
_________________ Toscaner
Blog: Toscaner.com
Youtube: Toscaner Vanlife
Budowa domka ze złomka
|
|
|
|
|
Mavv
weteran
Twój sprzęt: Mercedes Sprinter
Nazwa załogi: MadMobile II
Pomógł: 2 razy Dołączył: 23 Lut 2014 Piwa: 68/48 Skąd: Ballina, Irlandia
|
Wysłany: 2015-08-26, 16:04
|
|
|
W Szwecji chyba w 1969 zmieniono ruch w lewostronny na prawostronny. Można w sieci znleźć zdjęcia, jaki chaos panował na drogach, gdy zmieniano ruch |
_________________ Kamperek 1
Kamperek 2
Moje minipodróże po Irlandii
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|