Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Rosja i kraje poradzieckie - Krym na 16 kopyt

frape - 2012-08-21, 22:46
Temat postu: Krym na 16 kopyt
TRASA
Indywidualna - spotkanie na BP pod Jarosławiem

Kopytka należą do trzech fiatów i do jednego peugeota, który jakimś cudem się wybił z grupy, ale jako, że z rodziny trojaczków to można jakoś wybaczyć :) . Samochody spakowane, paliwo uzupełnione, teraz jeszcze tylko o dobrym humorze nie zapomnieć i jedziemy. Na wschód ku słonku, które właśnie zachodzi, ale jutro wzejdzie nam znów. Plan z grubsza ustalony tzn. dotrzeć jak najszybciej na Krym, a potem, a potem to się zobaczy co dalej. Miejsca zbiórki jako takiego nie mamy – spotykamy się gdzieś po drodze. W końcu po małych perypetiach lądujemy po północy na stacji BP pod Jarosławiem. Tam okazuje się, że aby stanąć na placu dla tirów z dala od drogi trzeba zapłacić 15 zł od samochodu. Nie wiem czy wszędzie tak jest, ale lekkie zdziwienie było. Jako, że nie bardzo mieliśmy już siłę, żeby jechać dalej zostajemy na parkingu tuż przy drodze. My śpimy dobrze jako, że na tyle samochodu – w alkowach mają trochę gorzej, bo prawie wystają nad krawędzią drogi, a choć ruch niewielki to i tak od czasu do czasu jakiś tir się zdarzy.

frape - 2012-08-22, 18:02

JAROSŁAW - MEDYKA - LVIV - TERNOPIL - KMELNYTSKYI - VINNYTCA - NEMIRYF

TRASA 530 km - MAPA


Wstajemy bladym świtem i już gdzieś około 8 wyjeżdżamy na granicę do Medyki. Jarosław wita nas deszczowo, ale już po chwili wychodzi słonko. Mijamy go jedynie, ale jeśli ktoś ma chwilę to warto tu zatrzymać się na dłużej. Mamy już krótkofalówki, które nie wiadomo czemu przez wszystkich nazywane są mikrofalówkami :lol: więc konwersujemy sobie w drodze. Docieramy do granicy - kolejka nie aż taka straszna. Trzeba jeszcze trochę hrywien wymienić, bo tu ceny w miarę rozsądne - 43 groszy. Zakupy zrobione, teraz nie pozostaje nic innego jak tylko grzecznie czekać w kolejce, aż puszczą na granicę. Nie jest tak źle, kolejka nawet się posuwa naprzód.
W końcu pozwalają nam wjechać, pytają po co, gdzie, dlaczego no i co w ogóle chcemy tam robić?.
No jak to co jedziemy na Krym.
No ok, ale po co?
No jak to po co - na wakacje (przecież chyba widać, że jadą cztery campery :szeroki_usmiech więc to logiczne, że na wakacje jednak chyba nie dla wszystkich. Gdybyśmy chcieli na przemyt to raczej wybralibyśmy mniej rzucające się w oczy samochody :szeroki_usmiech ).
Po paru wymianach uprzejmości, dlaczego my stoimy w kolejce jako auta osobowe, a nie jako tiry (do tej pory nie wiem gdzie powinien stać samochód specjalny skoro mam do wyboru osobowe, autobusy i tiry), czy samochody są nasze, czy wieziemy narkotyki, broń i co mamy w tych wszystkich schowkach, po bacznym obejrzeniu przez celników jak w środku wygląda camper - chyba niezbyt często się tu pojawiają - zadaniu pytań ile to kosztuje, ile pali i jak się tym jeździ, w końcu wszystkie samochody stawiają kopytka na ukraińskiej ziemi.

frape - 2012-08-22, 19:04

Kupujemy jeszcze karty (Kyjew) do telefonu zaraz za granicą, bo ceny rozmów tutaj są kosmiczne i naprzód. Nasz dzisiejszy wstępnie zaplanowany cel to Umań. Ale hola hola nie tak szybko toż to w końcu Ukraina i ukraińskie drogi. Do Lwowa mkniemy lotem błyskawicy po dopiero co zrobionej na Euro 2012 drodze.
Mijamy Lwów ... no i to by było na tyle tego dobrego. Dziur w drodze owszem nie ma za dużo bo zalane, ale ponieważ bywa tutaj ciepło, a tiry mają w nosie ograniczenia, że jak za ciepło - czyli powyżej 25 lub 28 stopni to im nie wolno, na drogach znajdziemy wiele górek z nalanego asfaltu. Czasem poprzeczne, ale z reguły podłużne, dlatego lepiej jak nie trzeba nie jeździć blisko prawej krawędzi drogi i zastanowić się nad wyprzedzaniem, bo na środku pomiędzy pasami, również się zdarzają.
Ukraiński styl jazdy polega na tym: dojechać do poprzedzającego cię samochodu, rzucić okiem czy coś z naprzeciwka nie jedzie i dawaj przez ciągła, lub podwójną ciągłą. Dobrze, że ruch na drodze raczej niewielki, więc z reguły udaje im się wyprzedzić na czuja. Po drogach jeżdżą trzy typy samochodów. Wypasione bryki, zabytki z "lakierem nówką" i zabytki poklejone czym się da. Chyba z naszych dzisiejszych planów dotarcia do Umania nici... no ale :szeroki_usmiech . Jedziemy jedziemy, drogi dosyć szerokie, a jeszcze szersze pobocza. Od czasu do czasu widać przystanki, a od dobrych kilku kilometrów nie było widać żadnej miejscowości, tylko polne lub kamieniste drogi, które rozchodzą się na boki. Po lepszym przyjrzeniu zauważamy, że znajdują się przy nich znaki ustąp pierwszeństwa, czyli to nie drogi prowadzące w pole, a do szczelnie zakrytych lasem lub pagórkiem miejscowości. Ciekawe jak do nich daleko i jak sobie w zimie radzą. Ok mkniemy z zawrotną szybkością przed siebie.

frape - 2012-08-22, 21:22

Po drodze obiadek, gdzieś w przydrożnym barze - podobno taki sobie, my nie narzekamy - domowy obiadek wprost z camperkowej kuchni smakuje wyśmienicie (jakoś nigdy nie mieliśmy zaufania do przydrożnych barów). Okoliczne WC choć jak na Ukrainę czyste to jednak przypomnienie sobie świetnych czasów naszych skoczków narciarskich. Ale komu w drogę temu czas.
Zwijamy się i mijając Ternopil, Kmelnytskyi, Vinnytse jedziemy dalej. Od czasu do czasu przeżywamy chwilę grozy jak na drodze tańczy jakaś przyczepa od tira. Pół biedy gdy jedzie on przed nami gdyż jeszcze można zwolnić, gorzej już gdy z naprzeciwka na zakręcie przyczepa jakimś niewyjaśnionym powodem zsuwa się na nasz pas - wtedy pozostaje nam właśnie to szerokie pobocze, pod warunkiem, że nie ma przy nim wielkich dziur lub nalewki z asfaltu. Dobrze, że tirów na drogach mało, bo jednak w większości respektują zakaz jazdy a wyłaniają się na drogach pod wieczór gdy im już wolno. Oprócz stanu dróg, nieoświetlonych jej użytkowników są one największym postrachem tutejszych szos.
Za Kmielnickim droga zdecydowanie się poprawia. Zatem i nasza prędkość przelotowa wzrasta. Jednak widać już zmęczenie. W pewnym momencie stajemy na światłach, gdyż i tak wszystkie samochody już nie zdążą. Idę na tył po coś do picia, bo upał straszny. W tym momencie rzucam okiem przed boczne okienko i widzę w nim alkowę. Chwila moment co ona tu robi, miała przecież być za nami... słyszę łup... o co kaman?. Rzut okiem na tył i widzę przerażoną minę kierowcy i pasażerki. Na szczęście to tylko lusterko, które otarło się o nasz tylni narożnik.... Ufff. Teraz rzut okiem przez tył samochodu ... czemu kolejna budka stoi też tak jakoś krzywo... Na szczęście obeszło się już bez bliższego kontaktu. Po ocenie samochodów ruszamy dalej. Jesteśmy już widać zmęczeni ciepłem, drogą i tym ciągłym uważaniem, gdzie lepsza droga, widać pora poszukać miejsca na nocleg.
Mijaliśmy kilka stajanek, ale ponieważ dopiero szarówka – to pewnie coś dalej się znajdzie. Z tego wszystkiego nie wszyscy skręcili na Umań. Mimo, że trąbiliśmy, dzwoniliśmy – zero odzewu. Więc trzeba było się potem szukać, a zmrok zapadał szybko. Dzięki temu jeszcze przepchaliśmy się przez jakieś większe miasto. Za nim droga już gładka – tylko czemu nie ma możliwości przystanięcia na nocleg. Mkniemy i mkniemy noc już na dobre się robi. O jest miejscowość…. poszukiwania placu…. ooo coś jest oświetlone nawet, piszą „magazyn”. Jakiś parking, jakaś brama – patrzymy wyżej jest napis „NEMIROFF”…. Nie ma to jak wybrać na nocleg plac w takim miejscu :szeroki_usmiech

jacenty - 2012-08-23, 16:37

Gdzie upolowaliście tak czysta ubikację ?
W temacie to dla hardkorowców polecam wizytę w toalecie przy przystanku autobusowym na drodze Kijów -Umań . lub na znanym kempingu Rybacze. :szeroki_usmiech

frape - 2012-08-23, 22:27

jacenty napisał/a:
Gdzie upolowaliście tak czysta ubikację ?
W temacie to dla hardkorowców polecam wizytę w toalecie przy przystanku autobusowym na drodze Kijów -Umań . lub na znanym kempingu Rybacze. :szeroki_usmiech

Przy barze gdzie zatrzymaliśmy się na obiad - a w temacie będą i inne zaskoczenia :)

frape - 2012-08-23, 22:31

NEMIFYR – UMAŃ – ODESSA – FONTANKA - RYBAKIVKA
TRASA 470 km - MAPA

Ustaliliśmy pobudkę na godzinę siódmą. Jakiego czasu? No naszego… tylko jednego żeśmy nie ustalili co to znaczy naszego? No tego żeśmy tak do końca nie ustalili. Niektórzy jako nasz przyjęli polski, inni ukraiński, no i skończyło się na tym, że czekaliśmy na siebie wzajemnie:) Obudził nas też dziwny ruch. Pewnie dlatego, że Polacy przyjechali otwarli dla nas świtkiem z rana w niedzielę sklep firmowy – mieszkańcy również tłumnie skorzystali, my nie byliśmy gorsi a jakże trzeba było zrobić zapasy na dalszą drogę. A wystawkę w sklepie mieli naprawdę przednią. Okolica też całkiem całkiem – co prawda w nocy widzieliśmy jezioro, ale nie wiedzieliśmy, że takie fajne :)

frape - 2012-08-23, 22:48

No ale komu w drogę - więc jedziemy. Czasami trzeba jednak zawracać "bo to nie tędy miało być" Jeszcze przed Umaniem po prawej jest fajny postój dla TIRów - gdybyśmy wiedzieli wcześniej można byłoby na nim stanąć, a tak tylko chwila odpoczynku, którą najmłodsi wykorzystują już do zabawy. Przy drogach można oprócz klasycznych krasnoludków, które dotarły również tutaj zaopatrzyć się w warzywa i owoce - nie omieszkamy gdyż droga jeszcze daleka.
Trafić na kombajn czy oprysk na drodze to nic nadzwyczajnego tyle, że czasami jadą tak jakby byli na środku pola - niestety nie udało nam się uchwycić mijanki z koszącym kombajnem, ale na słowo uwierzcie i takie bywały. Teraz po raz kolejny uświadamiamy sobie po co te szerokie pobocza.
Po jakiś 100km wjeżdżamy na autostradę... ujć patrol milicji... zwalniamy.... chyba nie będzie wesoło....

frape - 2012-08-24, 18:21

Wjeżdżamy na autostradę i gaz do dechy - w końcu droga na tyle równa, że można spokojnie te 80-90 jechać. Owszem można, ale dla niektórych okazuje się, że jest to o te kilka kilometrów za szybko. Najpierw odpada jedna uszczelka z alkowy, a za kilka kilometrów kolejny zjeżdża na awaryjny - widać osiołki odzwyczaiły się od tak szybkiej jazdy. Chwila postoju na autostradzie na poprawki (oczywiście jeden pracuje reszta się przygląda :diabelski_usmiech ).
Co do sławetnych WC na Ukrainie to na autostradzie spotkaliśmy się z takimi, w których nie bardzo wiedzieliśmy jak się zachować. Oczywiście wszystko było opisane - ale nasza znajomość cyrylicy pozostawia wiele do życzenia - składanie literek chwilę trwa. Wszystko obczujnikowane, tu najechać ręką na czujnik - leci woda, tam - przesuwa się folia na muszli, a do czego służą te pozostałe :szeroki_usmiech .
No nic jeszcze tankowanie i można sunąć dalej. Choć droga gładka jak stół to i tak trzeba uważać - chwilami widoczność ogranicza dość spore zadymienie. Zaczynają się większe podjazdy, okazuje się, że 75koników ledwo za nami nadąża, zatem co jakiś czas robimy krótkie postoje "na dojechanie". Wokół na polach pięknie prezentują się słoneczniki.
Po kilku godzinach autostradowej jazdy docieramy pod Odessę. Chwilowo jednak odpuszczamy ją sobie, gdyż będziemy tędy wracać to raz a dwa trochę mamy już w kościach te 900km ukraińskich dróg. Na wschodniej wylotówce z Odessy są centra handlowe - ale po co tu zaglądać - dalej też będą... Tiaaa naiwności ty moja :szeroki_usmiech , ale jeszcze kiedyś tu wrócimy...

frape - 2012-08-24, 18:51

Termometry w samochodach pokazują 36-38 stopni - trzeba się ochłodzić. Skręcamy zatem nad morze. Droga niestety znów nie najlepsza, do tego wbiliśmy się w jakieś miasto. Światła i Ukraińcy próbują nas uczyć jeździć. Oznakowanie sygnalizacji kiepskie - gdyby nie kilka aut, które z naprzeciwka prawie, że na nas jadą nie wiedzielibyśmy pewnie, że to droga dwukierunkowa - a nasze budki szerokie. Udajemy, że ich nie rozumiemy i jakoś brniemy dalej.
Podjeżdżamy na upatrzoną wcześniej plażę, ale w niedzielne popołudnie szpilki tam nie wbije, nie wspominając już o samochodach. Nie pozostaje nic innego jak jechać dalej. Po kolejnych kilku kilometrach zjeżdżamy do wody, ale raz że droga zostawia wiele do życzenia - nawet jak na Ukrainę to miejsc też brak, trzeba też zawrócić na wąskiej drodze, a przy dłuższym samochodzie może być ciut problem. W końcu wracamy na główną i jedziemy na camping w Rybakivka. Po wielokrotnym poszukiwaniu właściwego skrętu, łącznie z wbijaniem się w polne i dziurawe drogi w końcu możemy się zacampingować. Uff. Dojechali som szczęśliwi :szeroki_usmiech

frape - 2012-08-27, 22:26

Gdzieś znaleźliśmy informację dotyczącą tego campingu dzięki której w ogóle udało nam się go zlokalizować i trafić na niego
link
Camping w Rybakivka koło Odessy GPS: N46.60940E031.31157
3 km od. Rybakivki. Po 15 km jazdy regionalną drogą, przejeżdżamy przez małą miejscowość Tuzli Po 24 km dojeżdżamy do wsi Rybakovka na 26 km skręcić w prawo na Lugovoe na łące skręcić w lewo. Przejeżdżamy obok nowej Prawosławnej cerkwi po 2.6 km przyjeżdżamy do kompleksu wypoczynkowego i campingu.


Na miejscu wyglądało to tak:
Pobyt 60 UAH osoba – za samochód i prąd „oficjalnie” nic – cena chyba dla zagranicznych, bo pani w recepcji początkowo nie wiedziała ile dopóki właściciel jej nie powiedział – wniosek pytać na wstępie ile chcą, bo my niestety tego nie zrobiliśmy za co przyszło nam potem słono płacić. Ciepła woda pod prysznicem od 18:00 do 19:00 za 15 UAH. WC i prysznic na zewnątrz w osobnych budynkach. Warunki sanitarne za tą ceną to zdecydowanie kiepskie, choć wytrzymać jakoś się dało. Problem ze znalezieniem śmietników. Woda pitna niby kran był, ale wody w nim jak na lekarstwo, a ta w kranach do mycia czystością (brązowy osad) nie grzeszyła. Teren w miarę czysty. Plaża owszem jest 50m od campingu tyle, że w dół. Generalnie jak za tą cenę to miejsce raczej niekoniecznie do polecenia.
Ale jak trzeba to i takie się przeżyje w końcu to Ukraina a nie zachód. Może po przejechaniu kolejnych kilometrów powiemy, że słabe, że świetne zobaczymy. Popołudnie i wieczór mija nam na nocnych Polaków rozmowach. Odpoczywamy. Kolejny dzień mija na tzw. nic nie robienie i odpoczynku na plaży, na campingu, i obmyślania co dalej. Po południu niebo nagle się chmurzy -oj nie wróży to nic dobrego. Wieczorem grzmi już, błyska i leje. Nie przeszkadza nam to jednak w integracji polsko-ukraińskiej, z której wychodzimy zwycięsko wygrywając ... niestety nikt nie pamięta jak ta gra się nazywa - może ktoś rozwiąże tą zagadkę?? :)

GregSad - 2012-08-27, 23:34

Fantastyczna relacja Frape.
Jestem ogromnie cikawy co dalej. Mam w planach odwiedzić Krym, z tym większym zainteresowaniem czekam na ciąg dalszy.

Pozdrawiam
Grzegorz

AGAiPIOTR - 2012-08-27, 23:56

My również czekamy na cd.
kalinin - 2012-08-28, 05:18

Frape tak trzymaj. Znakomita relacja z wyprawy, ten kierunek wyjazdów lezy w kręgu zainteresowań wielu kamperowiczów. Przecierasz szlaki dla następców.
frape - 2012-08-28, 11:03

kalinin napisał/a:
ten kierunek wyjazdów lezy w kręgu zainteresowań wielu kamperowiczów. Przecierasz szlaki dla następców.

Pomysł tak do końca to nie był nasz - choć już kiedyś myśleliśmy o wschodzie tym bliższym/dalszym, ale w jedno auto nie chcieliśmy się tam zapuszczać. Jednak jak Darol rzucił hasło "Krym" niewiele nam trzeba było, żeby się podpiąć pod wyjazd. Pomysły na trasę to głównie Duduś, który był tam naszym "przewodnikiem" i Darole, którzy podrzucali co by tu jeszcze zobaczyć - ten wyjazd wyjątkowo potraktowaliśmy jako "objazdówkę z przewodnikiem" bo jeszcze kilka dni przed wyjazdem nie wiedziałam czy w ogóle będę mogła tam jechać - zatem nasze przygotowanie merytoryczne było raczej kiepskie. Pewnie dlatego teraz na mnie spadła relacja :wyszczerzony: :wyszczerzony: :wyszczerzony:
p.s. bynajmniej nie narzekam :spoko

darol - 2012-08-28, 12:28

frape napisał/a:
Pewnie dlatego teraz na mnie spadła relacja

cierp ciało jak żeś chciało :wyszczerzony:
Pisz Gosiu pisz, a klawiatury nie oszczędzaj :spoko

darboch - 2012-08-28, 14:56

Frape zrobiła pierwszy kroczek a teraz liczę na kilka słów ze strony Darola i Dudusia :spoko

Co do takich wypadów to marzy mi się kierunek Bajkał...temat dojrzewa :-P

Komplecik - 2012-08-28, 17:43

Bardzo fajnie mieliście, cóż ten darol-ek tak pędził? ;) :spoko
frape - 2012-08-28, 19:39

RYBAKIVKA – MIKOLAIV – KHERSON – ARMAŃSK - STEREHUSHCHE

TRASA 360 km - MAPA

Ponieważ ceny na tym campingu są zabójcze, a jego standard cóż…. jedziemy zatem dalej. Wracamy do głównej drogi i kierunek Krym. Docieramy do Mikolaiv – gdzie w końcu udaje nam się znaleźć jakikolwiek sklep większy niż osiedlowy sklepiczek (46.956604,32.05187). Żeby do tanich należał to nie powiem, ale ceny jeszcze nie zwaliły nas z nóg :) .
Kherson mijamy bokiem, gdyż cztery samochody przy niezliczonej ilości świateł w mieście – wylotówka z Mikolaiv - potrafią się skutecznie na nich zgubić. Droga niby dobra, ale czasem znienacka pojawiają się potężne dziury i wyrwy w asfalcie dlatego nieustannie trzeba kontrolować sytuację. Od czasu do czasu mijamy nietypowe pojazdy – takie małe autobusiki „marszrutki”, którymi podobno można wszędzie dojechać – ale widząc niektóre z nich mamy pewne wątpliwości czy aby na pewno wszędzie :) Przy drogach często są także parkingi, lub same stragany, na których można kupić prawie wszystko – w tych miejscach wyjątkowo trzeba uważać, gdyż oprócz samochodów po drogach kręcą się również ludzie z zakupami. Będąc kilka lat temu na zachodniej Ukrainie zauważyliśmy nietypowe doprowadzenia gazu do wiosek – jak widać tutaj także stosują ten sposób – dobrze, że rury są zazwyczaj na wysokości 4,5m.

darol - 2012-08-28, 19:41

Komplecik napisał/a:
cóż ten darol-ek tak pędził?

Dochodziłem ucieczkę :ok
Myślałem że przy 110 (z dużej góry) kamperek wysunie skrzydła i poleci a on tymczasem zaczął się rozpadać :haha:
darboch napisał/a:
Frape zrobiła pierwszy kroczek a teraz liczę na kilka słów ze strony Darola i Dudusia

dajmy Frape zrobić drugi kroczek :ok

frape - 2012-08-28, 19:50

darol napisał/a:
darboch napisał/a:
Frape zrobiła pierwszy kroczek a teraz liczę na kilka słów ze strony Darola i Dudusia

dajmy Frape zrobić drugi kroczek :ok


idę idę choć powoli :diabelski_usmiech
przejrzenie kilku tysięcy zdjęć i wybranie z nich "reprezentacji", żeby nie zapchać serwera do prostych nie należy, czasem jest kilka ujęć tego samego z 3 aparatów i mam zgryza, które wybrać - jakby wybór był zły to zwalcie na brak okularów :wyszczerzony: :wyszczerzony:
a jako, że jeszcze nie ma długich zimowych wieczorów to idzie powoli, bo trzeba sobie przypominać fakty z przed 6 tygodni :szeroki_usmiech :szeroki_usmiech a tyyyyyyle się działo w międzyczasie - jakby co to krytykować, uzupełniać, poprawiać :spoko - chwalić też możecie :diabelski_usmiech :diabelski_usmiech

Komplecik - 2012-08-28, 20:18

darol napisał/a:
Dochodziłem ucieczkę

:lol: Niedobry konwój niedobry, może jednak kolega coś zaskórzył? a ucieczka w ramach kary miała być? :) :) ;)
Już nie zaśmiecam wspaniałej relacji Koleżance ;) :spoko

frape - 2012-08-28, 20:25

Dojeżdżamy w pobliże Armańska, gdzie wjeżdżamy do Autonomicznej Republiki Krymu, mijamy posterunek graniczny – jest milicja, ale nie zatrzymuje. Krym wita nas gładziutkim asfaltem, ale to chyba tak na podpuchę, bo za chwile wracamy do ukraińskiej codzienności, choć standard jakby lepszy. Zatem do przodu byle przed siebie. Przy drodze można kupić miód prosto z pasieki. Po prawej od czasu do czasu widać morze, jednak nie za bardzo jest możliwość zjechania nad nie. Zaczyna powoli dokuczać nam głód, gdyż tempo jazdy nie należy do największych, a od kilku godzin jesteśmy w drodze. W okolicy Ishun zlokalizowaliśmy jakiś przydrożny bar – ale kuchnia dziś „nie rabotajet”. Rzut oka na mapę – nooo te 70km to jeszcze jakoś damy radę na głodniaka – przynajmniej szybciej pojedziemy. :diabelski_usmiech Mamy upatrzony cel Sterehoshche – camping Delfin. Namiary wbite w gps (45.750516,33.238555), więc nie powinno być problemów z trafieniem.
frape - 2012-08-28, 21:22

Docieramy – jeszcze tylko zjazd (troszkę stromo) na plażę i do końca w prawo pomiędzy domkami. Pierwsze przypominają lata 50 w ZSRR, kolejne to jakby 40 lat później – na końcu jest camping „Delfin”. Ustawiamy się w ryneczek tuż przy samej plaży. Dostajemy kluczyki od pryszniców z ciepłą wodą i toalet (czyste), a wszystko to ledwie za 20 hrywien od osoby (za samochód się nie płaci), a standard w porównaniu do wczoraj - bez porównania. Czysto i przyjemnie. Jedynie co to pod wieczór wieje niesamowicie. Plaża muszelkowo - piaszczysta, woda średnia – trochę zamulona, gdyż kilka metrów od wejścia do morza jest błoto na dnie, można zostawić w nim buty – sprawdzone - dlatego lepiej wchodzić na bosaka.
Na placu dzieci na pewno nudzić się nie będą – poustawiane bajkowe postacie, plac zabaw – który przypadł do gustu nie tylko najmłodszym. :diabelski_usmiech
Pod wieczór grupka Ukraińców podchodzi do nas i mówią, że będą grać w piłkę nożną – chcieliśmy się dołączyć, ale zaproponowali nam jedynie sędziowanie. No cóż…. :( :(

frape - 2012-08-28, 21:27

Jak skończyli boisko było nasze :diabelski_usmiech ,niektórzy grali – inny ujawniali inne talenty :szeroki_usmiech
Zachód słońca wygląda bajecznie – dobry wstęp do długich rozmów :diabelski_usmiech – w końcu trzeba zaplanować co dalej...

GregSad - 2012-08-28, 23:08

Ale zazdroszczę, oczywiście w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu :diabelski_usmiech
Czytam z duża uwagą i czakam na ciąg dalszy :)

Pozdrawiam
Grzegorz

frape - 2012-08-29, 21:45

STEREHUSHCHE - YEUVPATORIYA

TRASA 95 km -

MAPA

Budzimy się rano – w samochodach i na samochodach czarno. Okazało się, że właśnie wykluły się młode komary – moskitiery nie stanowiły dla nich problemu – takie malutkie – dobrze jednak, że jeszcze nie wiedziały o co chodzi i nie pogryzły w nocy bo mogłoby być kiepsko przy takiej ilości.
Obieramy kierunek Yevpatoriya. Oj dziś naoglądamy się takich bardziej swojskich obrazków, gdyż nie jeździmy głównymi drogami. Wokół pola, roślinność stepowa. Od czasu do czasu jakieś ruiny wiosek – o dziwo zamieszkałe nadal. Stado gęsi i krów na środku drogi – to nic nadzwyczajnego, trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić.

frape - 2012-08-29, 22:12

Po około 1,5h dojeżdżamy do Yevpatoriya. Przedzieramy się przez centrum – uliczki nie są bardzo wąskie, ale czasami trzeba minąć się „na czwartego”- nie dość, że po obu stronach ulicy zaparkowane samochody, to jeszcze z naprzeciwka coś się pcha :szeroki_usmiech
W końcu docieramy pod Meczet Chański, Piątkowy (Chan-Dżami, Dżuma- Dżami), który góruje nad skwerem Primorskim. Zostawiamy samochody w bocznej uliczce i idziemy na podbój pierwszego ukraińskiego miasta.

frape - 2012-08-29, 22:40

W pobliżu meczetu jest Sobór św. Mikołaja Cudotwórczy. Wzdłuż bocznej drogi, która je łączy jest kilka ciekawych straganów, które najpiękniej się prezentują, gdy są zamknięte. Sobór, który może pomieścić nawet 2 tys. wiernych jest największym na całym Półwyspie Krymskim. Niestety w czasie naszej wizyty był w środku w remoncie.
frape - 2012-08-29, 22:57

Na północ od meczetu, który stanowi dobry punkt orientacyjny znajdziemy dzielnicę karaimską z kenesami i typowymi domami karaimskimi. Udajemy się nad morze. Jest tu spory deptak ze straganami. Jest też plaża, ale wąska i betonowa. Nie korzystamy zatem z kąpieli, a jedynie spacerujemy. Niedaleko deptaku znajdujemy prawosławną cerkiew św. Proroka Ilji, która z zewnątrz prezentuje się bardzo ładnie. Potem jakiś obiadek i pora poszukać plaż.
Jedziemy na zachód gdyż tak nam powiedziała pani w informacji turystycznej, że można tam znaleźć kemping. Jedziemy i jedziemy i nic. Niby widać jakieś stojące namioty, ale jak już podjeżdżamy okazuje się, że zupełnie nie ma tam miejsca dla 4 samochodów (wjazd przez wyrwę w białym murze – potem 200-300m polną drogą do plaży). Znów się kręcimy i w końcu po wróceniu na przedmieścia Yevpatoriyi jakimiś zupełnie bocznymi dziurawymi drogami docieramy na camping (45.175979,33.321467) Dojazd od strony miasta - na zachód są hotele i niestety przez nie da się dojechać. Po dotarciu na plaże miejskie kierować się do końca drogi (po prawej jezioro), gdzie za murem znajduje się "camping".

frape - 2012-08-29, 23:20

Zaplecze sanitarne kiepskie – ledwo prysznice plażowe z zimną wodą i wc, ale jak ktoś lubi cywilizowaną plażę z parasolkami, barami to miejsce wprost dla niego (30 hrywien od osoby dorosłej + 10 samochód). My jednak nie bardzo mamy wyjście – zostajemy. Plaża okazuje się być w miarę czysta i nawet można znaleźć na niej miejsce, a atrakcją okolicy są meduzy. W barze jest możliwość nabrania wody co skrzętnie czynimy, gdyż nie wiadomo kiedy trafi się kolejna taka możliwość.
Remistenes - 2012-08-29, 23:25

Fajna relacja, szczególnie gdy dotyczy ona miejsca na świecie, na którego zwiedzanie jeszcze i na razie zabrakłoby mi odwagi, zgodnie ze stereotypem, że tam psy ogonami szczekają, a robaki kury pod ziemię wciągają... ;-)

Pozdrawiam ciepło :-)

frape - 2012-08-31, 16:09

YEVPATORIYA – SAKY – BEREGOWOE
TRASA 70 km -
MAPA

Po porannym zaliczeniu morskich i słonecznych kąpieli wyruszamy w końcu na południe. Przedostajemy się przez zatłoczone miasto. Mimo, że droga prowadzi wzdłuż wody trzeba wjechać na „obwodnicę”, gdyż ta przy morzu jest z drugiej strony zamknięta – miejsce na parking chyba. Za przejazdami kolejowymi okazuje się, że jest tu piękna długa plaża z rozłożonymi na dziko namiotami – pewnie to tu mieliśmy się zatrzymać no, ale trudno. Ta plaża ciągnie się dobrych kilka kilometrów, ale wjazd na nasze samochody raczej bliżej miasta – dalej wyglądało, że jest więcej piachu.

frape - 2012-08-31, 16:20

Po 2 godzinach jazdy – w miarę przyzwoita drogą skręcamy do Beregowoe – zauważamy samochód jadący wzdłuż klifu, - skręcamy i naszym oczom ukazuje się piękny około 30 metrowy klif. Miejsce wprost wymarzone na nocleg, urzekło nas całkowicie, cieszyliśmy się z niego jak dzieci dlatego bez zastanowienia rozbijamy tutaj obóz.
Jeszcze tylko wizyta w pobliskich dwóch minimarketach, gdzie zaopatrujemy się na nocne Polaków rozmowy i można odpoczywać. Przy zejściu na plażę nieopodal, którego staliśmy można się było zaopatrzyć w warzywa – uwaga na ceny – oraz kupić to i owo u kramarzy. Pobliska budka oferuje możliwość wycieczek jednak nie korzystaliśmy.

frape - 2012-08-31, 16:31

Po zejściu na plażę już po chwili wszyscy wiedzieli, że jesteśmy z Polski i przyjechaliśmy takimi dziwnymi, dużymi, białymi samochodami no i, że nie chcemy noclegu w wiosce (jest taka możliwość) a zostajemy na klifie i będziemy spać w tych dziwnych samochodach. Pod wieczór kramarze i plażowicze, którzy w międzyczasie przyjeżdżali czy przychodzili na plaże, pojechali zostaliśmy tylko my. W tych warunkach świetnie spisywały się prysznice zewnętrzne szczególnie po wdrapaniu się na klif z plaży.
frape - 2012-08-31, 16:33

Staliśmy na zachodnim brzegu zatem każdy chciał oczywiście uwiecznić zachód słońca. Staliśmy tak sobie po środku niczego, na noc zrobiło się zupełnie cicho – do wioski ze 200 metrów. Jedynie dyskoteka na plaży miała cichą nadzieję na nasze odwiedziny od czasu do czasu przypominając o sobie głośniejszym rytmem. My jednak byliśmy nieugięci...
frape - 2012-08-31, 22:18

BEREGOWOE – KACZA - OSYPENKO
TRASA 45 km - MAPA

Oj co to był za wieczór i noc – piękny zachód słońca i rozgwieżdżone niebo Długo siedzieliśmy podziwiając przy okazji sztuczne ognie z pobliskiej miejscowości (pewnie znów na nasze przywitanie). Rano obudziło nas budzące się na klifie zwykłe codzienne życie – tu jakiś kramik, tam ludzie niespiesznie idący na plażę. Wot sielanka. Przy naszych oknach zacumowały konie – gdyby ktoś być chętny na przejażdżkę zapraszają. Wokół rozgościły się również inne niewielkie zwierzątka. Ale nam zachciało się plaży położonej niżej, gdyż z klifu to ładny kawałek do moria mamy. Jedziemy zatem do Kaczy – tam niestety nie ma możliwości stanąć. Po wycofaniu się z miasta po jakiś 4 kilometrach dalej na południe skręcamy na plaże. Wot stajanka.

frape - 2012-08-31, 22:33

Z drogi przed płotem skręca się w lewo, później jest rozwidlenie – nadal w lewo, Jadąc wzdłuż budynków, murów, i nie wiadomo czego dojeżdża się do szlabanu gdzie panowie mówią – 30 hrywien od samochodu. (44.725775,33.548831). Piękna plaża choć trochę szybko robi się głęboko. Warunków sanitarnych brak jest jedynie niewielkie wzgórze, mniej więcej w połowie placu w trawie ukryta jest woda. Dzień mija na plażowaniu. Stoimy koło niewielkiej rzeczki, którą trzeba przejść by dotrzeć te 20m na plażę. My w niej spłukujemy się ze słonej wody (miejscami ma prawie metr głębokości) inni myją w niej naczynia.
Pod wieczór udajemy się do cywilizacji, którą mijaliśmy przy wjeździe. Wygląda całkiem obiecująco – sklepiki, kilka knajpek. Trzeba się trochę pogimnastykować zatem wybieramy knajpkę gdzie siedzi się po turecku. Jej obsługa również ma mocno wschodnie rysy. W pobliżu jest trochę ptaków.

frape - 2012-08-31, 22:37

Po powrocie znów łapiemy słońce w obiektyw, jakiś grill, nocne Polaków rozmowy – prawie jak co dzień, tym razem w towarzystwie rosyjskich ognisk, które tlą się dookoła.
jacenty - 2012-09-01, 00:21

My nocowaliśmy na dziko na plaży za Yewpatorią za przejazdami tak z 5 km .
Niestety po całym dniu w Yewpatorii dojechaliśmy po zmroku co zaowocowało wjazdem zbyt blisko morza w piach . Rano przy próbie ruszenia ugrzęźliśmy na maxa i zeszło z 1,5h żeby się wydostać . ;)

ZDERZAK - 2012-09-01, 00:41

Hej Gosia.
Mam nadzieję, że się nie obrazisz ale chciałem zaprosić Twoich wiernych czytelników i oczywiście Ciebie, na moją relację tego wyjazdu (a raczej jego obszerną część) ...co niniejszym czynię :)

Takie tam męskie spojrzenie z przymrużeniem oka :)

KAMPEROINA ...Krym 2012


...no ładnie, ja zapraszam a serwer się buntuje, ehh :gwm

frape - 2012-09-01, 12:09

ooo widzę, że mamy drugą wersję naszego wyjazdu, dobrze, że choć fakty w większości się zgadzają :wyszczerzony:
Choć zderzak znacznie wyprzedził mam nadzieję, że jeszcze kogoś zainteresuje moja opowieść .....

frape - 2012-09-01, 12:18

OSYPENKO - SEWASTOPOL - BAKCZYSARAJ

TRASA 85 km - MAPA

Budzą nas latające nad plażą helikoptery, Raz, drugi, trzeci i już prawie wszyscy obudzeni. Jedziemy na południe do Sewastopola, jednak aby się tam dostać trzeba pokonać 200metrowy zjazd/podjazd – no nie jest to wcale takie łatwe. Trzeba mieć dużo wolnego miejsca przed sobą – gorzej jak jedzie się za kimś komu non stop świecą się światła „stop”. Podjazd też niczego.
Wbijamy się do Sewastopola – wielkie miasto, w którym na uwagę zasługuje nadmorski bulwar z kilkoma ciekawymi budynkami, Muzeum Floty Czarnomorskiej. Cerkiew Piotra i Pawła i Sobór św. Włodzimierza. Rejon Sewastopolu nie należy do Autonomicznej Republiki Krymu lecz podlega bezpośrednio pod Kijów, a bardzo duża część mieszkańców to Rosjanie. Miasto położone jest na wzgórzach nad zatokami Sewastopolską i Południową. To również wielki port wojenny i siedziba floty czarnomorskiej. Wjeżdżamy w miasto w poszukiwaniu miejsca do zaparkowania samochodów. Ruch spory, nawigacje radzą sobie „tak sobie” w końcu jednak parkujemy na Bolszaja Morskaja tuż przy Prospekcie Nachimowa co okazuje się być dobrą miejscówką do zwiedzenia miasta. (44.609137,33.520868)

frape - 2012-09-01, 12:27

Idąc przed siebie i skręcając w prawo w Nachimowa po chwili docieramy do schodów i dalej na nabrzeżny deptak. Przed nami jawią się nowoczesne budynki, gdyż Sewastopol jest stosunkowo młodym miastem. Przy deptaku można zaopatrzyć się w różnorakie pamiątki. Mijamy oceanarium i docieramy do Pomnika Zatopionych Okrętów. Tam kończy się bulwar skręcamy zatem w kierunku placu Nachimowa.
frape - 2012-09-01, 12:33

Można przywitać się z gołębiami – ale za taką przyjemność trzeba później słono zapłacić – (40 hrywien od osoby). Schodami w dół można znowu udać się na bulwar. Idziemy wzdłuż wybrzeża na południe – mijamy Muzeum Floty Czarnomorskiej, lecz nie w głowie nam zwiedzanie – upał w mieście dokucza niemiłosiernie. Przewodnik podaje jeszcze kilka kościołów do zwiedzenia, a nam się marzy chłód i camperek. Niestety aby się do nich dostać trzeba najpierw wejść na wzgórze na szczęście po schodach przez park.Początkowo mijane „towarzystwo” nie nastraja optymistycznie – szybko jednak okazuje się, że odbywa się tutaj targ staroci.
frape - 2012-09-01, 12:39

Zwiedzamy Cerkiew Św. Piotra i Pawła, później remontowany z zewnątrz Sobór św. Włodzimierza, w którym mieści się krypta admirałów, gdzie spoczywają najwybitniejsi dowódcy floty rosyjskiej. Dalej plac i „wiecznie żywy” skąd już tylko rzut beretem w dół do naszych samochodów. W Sewastopolu jest jeszcze wiele do zwiedzenia – np. słynny Chersonez Taurydzki jednak mamy już serdecznie dość upałów i tętniącego życiem miasta.
frape - 2012-09-01, 15:07

Jednak dość szybko opuszczamy to hałaśliwe miasto i wracamy do Bakczysaraju. Jako, że kończą nam się zapasy żywnościowe próbujemy po drodze kupić chleb i wodę. Znajdujemy jakiś czynny sklep –okazuje się, że tutaj to można co najwyżej kupić farby i tapety. W końcu jednak udaje – mamy chleb. Co do wody to czasem należy uważać bo zamiast zwykłej można kupić słoną – co z taką zrobić? Może do gotowania się przyda:)
Początkowo parkujemy w Bakczysaraju w samym centrum. Już prawie za niego zapłaciliśmy (małe samochody 15 duże 30 hrywien), gdy dowiedzieliśmy się, że do Monastyru Uśpieńskiego mamy ponad 2 kilometry a do Czufut Kale kolejne. Oj to chyba dla nas dziś w tym skwarze stanowczo za dużo. Zatem dziękujemy i bardzo stromym wyjazdem wyjeżdżamy na drogę próbując znaleźć coś bliżej. Droga do szerokich nie należy, ale jakoś wymijamy się z innymi samochodami. W końcu pod skałą zauważamy miejsce jakby dla nas stworzone – nasze cztery samochody mieszczą się na nim idealnie. Kawałek dalej w idąc do Monastyru mijamy knajpkę – nasz obiad i jak się później okazuje nocleg gdzie za 25hrywien stajemy na noc i dostajemy wodę „do pełna”.(44.747099,33.900368)
Stamtąd ledwie 20 minut pod górkę i już możemy podziwiać monastyr, a jest co

frape - 2012-09-01, 15:09

Monastyr został wykuty w skale przez greckich mnichów. Jako, że sobotnie popołudnie nagle znajdujemy się w środku prawosławnej mszy. Dla nas to swoista nowość, choć już w niejednej mieliśmy okazję uczestniczyć. Tu cerkiew jest maleńka, ludzi sporo – można poczuć atmosferę. Jest to ważne miejsce pielgrzymkowe i jak w każdej cerkwi obowiązuje odpowiedni strój – kobiety spódnica za kolana, zasłonięte ramiona i chustka na głowie, mężczyźni – spodnie za kolana i zakryte ramiona. Taki strój obowiązuje w każdej cerkwi – kwestia tylko tego czy wchodzący tego przestrzegają czy nie – tutaj widać, że raczej tak.
Po drugiej stronie wąwozu w skale przycupnęło kilka domków. Spacerując dalej za monastyrem drogą, a później ścieżką, wśród straganów z pamiątkami, ziołami, herbatkami i małym co nieco po pół godzinie docieramy do podnóża Czufut-Kale.
Wskazane dobre buty i duuuuża ilość wody. Wstęp 40 hrywień – a trochę chodzenia jest. U stóp wzgórza, można zrobić sobie zdjęcie w prawdziwym tatarskim stroju. Natomiast po wspięciu się na szczyt znajdziemy skalne pieczary i pozostałości dawnego miasta.

frape - 2012-09-01, 16:08

Miasto podobno pochodzi z VI wieku założone przez Alanów, później bywali tu Turcy, Ormianie, Karaiowie i Grecy – taka mieszanka kultur, która pozostawiła tu swoje ślady. Jak podaje przewodnik w 1800 roku było tu jeszcze około 230 domów – jednakże brak wody mocno dokuczał. Rosjanie w XVIII wieku przesiedliły najpierw ludność greckiego pochodzenia a wiek później karaimskiego. W okolicy można także zwiedzić inne skalne miasta i twierdze Tepe-Kermen, Kyz Kermen, Eski-Kermen, Kaczi-Kalon, Mangup lub udać się do Wielkiego Kanionu Krymu no ale nam się plaż zachciało i tych atrakcji już niestety nie zobaczyliśmy, a oglądając zdjęcia – Garberdynów na ich stronce tegorocznej wyprawy na wschód – trochę mi tego kanionu żal…. http://garberdynibrzeszcze.blog.onet.pl/
ZDERZAK - 2012-09-02, 02:38

frape napisał/a:
ooo widzę, że mamy drugą wersję naszego wyjazdu, dobrze, że choć fakty w większości się zgadzają :wyszczerzony:
Choć zderzak znacznie wyprzedził mam nadzieję, że jeszcze kogoś zainteresuje moja opowieść .....


W większości powinny się zgadzać ...przecież z Wami byłem :wyszczerzony: ale jeśli będzie lub jest jakiś duży błąd to daj proszę znać.
A co do popisu, to podajesz więcej danych więc zapewne zaintereowanie nie zmaleje :)

frape - 2012-09-02, 13:41

oj tam oj tam - chodziło mi o to, że większość zdarzeń, miejsc sytuacji została nam podobnie w pamięci :szeroki_usmiech , a każdy przecież może inaczej patrzeć na konkretne sytuacje:)
Bim - 2012-09-02, 14:50

frape napisał/a:
oj tam oj tam - chodziło mi o to, że większość zdarzeń, miejsc sytuacji została nam podobnie w pamięci , a każdy przecież może inaczej patrzeć na konkretne sytuacje:)


Ja to widzę dwie oasobne relacje przedstwaione w całkiem innej formie
Oj podrożało tam strasznie. Czy nie było miejsca ,żeby stanąć na dziko i zrobila się tam taka komercja?

frape - 2012-09-02, 14:59

Cytat:
Oj podrożało tam strasznie. Czy nie było miejsca ,żeby stanąć na dziko i zrobila się tam taka komercja?

no niestety tanio to tam już było - ale dzikie postoje też mieliśmy - będzie o tym później :) jak zdarzała się cywilozowana plaża to zazwyczaj te 30 hrywienek od samochodu jednak chcieli, zdecydowanie lepiej pod tym względem wygląda przy Morzu Azowskim - cisza spokój i płacić "za nic" nie trzeba :) Pewnie jakby lepiej poszukać to i nad Czarnym znajdą się darmowe miejscówki - ale nie zawsze można było, a 30 hrywien ... jakoś "przeboleć" :szeroki_usmiech

jacenty - 2012-09-02, 16:00

No nieco się pozmieniało . Ale dalej mozna na dziko można biwakować .
My cały pobyt biwakowaliśmy na dziko i tylko raz skorzystaliśmy z "kultowego campingu Rybacze " I jestem pewien że nigdy tam już nie zawitam . Biwak -100hr ,a syf, ścisk i niezapomniana atmosfera w promieniu 50 m od kibla .Wizyta w tamtejszym kiblu to już sport extremalny. :gwm
Generalnie na odcinku od Foros do Aluszty to praktycznie nie ma gdzie biwakować na dziko , a nawet oficjalne kempingi są szczątkowe i pełne. O cenach nawet nie wspomnę.
Generalnie ten odcinek potraktowałem przejazdowo , bo po trzech próbach znaleźienia kampingu dałem sobie spokój.
A co do cen to też jest drożej (w porównaniu do cen z lat ubiegłych ) i bardziej komercyjnie.
Więcej płatnych parkingów i płatnych plaż .
Statystycznie wstęp do wielu pomniejszych atrakcji to 30-40 hr od osoby. Za pałac hana to 50 hr. Za pokaż delfinów w delfinarium 100 hr .
Zwiedzanie kurchanu w którym jest 25-30 m korytarza ,bez niczego w środku za 15 hr, to jest zupełny nonsens. A wzięcie przewodnika do niego za 50 hr to już zwykłe naciągactwo. :mrgreen:
Co do cen żarcia to dość podobne jak u nas (dość tanie melony i arbuzy).
Obiady w miejscach budzących zaufanie to koszt 60-85 hr od osoby i wielkościa nie powalaja .(z drugiej strony to w upał nie masz wielkiego apetytu).

frape - 2012-09-02, 22:50

BAKCZYSARAJ – INKERMAN – FOROS – AŁUPKA – JAŁTA – AŁUSZTA - RYBACHE

TRASA 195 km - MAPA

Po spokojnie spędzonej nocy – to chyba działanie górskiego powietrza tak nas ukołysało do snu – wracamy na nasz parking gdzie wczoraj zajechaliśmy. Stamtąd jeszcze trochę spacerku i docieramy do serca Bakczysaraju, który jest historyczną stolicą chanatu krymskiego. Obecnie jest to stolica krymskiego islamu a Tatarzy stanowią około 25% ludności.
Bakczysaraj to nic innego jak „pałac w sadzie”. Czas na zwiedzanie Pałacu Chanów. Długo trwało wybieranie gdyż lista propozycji zwiedzania jest bardzo długa. W końcu padła opcja za 50 hrywien. Wewnątrz murów zobaczyć można Wielki Meczet Chański, cmentarz chanów, łaźnię Żółtej Piękności. Oczywiście za wszystko dodatkowe „co łaska z cennika”. W naszej „full” opcji zwiedzania jest Pałac Chanów, swoiste muzeum, w którym można poczuć atmosferę tego miejsca z przed lat. Stylistyka miejsca zachowana jak niegdyś, wiele eksponatów wystawionych za szybami – jest gdzie pochodzić i co obejrzeć. Bakczysaraj, Monastyr Uspieński i Czufut-Kale to według mnie miejsca, które powinny zostać odwiedzone podczas wyjazdu na Krym. Poniższe zdjęcia tak do końca ani nie oddają uroku ani atmosfery tych miejsc. Co by admini nie protestowali – i tak mają anielską cierpliwość :kwiatki: wrzucam jedynie część zdjęć – reszta jest na osiołku

frape - 2012-09-03, 20:08

Z Bakczysaraju znów jedziemy w kierunku Sewastopola, ale tym razem chcemy zobaczyć Inkerman, który leży u ujścia Czarnej Rzeki. Znowu ten ostry zjazd no i podjazd, który wczoraj już dwukrotnie pokonywaliśmy. Na rondzie jest kierunkowskaz do miejscowości – no ale gps wie lepiej :szeroki_usmiech – dzięki czemu nadrabiamy ponad 10km. Przy okazji wypróbujemy opcję zawracania na dwupasmówce. Otóż od czasu do czasu jest skręt w lewo – przejeżdża się jezdnię w przeciwnym kierunku i jakby wyjeżdża z parkingu – bardzo nam się ten pomysł spodobał.
Niedaleko ronda widzieliśmy camping, ale to chyba jedynie wersja dla osobówek – nisko zawieszona poprzeczka na wjeździe słabo wróży camperom. W końcu po niemałym błądzeniu stajemy na parkingu pod cerkwią. Już tędy przejeżdżaliśmy – ale jakoś nikt nie stanął :) . Parkingi są dwa – za stacją benzynową oznaczony blisko wejścia do cerkwi i po przeciwnej stronie ulicy naprzeciwko stacji benzynowej – zwykły duuuuży plac. Oczywiście i tutaj panie przy wejściu dokładniej przy kiosku pilnują, czy aby wszyscy są odpowiednio opatuleni przed wejściem do Klasztoru św. Klemensa.
Komu w drogę …. chcemy dziś to i owo zwiedzić na południowym wybrzeżu. Mijamy bokiem Sewastopol, mijamy skręt na Bałakławę….. podobno najpiękniejsza zatoka krymska i udajemy się nad morze do Foros.

frape - 2012-09-03, 20:14

Próbujemy znaleźć jakąś plaże by stanąć, choćby by zjeść obiad ale niestety wybrzeże tutaj jest bardzo wysoko, o zjazdach w wielu miejscach camperem, a co dopiero czterema naraz można praktycznie zapomnieć. Stromo, wąsko i raczej nie wygląda to przyjaźnie. W końcu decydujemy się trochę odpuścić. Przewodnik podaje owszem kilka zabytków, ale oznakowanie do nich jest delikatnie mówiąc znikome, a właściwie to oznakowania nie widzieliśmy. Znamy miejscowość i poza tym nie wiadomo co dalej, gdzie szukać, zapytać na głównej drodze zbytnio nie ma kogo, a wbić się na boczne no cóż – najłatwiejsze to nie jest. Ryzykujemy w Ałupce, wjeżdżamy do miasta – chcemy zobaczyć Pałac Woroncewa, ale raz że życzą sobie 50 hrywien za parking to w dodatku jest on całkowicie zapchany. No to może zobaczymy jak tu morze wygląda – hmmm w te uliczki to my się raczej nie zmieścimy. W końcu lądujemy poza miastem na parkingu, który teoretycznie był oznaczony jako camping a jest to nic innego jak asfaltowy plac. Żar leje się z nieba, szukamy plaży – „set schodków w dół”…. Jako, że stanęliśmy przed „campingiem” straszą nas karami [700 hrywien za samochód] – albo policją – nie ma sprawy niech wzywają. Męska część ekipy idzie obadać teren czy w okolicy jest cokolwiek, damska – warzy strawę. Posileni…. rozczarowani…. Wjeżdżamy z powrotem na główną i jedziemy na Jałtę.
frape - 2012-09-03, 20:20

Wjeżdżamy z powrotem na główną i jedziemy na Jałtę. W Gasprze jakimś cudem po przejechaniu miasta znajdujemy Jaskółcze Gniazdo [było jedno oznaczenie – reszta na wyczucie plątaniną uliczek]. Jak zobaczyliśmy te tłumy, to mimo wszystko nam się odechciało, choć naprawdę chcieliśmy dziś jeszcze „coś” zwiedzić. Skwar niesamowity, to morza wysoko do Ałuszty już nawet nie zawijamy mając dzisiejsze doświadczenia w głowie.
A miało być tak pięknie: Foros – Cerkiew nad urwiskiem, Ałupka – Pałac Ałupiński, Aj-Petri (może wjazd kolejką na górę), Gaspra – Jaskółcze Gniazdo, Jałta – cerkwie, Liwadia – Pałac Carski, Ałuszta – cerkwie to tylko taki skromny plan był – choćby rzucić okiem, ale znaleźć cokolwiek, dojechać…. – chyba jednak Krym będziemy bardziej z plaż wspominać…..
Za Ałusztą zaczęły się góry, zakręty no i nasze tempo jazdy zdecydowanie spadło. Widoki za oknami całkiem sympatyczne.

jacenty - 2012-09-03, 21:58

Pisząc o cerkwi nad urwiskiem masz na myśli cerkiew wskrzeszenia chrystusa ?
O tą

frape - 2012-09-03, 22:10

Zmęczenie jednak daje nam się już konkretnie we znaki. Zbliża się wieczór zatem trzeba by pomyśleć o noclegu. Kilkadziesiąt kilometrów – nie ma możliwości zbliżyć się do morza. W końcu jest Sonyachnohirs’ke o i nawet camping mają tyle, że wjechać nie ma jak – bardzo stromy zjazd choć krótki, miejsc brak. Zatem przebijamy się wśród wąsko zaparkowanych samochodów do kolejnej miejscowości przy morzu. Rybache … tu jest możliwość postoju zarówno na plaży jak i z drugiej strony drogi. Jest już późno, nie mamy siły jechać dalej zatem wjeżdżamy na plażę.
Nigdy więcej takiego noclegu..........
Obóz uchodźców to najlepsze określenie dla tego miejsca. Namiot na namiocie, samochód na samochodzie, człowiek na człowieku. Pryszniców nie widzieliśmy jedynie jeden kran z zimną wodą w dodatku zakręcony na noc. Jedyne wolne miejsce gdzie dało się stanąć to okolice WC – tak ze 30 metrów, wrażenia z odwiedzin szambiarki i porannego wyrzucania kotka – bezcenne. Jedynym powodem postoju było zmęczenie, nadchodząca już noc i perspektywa kolejnej możliwości noclegu za co najmniej 30km górskich krętych dróg. A towarzystwo na tej kamienistej, średnio czystej plaży istnie międzynarodowe przez Rosjan, Białorusinów, Estończyków, Litwinów, Łotyszy o rzeszy Ukraińców nie wspomnę. Jest jeszcze opcja zamieszkania w „ekskluzywnym niebieskim domku” za jedyne 120 hrywienek…
Radzę to miejsce omijać szerokim łukiem, następnym razem chyba wolę stanąć na poboczu drogi niż jeszcze raz tam trafić. Do tej pory wydawało nam się, że pierwszy camping w Rybakivce był kiepski i drogi, teraz już wiem, że w porównaniu do Rybache był luksusowy. Tu za wątpliwą „przyjemność” postoju w obozie uchodźców trzeba zapłacić jedynie 100 hrywien. Ale jak to mówią, za wszystko zapłacisz kartą MasterCard a wrażenia …. bezcenne.

frape - 2012-09-03, 22:14

jacenty napisał/a:
Pisząc o cerkwi nad urwiskiem masz na myśli cerkiew wskrzeszenia chrystusa ?
O tą

tak, nam niestety nie udało się tam dotrzeć

Bim - 2012-09-03, 22:25

frape napisał/a:
A miało być tak pięknie: Foros – Cerkiew nad urwiskiem, Ałupka – Pałac Ałupiński, Aj-Petri (może wjazd kolejką na górę), Gaspra – Jaskółcze Gniazdo, Jałta – cerkwie, Liwadia – Pałac Carski, Ałuszta – cerkwie to tylko taki skromny plan był – choćby rzucić okiem, ale znaleźć cokolwiek, dojechać…. – chyba jednak Krym będziemy bardziej z plaż wspominać…..


Szkoda ,ze nie udało sie wam zobaczyc tej komercji. w pojedynke zawsze łatwiej jak w karawanie wcisnąc się . Mnie własnie z tych miejsc podczas wspomnień wzrasta największa adrenalinka jak sobie przypomnę co trzeba było ,żeby pokonać przeciwności w tym natłoku.Nie swiadomy co mnie czeka zapuszczałem sie tam gdzie normalnie sie nie da .
Zawsze mozna poogladac na necie te miejsca które sie opusciło lub wrócić do nich kiedyś
.

jacenty - 2012-09-03, 22:46

My jechaliśmy inna drogą przez przełęcz i jakąś bramę (Przypomniałem sobie -Bajdarskie Wrota).
Jest tam taras widokowy i knajpa . Widoki boskie. A sama cerkiew to w okolicy mega korek na serpentynach . Tłumy ludzi , ale z braku mozliwości zaparkowania nie weszlismy do środka .
A swoją drogą nocleg w Rybaczach przy ścianie obok wc to szacun , najwięksi twardziele wymiekali . :mrgreen: Moja próba oddania moczu w tym przybytku o mało nie skończyła się pawikiem. :evil:
My przemierzyliśmy ten parking ze 4 razy , zanim wbiliśmy sie troche na beszczela między innych. A na końcu przy ścianie było sporo miejsca na kilkanaście samochodów. :mrgreen:
Kultowość Rybaczy wynika z tego że jest to pierwszy duży camping z możliwościa mniej więcej sensownego wjazdu i plażą ,za kompleksem miast FOROS ,YAUTA, ALUSZTA.
Na odcinku Foros Aluszta praktycznie nie ma mozliwości kampingowania .
Chyba że na jakimś parkingu totalnie z partyzanta. Znalezione przez nas tzw campingi w Foros i Alupce były malutkie (przydomowe),pełne i brudne . Próba rozmowy z właścicielką tego w Foros była nie mozliwa, bo miała odlot jak po wypaleniu wora trawki. :shock:

frape - 2012-09-04, 17:23

RYBACHE – MORSKOYE – SUDAK - KOKTEBEL – FEODOSIYA – PRYMORSKIY
TRASA 125 km
MAPA

Świtkiem z rana zwiewamy z obozu. Wody nawet nie ma gdzie nabrać, a nasze zapasy powoli się kończą. Wypuścić nas zbytnio nie chcieli, że niby dostali 300 hrywien a aut cztery – w końcu dogadali się między sobą w obsłudze, że kasa jednak się zgadza i wytoczyliśmy się za szlaban na główną (czytaj jedyną) drogę w okolicy. Przed nami kolejne górki. W prawo, w lewo, góra dół…. Zostaliśmy na chwilę na poboczu i później dochodziliśmy peleton – moich zdjęć praktycznie z tej części brak – lewa ręka się trzyma, prawa ręka się trzyma czegokolwiek – a my do przodu. Niemniej jednak trasa widokowa i „coś się w końcu na drodze dzieje”, a nie te nudne długie proste do których przywykliśmy w drodze na Krym :)

frape - 2012-09-04, 17:29

Po n-dziesięciu kilometrach górskiej przeprawy, gdzie jak słyszałam niektórzy jedyneczkę wbijali :) dojeżdżamy do Morskoje…. Oj szkoda, że tak późno. Tu wygląda zdecydowanie bardziej przyzwoicie, choć faktycznie na plażach również jest sporo samochodów – ale co się dziwić w końcu to wakacje. Czy płatne? a jeśli tak to ile? - tego niestety nie wiemy bo świtkiem z rana nie myśleliśmy jeszcze o plażowaniu (trochę dalej były już typowe plaże nawet z parasolkami) więc przemknęliśmy tam lotem błyskawicy – kierunek Sudak.
Tu nagle się okazało, że dwie budki ni z tego ni z owego zniknęły – jeszcze na rondzie były, za rondem była stacja – może bak poszedł :szeroki_usmiech , a chwilę dalej rozjazdy na Feodozję i w głąb kraju – zgubili się czy jak. No nic w każdym razie wsysło je gdzieś. Nie ma możliwości się zatrzymać w dodatku gonimy lidera peletonu. Mikrofalówki nam wysiadły – no dobra to czekamy na poboczu. Mija 10 minut, nic, 15 minut – dalej nic, no ileż można tankować :szeroki_usmiech . W końcu udało nam się dodzwonić na ukraiński numer – yyy no tak ktoś dziś rano wspominał o bankomacie, o sklepach, targu…., że gdybyśmy widzieli to skręcać, ale żeby aż taką samowolkę uprawiać :szeroki_usmiech Sudak odwiedzony, (jest to Twierdza Genueńska – ale nie było jej nigdzie widać) konto uszczuplone, jak budki dojechały mkniemy na Feodozję.

frape - 2012-09-04, 17:42

Skręt do miasta i szukamy, szukamy centrum, kręcimy się, uliczki coraz węższe, jednokierunkowe, po bokach pozastawiane, yyy tu już chyba byliśmy a gps ciągle, uparcie skręć w lewo, skręć w lewo powtarza jak mantrę. No i dzięki niemu po zwiedzeniu wąskich i ciasnych uliczek znów jesteśmy na głównej. Kierunek Półwysep Kercz. Za Feodozją jest dłuuuga piaszczysta plaża, nam wydaje się trochę zbyt piaszczysta by wjechać. W dodatku nasze zapasy wody osiągają stan krytyczny – nie ma wyjścia trzeba zatankować najlepiej do pełna, gdyż wiemy ze słyszenia, że na Kerczu generalnie ciężko o jakąkolwiek wodę. Kilka kilometrów za miastem jest stacja po prawej, ale niestety wody nie mają. Prawie, że naprzeciwko niej jest natomiast automoinka – podjeżdżamy, możemy wziąć wodę. Tylko chyba obsługa nie zdawała sobie sprawy co to znaczy zatankować cztery campery do pełna :szeroki_usmiech . W połowie tankowanie pierwszego podchodzi pan z obsługi i delikatnie mówiąc tłumaczy, że więcej wody dać nie może bo już nie ma…., a w dodatku dostał opr od szefa – okazało się, że wodę im cysterną dowożą – kierują do Feodozji, że tam mają wodociągi. Dobra wracamy – ale lody i piwo mieli dobre :) Znów mijamy plażę widzianą ledwie przed chwilą i wjeżdżamy do miasta w poszukiwaniu kolejnej automoinki, która mogłaby mieć wodę z wodociągu. Tuż koło przejazdu kolejowego jest po lewej stronie, ale…. pani, która raczyła się wytoczyć z biura tylko nas ofuknęła, pogadała coś pod nosem, mimo, że chcieliśmy coś tam za tą wodę zapłacić. Nie to nie. Zaraz za przejazdem po prawej jest stacja WOK, a na niej wąż ogrodowy. Chcecie wodę? Nie ma sprawy - lejcie sobie. Miny przejeżdżających kierowców i pasażerów - bezcenne :szeroki_usmiech . To polskie auta na wodę jeżdżą?? Dopiero jak zaczęliśmy tankować do butelek – ile kto jakichkolwiek miał, nie ważne małe czy duże, przestaliśmy wzbudzać aż taką sensację. Po zatankowaniu samochody, aż obniżyły swoje zawieszenie – ale wolimy nie ryzykować.
frape - 2012-09-04, 18:55

Z pełnymi zbiornikami szukamy miejsca na postój. Znów mijamy długą plażę, automoinkę i po jakiś 5km skręcamy w prawo. Droga z płyt betonowych, po lewej wioska, dziwne. Każda boczna dróżka zagrodzona szlabanem. Czasami są podniesione. Dziwnie to wygląda, ale jedziemy dalej. Kończy się „tup tup tup” po płytach skręcamy w lewo i naszym oczom ukazuje się kolejny szlaban, brama – tu chyba wojsko rosyjskie ma coś do powiedzenia. Odbijamy w prawo i po około kilometrze przejeżdżamy prze bramę w murze – płacimy znane już 30 hrywienek i hulaj dusza. Na początku stoją samochody, ale jest skarpa, jadąc dalej w prawo polną drogą zjeżdżamy na plażę. (45.125632,35.53017) Cud, miód i nawet kamperek stoi – ukraiński. Ustawiamy się w kółeczko – na wzgórzu po lewej jest niebieski potężny baniak na 5m sześciennych, do którego dowożą podobno codziennie wodę. Trzeba się spieszyć bo woda dziś już prawie na dnie, a myśmy ostatni raz widzieli camping z tydzień temu. Kilka spacerków góra –dół i robimy pranie, duuużo prania. Obwieszamy wszystko co się da, a i tak trzeba suszyć na raty - tabor cygański jak nic :szeroki_usmiech . Miejsce czyste, z piaszczystą plażą, w ciągu dnia dojechało trochę aut ale pod wieczór pojechały – jest bar, ale drogi.
frape - 2012-09-04, 19:01

Jak tylko lekko słońce przestaje prażyć plaża jest nasza. Popołudnie mija nam na słodkim nic nie robieniu – w końcu trzeba odpocząć po męczącym dniu. Pod wieczór pojawiają się konie – w tym świetle – komentarz jest zbędny, jakiś grill…. a potem nocne oglądanie gwiazd….
Następny dzień to zakupy w pobliskim miasteczku. Stojący obok Ukraińcy prowadzą nas pod sklepik osiedlowy, w pobliżu bazar. Po chwili dojeżdża na motorku nas sąsiad z campera. Zakupy, powrót do samochodu i…. stwierdzamy, że ktoś w międzyczasie w środku był…. Miny nie tęgie, numer alarmowy nie odbiera, milicja nie odbiera…. od tego momentu nie czujemy się już tutaj tak bezpiecznie jak do tej pory… W nie najlepszych nastrojach wracamy za motorkiem na naszą plażę. Fakt to mogło zdarzyć się wszędzie, ale zbyt dużo tu pytań, za dużo wiązania faktów…. trudno stało się, nic już na to nie poradzimy, po prostu trzeba się bardziej pilnować….

Elwood - 2012-09-04, 21:57

Jedno jest pewne - z każdym rokiem coraz większa komercja będzie zalewała odwiedzone przez Was miejsca. Tego, czego należy Wam zazdrościć to możliwości zobaczenia tych miejsc takimi jakie one są dzisiaj. Wspaniała wyprawa, wspaniałe zdjęcia i relacja. Pozdrawiam. :spoko :spoko :spoko
jacenty - 2012-09-04, 23:14

Myślę że jeszcze 5-10 lat będzie tam mozna znależć miejsca odludne , piękne i dostępne.
Ja takie znalazłem
Choć z roku na rok przybywa ogrodzonych plaż . Sam byłem w szoku ile km. moga ciągnąć się ogrodzenia i mury wzdłuż plaż.Wiele tzw. atrakcji jest mocno dętych i naciąganych , a kasa za nie krojona od leszczy wielka.
Ale jest tam wiele autentycznego piękna , tylko trzeba chcieć je dostrzec.
Już dziś obszar od Foros , przez Jałtę do Aluszty jest max. zurbanizowany , skomercjalizowany i przez to jakby mniej ciewkawy (przynajmniej dla mnie).
Osobiście ten obszar nadaje się do przejechania nieśpiesznie tranzytem ,bo widoki są fajne ,ale pakowanie się w mega korek w mieście ,coby zobaczyć tzw. atrakcje wraz z tłumem turystów ,raczej mi nie pasuje.
Jest wiele takich perełek ,co czesto sa zaniedbane, lub po prostu nie reklamowane ,a nawet nie doceniane . Np Stary Krym z najstarszymi meczetami na krymie (trzeba się trochę naszukać coby je znależć ) i bodaj 14 wiecznym klasztorem monastyrem (coś tak ).

Tak na koniec myślę że wiele ciekawych miejsc nie rozwinie się i nie skomercjalizuje się tak szybko z powodu braku słodkiej wody i infrastruktury sanitarnej.

frape - 2012-09-04, 23:46

PRIMORSKYI – KERCZ – KURORTNOJE

TRASA 105 km -
MAPA

Po porannym plumkaniu wyjeżdżamy – chcemy zobaczyć Kercz – najdalej na wschód wysunięte miasto na Krymie. Jedziemy – prawie płasko, bo jedziemy płaskowyżem. Po prawej step, po lewej step i tak prawie 80km. Zupełnie nie ma nic, czasem jakiś pagórek się pojawi, wiosek niet (czasem kilka domów się zdarzy), sklepów niet, stacji benzynowych niet – dobrze, że małe co nieco uzupełniliśmy i nie trzeba na gwałt szukać – pewnie i tak by nie było :szeroki_usmiech
W końcu jest – Kercz – jego zachodnie przedmieścia – yyy no cóż, jak tak ma wyglądać miasto to będzie „ciekawie”.

frape - 2012-09-04, 23:50

Na szczęście jest zupełnie inaczej. Małe nie jest bo samo wybrzeże ma 35km, stamtąd już tylko rzut beretem (5km) do Rosji – ehh te wizy… Docieramy do centrum parkujemy w okolicy ulicy Lenina – tak naprawdę to przy takim dużym skwerze jest parking – dobre miejsce wypadowe zarówno do sklepu, który jest może z 50metrów dalej jak i do kilku zabytków Kerczu. Do najważniejszych należy Cerkiew św. Jana Chrzciciela – porównywalna z zabytkami Kijowa. Kościół katolicki Zaśnięcia NMP początkowo zdziwiły nas polskie napisy na nim – teraz już wiem, że w okolicy mieszka około 350 Polaków.
frape - 2012-09-04, 23:58

Ale najważniejsze i chyba najciekawsze są schody prowadzące na wzgórze Mitrydatesa (wszystko w promieniu 100-200m od parkingu). Po wdrapaniu się na nie po około 300 schodkach z przed pomnika rozpościera się ładny widok na miasto i na zatokę. Oj smażyło tam na tej patelni, smażyło…
frape - 2012-09-05, 00:02

Potem jeszcze rzut okiem na deptak i kilka ciekawych budynków w okolicy – a jest na czym oko zawiesić :) .
Potem niespieszne zakupy – nie wiadomo kiedy będzie kolejna możliwość, a sklep dobrze zaopatrzony. Jeszcze tylko woda , bo znów nie wiemy gdzie trafimy i czy będzie.

frape - 2012-09-05, 20:00

Wbijamy w gps Kurortnoje – eee bliziutko jakieś 20km. Zaniepokoiło nas jedynie te 1,2h na dojazd – eee to pewnie pomyłka. Wodę nabieramy na myjni autobusowej (niedaleko po lewej po skręcie na Kurortnoje) – dla pewności – full. No i jedziemy na te kurorty :) Początkowo asfalcik jest – czasem dziury, ale nie jest najgorzej. Kulamy się. Za zabudowaniami – eee jeszcze 18 kilometrów to pykniemy jak spłatka…. 1,2,3km dziur nie ma, ale jest piach na drodze – trochę niepokoi ale jedziemy. W pewnym momencie czoło peletonu informuje – koniec asfaltu a tu dopiero 5km przejechaliśmy... Ok damy radę. 6,7,8, widoki cudne zaczyna trząść...
frape - 2012-09-05, 20:06
Temat postu: http://www.camperteam.pl/forum/
9,10,12 widoki bez zmian – nawet jakaś wioska na plaży przycupnęła...
13,14,15 – oj to tup tup tup staje się nie do wytrzymania – ja rozumiem szuter, ale kto tu gąsienicami jeździł,
16,17,18 na widnokręgu zaczyna pojawiać się wioska – jesteśmy uratowani.
Na przystanku akurat stała grupka ludzi czekających na marszrutkę – wiecie jak wygląda mecz tenisa – za piłką w prawo w lewo – tak mniej więcej wyglądało gdy po kolei ich mijaliśmy. :szeroki_usmiech Zaraz za nim jest sklep – nie jedyny w okolicy. Skręcamy w prawo, bo droga tam lepiej wygląda – ale jak chcemy błota to nie tu. Cofamy bo zawrócić się nie da i tym razem skręcamy w lewo. Oj zaczęło się. Droga do wioski naprawdę była super. Teraz to już nie wiemy gdzie droga a gdzie dziura – wybieramy te mniejsze. Ciekawe jak tu wygląda gdy chwilę popada. Mijamy kilka knajpek i sklepików, ale mówią że na błotka to dalej – no to się kulamy – z przeciwka jedzie marszrutka czyli droga gdzieś prowadzi. Jedziemy przodem, za nami toczą się budki – czekamy, czekamy, dopiero potem okazuje się, że większe auta miały trochę problemów z pokonaniem bocznych przechyłów na drodze i już, już prawie witały się z gruntem. Tiaa czy my tą drogą wracamy?? Kołacze nam w głowach – no ale nie będziemy teraz o tym myśleć – teraz trzeba znaleźć placyk na cztery budki. W lewo odchodzi jakaś droga – prowadzi do domów na wzgórzu – jeszcze z 500m i parkujemy. Wokół trochę namiotów – będziemy mieć towarzystwo.

jacenty - 2012-09-05, 20:39

Czytam twoja relację i powiem ci tak . Droga z Kurortnego skrzyżowanie do błot jak popada intensywnie to jest piękny off-road . Te niecki i doliny zapełnia całkowicie woda . Tak że jest miejscami 40-50 cm wody . I kompletnie nie wiesz co jest pod spodem .
Choć w ciągu kilku godzin to w większości wsiąka.
Lepsza jest za to glinka za górką . (Za tym stromym podjazdem po płytach ,za błotami).
Po deszczu to tam jest masakrycznie.Dobrze że mam napęd na 4 kopyta.
A co do złej drogi dojazdowej to powiem ci w stosunku do przejazdu kosą arabacką to ta droga jest super cymes. :mrgreen:
Powiem tak że przeciętnie wyeklsploatowany kamper powinien rozlecieć się na łączeniach po przejechaniu tą drogą. :mrgreen:
A remont całego zawieszenia masz gwarantowany. :(

frape - 2012-09-05, 21:19

jacenty napisał/a:
A co do złej drogi dojazdowej to powiem ci w stosunku do przejazdu kosą arabacką to ta droga jest super cymes. :mrgreen:
Powiem tak że przeciętnie wyeklsploatowany kamper powinien rozlecieć się na łączeniach po przejechaniu tą drogą. :mrgreen:
A remont całego zawieszenia masz gwarantowany. :(


Na arabatce nie było aż tak źle - moim zdaniem zbliżona droga do tej choć duuuuużo bardziej trzęsło. Dojechaliśmy co prawda tylko do pierwszej wioski, gdyż dalej "jakby drogi już nie było" :) - ale o tym potem :)
Nie wiem jak pozostałe budki - ale nasza wróciła w całości :)
Fakt faktem to większość dróg na Ukrainie to sprawdzian dla zawieszenia - a zwłaszcza te boczne.... tam powinni testy robić - jak przejedzie to od razu na granicy podbijać kolejny przegląd :wyszczerzony:

frape - 2012-09-05, 23:32

Morze jak morze…. cieplejsze niż Czarne, ale wzburzone a fale konkretne, ale naszym głównym celem były błotka – zatem spacerek :) . Jakby ktoś nie wiedział gdzie to obserwować skąd na plaży pojawiają się czarne ludki. Idąc dalej ziemia też robi się czarna. W końcu jest – to czego szukaliśmy. Dzieci jak dzieci długo namawiać ich do brudzenia się nie trzeba – ale dorosłych też to wciąga :) a radocha przy tym nieziemska.
Wytaplani, ubrudzeni do granic możliwości wracamy do samochodów. W międzyczasie błotko trochę obsycha – podobno powinno wyschnąć, żeby uaktywniły się „wszystkie lecznice właściwości”. Tak nam później rekomendowała błotko pewna Ukrainka. Nasze było czarne – jej szare (bo już przeschło) i ona ma to „specjalne” za jedyne 50 hrywien jak dobrze pamiętam. O mały włos jej uwierzyliśmy hahaha. Jeszcze krótka sesja zdjęciowa na tle camperków i chlust do wody się odszorować. Łatwe to to nie było choć z grubsza odzyskaliśmy kolor to bez porządnego szorowania się nie obyło – szarość sama zejść nie chciała.

frape - 2012-09-05, 23:39

Fale piękne, zachód słońca, czegoż więcej trzeba… a grilla :D tylko jak go rozpalić i utrzymać przy tym wietrze, skoro nawet ptaki mają problemy z lataniem i „latają do tyłu” :) – ale nasza nadworna mistrzyni i z tym da sobie radę.
frape - 2012-09-05, 23:42

Pobudka tego dnia była późna – nigdzie nam się przecież nie spieszy. Wiać wieje jak wiało, fale jak były. Gdyby komuś zabrakło wody – ale nie tej słonej to jest możliwość jej uzupełnienia (45.469256,36.32153). Taki sobie niepozorny głaz a w środku – studnia, sznur…. Hmmm woda jest no to powrót do samochodów i zaczęły się pielgrzymki. Wiadro trzeba mieć własne, rzucasz, wyciągasz, nalewasz buteleczkę i hop siup zabawa od nowa. Oj już dawno nie było tyle radości – no może wczoraj w bagienku. :) objuczeni kursujemy pomiędzy studnią i samochodami. Potem obiadek, trochę lenistwa, spacerek do wioski i inne uroki wakacyjne.
frape - 2012-09-06, 19:10

KURORTNOJE - KERCZ - LENINO - SHCHLOKINE - MYSOVE - SOLYANE
TRASA 160 km - MAPA

Znów nieśpieszna pobudka - w końcu wakacje mamy, daleko nie jedziemy…. Nooo daleko niby nie, ale trzeba wrócić do cywilizacji - niestety tą samą drogą…. Zatem mocno się spinamy i zawrotnym tempem gnamy przed siebie. Jedziemy, jedziemy, mijają nas osobówki, mijają ciężarówki, a my powolutku byle do przodu z nadzieją, że to już ostatni raz po takich drogach (o my naiwni…). Jak usłyszeliśmy od przewodnika stadka, że widać asfalt od razu nasze mordki nabrały innego wyrazu. W końcu jest - upragniony. To nic, że piach, że dziurawy - ale po 40km w końcu jest….

frape - 2012-09-06, 19:33

Jako, że niewiele trzeba nadłożyć wracamy znów do centrum Kerczu po zakupy w tym samych sklepie. Potem jeszcze tankowanie i kierujemy się na Arabatkę. Wiemy jednak, że po drodze można obejrzeć nie do końca zbudowaną elektrownię jądrową w Shchokine zatem tam kierujemy nasze kopytka. Po kilkudziesięciu kilometrach tą samą - główną i w sumie jedyną drogą na półwyspie Kercz, skręcamy na Lenino - fajna nazwa. Zresztą praktycznie w każdej większej miejscowości są oznaki, „że nadal jest wiecznie żywy” - dużo ulic, prospektów czy pomników. Za Lenino istnieją dwie drogi - prosto i w prawo - wybieramy oczywiście tą w prawo bo krótsza…. Poważny błąd - o ile ta na wprost prowadziła asfaltem to na tej w prawo za zakrętem asfalt znikł i pojawiły się betonowe płyty, gdy były jeszcze w miarę równo ułożone dało się jeszcze jechać, dalej były już albo skrawki połamanych płyt, albo takie przechyły, że najlepiej wychodziła nam jazda bokiem :) do tego wszystko jeszcze pięknie okraszone trawą - chcieliśmy przygody - to ja mamy. Po kilku kilometrach po prawej wyłania się solne jezioro - wody praktycznie brak natomiast jest biało.
W pewnym momencie na widnokręgu widzimy jak samochody pędzą - dokulaliśmy się i my w końcu do tego asfaltu, którym trzeba było jechać. Skręt w prawo - a tam cóż - jakieś znaki dymne. Podjeżdżamy pod miejscowość i już wiemy skąd się dymiło - pali się step tuż przy drodze. Zjeżdżamy na lewy pas i naprawdę czuć ciepło, robi się gorąco…. Tak nie do końca wiemy czy to na pewno był dobry pomysł dalej się pchać. Wokół rozsiane odwierty ropy…. No jak tak się bardziej rozhajcuje to może być niewesoło...

frape - 2012-09-06, 19:59

Jest tu jakiś camping, ale nie korzystamy - my tylko na chwilę. Ustawiamy się jakiś kilometr za campingiem po lewej, część plażuje, część odpoczywa (w końcu mamy południe), część zwiedza miasteczko. Wygląda tak sobie, najpierw blokowisko, ale za nim deptak i plaże -€“ tu już w miarę, w miarę.
W drodze powrotnej na szczęście już się nie pali - ale widać, że ogień w międzyczasie podszedł prawie pod domy. Mijamy jeszcze z daleko budynek elektrowni i jedziemy w końcu na Arabatkę. Tradycyjnie na początku był asfalt, potem trzeba było już szutrem - ale nawet w takich miejscach obowiązują znaki dróg głównych i podporządkowanych. Droga jest podobno jak do Kurortnoje - tyle, że mocniej trzęsie. Od czasu do czasu mijamy jakieś domki. Zad…. straszne - ale satelita musi być.

frape - 2012-09-06, 20:11

Tutaj również widać, że niedawno się paliło. Nie wygląda to za wesoło - z Arabatki nie ma innej drogi ucieczki gdyby co - nawet nie wiem czy w całości jest przejezdna - wie może ktoś? Kulamy się i kulamy. Kto to wymyślił, żeby tymi gąsienicami tak drogi zaorać -€“ gdyby był normalny szuter jechało by się znacznie lepiej - a tak cały czas tup tu tup i tylko kurz za nami. Mijamy jakąś osadę i za nią ciągną się już plaże - trochę wysoko (kilka metrów) a zjazd samochodem niemożliwy. No to dalej. W przeciwieństwie do innych mijanych od kilkunastu dni miejsc tu prawie żywego ducha. Czasem samochód, namiot, ale jak dobrze spojrzeć to w zasięgu wzroku można nie mieć sąsiadów.
frape - 2012-09-06, 20:17

W końcu możemy zjechać z „głównej szutrówki” na „podrzędną polną” - trochę kiwa, ale cóż to za ulga dla ucha. Placyki na których jest wystarczająco dużo miejsca dla czterech aut czystością nie grzeszą - trochę porozrzucanych śmieci tu i ówdzie. Jeden, drugi, trzeci - wszystkie miejsca do siebie podobne. Woda blisko, widok jest. Ale sprawdźmy co w wiosce dają. Wysłana czujka melduje, że sklep, że knajpka, a jako, że wioska już na widnokręgu się jawi to kiwamy się dalej. Wjeżdżamy do „centrum” gdyż zbiega się tu kilka polnych uliczek, przejeżdżamy wioskę, ale żeby samochody ustawić miejsca trochę brak. Patrząc dookoła siebie to zaskakujące, że w takim miejscu ktoś jeszcze mieszka. Walące się rudery bez okien, drzwi - czasem jakiś normalny budynek się trafi. Próbujemy, sprawdzamy - nie za bardzo da się wjechać - nie dlatego, że miejsca brak - o nie nie - tego jest tutaj po dostatkiem - ale podłoże jakoś nie wróży nic dobrego. W pewnym momencie zakopuje się jedna budka - to chyba nie jest dobry pomysł pchać się dalej, no ale cóż - tu jest „cywilizacja”… bar, knajpka, sklep… kolejne miejsce no i tu już za wesoło nie było - mniej więcej 5m od drogi są zdradliwe muszelki. Teren jak się chodzi wygląda na utwardzony - nic bardziej zgubnego!!! Zakopujemy się, przód, tył - nic - z piachu by wyjechał z tego się nie da. Wszystkie kliny, saperki, lewarki w ruch, przód, tył nadal nic. Nie no nie teraz… Kończy się na wyciąganiu… a mogło być tak pięknie, na utwardzonym gruncie, z dala od wszystkiego, z widokiem na morze…. Tu morze jest…. za wydmą… ale za to jest cywilizacja…. Reszta dnia mija już na błogim nic nie robieniu - miał być grill, ale tym razem dla odmiany jest przydomowa „knajpka” - Chałupinka, (przy dłuuuugim kablu można dostać prąd) a potem nocne podziwianie gwiazd.
frape - 2012-09-06, 20:40

Następnego dnia idziemy w poszukiwaniu błotek, które podobno tutaj w okolicy również są. Wypad za wioskę - błotek brak, tam dalej gdzieś majaczyła dalej ta droga, którą tu przyjechaliśmy - ale jak daleko?? Dokąd prowadzi?? Zadajemy sobie pytania… czy będzie możliwość tam gdzieś stanąć?? czy znów się nie zakopiemy?? Co prawda morza zza wydmy nie widać, ale szum fal nie pozwala nam o nim zapomnieć… nie będziemy się nigdzie ruszać znów się pobyczymy na plaży. Za drogą wchodzimy na jakąś posesję - jest na sprzedaż gdyby ktoś chciał :) - i po jakiś 50 metrach jesteśmy nad solnym jeziorem. Błotka też są, ale tu akurat nie za bardzo jest jak się ubrudzić w nich. Za to solne jezioro w tym świetle wygląda „cud-miód”….
frape - 2012-09-06, 20:53

Robimy jednak szersze rozeznanie po miejscowości. Odkrywamy kolejny sklep - większy, ale tam trzeba „puk puk”, że ktoś się pojawił. Wioska robi delikatnie mówiąc przytłaczające wrażenie - jest trochę normalnych budynków, ale większość wygląda jak po bombardowaniu, albo jakby ostatni mieszkańcy opuścili je sto lat temu. Surprise - jak się bliżej przyjrzeć to w niektórych z nim widać wałęsające się zwierzęta domowe, kury, gęsi, świnie - w niektórym jakieś pranie - więc mimo tego że wyglądają to nie są opuszczone - przynajmniej niektóre z nich
Wracając mijamy pomniki zeszłej epoki, robimy kilka ujęć camperkom oraz przybyłym do nas gościom i nic nas stąd nie ruszy…. leń się odezwał :)

jacenty - 2012-09-06, 22:18

Mogę o kosie arabackiej powiedziec sporo bo ją przejechałem całą, Jest przejezdna nawt camperem o ile będzie ktoś tak odważny . Tą drode wysypaną białym szutrem to można nazwać autostradą . Prawdziwa udręka zaczyna się za tą wioską .
W zasadzie przez całą kosę prowadzą dwie główniejsze drogi , jedna nad brzegiem morza na skarpie i druga bliżej jeziora . Drogi te często się rozgałęziają i maja wiele ślepych odnóg.
Ta na skarpie jest bardziej widokowa ,ale jest bardzo piaszczysta i łatwo sie zakopać ,oraz ma większe muldy (słynne puk,puk,puk,puk).Droga biżej jeziora też ma duże muldy o różnej głębokości i nasilemiu, ale jest dość twardo ubita (co gorzej dla zawieszenia ) i ma odcinki (te lekko podmokłe w porze deszczowej co przypominaja drogę w kurortnym nad jezioro .
Doły przełomy wykrzyże ,koleiny. I o dziwo zdarzaja sie odcinki 50-100 m zupełnie płaskiej i ubitej drogi. I tak przez dalsze 120 km.
Mimo dobrego zawieszenia niezależnego , dużego doswiadczenia w jeździe w terenie i zastosowaniu techniki jazdy po obrzeżu drogi ,gdzie muldy są mniejsze, średnia prędkośc wynosiła 25 km/h.
Co do tych muld (pralki) to wygląda ona jak na zdjęciu P1280425 tylko głebokości tych zapadnięć większe lub dużo wieksze.
Co ciekawe nawet na samym środku kosy są pojedyńcze domy (zamieszkałe).
Tu odlot zupełny przy drodze koło pojedyńczego domu (nic po horyzont ) stoi tablica pokoje do wynajęcia .
Ciekawe ilu ją przeczyta.
Ze 20km dalej była nawet duża tablica reklamowa osrodka wczasowego delfin , położonego tak ze 25 km od strony Ukrainy (kontynentalnej).Droga dojazdowa z tamtej strony tez oczywiście tak hardkorowa ,ale wiele ład, moskwiczy i nowych delikatnych samochodów tam dojechało. :gwm
Na środku kosy pobudowano stawy i to spowodowało że jest na sporej części kosy plaga komarów ,
Wyjście z samochodu chyba w stroju pszczelarza .
Dalej od stawów jest spokojnie i mozna wyjść z samochodu i pójść na plażę .
Zjazd z drogi w pozornie ubite pobocze może się skończyć wtopą i nawet pomocy nie wezwiesz bo nie ma zasięgu (żadnego).
Widok pustej plaży ,aż po horyzont , ciszy przerywanej podmuchami wiatru i plusku morza ciekawy i nieco mistyczny.
Ale nie jest to takie odludzie bo co jakiś czas przejeżdża jakaś łada , uaz , ford, a nawet marszrutka . :shock:
Przy dojeździe do kontynentu to zaczyna sie total komercja . Ośrodki nad morzem ,grodzone plaże , mury ,szlabany ,opłaty i tłumy ludzi.

frape - 2012-09-06, 23:36

SOLYANE – DZHANKOI – KRASNOPEREKOPSK – ARMAŃSK – KHERSON – MIKOLAIV – FONTANKA - ODESSA

TRASA 545 km - MAPA

Dziś zbieramy się wcześniej daleka droga przed nami. Poprzez kilkanaście kilometrów tup tup tup żegnamy się z Arabatką. To miejsce mimo swojej niedostępności, braku przyzwoitych dróg o czym powyżej pisał Jacenty, ma jednak swój urok i trochę żal opuszczać, ale czas niestety z gumy nie jest…. W drodze powrotnej widzieliśmy trochę ufoludków – ale to bliżej lądu było – znaleźli błotko i teraz dzielnie nam machają w drodze do morza. Też tak niedawno robiliśmy – sentyment się wkrada…
Wracamy po śladach prawie do głównej drogi. Prawie - robi różnicę gdyż mimo tego, że obiecaliśmy już sobie nie korzystać ze skrótów – ale tu taka ładna droga kusi – pewne z 5km mniej :) . W końcu skręcamy. Dobry asfalt kończy się tak szybko jak się zaczął – potem już był slalom pomiędzy dziurami. Mijane samochody spoglądają na nas tak jakoś dziwnie… no ale przecież gps… że tędy… że bliżej… jakaś miejscowość, sklep no i to by było na tyle tego dobrego – dalej się nie da – nie ma przejazdu… no ale gps… ehhh ufaj tu takiemu. Po drodze mijaliśmy skręt w lewo przez tory jedziemy…. za torami koniec asfaltu i hulaj dusza po polnej drodze kilka kilometrów, jakiś pociąg, jakiś wiadukt – uff zmieściliśmy się…. no i po nałożeniu kilometrów znów mamy asfalt…

frape - 2012-09-06, 23:42

Plan jest taki – znaleźć jakąś plażę tak by jutro zwiedzić Odessę, więc jedziemy, jedziemy. Kilometry umykają spod kół. Gdzieś po drodze jakieś zakupy i szukamy możliwości noclegu. Nie chcemy już zbytnio zjeżdżać z głównej drogi jest dobra - asfaltowa – :szeroki_usmiech choć w drugą stronę narzekaliśmy, że dziurawa, że łatana – jak to się zmienia wraz z doświadczeniem… Mieszkańcy mówią, że tutaj będzie ciężko coś znaleźć proponują jezioro – przejeżdżamy – zapach siarki bezcenny – nie jednak to nie dla nas choć zza okna wygląda całkiem całkiem – na pewno coś jeszcze innego znajdziemy, pocieszamy się w myślach gdyż nie chcemy się jeszcze żegnać z morzem. W międzyczasie mijamy posterunek graniczny Krymu – może kiedyś znów…. robimy pamiątkowe zdjęcia i dalej za kółko. :szeroki_usmiech
Przemknęliśmy już sporo kilometrów, a wskaźniki z paliwem mocno już prawie zrównują się z horyzontem. Znajdujemy stację – już tu byliśmy. Jedziemy – nie ma jak dostać się nad morze. Powoli zresztą robi się późno. Decydujemy się stanąć w Fontance koło Odessy – pocieszają, że będziemy na 20, góra 21 – nie wierzę, ale jedziemy. Przejeżdżamy Dniepr – nie zmieścił się w kadrze.

frape - 2012-09-06, 23:44

Droga od Mikolaiva w stronę Odessy dobra więc zmierzch nam nie straszny. Tiaa asfalt nawet dobry, ale to znaczy, że każdy kierowca będzie teraz nas wyprzedzał. Jak nie z lewej to z prawej strony, oczywiście każdy wpycha się na milimetry, żeby nie wylądować u kogoś w bagażniku. Chyba od tego w międzyczasie odwykliśmy. Część jedzie bez świateł, niektóre światła są niebieskie, a i zdarzają się ewenementy zielono fioletowe. No normalnie pełna dyskoteka. Mocno już zmęczeni gdzieś koło 21 zjeżdżamy w kierunku Fontanki. Boczna, ciemna nie najlepsza droga to dopiero wyzwanie w nocy, ale nawet gdybyśmy chcieli to nie widać możliwości, żeby stanąć. Zmęczeni dostrzegamy tablicę Fontanka, jest plaża. Stajemy. Otwieramy drzwi i tak jak je otwarliśmy zaraz je zamknęliśmy – tu się nie da wytrzymać. Z prawej jest postój dla TIR-ów – zapachy nieziemskie. Niby na plaży tak tego nie czuć, ale i tak nie ma jak o tej porze wjechać – brama zamknięta. Może to i dobrze cóż by to była za przyjemność – choć podobno tam nie było już tak czuć. No cóż koniec końców kilka kilometrów dalej lądujemy na parkingu przed Realem – jest 22 z haaaakiem. Rozmowa z ochroną mówią, że tu nie możemy zostać, ale tam za OBI jest placyk gdzie dostawy robią. Ostatkiem sił ustawiamy się w ryneczek – już nawet nie mamy siły na kolację. Chwilę odpoczywamy, zaczyna padać – my też padamy….
frape - 2012-09-07, 17:30

ODESSA _ ZATOKA

TRASA 85 km - MAPA

Wstajemy, ale czekamy do 9 gdyż dopiero o tej porze otwierane są sklepy. Zaopatrzeni jedziemy do Odessy. Witają nas szerokie ulice i pasy ruchu - te pośrodku, którymi w zależności od godziny można jechać albo do centrum, albo od centrum - dobrze, że pomiędzy jest godzina różnicy, bo co by było gdyby komuś zegarek np. 5 minut śpieszył - a tak przez godzinę pas teoretycznie powinien być pusty. Odessa to wielkie miasto, ruch spory a jakoś wjechać trzeba. Ponadto miasto ma „dolną” i „górną” część, którą łączą Schody Potiomkinowski. Na takich ulicach równoczesny przejazd czterema samochodami, tak aby się nie zgubić, łatwy nie jest. Co chwila na nas titają. Jeszcze jak się wjedzie nie w tą ulicę co trzeba, to o zawróceniu można zapomnieć - choć nam udało się zawracać na środku ronda - o czym później się dowiedzieliśmy, dla nas wyglądała to jak parking/zatoka dla autobusów. Małe auta dały radę - większe zostały skutecznie obtitane. Dobrze , że milicji w okolicy nie było. Po mieście jeżdżą tramwaje, ich rozstaw idealnie pasuje do naszego -€“ szkoda tylko, że nie ma tu asfaltu, a jedynie kostka więc znów słyszymy - tup tup tup (to mi się już zawsze kojarzyć będzie z Ukrainą).

frape - 2012-09-07, 17:36

W końcu znajdujemy miejsce do zaparkowania - jakaś boczna, wąska uliczka, ale akurat jest na niej tyle miejsca, żeby zmieściły się cztery budki. Zostaję na czatach, a reszta ekipy idzie zwiedzać. ……
W międzyczasie generalnie ludzie przechodzą, rzucają okiem i mówią - wot germańscy, ale jakiś pan podejrzanie przygląda się naszym samochodom, zagląda co w środku - trochę się speszył jak mnie zobaczył, bo zbyt dociekliwie oglądał szoferki. Reszta czasu mija spokojnie, dopiero jak wrócili zaczęły się kręcić tłumnie cyganki - pewnie cynk dostały bo uliczka naprawdę boczna - ale co się dziwić duże miasto to i różni się kręcą….

frape - 2012-09-07, 17:41

....
frape - 2012-09-07, 17:56

Wyjeżdżamy - jedne światła, drugie światła - i dwóch budek nie widać, a przecież jechały za nami. Znów chwila konsternacji, czekamy nic, ale w tak dużym mieście łatwo się zgubić. Jedziemy na wylotówkę z miasta - dobrze, że kierunek znaliśmy :D i ni z tego ni z owego my z prawej - budki z lewej - spotkaliśmy się na jednych światłach. W okolicy plaże nie zachęcają - bliskość portu, ale na pewno coś niżej będzie. To na pewno było jakieś 80km poniżej Odessy. Wcześniej droga jakoś nie chciała sama zaprowadzić nad morze. Po drodze mijając ciekawy most kolejowo samochodowy, z którym jeden pas prowadzi z jednej strony torów, a w przeciwną stronę jest z drugiej strony torów, czekając w fajnym, powolnym korku dojeżdżamy do Zatoki. Miejscowość typowo wypoczynkowa. Tłumy niemiłosierne. Plaża szczelnie schowana na domami. Wąsko, samochody o chwila na poboczach, dobrze że miejscami da się choć kawałkiem auta przycupnąć. Mijanie osobówek na centymetry, w momencie gdy mijaliśmy się z TIR-em - każdy tylko sprawdzał czy ma jeszcze lakier na samochodzie. Widok mijających się dwóch TIR-ów - bezcenne. Jak skończyły się tłumy, bazar skończył się też i asfalt, potem skończyły się dziury w asfalcie, skończyły się betonowe płyty, skończyły się dziury w betonowych płytach, skończyła się polna droga yyyyy to tam dalej jeszcze coś jest??? Idziemy na zwiady, pytamy w kilku miejscach nie da się stanąć. A co to jest camper?? Nie namiotów to u nas się rozbić nie da… Generalnie niezbyt przychylnie patrzyli bo podobno sąsiedzi - przekażą gdzie trzeba i mogą być problemy. Ale w końcu możemy u kogoś zaparkować na podwórku… skończyły się dziury w polnej drodze, ale jeszcze jest w miarę utwardzony piach. Tam gdzie nie ma już nic, (trochę dalej naprawdę nie ma już nic) zatrzymujemy się w końcu na nocleg (50 hrywien za samochód). Krany z wodą są, prysznice (letnia/zimna woda) ale są, ubikacje - dało się przeżyć. Po przejściu przez drogę jest plaża - piaszczysta - ludzi więcej/mniej zależnie od tego czy są w okolicy atrakcje, bary/czy nie, ale spokojnie można się rozłożyć. Co chwila przechodzi ktoś „riba, kalmari….„ i co tam jeszcze do głowy przychodzi. Morze w miarę czyste, spokojne - fajnie tu
Jednego czego tam nie brakuje to komary w zastraszających ilościach - żaden z preparatów jakie posiadamy nie dał rady - wieczorem chronimy się pod długimi rękawami, spodniami a i tak jesteśmy pogryzieni niemiłosiernie - cóż to za odmiana - tropikalne jakieś czy cuś?

frape - 2012-09-07, 18:02

Kolejny dzień - błogie leniuchowanie - jakoś nic się nie chce na tych wakacjach :) W okolicy sklep - kilka mniejszych, marszrutką za 2 hrywny można się przejechać do „centrum” na bazarek. Lenistwo. W okolicy jest też kilka knajpek/barów - niektóre podejrzanie puste - chyba ceny :) inne wręcz odwrotnie. Jakoś smętnie się robi - żegnamy powoli Ukrainę - nawet z nieba zaczęły łezki lecieć…. Jutro w drogę… powoli do domu...
frape - 2012-09-07, 19:30

ZATOKA – BIHOROD – SARATA – TATARBUNARY – IZMAIL - RENI - GALATI

TRASA 270 km - MAPA

Żegnamy się z Zatoką, znów te polne drogi, betonowe płyty, w końcu asfalt. Zostało nam do przejechanie już niewiele, żeby dotrzeć do głównej drogi krajowej z Odessy w kierunku Rumunii - tak już tylko myknąć i…. no właśnie i tu zaczyna się „i”. Wczoraj wieczorem poszliśmy do knajpki, samochody zostały same, - podwórko, właściciel. Jedziemy i nagłe „tup tup tup” choć płyty się skończyły. Stajemy na poboczu co jest grane?? Sprawdzamy koła jedno, drugie, trzecie… o holewcia co jest?? Co to za wybrzuszenie?? No nic nie ma wyjścia trzeba zmienić koło. Koło wykręcone, pozostaje założyć zapasówkę…. tylko jak się do niej dostać. Kosz jest. Jakieś śruby, ale jak je odkręcić. Sprawdzamy w drugim aucie - tu wystarczy odciągnąć na bok i koło samo z kosza wypada. Dobra to zmienimy na to. Tyle, że koło było zaczepione na jakąś śrubę, WD40 nie pomogło, ani drgnie… nie ma wyjścia trzeba wyjąć nasze tylko jak. Tel do mechanika - no tam przy drzwiach …. szukamy -€“ aaa są dwie zaślepki, pod nimi śruby, odkręcamy - ufff - wychodzi. Przy okazji zauważamy, że oprócz wybrzuszenia mamy w kole wbity jakiś ćwiek, no zdarza się, ale potem okazuje się, że w drugim też wbity jest identyczny…. przypadek? najechanie na coś?, ale żeby w dwa koła naraz złapać? Statystycznie rzecz biorąc możliwe, ale praktycznie?? No nic trochę śmierdząca sprawa, ale nie będę dochodzić, co? gdzie? jak? kiedy? i dlaczego?
Mijamy Bihorod no i robi się ciekawiej, a właściwie droga, którą ciężko nazwać drogą. Tu jest więcej dziur niż asfaltu – no dobra na Ukrainie to nie dziwi. Ale jakie są te dziury. OGROMNE. Jak raz wpadnie tak można jechać i jechać zanim się wyjedzie. Dziury to jeszcze mały pikuś – ale nalania na asfalcie – dochodzą do pół metra. Tańczymy po drodze ile się da. Osobówki mają alternatywną drogę – jeżdżą polami bo tędy nie dałyby rady…. Jest ciężko…

frape - 2012-09-07, 19:35

Dojeżdżamy do głównej M15 – wydaje się być lepsza, ale ze wszystkich dróg krajowych jakimi jechaliśmy na Ukrainie ta była najgorsza. Mijamy Izmail – piękny luksusowy asfalt – naprawdę nówka położona. Potem są Nowosielce gps każe jechać przez miejscowość wjeżdżamy – no tędy to my raczej nie damy rady przejechać – wracamy – dobrze, że robią obwodnicę miejscowości bo podejrzewam, że tu byśmy zakończyli naszą podróż. Dobra wioska minięta zbliżamy się powoli do Dunaju. W linii prostej ani kilometra nie ma do Rumunii, ale trzeba jeszcze te 15km po Ukrainie przejechać…. Byle do Reni… te ostatnie kilometry wydają się być najciekawsze…. myśleliśmy, że najgorsza droga już za nami – jednak nie – czasem asfalt widać, generalnie szuter, ale znienacka trzeba hamować do zera i szukać przejazdu – tu innej drogi nie ma…
Reni witamy jak zbawienie – stąd raptem 5km do granicy. Ostatnie tankowanie do pełna i jedziemy za znakami jak każą do granicy. Zamiast jechać namiastką asfaltu, który miejscami prześwituje wbijamy się w kamienistą drogą i po objechaniu pół miasteczka wracamy 100 metrów dalej na tą samą drogę – no ale tak znaki postawili. Ooo mamy jakieś centrum, placyk, tubylcy mówią, żeby tędy ciąć na przełaj drogą. Jak jesteśmy na niej sami możemy swobodnie wybierać, którędy uda się przekulać, inaczej ktoś musi czekać.

frape - 2012-09-07, 19:42

Umęczeni widzimy w końcu granicę – jest dobrze godzina 14. Pan sennym wzrokiem podnosi szlaban i wpuszcza nas na granicę – żywego ducha eee to szybko pójdzie…. Tiaaa…. Naiwność nas nie opuszcza…. Z pół godziny czekaliśmy zanim ktokolwiek się nami zainteresował – kazał podjechać do kolejki. Za kolejne pół ktoś przyszedł i wziął paszporty…. I wtedy się zaczęło… zapraszali po kolei do budki – w międzyczasie przepuszczali inne samochody, a my czekamy dalej. Jak już prawie nas wypuścili to stwierdzili, że może byśmy tak jeszcze deklarację celną wypełnili. Mieli 5 sztuk po polsku (pewnie roczny przydział :) – pozostałe po ukraińsku – to czytamy… po wypełnieniu danych osobowych pora na pytania ile jakiej waluty no to liczymy… czy mamy jakieś książki – no przecież są przewodniki – zaznaczyć tak czy nie?, ile mamy ze sobą sztuk bagaży – nooo to chyba najcięższe pytanie bo jak w camperze to policzyć jak walizek nie ma, czy mamy noże – no jeśli powiemy, że tak może być ciężko, bo potraktują to jako broń…. czy jakiś sprzęt, podać markę, numer nooo to by jeszcze uszło, ale jak oszacować wartość i jeszcze mieć na to wszystko papiery??. No nic wypełniliśmy co wiedzieliśmy – reszta w budkach. Pan według tego co mówiliśmy coś tam o niechcenia zaznaczył – i tak pójdą w kosz. W międzyczasie widać jak kierowcy ciężarówek wchodzą na zaplecze z torbami, wychodzą – szlaban się podnosi. Jak sobie celnik już pozaznaczał co chciał w deklaracjach pozwolił zacząć zbierać pieczątki. I tak od Annasza do Kajfasza prze kolejne pół godziny. Ludzie na Ukrainie życzliwi i przyjaźnie nastawieni z reguły, ale przejście graniczne po stronie Ukraińskiej – nadal bez zmian – ciekawe czy kiedyś w ogóle….
W międzyczasie wchodzą i sprawdzają dwa campery – dość dokładnie. Zaglądają tu i ówdzie, opukują, podejrzanie wyglądają dla nich kratki wentylacyjne, otwierają szafki. Ci co z tyłu stali jak dostali dokumenty byli szczęśliwi, bo ich nie sprawdzali. Nas wpuścili do Mołdawii ich wzięli na bok – i zaś pół godziny…

frape - 2012-09-07, 20:02

W międzyczasie gotujemy obiad i czekamy na resztę. Jak już wszystkich wpuścili na Mołdawie to ruszamy dalej. Mamy do przejechania całe 1,5 km :szeroki_usmiech – droga nawet jakby trochę lepsza. Docieramy do granicy – cały czas po lewej mamy Dunaj i upragnioną Rumunię, Unię… Na granicy już sprawniej choć tez wiele pytań, co, gdzie, dlaczego. Znów sprawdzenie co mamy w środku – celnik nie wygląda przyjaźnie, niewiele brakuje a by sprawdzał co pod ociepleniem mamy :) ale nie było tak źle…
Rumunia wita nas przyjaźnie – długą… prostą… gładką drogą… Znów chwile czekamy – bo my przejeżdżaliśmy pasem dla CD :) , ale generalnie „dzień dobry” i z uśmiechem. Zatrzymujemy się na parkingu za granicą, pora powoli się żegnać – 3 budki jadą do domu – my mamy jeszcze ponad 2 tygodnie wolnego….
Zauważamy też, że z drugiego koła zaczyna nam uciekać powietrze – a zapasowe już jeździ – mija 18 – może jeszcze jakieś vulcanare znajdziemy czynne. Mówimy papa i jedziemy szukać. Mieszkańcy tłumaczą jak i gdzie dojechać, pan sprawnie łata to i owo – chyba ma w tym niezłą wprawę :) – niestety takich opon ja my mamy nie ma – trzeba będzie szukać dalej…. Teraz pozostało kupić winietę i poszukać noclegu…. Stacja jedna, druga, trzecia – na żadnej nie ma – dziwne. Wjeżdżamy do Galati i szukamy. Chwila co tam widać na widnokręgu – budki trzy :szeroki_usmiech też szukają. Pytamy znów ktoś tłumaczy, jedna, druga znowu nic – skręcamy na OMV – mają – budki pomknęły dalej….

I tu kończy się nasza wspólna przygoda:
co było dalej – opowiemy później....
co budki widziały – czekam na dalszą część relacji Zderzaka...

p.s. Darole, Dudusie, Zderzaki - dziękujemy za pomysł, za wspólną wyprawę, za wieczory, za grile, za zabawę, za leniuchowanie, za pomoc i za wiele, wiele innych rzeczy… w końcu za zdjęcia z których pozwoliliście mi skorzystać przy pisaniu relacji…. :spoko :spoko :spoko

CORONAVIRUS - 2012-09-07, 21:50

frape .... gratuluję Wam wszystkim odwagi i chęci poznawania tamtych rejonów ...a Tobie dziękuję za czas jaki poświęciłaś na stworzenie relacji( symboliczne piwko poleciało ) ... jedna guma na taką wyprawę to nic strasznego :lol:

Podaj proszę trochę matematycznych danych tej wyprawy z uwzglednieniem kilometrów i kasiorki ... oczywiście jeśli to nie jest "tajemnica handlowa" :-P

:spoko :spoko :spoko

Santa - 2012-09-07, 21:58

Frape - od początku śledziłam Twoją relację, ale powstrzymywałam się od komentowania, bo nie chciałam ujawniać emocji, jakie wzbudzają we mnie opowieści o Ukrainie - one raczej nie dodałyby Ci skrzydeł jako autorowi :szeroki_usmiech
Kiedyś - spędziłam na Ukrainie 2 tygodnie - i przyrzekłam sobie, że to jest mój pierwszy i ostatni raz. I jak dotąd nie zmieniłam zdania, choć minęło 25 lat :wyszczerzony: a ja mam do tej granicy tylko 10 km :szeroki_usmiech
Twoja opowieść bardzo realistycznie przywołała mi te obrazy i zaktualizowała różne - i dobre i złe wspomnienia. Prawdę mówiąc mam teraz wrażenie, że byłam tam wczoraj - choć te drogi, to wtedy były zdecydowanie lepsze :szeroki_usmiech
Ale podczas mojej podróży nie było mi dane przeżyć takich fantastycznych zachodów słońca - w tak doborowym kamperowym towarzystwie :szeroki_usmiech

Dziękuję Ci za zręczne przeprowadzenie przez te dziury, wyrwy i szutry... ;) Dzięki Twojemu realistycznemu podejściu do przeciwności losu - można było przeżyć najbezpieczniejszą podróż na Ukrainę ;)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wieści z Twojej wakacyjnej trasy :roza:

Kuba L. - 2012-09-07, 22:38

:brawo wspaniała relacja, jestem pod wrażeniem Waszej odwagi poznawania "tamtych" rejonów... ale jazda na cztery budki to co innego niż w pojedynkę...
frape - 2012-09-07, 23:14

Kuba L. napisał/a:
odwagi poznawania "tamtych" rejonów... ale jazda na cztery budki to co innego niż w pojedynkę...

wiemy, że jeżdżą pojedynczo, ale sami się nie zdecydowaliśmy - jednak to wschód.....

Santa napisał/a:
Kiedyś - spędziłam na Ukrainie 2 tygodnie - i przyrzekłam sobie, że to jest mój pierwszy i ostatni raz. I jak dotąd nie zmieniłam zdania, choć minęło 25 lat :wyszczerzony: a ja mam do tej granicy tylko 10 km

my byliśmy już kilka razy na Ukrainie - fakt faktem, że zorganizowaną wycieczką i kilka lat temu (2003-2007), ale też mam wrażenie, że w międzyczasie nic się nie zmieniło - ale jak przygoda to przygoda

[quote="No name"].. jedna guma na taką wyprawę to nic strasznego :lol:
w sumie dwie bo koło, które wymieniliśmy też miało wbitego ćwieka

frape - 2012-09-07, 23:21

No name napisał/a:
Podaj proszę trochę matematycznych danych tej wyprawy z uwzglednieniem kilometrów i kasiorki ... oczywiście jeśli to nie jest "tajemnica handlowa" :-P


Przejazd
W sumie po Ukrainie 3150 km. Co do cen paliwa (9,5-9,8 hrywny x 43 gr wymiana na granicy czyli średnio około 4,15 zł) to każdy musi sam przemnożyć przez spalanie, u nas była pewna rozbieżność zależnie od samochodu :)
TRASA 530 km JAROSŁAW - MEDYKA - LVIV - TERNOPIL - KMELNYTSKYI - VINNYTCA - NEMIRYF
TRASA 470 km NEMIFYR – UMAŃ – ODESSA – FONTANKA - RYBAKIVKA
TRASA 360 km RYBAKIVKA – MIKOLAIV – KHERSON – ARMAŃSK - STEREHUSHCHE
TRASA 95 km STEREHUSHCHE - YEUVPATORIYA
TRASA 70 km YEVPATORIYA – SAKY – BEREGOWOE
TRASA 45 km BEREGOWOE – KACZA - OSYPENKO
TRASA 85 km OSYPENKO - SEWASTOPOL - BAKCZYSARAJ
TRASA 195 km BAKCZYSARAJ – INKERMAN – FOROS – AŁUPKA – JAŁTA – AŁUSZTA - RYBACHE
TRASA 125 km RYBACHE – MORSKOYE – SUDAK - KOKTEBEL – FEODOSIYA – PRYMORSKIY
TRASA 105 km PRIMORSKYI – KERCZ – KURORTNOJE
TRASA 160 km KURORTNOJE - KERCZ - LENINO - SHCHLOKINE - MYSOVE - SOLYANE
TRASA 545 km SOLYANE – DZHANKOI – KRASNOPEREKOPSK – ARMAŃSK – KHERSON – MIKOLAIV – FONTANKA - ODESSA
TRASA 85 km ODESSA - ZATOKA
TRASA 270 km ZATOKA – BIHOROD – SARATA – TATARBUNARY – IZMAIL - RENI - GALATI

Noclegi – na dwie dorosłe osoby – 630 hrywien
NEMIRYF – pod fabryką i sklepem fabrycznym :) - 48.961856,28.839142
RYBAKIVKA Camping– 60 hrywien od osoby, samochód, prąd w cenie, plaża 50m ale w dół, sanitariaty słabe, woda zimna, ciepła 15 hrywien (18-19) - 46.610978,31.305621
STEREHUSHCHE Camping Delfin – 20 hrywien od osoby, samochód w cenie, plaża muszelkowa ale uwaga na błota przy brzegu, jest zaplecze zabawowe dla dzieci, czysto - 45.750516,33.238555
YEUVPATORIYA „Camping” 30 hrywien od dorosłych, 10 hrywien samochód, można nabrać wody, mocno cywilizowana piaszczysta plaża, jedynie wc i zimne prysznice na plaży - 45.175979,33.321467
BEREGOWOE – na około 30m klifie – w pobliżu 2 sklepiki, przy drodze lepsze zaopatrzenie, - 44.895769,33.612238
OSYPENKO – plaża 30 hrywien od samochodu, jest kran zimną wodą, WC brak, w pobliżu kilka sklepów i knajpek, ładny piasek - 44.725775,33.548831
BAKCZYSARAJ – pod knajpką 25 hrywien od samochodu, dali wodę - 44.747099,33.900368
RYBACHE – omijać szerokim łukiem!!!! 100 hrywien od samochodu, 1 kran z wodą zakręcony na noc, WC – bliżej jak 100m nie podchodź
PRYMORSKIY – plaża 30 hrywien od samochody, dowożą wodę do beczki na wzgórzu, plaża piasek, czysto - 45.125632,35.53017
KURORTNOJE – długa, piaszczysta plaża od wioski do błot co najmniej – kilka sklepów i knajpek w wiosce – dojazd ok 20km szutrem „tup tup tup”, jest studnia - 45.469256,36.32153
SOLYANE – plaża piaszczysta, przy drodze drobne muszle – grunt wygląda na twardy choć taki wcale nie jest UWAŻAĆ, w wiosce sklepiki z podstawowymi produktami, dojazd około 10km „tup tup tup” i dalej zależnie gdzie za wioskę się zapuścić – uważać na drogę można się zakopać - 45.326852,35.416335
ODESSA - pod Realem, Obi – nie da się nie zauważyć
ZATOKA – 50 hrywien od samochodu

Wstępy:
Czufut- Kale 40 hrywien
Bakczysaraj Pałac Chanów 50 hrywien
Generalnie to co podawał przewodnik z 2012 roku to 10 hrywien wszędzie było drożej.

Z własnego doświadczenia:

Przydatny język: rosyjski, polski – raczej bezproblemów
Waluta: hrywy (lipiec 2012 1 hrywna 0,43zł na granicy)
Wymiana waluty: kantory, banki - bankomaty też są – dolar około 8 hrywien, euro około 10 hrywien
Przekraczanie granic: no to całkiem inna bajka niż w Unii, trzeba się uzbroić w cierpliwość i dobrą minę,
Stacje benzynowe: ostrzegali, żeby uważać –my tankowaliśmy jak wyglądała przyzwoicie
Cena paliwa: około 9,5 hrywny – w porywach 10 na Krymie, przyjmują gotówkę, czasem da się kartą, czasem chcą najpierw kasę, lub kartę w zastaw, bo kierowcy im uciekają
Drogi: z Medyki do Lwowa dobra, do Umania – kiepska choć zdarzają się lepsze odcinki, Z Umania do Odessy autostrada, im dalej na wschód tym główne drogi lepsze, sporo bocznych to szuter i „tup tup tup”, od Odessy w stronę Rumunii – tylko dla odważnych. Na drogach uważać na kierowców jeżdżą jak chcą i gdzie chcą, wyprzedzają na styk, poboczem. Po zmroku źle się jeździ – nie wszystkie samochody są oświetlone.
Mapy i przewodniki: przewodnik Pascala, mapa ADAC
GPS: nie najgorzej choć wiele dróg okazało się szutrem
Woda: campingi, stacje benzynowe, automoiki, studnie
Żywność: ceny podobne do naszych, niestety tanio na Krymie już było, nabiał wszędzie bardzo drogi, tanie: alkohol, papierosy
Sklepy:w Odessie duże centrum Real, Obi… czasem zdarzy się supermarket osiedlowy, z reguły małe sklepiki,
Cyganie: tylko w Odessie widzieliśmy
Bezpieczeństwo: bez problemu przez 10 dni tak myśleliśmy, potem po kradzieży już się bardziej pilnowaliśmy, generalnie ludzie przyjaźnie nastawieni
Milicja: nie mamy złych wspomnień, raczej pozytywne czasem pomogli dojechać
Noclegi: campingi głównie przy plażach bywają, stajanki – około 30 hrywien chcą, dzikie plaże,
Czy tam kiedyś wrócimy? Jak już to samochodem 4x4 no chyba, że drogi poprawią :szeroki_usmiech
:szeroki_usmiech :szeroki_usmiech

CORONAVIRUS - 2012-09-07, 23:42

kolejny raz chętnie podziękuję za wiadomości :spoko :spoko :spoko
sator - 2012-09-07, 23:43

ile w PLN wyszła Was ta wyprawa? na osobę?
jacenty - 2012-09-07, 23:54

My byliśmy w pojedynke i nie odczuwaliśmy jakiegoś ponadprzecietnego zagrożenia czy obaw.
Fakt że trzeba zachować czujność jak wszędzie. Trzeba rozważnie dobierać miejsca biwakowe i generalnie nie zostawiać na dłużej auta bez dozoru.
Ale to tak jak w Polsce.
I widać pewna róznicę w podejściu do polaków na pograniczu i w głębi ukrainy i na krymie.
Tu bliżej jest raczej chłodna obojętmość , a daleko ciekawość i sympatia.
Choć nie jest to regułą.
Jest jeszcze taki aspekt że na Ukrainie w wielu rejonach kamper nawet leciwy ,ale taki wielki z alkową kojarzy się z nieprzeciętnym bogactwem właściciela.Stąd pewna niechęć i próby naciągniecia na kasę , począwszy od parkingu , a na DAI skończywszy. W końcu dla bogacza to pikuś. Stąd też moja uwaga że lepiej sie po wschodzie podróżuje się wersją utajnioną.
Nie budzi niezdrowych emocji i zazdrości. Tam po latach walki z burżuazją i kułakami podświadomie zostaje w nich niechęć do ludzi bogatych.
A jeśli chodzi o sam krym to jest tam pieknie , ale to piekno trzeba odnaleść i chcieć go dostrzec .
Dołączę kilka zdjęć z miejsc w których Frape nie była .

frape - 2012-09-08, 00:04

Cytat:

ile w PLN wyszła Was ta wyprawa? na osobę?


nam wyszło to tak:
Dwie osoby, 17 dni
Ok, auto mam spaliło średnio 7,6l x 4,15 = około 31,5 zł na 100 km x 3150km (jak dobrze policzyłam :) ) = 990 zł
Dojazd w Polsce 310km x 5,4 zł = 165 zł
Noclegi 270 zł
Wstępy 75 zł
Jedzenie – każdy według uznania (bo każdy je i pije różne rzeczy w różnych ilościach)– ceny na Krymie trzeba liczyć jak u nas, nabiał razy dwa
Przejazd, spanie, wstępy w sumie – 1500 zł

gdyby wracać do Gliwic prosto z Galati to:
Dojazd z Galati powiedzmy 1300 km x 5,4zł paliwo w Rumunii – 550 zł plus winieta 13 lub 30 zł zależnie jak policzą campera,
ale myśmy pojechali dalej na południe więc ciężko nam tak koszty zliczyć

frape - 2012-09-08, 00:26

jacenty napisał/a:
Dołączę kilka zdjęć z miejsc w których Frape nie była .


niestety wszędzie się dało trafić, Krym wbrew pozorom jest dość spory, a jak się na plażach leniuchuje to i nie wszędzie zdąży się zajechać :wyszczerzony: :wyszczerzony:

Cytat:
Jest jeszcze taki aspekt że na Ukrainie w wielu rejonach kamper nawet leciwy ,ale taki wielki z alkową kojarzy się z nieprzeciętnym bogactwem właściciela


camperów na Ukrainie może w sumie z 10 widzieliśmy, to naprawdę rzadko spotykany widok - wszyscy się za nami oglądali "co to za zjawisko" a jak się jeszcze dowiedzieli, że to ma kuchnię, łazienkę i jeszcze się w tym śpi to już byli zupełnie zadziwieni, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Z tego co rozmawialiśmy to campery są u nich bardzo drogie.
Ale jakby tak spojrzeć te 20-30 lat wstecz to u nas też się ich tak często nie spotykało - zresztą do tej pory podróżując po kraju spotkać campera (nie mówię o miejscach typowo turystycznych), a już na polskich tablicach nie jest tak łatwo - albo się chowają przed nami :) .

jacenty - 2012-09-08, 00:48

My zrobiliśmy po ukrainie 4200km w tym po samym krymie 1500 km. Objechaliśmy samym brzegiem morza (tam gdzie się dało )od Mierzduwodnoje , Yewpatorie , Sewastopol , Foros.
odbijając na Bajczysarai i kilka mniejszych atrakcji.Potem przez Bajdarskie wrota do Foros ,Yałtę do Rybaczy.Potem Sudak , Nowy Świat. Potem okolice: Stary krym Koktobel i Feodosia .Dalej na Kercz i w połowie odbilismy na południe i przez odludne tereny do morza i wybrzerzem aż do Kerczu i tu nocleg za przeprawą na cyplu , na górze . Zachód słońca z widokiem na cieśninę , morze Azowskie i morze Czarne na horyzoncie . A w dole majestatycznie sunie sznur statków , pływają promy , a w koło cisza wypełniona odgłosami stepu.
Wieczorne piwo i kolacja z takimi widokami -poezja.
Potem to juz powrót . Kurorne i wypad za Kurortne drogą nad morzem . Wygnani przez deszcz i o mało nie wmurowani na dłużej wracamy do Kerczu. potem Lenino Szczołkino i powrót kosą Arabacką .

CORONAVIRUS - 2012-09-08, 23:15

Wielu zaintrygowała Wasza przygoda w tamtym rejonie świata … Polacy nie tylko kamperami tam bywają . Filmik warto obejrzeć …

http://www.youtube.com/wa...feature=related

:spoko :spoko :spoko

frape - 2012-09-08, 23:35

a tu są podróże po Krymie i nie tylko takimi ciut innymi camperkami :spoko
http://garberdynibrzeszcze.blog.onet.pl/

darol - 2012-09-09, 19:44

Dzięki Gosia za opowieść , w końcu uzupełnię dziennik pokładowy :ok
Co do kosztów, to naliczyłem pobieżnie szóstkę z trzema zerami za wsjo (3 osoby).

jacenty - 2012-09-09, 21:23

Mnie koszty wyjazdu wyszły też koło 6 000zł za 3 osoby w tym nieplanowane 1100 zł na naprawę pompy . Bez tego ok 4900 zł .
W tym na paliwo wyszło 2100 zł. :(

frape - 2012-11-01, 21:53

"I tu kończy się nasza wspólna przygoda:
co było dalej – opowiemy później.... "

...później czyli teraz i tutaj :)

Bałkańskie kopytka

http://www.camperteam.pl/...p=306556#306556

Skalniaki - 2013-05-07, 10:08

Pięknie :brawo: Zaczynamy się przygotowywać do podobnej podróży. Na razie na 4 kopytka. Może do sierpnia ktoś się jeszcze zdecyduje. Ruszamy z Lublina :)
junnek - 2013-05-10, 16:46

My wyruszamy na Krym w pierwszym tygodniu lipca.. powrót mamy zaplanowany na początek sierpnia. Na razie jedziemy sami... :)
Irel - 2013-05-11, 19:21

Ja własnie wróciłem. W drodze na Krym byliśmy w Kijowie, Umaniu ( park "Zofiówka), Pierwomajsku (muzeum wyrzutni rakiet balistycznych) oraz Chersoniu. Na samym Krymie oprócz Bachczysaraju i Czufut Cale zwiedziliśmy wybrzeże od Inkermanu do Teodozji oraz odwiedziliśmy Morze Azowskie z Arabatską Striełką. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Kamieniec Podolski, ale ta atrakcja jest dla osób lubiących ekstremalne przeżycia ( w zachodniej Ukrainie nie ma dróg w europejskim znaczeniu tego słowa-są tylko szlaki przemieszczania się). Od Umania przez Winnicę, Chmielnicki, Kamieniec Podolski do Lwowa szlaki przemieszczania się, drogami są tylko z nazwy. Jeżeli chce się dotrzeć na Krym w miarę komfortowo to tylko przez Kijów. Na Krymie drogi są dobre i w miarę dobre.
leon-pers - 2013-06-18, 19:00

Witamy jesteśmy nową załogą na forum ,ale jeździmy od czterech lat .Złogi "Krymu na 16 kopyt " widzieliśmy w Eupatorii gdy parkowały pod meczetem.Niestety nikogo nie zastaliśmy .
My staliśmy pod delfinarium i polecamy też to miejsce ,bardzo spokojne.Byliśmy już w drodze powrotnej.Polecamy Krym i Ukrainę.Ludzie bardzo życzliwi i dużo miejsc związanych historycznie z Polską. P

Mirek48 - 2013-08-04, 18:16

Witamy.Też mamy L300 i też planujemy Krym ale dopiero od 20 sierpnla. Pozdrawiamy:)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group