Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam

Rumunia - Bałkany osiołkiem - Rumunia

frape - 2011-12-17, 19:20
Temat postu: Bałkany osiołkiem - Rumunia
Bałkany osiołkiem to trasa:
Słowenia - http://www.camperteam.pl/...p=257777#257777
Chorwacja - http://www.camperteam.pl/...p=252639#252639
Czarnogóra - http://www.camperteam.pl/...p=252084#252084
Albania - http://www.camperteam.pl/...pic.php?t=11575
Macedonia - http://www.camperteam.pl/...p=253716#253716
Grecja - http://www.camperteam.pl/...p=256269#256269
Bułgaria - http://www.camperteam.pl/...pic.php?t=11704
Rumunia


Może ciut nie po kolei, ale:) – najpierw dookoła Rumunii 2010 - nasz pierwszy wyjazd
Trasa wiodła północą Rumunii, Rumunia wzdłuż wybrzeża, Bułgaria wzdłuż wybrzeża, Grecja wzdłuż wybrzeża plus całe Chalkidiki, powrót od Salonik na północ. Może też komuś się przyda w planowaniu wyjazdu:)

Trasa 180km (plus dojazd z Polski)
http://maps.google.pl/map...,5,6,7&t=m&z=10
Najpierw trzeba tam dojechać, więc szybkie pakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Żegnamy się z polskimi Tatrami i wjeżdżamy na Słowację planując na nocleg Slavec tuż przy granicy z Węgrami.
Wczesnym rankiem ruszamy przez Węgry. Jedziemy równą szeroką drogą, ale ufając GPS, który nie dość, że skraca trasę to także mówi, że droga jest, no właśnie jest…. Skręcamy i przez kilka kilometrów droga rzeczywiście jest dobra, później zaczynają się wioski, droga węższa, ale jest, tylko trochę podejrzanie ta rzeka na GPS się wije. Okazuje się niedługo, że droga praktycznie ma więcej dziur niż asfaltu, no ale wracać już się nie będziemy, tym bardziej, że GPS pokazuje most przez rzekę a za kila kilometrów znów główną drogę. Most rzeczywiście jest… choć nie takiego się spodziewaliśmy, a mówili nie ufaj GPS, ale co tam chcieliśmy z przygodami to mamy.
Potem już bez przygód docieramy do granicy z Rumunią w Satu Mare.
Kontrola graniczna przebiegła sprawnie tylko rzucili okiem na dokumenty i 50 metrów dalej pierwsze zderzenie z rumuńską rzeczywistością. Trzeba kupić winiety, ale żeby to zrobić trzeba zatrzymać się na poboczu, a tam już są cygańskie dzieci. No ładnie, świetne przywitanie, ciekawe co będzie dalej. Czy Rumunia nic się jednak w międzyczasie nie zmieniła??
No cóż w samochodzie 50 stopni, ale drzwi ani okien nie otworzy. Jak tak będzie dalej to będzie ciekawie… Po zakupieniu winiety jedziemy do Satu Mare wymienić pieniądze.
No i znów kolejna rumuńska rzeczywistość, bo żeby wymienić trzeba dać paszport, pani sobie ten paszport kseruje, wprowadza dane do systemu, i oprócz pieniędzy, które dostajemy mamy też potwierdzenia, że dostaliśmy tyle i tyle takich i takich banknotów i monet. Ciekawe do czego im to potrzebne…. biurokcja.
Generalnie w miastach Rumuni jeżdżą trochę jak wariaci, z prawej z lewej gdzie, czym i jak się da byle się wcisnąć.
Na północy kraju główne drogi są w porządku – boczne wyglądają już trochę gorzej. GPS połowy dróg nie posiada, w miastach się gubi, ale jakoś na wyczucieda się jechać. Z Satu jedziemy do Baia Mare.
W Ocna Sugatang miały być cerkwie, są hotele i baseny, więc przejechawszy miasteczko bocznymi drogami jedziemy do Syhotu Marmarskiego i dalej na wesoły cmentarz do Sapanty.

frape - 2011-12-17, 19:57

Jako, że zbliża się już wieczór na drogach pojawiają się nowi ich użytkownicy;)
Tutejsi nie czekają, aż same zejdą z jezdni.
Wesoły cmentarz zostawiamy na jutro, a teraz szukamy noclegu. Przy głównej drodze pytamy, ale nie za bardzo jest gdzie. Wiemy, że zbaczając z głównej za 3km dotrzemy do campingu. Droga prowadzi kolo wesołego cmentarza ale tylko rzucamy okiem, potem kończy się asfalt…
potem szuter, a potem…
No ale widzimy przed nami camper więc to pewnie tędy do campingu. Musimy tylko odczekać, aż łyżka zepchnie hałdę asfaltu, którą przed chwila wyrwała a robotnicy w miarę uklepią drogę. Po chwili wołają OK no i można się przetoczyć – jeden z nich podtrzymuje gałęzie i przejeżdżamy. Camping malutki – góra na 20 samochodów, blisko rzeki, ma miejsce do grillowania, ale odbiega trochę od naszych wyobrażeń, ale z drugiej strony to północna Rumunia, ważne że w miarę czysto i spokojnie bo na końcu wioski. Cena przystępna więc dla niewymagających turystów w sam raz, tylko ten dojazd…. Oby go szybko skończyli.
Po Rumunii lepiej nie jeździć po zmroku z kilku powodów: główne drogi są już po remoncie więc ok, ale na bocznych mimo, że wygląda dobrze można znienacka trafić na dziurę, jeśli widać oznakowanie 5, 10 km/h lepiej naprawdę zwolnić, bo w jezdniach są duże uskoki lub przełomy (choć czasem znak stoi mimo, że droga już dawno naprawiona, ale nigdy nie wiadomo;), kolejna sprawa zwierzęta, konie, krowy, owce - w ciemności raczej się w oczy nie rzucają, a zwłaszcza wioskach - cała droga ich, można też trafić na nieoświetlone furmanki, rowerzystów lub inne sprzęty poruszające się drogą.

Trasa 280km
http://maps.google.pl/map...a=1,2,3&t=m&z=9
Rano wracamy trochę inną drogą przez wioskę.
Wesoły cmentarz to jak mówią jedyne takie miejsce w Europie. Na nagrobkach można znaleźć zawód, hobby, sposób spędzania wolnego czasu a rymowane epitafia streszczają życie zmarłego.
Miejsce ze względu na swoją specyfikę warte zobaczenia.

frape - 2011-12-17, 20:27

Chcemy dziś dotrzeć na Bukowinę do polskich wsi. Po drodze mijamy odcinek drogi gdzie Ukraina jest na wyciągnięcie ręki….
Wszędzie królujące dacie
Przez Syhot Marmaroski, Viseu de Sus, Borse wjeżdżamy na przełęcz Przysłop ok. 1500m
Jadąc na wschód trafiliśmy po drodze na obozowisko cygańskie - jedyne takie typowe na naszej drodze. Generalnie jest ich dość sporo w Rumunii, ale głównie w dużych miastach i w górach.Wyczuwa się, że nie są tutaj mile widziani.
Zjeżdżamy z przełęczy i mijamy przepiękne cerkwie i kościoły.

frape - 2011-12-17, 20:31

Mijamy przepiękne cerkwie i kościoły.
W tej okolicy można spotkać dość nietypowe przystanki autobusowe
No i się rozpadało – przy okazji podmyło trochę skarpę

Duduś - 2011-12-17, 20:31

Pisz dalej - czekam z niecierpliwością na dalsze odcinki.
W tym roku jechaliśmy tą trasą w odwrotną stronę. Ożyły wspomnienia niepowiem.

frape - 2011-12-17, 20:37

Jadąc na wschód mijamy Campulec Moldovenec, Gura Humorului gdzie skręcamy do klasztoru Voronet, jednego najładniejszych w tej okolicy.
Jesteśmy już na Bukowinie – w okolicy znajduje się kilka polskich miejscowości, w których mieszkają potomkowie polskich górników z kopalni soli w Bochni. Postanowiliśmy znaleźć właśnie tam nocleg. Przejeżdżamy przez Kaczycę – nazywaną rumuńską Jasną Górą. Dalej na północ znajduje się skręt do Nowego Solonca – największej polskiej wsi.
Droga do Sołońca jeszcze 10 lat temu była zwykła polną, gliniastą drogą, ale jak mówili nam mieszkańcy odwiedził ich kiedyś nas prezydent no i mają betonówkę;)
Tu nawet snopki siana wyglądają jak w Polsce.
Jako, że zupełnie nie znamy miejscowości a wiemy, że można się tutaj przespać podjeżdżamy pod kościół.
W okolicy na jednym z podwórek jest samochód na polskich rejestracjach więc wchodzimy zapytać o możliwość noclegu. Przygarniają nas w jednym z domów – możemy się przespać u nich na podwórku. Pierwsza rzecz jaka tu uderza to spokój. Generalnie Rumuni są dość krzykliwym narodem a tu cisza. Błoga cisza.....

frape - 2011-12-17, 20:43

Idziemy się przejść po okolicy
Naszych znajomych nie może również zabraknąć i tutaj
Wieczorem przychodzą do nas ludzie zainteresowani autem na polskich rejestracjach – człowiek czuje się tutaj jak na dobrej polskiej wsi gdzie każdy każdego zna....

p.s.
Dudus
Pisz dalej - czekam z niecierpliwością na dalsze odcinki.
W tym roku jechaliśmy tą trasą w odwrotną stronę. Ożyły wspomnienia niepowiem.
tekst powstaje na bieżąco, mam nadzieje do Świąt skończyć Rumunię, póki co zapraszam na pozostałe Bałkany:))

Duduś - 2011-12-17, 20:48

Pozostałe czytałem ale mnie Rumunia interesuje a pisząc o Trasie odwrotnie chciałem powiedzieć że jechałem do Constancy przez Cluj Napoca a wracałem przez Mołdawie i Bukowine. W przyszłym roku są plany jechać na Ukrainę ale chyba pojedziemy dalszą drogą przez Bukowinę - chyba wiesz dlaczego
frape - 2011-12-17, 20:54

wiem:)
z Bukowiny pojechalismy przez centrum kraju na Transfogaraska, potem Budapeszt i wzdłuż wybrzeża do Bułgarii, powrót przełomem Dunaju, Oradea, Timisoara. a w tym roku wracaliśmy Transalpina;)

MILUŚ - 2011-12-17, 21:04

Frape........ przez Rumunię przejeżdżałem z ......osiem razy prywatnie czy służbowo starałem się zawsze jechać inną droga ale Rumunia którą pokazujesz jest mi zupełnie nieznana .Pisz , pisz i jeszcze raz pisz i wklejaj fotki .Za wszystkie dotychczasowe relacje i te co się pisza stawiam na razie wirtualne piwko . Prawdziwe myślę ,że wypijemy na u nas rynku pod.....Neptunem !!!!

:spoko

Duduś - 2011-12-17, 21:10

A ja zawsze żeby napić się piwa pod Neptunem to do Gdańska jeździłem :lol:
darboch - 2011-12-17, 21:12

MILUS napisał/a:
przez Rumunię przejeżdżałem z ......osiem razy prywatnie czy służbowo starałem się zawsze jechać inną droga ale Rumunia którą pokazujesz jest mi zupełnie nieznana


Milus to oni maja tyle dróg :?: :!: :shock: :-P

Duduś - 2011-12-17, 21:15

Darku mają a delta Dunaju byłaby dla ciebie prawdziwym rajem
frape - 2011-12-17, 21:17

Oj co do dróg to jest ich duuużo - w różnym stanie
Mamy mapę, kupioną w Rumunii z zaznaczonymi drogami (stan naa 2009) które istnieją w rzeczywistości ale lepiej, żeby nimi nie jeździć:)) a czasem najsłabsza droga na mapie - jest w całkiem dobrym stanie, co się komu trafi. :D choć naprawdę coś w tej kwestii robią choćby transalpina od południa do skrzyzowania z 7A już piękna droga, wyżej - myśle, że rok dwa i też będzie piekną

a co do piwa to zapraszam -mam 10 minut na Rynek:D

MILUŚ - 2011-12-17, 22:01

Tak jak napisałem dużo ostatnio zdarzyło mi sie jeździć po Rumunii i uwierzcie bardzo dużo budują , remontują dróg .Mają coraz więcej kilometrów autostrad .
Kiedyś tutaj na forum napisałem ,że Rumunia to drugi kraj który mi się szalenie podoba bo pierwszy w którym jestem zakochany to..............oczywiście Norwegia :bigok :bigok :bigok
Specjalnie dla Ciebie Darboch widok zimowy / wrześniowy /z Szosy Transfogarskiej ;
nie przypomina Ci to trochę Norwegii ? :mrgreen:

frape - 2011-12-17, 22:05

Trasa 300km
http://maps.google.pl/map...a=1,2,3&t=m&z=8
Zresztą ta część Bukowiny bardzo przypomina Polskę. Kilka kilometrów na południe znajduję się Kacica – nazywana „Rumuńską Częstochową”. Jesteśmy tu akurat 15 sierpnia – odpust na Matki Boskiej Zielnej. W Bazylice jest msza – najpierw po polsku a parę godzin później po rumuńsku. W tym czasie zjeżdżają tu ludzie z bliższych i dalszych okolic – również z Polski. Drogi dojazdowe pozamykane kilka kilometrów przed Bazyliką, ale na ładne polskie rejestracje :) policja przepuszcza nas bliżej tak że podjeżdżamy prawie pod sam kościół. To takie dziwne zderzenie kultur i języka. W 2010 roku było tu uroczyste odsłonięcie pomnika Jana Pawła II, któremu przewodniczył arcybiskup Henryk Muszyński były prymas Polski…. więcej
http://www.dompolski.ro/i...emid=40&lang=ro
numer 7-8 2010

frape - 2011-12-17, 22:12

mnie tak:) zwłaszcza Drabinę Troli :wyszczerzony: choć w sierpniu śniegu nie było:)
frape - 2011-12-17, 22:25

Miło usłyszeć polski język ale pora ruszać dalej – Sucaeva, gdzie również można znaleźć polskie akcenty.
No i oczywiście wszechobecne tu monastyry… w tej części kraju dość podobne stylem budowy do siebie, na południu widzieliśmy innego typu
Kiedy u nas będą powszechne takie znaki...
do Unii mają rzut beretem :)

Duduś - 2011-12-17, 22:28

To ten niestety chiński papież


a z tyłu tabliczka


frape - 2011-12-17, 22:39

Opuszczamy Suceave i mijając kolejne miasta, wioski zbliżany się do wąwozu Bicaz – drugiego co do głębokości w Europie. Jak się można szybko zorientować droga jest tu często podmywana przez rzekę, dlatego ruch samochodowy do najłatwiejszych nie należy. Cały czas trzeba mieć oczy dookoła głowy bo droga wąska i przy bliższym spotkaniu z autem z naprzeciwka często mamy do wyboru skałę lub rzekę. A o wstąpienie do niej jak widać nietrudno.
Miejscami jest dość wąsko, więc proponuje nie pchać się tam w weekend. Po drodze kramy.

frape - 2011-12-17, 22:44

Zostawiając w tyle wąwóz wjeżdżamy na przełęcz, powoli dzień chyli się ku zachodowi…
przy przydrożnych śmietnikach błąkają się też psy

frape - 2011-12-17, 22:52

Na przełęczy można kupić pyszne ciasto (niestety nazwy nie pamiętam jest to ciasto a'la drożdżowe, które nabija się na metalowy wałek i piecze na ogniu obracając jak prosiaczka a potem posypuje np cynamonem, orzechami) spotykaliśmy je jeszcze później kilka razy w tej części Rumunii.
…a dziko pasące się konie to nie tylko węgierska specjalność.
Na noc zatrzymujemy się w Sovacie. Kemping nie jest prosty do znalezienia mimo, że znamy jego adres, Jadąc od północnego wschodu trzeba w Sovacie na "głównym skrzyżowaniu" skręcić w prawo i jechąc jakieś 3km. Na miejscu jest naprawdę przyjemnie. Obsługa zna angielski i niemiecki więc bez problemu można się porozumieć – wytyczone miejsca, odzdielone żywopłotami co jak na rumuńskie warunki stanowi z pewnością ewenement – nie spotkaliśmy ani wcześniej ani później tak przyjemnego kempingu.

WHITEandRED - 2011-12-18, 13:45

...
frape - 2011-12-18, 13:49

Trasa 190km
http://maps.google.pl/map...2,3,4,5&t=m&z=9
Obok Sovaty znajduje się miejscowość Praid gdzie są słynne baseny oraz kopalnia soli. Miejscowość typowo uzdrowiskowa, ludzi od groma, ale mimo wszystko postanawiamy zwiedzić kopalnię soli. Większość osób nie przyjeżdża tu zwiedzać, ale nawdychać się tutejszego solnego powietrza. Żeby się do niej dostać trzeba kupić bilet, a żeby kupić bilet trzeba przeczytać po rumuńsku co się kupuje. Wyszliśmy z parkingu jest kasa pisze, że sprzedają bilety, że sól to bierzemy dwa. Cena nam trochę nie pasowała bo miało być 20 lej a jest 10 no ale może dziś zniżki mają:). Przechodzimy przez bramki i wchodzimy na…basen:D tak to jest jak się języków nie zna:). Po kąpielach w solance, gdzie woda sama unosi w końcu idąc za tłumem „deptakiem” znajdujemy kasę do kopalni – rzeczywiście chcą 20 lej. I ustawiamy się w kolejce do… autobusu. Kopalnia jest o tyle nietypowa, że wjeżdża się do niej kilka kilometrów autobusem, a potem jeszcze w dół schodami.

frape - 2011-12-18, 13:52

WHITEandRED napisał/a:
Frape, dałbyś radę popodpisywać swoje zdjęcia???, nie musze chyba dodawać że są wspaniałe :spoko

próbowałam, ale niestety ponieważ jest na początku troche dłuższego tesktu w którym staram sie opisać co będzie na kolejnych zdjęciach (10) to później jak próbowałam dać podpisy to mieszała mi sie zupełnie ich kolejność, więc zrezygnowałam chyba , że jest na to jakiś patent:)
p.s. a zdjęcia sa takie jak otaczające miejsca - cóż poradzę że Rumunia taka malownicza:))

frape - 2011-12-18, 13:59

Jeżeli chodzi o wielkość komór to nasza Wieliczka jest naprawdę malutka. Tu mamy kawiarnie, restauracje, kaplice, place zabaw dla dzieci a nawet szpital. Na szczęście drogę powrotną można również pokonać autobusem.
Teraz w planach Sigisoara. To niewielka miejscowość ze średniowiecznym wzgórzem wpisana na listę UNESCO. Zaparkować proponuje przy głównej drodze jest supermarket i stamtąd pieszo na wzgórze. Tutejsza starówka bywa nazywana Rumuńską Carcassone lub Perłą Transylwanii. Miasto pochodzi z XIII wieku, a zabytki skupiają się głównie na wzgórzu zamkowym.

frape - 2011-12-18, 14:02

Są tu kościoły, cerkwie i schody szkolne (duuużo), które chroniły przed deszczem uczniów udających się do szkoły na szczycie wzgórza. Przydałoby się trochę odnowić miasto, ale i tak ma swój urok.
W Sibiu jesteśmy już wieczorem – ma być gdzieś camping – w miarę blisko centrum, ale nijak nie potrafimy go znaleźć, spacerujemy więc chwilę po uliczkach i szukamy czegoś na noc. Jako, że jutro planujemy trasę transfogaraską to udajemy się w jej kierunku. Jest już ciemno dlatego zgodnie z zasadą nie jeździć w Rumunii po zmroku bocznymi drogami, szukamy czegoś pilnie. Po drodze, za skrętem w lewo na drogę nr 1 jest wielki motel, parking, ale głośno i gwarno. Kilka kilometrów dalej jest restauracja i miejsce postoju dla tirów – nocujemy.

frape - 2011-12-18, 17:14

Trasa 300km
http://maps.google.pl/map...ra=prev&t=m&z=8

Transfogaraska liczy około 100km, ale na jej przejechanie potrzeba ok. 5h. i to nie bynajmniej dlatego, że fatalny asfalt (czy inaczej Top Gear testował by tu swoje super auta?:) ) , że duży ruch i że w ogóle.
http://www.topgear.com/uk...-romania-part-6
Potrzeba co najmniej tyle czasu, żeby spokojnie zrobić zdjęcia i zachwycić się nią.

Tadeusz - 2011-12-18, 17:26

Małgosiu, cóż moge powiedzieć poza tym: pięknie, pięknie, och jak pięknie.

Dobrze, że pokazujesz trasę podając linki do map.

Po tych relacjach wiele załóg pojedzie Waszym śladem. :spoko :roza:

MILUŚ - 2011-12-18, 17:39

frape napisał/a:
.......................

Transfogaraska liczy około 100km, ale na jej przejechanie potrzeba ok. 5h. i to nie bynajmniej dlatego, że fatalny asfalt (czy inaczej Top Gear testował by tu swoje super auta?:) ) ...................


No tu wybacz ale się z Tobą nie zgodzę :-/
Po przejeździe przez tunel na szczycie Transfogarskiej jedzie się kilkadziesiąt / ~20 - 30 km / dobrą asfaltową droga . Potem po dojechaniu do zalewu aż do zapory jedziesz czymś podobnym do drogi dla mułów po bambardowaniu :gwm .Ostatnio jak tam jechałem /połowa września 2011 / miałem kłopoty z przejazdem moim służbowym Vitkiem .Następne 3 razy wolałem wrócić z przełęczy z powrotem tą samą drogą którą wjechałem czyli od Sibiu .
A zwróć uwagę to p.Clarkson z Top Gear testował swoje bolidy na tym lepszym odcinku który prowadzi właśnie od Sibiu na przełęcz . :mrgreen:

frape - 2011-12-18, 17:58

Wiem:)
Program był kręcony w zeszłym roku może przygotowali specjalnie asfalt:)
Nie mówię wcale, że cały odcinek jest taki różowy ;) - ten najważniejszy pod koniec sierpnia 2010 był
a co do długości spotkałam się z opisem ze liczy się ją od skrętu za Sibiu na 7C aż do Curtua de Arges:)
Fakt najlepszy asfalt jest/był? (jadąc od północy) od hoteli przez przełęcz aż do hoteli na dole po przeciwnej stronie, potem aż do Poienari była ok, dalej normalna, po zimie mogła się ciut lub więcej zmienić:)

frape - 2011-12-18, 18:11

Początkowo podjazd jest łagodny. Za hotelami jest trochę bardziej stromo. Jest 8 rano ruch minimalny (droga oficjalnie zamknięta po zmroku). Jedziemy, wspinamy się i zachwycamy widokami. Można ją porównywać z Drogą Troli z tym, że w Norwegii podjazd jest krótszy, bardziej stromą i węższą doliną – Transfogaraska jest poprowadzona malowniczą szeroką kotliną. Z każdym pokonywanym zakrętem widoki coraz piękniejsze…. Nic dodać nić ująć. Na południowych zboczach widać sporo rozłożonych namiotów czy samochodów. Mając kilka wolnych chwil naprawdę można tu pospacerować po górach, w końcu jesteśmy już na ponad 2000 m to do szczytów niedaleko. Swobodnie pasą się konie, osły. Sielankowe miejsce. Generalnie Rumunii mają duszę wędrowców, wiele razy widywaliśmy czy to w górach czy nad Dunajem na każdym dostępnym skrawku trawy rozłożone namioty nawet przy samej drodze, ot taki ich sposób na spędzanie wolnego czasu.
frape - 2011-12-18, 18:14

No ale komu w drogę temu czas. Po przejechaniu tunelu zjeżdżamy nad jezioro a potem kierujemy się do Curtua de Arges.
frape - 2011-12-18, 18:27

No ale komu w drogę temu czas. Po przejechaniu tunelu zjeżdżamy nad jezioro a potem kierujemy się do Curtua de Arge. Ale chwila, przecież nie po to tędy jedziemy, żeby teraz odpuścić Poienari – gdzie znajduje się prawdziwy zamek Drakuli. Zostawiamy auto na dole na parkingu i wspinamy się jedyne 1500 schodów ;) wśród drzew do zamku.
frape - 2011-12-18, 18:30

Skwar nieziemski, ale nie odwiedzić go? Pozostały co prawda ruiny, ale te widoki – warto. Wracając mijamy ludzi z mozołem wspinających się na zbocze – jak dobrze, że my już w dół. Na dole spotykamy motocyklistów z Polski – gdzieś nawet czytałam ich blog o wyprawie do Rumunii.
Za Curtua de Arge leży Pitesti, które słynie z produkowanej w okolicy Dacii. Zarówno tu jak w innych częściach kraju widywaliśmy „przydomowe rafinerie”
Dalej już autostrada i wjeżdżamy do Bukaresztu. Raczej próbujemy wjechać bo nagle z 3 robi się 5 pasów, które potem zwężają się do 2. Mimo, że już 18 ciężko przejechać przez miasto. Dodatkowo nawigacja się gubi. Ale w końcu docieramy. Za wjazdem od Pitesti kierować się w lewo (camping przy ulicy Privighetorilor 1-3 – Casa Alba) po lewej jest akademia policyjna, potem hotel Casa Alba a za hotelem wąska uliczka z kierunkowskazem na camping. Tu pierwszy raz spotkaliśmy się z tym, że nocowanie w domku jest tańsze niż w camperze. (samochód 79 leji, domek 78) :D może dlatego, że domków, z umywalkami tu naprawdę dużo. Spokojne miejsce. Zamykane na noc. Łazienki dosyć czyste. Jedyną przygodą było spotkanie z szerszeniem, który jakoś mocno nas polubił i nie chciał się z nami pożegnać – latał po domku.

Barbara i Zbigniew Muzyk - 2011-12-18, 19:20

Magda,sproboj podpisac chociaz czesc zdjec,mlpoda switla dziewczyna poradzisz sobie,MILUS podpowiedz Magdzie jak to sie robi.Podawaj ceny noclegow,ja 20 lat nie bylam w Rumuni,nie wiem jak stoi leja do euro.Nie wiem jakie nasze [lany,ale moze jak bedzie po drodze to przestane omijac Rumunie.Wole jechac przez Serbie.Jadac przelomem Dunaju byla po drgiej stronie.Poniewaz znam Macedonie to nie mialam problemu z rozpoznaniem twoich zdjec,Piekne chociac czesc robiona jest z samochodu,jakim robisz aparatem,pozdrawiam,Parbara
frape - 2011-12-18, 19:32

Zbigniew Muzyk napisał/a:
Magda,sproboj podpisac chociaz czesc zdjec,mlpoda switla dziewczyna poradzisz sobie,MILUS podpowiedz Magdzie jak to sie robi.Podawaj ceny noclegow,ja 20 lat nie bylam w Rumuni,nie wiem jak stoi leja do euro.Nie wiem jakie nasze [lany,ale moze jak bedzie po drodze to przestane omijac Rumunie.Wole jechac przez Serbie.Jadac przelomem Dunaju byla po drgiej stronie.Poniewaz znam Macedonie to nie mialam problemu z rozpoznaniem twoich zdjec,Piekne chociac czesc robiona jest z samochodu,jakim robisz aparatem,pozdrawiam,Parbara


Gosia:) ceny noclegów Sapanta 20zl, Nowy Soloniec - "za cukierki" u Polaków, Sovaca 9 euro, Bukareszt 80 zl w domku na campingu, nad morzem (nie polecamy tego campingu absolutnie 30zl) reszta jak to mówią stacja zawsze przyjmie ;)
na początku każdego dnia jest trasa z linkiem do google gdzie jest jej przebieg danego dnia, a posty staram się dzielić tak by zamieszczać zdjęcia pasujące do danego opisu - stad czasami długi, czasami krótki opis. Przelicznik w Rumunii mniej więcej 1zl = 1 leja, więcej informacji będzie w podsumowaniu na końcu
aparat póki co automat Panasonic - mooooże kiedyś lustrzanka:)

frape - 2011-12-19, 16:43

Trasa 250km
http://maps.google.pl/map...via=1,2&t=m&z=9

Obok campingu może z kilometr (od głównej w lewo) znajduje się zoo (13 leji). Po raz pierwszy widzieliśmy o co tak naprawdę chodziło Małemu Księciu gdy rysował kapelusz – akurat była pora karmienia węży…
Bukareszt – wielki głośne miasto jak to stolica. Miasto nazywane bywa Paryżem Wschodu, wiele zabytkowych miejsc zostało jednak zniszczonych za czasów Ceausescu ale w centrum można znaleźć perełki, sporo perełek.

frape - 2011-12-19, 16:47

W centrum zabytki w promieniu 15 minut od skrzyżowania Bulwar Regina Elisabeta i Bulvar N. Balcescu.
frape - 2011-12-19, 16:50

Warto ponadto obejrzeć znajdujące się dalej: Pałac Parlamentu – drugi co do wielkości po Pentagonie budynek na świecie, Łuk Triumfalny, Pałac Kultury.
frape - 2011-12-19, 16:54

Z Pałacem Parlamentu to trochę dziwna sprawa. Objeżdżaliśmy go naokoło, cykałam zdjęcia, filmiki i żaden się nie zapisał, konieczne było drugie podejście. :)
Główna aleja wyjazdowa ciągnie się wzdłuż wieżowców i fontann.
Niemiej jazda po stolicy do łatwych nie należy – setki samochodów i każdy po prostu jedzie. Żeby przejechać przez Bukareszt są dwie możliwości – przez centrum gdzie ruch niesamowity lub obwodnicą gdzie spory ruch i duuuzo kolein i wolno bo wolno, ale się jedzie – jechaliśmy obiema trasami i chyba mimo wszystko obwodnica (jeśli nie chcemy oglądać zabytków).
W stronę Constancy na wybrzeżu udajemy się autostradą – tu dodatkowo (poza winietą) pobierana jest opłata za przejazd mostem na Dunaju (chyba ok. 11 lej)

frape - 2011-12-19, 16:57

Constanta to największe miasto portowe i drugie co do wielkości w Rumunii. Niedaleko portu jest piękny budynek Cazino.
Na noc zatrzymujemy się na campingu w Eforie – pod żadnym pozorem tego nie róbcie – tak „czystego” nigdy nie spotkaliśmy:(. Miasteczko typowo turystyczne. Przy drodze stoją panie i machają kluczami – one tylko oferują cazare;)
Czytaliśmy, że na północ od Konstanty są ładne miejsca postojowe, ale nas trochę już gonił czas bo znajomi w Bułgarii czekali, dlatego pojechaliśmy od razu na południe. Następnego dnia, wzdłuż wybrzeża (40 km) do granicy z Bułgarią. Po drodze mijamy 2 maja i 23 sierpnia:)

MILUŚ - 2011-12-19, 17:05

frape napisał/a:
Po drodze mijamy 2 maja i 23 sierpnia:)


:?:

frape - 2011-12-19, 17:26

MILUS napisał/a:
frape napisał/a:
Po drodze mijamy 2 maja i 23 sierpnia:)


:?:



bo zagadali człowieka:) i nie zdążyłam dołączyć zdjęć:)

frape - 2011-12-19, 17:40

Trasa 350km
http://maps.google.pl/map...1,2,3,4&t=m&z=8
W międzyczasie byliśmy w Bułgarii
i północnej Grecji
Na promie spotkaliśmy Czecha, który pracuje w Grecji i stopem wracał do kraju, chciał się z nami zabrać, ale niestety u nas na tyle łóżeczko rozłożone więc nie było gdzie. Musiał szukać dalej.
Dunaj rzeczywiście w tym miejscu jest dość szeroki. Dopływamy do Rumunii. To nie koniec naszych opłat za przekroczenie granicy promem (nigdy więcej) teraz kasują jeszcze 7 euro za opłatę portową, dalej jest znak zakazu wjazdu 1,5t. Osiołek ma 2,5t to jedziemy objazdem no i tam znów chcą skasować 5euro niby za przejazd „obwodnicą”. Na szczęście w ostatniej chwili zauważamy, że opłata obowiązuje dla samochodów powyżej 3t. Pan oczywiście nie przyjmuje do wiadomości, że auto ma mniej – przekonuje go dopiero dowód rejestracyjny – wkurzony puszcza nas w końcu. A czas goni – sobota popołudniu a na poniedziałek rano muszę być w pracy…
Na drogę powrotną wybieramy wzdłuż Dunaju. Jedziemy – dużo ruchu wahadłowego. Ale dzięki temu mamy czas na robienie zdjęć. Po lewej widać Serbię (może kiedyś;) ) póki co po przyjemnościach w 2006 roku jakoś nie mam przekonania do jej mieszkańców ;)
Co chwila mijają nas patrole graniczne. Timisoara 207 km – ale raczej nie naszą trasą:) Po drodze mijamy Ordovę jedyne miasteczko nad Dunajem- dalej już same wioski – jeśli są;) Za Ordova przełom już nie taki piękny – a może dlatego, że zaczyna się szarówka, a miejsca na nocleg brak...

frape - 2011-12-19, 17:43

Za Dubova droga się pogarsza – szuter, spotykamy za to autokar, jeden z niewielu pojazdów na tym odcinku drogi. To trochę chyba zapomniany rejon. Co jakiś czas mijamy jedynie patrole graniczne. Po drodze kolejne przejście z Serbią. W Oravice jesteśmy już po zmroku, ciemno a…. do głównej (59) jeszcze 50 km. Ciągle kołacze nam w głowie nie jeździć po zmroku, ale nie mamy wyjścia – czas… między dziurami koło północy docieramy do głównej – no tu można nawet nocą;) pierwsza restauracja jest nasza… wstajemy o świcie;)
frape - 2011-12-19, 18:14

Trasa 200km ( i dalej do domku)
http://maps.google.pl/map...&mra=ls&t=m&z=8
Najpierw Timisoara – dopiero się budzi. Dość duże miasto, pełne Węgrów, Niemców, Serbów – przeplata się tu kultura. Nazywane miastem męczenników (1989 upadek Ceausescu – krwawe starcia). Zabytki skupione wokół Piata Libertati: bastiony, katedra, ratusz, synagoga, pomniki, teatr i inne.

frape - 2011-12-19, 18:18

Timisoara i dalej do Oradea, którą też warto;).
frape - 2011-12-19, 18:21

Oradea.
frape - 2011-12-19, 18:29

druga opcja powrotu (2011)

Trasa 150km
http://maps.google.pl/map...via=1,2&t=m&z=9
Po przejechaniu przez most na Dunaju dojeżdżamy do rumuńskiego przejścia granicznego. Stajemy grzecznie w kolejce (jest jedna). W pewnym momencie z budki obok wychodzi strażnik i macha. Jakieś auto za nami chce podjechać, ale on je cofa i macha – pytamy czy na nas – kiwa, że tak no to jesteśmy ugotowani. Podjeżdżamy sprawdza paszporty i każe jechać – pozostali dalej stoją, jednak miłe to ;)
Zaraz za granicą można kupić winiety – ale są one tylko dla tirów – osobówki muszą podjechać pod stację benzynowa jakieś 2km po prawej stronie i tam zakupić – taniej w lejach, obecnie mają e-winiety tzn. dają świstek z danymi auta, że się zapłaciło, w zeszłym roku jeszcze kleiło się nalepkę na szybę. Niedaleko jest Giurgiu – trzeba wymienić pieniądze – wjazd nie nastraja optymistycznie – cygańskie osiedla, ale dalej już normalne miasto. Z bankami krucho – trzeba pytać w okolicy ronda – tam gdzie najładniejsze domy – o Banka Carpatica – tu wymieniają bez prowizji. Przy deptaku jest też kantor, ale z prowizją. Jedziemy na północ do Bukaresztu – tam obwodnicą w lewo i na autostradę w kierunku Pitestu. Co do oznakowania dróg to mniej więcej co kilka kilometrów przy nawet bocznych drogach (chyba, że ktoś zniszczył) znajdują się słupki z numerem drogi, oraz odległością do najbliższej większej miejscowości, oznakowanie zatem dość dobre.
Nocujemy na stacji tuż przed Pitesci. Za kompanów mamy niezliczone ilości psów.

frape - 2011-12-19, 18:37

Trasa 350km
http://maps.google.pl/map...a=1,2,3&t=m&z=8
Autostradą dalej do Pitesci i tam kierujemy si (7) na Rum Valcea, ok. 20 km za nią leży wioska Costesi, gdzie znajdują się formy skalne. Według ludowych podań mają one niezwykłe własności i trzeba się z nimi dobrze obchodzić, bo lubią się mścić. Jadąc od Rum Valcea na zakręcie drogi w prawo, po lewej stronie są ułożone kolorowe opony, a tuż za zakrętem jest możliwość zaparkowania.
Przed Horezu (w prawo jakieś 4km) jest klasztor Monaster Hurez – jeden z najcenniejszych zabytków Wołoszczyzny – polecamy.

frape - 2011-12-19, 18:41

Monastyr Horezu.
Teraz nic nie „stoi na przeszkodzie”, żeby w końcu wjechać na transalpinę.

frape - 2011-12-19, 18:45

Wspina się ona zakosami na ponad 2150 m i łączy Novaci z Sebes. W Novaci (450) zaczyna się podjazd do Florine Albe (1500), potem przez osadę Rancza (1600) gdzie rozpoczyna się dość ostry podjazd zakosami (są miejsca, że można przystanąć) bo tu rozpoczynają się najpiękniejsze widoki – wspinamy się na ponad 2150 i jadąc grzbietem delektujemy się widokami.
Wiem, że kilka osób czeka na transalpinę - specjalnie dla Was;)

frape - 2011-12-19, 18:48

...
frape - 2011-12-19, 18:51

...
frape - 2011-12-19, 18:54

Za szczytem zjazd jest dość stromy, później już lasem łagodnieje. Do szczytu jest położona nowa droga, dalej w dół stara, ale dość dobra – miejscami robią nową, - pobocza też – bywały uskoki ok. 1m. Natomiast póki nie skończą dalszej drogi proponuje zawrócić ze szczytu. Gdyż na dole z drugiej strony jest mostek – osobówka przejeżdża na styk (dziura). Dalej transalpinę przecina droga (7A) nie wiem w jakim jest stanie, gdyż my pojechaliśmy na północ. Widać, że robią dalej tą drogę, gdyż w wielu miejscach jest szuter lub brakuje jednego pasa (np. na odcinku 5m jest dziura na 1-2 głęboka) – jeśli jednak ktoś przejedzie drewniany mostek – tzn. zmieści się kołami (nie wiem co z wagą samochodu) to dalej wolno bo wolno, ale można jechać.
frape - 2011-12-19, 19:00

Dalej do Sebes.
Przez Sebes Alba Julia docieramy na noc na Lukoil przed Aiud.

frape - 2011-12-19, 19:05

Trasa 250km
http://maps.google.pl/map...&mra=ls&t=m&z=9
W Aiud koło kościoła też jest możliwość noclegu. Małe spokojne miasteczko. Dalej Cluj Napoca (polecamy szczególnie śpiewy w katedrze prawosławnej).

frape - 2011-12-19, 19:09

Cluj Napoca
frape - 2011-12-19, 19:13

Za Cluj trochę lepsze domki;)
W jakiejś wiosce trafiliśmy na piękny kościółek. Był zamknięty, ale akurat kręcił się ktoś i powiedział, że otworzy – potem okazało się, że jest według projektu polskiego architekta tyle zrozumieliśmy ze słów napisanych na tabliczce – a próbował oprowadzić nas i opowiedzieć o tym rumuński Węgier znający tylko węgierski:) – gdyż jest tu sporo mniejszości.
Dalej przez Egerskie winnice do domu:)

Duduś - 2011-12-19, 19:15

Nie pozostaje nic innego tylko :pifko
frape - 2011-12-19, 19:17

Z własnego doświadczenia:
Przydatny język: z młodymi angielski, starsi czasem rosyjski
Waluta: lej (1 lej ok. 1zł)
Wymiana waluty: kantory (uważać na prowizje), banki, żeby wymienić pieniądze trzeba mieć paszport gdyż kserują i potem na kartce dostaje się wyszczególnienie kto co i w jakich nominałach dostał
Przekraczanie granic: sprawdzają paszporty, winieta
Stacje benzynowe: raczej nie ma problemów, ale tankować lepiej na większych,
Cena paliwa: diesel 5,3 -5,5, ceny zróżnicowane (uważać - kantują na reszcie)
Drogi: stan różny, główne dobre, boczne jak się trafi, lepiej po zmroku bocznymi nie jeździć (dziury, zwierzęta, nieoświetlone pojazdy), jak znaki każą zwolnić np. do 10-30km lepiej zwolnić mogą być uskoki na drodze lub pozostał znak, ale nigdy nie wiadomo, dużo dróg jest w remoncie, są mapy z naniesionymi drogami, którymi ze względu na ich stan lepiej nie jeździć
Mapy i przewodniki: korzystaliśmy z przewodnika „Rumunia” – Pascal, mapa kupiona w Rumunii „Karpatia” bardzo dobra
Woda: stacje benzynowe, jak się uda znaleźć to na campingu, czasem przydrożne źródełka na górskich drogach
Żywność: ceny podobne jak u nas,
Sklepy: w dużych miastach hipermarkety, dużo kauflandów , lidl - bardzo drogi
GPS: różnie zależy od wgranej mapy, generalnie w miastach wskazuje ulice przelotowe
Cyganie: są dość często, czasem spotyka się ich typowe obozowiska, przez mieszkańców niezbyt lubiani
Bezpieczeństwo: bez problemu przy zachowaniu zdrowego rozsądku, jeśli w okolicy nie ma patrz wyżej.
Policja: my nie spotkaliśmy się z nimi, generalnie dużo na ulicach, ale czytaliśmy na forach, że nadal lubią drobne prezenty,
Noclegi: campingi, stacje paliw (Lukoil i inne większe stacje zazwyczaj mają mniejszy lub większy parking)
Koniecznie zabrać: pojemną kartę do aparatu fotograficznego!!

p.s. jeszcze trochę rumuńskiej rzeczywistości;) 6 odcinków
http://www.topgear.com/uk...-romania-part-1

Skorpion - 2011-12-19, 19:20

Odemnie rowniez polecialo :pifko :pifko2 za relacje
Duduś - 2011-12-19, 19:29

Co do waluty to powiem że najlepiej wypłacać pieniadze w bankomatach ( polskie banki biorą min 3,5% prowizji min 7zł) także przy wypłacie 200 lei z konta szło 192 - 193 zł
MILUŚ - 2011-12-19, 21:59

Za te wspaniałe zdjęcia Transalpiny ode mnie :piwo:
Chyba już wiem jak zaplanuję trasę kolejnej służbowej podróży przez Rumunię :bigok
:spoko

Duduś - 2011-12-19, 22:07

A dzieci znowu w tv będą oglądać "Ojciec w podóży służbowej"
frape - 2011-12-19, 22:11

MILUS napisał/a:

Chyba już wiem jak zaplanuję trasę kolejnej służbowej podróży przez Rumunię :bigok
:spoko

tylko uprzedzam - ładna nowiutka droga jest od przełęczy na południe na północ jeszcze robią, ale jak trochę poczekasz to pewnie tam też będzie asfalcik ;)

MILUŚ - 2011-12-19, 22:35

frape napisał/a:
MILUS napisał/a:

Chyba już wiem jak zaplanuję trasę kolejnej służbowej podróży przez Rumunię :bigok
:spoko

tylko uprzedzam - ładna nowiutka droga jest od przełęczy na południe na północ jeszcze robią, ale jak trochę poczekasz to pewnie tam też będzie asfalcik ;)


Według Twojej oceny ,droga sąsiadko tylnonapędowym MB Vito w zimę da się tam przejechać .Zaznaczę ,że we wrześniu na Transfogarskiej Vitek dawał radę ............kierowca zresztą też :-P

:spoko

frape - 2011-12-19, 22:44

tylko uprzedzam, że na północy nie ma dobrego asfaltu, żeby mi ktoś nie zarzucił, że trafił na dziury w asfalcie i szuter po deszczu ;)
frape - 2012-11-01, 21:51

KRYM NA 16 KOPYT
http://www.camperteam.pl/...r=asc&start=105

"I tu kończy się nasza wspólna przygoda:
co było dalej – opowiemy później.... "

...później czyli teraz i tutaj :)

Bałkańskie kopytka

GALAC – BRAILA – MACIN - ISACCEA
TRASA 85 km - MAPA

Rumunia wita nas przyjaźnie – długą… prostą… gładką drogą… Znów chwile czekamy – bo my przejeżdżaliśmy ją pasem dla CD :) , ale generalnie „dzień dobry” i z uśmiechem. Zatrzymujemy się na parkingu za granicą, pora powoli się żegnać – 3 budki jadą do domu – my mamy jeszcze ponad 2 tygodnie wolnego…. Zauważamy też, że z drugiego koła zaczyna nam uciekać powietrze – a zapasowe już jeździ – mija 18 – może jeszcze jakieś vulcanare znajdziemy czynne. Mówimy papa i jedziemy szukać. Mieszkańcy tłumaczą jak i gdzie dojechać, pan sprawnie łata to i owo – chyba ma w tym niezłą wprawę :) – niestety takich opon jak my mamy nie ma – trzeba będzie szukać dalej…. Teraz pozostało kupić winietę i poszukać noclegu…. Stacja jedna, druga, trzecia – na żadnej nie ma – dziwne. Wjeżdżały do Galati i szukamy. Chwila co tam widać na widnokręgu – budki trzy :lol: też szukają. Pytamy znów ktoś tłumaczy, jedna, druga znowu nic – skręcamy na OMV – mają – budki pomknęły dalej…. cóż pomknęły, choć miło było jeszcze na chwilę się z nimi zobaczyć.
W Galacu jest przeprawa promowa w stronę Tulcea, ale już ją dawno minęliśmy. Budki wspominały, że jadą przez Braila – może jeszcze się spotkamy…. niestety nie udało się. Drogą 22B, która na rumuńskiej mapie ma zaznaczone 2t (nie widzieliśmy takiego znaku) mkniemy na Brailę. Przed samą miejscowością jest przeprawa promowa. Minęła 19 pora by poszukać noclegu. Tu jakoś tak duże miasto – spróbujemy po drugiej stronie rzeki.
Jako, że na stacji benzynowej skasowali nas z winietę jak za zboże (29 lej, ale pani się uparła, że innej nam nie wyda, nie bo nie a nawet chciała nas skasować jako trzecią grupę, zamiast pierwszej) nie mamy już wystarczająco dużo lei na przeprawę – koszt 25 lei za samochód. Na szczęście pani zgodziła się wziąć dolary i już stoimy w kolejce do promu. Tak naprawdę prom jest do 2,8t, ale ani w kasie ani w porcie słówkiem się nie odezwali na większe auto – nie byliśmy tam zresztą sami. Trochę trwało zanim zebrał się cały prom, ale w końcu płyniemy – kilkanaście minut i już jesteśmy na drugim brzegu. To zupełnie inna przyjemność niż przeprawa promowa przez Dunaj do Bułgarii w Vindin – nigdy więcej i pod żadnym pozorem tam już nie wrócimy VINDIN - CALAFAT
Zjeżdżamy z promu w prawo w lewo – w sumie w prawo by nie trzeba było, bo tam ślepa uliczka wypełniona TIR’am do 2,8 t :) Droga prowadzi wzdłuż kanału, potem przez jakieś wioski. Ruchu samochodowego praktycznie nie ma. Szukamy miejsca na noc – znajdujemy dopiero w Isaccea tuż pod granicą z Ukrainą. Szkoda, że nie ma tutaj ani mostu ani przeprawy promowej, gdyż przede wszystkim zaoszczędziło by nam to sporo czasu – jakieś 10 godzin wcześniej przejeżdżaliśmy po drugiej stronie Dunaju. Poza tym, nie trzeba by było jechać tymi wspaniałymi drogami przez Nowoselce, Reni…. ale z drugiej strony nie byłoby też Mołdawii i tych wszystkich „przygód” związanym z ukraińską granicą. Grunt, że mamy gdzie spać – pod niewielką restauracją w pobliżu kościoła. Obsługa widzi, że układamy się spać – jeszcze nam machają na dobranoc…

frape - 2012-11-02, 12:21

ISACCEA – TULCEA – MURIGHIOL – DELTA DUNAJU - DONAVATU DE JOS – ENISALA – BABADAG – SLAVA CHERCHZA – SLAVA RUSA - BAIA

TRASA 210 km - MAPA

Z Isaccea do Tulcea ciągną się niewielkie pagórki, we wschodzącym słońcu wyglądają malowniczo.

Jedziemy do jakiegoś większego miasta – przydałoby się wymienić trochę dzięgów.–Może uda nam się tam też znaleźć oponę na wymianę. Zanim jednak, póki co podjeżdżamy pod bank – super czynny od 9 – właśnie dochodzi 8. Zatem mamy czas na śniadanie. O 9 idę do banku, ale niestety pieniądze przywożą dopiero o 9.30. No nic bez komentarza udajemy się zatem na spacer po mieście – jakoś nie przypadło nam do gustu – ot takie zwykłe, nic szczególnego. Deptak nad Dunajem i tyle znaleźliśmy. O 9.30 staję przed okienkiem i czekam aż pani dostanie kurs euro z Bukaresztu, wklepie, wpisze gdzie trzeba, potem wywiesi no w końcu bierze paszport, pieniądze i już około 10 wychodzę szczęśliwa z lejami. Trochę kręcimy się po mieście w poszukiwaniu vulcanare. Fakt jest ich tutaj trochę, ale niestety nie posiadają takiej jak nam potrzeba, kierują do Constancy, że większa. No nic chyba nie mamy wyjścia.

Ale skoro już tu jesteśmy to może zahaczymy o deltę Dunaju – tak nam ją zachwalali. Jedziemy jakieś 40km do niewielkiej miejscowości Murighiol. Nic nam się nie rzuciło w oczy zatem dotarliśmy na koniec świata, na koniec czyli do Donavatu de Jos.

Tu kończy się nie tylko asfalt, ale i jakiekolwiek drogi – dalej już tylko wodą. Zaparkowaliśmy pod kościołem i zobaczyliśmy znak, kierujący do kolejnego – asfaltu brak, a droga nawet nie szutrowa – zatem spacerek – taki dobry kilometr z hakiem. Miało być stare – jest nowe, ale nie narzekamy. Po powrocie do samochodu okazuje się, że możemy również zobaczyć pobliski kościół w środku, gdyż akurat jest otwarty. Zwiedzamy zatem jemy obiad i jedziemy poszukać możliwości popływania Dunajem.

frape - 2012-11-02, 12:33

Wracamy kilka kilometrów do Murighiola – tam skręca niczym nie oznakowana asfaltowa droga to my za nią. Docieramy do niewielkiej przystani, wjeżdżamy do niej i tu zaczyna załamywać się pogoda. Podchodzi do nas pan, który wozi łódeczką – już prawie się dogadujemy, jednak odradza nam płynięcie teraz ze względu na pogodę i fakt, że rano można bardziej podpłynąć do ptaków i że w ogóle lepiej.(250 lei (55 euro) za 2,5godziny pływania za łódkę 4 osoby). Zostawia nam wizytówkę i w tym momencie rozpętuje się burza – taka dość konkretna – dobrze, że my w samochodzie, a nie na łajbie.
Pytamy – jeśli chcemy to możemy przenocować na przystani – po drugiej stronie kanału (można go objechać – jakieś 500m) jest też kilka domków do wynajęcia. Czekamy może pogoda będzie łaskawsza. W końcu przestaje lać – mamy trochę czasu to jedziemy wzdłuż kanału – kilka kilometrów asfaltu, dalej jedynie szuter. Zatrzymać się na noc nie za bardzo jest gdzie, owszem stoją samochody w lesie, ale jakoś nie zachęcają – głucho tu.
Wracamy do Murighiol – po drodze minęliśmy tam 3 campingi (10-15 euro). Pierwszy jest po lewej stronie i prowadzi go chyba Holender sądząc po wyglądzie i świetnym angielskim. Miejsce wygląda fajnie – rozmawiamy o możliwości popływania – od 300 lei w górę – jak chcemy cały dzień to 800 hmmm. Próbujemy na kolejnym – też po lewej stronie drogi – brama otwarta, ale żywego ducha więc nic się nie dowiedzieliśmy.
Trzeci jest po prawej stronie – jest tam możliwość zamieszkania w domkach lub jako camping. Cena na dzień dobry 350 za 2godziny pływania (75 euro). Z grzeczności rozmawiamy chwilę z właścicielem, pokazuje nam wszystkie patenty, pozwolenia, mapy, łódkę i nie wiadomo co jeszcze. W końcu przynosi nam album z super zdjęciami z delty Dunaju, tymi zdjęciami skutecznie nas przekonał, że chyba jednak to nie dla nas. Trochę szuwarów, wody, czasem jakaś rybka czy ptak. Albo tam tak wygląda, albo z niego nieudolny fotograf.

frape - 2012-11-02, 13:07

Niemniej jednak wcale nas nie zachęcił wręcz przeciwnie. Zastanawiamy się chwilę, szybkie sprawdzenie pogody – jutro ma lać. To kolejny argument na nie. Jeszcze gdyby to podzielić na 4 osoby to ta cena z portu jest do przełknięcia. Ja tam zbytnio za wodą nie jestem – szczególnie na mini łódeczką na środku bajorka – więc tak naprawdę to byłaby dla mnie słaba przyjemność – nie jednak sobie odpuścimy, a w zamian – a w zamian będzie coś innego :) z czego obydwoje będziemy zadowoleni.
Obieramy kierunek południowy i boczną – nienajlepszą drogą (sporo dziur) klucząc pomiędzy jeziorami i stawami, na których brodzą ptaki lub krążą nad nimi, wśród szuwar – czyli to do czego próbowali nas przekonać w Murighiol dojeżdżamy do Enisala i nic a nic nie żałujmy tej decyzji. Wyszło nawet słońce po burzy.

frape - 2012-11-02, 13:31

W Enisali trzeba skręcić w lewo i po jakiś 2km znów w lewo – piękną nowiutką drogą, pozjeżdża się na wzgórze pod ruiny zamku (prawdopodobnie VII/VIII wiek). Ruiny może same w sobie zbyt szczególne nie są – zdecydowanie lepiej wyglądają z daleka, ale widok ze wzgórza…. te łąki, jezioro (Razim – największe w Rumunii), deltę Dunaju, pola ehhh…. miodzio.
frape - 2012-11-02, 13:35

Z parkingu na końcu drogi trzeba trochę podejść pod górę, ale widoki zupełnie wynagradzają ten trud. Na końcu jeszcze po ruchomych schodach i już jesteśmy pod samymi ruinami. Okazuje się, że ktoś tu mieszka – czy oficjalnie czy na dziko ciężko powiedzieć, niemniej jednak kasuje jakieś drobne za wejście.
Babadag (ojciec gór) leży kilka kilometrów na zachód. Zupełnie inna miejscowość – taka bardziej turecka, gwarna. W sumie nie ma się czemu dziwić gdyż właśnie tutaj znajduje się najstarszy meczet w Rumunii Ali Gazi Pasa Camii z 1526r. W pobliżu meczetu jest restauracja z całkiem sporym parkingiem.

frape - 2012-11-02, 13:42

Z Babadag jest droga do Slava Rusa. Nie wygląda najlepiej, ale po ukraińskich i tak jest super. Niestety ta droga to pomyłka, ma ona około 8km, które ciągną się i ciągną, dziura za dziurą, gdybyśmy wiedzieli objechalibyśmy te 20km więcej, bo ten skrót kosztował nas więcej nerwów i czasu.
Slava Rusa póki co mijamy –widok ludzi w knajpce gdy zobaczyli nas samochód wynurzający się z tej drogi – bezcenne – i mkniemy do Lipowian do Slava Cercheza, która zamieszkała jest przez starowierców noszących tradycyjne stroje i brody. Nie widzieliśmy żadnego za to odwiedziliśmy dwie a właściwie trzy cerkwie. Pierwsze dwie są w centrum miejscowości jedna przy drugiej po lewej stronie jadąc na północ, dalej też po lewej jest pokryta polichromią cerkiew staroobrzędowców – molenna.
Przez ten skrót zrobił się już późny wieczór, gdy wjeżdżaliśmy do Slava Rusa. W centrum wsi jest jedyny na świecie żeński klasztor Starowierców (nie znaleziono), gdzie znajduje się kopia ikony Matki Boskiej Kazańskiej przywieziona przez mnichów z Uralu.
Znalezienie Monasturu Uspienskiego łatwe nie jest, ale gdy już znajdziemy drogowskaz to już jest ok. (niby 2km od wioski, ale jakoś ciągnęły się one i ciągnęły :) )Mimo tego, że droga zwęża się i zwęża prowadzi pod sam monastyr. Jest już dość późno zatem nie wejdziemy do środka. Zastanawiamy się nad noclegiem pod murami, ale chyba nie będziemy przeszkadzać. Wracamy do wioski potem w prawo – gdy lądujemy na pierwszej stacji benzynowej gdzieś koło Baia jest już ciemna noc.

frape - 2012-11-03, 13:53

BAIA – HISTRIA – MAMAIA – CONSTANCA – 2 MAI - VAMA VECHE


TRASA 140 km - MAPA

Budzimy się dość wcześnie – słonko już wzeszło zapowiada się fajny dzień. Przewodnik coś tam przebąkiwał o Histrii – no prawie nam po drodze to zahaczymy :) . Szybko mijamy remontowany odcinek drogi za Baia i skręcamy w lewo (dalej się jeszcze bardziej kurzyło) przez Sinoe do Histrii. Mijamy miejscowość i po około 7km obok budującego się monastyru w lewo odchodzi droga do wykopalisk - ruiny starożytnego miasta (657 p.n.e) wcinające się w Jezioro Sinioe. Chwilami droga to za dużo powiedziane, ale najgorzej jest na początku – tam nie da się pomiędzy dziurami ot wybiera się większą lub mniejszą. Im dalej tym lepiej – slalomem, slalomem. Jadąc zupełną głuszą pomiędzy jeziorami wśród pól docieramy do starożytnej Histrii. Google mówi, że jest tu camping – nic takiego nie zauważyliśmy, a i nic co nawet mogłoby go przypominać.
Na parkingu nikogo, w budynku chyba muzeum też nikogo, w czymś co przypomina kasę pusto. Bramka otwarta zatem idziemy wmieszać się w tłum :) tak tak tłum bo wokoło kręci się sporo osób zajętych odkrywaniem nowych skarbów na turystów. To co widzieliśmy nie zrobiło, aż tak wielkiego wrażenia by specjalnie jechać tu z drugiego końca świata, ale jak już było po drodze to czemu nie.
Powrót do głównej jest tą samą drogą znów slalomem, uff jesteśmy na głównej. Trochę już po Rumunii jeździliśmy no i niestety w tym rejonie kraju (północny wschód) drogi są chyba najgorsze :(

frape - 2012-11-03, 14:05

Mamaia wita nas kiepską pogodą, chwilę zastanawiamy się czy nie zostać tu na noc w tym celu zwiedzamy tutejsze campingi (punkty na mapie – ceny odpowiednio 40, 52, 60 lei im bliżej centrum tym oczywiście drożej). Pierwszy mimo swojej rozległości był dość spokojny, miał wielką plażę, znośne sanitariaty, ale ta bliskość portu...
drugi – chyba czekanie na zameldowanie zajęłoby nam kolejne 2 godziny, trzeci otoczony szlabanem i uprzejmą obsługą spowodował, że jednak dziś poszukamy tej opony w Constancy :)
Sama Mamaia to jeden wielki kurort, hotel przy hotelu, z parkowaniem większego samochodu duży problem gdyż wzdłuż drogi wytyczone są miejsca parkingowe, zawrócić też ciężko – jakby ktoś wprowadził umownie ruch okrężny w mieście i przez obwodnicę non stop podwójna ciągła – czasem jakieś światła i wtedy może się uda. Na wjeździe do miejscowości witają nas bramki (były otwarte) jakaś taka jedna wielka komercja, no ale tędy droga do Constancy – mogliśmy Mamaie minąć bokiem, ale chcemy jak najwięcej pojeździć po mieście by znaleźć vulcanarę.

frape - 2012-11-03, 14:14

Rozglądamy się pytamy, w kilku miejscach już prawie mają. W końcu odsyłają nas do hurtowni – żółty budynek po lewej tuż przed wylotem na autostradę do Bukaresztu – wszystko świetnie tylko jak zawrócić przez podwójną ciągłą, a dalej już autostrada – szukamy pierwszej możliwości i zawracamy. Podjeżdżamy pełni nadziei. Yes yes mają i to nawet 6 – chyba cały zapas na Rumunię :) Płacimy za oponę i panowie zabierają się za wymianę. Przyszli chyba wszyscy pracownicy zarówno sklepu jak i warsztatu zobaczyć jak takie auto w środku wygląda, co ma, jak się tu śpi, gotuje – tłumaczeniom nie było końca potem opowieści jak to nam koło poszło – co po rumuńsku, językiem migowym wcale łatwe nie było. W końcu szczęśliwi z nową oponką możemy opuścić hurtownię – jesteśmy uratowani, można jechać dalej. Gdybyśmy tu nie znaleźli opony trzeba byłoby wracać już do kraju – a szkoda, tyle pięknych miejsc przed nami jeszcze do odkrycia, tyle dróg na nas czeka.
Robimy jeszcze zakupy – jak szaleć to szaleć i z zapakowanym po dach samochodem udajemy się na południe na plaże. Aż do 2 Mai już w zeszłym roku nic znaleźliśmy nic ciekawego, teraz nawet nie zajeżdżamy do zatłoczonych nadmorskich kurortów, w których ruch w piątkowe popołudnie wyraźnie gęstnieje. W 2 Mai skręcamy na camping (50 lei). To miejsce ciężko jednak tak nazwać, jest to po prostu plaża, na której stoją namioty, kilka przyczep – w takim piachu to na 100% się zakopiemy – nawet nie próbujemy. Parkujemy na utwardzonym parkingu pod pobliskimi kwaterami – tuż przy campingu i idziemy wymoczyć stare kości. O ile stanie tutaj w dzień nie wzbudza podejrzeń to nocleg w camperze jakoś tak nie za bardzo – obsługa campingu mogłaby mieć jakieś „ale” w końcu to szczyt sezonu. Jemy zatem obiad i znikamy.

frape - 2012-11-03, 14:18

Do granicy z Bułgarią zostało jedynie Vama Veche. Jak nic nie znajdziemy to kilka kilometrów za granicą jest camping – najwyżej tam zostaniemy. Kilka camperów na klifie – kierunkowskaz i już jesteśmy przy nich. W dole plaża, wiaterek powiewa, muzyczka przygrywa jest pięknie.
Potem wieczorem okazało się, że zaczęło robić się tłoczniej – weekend. Muzyczka wciąż gra. Ściemnia się a ludzi przybywa. Za sąsiadów mamy rodzinkę, która postanawia ugotować coś na kolację. Patrząc na ich sposób podgrzania wody (kilka ułożonych kamieni, trochę trawy a na nich garnek – na środku suchej łąki brrrr) proponuję im zagotowanie u nas w samochodzie – jednak odmawiają i męczą się nadal swoim sposobem. Trochę strach był. Im ciemniej tym więcej – no tak koncert rockowy prawie do rana – fajnie grali.
Rano w drodze na granicę mijaliśmy 2 campingi w Vama Veche.

Dalej wjechaliśmy do Bułgarii
http://www.camperteam.pl/...p=306763#306763

frape - 2012-11-23, 18:57

Wracamy do Rumunii - byliśmy w Bułgarii
http://www.camperteam.pl/...p=310535#310535
a wcześniej w Grecji
http://www.camperteam.pl/...p=309796#309796

GIURGIU – BUKARESZT – PLOESTI – PREDEAL – BRASZOV – POIANA BRASOV – RASNOV - BRAN

TRASA 270km -

MAPA

Jupi jup dziś Romania, a w niej wiadomo co – górki i to nie byle jakie :szeroki_usmiech . Pozostało nam jeszcze przekroczenie granicy, ale już wiemy gdzie i jak jechać, bo w zeszłym roku dość konkretnie błądziliśmy. Podjeżdżamy na granicę – rzut oka w paszporty – możemy jechać – potem jeszcze tylko zrzutka na most i bladym świtem wjeżdżamy do Rumunii oj będzie się znów działo.

Na granicy stajemy w kolejce za osobówkami - odprawa na jednym pasie. Po chwili z drugiej budki wychodzi strażnik - kiwa na nas - no dobra, cóż mamy zrobić początkowo udajemy, że nie widzimy, ale ruchy coraz wyraźniejsze. Zjeżdżamy na bok. Pan do nas podchodzi prosi o paszporty - rzuca okiem przez boczne okienko, oddaje paszporty i każe jechać :) a kolejka stoi nadal - już drugi raz nam się to na tym przejściu zdarzyło, że puścili nas bokiem.
Za granicą na parkingu mijamy włoskiego camperka – pewnie kończyła mu się winieta dlatego tak pędził na granicę. Kupujemy winietę – teraz traktują nas jako najtańszą grupę, mijamy obwodnicą Giurgiu.

Przed nami Bukareszt – jechaliśmy już z zachodu na wschód, potem obwodnicą, tym razem będzie południe-północ. Z doświadczenia chyba lepiej przez miasto mimo naprawdę sporego ruchu niż próba stania w korkach na „wykolejonej” obwodnicy jak ostatnio. Jakoś tak dziwnym trafem my stoimy a ruchu w drugą stronę praktycznie nie ma wcale – czasem jakieś auto przejedzie, nawet policja decyduje się na zawrócenie przez podwójną ciągłą i objechanie inną drogą – na tyle jeszcze miasta nie znamy. Jak się okazuje korek ma ledwie 2km (zalało tunel i ruch biegnie jedynie górą czyli połowa pasów mniej) i już dalej trasa przebiega spokojnie. Najpierw wjeżdżamy do Paryża mijając Łuk Triumfalny, potem Warszawa z Pałacem Kultury. Jeszcze tylko lotnisko i jesteśmy na wylocie z miasta.

frape - 2012-11-23, 20:19

Mamy kilka możliwości co dalej robić, wiemy, że chcemy dotrzeć do Brasova, ale dróg jest kilka – wybieramy Dolinę Prahovy, która zaczyna się trochę za Ploesti koło Sinaia. Jest piątek wczesne popołudnie – niestety korki dużo, dużo większe niż w Bukareszcie – swoje odstać trzeba. Sinaia leży około 50km przed Brasovem – ja tak dalej będzie to do nocy tam nie dotrzemy. W Perle Karpat na zboczach położony jest zamek Peles, próbujemy do niego dotrzeć tyle, że już 1,5h stoimy w korku na „obwodnicy” a do miejscowości fizycznie nie da się wjechać – szkoda. http://www.romanianmonast...ia/peles-castle
10 km dalej na północ leży Busteni. Jest tu kolejka (koło hotelu Silvia), która może nas wywieźć na ponad 2000m skąd szlakiem na Caraiman z 40m Krzyżem Bohaterów (Crucea Eroilor – znaki). Korek nadal stoi więc skręcamy w lewo w kierunku Silvi. Prawie cała droga zastawiona jest samochodami, pełno płatnych „parkingów’ czyli gdzie się uda stanąć tam zaraz ktoś się pojawia z wyciągniętą ręką, że on tu „pilnuje”. Mijamy oznaczenie na Monastyr – tam się udamy, gdyż pogoda nie zachęca do wjazdu w góry – może zdążymy przed deszczem.

frape - 2012-11-23, 23:45

Trochę zaczyna mżyć zatem postój, bo do Brasova już jedynie rzut beretem a zwiedzanie w deszczu to jakieś takie słabe jest. Przed nami zatrzymuje się samochód na ukraińskich rejestracjach. Wysiada zeń 5 panów, którzy postanowili się posilić – w sumie nic dziwnego gdyby nie fakt czym popijali kanapki….

Przestaje padać pora na zwiedzanie miasta, które raczej powinno znaleźć się na trasie podróży po Rumunii. Parkujemy dość blisko starówki – przy skwerze (Parcuel Central – wjazd do ścisłego centrum wąsie uliczki 1,5t) i po 5 minutach spaceru docieramy do Czarnego Kościoła (Biserica Negri), stąd dobrze widać wznoszące się nad miastem wzgórze (możliwy wjazd kolejką). Kościół ten to największa gotycka świątynia w tej części Europy, usytuowany jest na placu, który zewsząd otaczają kamieniczki z ratuszem na czele.

StasioiJola - 2012-11-24, 00:10

Świetnie się z Wami zwiedza - Dziękuję - foty super !!! :szeroki_usmiech :spoko
frape - 2012-11-24, 19:32

StasioiJola napisał/a:
Dziękuję - foty super !!! :szeroki_usmiech :spoko


więcej zdjęć oczywiście na osiołku :) zapraszam

Stara dzielnica Schei zamieszkana była wyłącznie przez Rumunów, natomiast dzielnicę Juni położoną w obrębie murów zamieszkiwali osadnicy sascy. Dwie przylegające do siebie dzielnice a jakże odmienne – pięknie zachowana ta wewnątrz murów i jakby trochę pozostawiona sama sobie na zewnątrz, niemniej jednak obie mają w sobie wiele uroku.

frape - 2012-11-24, 20:04

Miasto i okolica ma jeszcze sporo do zaoferowania. Odwiedzamy jeszcze cerkiew obok, której parkowaliśmy przy skwerze, z daleka rzucamy okiem na zamek na niewielkim wzgórzu i ruszamy do Rasnov.
Można tam dotrzeć albo dołem albo wspinając się do Poiana Brasov – bez zastanawiania się jedziemy górą. Już po chwili przed nami rozpościera się panorama Brasova. Im wyżej tym ciekawiej – jest też punkt widokowy – można podziwiać.
Poiana Brasov to najpopularniejszy i najbardziej ekskluzywny kurort narciarki w Rumunii. W lecie raczej panują tutaj pustki. Skręt na Rasov przed pierwszym wielkim parkingiem w prawo jest dość mocno ukryty – ledwie nikłe oznakowanie. Droga też praktycznie nieuczęszczana – dość wąska, ale z mijankami nie ma problemu, jedynie te set metrów w dół trzeba zjechać oj trzeba.

frape - 2012-11-24, 20:32

Po drodze około 2-3km przed Rasnov jest jaskinia (chyba 10 lei do 20 czynna). Przy parkingu pod zamkiem chłopskim przewodnik wspomina coś o campingu. Podjeżdżamy – i jeśli ten wielki zielony ogrodzony plac to camping to ja poszukam dalej :) Zostawiamy samochód na parkingu pod wzgórzem i spacerkiem 15-20 min dość konkretnie pod górkę idziemy do zamku. Ciekawie usytuowany, dobrze zachowany warty trudów podejścia. Mamy dziś szczęście i pecha – dwa w jednym z jednej strony do środka zamku nie da się już wejść – za późno, z drugiej już podczas podchodzenia słyszeliśmy muzykę. Przechodzimy przez bramę i naszym oczom ukazuję się scena a na niej zespoły ludowe – świetnie to brzmi w tej scenerii. Wsłuchani zatem w muzykę spacerujemy po wzgórzu i ogólnie dostępnej części zamku. Podziwiamy zachód słońca, a później udajemy się na noc do Bran – stajemy na pierwszej stacji benzynowej po prawej stronie – spokojna, ale zbyt dużo miejsca nie ma.
frape - 2012-11-25, 14:02

BRAN – CAMPULUNG – PITESTI – RUMNICU VALCEA – GOVORA – COSTESTI – HOREZU – POLOVRAGI – NOVACI - RANCA

TRASA 285 km - MAPA

Rano postanowiliśmy zdobyć tzw. zamek Drakuli – niby wszyscy chwalą się, że tu mieszkał a tak naprawdę to jego zamek jest w Poienari – ale ten też podobno niczego sobie – tyle, że komercyjny i znacznie lepiej zachowany. A no i nie trzeba pokonywać 1450 schodów, żeby się do niego dostać :szeroki_usmiech . Daleko do zamku nie mieliśmy – ledwie kilka kilometrów. Wokół pełno mniej i bardziej oficjalnych parkingów – my stajemy naprzeciwko campingu – jak tam wjechać – chyba ciężko camperem – rozłożone są jedynie namioty, czasem jakiś samochód, a to wszystko naprzeciwko muzeum. (około 300m na południe od zamku)Czekamy do 9 bo o tej porze otwierają kasy, by po kilku minutach spaceru zapukać do jego bram – kasują 25 lei i wpuszczają.

frape - 2012-11-25, 14:09

Wszędzie wokoło jarmarcznie, tylko trochę do górki i można zwiedzać. Zamek niczego sobie szczególnie z zewnątrz, w środku również zagospodarowany, ale strasznie tu tłoczno. Ledwie kilka minut po 9 a już trzeba się przeciskać – no tak to jeden z głównych programów wycieczek do Rumunii. Jeszcze tylko małe co nieco do kawy –mmmm pycha.
frape - 2012-11-25, 16:17

Przed nami góry, góry, góry – kolejnymi serpentynami wspinamy się na przełęcze. Mogliśmy odbić Na Curtea de Arges i zaoszczędzić około 30 km jednak po bliższym przyjrzeniu się mapie raz, że boczna, dwa wyglądała na dużo bardziej pokręconą niż ta wybrana przez nas przez Pitesti, trzy na mapie odcinek Z Curtea de Arges do Rumnicu Valcea oznakowana jest jako kiepski odcinek – może w międzyczasie już go wyremontowali, ale nie ryzykujemy.

W Rumnicu Valcea rozpętała się prawdziwa ulewa – ciężko jechać – pół godziny spędzamy na poboczu – nie jedyni. Jadąc w kierunku Govory na jednym z zakrętów widzimy przewróconego TIR’a – wygląda na to, że nie wyrobił na zakręcie podczas deszczu. Kierowcy chyba nic się na szczęście nie stało bo już z kolegą przerzucają towar do drugiego samochodu.

frape - 2012-11-25, 17:12

Przed nami ominięty w zeszłym roku Monasryr Govora – uciekł nam skręt w lewo – teraz go mamy. W ten kilometr, który wskazują to raczej nie wierzcie nam wyszło prawie 2,5km :) – fakt pierwszy kilometr był asfaltem – potem w prawo ubitym szutrem z asfaltem – droga bardzo wąska, ale widoczność dobra – więc osobówki czekają już na nas pod monastyrem. Teoretycznie dało by się wjechać do środka, na końcu jest niewielki parking, ale podejrzewam, że camper mógłby mieć problem z zawróceniem na wąskiej stromej drodze z kostki. Przytulamy się więc do muru przed bramą i idziemy na górę. Klasztor pochodzi z XV wieku, otoczony jest murami z basztami – chyba jakaś militarną przeszłość za nim. Ładny, nie żałujemy, że go znaleźliśmy, ale chyba większe wrażenie zrobił na nas ostatnio Monastyr Hurez – ledwie kilka kilometrów dalej (przed Horezu w prawo – jest oznaczenie)
frape - 2012-11-25, 18:02

Z Govory udajemy się do Costesi do kamiennych głazów, z którymi trzeba się dobrze obchodzić, bo mogą narozrabiać :) Mijamy wbite w ziemię opony po lewej stronie drogi i za zakrętem po prawej jest parking.
Tym razem nie zatrzymujemy się w Horezu – pogoda znów robi się niewyraźna, leje grzmi, ale tabor cygański jedzie dalej.
Skręcamy tak jak poprzednio do Polovragi. Nigdy o tym nie słyszeliśmy, a jest tu bardzo ładna cerkiew z pięknymi malowidłami.
W poszukiwaniu jakichkolwiek informacji znalazłam to
http://www.romanian-monasteries.go.ro/
Leje jak z cebra, przez chwilę nawet zastanawiamy się czy nie zostać tu na noc w bocznej uliczce pod cerkwią, bo czeka nas Transalpina, którą w taką pogodę, aż żal jechać.

frape - 2012-11-25, 19:52

Przestaje jednak padać – za Novaci zaczyna się podjazd – takie 12%, które kończy się ledwie kilkanaście kilometrów dalej (12) :szeroki_usmiech Startujemy z 450 m.n.p.m. a kończymy jakieś 1100m :szeroki_usmiech wyżej na przełęczy Florile Albe (Białe Kwiaty). Po drodze wiele serpentyn, w kilku miejscach można przystanąć, jest nawet parking. Od parkingu droga już zdecydowanie łagodnieje. W piątkowy wieczór przez Rance ciężko się przecisnąć – chyba zjechała się tutaj cała okolica. Pora poszukać jakiegoś noclegu, gdyż im wyżej tym wygląda ciemniej. Przy drodze stoją zaparkowane samochody, rozłożone namioty – będzie towarzystwo. Temperatura mocno spada – jeszcze nawet słońce nie zaszło – a tu ledwie 10 stopni – no ale wysokość ponad 1700 m.n.p.m zobowiązuje :) Odpalamy trumę - damy radę :diabelski_usmiech , ale ci w namiotach :zimno :zimno :zimno
więcej zdjęć i informacji
http://osiolkiemprzezswia...ia-dzien-2.html
http://osiolkiemprzezswia...a-dzien-16.html

frape - 2012-11-26, 21:51

czy się cieszycie czy nie - ale mogę już dodawać zdjęcia - więc jedziemy dalej :szeroki_usmiech

RANCA – TRANSALPINA – PETROSANI – HATEG - HENEDOARA – DEVA – BEIUS – CHISCAU

TRASA 285 km -
MAPA

Poranek przywitał nas dużo lepszą pogodą – no i właśnie o to słońce nam chodziło. W międzyczasie trochę sąsiadów nam przybyło – musieli się rozkładać już po zmroku. Widać, że miejscowość od zeszłego roku znacznie się powiększyła, powstają nowe wyciągi – cóż komercja niedługo również i tutaj zawita – więc spieszcie się jeśli chcecie to jeszcze wcześniej zobaczyć. Choć kolorystyka nie taka jak ta ostatnio –wrześniowa to i tak nam się tu bardzo podoba. Droga większymi i mniejszymi zakosami wspina się teraz na Pasul Urdele (2145m), ale kąt nachylenia zdecydowanie już mniejszy. Zza kolejnych serpentyn i zakrętów co rusz wynurzają się kolejne góry. Co chwila robimy photosztopy. Droga choć kręta i miejscami stroma i wąska spokojnie jest do przejechania – trzeba mieć jedynie sprawne hamulce. Gdzie nie spojrzeć porozstawiane namioty, samochody – cóż zaczął się weekend :) - a to w Rumunii normalne.

frape - 2012-11-26, 22:09

Wjechaliśmy na górę – teraz trzeba zjechać – zjazd dość stromy, ale na szczęście jest już asfalt na całej drodze – poprzednio trzeba było jechać raz prawą, raz lewą stroną lub szutrem, teraz, aż do samego dołu jest ładna czarna wstęga. Wszędzie przy drodze znów pełno namiotów, przy rzece jeszcze więcej. Docieramy do poprzecznej drogi 7A i odbijamy na zachód – droga nie za dobra – ale przewodnik uprzedzał, że początek kiepski – szkoda tylko, że nie uprzedził, że kiepsko jest praktycznie, aż do Petrosani (30km :gwm ) której rogatki witamy jak zbawienie.
Nomad - 2012-11-27, 20:45

:kawka: :bigok :bigok :bigok
:pifko + :kwiatki:

frape - 2012-11-27, 21:27

Na północ od Petrosani w wioskach jest wiele domów z zasłoniętymi szczelnie żaluzjami – jak do tej pory nigdzie w Rumunii na taką skalę się z tym nie spotkaliśmy. Zmierzamy teraz do Hunedoary do zamku jak i skupiska królów romskich – jedne budynki już ukończone, inne dopiero powstają, ale w każdym z nich widać przepych i ogrom. Takich domów są w okolicy nie dziesiątki a podejrzewam, że znacznie więcej – gdzie nie spojrzeć tam się dachy świecą.
frape - 2012-11-27, 22:18

Dojazd do zamku jest oznakowany, ale bardzo kręty. Pod zamkiem ciężko znaleźć miejsce do zaparkowania (jest mały parking na dziedzińcu, ale chyba za niski wjazd dla nas). Udaje się nam gdzieś w bocznej uliczce. Idziemy zwiedzać – już na wejściu wiemy, że znowu czeka na nas....
frape - 2012-11-27, 22:40

... małe co nieco – oj nastaliśmy się potem w kolejce, ale warto było -pyyyyyyychota :szeroki_usmiech
Kürtős Kolacs (cozonac secuiesc)
http://www.youtube.com/watch?v=eNUSYA6NHqU

No i znów dalej na północ. Znaleźliśmy się w Beius i dalej w kierunki jaskini…. Czytam przewodnik – jedziemy jak każe, ale po przejechaniu drewnianego mostu, gdzie zastanawiałam się czy czasem nie zarwie się pod osobówką – jakoś tak niepewnie się czujemy. Na wioskach ludzie dziwią się temu co widzą – co to za uato widać w ich oczach, angielskiego ani w ząb – pestara – rozumieją, ale nie o tą nam chodzi którą pokazują – oni o Meziad my o Ursilor - zawracamy. Tym razem już fajną nowiutką w znacznej części drogą jedziemy do Chiscau, prawie do końca są oznaczenia. Zajeżdżamy na parking – dziś już za późno. Przytulamy się gdzieś – ruch prawie nie istnieje – czasem mućki się przetoczą :)

frape - 2012-11-29, 21:09

CHISCAU – BEIUS - BAIE 1 MAI

TRASA 85 km - MAPA

Dziś przekonamy się czy pan restauracji przy parkingu mówił prawdę czy chciał jedynie, żebyśmy skorzystali :) Jest poniedziałek – a w przewodniku pisze, że jaskinia dziś „inchis”. Rzeczywiście podchodzimy z 10 minut pod górę do wejścia i tam pisze to samo :gwm …. no nic to porobimy kilka zdjęć z zewnątrz i jedziemy dalej. Po chwili podchodzi do nas pan z pobliskiej budki i tłumaczy, że dziś ok – tyle jedynie z angielskiego umiał i na migi pokazał 11. Jest chwilę po 10 poczekamy. W międzyczasie gonimy wiewiórki na pobliskich drzewach, które urządziły sobie świetną zabawę… co chwila ktoś nowy podchodzi i po rozmowie z panem zostaje. Towarzystwo schodzi się istnie europejskie – przed 11 to Rumunów można na palcach liczyć. Oprócz nas są Węgrzy, Hiszpanie, Anglicy, Niemcy.
O 11 drzwi faktycznie się otwierają – ustawiamy się w dość długiej kolejce po bilety (15 lei). Po skasowaniu biletu wpuszczają do pieczary. Oj tych wszystkich stala to i stala tamto rzeczywiście jest tutaj sporo – jest czym oko nacieszyć – szkoda jedynie, że po rumuńsku a grupa dość spora.

frape - 2012-11-29, 21:16

Na początku idzie przewodnik i coś opowiada – i tak nic z tego nie zrozumiemy więc spacerkiem zamykamy grupę. Przynajmniej na spokojnie oglądamy stala :) Po pewnym czasie wiemy już po co jest drugi przewodnik – sprawdza kto ma bilet na foto. Samego zwiedzania jest gdzieś 45 minut temperatura zdecydowanie rześka :diabelski_usmiech
Na końcu okazało się, że wcale nie chcą nas stamtąd wypuścić. Owszem z jaskini już wyszliśmy przez pierwsze drzwi, które się za nami zamknęły, a tych na powietrze nie chcieli otworzyć – może chcieli nas zmiękczyć na większe zakupy, bo cala droga w dół aż do parkingu usiana jest szczelnie straganami :)

frape - 2012-11-29, 22:19

Mkniemy sobie dalej na północ w kierunku Oradei. Po obu stronach drogi niewielkie wzgórza. Przed nami jedzie camperek – przyznać się kto nie chciał się dać dogonić :szeroki_usmiech
Wjeżdżamy do Baie 1 Mai, które jest uzdrowiskiem dla Oradei. Są tu gorące źródła i dwa campingi. Pierwszy przy głównej drodze, drugi trochę dalej za parkiem. Podjeżdżamy – pani podaje cenę, jednak po spojrzeniu na rejestracje spuszcza 5 lei. Camping lata świetności ma już daaaawno za sobą, jest zacieniony z basenem – czystość średnia, ale na jedną noc by poleniuchować można zostać.

frape - 2012-11-29, 22:27

Pora do domu – jak ja nie lubię końca wakacji….
Przed nami Węgry, którędy jechać?? Miscolc już był, Eger też, to co mamy jeszcze „po drodze” aaa Tokaj i ichniejsze winka :)
Tak więc w drodze powrotnej jeszcze tam wstępujemy. Potem Słowacja wita nas ciemnymi chmurami i deszczem, a Polska to już nie wspomnę – rano 25 stopni, a tu ledwie 10….. chcę do ciepła…. ku przygodzie…. :spoko

WODNIK - 2012-11-29, 23:56

Pięknie się z Wami podróżuje, wielka szkoda że to już końcówka.
Za Wasz trud stawiam :pifko
Pozdrawiam
:spoko

wbobowski - 2012-11-30, 00:16

Tyle ciekawych rzeczy i widoków pokazałaś, których nie widzieliśmy, mimo że przejeżdżaliśmy przez Rumunię w pobliżu Twojej trasy, tyle, że główniejszymi drogami.
frape - 2012-11-30, 14:44

dziękuje za piwka :)

WODNIK napisał/a:
Pięknie się z Wami podróżuje, wielka szkoda że to już końcówka.

może się tam coś jeszcze wysznupie :) w Polsce i okolicy też czasem bywamy :spoko

wbobowski napisał/a:
Tyle ciekawych rzeczy i widoków pokazałaś, których nie widzieliśmy, mimo że przejeżdżaliśmy przez Rumunię w pobliżu Twojej trasy, tyle, że główniejszymi drogami.


dlatego my głównymi jeździmy jedynie wtedy gdy nie ma innych lub traktujemy kraj jako miejsce przelotowe na trasie :) choć i tak nieraz tu i ówdzie też się zapuścimy :spoko

wbobowski - 2012-11-30, 15:34

frape napisał/a:
...lub traktujemy kraj jako miejsce przelotowe na trasie...

Tak właśnie było w naszym przypadku. Jechaliśmy przez Rumunię i Bułgarię do Grecji.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group