Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: janusz
2011-07-31, 22:40
Bałkany 2009
Autor Wiadomość
drifter 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW LT-31 Karmann
Dołączył: 24 Kwi 2009
Piwa: 6/1
Skąd: Małopolskie
Wysłany: 2011-01-10, 21:58   Bałkany 2009

Długo się z tym ociągałem, ale w końcu się zdecydowałem opisać naszą podróż kamperem po Bałkanach w 2009 roku. Podróż nasza trwała 18 dni, zwiedziliśmy kraje byłej Jugosławji + Albanię, Chorwację pomineliśmy gdyż, jako najbardziej skomercjalizowany z tych krajów, mieliśmy go już wcześniej objeżdżony. W sumie przejechaliśmy ok. 4000 km, byliśmy w 5 krajach: Bośnia, Czarnogóra, Albania, Macedonia, Serbia, odpadło Kosowo, gdyż byłby problem z wjazdem do Serbii oraz przy wjeżdzie kasują 50 euro za ubezpieczenie. Uczestnicy podróży to ja z żoną i nasz wówczas 6 letni syn. Termin 7.07 - 24.07.2009
Dzień 1
Wyjazd z domu popołudniu i dojazdówka przez Słowcję, Węgry, 11 km przez Słowenię, dalej Chorwacja lądowa.
Dzień 2
Około południa dojeżdżamy do granicy z Bośnią, przejeżdżmy most na rzece która jest granicą z Chorwacją. Pierwsze miasteczko to Gradiska, w tej części Bośni napisy są cyrlicą, kierujemy się na Sarajewo. Pierwsze tankowanie paliwa, chłopaki na stacji wypytują dokąd jedziemy, opowiadam, jak słyszą Albania to uśmiechy (w całej byłej Jugo, Albania jest przedmiotem drwin). Po wjechaniu do Bośni GPS pokazuje tylko główną drogę, zero skrzyżowań. Pierwszy przystanek w mieście Jajce, pięknie położone miasteczko, nad nim góruje twierdza. Trochę pokręciliśmy kamperem co by znaleźć miejsce do zaparkowania. Pospacerowaliśmy po miasteczku, ale do twierdzy trzeba kawałek podejść do góry, jesteśmy po podróży trochę wypluci i nie bardzo się chce. Chwila zawachania iść czy nie, ale mamy "dopalacz", nasz maluch śmiga już w połowie góry i krzyczy na nas czemu nie idziemy, tak dzięki niemu zwiedziliśmy ruiny twierdzy.
Dalej droga staje się coraz bardziej malownicza, górzysta, kręta, kaniony, tunele, przez co średnia prędkość maleje. Za kolejnym zakrętem zatrzymuje nas policjant i twierdzi że dozwolona prędkość 50 km/h, a my jechaliśmy 66 km/h (radaru nie widziałem, ale co tam), pyta czy jedziemy płacić mandat do banku, ja mówię może nie, policjant że chce 10 euro. Dalej z wyczuciem na pedał gazu dojeżdżamy wieczorem do Sarajewa na kemping na nocleg. W tym miejscu kończy się pomoc GPS, będziemy jeździć już po takich drogach co nie ma ich na mapie GPSa. Na kempingu spotkałem ciekawy sposób kamperowania, para Holendrów w starszym wieku jest autobusem zaadoptowanym na kampera z przyczepką, a na niej mały Hundai do lokalnych wypadów.
Dzień 3
Zwiedzanie Sarajewa. Wyjechaliśmy z kempingu i udajemy się do tunelu Ilidza, trochę pokluczyliśmy, ale znaleźliśmy. Dom koło lotniska w którym kończy się tunel który podczas oblężenia Sarajewa dawał możliwość wyjścia z miasta. Jest tam zrobione coś w rodzaju izby pamięci, pamiątki z wojny, można wejść do tunelu i właściciel zaprasza na projekcję filmu. Wszystko warte zobaczenia, spokojnie, bez tłumów turystów, choć na zdjęciach można zobaczyć że parę znanych postaci tu było. Następnie przejazd Aleją Snajperów do centrum z zabytkową Bascarsiją. Oczywiście problem z zaparkowaniem kampa, ale coś znajdujemy. Głównie dominują muzułmanie i ich zabytki, choć kościoły też są. Miasto ma swój klimat. Późnym popołudniem opuszczamy Sarajewo i udajemy się w kierunku Serbii, będąc jeszcze w Bośni witają nas tablice Republika Serbska, takie enklawy w Bośni. Droga górska, jedziemy wolno, co kawałek patrol policji. Po drodze zatrzymujemy się aby podziwiać piękny most w Viśegradzie. Opuszczamy Bośnię, Serbowie na granicy każą nam płacić jakąś opłatę klimatyczną. Parę kilometrów za granicą dojeżdżamy do wioski Mokra Gora, wjeżdżamy w pobliżę stacji kolejki wąskotorowej, którą mamy zamiar jutro pojeździć i tu zostajemy na noc.

To na dzisiaj tyle jak by co to cdn.

Dom z tunelem.JPG
Plik ściągnięto 679 raz(y) 253,64 KB

Jajce.JPG
Plik ściągnięto 722 raz(y) 239,58 KB

Jajce 2.JPG
Plik ściągnięto 745 raz(y) 248,49 KB

Tunel Ilidża.JPG
Plik ściągnięto 722 raz(y) 249,03 KB

Sarajewo.JPG
Plik ściągnięto 665 raz(y) 250,31 KB

Sarajewo 2.JPG
Plik ściągnięto 681 raz(y) 241,39 KB

Sarajewo 3.JPG
Plik ściągnięto 647 raz(y) 246,81 KB

Viśegrad.JPG
Plik ściągnięto 737 raz(y) 229,01 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
WINNICZKI 
Kombatant

Twój sprzęt: przyczepka n-126d
Nazwa załogi: Ania i Tomasz
Pomógł: 7 razy
Dołączył: 30 Paź 2007
Piwa: 76/84
Skąd: Krakow
Wysłany: 2011-01-11, 07:43   

Spaliśmy w Jajce, świetnym miejscem jest zatoczka na przeciw wodospadu na terenie stacji benzynowej. :) :spoko
_________________
Sympatyk. Nie musisz mieć w życiu wszystkiego. Wystarczy , że masz osobę , która jest dla Ciebie wszystkim.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Tadeusz 
Administrator
CamperPapa


Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy
Dołączył: 06 Lis 2007
Piwa: 1595/2326
Skąd: Otwock
Wysłany: 2011-01-11, 09:08   

Drifter, ładny początek relacji plus fajne zdjęcia czynią nas niecierpliwymi.
Będę śledził dalsze Wasze poczynania z zainteresowaniem. Przed wielu, wielu laty włóczyłem się po Jugosławii i mam stamtąd ogrom wspomnień, głównie sympatycznych.
Wówczas jeszcze nikt nie myślał o wojnie.

Stawiam Tobie piwko na dobry początek i dziękuję. :) :kwiatek2
_________________
W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
drifter 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW LT-31 Karmann
Dołączył: 24 Kwi 2009
Piwa: 6/1
Skąd: Małopolskie
Wysłany: 2011-01-11, 21:13   

Dzięki kolegom za piwka, zawsze mnie ciągło w tamte strony, nawet w czasach jak znajomi dowiedziawszy się że jadę na Chorwację, pytali czy mam kamizelkę kuloodporną, taka słowiańska dusza, chyba w poprzednim wcieleniu tam żyłem.

No to ciąg dalszy....

Dzień 4
Wczesnym rankiem pobudkę robi nam najmłodszy uczestnik podróży, gdyż jest tak podekscytowany kolejką, że nie może dospać, martwi się co by biletów nie brakło. Wychodzimy na stację podziwiamy eksponaty kolejki i stację, robimy zdjęcia, filmujemy, jesteśmy sami bez tłumów które będą za kilka godzin. O godz. 8 jest otwarta kasa, kupuję dwa bilety (dziecko gratis) na pierwszy pociąg o 10.30. Powoli stacja zapełnia się, zjeżdżają się głównie autobusy z dziećmi na koloniach, oraz indywidualnie turyści. Do pracy schodzi się obsługa kolejki, oczywiście w mundurach kolejowych. Wreszcie odjazd, jedziemy powoli malowniczą trasą po górach. Pociąg zatrzymuje się na punktach widokowych oraz na małych stacyjkach, oczywiście można wysiąść. Trasa robi wrażenie, mosty, tunele, górskie serpentyny, wspaniałe widoki. Cała trasa kolejki, budynki, stacje oraz pociągi są utrzymane w bardzo dobrym stanie, jakby wczoraj zostały oddane do użytku. Cała podróż trwała 2 godziny.
Plan na dzisiaj przewiduje dojechać w górskie tereny Czarnogóry do Żabljaka. Nie bardzo wiemy na które przejście się udać, różnie mapy podają, na jednej jest to przejście na drugiej nie ma, pytani ludzie potwierdzją że jest. Pewne jest że musimy wrócić do Bośni, przejechać odcinek wzdłuż granicy z Serbią i na jednym z dwóch przejść znowu wjechać do Serbii. Jeżeli przekroczymy granice na pierwszym przejściu to mamy daleką drogę do Czarnogóry, jak na drugim to parę kilometrów i jesteśmy w Czarnogórze. Dojeżdżamy do pierwszego i co robić, obok jest bar, chopaki na werandzie piją piwo, idę zapytać o drugie przejście. Twierdzą że jest 6 km dalej, ale odprawiany tylko przez Bośniaków (Serbów nie ma) bo dalej jest odcinek drogi która nigdzie nie prowadzi tylko do Czarnogóry i po jego przejechaniu jest odprawa Czarnogóry, czyli nam to pasuje, jedziemy. Na drugim przejściu pogranicznik robi na nas wielkie oczy i pyta dokąd chcemy jechać, no do Czarnogóry mówimy, on że nas nie może puścić bo to jest przejście tylko dla ruchu lokalnego, no to wracamy na pierwsze i kulamy się do Czarnogóry. Wszystkie drogi którymi dziś jeździmy są kiepskiej jakości i pomimo nie wielkiej odległości podróż się rozciąga. Wkońcu docieramy do granicy Czarnogóry. Pani na granicy żąda od nas 80 euro opłaty drogowej, tz. tak jak za auto pow. 3,5 t lub busa, wcześniej zapoznałem się z ich przepisami i mówię że powinno być 10 euro, narobiło się trochę zamieszania, wylądowałem w budce pograniczników, upierali się przy swoim, staneło na 30 euro, naklejka na szybę i jedziemy dalej. Potem na wybrzeżu widziałem kampera co miał naklejkę za 10 euro. Wieczorem dojeżdżamy do Żabljaka, jast zimno, zostajemy na noc.
Dzień 5
Całą noc była ulewa, rano nie przestaje, dookoła kampera woda i błoto. Taka pogoda nie napawa nas optymizmem, co robić, szczególnie żona ma doła, zauważa że podróż nam się nie udała, takiej pogody miało nie być, nie ma ubrań ciepłych i na deszcz, nawet cieplejszego przykrycia do spania i wielu rzeczy jej brakuje. Ponarzekała, pomarudziła jakiś czas, ja wysłuchałem i na koniec jeszcze jej przypomniałem że nie zabrała berła i korony i tym podniosłm ją na duchu, bo od tego momentu została naszą królową do końca podróży. Decyzja jest taka że jedziemy na wybrzeże tam gdzie słońce. W strugach desczu kierujemy się na Podgorice, droga prowadzi kanionem rzeki Tary (drugi najgłębszy na świecie kanion po Kolorado). Pomimo ulewnego deszczu zatrzymujemy się przy słynnym moście na Tarze, wychodzimy na deszcz i robimy zdjęcia. Co kawałek na drodze omijamy odłamki skalne, które odpadają w czasie deszczu, w głowie mam jedną myśl, co by było jakby takie coś spadło na kampa, oczywiście nie wypowiadam tego głośno. Popołudniu dojeżdżamy do Podgoricy, o deszczu już nie pamiętamy, następnie przejazd wzdłuż jeziora Szkoderskiego, im bliżej wybrzeża tym mocniej grzeje. Pod wieczór dojeżdżamy do Ulcinj, parkujemy na kempingu, kolacja, potem rakija, pełny relaks. Im się zaczyna robić ciemniej tym jakoś dziwnie się wszystko wyludnia, nikt nie spaceruje, ludzie wyzamykani w kamperach, namiotach, plaża pusta. Zresztą nie ważne, nasz Franek ma ochotę na kąpiel w Adriatyku, no to biegnę z nim do wody, super ciepła, ale w momencie jak wychodzimy siedzią na nas tysiące komarów, zanim dobiegliśmy do kampera nie mieliśmy zdrowego miejsca na ciele. Zostaliśmy tu na 4 noce, ale wieczorem już nigdy nie wychyliliśmy nosa z kampera.
Dzień 6, 7 i 8
Ładujemy baterie na plaży. Zwiedzamy Ulcinj, kręcimy kampem po wąskich i zatłoczonych uliczkach, oglądamy ładnie zachowany zamek. Jedziemy zwiedzić Stary Bar. Podziwiamy nabrzeże rzeki Bojany. Spacer plażą do granicy Albańskiej. Degustacja piwa Nikśićko. Wieczorem cisza i spokój, czasami w oddali słychać wyjące szakale.

Tych zdjęć z kolejką daję trochę więcej, bo tak sobie myślę że może na forum są pracownicy PKP, szczególnie ci na wysokich stanowiskach, to niech zobaczą jak powinna wyglądać kolej.

Mokra Gora - most.JPG
Plik ściągnięto 727 raz(y) 232,62 KB

Mokra Gora - parowóz.JPG
Plik ściągnięto 719 raz(y) 222,93 KB

Mokra Gora - przejazd kolejowy.JPG
Plik ściągnięto 659 raz(y) 236,89 KB

Mokra Gora - stacyjka na górze.JPG
Plik ściągnięto 627 raz(y) 247,2 KB

Mokra Gora - trasa między skałami.JPG
Plik ściągnięto 674 raz(y) 246,5 KB

Mokra Gora - tunel.JPG
Plik ściągnięto 667 raz(y) 239,65 KB

Mokra Gora - widok.JPG
Plik ściągnięto 650 raz(y) 253,23 KB

Most na Tarze.JPG
Zła jakość, podczas deszczu.
Plik ściągnięto 660 raz(y) 250,28 KB

Plaża w Ulicnj.JPG
Plik ściągnięto 716 raz(y) 248,07 KB

Polska wódka w Czarnogórze.JPG
Kto pamięta jak u nas na półkach stała ta wódka?
Plik ściągnięto 698 raz(y) 252,26 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
drifter 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW LT-31 Karmann
Dołączył: 24 Kwi 2009
Piwa: 6/1
Skąd: Małopolskie
Wysłany: 2011-01-11, 21:23   

Jeszcze parę fotek.

Rzeka Bojana.JPG
Plik ściągnięto 679 raz(y) 239,68 KB

Zamek w Ulcinj.JPG
Plik ściągnięto 677 raz(y) 244,38 KB

Stary Bar.JPG
Plik ściągnięto 628 raz(y) 237,69 KB

Stary Bar 2.JPG
Plik ściągnięto 717 raz(y) 244,06 KB

Stary Bar - osobliwy iglak.JPG
Plik ściągnięto 672 raz(y) 246,57 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
drifter 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW LT-31 Karmann
Dołączył: 24 Kwi 2009
Piwa: 6/1
Skąd: Małopolskie
Wysłany: 2011-01-28, 22:11   

Dalszy ciąg naszych wspomnień.

Dzień 9
Popołudniu żegnamy Czarnogórę i udajemy się krętą droga w kierunku granicy albańskiej. Na granicy kolejka samochodów, może nie tak duża, ale odprawa bardzo powoli się odbywa. Wszystko zbiurokratyzowne, dużo do wypełnienia papierków, ale jakoś przejechaliśmy. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów, nasuwa się pytanie, skąd nas tu znają??? wszyscy do nas machają. Mijamy pierwsze bunkry, za którymś zakrętem stado krów na drodze, pasterz nie może coś sobie z nimi poradzić, cierpliwie czekamy, aż je przeprowadzi, kciuk pasterza w górze świadczy, że jest z nas zadowolony. Zbliżamy się do miasta Shkoder, przejeżdżamy przez dzielnicę slamsów, dojeżdżamy do drewnianego mostu, chwila zastanowienia czy wjeżdżać, wjeżdżamy, most jest prawie na szerokość kampera, jedziemy tylko deski dudnią i podskakują. Przed nami na wzgórzu zamek Rozafa, nie bardzo wiemy w którą dróżkę do zamku, ale nawet nie musimy pytać, przechodzący ludzie sami nam pokazują. Ciągniemy pod górę bardzo krętą i kamienistą drogą, kamper ledwo wyrabia na zakrętach, po drodze dołączają do nas jeszcze dwa polskie samochody i tak dojeżdżamy do małego parkingu pod zamkiem. Dalej na butach do góry i przechodzimy przez bramę, kupujemy bilety i ukazuje nam się ogrom tego zamczyska i widok na Shkoder. Następnie wjeżdżamy do miasta, co by trochę pozwiedzać, najpierw szukamy bankomatu, tu już nikt nie rozumie innego języka niż albański, ale ludzie są tak życzliwi że chętnie pokażą, podprowadzą. Mamy już kasę, oglądamy ołowiany meczet, kościół katolicki, miasto takie sobie, jeździ się trochę hardcorowo, ale spoko. Teraz wjeżdżamy na bardzo dobrą drogę w kierunku Tirany. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów skręcamy w boczne dróżki co by dojechać do wioski Barbullush na kemping Albania. Trochę pokluczyliśmy i jesteśmy na kempingu, zostajemy tu na trzy noce. Kemping podobno jedyny w Albani jest prowadzony przez małżeństwo holenderskie z trójką dzieci, jest to duża działka na której jest willa właścicieli, a z tyłu na ogrodzie pole kempingowe, oczywiście z zapleczem sanitarnym, bardzo miło i spokojnie, przed domem maleńki basenik. Holendrzy mieszkają tu na stałę, mówią że Albania im się spodobała i w 2005 wyjechali z Holandii.
Dzień 10
Jescze przed świtem pobudka, kogut pieje obok naszego kampera, tu jest prawdziwa wieś, Holendrzy hodują ptactwo domowe, mają własne uprawy, żyją tak jak wszyscy mieszkańcy tej wsi. W tym dniu poznajemy uroki życia na wsi (w Polsce już chyba nie ma takich wsi), nasz Franek poznaje wszelką gadzinę hodowlaną, jest zachwycony, robi im zdjęcia, karmi ptactwo domowe, na widok koguta mówi, że ta kura jest najładniejsza. Spacerując po okolicy stwierdzamy, że jesteśmy zjawiskiem, mieszkańcy interesują się nami, są bardzo życzliwi i gościnni, widząc dziecko zapraszają go do siebie, pokazują swój dobytek hodowlany, dają arbuza, wożą go bryczką. Dla naszego dziecka pobyt w Albani to niezapomniane chwile, do dzisiaj na jego biurku stoi flaga albańska i miniatura bunkru, wspominając mówi że bardzo by chciał tam pojechać. Mieszkańcy chcą z nami porozmawiać, ale niewiele rozumiemy, jakaś pani w stroju ludowym, z którą robiliśmy sobie zdjęcia, wycałowała nas. W końcu doszliśmy do kościoła, przy kościele plac zabaw, nasz maluch tam poleciał i bawi się, po chwili z budynku obok wychodzi zakonnica (chyba widząc że jakieś obce męty się kręcą) zaczyna mówić do nas, nic nie kumamy, jak się połapała że nie Albańczycy, to pyta nas po angielsku skąd jesteśmy, jak że z Polski to opowiada nam że była w Krakowie, oczywiście jest bardzo podekscytowana naszą wizytą i mówi że jak chcemy to zaraz nam otworzy kościół, my że oczywiście.
Na kempingu nie wielu turystów, przeważnie przyjeżdżają na noc i rano odjeżdżają, jest grupa młodzieży z Polski, Francuzi, Holendrzy. Jakiś gość mówi do mnie "dzień dobry" i coś tam jeszcze dukął po polskiemu, widząc po wymowie że to nie Polak , pytam po angielsku skąd jest, on że ze Szwecji, to skąd tak "dobrze" znasz polski, bo moja żona jest Polką, więc mówię to dobrze wybrałeś, potem widząc mój podkoszulek stwierdził że mamy podobne gusta muzyczne. Potem rozmawialiśmy jescze z jego żoną też przyjechali kamperem tylko trochę z dalsza.
Dzień 11
Dzisiaj postanowiliśmy pojechać na albańską plaże nad morze, odległość od kempingu jakieś 20 parę kilometrów, ale trzeba pokonać pewien odcinek trochę off roadowy, po dojechaniu na miejsce problem z zaparkowaniem, pełno aut, wszędzie ciasno. Plaża piaszczysta, ale miliony ludzi, nawet w wodzie ciasno. Po jakiejś może godzinie, stwierdziliśmy że zamiast odpoczywać ten pobyt tutaj nas męczy, trzeba spadać stąd. Potem pokręciliśmy trochę kampem po okolicy, małe zakupy, piwko Tirana na wieczór i pyszny dżem figowy. Opróżnianie ścieków z naszego kampera zrobiłem oficjalnie stając w jakiejś mieścinie do kratki ściekowej, tutaj nikt nie dba o ekologię, dookoła dzikie wysypiska śmieci i to jest chyba jedynym minusem Albani.

Jeszcze nastąpi dokończenie Albani, potem Macedonia i Serbia.

Bunkier - symbol Albani.JPG
Plik ściągnięto 678 raz(y) 237,73 KB

Droga do zamku Rozafa.JPG
Plik ściągnięto 757 raz(y) 252,37 KB

Zamek Rozafa.JPG
Plik ściągnięto 692 raz(y) 227,72 KB

Widok na most drewniany.JPG
Plik ściągnięto 698 raz(y) 235,86 KB

Widok na Shkoder.JPG
Plik ściągnięto 673 raz(y) 250,83 KB

Karmienie ptactwa pod okiem gospodyni.JPG
Plik ściągnięto 679 raz(y) 250,93 KB

Takim pojazdem można było pojeździć.JPG
Plik ściągnięto 652 raz(y) 249,14 KB

Shkoder - Ołowiany meczet.JPG
Plik ściągnięto 641 raz(y) 247,48 KB

Albańska plaża.JPG
Plik ściągnięto 659 raz(y) 248,16 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
drifter 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW LT-31 Karmann
Dołączył: 24 Kwi 2009
Piwa: 6/1
Skąd: Małopolskie
Wysłany: 2011-02-22, 22:02   

Dzień 12
Tego dnia rano opuszczamy kemping, jako że byliśmy tu na trzy noce, (z reguły wszyscy przyjeżdżają tylko na noc, za dnia kemping jest pusty) płacąc za pobyt właścicielka wypytuje o szczególy naszej podróży, więc opowiadam gdzie byliśmy i gdzie zmierzamy, wreszcie pyta jak nam się podoba Albania, więc mówię że bardzo nam się podoba i ludzie są bardzo mili, Holenderka odrazu mnie poprawia "ludzie są bardzo przyjacielscy", o tak bardzo dobrze to ujęła i przyznję jej rację.
Do Tirany dojeżdżamy bardzo dobrą drogą, ruch nie za duży, dopiero parę kilometrów przed stolicą trochę korków. W Tiranie jazda hardcorowa, objeżdżamy w centrum główny plac Skanderberga i parkujemy kampa pod samą wieżą zegarową. Z wieży podziwiamy panoramę miasta, robimy zdjęcia pod pomnikiem Skanderberga. W centrum dominuje architektura socrealistyczna, może to odstraszać, ale jest to dość orginalne. Posnuliśmy się po centrum, w parku spotkaliśmy Polkę mieszkającą w Tiranie, trochę zakupów i wyjazd w kierunku Macedoni. Droga jest przez góry, bardzo malownicza, co chwila zwierzyna hodowlana na drodze, oczywiście są też jakieś miasteczka, kiedyś przemysłowe, a dziś straszą opuszczone fabryki. Na granicy kasują parę Euro za drogi w Albani i jesteśmy w Macedoni, jako że tutaj paliwo trochę tańsze, dojeżdżamy na resztkach do pierwszej stacji, nie mamy ich waluty, ja głupi chcę płacić kartą, oczywiście terminal mają uskodzony, no to muszę Euro, a oni kasują po "swoim kursie". Przejeżdżamy przez miasto Ohryd i dalej jedziemy wąską drogą wzdłuż jeziora Ohrydzkiego, mnóstwo ludzi nad jeziorem, ci co jadą w przeciwnym kierunku do nas, prawie stoją, pas na wąskiej drodze zakorkowany, ludzie wracają z nad jeziora, jest wieczór. Szukamy kempingu na nocleg, te które mijamy po drodze są pełne, jezioro Ohrydzkie to dla Macedończyków coś jak morze Bałtyckie dla Polaków, ciągną tu tłumnie. W końcu mamy kemping na którym jest miejsce, przynajmniej tak twierdzi obsługa, rozpoczynamy szukanie jakiegoś miejsca, właściwie jest tak ciasno że kamper się nigdzie nie mieści, same namioty, stacjonarne przyczepy, WC w stylu orientalnym - totalny syf, skrzynki z prądem - aż strach pisać, chyba nie mają tam kontroli BHP i P.Poż, wszędzie gra "muzyka" jakieś techno, przy każdym punkcie biesiadnym co innego, co kawałek grillują, ogólnie wrzask, dudnienie i smród. W końcu ustawiliśmy kampa, decyzja jest taka że prześpimy noc i rano wylot, jest już ciemno, maluch padł szybko i śpi, my jakoś próbujemy, ale mimo zmęczenia i wspomożenia rakiją nie damy rady, to skuter co chwila przemyka, to grupka głośnej młodzieży toczy się na dyskotekę. Gdzieś po północy zwijam kampa, w tych ciemnościach udało mi się jakoś zawrócić i kieruje się do wyjazdu, na recepcji mówię że nie ma miejsca, oni oddają paszporty i odjeżdżam. I tu ostrzeżenie dla wszystkich udających się w te strony - OMIJAJCIE KEMPING GRADISTE SZEROKIM ŁUKIEM. Jedziemy dalej wąską, krętą drogą wzdłuż jeziora i poszukujemy jakiegoś miejsca na nocleg na poboczu, ciemności egipskie - droga nie oświetlona, nic nie można znaleźć. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów jest drogowskaz kemping, skręcamy w boczną drogę i kierujemy się tam, ale właściwie nie wierzymy że to coś godnego uwagi, oczywiście nasz Franek cały czas śpi i jest nie świadomy naszej przeprowadzki. Dojeżdżamy do szlabanu kempingu i ukazuje się ogromna przestrzeń, cisza, spokój i sporo miejsca pod drzewami. Na wszelki wypadek idziemy pooglądać, ale oczywiście zostajemy, ustawiamy kampa pod jakimś drzewem i w ciszy zasypiamy.
Dzień 13
Pierwszy budzi się i wybiega na zewnątrz Franek, jako nie świadomy naszej teleportacji, jakież było jego ździwienie i pierwsze słowa "jak tuuuuu faaaaajnie". Kemping jest bardzo pięknie położony nad samym jeziorem, dookoła góry, posiada własne sklepy, plażę, woda krystalicznie czysta, jesteśmy w tym dniu pod wrażeniem tej okolicy i nie ruszamy się nigdzie. Plażujemy, spacerujemy, na kempingu dużo dzieci więc Franek ma towarzystwo, macedońskie dzieci nazywają go "Franus od Polska".
Dzień 14
Uruchamiamy kampa i kierujemy się ku granicy albańskiej od drugiej strony jeziora, dojeżdżamy do Św. Naum - klasztor bardzo dobrze utrzymany, zwiedzamy go, następnie kierujemy się do miasta Ohryd.
Dzień 15
W tym dniu kierujemy się do stolicy Macedoni Skopje, droga dość dobra, przed Skopje autostrada. Wcześniej jedziemy do kanionu Matka, do pewnego momentu dojeżdża się autem, potem pieszo jakieś 2 kilometry, potem można jeszcze łódką tylko podpłynąć, tutaj można naprawdę się zrelaksować i te widoki, zdjęcia są namiastką rzeczywistości. W Skopje parkujemy pod samym Kamiennym Mostem, przechodzimy przez niego, dalej plac Macedonia i przejście pod pomnik Matki Teresy (w Skopje się urodziła). Na zakończenie spacer po drugiej stronie mostu, czyli Stara Czarszija, jest tu mnóstwo restauracyjek więc w jednej z nich zjedliśmy obfitą kolację. Skopje nie jest duże, ale na mnie zrobiło wrażenie chyba bardziej niż Sarajewo. Zaczęło się robić ciemno, musimy znaleść jakieś miejsce na nocleg, wyjeżdżamy ze Skopje, przy autostradzie jest kemping Bellevue, zjeżdżamy pod bramę kempingu i ździwienie - brama zamknięta na łańcuch, w recepcji pusto, kemping pięknie urządzony, stanowiska ładnie wyasfaltowane, przy każdym budka z prądem, trawa wykoszona, porozwijane węże z wodą które skrapiają trawę, wszystko oświetlone, ale kemping całkowicie wymarły. Nie ma nawet kogo zapytać, w pobliżu jest hotel o tej samej nazwie, więc idę zapytać do recepcji, oczywiście dobrze trafiłem, recepcjonista spisał mnie, wziął paszport i kazał wjeżdzać, on wysyła kogoś do otwarcia bramy. Jesteśmy na kempingu zupełnie sami, wszystko do naszej dyspozycji, talety czyściutkie, pod prysznicem nawet szampon i mydło, co w tych stronach jest niespotykane. Oczywiście z tego kempingu najbardziej zadowolona jest żona, bo jest królową (oczywiście bez berła i korony, które zostawiła w domu), a jak wiadomo królowe lubią luksus.
Dzień 16
Nasza wyprawa powoli dobiega końca, od tego momentu będziemy kierowali się w stronę Polski, oczywiście mamy jeszcze jakieś plany, ale z każdym kilometrem będziemy bliżej domu. Plan nasz na dzień dzisiejszy jest taki: ze Skopje jedziemy do Kosowa, przekraczamy granicę Macedonia - Kosowo, jedziemy do Prisztiny, dalej przejeżdżamy przez Kosowo do granicy z Serbią. Po rozpoznaniu sytuacji jednak jest pewien problem, a mianowicie w Kosowie nie działa Zielona Karta i po wjeździe trzeba wykupić ich ubezpieczenie za 50 Euro, chociaż myślę że to by się dało przeżyć, to jest jeszcze drugi problem, wszyscy twierdzą że jak wjedziemy do Kosowa z Macedoni to z Kosowa do Serbii nie da rady, bo Serbowie nie uznają państwa Kosowskiego. Musieli byśmy wrócić z powrotem do Macedoni, a to już czasowo by się znacznie wydłużyło. Oczywiście jest chęć odwiedzenia najmłodszego państwa świata, ale decyzja jest że pomijamy Kosowo, kierujemy się do granicy z Serbią na Belgrad, jest pewien niedosyt, ale trudno. Serbia to największy z krajów byłej Jugo, trzeba przyznać że urokliwy i należało by poświęcić więcej czasu na zwiedzenie tego kraju. Serbowie bardzo mili, choć często są postrzegani jako sprawcy wszelkiego zła, dało się odczuć nic sympatii do Polaków, no w końcu mamy coś wspólnego - podobne melodie hymnu i język słowiański. Tu muszę przyznać że ze Słowianami mówię zawsze po słowiańsku, tz. znam parę słów w serbsko-chorwackim + polski + rosyjski i z reguły się dogaduję, żadne zachodnie języki, to taki słowiański patryjotyzm, ale za chwilę to Polak z Polakiem będzie mówił po angielsku i jak Irlandczycy zapomnimy swojego języka, no ale odbiegam od tematu.
Zatrzymujemy się w Niśu, oczywiście bankomat, zakupy i zwiedzanie, miasto takie sobie. Godna uwagi jest Wieża Czaszek, trzeba przejechać przez całe miasto i na drugim końcu jest do zwiedzania z przewodnikiem. Dalej autostradą dojeżdżamy do Belgradu i zostajemy na noc.
Dzień 17
Od rana relaks nad brzegiem Dunaju i Sawy, kręcimy się w okolicach miasta, na jakieś większe zwiedzanie nie mamy specjalnie ochoty, jest duży upał, a poza tym myśli nasze kierują się już do domu. Wieczorem zafundowaliśmy sobie nocny rejs statkiem po Dunaju i Sawie. Na statku zabawa w Serbskim wydaniu, (jesteśmy jedynymi nie Serbami) jest wodzirej, wszyscy śpiewają serbskie piosenki, przekazują jeden drugiemu mikrofon, w końcu śpiewają chyba jakąś patryjotyczną pieśń bo wszyscy wstają, no to my też, choć z tym serbskim nacjonalizmem to chyba mit, bo śpiewali też piosenkę Bregovića, a on jest Bośniakiem. Cały rejs trwa 2 godziny, oczywiście Belgrad nocą z pokładu statku wygląda imponująco, poza tym sam rejs nie jest jakiś nadzwyczaj godny polecenia. Dla nas było to miłe zakńczenie naszej podróży.
Dzień 18
Z Belgradu do domu mamy tylko 800 km. Wyjeżdżamy rano, zmierzamy do granicy Węgierskiej, w zasadzie jakby nie ta granica to by nie było żadnych zakłóceń w naszej podróży. Granica serbsko-węgierska jest okupowana przez Turków, stoimy 5 godzin w 40 stopniowym upale, przepychanki, kłótne z Turkami, jest osobny pas dla obywateli EU, ale Turki też na nim stoją bo taż są obywatelami EU jak mieszkają na stałe w Austri lub Niemczech. Wkońcu sforsowaliśmy tę granice, od granicy autostrada i trzeba kupić wirtualną winietkę, pierwszy punkt sprzedaży kolejka, mówię dość tego stania, będzie jakaś stacja paliw to się kupi. Jedziemy już chyba ze 20 km i stacji nie ma, jak nas kontrola namierzy to nas ładnie skasują, nareszcie stacja paliw, biegnę kupić winetkę, podaję numer rejestracyjny, gość wpisuje w system, ja dostaję tylko paragon, przy wyjeździe ze stacji kontroler zczytuje nasz numer rejestracyjny i sprawdza w systemie, ale jest ok możemy jechać, a jakby nas skontrolowali przed wjazdem na stację ? Późnym wieczorem jesteśmy w domu z nowym bagażem doświadczeń, przeżyć i wrażeń.


W związku z pytaniami na PW, trochę ogólnych informacji. Region który przejechaliśmy jest godny polecenia gdyż jest co zobaczyć, a nie jest jescze zadeptywany przez turystów, jest bezpieczny (oczywiście zdrowy rozsądek należy zachować wszędzie). Kempingi są wszędzie, no może poza Albanią, aczkolwiek standard nie wysoki, ceny umiarkowane, w każdym razie drożyzny nie ma. Drogi poprawne, w górskich rejonach może być prędkość średnia 30 km/h. Więcej pytań proszę kierować na forum gdyż wtedy więcej osób zainteresowanych może czytać.

Tirana - plac Skanderberga.JPG
Plik ściągnięto 673 raz(y) 228,7 KB

Tirana - pomnik Skanderberga.JPG
Plik ściągnięto 671 raz(y) 235,67 KB

Jezioro Ohrydzkie.JPG
Plik ściągnięto 705 raz(y) 247,32 KB

Klasztor św. Nauma.JPG
Plik ściągnięto 642 raz(y) 248,27 KB

Kanion Matka.JPG
Plik ściągnięto 715 raz(y) 233,1 KB

Skopje - Kamienny Most.JPG
Plik ściągnięto 644 raz(y) 224,73 KB

Skopje - Muzeum Matki Teresy.JPG
Plik ściągnięto 678 raz(y) 247,68 KB

Niś - Wieża Czaszek.JPG
Plik ściągnięto 668 raz(y) 218,23 KB

Belgrad nocą.JPG
Plik ściągnięto 662 raz(y) 223,74 KB

Oprócz wspomnień pozostały jeszcze puste butelki.jpg
Plik ściągnięto 690 raz(y) 234,51 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Pawcio 
Kombatant


Twój sprzęt: Pojazd obozowy Wacek McLouis I
Nazwa załogi: PabemanaTeam
Pomógł: 12 razy
Dołączył: 29 Wrz 2008
Piwa: 141/471
Skąd: z Nienacka
Wysłany: 2011-02-22, 23:41   

Fotki z Mokrej Gory- rewelacja! :bigok
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
erikson 
stary wyga
Przyjaciel Billa W

Twój sprzęt: MB T1 ARNOLD,85r. N126E
Pomógł: 3 razy
Dołączył: 11 Maj 2008
Piwa: 11/1
Skąd: warszawa
Wysłany: 2011-02-23, 09:52   

my na granicy czarnogory w 2010 placilismy po 10e od kampera,poprostu sie uparlem ze taka macie stawke,wyjasnilem ze czytalem na ich stronach MSZ,jak nie dacie mi takiej oplaty to porostu zawracam i tyle,pokiwali,pomyśleli i dali bez wahania nalepek za dychę.Oni sie nauczyli tak oszukiwać turystów niestety.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Szaraja 
początkujący forumowicz

Dołączyła: 04 Sty 2011
Skąd: Łańcut
Wysłany: 2011-07-08, 18:19   

Wybieramy się do Alabnii w tym roku. Planujemy dojazd prze Serbię i Macedonię, zwiedzanie Ohridu i stamtąd na Elbasan do Rroghozine. Jedziemy zestawem z przyczepą, ponad 10m, szerkość przyczepki 2,45. Szukam informacji na temet drogi w Albanii. Opinie znajmoych, którzy przejechali tą trasą na motorach są jednoznaczne- droga nie anadaje się do jazdy z przyczepą ( nigdy nie jeździli takim zestawem), ale nie do końca chcę im wierzyć. Proszę o obiektywną opinię w tym względzei. Wiadomo, ze góry i zakręty, ale czy naparwdę jest tak źle?
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
drifter 
początkujący forumowicz


Twój sprzęt: VW LT-31 Karmann
Dołączył: 24 Kwi 2009
Piwa: 6/1
Skąd: Małopolskie
Wysłany: 2011-07-08, 22:07   

Spokojnie można jechać z przyczepą, oczywiście droga jest miejscami kręta, ale do przejechania.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Szaraja 
początkujący forumowicz

Dołączyła: 04 Sty 2011
Skąd: Łańcut
Wysłany: 2011-07-11, 22:16   

Dziekuję za odpowiedź. Jak możesz podaj nazwę campingu na którym spaliście nad jeziorem Ohrydzkim. Dziękuję za realcję, bardzo mi się przydała przy planowaniu podróży.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
marmur 
doświadczony pisarz


Twój sprzęt: Ducato MAXI w budowie
Nazwa załogi: marmur
Dołączył: 04 Mar 2011
Piwa: 3/7
Skąd: Katowice / Zawiercie
Wysłany: 2011-07-11, 23:34   

Szaraja Kiedy jedziesz?? My wyjeżdzamy w najbliższą sobotę również z przyczepką i podobną trasą.
_________________
Pozdrawiam

Marek
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Szaraja 
początkujący forumowicz

Dołączyła: 04 Sty 2011
Skąd: Łańcut
Wysłany: 2011-07-12, 15:33   

Chciałaby dusza do raju już, ale niestety dopiero 25.07 wyjedziemy. Jedziemy na pewno w 2 zestawy, a kolega jeszcze sie wacha, więc może być o jeden więcej. Chrysler Grand Voyager z Hobby i Mercedes ML z Knausem. Szukaj, moze się spotkamy na trasie. Jak jedziesz wcześniej, to poszukaj fajnego mp, wtdy możemy dojechać. Na pw wyślę telefon i czekamy na sms ( kosztuje 1,50). Na marginesie koszty połączeń w Albanii są starszne - przychodzące 4,90, wychodzące 2, sms jw.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
marmur 
doświadczony pisarz


Twój sprzęt: Ducato MAXI w budowie
Nazwa załogi: marmur
Dołączył: 04 Mar 2011
Piwa: 3/7
Skąd: Katowice / Zawiercie
Wysłany: 2011-07-12, 16:50   

Żeby nie być narażonym na koszty rozmów telefonicznych zabieram ze sobą laptopa, solidną antenę WiFi i telefon VOIP, więc jeśli tylko bedę miał internet to będę osiągalny na krajowym numerze stacjonarnym. Jest to przetestowane i działa znakomicie na całym świecie.
Przepraszam za drobny OT
_________________
Pozdrawiam

Marek
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***