 |
|
Przesunięty przez: janusz 2012-08-09, 23:23 |
Chorwacja |
Autor |
Wiadomość |
arek
doświadczony pisarz
Twój sprzęt: J5 pilote
Pomógł: 1 raz Dołączył: 26 Paź 2007 Piwa: 4/10 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: 2008-07-24, 11:43
|
|
|
Cześć w Zadarze spałem przy starym mieście nad kanałem przed portem nie było problemów stało kilka camperów a poza tym bardzo blisko na starówkę
proponuje nocować na parkingach płaci się o połowę mniej niż na campingu cieć ma oko na
samochód a i policja się nie czepia |
|
|
|
 |
TomekW
weteran

Twój sprzęt: bezdomny :(
Pomógł: 7 razy Dołączył: 20 Mar 2007 Piwa: 29/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2008-08-01, 21:44
|
|
|
Pozdrowienia dla CT z kempingu Adriatik koło Primosten!
Warunki ogólnie niezłe, tylko za małe łazienki (kolejki...)
Trafiło się nam miejsce nad samym brzegiem zatoczki, w otwartym sektorze. Pogoda rewelacyjna, cudownie czysta woda; jedyna wada: dużo jeżowców.
SL272125-1.JPG
|
 |
Plik ściągnięto 158 raz(y) 195,12 KB |
|
|
|
|
 |
DAKOTA
stary wyga
Twój sprzęt: CARTHAGO chic T 4.9 nastepny tez T 4.9
Nazwa załogi: DAGOCIK
Pomógł: 2 razy Dołączył: 25 Mar 2008 Piwa: 12/20 Skąd: Wieden, Tarifa
|
Wysłany: 2008-09-14, 18:02
|
|
|
[quote="Sławek Dehler"]Chorwacja jak Chorwacja /oczywiście fotki fajne/ ale kampera to masz super!!!!!!!!!
dzieki
a oto relacja
CHORWACJA 16.05.2008 - 25.05.2008
16.05.2008
Z lekkim opoznieniem niz zaplanowane o 12.40 odpalamy naszego Dagocika i wyruszamy na tygodniowe lenistwo do naszych poludniowych sasiadow: na Chorwacje.
Stan licznika przy wyjezdzie 2.023 km, czyli Dagocik wyglada na dotartego. Rowery, jedzenia, woda, piwo, gps, mapy zapakowane i majac nadzieje ze o niczym nie zapomnielismy ruszamy na poludnie.
Odcinek Wieden- Graz (200 km) pokonujemy w czasie 2,5 godziny bez najmniejszych problemow i korkow poczym odbijamy w kierunku Slowenii- Maribor. Na ostatniej Raststätte przed granica robimy 30 minutowy postoj na kawe, sikanie i zmiane map na kolanach pilota .
Troche obrywa nam sie od pogody- ale nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo- bo przynajmniej umylo nam szyby z much.
Granice na Slowenii pokonujemy w blyskawicznym tempie bo jej po prostu nie ma.
O 16.25 docieramy do pierwszej bramki na autostradzie w strone Maribor. Oplata €1,10.
Rzut okiem na ceny Diesla € 1,188 czyli znacznie taniej niz u nas( 1,28) wiec zapada decyzja ze w drodze powrotnej koniecznie tankujemy (jak sie pozniej okazalo z niespodzienkami).
O 17.30 przy stanie licznika 2.320 km docieramy na granice Slowenia/Chorwacja.Odprawa przebiega szybko i bez zbednych ceregieli i w 10 minut jestesmy po stronie chorwackiej.Przed granica jeszcze tankujemy diesla z rezerwowej banki zabranej z Wiednia.(nieznane sa nastroje celnikow, a paliwa w tej ilosci wwozic nie mozna.)
Wymiana 10 € na pierwsze oplaty na autostradach ( kurs 1€ = 7,08 kuna) i wpadamy na autostrade na Zagreb.
Cena Diesla to 9,27 kuna (1,309 €), przy oplatach na autostradzie podlegamy drugiej kategorii. O 18.30 przy km 2.385 docieramy pod Zagreb ( oplata za autostrade 59 kuna
-8,38 €), zjezdzamy w strone dosc duzego centrum handlowego KING CROSS i udajemy sie na zwiady. Po pierwsze- konieczny bankomat (znajdujemy odpowiedni- niestety nieczynny-wiec zostaje wymiana w banku- tu kurs troche wyzszy bo 1€ = 7,18 kuna), po drugie rzut okiem na ceny w sklepie spozywczym, konieczne odwiedziny w Lidlu gdzie oprocz tanich bananow i 2 litrowej butli piwa, niemile zaskoczeni dosc wysokimi cenami o 19.30 wracamy spowrotem na autostrade A1
Zagreb- Karlovac-Ogulin. Kolo Ogulina- Raststätte Dobra (2.472) miedzy 20.20. a 21.15 oddajemy sie blogiej przerwie przy kolacji i cieplej herbacie.
I znowu powrot na A1 Ogulin- Gospic- Zadar. Zjazd z autostrady na Zadar 1 i Nin o 23.25
Przy stanie licznika 2.647 km, i oplacie 167 kuna ( 23,26 €).
30 km dalej znajdujemy miejsce gdzie postanawiamy przenocowac i tak o 24.00 kladziemy w koncu glowy do poduszek.
Przejechane kilometry: 655 km
Czas jazdy z postojami : 11 godzin i 40 minut.
Oplaty za autostrady : 32,74 €
Tankowanie; 24 l
17.-18.05.2008
Przed 7 rano wstajemy i opuszczamy nasze miejsce noclegowe, aby po paru kilometrach zatrzymac sie w miejscowosci Zaton pod informacja turystyczna. Poniewaz mamy godzine czasu do jej otwarcia, wypijamy poranna kawe , wpadamy da malego wiejskiego sklepiku bo swiezy chleb ( ciabata), robimy piesza rundke w kolo placu i czekamy na pania z informacji.
Troche spozniona- pare minut po 8 udostepnia nam liczne foldery , mapy , spis campingow wraz z cenami na terenie Chorwacji. Grzecznie podziekowawszy ruszamy w strone camping ZATON. Decydujemy sie na niego ze wzgladu na akceptacje camping check´ow (cena 14 euro za camper ,2 osoby , prad i piesek) i mozliwosc przybywania z psem. Pani z recepcji pozwala nam na dowolne wybranie miejsca do stania (zapomina jedynie dodac ze do 2 pierwszych rzedow od morza konieczna jest doplata).Wybieramy miejsce – 3 rzad, widok na morze, dosc daleko do sanitariatow ale przy naszych rowerach droga znacznie sie skrocila. Szybciutko sie rozstawiamy, rozpakowywujemy i przygotowywujemy pierwsze urlopowe sniadanie. Nastepnie zwiad kempingu, plazy-gdzie nasz piesek od razu moczy nogi w morzu i nieswiadomy stezenia soli probuje ugasis pragnienie. Jako ze Village Zaton to nie tylko kempin ale takze bungalowy, animacja, dyskoteka, restauracje, sklepiki (ceny raczej nie przystepne , w porownaniu do sklepow w miastach o okolo 50 % drozej)troche czasu nam zeszlo na zapoznanie sie z okolica. Kolo poludnia wybieramy sie na plaze by zlapac troche promieni slonecznych. Jednak silny wiatr daje sie we znaki i piasek laduje dokladnie wszedzie- nawet w uszach. Dzielnie wytrwalismy godzine po czym poszli sie oplukac pod prysznice. Nawet pies zazyl kapieli- w specjalnie przygotowanym do tego miejscu.
Wiatr stal sie tak nieznosny ze nawet krzesla nam przewracalo, otwarcie markizy bylo niemozliwe, a przez okna w naszym WoMo az swistalo.
Odpalamy wiec rowery i zajezdzamy do miejscowosci Nin, krotki spacer po starym miescie, zakup pocztowek i bio salaty i szukamy drogi powrotnej. W ten sposob docierami jeszcze do Zatonu- nie wiele tam do obejrzenia- pare fotek i powrot na kamping. Silny wiatr na tyle nas denerwuje ze po pierwszej nocy postanawiamy zmienic plac i bez poinformowania kogokolwiek znikamy gdzies w srodku kempingu.
Drugi dzien uplywa nam podobnie, tyle ze wieczorem nasze rowery znikaja juz w garazu, wszystkie niepotrzebny rzeczy juz popakowane aby rano bylo jak najmniej roboty.
19.05.2008
Poranna kawa, mycie naszego Dagocika (poza campingiem ale na terenie objektu istnieje taka mozliwosc bez doplaty), sniadanie, placimy za kamping (2 czeki= 28 euro + 22 kuny za taxe) i ruszamy w droge.
Gdy na liczniku pojawia sie 2.702 km a zegarek wskazuje 9.54 docieramy do Zadaru. Male zakupy , rzut okiem na miasto z malego parkingu – widok niczego sobie i ruszamy dalej w kierunku Parku Narodowego KRKA. Omijajac autostrade , mkniemy sobie przybrzezna droga w strone Sibenka aby pozniej odbic w kierunku NP Krka i miejscowosci SKRADIN.
O 12.50 przy stanie licznika 2.797 parkujemy sie w Skradninie ( oplata 7 kuna za godzine) i bierzemy sie za ekspresowe zwiedzanie miasta. Zbieramy naturalnie mapki i postanawiamy dotrzec do slynnych wodospadow (ja ubzduralam sobie Roski slap). Wiec wracamy do WoMo, odpalamy maszyne, i szukamy wlasnego szczescia. Jak sie okazuje mapa niezbyt dokladna, drogi ktorymi sie poruszamy nie istnieja w naszym GPS, oznaczenia miejscowosci tez nie zadokladne a do tego droga do Roski Slap zamknieta dla ruchu. Postanawiamy dojechac tam z drugiej strony ale w miedzy czasie przypadkowo odkrywamy super miejsce ...
Parking- zupelnie pusty, nad jeziorem, przy lesie, z widokiem na gory, wrzeszczacymi ptakami, czysta woda i milym podmuchem wiatru- coz nam wiecej potrzeba??. Stajemy na dosc rownym podlozu i z calym zapalem bierzemy sie za przygotowywanie obiadu. Tak rozleniwilsmy sie tymi widokami i cisza ze postanawiamy tam przenocowac. Pojawiaja sie trzej rybacy- nawet co nieco udaje im sie zlowic, dwoch Panow (homo)[DAKOTA nazywa takich PEDALAMI] ktorzy to nie decyduja sie na igraszki ze wzgledu na nasza obecnosc,nastepnie przyjechala zakochana para ktora to decyduje sie na dluzszy pobyt w przybrzeznych zaroslach, a poza tym nikogo w zdluz i w szerz. Postanawiamy jeszcze sprawdzic dokad prowadzi droga ktora jechalismy i okazuje sie ze wlasciwie do nikad. Konczy sie nad jeziorem widokiem na wyspeVISOVAC. Pare fotek, niewielka gimnastyka aby nawrocic naszego Dagocika i robimy maly kurs w druga strone. Przejezdzamy pare miejscowosci ale gdy drogi z kilometra na kilometr staja sie ciensze znajdujemy droge powrotna i ladujemy spowrotem nad jeziorem. Kolacja, po kolacji piwko i bloga cisza. Pare kropel deszczu, zwariowana nurkujaca kaczka i nas dwoje. Po prostu romantyzm bije z kazdej strony.
Przejechane kilometry: 122 km
Czas jazdy z postojami 6 godzin
20.05.2007
Rano budzi nas slonce….. wiec poranna kawa, sniadanie i nie zostaje nam nic innego jak korzystac z pogody. Wskakujemy wiec w nasze bikinii i zupelnie sami ( o przepraszam 2 labedzie sie wprowadzily 15 m dalej ) leniuchuemy do samego poludnia. Cicia juz jest tak samodzielna ze znika gdzies w trawie i pojawia sie niespodziewanie zupelnie gdzie indziej. Labedzie nie robia na nej wrazenia- ale to chyba ze strachu.
Krotko po 11 godzinie jestesmy juz w drodze. Usilujemy dotrzec do Roski Slap z drugirj strony. Podrodze odkrywamy 2 inne wodospady- oczywiscie cala sesja zdjeciowa i w droge . I co sie wkrotce okazuje?? Ze z drugiej strony dojazdu niestety tez nie ma. Droga w przebudowie.
Za to docieramy na miejsce widowiskowe- widac caly VISOVAC, ogromne jezioro i nasza „prywatna plaze“ po drugiej stronie jeziora. W spokoju wypijamy kawe, zajadamy domowe ciasto i decydujemy sie zajechac na camping SOLARIS kolo Sibenika.Jak zaplanowano tak zrobiono i o 15.25 ladujemy na kampingu.
Tutaj tez robimy porzadek z WoMo, uzupelniamy wode, oprozniamy scieki, podladowywujemy baterki.
Potem spacer na plaze- niestety kamienie, woda czysta ale jak na nasze przyzwyczajenia znacznie za zimna na kapiel, obiad a wlasciwie kolacja , male pranie, kapiel- pod prysznicami
i wieczorne leniuchowanie przy piwie.
Przejachane kilometry 114 km
Czas jazdy z przerwami 4 godziny.
21.05.2008
Slonca z samego rana nie ma na horyzoncie ,wiec postanawimy wypakowac rowery i zwiedzic okolice. Dojezdzamy do Sibenika, zwiedzamy stare miasto, znajdujemy jarmark owocowo-warzywny (nie umiemy sie oprzec czerwonym czeresniom), zajezdzamy jesze po bagietki i okazuje sie ze juz poludnie mija. Wykrecilismy dobre 30 km wiec na kamping wrocilismy nieco bardziej zmeczeni niz planowane. Ale i pogoda sie poprawila, wiec rozkladam moje lozko i oszczedzajac sobie zimnego wiatru znad morza zostaje sie opalac przy Dagociku. W miedzy czasie Dakota serwuje obiad i oddaje sie popoludniowej drzemce. Wieczorem deptamy troche po plazy i kempingu ( domki, apartamenty, hotel) i po prostu leniuchujemy. Wyciagamy jeszcze mapy, zeby zaplanowac dalsza podroz. Ja chce dotrzec do NP Plitvicja Jeziera, Dakocie chodzi po glowie zeby zahaczyc o Bosnie i Herzegowine. Staje wiec na tym za na Plitwickie Jeziera pojedziemy przez B i H.
22.05.2008
0 7.50 jestesmy juz w drodze. Sibenik- Drnis- Knin i na przejscie graniczne BiH w Strmica docieramy o 9.30 po przejechaniu 78 km. Nie wiedzac co nas czeka grzecznie wyciagamy paszporty i podjezdzamy do machajacego do nas reka celnika. Odprawa po stronie chorwackiej przebiega bez zaklocen i podjezdzamy pod okienko BiH. Kontrola paszportow, zielonej karty, rzut okiem do samochodu, pytanie o cos do oclenia- wszystko sprawnie i w sympatycznej atmosferze trwa cale 8 minut , stempel do paszportu i mozna dalej jechac.
Przy przekraczaniu granicy na GPS pojawiaja sie informacje dotyczace danego kraju. Oprocz predkosci : 50 miasto, 80 poza miastem, 130 autostrada, obowiazku jazdy z wlaczonymi swiatlami, obow.posiadania zapasowych zarowek i liny holowniczej, i naklejki na przyczepach 80 km/h. pojawia sie ostrzezenie aby unikac nocej jazdy i nie zbaczac z wyznaczonych drog ze wzgladu na niebezpieczenstwo MIN.
No coz teraz tylko do przodu- wracac sie nie bedziemy. Piekna droga w gorach z super widokami, opuszczone i spalone domy, domy na ktorych juz zalatano dziury po strzelaninie robia na nas wrazenie. Ludzi praktycznie nie widac. Za to policja znajduje sie sama…. Panowie z radarem wyskakuja gdzies tam zza zakretu- no super teraz to sie pewnie bedzie dzialo.( Ograniczenie do 40 km/h my mielismy 50) Ale o dziwo obeszlo sie bez mandatu, panowie poinformowali nas o kursie pieniadza ( 1 Euro = 1,95 KN) i pozyczyli szerokiej drogi.Przejezdzamy przez Drvar, Bosanski Petrowac i docieramy do miejscowosci Bihac.
Tam nasz Dagocik ( przy 3.148 km) gasi pragnienie na stacji OMV(Diesel w cenie 2,37 KN).
Oczywiscie stajemy jeszcze pod sklepem by zajrzec do srodka. Market niezlej wielkosci, ceny przystepniejsze niz na Chorwacji wiec uzupelniamy potrzebne rzeczy i jazda.
22 km dalej dojezdzamy do przejscia granicznego BiH/Chorwacja w Izacic. Znowu ta sama procedura i tak jak przy wiezdzie bez ceregieli i nieprzyjemnych sytuacji wjezdzamy spowrotem do Chorwacji.
Nie wiedzielismy jak bedzie z nasza Cicia. Ale ona na przejsciach granicznych po prostu robi sie niwidzialna wiec nikt nie zauwazyl ze jest nas wiecej niz 2. Ale to i lepiej, wprawdzie wszystkie szczepienia aktualne, paszport EU i wszczepiony czip ale jak sie ktos uwezmie to nic nie pomoze.
0 13.40 opuszczamy granice i ruszamy na „moje“ Plitvickie jeziera. Docieramy bez problemow chociaz z nieba troche pokapuje , decydujemy sie na wiazd na parking nr. 1. (3.183km).
Przy wiezdzie dostajemy jakis maly czarny zeton i sprawa zalatwiona. Jak sie pozniej okazuje ten maly czarny zeton to wartosc 70 kun (10 €) za WoMo na dzien, bez wzgledu jak dlugo pozostaje sie stac. Oplata za osobowe auta to 7 kuna za 1 godzine. No coz, skoro parking i tak musimy zaplacic wybieram sie na rozeznanie terenu a Dakota zostaje cos pitrasic na obiad.
Docieram do bramy wejsciowej i cennika. Dorosly 110 kuna- no pieknie mysle i wracam z informacjami do Dagocika. Postanawiamy ze ja lece poogladac jeziora a Dakota z Cicia ida na zasluzony popoludniowy sen. Jak postanowili tak zrobili.
Wchodze do parku z tlumem ludzi, jakies szkole wycieczki rozwrzeszczanych dzieciakow, ze 2 autobusy emerytow i cala reszta. Juz kilkanasie metrow za wejsciem mozna zrozumiec dlaczego wolaja 15 euro za wstep. Jest co ogladac a wszystko robi super wrazenie- nie da sie opisac po prostu trzeba zobaczyc. Zielone jeziora, wodospady, mnostwo ryb, jaskinie i drewniana kladka po ktorej mozna wedrowc od jednego jeziora i wodospadu do nastepnego.
Wracam pelna wrazen i nieco zmeczona za to z mnostwem zdjec do WoMo. Okazuje sie ze parking nalezy opuscic do 23 a nocowanie na dzoko w NP jest zabronione. Kamping ktory znajduje sie w poblizu nie odpowiada naszym wyobrazeniom cenowym i decydujemy sie jechac w drugim kierunku w strone Senj aby opuscic NP i gdzies przenocowac.
Ale 20 km dalej na jednym z naszych skrzyzowan ukazuje sie kamping Borje, ktory mimo ze nie jest umieszczony w ksiazce akceptuje camping cheque wiec za 14 euro nawet sie nie zastanawiamy zeby przenocowac. Troche ciezko nam bylo ustawic WoMo w poziomie bo teren pagorkowaty ale w koncu dalismy rade. Standart kemping mozna okreslic jako wysoki.
Nagle zrobilo sie zimno i pozno, naszczescie ogrzewanie Dagocika zdaje egzamin na 6.
I jak zwykle kolacja, kapiel, troche rumu na rozgrzewke i spac.
Przejechane kilometry: 264 km
Czas jazdy z postojami 12 godzin.
23.05.2008
Po krzepiacej kawie ruszamy w dalsza droge w strone Senj. Na miejsce docieramy bez przeszkod, wsrod ladnych widokow no i pojawia sie pytanie, jedziemy w gore czy w dol?? Wypada ze jedziemy spowrotem w strone Zadaru ale juz po kilkunastu kilometrach upatrujemy sobie kemping w zatoczce z dojazdem na ktory Dagocik moze sobie pozwolic.
Kamping Borec- wyskakuje i lece sie zapytac o warunki. 2 osoby, pies, auto, prad, ciepla wode za 15 euro albo 100 kuna i mozna zostac do godziny 18 dnia nastepnego. Dlugo sie nie zastanawialismy. Wjezdzamy z malym problemem na plac. 10 metrow do morza, 2 WoMo (Francuzi), ustawiamy sie pod drzewami, podlanczamy prad i klimatyzacje i mozemy sie dalej urlopowac. Pogoda przepiekna, wiatr od wody wiec goraca nie czuc, woda niestety nadal zimna, nic tylko sie opalac….
Odpalamy rowery i zajezdzamy do St.Jura w poszukiwaniu chleba….
A wieczorem slonce zachodzace za wyspe Krk- wielkie i czerwone, zupelny spokoj i cisza- dla romantykow wymarzone miejsce.
Przejechane kilometry 97 km
Czas jazdy z postojami 3 godz 30 min
24.05.2008
Budzimy sie z dobrymi nastrojami chociaz spogladajac na niebo… hmmm troche pozostaje do zyczenia. Francuzi opuszczaja kamping i zostajemy sami, a 2 godziny pozniej slonce nas juz przypieka wiec postanawiamy zostac do popoludnia. Po obiedzie i doprowadzeniu Dagocika do nalezytego porzadku o 14.40 ruszamy w strone powrotna do domu.
Droga E65 dojezdzamy do Rijeka ( stoimy w korkach- ma sie odbyc jakis mecz pilki noznej) i odbijamy w strone slowenskiej granicy na ktora docieramy o 17.05.. I tu znalazl sie ambitny Sloweniec ktory zabral nam sie za przeszukiwanie Dagocika w poszukiwaniu broni. Zakonczyl procedure jednak w szoferce po czym laskawie nas puscil dalej.Dostajemy sie na autostrade w strone Ljubljany- oplata 5,40 €.
Kolo 19 godziny zjezdzamy w Ljublianie na stacje benzynowa i tu niespodzianka, w ciagu jednego tygodnia cena Diesla wzrosla na 1,259€. Wrecz popadlismy w panike, jezeli tutaj jest tak drogo to co sie dzieje w Austrii? Na wszelki wypadek tankujemy do banki ekstra 24 litry i dalej w droge. Jeszcze raz doplacamy za autostrade 2,35 € i odbijamy w strone Klagenfurtu i Ferlach. Przed nami Loiblpass. Dagocik radzi sobie bez problemow na kretych drogach i mknie pod gore jak strzala. Przy zjezdzie z gory niestety poczulismy swad hamulcow, wyhamowanie silnikiem okazuje sie nie mozliwe.Docieramy jednak na dol i dajemy Dagocikowi chwile wytchnienia urzadzajac mu dodatkowo zasluzona kapiel.
0 22.oo przy 3.635 km docieramy na nasze dobrze znane miejsce: Camping Gruber na Faak am See. Szybka kolacja, kapiel i wyrko.
Przejechane kilometry 225 km
Czas jazdy z postojami 7 godz 20 min
25.05.2008
Ostatnie pol dnia leniuchowania. Wspaniala pogoda, niewielki ruch na kampingu, krotka pogaduszka ze znajomymi, obiad i krotko po 12.00 wyjezdzamy w ostatni etap naszej podrozy- do Wiednia. Jedziemy bez przeszkod chociaz oberwanie chmury daje sie we znaki. Z postojami na sikanie dla Cici i kawe dla nas o 17.45 parkujemy pod domem. Sprzatamy lodowke, zabieramy kilka rzeczy i postanawiamy Dagocika odstawic na parking dzien pozniej.
I tak to szybko zlecialo, jutro znowu do pracy……
Przejechane kilometry : 346 km
Czas jazdy z postojami: 5 godz. 30 min
Gesamtkilometer 1.958
Treibstoff 186 l
Verbrauch 9,5 l
Oplaty za autostrady; Slo 8,85 €
Kro 32,45 €
Campingi: 85,00 €
Gesamt : 433,36 € |
_________________ http//kamper-meine-freiheit.blogspot.co.at/
Zaden Penis nie jest tak twardy jak zycie
 |
|
|
|
 |
f68
weteran

Twój sprzęt: Dethleffs Globethrotter A520
Nazwa załogi: f68
Dołączył: 08 Paź 2007 Piwa: 5/6 Skąd: 3city
|
Wysłany: 2008-09-14, 18:27
|
|
|
no i super ale poprosimy o fotki |
|
|
|
 |
Tadeusz
Administrator CamperPapa

Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy Dołączył: 06 Lis 2007 Piwa: 1603/2336 Skąd: Otwock
|
Wysłany: 2008-09-14, 18:28
|
|
|
Dziękujemy, Dakota.
W swej interesującej relacji zawarłeś mnóstwo przydatnych kamperowcom informacji.
Przydadzą się przy planowaniu wypadu w tamtym kierunku.
Domyślam się, że fotki już przygotowujesz? :-D
PS: Moja Dolly pozdrawia Cicię ( merdaniem oczywiście ). |
_________________ W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
 |
|
|
|
 |
rafalcho
weteran uzależniony od CT

Twój sprzęt: FORD TRANSIT Burstner Nexxo Family a 645
Pomógł: 1 raz Dołączył: 23 Kwi 2007 Piwa: 10/12 Skąd: Łódź / Andrespol
|
Wysłany: 2008-09-14, 19:20
|
|
|
Witam,
Fajny opis
Poprosimy jeszcze o fotki.
Pozdrawiam
|
_________________ Pozdrawiam
rafalcho
www.techrol.eu |
|
|
|
 |
TomekW
weteran

Twój sprzęt: bezdomny :(
Pomógł: 7 razy Dołączył: 20 Mar 2007 Piwa: 29/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2008-09-15, 00:23
|
|
|
DAKOTA napisał/a: | Jak sie okazuje mapa niezbyt dokladna, drogi ktorymi sie poruszamy nie istnieja w naszym GPS, oznaczenia miejscowosci tez nie zadokladne a do tego droga do Roski Slap zamknieta dla ruchu. Postanawiamy dojechac tam z drugiej strony (...)Usilujemy dotrzec do Roski Slap z drugirj strony. Podrodze odkrywamy 2 inne wodospady- oczywiscie cala sesja zdjeciowa i w droge . I co sie wkrotce okazuje?? Ze z drugiej strony dojazdu niestety tez nie ma. Droga w przebudowie. |
Ciekawe, może Chorwaci celowo "uspokajają" ruch w okolicy. Np do wodospadu Skradinski Buk można się dostać tylko statkami pływającymi ze Skradina i Sibenika (albo wycieczkowymi z innych miast, my płynęliśmy z Primostenu)
DAKOTA napisał/a: | 0 7.50 jestesmy juz w drodze. Sibenik- Drnis- Knin i na przejscie graniczne BiH |
My z kolei na tej drodze natknęliśmy się na remont. Objazd bocznymi, wąskimi drogami, przez zapomniane wioski i... niesamowity kanion Krki niedaleko drogi nr 59 (na zdjęciu poniżej).
DAKOTA napisał/a: | Piekna droga w gorach z super widokami, opuszczone i spalone domy, domy na ktorych juz zalatano dziury po strzelaninie robia na nas wrazenie. Ludzi praktycznie nie widac. |
Po chorwackiej stronie też można zobaczyć podobne klimaty, zwłaszcza na południe od Plitvickich Jazer.
DAKOTA napisał/a: | Docieram do bramy wejsciowej i cennika. Dorosly 110 kuna- no pieknie mysle (...)
Wchodze do parku z tlumem ludzi, jakies szkole wycieczki rozwrzeszczanych dzieciakow, ze 2 autobusy emerytow i cala reszta. Juz kilkanasie metrow za wejsciem mozna zrozumiec dlaczego wolaja 15 euro za wstep. Jest co ogladac a wszystko robi super wrazenie- nie da sie opisac po prostu trzeba zobaczyc. Zielone jeziora, wodospady, mnostwo ryb, jaskinie i drewniana kladka po ktorej mozna wedrowc od jednego jeziora i wodospadu do nastepnego. |
Potwierdzam w ogóle i w szczególe! Na marginesie: moim młodym kolor wody w jeziorach (ale tylko kolor!) kojarzył się z wodą w kamperowym kibelku!
0360981507.jpg Prawie jak Colorado ;) |
 |
Plik ściągnięto 139 raz(y) 159,37 KB |
|
|
|
|
 |
Mikołaj
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: Na zdjęciu nasz były kamperek
Dołączył: 29 Lut 2012 Otrzymał 2 piw(a) Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: 2012-03-05, 15:28
|
|
|
Fajny opis gratuluję,
jednak nas zraził tłum nad Jeziorami i osobiście nie polecamy, może jesienią albo wiosną
kiedy jest mniej ludzi, a wodospady są bardziej soczyste ...
Za kampera skasowali nas jak za autobus mimo iż zajmował miejsce dla osobówki grrr ... |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|