 |
|
Włochy 2011 |
Autor |
Wiadomość |
TOMMAR
stary wyga
Twój sprzęt: KARMANN DEXTER 625
Dołączył: 24 Wrz 2007 Piwa: 19/28 Skąd: Zgorzelec
|
Wysłany: 2011-06-28, 08:27 Włochy 2011
|
|
|
relacja z wyjazdu urlopowego wtawiona w miejsce usuniętego na moja prośbę, wbudzajacego niepotrzebne kontrowersje tematu.
Urlopowy wyjazd rozpoczęliśmy w niedzielę 29 maja aby jednym skokiem dojechać na zaplanowany nocleg tuż przy granicy Austrii w miejscowości Kiefersfelden (N 47o36’46’’ E 11o11’22’’) na bezpłatnym (wg ADAC) stellptatzu (uwaga: pojawiła się zupełnie nowa kartka o 10E odpłatności do uiszczenia w ratuszu -nieczynnym bo niedziela lub na basenie -nieczynnym bo w remoncie).
Nazajutrz (30.05) skoro świt (przed otwarciem ratusza) ruszamy w kierunku Innsbrucka. Parking tuż koło skoczni Bergisel (http://pl.wikipedia.org/wiki/Bergisel) 2,40E za 1,5 godz.
Podziwiamy panoramę miasta, spacer po parku i wokół skoczni, kawa w kamperku i ruszamy w kierunku Doliny Stubai.
Po drodze postój przy Europabruecke z sesją fotograficzną i po chwili zjazd z autostrady do doliny (wjazd płatny 2E). Podążając w kierunku dolnej stacji wyciągu na lodowiec mijamy urocze miejscowości. Teraz droga wije się wzdłuż rzeki. Coraz bardziej wąsko, coraz bardziej kręto i wtem wyłania się olśniewający widok skąpanego w słońcu wodospadu Grawa
(http://www.stubai.at/xxl/_lang/pl/_seas ... index.html. Podziwiałem go zimą, kiedy po jęzorach lodu wspinali się alpiniści, jednak widok rozbryzgujących się kaskad wody jest nie do opisania. Zatrzymujemy się i idziemy dać się otulić wilgotnemu powiewowi. Niezapomniane wrażenia utrwalamy na zdjęciach.
Ruszamy dalej w kierunku wyciągu Mutterberg.
Bardzo chcę pokazać Darii miejsca które zna tylko z zimowych opowiadań. Wjeżdżamy gondolą do Gamsgarten (wyżej wyciąg nie chodzi) i widzimy szusujących w słońcu narciarzy
(żal serce ściska), delektujemy się późnowiosennym widokiem królestwa śniegu, zapadamy się w wygodnych leżakach aby zażyć pierwszej podczas tego wyjazdu kąpieli słonecznej.
Wystarcza chwila aby poczuć i zobaczyć na własnych nosach jak blisko jesteśmy Słońca. Powrót i dojazd na zaplanowany postój na kempingu w Neustift (http://www.campingstubai.at). Bardzo ładne miejsce, czyste i zadbane.
We wtorek 31.05 wyruszamy z Neustift w kierunku Jez. Garda na polecony przez naszych Przyjaciół (dziękujemy Elu i Andrzeju) plac postojowy w miejscowości Riva del Garda. Przejaz autostrada przez Brenner i od Trento bocznymi, coraz bardziej malowniczymi drogami w kierunku Riva del Garda. I tutaj ważna uwaga. Mijając miejscowość NAGO warto zatrzymać się na widokowym parkingu aby móc podziwiać przepiękną panoramę miasta na tle jeziora i gór, gdyż później dojście w to miejsce pieszo wcale nie jest łatwe, chyba, że Andrzej na rowerze). Bez trudu znajdujemy miejsce postojowe (N 45o52’46’’ E 10o51’32’’ koszt 0,5 E za godzinę z możliwością pełnej obsługi kampera) i ruszamy pieszo na spacer.
Najpierw Torbole i nieudana próba dojścia do parkingu widokowego a potem przepiękna Riva. Wieczorem pomysł pozostania tutaj na dwa dni niweczy deszcz.
Środa 01.06- rano wyruszamy w kierunku nastepnego założonego punktu etapowego – Werony. W Stellplatzfuhrer ADAC znajdujemy miejsce postojowe (N 45o26’06’’ E 10o58’40’’ koszt 10 E za dobę z możliwością pełnej obsługi kampera
http://wohnmobilstellplaetze.wordpress. ... nd/verona/). Docieramy około południa i tuż po obiadku ruszamy do nieodległego starego miasta. Deszcz nieco miesza szyki lecz mimo to chcemy pospacerowac i zobaczyć możliwie jak najwięcej. Największy tłok jest przy rzekomym domu Julii tuż pod jej słynnym balkonem, który naprawdę jest tylko wymysłem Shakespeare’a, który osadził właśnie w tym miejscu swoich fikcyjnych bohaterów.
Magia miejsca przyciąga jednak tłumy a co poniektórzy zostawiają swój slad w postaci wpisu na ścianie w bramie wejściowej. W Weronie oglądamy jeszcze miejscową arenę- Colosseum i wracamy do kampera.
Wszakże jutro mamy zamiar dotrzeć do Florencji.
Czwartek 02.06 - rano śniadanie, obsługa kampera i ustawiam w nawigacji kolejny cel- plac postojowy we Florencji (N 43o45’47’’ E 11o12’28’’ koszt 15 E za dobę z możliwością pełnej obsługi kampera). Nawigacja ustawiona z opcją pomijania dróg płatnych i na trasę optymalna, co jak się okazało dało niezły efekt. Trasa optymalna czyli w połowie krótka, w połowie szybka wiodła poprzez Ferrarę, Bolonię prosto w góry. Serpentynami, drogami pięknymi widokowo lecz nieco trudnymi kamperowo, drogami ukochanymi przez motocyklistów na ścigaczach, przez piękną przełęcz
docieramy w końcu od chyba najładniejszej strony do Florencji.
Wjeżdzamy do miasta, pośród budynki i drzewa i Jadzia(nawigacja) mówi nam, że zgubiła sygnał satelitów, jakby to powiedział Boguś:nie jesteśmy już namierzani. I zaczyna się jazda bez trzymanki. Sygnał to wraca, to się gubi a Jadzia miesza. W końcu jednak docieramy ok. 14.00. Wąskie ulice, wąski wjazd ale fajnie.
Portier daje nam plan miasta, mówi coś o autobusach jednak my pieszo wyruszamy na starówkę. Nie jest tak bardzo daleko pieszo widać więcej. Niestety więcej, bo widać bałagan, wszechobecne śmieci, nieuporządkowane parkingi i skwery. A na starym mieście aż się gotuje. Od temperatury, tłumów, wszechobecnych i zasłaniających wszystko kramów z wszelakim badziewiem, natrętnych żebraków, naciągaczy, strach pomyśleć jak to wygląda w pełni sezonu.
Nie porywa nas atmosfera Florencji, zaliczamy jakby z obowiązku co ważniejsze miejsca marząc o innej Toskanii, takiej sielskiej z duszą. Mamy już w głowach plan na jutro. Droga Chianti- nieco na uboczu, omijająca Sienę, którą podejrzewamy również o to, że tłumy nie pozwolą się delektować miejscem.
Piątek 03.06 – poranny porządek i wyjazd w drogą nr 222
i w Castellina In Chianti skręcamy do Radda in Chianti. Na miejscu bez trudu znajdujemy parking na tyłach marketu COOP. Piękna mała miejscowość, przesycona klimatem Toskanii, pełna małych sklepików z winem, oliwą i suszonymi pomidorami.
Kilka kafejek. Chodzimy, podziwiamy i wypijamy wspaniałą kawę. Powrót do kampera, uzupełnienie zapasów w markecie i w drogę, gdyż mamy zamiar dotrzeć dzisiaj do Saturnii aby zażyć kąpieli w siarkowych wodach termalnych. Na widokówkach i zdjęciach miejsce wygląda zacnie. Połykamy kilometry a wraz z ich upływem załamuje się pogoda. Raz po raz wpadamy w ulewy (i tu uwaga: Włosi jadąc samochodami podczas ulewy po prostu stają na poboczach, przeczekując deszcz). W końcu dopada nas burza co się zowie z wiatrem, ścianą wody i co najgorsze, z gradem. Z obawy o okna, muszę schronić się pod drzewami aby osłabić impet gradobicia. Docieramy w końcu na plac postojowy (N 42o39’22’’ E 11o30’12’’ koszt 14 E za dobę z toaletami i możliwością pełnej obsługi kampera , prąd ekstra 2E/dobę). W cenie pobytu jest też kursujący co godzinę bus dowożący kąpieliska odległego o około 2 km.
Jest już wieczór więc na termy nieco późno jednak aby wiedzieć jak mamy się jutro w tym kurorcie lansować robimy rowerowy zwiad termalny. Docieramy na miejsce i (mówimy to szczerze i wygłaszając tylko i wyłącznie nasza opinię) uważamy, ze przyjazd tutaj, dokładanie kilometrów, przedzieranie się przez burze, był największą porażką całego urlopu. Gdy minęliśmy zasłaniający widoczność zakręt oczom naszym ukazała się piękna, okazała kaskada parującej wody o zapachu siarkowym oraz….no właśnie oraz dokładnie nic więcej. Nic to znaczy NIC. Klepisko z kurzu wymieszanego z niedopałkami, kompletny brak infrastruktury, brak chociażby kawałka zielonej trawy, na której można cokolwiek położyć bez obawy zabrudzenia. Mimo to kaskady są pełne ludzi. O co tutaj chodzi? Wkrótce się dowiadujemy. Wracając na rowerach do kampera widzimy ludzi w szczerym polu, przy drodze, gdziekolwiek moczących się w dziwnych rowach. Wkrótce widzimy też kierunkowskaz do ośrodka termalnego spa. Podjeżdżamy a tam leżaczki, parasolki, marmury, parujące baseny i tablicę po włosku: Tutti giorni 4E, ½ giorni (14,30-20.00) 2,5E. Jasne. Kaskada jest za darmochę a tutaj trzeba euraski wydawać. Nic to, przyjdziemy jutro po południu bo ranek chcemy jednak spędzić w kaskadach bo to właśnie one są symbolem Saturnii.
Nazajutrz 4.06 wstajemy bardzo wcześnie aby jeszcze przed tłokiem pomoczyć się o zrobić kilka zdjęć. Pomni wczorajszego widoku zakładamy co skromniejsze stroje, bierzemy co gorsze ręczniki i jazda. Jest 8 rano a kaskady już są pełne. Do tego z fotek nici, gdyż słońce świeci prosto w obiektyw. Ok. jesteśmy to się moczymy. Miła, ciepła woda wymieszana w proporcji 1-1 z jakimiś larwami o czym przekonujemy się nieco później pospiesznie się ewakuując. Ale to pikuś. Wszak popołudnie w luksusach- no jasne, ze w luksusach bo…..Na rowerach karnie na 14,30 podjeżdżamy pamiętając aby zabrać co gorszy ekwipunek. Pan w info mówi, że bilety od 15. Mamy czas, porozglądamy się. Szkło i marmury, Gucci i Armani a my z naszym ekwipunkiem jak bezdomni. Wszystkie info po włosku, ani jednej cyferki nigdzie. Kasa rusza, kupujemy i pan do nas: tratanta trararanta. Daria wyskakuje z dychy a pan swóje: tratanta tararanta. Daria dodaje dychę a pan tra……. Przestał mówić przy kwocie 3 4 Euraśki za dwie osoby za popołudnie. Poprzednia cena (4E i 2,5 E) okazała się być ceną za parking. Wszystkiego mało. 34 E to jest tylko wstęp do kompleksu( my już mamy kompleksy z powodu doboru naszych strojów) pozwala na ewentualne rozłożenie ręcznika na trawie bez możliwości skorzystania z leżaka czy parasolki. Konkludując: leżaczki, parasolki, baseny, Gucci i Armani, stal i szkło za 17 E tłumaczą bardzo szybko popularność rowu z siarą i kaskad z klepiskiem.
Decyzja jedna. Posiedzimy na basenie ale raz i jedziemy stąd nad morze. Wieczorem próba nawiązania rozmowy z sąsiadem Włochem. On słysząc, że mamy zamiar pojechać nad morze do Punta Ala, kreci nosem i daje nam swoje namiary. Przez Porto Santo Stefano do Monte Argentario to mówiąc cmoka w palce i mówi BELLA. Ok, niechaj jemu będzie, toż to tylko małe 70 km.
Niedziela, 05.06 – no jasne, że 70 km pod warunkiem, ze tam się skończy. 2 km przed celem policja zawraca wszystkie kampery i nie wdając się w dyskusje wyprasza nas.
Niechaj ich… Wycofujemy się i teraz już musimy coś znaleźć. Klucząc, stojąc w korkach (niedzielne popołudnie), podpierając się ADACiem po 180 kilometrach znajdujemy super miejsce postojowe w Marina di Bibbona (N 43o14’58’’ E 10o32’07’’ koszt 15 E za pierwszą dobę i 10 za następne z prysznicami bez ograniczeń, z toaletami i z możliwością pełnej obsługi kampera. UWAGA- uważamy, ze są to ceny przedsezonowe, gdyż jest to normalny kemping a każdy podobny kosztuje tam od 35 E), na którym stało może z 5-6 kamperów a pozostałe 200-300 miejsc było wolne. Stajemy i mówię, że nie ruszam się stąd przez 3-4 dni. W końcu trzeba zasmakować morza.
Od poniedziałku 06.06 do środy 08.06 pogoda choć nieco zmienna pozwala delektować się plażą i morzem. Spacery, wycieczki rowerowe, świeże owoce, warzywa pozwalają odpocząć, nabrać sił na dalszą drogę. Miejscowość sama w sobie niczym nie powala, ot nadmorska mieścina bez wyraźnego charakteru.
Czwartek 09.06 wracamy do serca Toskanii, do tego co tak ładnie zostało opisane w przytoczonym na wstępie wierszu. Ruszamy w drogę mając zamiar dotrzeć do miejscowości Lucca. Z nadmorskich nizin wspinamy się serpentynami wyżej i wyżej. Docieramy do miejscowości Volterra położonej na stromym wzgórzu. Piękna, stara zabudowa, bardzo niewielu turystów, ruiny rzymskiego teatru i etruskiej osady.
Napawamy oczy widokami nie wiedząc, ze to dopiero wstęp. Następny etap to San Gimignano. Po drodze boskość Toskanii na każdym kroku, za każdym zakrętem (o matko ale ich dużo).
Tuż przed miastem dopada nas na skuterze informator oferując stellplatz po 2E/godz z darmowym busem do miasta. Wjeżdżamy i już za chwilę busik dowozi nas do centrum. Piękne miasteczko, pełne wież, zakamarków, knajpek, sklepików, lodziarni i ludzi.
Tych ostatnich jakby w nadmiarze. Jednak da się polubić za widoki, które rozciągają się z tarasu widokowego. Podziwiamy je delektując się wspaniałymi lodami.
Wracamy busikiem do kampera i w drogę. Do Lucci. Na Stellplatz z przewodnika ADAC (N 43o51’00’’ E 10o29’09’’ koszt 20 E za dobę prądem, prysznicami, toaletami możliwością pełnej obsługi kampera) docieramy wczesnym popołudniem.
Niestety w deszczu ruszamy około kilometrowym spacerem do starego miasta. Pięknego miasta, w całości otoczonego potężnymi warownymi murami.
Włóczymy się wąskimi uliczkami szukając odpowiadającej nam knajpki. Znajdujemy i zjadamy bardzo dobra pizzę poprzedzoną pieczywkiem z oliwa i solą a zakończona smakowitym winem. Właśnie to wino włącza nam szwendacza i labiryntami uliczek, placów, zakamarków docieramy do murów w miejscu zupełnie odległym od miejsca wejścia.
W Lucce nie sposób się jednak zgubić, po prostu najwyżej trzaśnie się dodatkowo po murach jakieś 5-7 km i w końcu znajdzie się miejsce wejścia. A co, a jak, w końcu jest urlop i kiedyś trzeba się poruszać. Jutro ruszamy dalej, ku północy.
Piątek 10.06- ok. 8 wyruszamy z zamiarem dotarcia z powrotem nad Gardę. W ADACu wynajdujemy miejscowość Sirmione ze stellplatzem (N 45o27’38’’ E 10o37’58’’ koszt 18 E za dobę z możliwością pełnej obsługi kampera) położonym tuż nad jeziorem. Aby uniknąć serpentynowych podjazdów, aby zaoszczędzić na czasie wybieramy płatne autostrady i po 300 km i 4,5 godz meldujemy się na placu. Jest piękny, ustawiamy się tak, ze siedząc za kierownicą czuję się jak kapitan na statku na jeziorze.
Polecamy go, choć od starego Sirmione jest oddalony ok. 4 km. Jednak cóz to dla nas rowerzystów. Małe co nieco na ruszt i ruszamy rowerkami do starego miasta.
Perełka, bombonierka, cacuszko to wszystko mało powiedziane. Jest przeurocze, przepiękne i nie przeszkadza nam wcale tłok.
Całe jest strefą pieszą, rowery zostawia się na specjalnym parkingu tuż przed bramami starówki, nie ma ruchu samochodowego (poza mieszkańcami). Chyba największe skupisko Ferrari, Maserati, Lamborghini i wyglądających nieco banalnie przy nich porszaków. Luksus i przepych ale podane w bardzo przystępnej formie. Oj zostaniemy tutaj troszkę, może z 3 dni.
W Sirmione plażując i spacerując, leniąc się i pedałując spędzamy jeszcze sobotę 11.06 i niedzielę 12.06
13.06 w poniedziałek czas jednak ruszyć dalej na północ. Odjeżdżając nieco od Gardy, mijając jezioro Idro, przez Roveretto i Trento, przez Innsbruck i Kuffstein, przez Rossenheim i wzdłuż Chiemsee, z noclegiem gdzieś na autostradowym parkingu. Przez Linz ,Freistadt i Czeskie Budziejowice docieramy po południu 14.06 do Kutnej Hory. Kemping Santa Barbara okupowany przez zlot holenderskich kamperowców co sprawia, że znajdujemy uroczy kemping Transit (N 49o57’52’’ E 15o18’09’’). Nieco na uboczu jednak ładny i spokojny. Cena 350 KCS za dobę z pełnym węzłem sanitarnym.
Niedaleko spacerem do słynnej Kaplicy czaszek i dogodne połączenie autobusowe do centrum. Na spacerach i zwiedzaniu pięknej Kutnej Hory mija 14 i 15 czerwca.
16.06 czwartek – wyruszamy w kierunku Wrocławia. Po pierwsze aby się spotkać z naszą Córeczką już wrocławianką a po drugie aby spotkać się z Przyjaciółmi, którzy w każdy możliwy sposób i o każdej możliwej porze dotrą na spotkanie na Polach Marsowych zorganizowane z wielkim rozmachem przez naszego Kolegę Adama Hercera.
Dziękujemy i pozdrawiamy
Daria i Tomek |
_________________ Nic nie będzie takie jak dawniej.
 |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
StasioiJola
Kombatant

Twój sprzęt: Fiat Bürstner
Nazwa załogi: StasioiJola
Pomógł: 12 razy Dołączył: 25 Lip 2008 Piwa: 81/283 Skąd: Gąbin
|
Wysłany: 2011-06-28, 10:12
|
|
|
Tomku- dzięki za relację!!! |
_________________
 |
|
|
|
 |
antwad
stary wyga
Twój sprzęt: Dethleffs Advantage T5801
Pomógł: 5 razy Dołączył: 22 Sty 2007 Piwa: 17/66 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2011-06-28, 10:17
|
|
|
Świetna relacja i wiele bardzo użytecznych danych.
Na pewno się przydadzą.
|
_________________ "Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat przy każdej okazji" - św. Tomasz z Akwinu |
|
|
|
 |
gino
Kombatant

Twój sprzęt: VW LT SVEN HEDIN 1978r
Nazwa załogi: Gino
Pomógł: 36 razy Dołączył: 29 Mar 2008 Piwa: 639/978 Skąd: ta Radość
|
Wysłany: 2011-06-28, 16:07
|
|
|
dobra robota...
dziekuje i piwko stawiam |
_________________ często , wroga z drugiego człowieka tworzy Twój umysł..
a to potrafi zabić wieloletnią przyjaźń ...
#CamperMajstry |
|
|
|
 |
Tadeusz
Administrator CamperPapa

Twój sprzęt: Fiat Talento Hymercamp
Nazwa załogi: Kucyki
Pomógł: 16 razy Dołączył: 06 Lis 2007 Piwa: 1595/2326 Skąd: Otwock
|
Wysłany: 2011-06-28, 17:30
|
|
|
Za tę relację, Tomku, dzięki serdeczne.
Świetnie się czyta, piękne zdjęcia znakomicie ilustrują Wasze wrażenia, a dla nas ogromny pożytek i przyjemność.
Skromne piwko to mizerna zapłata za Twój trud. Dokładam więc |
_________________ W życiu najlepiej jest, gdy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest tylko dobrze - to niedobrze.
Ks. Jan Twardowski.
 |
|
|
|
 |
Aulos
weteran

Twój sprzęt: Bürstner Solano na Ducato
Nazwa załogi: SOKOŁY
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Lut 2007 Piwa: 62/37 Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany: 2011-06-28, 23:37
|
|
|
Oj, Tomku! Zrobiłeś nam znów ochotę na Włochy, a my niestety jesteśmy chwilowo '"przygwożdżeni". Z całego serca "zazdraszczamy" |
_________________ "Nosiciel nieuleczalnej kamperomanii"
 |
|
|
|
 |
Pawcio
Kombatant

Twój sprzęt: Pojazd obozowy Wacek McLouis I
Nazwa załogi: PabemanaTeam
Pomógł: 12 razy Dołączył: 29 Wrz 2008 Piwa: 141/471 Skąd: z Nienacka
|
Wysłany: 2011-06-29, 21:40
|
|
|
No i przebrnąłem przez Waszą relację.
Można jednak wywnioskować, że niektóre przygody nie do końca były szczęśliwe.
Tak zastanawia mnie jedno, co napisałeś:
TOMMAR napisał/a: | Mijając miejscowość NAGO warto zatrzymać się na widokowym parkingu aby móc podziwiać przepiękną panoramę miasta na tle jeziora i gór |
Czy warto zatrzymać się na parkingu mijając tą miejscowość w ubraniu?
Żart oczywiście. Cieszę się z tego opowiadania! |
|
|
|
 |
kmachacz
początkujący forumowicz
Nazwa załogi: Ekipa
Dołączył: 15 Lis 2009
|
Wysłany: 2011-09-12, 13:29
|
|
|
Piękna relacja z interesującym materiałem zdjęciowym. Lekko deprymuje (oczywiście żart), ponieważ po przeczytaniu jej, brak mi odwagi opisać naszą podróż. Powód jest prosty ja nie mam takiej ilości zapału do stworzenia realcji, która zadowoli kolegów .
My odwiedziliśmy Włochy po raz czwarty i pierwszy raz kamperem. Spędziliśmy cały miesiąc w pięknej Italii, planując pierwotnie być tam około dwa tygodnie. Planowaliśmy spędzić nasz wyjazd raczej stacjonarnie w dobrze znanych okolicach Wenecji, a wylądowaliśmy w konsekwencji w Rzymie. Widzicie więc, że dużo planowaliśmy (prawdę mówiąc wiedzieliśmy, że chcemy tylko w rejon Wenecji , na resztę przygotowań nie starczyło już jak zwykle czasu), a w konsekwencji wyszło inaczej , ale chyba to tak ma być.
Usiądę więc i choć skromniej postaram się opisać naszą trasę podróży oraz wrażenia i miejsca, które odwiedziliśmy.
Łącznie z Krakowa przebyliśmy ponad 3800 km. To na początek |
|
|
|
 |
Barbara i Zbigniew Muzyk
Kombatant

Twój sprzęt: fiat ducato2001-Bassa748
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 23 Lip 2010 Piwa: 357/408 Skąd: krakow
|
Wysłany: 2012-04-15, 18:16
|
|
|
Czytam wszystko o Wloszech bo 26 kwietnia wyruszamy,ale sie usmialam przy trenta euro,za zaplate przy termach w Saturni.My chcemy tam jeszcze znalezc miejsce do spania za friko.Za trenta piwko,Barbara |
|
|
|
 |
Ducaciak
zaawansowany

Twój sprzęt: Ducato 2.3 2010
Dołączył: 21 Lut 2011 Piwa: 10/1 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 2012-04-16, 14:53
|
|
|
super relacja!
my ruszamy 27.04.12 bardzo nam się przydadzą twoje namiary na kempingi i parkingi.
pozdrawiam! |
_________________ Ducaciak
 |
|
|
|
 |
Barbara i Zbigniew Muzyk
Kombatant

Twój sprzęt: fiat ducato2001-Bassa748
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 23 Lip 2010 Piwa: 357/408 Skąd: krakow
|
Wysłany: 2012-04-16, 20:01
|
|
|
Ducaciak czy jedziecje w kierunku Toscani?, |
|
|
|
 |
janus
weteran

Twój sprzęt: Pössl 4F 2,8 idTD "BILA DODAVKA"
Nazwa załogi: DorJanki
Dołączył: 25 Lis 2010 Piwa: 42/47 Skąd: Bielsko-Biała
|
Wysłany: 2012-04-16, 23:14
|
|
|
Kol. Ducaciak jedzie najpierw nad jez. Garda, a potem w Toscanie.
Natomiast my odwrotnie - najpierw Wenecja, później Toscania i na końcu jez. Garda, z tym że wyjeżdżamy już 25 kwietnia
Do zobaczenia na trasie |
_________________ Pozdrawiamy:
Dorota i Janusz
www.pozadomem.y0.pl
Jeszcze sporo możemy, ale nic nie musimy! |
|
|
|
 |
Ducaciak
zaawansowany

Twój sprzęt: Ducato 2.3 2010
Dołączył: 21 Lut 2011 Piwa: 10/1 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 2012-04-17, 14:42
|
|
|
witam
najpierw Verona i jez Garda potem w kierunku Toscani [ tu mam nadzieje dotre w okolicach 4 maja] potem znowu w górę nad wschodnie wybrzeże Ferrara, San Marino itd aż do Venecji
poniżej namiary na mnie
Andrzej 500 160 305 |
_________________ Ducaciak
 |
|
|
|
 |
Barbara i Zbigniew Muzyk
Kombatant

Twój sprzęt: fiat ducato2001-Bassa748
Pomogła: 7 razy Dołączyła: 23 Lip 2010 Piwa: 357/408 Skąd: krakow
|
Wysłany: 2012-04-17, 21:36
|
|
|
Zapisalam wasze telefony,my sie nigdzie nie spieszymy jak dojedziemy to bedziemy.Wejdzcie na Toscani.forumowiska.pl,mysle ze powinnismy w sprawie umawiania byc na forum wyjazdt indywidualne,jest tematToscania 2012 i Wloczy 2012,do zobaczenia Barbara,ps nie wiem gdzie bedziecie w tej toscani zadzwoncie to przyjade ale nie do duzych miast,my wolimy bardzie bez tlumow. |
|
|
|
 |
Ducaciak
zaawansowany

Twój sprzęt: Ducato 2.3 2010
Dołączył: 21 Lut 2011 Piwa: 10/1 Skąd: Katowice
|
Wysłany: 2012-04-17, 21:53
|
|
|
my też wolimy jak nie ma tłumów:)
wolimy klimaty małych Włoskich miasteczek niż kolejki, korki itp.
do zobaczenia w Toscani [ dobre winko, suszone pomidory i piękne widoki]:) |
_________________ Ducaciak
 |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|