 |
|
Co na długo zapamiętam - pięć dni spędzonych na A'Lasce. |
Autor |
Wiadomość |
Wito
stary wyga
Twój sprzęt: Fiat Ducato 91 Dethleffs
Nazwa załogi: moczykije
Dołączył: 19 Lut 2009 Piwa: 59/28 Skąd: Iława
|
Wysłany: 2012-10-07, 11:12 Co na długo zapamiętam - pięć dni spędzonych na A'Lasce.
|
|
|
Co na długo zapamiętam - czyli "Pięć dni spędzonych na A'Lasce".
Silnik kampera pracował równo i wesoło. Spojrzałem w lusterko wsteczne na kabinę jakbym chciał się upewnić, że naprawdę jadę w kolejną moją podróż. Była to już druga w tym roku wycieczka w tym kierunku. Pierwszą był wyjazd na kemping w Płęsnie koło Swornychgaci, gdzie skrzyknęliśmy się w kilka załóg by spędzić parę dni na wędkowaniu w pobliskich wodach. Wtedy nasza paczka dość szybko się rozpadła na co wpływ miała kiepska pogoda a w końcu, zrażeni niemal ciągłymi opadami deszczu i kiepskimi połowami, także i my wróciliśmy przed czasem do domu.
Tym razem wyruszałem sam, co zresztą bardzo lubię.
Przed wyjazdem długo studiowałem mapę. Po pierwszym wyjeździe czułem pewien niedosyt. Okolice Płęsna wydawały się bardzo atrakcyjne krajoznawczo ale nie udało nam się ich wtedy zwiedzić nawet w niewielkim stopniu.
Na mapie wypatrywałem zatem okolicy dzikiej i zalesionej wśród jezior i rzek. Moje kryteria zdawała się spełniać niewielka miejscowość oddalona o kilka kilometrów na północ od Swornychgaci o nazwie Laska.
Powzięte wówczas postanowienie powrotu w te okolice właśnie miało się teraz spełnić.
Gdy pokonywałem pierwsze kilometry mojej kolejnej wyprawy, nie wiedziałem wtedy jeszcze, że za sprawą wspaniałych ludzi poznanych w Lasce i przeuroczych okolic oraz doznanych przeżyć, po moim powrocie do domu będę od razu kombinował jak by tam znów jak najszybciej wrócić...
Minąłem Brusy a potem Wielkie Chełmy by po chwili skręcić w prawo na drogę do Laski. Przez cały czas jechałem lasem. Na kilka kilometrów przed wsią po prawej stronie zatrzymałem się przy tablicy oznajmiającej pierwszy rezerwat przyrody. Były to dwa jeziorka położone w lesie o bardzo stromych brzegach i niezwykle czystej wodzie. Oczywiście nie byłem w stanie odmówić sobie zejścia nad samą wodę.
Tuż przed Laską mija się położone głęboko w dole jezioro Martwe. Jeszcze przed wsią, zaraz za jeziorem znajduje się parking. To na nim właśnie dojrzałem okrągłą tablicę reklamową przedstawiającą psa Husky z dowcipnym napisem "Camping A' Laska".
Jeszcze tylko kilometrowy zjazd z góry, zakręt w prawo i za mostem, pod którym przepływa Zbrzyca, ujrzałem niewielki kemping usytuowany nad samą rzeką. Jest tam punkt gastronomiczny, gdzie można kupić napoje czy zjeść obiad. Daniem firmowym są pieczone pstrągi, niezwykle smaczne, jak stwierdziłem już pierwszego wieczoru. Poza tym znajduje się tam domek z toaletami z ciepłą wodą, boisko do siatkówki i dwie wiaty do palenia ognisk i grillowania, czyli wszystko,czego potrzeba turyście.
Gdy poznałem przesympatycznych i życzliwych gospodarzy - Basię i Tomka, poznałem warunki pobytu i zająłem miejsce tuż nad wodą, to wiedziałem, że zatrzymam się właśnie tutaj.
Wieczór był pogodny więc postanowiłem rozejrzeć się nieco po okolicy. Z mapy wynikało, że w kierunku wschodnim znajduje się jeziorko przez które przepływa rzeczka o dość dziwnej nazwie - Kulawa. Dostęp do jeziorka był niemożliwy ale z daleka zauważyłem, że było płytkie i zarośnięte. W promieniach zachodzącego słońca wyglądało bardzo malowniczo. Postanowiłem, że któregoś dnia poznam je lepiej i zanurkuję tam.
Po przejściu kilkuset metrów dotarłem do mostu na Kulawie. Rzeka była niezwykle czysta a jej dno pokrywał biały piasek. Uwielbiam takie rzeki i na ogół poznaję je wtedy lepiej spływając z prądem z maską i fajką. W Kulawie spodziewałem się zobaczyć pod wodą pstrągi.
Okazało się, że wzdłuż Kulawy utworzono ścieżkę dydaktyczną. W tym momencie już wiedziałem dokąd udam się pieszo jutro z samego rana. Trasa wydawała się tym bardziej ciekawa, że na cieku rzeki były dwa jeziora. Byłem w swoim żywiole. Miałem nadzieję na wspaniałą wycieczkę i unikalne zdjęcia.
Jak to w życiu bywa, tak i tym razem wycieczka okazała się doskonała choć nie pozbawiona także goryczy porażki.
A więc tego wieczoru już szybko spać a raniutko - pobudka. Ale czy uda mi się zasnąć?
Obraz 123120zmn.jpg Urocze jeziorko w rezerwacie koło kempingu. |
 |
Plik ściągnięto 342 raz(y) 209,53 KB |
Obraz 123247zmn.jpg Kemping A'Laska. |
 |
Plik ściągnięto 316 raz(y) 200,75 KB |
Obraz 123245zmn.jpg Kemping A'Laska. |
 |
Plik ściągnięto 320 raz(y) 242,68 KB |
Obraz 123126zmn.jpg Jezioro na cieku Kulawy. |
 |
Plik ściągnięto 334 raz(y) 161,07 KB |
Obraz 123216zmn.jpg Kulawa widziana z mostu. |
 |
Plik ściągnięto 339 raz(y) 211,02 KB |
|
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Skorpion
Kombatant Normalny inaczej wariatek stary wyga

Twój sprzęt: Starocie urzadzenie kampero-podobne
Nazwa załogi: Skorpion
Pomógł: 24 razy Dołączył: 17 Lip 2008 Piwa: 273/1281 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-10-07, 11:42
|
|
|
Wito wspaniale zaczyna sie ta relacja.Zaczolem czytac nie mogac oderwac wzroku od tak wspanialego tekstu.Juz czekam na daszy ciag i opis przez Ciebie tego co tam przezyles. |
_________________
Tadeusz
Byle do przodu
 |
|
|
|
 |
gryz3k
Kombatant
Twój sprzęt: Ape 50
Nazwa załogi: gryz3k
Pomógł: 7 razy Dołączył: 06 Wrz 2010 Piwa: 564/302 Skąd: Warszawa Miedzeszyn
|
Wysłany: 2012-10-07, 12:39
|
|
|
Piękne miejsce |
|
|
|
 |
irek65
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: Ciągle w planach
Dołączył: 15 Cze 2011 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-10-07, 14:38
|
|
|
Ciekawie się zaczyna - a kiedy dalszy ciąg? |
|
|
|
 |
La Digue
doświadczony pisarz
Twój sprzęt: Ducato i skrzynki z warzywniaka. Tak było.
Dołączył: 18 Wrz 2009 Piwa: 6/3 Skąd: Stawiguda
|
Wysłany: 2012-10-07, 18:25
|
|
|
czekamy !! |
|
|
|
 |
LukNet
zaawansowany

Twój sprzęt: aktualnie brak
Nazwa załogi: LukNet
Dołączył: 17 Wrz 2012 Piwa: 7/22 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-10-07, 19:01
|
|
|
Super początek na zachętę |
_________________ Denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych.
Pozdrawiam
Łukasz |
|
|
|
 |
marekoliva
weteran

Twój sprzęt: Mercedes Sprinter Rimor Sailer 700
Pomógł: 7 razy Dołączył: 19 Wrz 2009 Piwa: 40/19 Skąd: Gdańsk - Oliwa
|
Wysłany: 2012-10-07, 20:57
|
|
|
Oj Wito czas na część drugą |
_________________ Marek
"Ty możesz zwlekać ale czas nie będzie "
 |
|
|
|
 |
Wito
stary wyga
Twój sprzęt: Fiat Ducato 91 Dethleffs
Nazwa załogi: moczykije
Dołączył: 19 Lut 2009 Piwa: 59/28 Skąd: Iława
|
Wysłany: 2012-10-07, 21:35 Co na długo zapamiętam - pięć dni spędzonych na A'Lasce.
|
|
|
Nazajutrz miałem szczęście, bo ranek wstał piękny i pogodny co dobrze wróżyło na cały dzień. Możliwie szybko, by nie tracić czasu, spakowałem niezbędne rzeczy i ruszyłem ku nowej przygodzie.
Kulawa płynęła doliną. Miejscami wąską, tuż u podnóża ścian wąwozu, miejscami zaś szeroką gdzie graniczyła z lasem lub łąką. Przeszedłem na prawy brzeg i skierowałem się na północ. Chcąc dojść do celu, którym był południowy kraniec jeziora Duże Głuche, musiałem pokonać odcinek około pięciu kilometrów w jedną stronę. Jakie to miało znaczenie, gdy miałem odkrywać nowy nieznany mi i piękny szlak.
Szedłem wydeptaną ścieżką, która to zbliżała się do rzeki, to znów oddalała. Gdy udawało mi się dojść do brzegu wtedy robiłem zdjęcia rzeki.
Słońce było już dość wysoko i poranek był bardzo przyjemny. Podczas marszu kilka razy słyszałem leśne zwierzęta, chyba sarny. Nie udało mi się ich jednak nawet zobaczyć, nie mówiąc już o zrobieniu zdjęcia.
Było to chyba już w połowie trasy i szedłem ścieżką, która omijała podmokłą łąkę graniczącą z rzeką, gdy niedaleko ode mnie usłyszałem ostry krzyk sójki i łopot skrzydeł o gałęzie drzew. Gęste, wysokie świerki uniemożliwiały mi jakąkolwiek obserwację miejsca, skąd dochodził hałas. Po chwili hałas się wzmógł i krzyczał już nie jeden ale więcej ptaków. Ptaszyska krzyczały jak opętane i słychać było głośne uderzenia skrzydeł o gałęzie.
- Co się tam do licha dzieje?- pomyślałem zaskoczony.
Po chwili ujrzałem szarego ptaka wypadającego spomiędzy gałęzi świerków trzymającego w szponach sójkę. Drapieżnik był niewiele większy od swojej ofiary i utrzymywał ją w powietrzu z najwyższym trudem. Najwyraźniej nie zauważył mnie i przeleciał w odległości kilku metrów po czym ciężko spadł z sójką w wysoką trawę.
Zarówno ofiara jak i jej pobratymcy nadal krzyczeli głośno a ja tkwiłem w środku tego wszystkiego znieruchomiały i zaskoczony. Nigdy przedtem nie widziałem czegoś podobnego na oczy. cdn.
Obraz 123130zmn.jpg Piękno rzeki Kulawy |
 |
Plik ściągnięto 350 raz(y) 228,06 KB |
Obraz 123138zmn.jpg Piękno rzeki Kulawy |
 |
Plik ściągnięto 367 raz(y) 212,77 KB |
Obraz 123209zmn.jpg Piękno rzeki Kulawy |
 |
Plik ściągnięto 335 raz(y) 242,64 KB |
Obraz 123215zmn.jpg Piękno rzeki Kulawy |
 |
Plik ściągnięto 334 raz(y) 207,34 KB |
|
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Skorpion
Kombatant Normalny inaczej wariatek stary wyga

Twój sprzęt: Starocie urzadzenie kampero-podobne
Nazwa załogi: Skorpion
Pomógł: 24 razy Dołączył: 17 Lip 2008 Piwa: 273/1281 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-10-07, 21:42
|
|
|
Wito wspaniala relacja i do tego taki wspaniale zdjecia pokazujace piekno naszej miejscowej przyrody czysta rzeczke |
_________________
Tadeusz
Byle do przodu
 |
|
|
|
 |
JaWa
Kombatant Pierwsza "Mała Karawana"

Twój sprzęt: Fiat Ducato Roller Team Granduca
Pomógł: 5 razy Dołączył: 15 Sty 2007 Piwa: 367/234 Skąd: Kutno
|
|
|
|
 |
Wito
stary wyga
Twój sprzęt: Fiat Ducato 91 Dethleffs
Nazwa załogi: moczykije
Dołączył: 19 Lut 2009 Piwa: 59/28 Skąd: Iława
|
Wysłany: 2012-10-09, 16:14 Co na długo zapamiętam - pięć dni spędzonych na A'Lasce.
|
|
|
Stałem niczym słup soli i nie bardzo wiedziałem, co zrobić - czy ratować sójkę przed niechybną śmiercią i spłoszyć drapieżnika, czy oddalić się z tego miejsca i pozostawić sprawy swojemu biegowi.
Naraz przypomniałem sobie, jak w maju przy domku letniskowym nad Jeziorakiem, koleżanka miała w kojcu na trawie swego ulubionego królika, gdy zaatakował go jastrząb. Pomimo szybkiej reakcji ludzi i odpędzenia drapieżnika królik odniósł tak ciężkie rany,że trzeba było go uśpić.
- A jeżeli to jest jedyny ostatnio posiłek dla tego ptaka lub jego młodych? - rozmyślałem gorączkowo. - Co bym nie zrobił to mogę zrobić źle.
Decyzję musiałem podjąć natychmiast. Jednak chciałem, żeby sójka żyła.
Bardzo wolno zbliżyłem się do miejsca w którym rozgrywał się dramat. Drapieżnik, a był nim szary ptak o niewielkich skrzydłach i cienkim ogonie którego nazwy nie znam, dostrzegł mnie, puścił sójkę i natychmiast odfrunął. Ta także, po chwili poderwała się z trawy, odleciała na najbliższe drzewo i ukryła się między gałęziami.
Stało się. Jakiś czas obserwowałem ją jeszcze i pstryknąłem fotkę na pożegnanie, ale okazało się, że nie było to jeszcze moje ostatnie spotkanie z tym ptakiem.
Obraz 123149zmn.jpg Niedoszła ofiara. |
 |
Plik ściągnięto 264 raz(y) 219,27 KB |
|
|
|
|
 |
Santa
weteran

Twój sprzęt: dreamliner
Nazwa załogi: ROMULUSI
Dołączyła: 05 Paź 2007 Piwa: 236/171 Skąd: Podkarpacie
|
Wysłany: 2012-10-09, 16:26 Re: Co na długo zapamiętam - pięć dni spędzonych na A'Lasce.
|
|
|
Wito napisał/a: | ...Jakiś czas obserwowałem ją jeszcze i pstryknąłem fotkę na pożegnanie, ale okazało się, że nie było to jeszcze moje ostatnie spotkanie z tym ptakiem. |
A może to była jakaś księżniczka ...
Tak czy inaczej - dobrze, że ją uratowałeś |
|
|
|
 |
Wito
stary wyga
Twój sprzęt: Fiat Ducato 91 Dethleffs
Nazwa załogi: moczykije
Dołączył: 19 Lut 2009 Piwa: 59/28 Skąd: Iława
|
Wysłany: 2012-10-09, 16:36 Co na długo zapamiętam - pięć dni spędzonych na A'Lasce.
|
|
|
W oddali dostrzegłem śluzę a za nią rozpoczynało się jezioro Głuche Małe. Zanim doszedłem do śluzy, by przeczytać o jej przeznaczeniu, wysoko nade mną zauważyłem ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta prowadzącą z lasu do rzeki. Była dziwna, bo całkiem biała, gdyż tworzyła ją kreda jeziorna.
Zszedłem na dno doliny porośniętej bujną trawą i udałem się do wiaty obok której była odkrywka i tablica poglądowa.
Okazuje się, że Dolina Kulawy była kiedyś jeziorem, stąd pokłady kredy które widziałem wysoko nad poziomem rzeki.
Panowała niczym nie zmącona cisza. Dolina rzeki i okolica były bardzo malownicze i nie mogłem odmówić sobie wykonania kilku zdjęć.
Po krótkim odpoczynku ruszyłem dalej na północ. Przeszedłem już kilka metrów, gdy zauważyłem, że nie mam swojej ulubionej czapki z daszkiem. Nie było jej pod wiatą, więc doszedłem do wniosku, że musiałem ją upuścić w miejscu gdzie rozgrywał się dramat sójki. Z niechęcią podreptałem z powrotem. Czapka leżała na środku ścieżki.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zauważyłem, że sójka siedzi jeszcze na tym samym drzewie co przedtem. Długo dochodziła do siebie. Dopiero po chwili, widocznie spłoszona przeze mnie, odleciała. Nawet nie powiedziała "do widzenia" nie mówiąc już o zwyczajnym - "dziękuję".
Moja dalsza włóczęga biegła bezdrożami z początku wzdłuż jeziora Głuche Małe. Okolica była niezwykle malownicza. Po jakimś czasie teren stał się podmokły i musiałem dalej iść leśną drogą, która okrążała dolinę nazwaną Doliną Mnichów.
Ciągnie się przy jeziorze a nazwę swą wzięła od licznie występujących tu jałowców przypominających sylwetki mnichów.
W pewnej chwili, wśród szumu wiatru w koronach drzew, wydało mi się, że słyszę śpiewy mnichów. Las dookoła był gęsty i ciemny i poczułem się trochę nieswojo. Później okazało się, że był to dźwięk piły motorowej w oddali .
Po długim i coraz bardziej męczącym marszu dotarłem znów do Kulawy. Tym razem miałem szczęście trafić na stanowisko Skrzypu Olbrzymiego porastającego brzegi rzeki. Niektóre rośliny były mojej wysokości. Ich skupiska przypominały gęstą, zieloną watę. Umieszczona tam tablica informowała, że gatunek ten jest chroniony.
Jeszcze tylko kilkaset metrów drogą wzdłuż rzeki i dotarłem do mostku, za którym rozciągało się jezioro Duże Głuche. Było pogodnie, cicho i spokojnie. Na wodzie, przy moście, walczyły z prądem rzeki roje nartników. Tu był cel mojej dzisiejszej włóczęgi. Planowałem powrót wzdłuż zachodniego brzegu jeziora.
Już miałem udać się w drogę powrotną, gdy w odległości około siedmiuset metrów zobaczyłem dużego ptaka przelatującego nad jeziorem i siadającego na sośnie. Serce mocniej mi zabiło. To był orzeł. Natychmiast sięgnąłem do torby po teleobiektyw. Wymieniłem obiektyw, oparłem się łokciami na barierce mostu i, starając się opanować uniesienie, zacząłem fotografować. Jakież było moje zdziwienie, gdy stwierdziłem, że na gałęzi siedzi nie jeden ale dwa orły. Co za gratka. Rozpoczęła się sesja zdjęciowa. Orły zdawały się pozować mi do zdjęć. To iskały się dziobami, to machały skrzydłami by po chwili unosząc otwarte dzioby wysoko do góry wydać krzyk, który jest raczej kwileniem.
Wykonałem wtedy kilkanaście zdjęć w czasie zachmurzenia i przy pełnym słońcu. Wierzyłem wtedy w moją "trzysetkę". Miałem nadzieję na piękne, unikalne zdjęcia. Niestety po powrocie do kampera, okazało się, że miałem tylko nadzieję. Zdjęcia, pomimo, że robiłem je ze szczególną starannością, wszystkie jak jeden mąż, wyszły mało ostre. Unikalna sytuacja o której może marzyć niejeden fotograf przeszła mi nieodwracalnie koło nosa. Nic dziwnego, skoro nie ma się dobrego teleobiektywu i nie zabrało statywu.
Pozostało jednak wspaniałe przeżycie związane z obserwacją tych pięknych ptaków.
W końcu orły uznały, że dość już tej zabawy, poderwały się w powietrze i odleciały.
Podczas marszu z powrotem nie było już tak wesoło. Zmęczenie coraz bardziej dawało mi się we znaki, tym bardziej, że panował już upał. Szedłem drogami i bezdrożami wokół jeziora i w końcu dotarłem do śluzy. Wracając tą samą ścieżką, podziwiałem nie tylko rzekę ale także las porastający wysokie skarpy doliny. Niektóre z drzew były ogromne i ustanowiono je pomnikami przyrody. Były one szczególnie dobrze chronione przez leśników przed bobrami. Inne, które nie miały takiego szczęścia bardzo cierpiały z powodu tych gryzoni.
Do kampera dotarłem po południu. Byłem zmęczony ale szczęśliwy. Wyprawa szlakiem Kulawy była jedną z moich najpiękniejszych wypraw.
Wieczorem Tomek rozpalił ognisko i upiekł kiełbaski. Przyniosłem z kampera gitarę. Okazało się, że Basia jest bardzo muzykalna i pięknie śpiewa. Dołączyli do nas nowi, bardzo sympatyczni znajomi z Wrocławia - Krzysiu z córką Julią, Maciek i Mateusz. Przyjechali tu z rowerami i planowali tak jak ja pobyć w Lasce dzień, góra dwa, a zostali przez ponad tydzień. Po przeżyciach i wzruszeniach dzisiejszego dnia mnie chyba także zaczęło to "grozić".
Do kampera wróciłem już po północy. To był długi i pełen wrażeń dzień.
" Tak trzymać!"- zawołałem waląc się do łóżka i niemal natychmiast zasnąłem.
Obraz 123159.jpg Poglądowa odkrywka. Widoczna kreda pod darnią. |
 |
Plik ściągnięto 352 raz(y) 194,45 KB |
Obraz 123157.jpg Opis przekroju gleby. |
 |
Plik ściągnięto 330 raz(y) 157,01 KB |
Obraz 123150zmn.jpg Zaczyna się Głuche Małe. |
 |
Plik ściągnięto 346 raz(y) 212,59 KB |
Obraz 123161.jpg Widok na dolinę Kulawy. |
 |
Plik ściągnięto 318 raz(y) 176,84 KB |
Obraz 123165zmn.jpg Uroki krajobrazu. |
 |
Plik ściągnięto 289 raz(y) 194,73 KB |
Obraz 123170.jpg Uroki krajobrazu. |
 |
Plik ściągnięto 339 raz(y) 184,71 KB |
Obraz 123174popr.jpg Uroki krajobrazu. |
 |
Plik ściągnięto 336 raz(y) 213,79 KB |
Obraz 123179zm.jpg Stanowisko Skrzypu Olbrzymiego. |
 |
Plik ściągnięto 351 raz(y) 231,08 KB |
Obraz 123181zmn.jpg Nieudane zdjęcia orłów. |
 |
Plik ściągnięto 349 raz(y) 198,08 KB |
|
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Skorpion
Kombatant Normalny inaczej wariatek stary wyga

Twój sprzęt: Starocie urzadzenie kampero-podobne
Nazwa załogi: Skorpion
Pomógł: 24 razy Dołączył: 17 Lip 2008 Piwa: 273/1281 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2012-10-09, 16:45
|
|
|
Opowiesc sie wspaniale rozkreca i te zdjecia odaja to co opisales. |
_________________
Tadeusz
Byle do przodu
 |
|
|
|
 |
bikers
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: Fiat Ducato 2,5D Dethleffs 91r.
Dołączył: 17 Maj 2012 Piwa: 2/1 Skąd: ZIELONKA
|
Wysłany: 2012-10-09, 19:43
|
|
|
Super !!! W tym roku bylismy dwa razy w tej okolicy Plęsno , Fsilkowo ,Wdzydze Kiszewskie ale A laski nie znalazlem- bardzo rzaluję |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|