Twój sprzęt: była VW T3 Westfalia, poszukuję czegos
Dołączył: 07 Sie 2013 Otrzymał 16 piw(a) Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: 2014-08-26, 18:53 Wakacje sprzed lat
Do Białogóry przyjechaliśmy na początku sierpnia 1980r. Zaopatrzenie mieliśmy w znacznym stopniu przywiezione z domu. Na miejscu dokonywaliśmy zakupów pieczywa ewentualnie masła i mleka. Czasami wyruszaliśmy do większych wiosek w poszukiwaniu cywilizacji. W sąsiedniej Krokowej odkryliśmy ruiny pałacu dawnego właściciela sprzed wojny von Krockowa. Nigdzie nie było smażalni, lodów, dyskotek i straganów z chińszczyzną. Ruch był niewielki, tłumów nie było , a idąc plażą w kierunku Dębek można było nie widzieć innych plażowiczów. Tam też po raz pierwszy zetknęliśmy się z plażą naturystyczną. Było to jeszcze przed epoką nieformalnego hymnu polskich naturystów „Chałupy Welcome to” Zbigniewa Wodeckiego (powstał dopiero w 1986r.) Czas szybko mijał na plaży i na kempingu. Nie było jeszcze epoki grila i paliliśmy ogniska. Jedynie z kiełbasą czasami był kłopot , ale i to udawało się zdobyć. W połowie miesiąca trzeba było wracać do domu. Jeszcze w Dębkach udało się zatankować nasze maluchy i ruszyliśmy do Trójmiasta. Nic specjalnego nie rzuciło się nam w oczy. Dopiero po przyjeździe do domu po wysłuchaniu Dziennika Telewizyjnego dowiedzieliśmy się , że w Stoczni Gdańskiej jest strajk a dziś prominentni ludzie śpią na styropianie. Ale to już temat na inne forum…
No i okazuje się, że nie jesteś sam ze swoja pasją do opisywanych stron. My pierwszy raz właśnie w Dębkach byliśmy w 1984 i .... jesteśmy juz tam corocznie
Czytając Twoje słowa widzę obrazy, których nie da się już uświadczyć w tych rejonach, a szkoda
Aha, i oczywiście pierwsze podróże to też maluszki i namioty (Polnam 4 LUX!), ale już z przyczepkami bagażowymi.
za przywrócenie wspomnień
_________________ Pozdrawiamy:
Dorota i Janusz
www.pozadomem.y0.pl
Jeszcze sporo możemy, ale nic nie musimy!
Twój sprzęt: była VW T3 Westfalia, poszukuję czegos
Dołączył: 07 Sie 2013 Otrzymał 16 piw(a) Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: 2014-09-12, 22:27 Wakacje sprzed lat
Minęły czasy pierwszej Solidarności, potem stan wojenny. W tym czasie zaczęła się nasza mała stabilizacja. Kupiliśmy pierwszy w życiu samochód – 12letniego Trabanta. Oczywiście wybraliśmy się nim na wakacje do Białogóry. Tym razem już tylko we dwoje. I cały bagaż udało się zmieścić w bagażniku. To była największa przewaga Trabanta nad Maluchem. Oczywiście nie odbyło się bez przygód. W połowie drogi coś zaczęło stukać w okolicach nóg małżonki po przekroczeniu zawrotnej prędkości 80 km/godz. Po zwolnieniu przestało. Po kilkunastu kilometrach stukało już przy 70 , a za chwilę przy sześćdziesiątce. Intensywny proces myślowy nie przyniósł rozwiązania. Oględziny półosi i przegubów też nie wskazywały na awarię. Ponieważ nadeszła noc – zatrzymaliśmy się w sadzie na nocleg. Fotele w trabancie dało się położyć i przyjąć pozycję wyprostną jeśli się miało 160 cm długości jak moja lepsza połowa. Przy moim wzroście było to dosyć iluzoryczne. Przy braku snu mogłem oddać się myśleniu. I wymyśliłem. Przed wyjazdem wszystkie koła dałem do bieżnikowania. Wewnętrzny płat bieżnika odkleił się i naciągał na skutek sił odśrodkowych. Przyczynę stukania już miałem. Teraz trzeba było znaleźć koło zapasowe. Rano udaliśmy się do Polmozbytu w Toruniu. Tam opon do Trabanta nie mieli i poradzili jazdę do Bydgoszczy. Tam oczywiście też nie było opon. Może w Gdańsku. Też pudło. Nie pozostało nic innego jak liczyć że nie będzie gwoździa ani innej awarii ogumienia. Na wszelki wypadek ruszyliśmy się trabantem tylko raz w ciągu 2 tygodni. A wszystko za sprawą cukru. Jak starsi pamiętają cukier był towarem deficytowym w socjalizmie i wydzielanym na kartki. Dostawa cukru do Białogóry następowała raz w tygodniu, ale wcześniej trzeba było się zapisać na dostawę. My tego nie zrobiliśmy i trzeba było jechać na zakupy do Lęborka. Na całe szczęście opony wytrzymały i szczęśliwie wróciliśmy do domu już bez przygód. Opony do trabanta przyszły do Polmozbytu w Katowicach we wrześniu.
Kolejny wyjazd do Białogóry, a właściwie dwa następne były w okresie kartek na paliwo. PKP które w tym czasie było całkiem sprawnym przedsiębiorstwem (W PRZECIWIEŃSTWIE DO DZISIEJSZYCH SPÓŁEK KOLEJOWYCH) postanowiło umożliwić dojazd nad morze z samochodem i uruchomiło tzw autokuszetki. W naszym przypadku wyglądało to następująco- podjeżdżaliśmy na stację towarową w Katowicach, tam samochody były ładowane na specjalne lawety do przewozu aut, a pasażerowie mieli do dyspozycji miejsca w kuszetkach. Taki specjalny pociąg wyjeżdżał z Katowic około 21-ej by około 8-mej rano być w Gdyni. Drugi pociąg jechał z Katowic do Trzebiatowa i dowoził wczasowiczów na zachodnie wybrzeże. Dzisiejsze spółki kolejowe nigdy nie wpadłyby na podobny pomysł, a jeśli już to kosztowałoby to majątek , albo nawet i dwa. A wtedy taki wyjazd był niewiele droższy niż przejazd samochodem. Zrobiliśmy tę trasę dwa lata pod rząd. Byliśmy na wakacjach nad morzem i za każdym razem przejechaliśmy po 500 km. W czasach kartek na benzynę…
Twój sprzęt: W szwagrowej stoi stodole.
Nazwa załogi: Sokale Pomógł: 72 razy Dołączył: 07 Sty 2012 Piwa: 524/637 Skąd: Gubin
Wysłany: 2014-09-14, 21:58 Re: Wakacje sprzed lat
WiesławK napisał/a:
...wyglądało to następująco- podjeżdżaliśmy na stację towarową w Katowicach, tam samochody były ładowane na specjalne lawety do przewozu aut, a pasażerowie mieli do dyspozycji miejsca w kuszetkach...
I komu to chŁolera Panie przeszkadzało....
_________________ Staram się pisać poprawnie i zrozumiale.
Do zobaczenia Wojtek i Ewa / Sokale
Twój sprzęt: była VW T3 Westfalia, poszukuję czegos
Dołączył: 07 Sie 2013 Otrzymał 16 piw(a) Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: 2014-09-15, 23:12 WAKACJE SPRZED LAT
A jednak Socale , przeszkadzało im to bardzo i postanowili to naprawic, I jak to się zwykle dzieje zamiast poprawy udalo im sie spie..... , Za to poprawiaczom indywidualnie bardzo zapewne się poprawiło. Ale to temat na inne forum.
Twój sprzęt: była VW T3 Westfalia, poszukuję czegos
Dołączył: 07 Sie 2013 Otrzymał 16 piw(a) Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: 2014-10-23, 14:33
W latach osiemdziesiątych następowała nasza mała stabilizacja. Pojawiły się dzieci , maluch i namiot stawały się mało komfortowe. Pewnego roku przyjaciel dostał wiadomość , że znajomi jego znajomych mieszkający pod Poznaniem mają na sprzedaż małą przyczepę kempingową, w sam raz do holowania przez malucha. Okazało się , że to jedna z pierwszych polskich przyczep czyli Romi 23. Przyczepa była z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. W środku można było rozłożyć jedno legowisko o wymiarach 2x2m, był schowek na ubrania ( szafa ?) oraz kuchenka dwupalnikowa wysuwana na zewnątrz. Zdecydowaliśmy się pojechać po nią. Wyprawa była połączona z noclegiem u jego znajomych. Przyczepa okazała się całkiem dobra, nie zniszczona, jedynie przedsionek nie za bardzo nadawał się do użytku. Postanowiliśmy ją kupić, a właściwie kupił ją przyjaciel jako że był informatykiem na kopalni i w związku z tym jego mała stabilizacja była większa. Założenie było takie że przyczepę będziemy eksploatować wspólnie, na zmiany. Chwilowo problemem był transport. Zapieliśmy przyczepkę na hak do malucha i ruszyliśmy w kierunku Śląska. Maluch był pusty, przyczepa również, a każdy z nas był o 25 kg młodszy, więc mieliśmy nadzieje na dobrą podróż. Faktycznie na terenie Wielkopolski udawało się malucha rozpędzić do 70 km/h na czwartym biegu. Sytuacja pogarszyła się gdy pojawiły się pagórki. Konieczna była redukcja do niższych przełożeń. Za to z górki maluch ożywał i chciał jechać prędzej. W pewnym momencie przyczepa zaczęła mi wężykować. Mądry doświadczeniem wyniesionym z lektury artykułów w tygodniku MOTOR wiedziałem że najlepszym wyjściem jest wyciągnięcie jej z tego wężykowania przez przyspieszenie. Było to jednak nie wykonalne. Pozostało zduszenie przez hamowanie. A jakie były hamulce w pierwszych wersjach maluchow to pamiętają jedynie najstarsi z nas. W trakcie hamowania przyczepa przestawiła malucha, na cale szczęście wtedy drogi bywały puste i nikomu nasze manewry nie przeszkodziły. Udało się opanować sytuację i wyciągnęliśmy wnioski- z Gorki nie pozwalac maluchowi na wyrywanie się do przodu i nie przekraczać siedemdziesiątki. Po kilku godzinach dotarliśmy do domu Przyjaciela. Była wielka radocha, jego trójka dzieci już się umawiała na nocleg w nowym domku. Przyczepa stanęła w ogródku ich Dziadków i miała czekać na wakacje. Została wyczyszczona, dostała nowe firanki i zaslonki, podłączona została butla gazowa i tylko sprawa holownika była w zawieszeniu. Maluch do tego się nie nadawał, zwłaszcza z trójką dzieci na pokładzie. Postanowiliśmy rozwiązać to na zasadzie wspólnoty. Ja mogłem pożyczyć od Ojca Fiata 125p z hakiem i zajechać z przyczepką nad morze. Przyjaciel po 2 tygodniach miał dojechać ze swoją rodzinką maluchem na kolejne 2 tygodnie. Pozostawał tylko powrót. Udało się namówić jeszcze jedną rodzinę z dużym fiatem na wyjazd nad morze. Musieli jedynie zamontować hak. Tak więc kwestia wakacji została rozwiązana. My pożyczyliśmy od Ojca dużego Fiata, zapakowaliśmy naszych chłopaków ( sześciolatek i roczniak) do samochodu a do przyczepki trafił kojec dla malucha i wszystkie nasze rzeczy. Na dach poszły trzy rowery. Tak obładowani pojechaliśmy do Białogóry. A młodszym trzeba powiedzieć, że w tym czasie nie było pampersów, gotowych zupek dla dzieciaczków i innych udogodnień, które dzisiaj powodują że posiadanie malutkiego dzicka jest bardzo kosztowne i zajmuje dużo przestrzeni w samochodzie.
Znajomi w Białogórze śmiali się z Małżonki, że jest szopem praczem, gdyż codziennie trzeba było robić ręczne pranie w miednicy. Zupki były codziennie gotowane na gazie i przecierane na siteczku tak by dzieciak nie był głodny. Za to bardzo przydatny był kojec w którym mały się bawił i spał w ciągu dnia.A w nocy wszyscy mieściliśmy się w przyczepce. Na całe szczęście pogoda była słoneczna i nie musieliśmy w niej spędzać całych dni, jedynie noce. Po 2 tygodniach przyjechali Przyjaciele ze swoją trójką i nastąpiła wymiana mieszkańców w przyczepce. My już bez obciążenia wróciliśmy do domu. Podobna akcja miała miejsce 2 razy, z tym że kolejne wakacje spędzaliśmy w Lubiatowie, zamiast w Białogórze. Z tego okresu pochodzi jedyne zdjęcie przyczepki Romi 23
Dobry temat. Ja opisze pokrotce wyprawe do Bulgarii w roku 1984 ktora odbylem ze swoimi rodzicami i rodzenstwem. Pojazdem byla Skoda, zapomnialem jaki to byl model, ale mial takie charakterystyczne kieszenie chlodzace z tylu po bokach. Skoda byla po generalnym remoncie silnika a wiec tato nie jechal szybciej niz 80km/h cala droge! Pierwsza czesc wyprawy przez Czechoslowacje byla nudna, choc pamietam paranoje celnikow i WOP szukajacych w bagazach rozkladanych na wielkich stolach chyba samego swietego Gralla:) Do mnie, 9 letniego dzieciaka przyczepila sie nawet polska celniczka niedowierzajac, ze dziwny przedmiot jaki znalazla w mojej torbie to zwykly element mikroskopu ktory uzywalem zamiast lupy Ciekawie robilo sie od przejscia granicznego Rajka z Wegrami. Byla tam restauracja w ktorej podawali niesamowicie smaczna i ostra zupe gulaszowa z fasola,juz po stronie juz wegierskiej. Kolejka tirow pod granica w tamtych czasach przypominala tabor cyganski, bo kierowcy byli wasaci i opaleni na czarnoi siedzieli w cieniu swoich pojazdow jedzac wielkie arbuzy, bedace rownie egzotyczne wtedy dla mnie co banany i ananasy. Papryka zreszta tez byla egzotycznym warzywem wtedy Z Wegier pamietam ciagnace sie po horyzont pola kukurydzy i slonecznikow, wsrod tych pol sie tez w nocy spalo w namiocie. Duzym przezyciem byl przejazd przez Rumunie o ktorej chodzily mrozace krew w zylach opowiesci. Pamietam, ze w Timisoarze widzialem na ulicy zebraka w lachmanach, byl tak chudy jak ludzie w obozach.Ludzie w miastach w ogole sprawiali wrazenie zmizerowanych. Kiedy sie zatrzymalismy w jakiejs wiosce, obstapila nas gromada bosych dzieci odzianych w lniane koszule i proszacych o dlugopisy. Ludzie i budynki mijane po drodze na prowincji wygladali w ogole jak wyjete z 17 wieku, futrzane czapy, slomiane dachy, takie wlasnie klimaty...Pamietam tez ze bardzo bylo mi szkoda tych dzieciakow patrzacych na nas jak na kosmitow. Nastepnie po przeprawie promowej w Kalafat ( 4 lata temu miala sie ona jeszcze bardzo dobrze i byla najdrozsza przeprawa za jaka zaplacilismy w ciagu ostatnich kilku lat) wjechalismy do Bulgarii. O tym co stamtad zapamietalem napisze nastepnym razem.
Twój sprzęt: W szwagrowej stoi stodole.
Nazwa załogi: Sokale Pomógł: 72 razy Dołączył: 07 Sty 2012 Piwa: 524/637 Skąd: Gubin
Wysłany: 2020-02-18, 21:22
Odświeżam bo to...
Socale napisał/a:
Zupełnie inny świat...
Czasy o których piszesz z racji mojego wieku są mi obce, ale nie wiem dlaczego, lubię właśnie "pozaglądać" tam gdzie a raczej kiedy mnie jeszcze nie było.
Do tego uwielbiam oglądać zdjęcia z czasów, na których postaci na tym świecie już nie ma.
Wiecznie mam tego niedosyt.
Pisz
Koledzy też, niech tematy zakładają
Szukając "Oranżady w woreczkach" na plażach Bałtyku, znalazłem taki materiał, który wspomaga wspomnienia, pamięć i wyobraźnię.
Dedykuję go założycielowi tego tematu.
_________________ Staram się pisać poprawnie i zrozumiale.
Do zobaczenia Wojtek i Ewa / Sokale
Twój sprzęt: Fiat Ducato Rimor Pomógł: 4 razy Dołączył: 03 Paź 2009 Piwa: 316/17 Skąd: Wrocław
Wysłany: 2020-02-19, 20:09 Re: WAKACJE SPRZED LAT
WiesławK napisał/a:
...Wraz ze znajomymi - posiadaczami Syreny 103 S (specjalny model z silnikiem Wartburga)...
mój ojciec kupił w 1962 roku Syrenę 102S.
silnik z Wartburga 3 cylindry, odróżniała się innym grillem, podwójną listwą oraz innym kolorem dachu i między listwami bocznymi.
auto było brązowe, dach i między listwami - kawa z mlekiem.
moim pierwszym autem była też Syrena (105), więc tradycja rodzinna została zachowana.
gdy wyprzedzał Warszawę wzbudzał sensację.
do tego zaczęła się nasza epoka turystyki namiotowej.
ojciec kupił również namiot Hel 4, który miał oznaczenie 4 tylko dlatego, że w 3 osoby tego dziadostwa nie sposób było rozłożyć.
niestety stolik turystyczny z tamtego okresu oddałem ze starym kamperem.
ostatnio sprzątając piwnicę wywaliłem butlę turystyczną też z tamtego okresu, chyba nawet z gazem.
Hel 4.png mieliśmy starszą wersję bez tego okna przedsionka.
Plik ściągnięto 14845 raz(y) 112,12 KB
Syrena 102S.jpg zdjęcie z jakiegoś rajdu amatorskiego.
Twój sprzęt: N126N a kamperek poszukiwany
Nazwa załogi: Michały
Dołączył: 05 Mar 2017 Otrzymał 1 piw(a) Skąd: Północ
Wysłany: 2020-07-24, 19:32
E..ch , to były piękne czasy młodości , paliwo na kartki ale dawaliśmy radę , Junaczek złożony z kilku na tłoku od fiata 1300 , łańcuszek z 2 szt od skody , łańcuch napędowy od kombajnu , iskrownik od Deta ale się kopało i się jechało
Super zdjęcia !! Pierwszy raz widzę taką podróż motorem z rodziną. Super !! Widzę, że są tutaj chyba osoby dość starsze ode mnie, bo ja to jestem rocznik 88 :D
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum