Klub miłośników turystyki kamperowej - CamperTeam
FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Słowenia i Węgry
Autor Wiadomość
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 12:37   CZ 18 VIII - 180km

Zamierzamy powoli wracać w kierunku Węgier, więc jedziemy do Ptuj-a. To małe miasteczko we wschodniej Słowenii z niewielką,
ale sympatyczną starówką, zamkiem i dużym kąpieliskiem termalnym. Po drodze autostrada pnie się między wzgórzami, a w tle widać szczyty
Alp. Za Ljubljaną krajobraz powoli wypłaszcza się i zaczyna być równinny.Dojeżdżamy do Ptuj-a. Zatrzymujemy się na campingu Terme Ptuj,
leżącym bezpośrednio przy kąpielisku. Zajmujemy jak nam się wydaje jedno z ostatnich miejsc, ale później (wieczorem) okazuje się, że między nas,
a Holendrów (stojących 5m od naszej burty) zdołał się wepchnąc jeszcze camper z Włoch...
Kąpielisko składa się z basenu Pływackiego(50m, z miejscem do skoków o gł. 4m, ciut za ciepła woda),
basenu ze sztuczna falą (duuużo za ciepła woda), basenu z bąbelkami (niemal gorąca woda),
brodzika dla dzieci (z kilkumetrową prostą, ale obleganą zjeżdżalnią) i basenu z kilku różnej długości i trudności zjeżdżalniami.
Kąpielisko, mimo dużej powierzchni sporej liczby atrakcji jest jednak (podobnie jak camping) mocno zatłoczone.
Jest gorąco, więc od razu chlup - do wody. Wieczorkiem jedziemy rowerami na wycieczkę (2km) do
centrum Ptuja, gdzie w miejscowym barze próbujemy lokalnych likierów.

DSC_5304.JPG
Autostrady w Słowenii często wiją się między górami
Plik ściągnięto 268 raz(y) 134,87 KB

DSC_5338.JPG
Ptuj
Plik ściągnięto 280 raz(y) 149,06 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 12:40   PT 19 VIII - 150km

Naszym celem jest węgierski region Harkany-Villany, ale dla Dziubaków to za daleka droga na raz.
Pstanawiamy więc zajrzeć po drodze do małej miejscowości - Nagyatad, gdzie oczywiście jest kąpielisko termalne. Rzut oka na mapę mówi nam,
że najszybciej powinniśmy tam dojechać skrótem przez Chorwację. Co prawda nie mamy pewności, czy na dowody osbiste przepuszczą nas przez
granicę, ale co najwyżej nas zawrócą... Przekraczamy granicę w jakiejś dziurze jakieś 20km na wschód od Ptuju. Chorwacki pogranicznik
podejrzliwie ogląda nasze dowody(widocznie Polacy rzadko tędy jeżdżą), ale w końcu macha ręka- jechać!
Droga przez Chorwację trwa nieco dłużej, niz się spodziewaliśmy - mnóstwo miejscowości, a w nich ograniczenia do 50, 40, 30km/h...
W końcu docieramy do granicy węgierskiej, gdzie musimy czekać w samochodzie (na zewnątrz 33C) kilka minut na chorwackiego pogranicznika.
Weszcie uff- z powrotem w strefie Schengen. Przez myśl przechodzi nam pytanie, czy wino,
które mamy ze Słowenii (oj, jest tego trochę..) przypadkiem nie przejechało Chorwacji nielegalnie...
No nic. Camping już blisko. Tym razem okazuje się, że camping jest bardzo sympatyczny, bardzo luźny
(zajmujemy najmniejszy-najtańszy site, ale wokół pusto). Przez płot kąpielisko termalne. Nie tak duże jak w Ptuju,
ale znacznie luźniejsze i naszym zdaniem zdecydowanie sympatyczniejsze. Cłodzimy się w wodzie (wciąż jest ponad 30C) i wcinamy pierwsze
na Węgrzech langose (rodzaj okrągłego placka z tłustego ciasta z serrem, czosnkiem i śmietaną).
Do tego miejscowe wino w cenie 100HUF(1.50zł!) za kieliszek... Żyć, nie umierać!
Wieczorem niespodziewanie na campingu odbywa się jakaś lokalna impreza z grającą kapelą.
Tak więc dzien kończy się dla nas tańcem w rytmie węgierskiego rock'n'rolla...
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 12:46   SB 20 VIII - 130km

Od rana zabijamy upał chłodząc się w basenach. W końcu (po obowiązkowym langosu) zbieramy sie i jedzimey w kierunku Villany.
Pierwszy przystanek to wioska Palkonya, odległa od Villany zaledwie o kilka kilometrów. Przy wyjeździe z Palkonyi odnajdujemy cała "dzielnicę"
piwniczek winnych wkomponowanych w zbocze wzgórza. Zaczyna się typowo (tak, jak to pamietamy z zeszłego roku z Hajos) - upał,
mnóstwo piwniczek, ale wszystkie zamknięte. I tym razem mamy szczęście - spotkany na ulicy człowiek okazuje się właścicielem jednej z piwniczek.
Specjalnie dla nas otwiera ją. Mamy więc okazję spróbować miejscowego Portugiesera i Merolta. Dziubaki dostają sok winogronowy.
Jedziemy dalej - na naszej drodze wioska Villanykovesd. Całe pobocze drogi po lewej stronie zajmują tu piwniczki. Też wiekszość zamknięta,
ale przed jedną stoi rower - znak życia. Natychmiast sie tam kierujemy. Niestety okazuje się, że z urzędującym w środku dziadziem nie
udaje nam się żadną metodą dogadać (angielski/niemiecki/rosyjski/migowy zawodzą). Ale ale - widzimy przed kolejną piwniczka starszą kobietę.
Tu szczęście się do nas uśmiecha - trafiamy na bardzo dobry Chardonnay.
Już mamy wsiadać do Obłoczka, gdy nasze polskie głosy zwracają uwagę spacerującego w poblizu małżeństwa.
Okazuje się, że to Polak i Węgierka (ale świetnie mówiąca po Polsku). Miszkają w Pecsu, ale zamierzają otworzyć piwniczkę winną i mały
pensjonat w Villany. Podczas rozmowy polecają nam (rzeczywiście wartą polecenia) Csardę na wjeździe do Villany. Życzymy sobie nawzajem
powodzenia, wymieniamy telefony (obiecujemy kiedyś wstąpić do ich piwniczki) i jedziemy dalej.
W Villany spóźniony obiad w poleconej przez Roberta (spotkanego Polaka) Csardzie - rewelacyjny kurczak nadziewany gęsimi wątróbkami
i ser grillowany z sałatką ze świeżych warzyw. Oczywiście z miejscowym winem.
Wreszcie dojeżdżamy do głównej uliczki Villany - Baross Utca - mnóstwo winnych piwniczek, jednak większość "podrasowana" pod turystów.
Trafiamy akurat na jakiś festyn - gra muzyka, mnóstwo ludzi na ulicy, zabawa trwa. Knajpki i "podrasowane" piwniczki wabią turystów.
My jednak pod numerem 67 znajdujemy piwniczkę tchnącą prawdziwością.
Imprezują tu młodzi tutejsi ludzie, którzy nie planują sprzedawać wina turystom. Zostajemy jednak poczęstowani niezłym Portugieserem
i udaje nam się uwówić na zakup następnego dnia na 10 rano.
W Villany nie ma campingu. Po chwili poszukiwania znajdujemy spokojny skwerek z pomnikiem tuż przy Baross Utca, jednak lekko na uboczu,
w cieniu drzew. Tu postanawiamy spedzić noc.

DSC_5408.JPG
Palkonya
Plik ściągnięto 255 raz(y) 119,18 KB

DSC_5445.JPG
Dziubaki ze swoim "winkiem" w Palkonyi
Plik ściągnięto 287 raz(y) 114,8 KB

DSC_5475.JPG
Villanykovesd
Plik ściągnięto 288 raz(y) 112,68 KB

DSC_5479.JPG
Piwniczka w Villany
Plik ściągnięto 310 raz(y) 115,96 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 12:51   ND 21 VIII - 200km

Rano idziemy z Dziubakami po umówione wino. Chłopak czeka już na nas. Kupujemy 5l Portugiesera.
Piwniczka zamyka się na kłódkę zaraz po naszym wyściu. Śniadanko i wyjeżdżamy. Pocżatkowy plan to położone opodal Harkany,
gdzie podobno jest kąpielisko termalne i położony tuż obok camping. Niestety, po dojechaniu na miejsce okazuje się,
że camping jest co najmniej z kilometr od kąpieliska. Dodatkowo kąpielisko jest wielkie i tłoczne - a tego nie lubimy. Na domiar złego
cena kempingu nie uwzględnia wstępu na kąpielisko, a przy płaceniu osobno wychodzi to całkiem drogo...
Stwierdzamy, że nam się tu nie podoba. Szybka narada, rzut oka na mapę i do przewodnika i jest decyzja - jedziemy do Kiskoros,
gdzie podobno jest niewielkie kąpielisko połączone z campingiem. Dodatkowo jest stąd bliżej do Egeru, który mamy w późniejszym
planie do odwiedzenia. A jeszcze dodatkowo - droga wypada przez Hajos-Pincek, gdzie w zeszłym roku mieliśmy okazję pić bardzo dobre wina...
Po dwóch godzinach jazdy docieramy do Hajos.
Przejeżdżając uliczkami machamy Panu Sumo (poznanemu rok wcześniej właścicielowi winnej piwniczki, który niegdyś był zawodnikiem Sumo),
który przy ulicy popija z kolegami wino i gra w karty.
Jesteśmy głodni, więc na początku przerwa na obiadek w miejscowej Csardzie. Potem wracamy do Pana Sumo. Kibicujemy chwilę w grze, po czym
pytamy go o wino. W zeszłym roku miał dobre czerwone, w tym roku ma białe. Wolimy jednak czerwone, więc wskazuje nam towarzysza gry,
który akurat ma czerwone... Kupujemy wino, robimy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie i obiecujemy wpaść znowu kiedyś.
Pan Sumo żegna nas jedynym zdaniem, które zna po polsku: "Polak, Węgier - dwa bratanki, ..."
Przed wyjazdem z Hajos wpadamy jeszcze (do przypadkowo otwartej) piwniczki starszego małżeństwa, u których kosztujemy bardzo dobrego wina
białego (półwytrawne) i wytrawnego czerwonego. Dziubaki dostają gratis gruszki. Już drugi raz jesteśmy w Hajos i drugi raz jest to pobyt
bardzo udany!
Wsiadamy do Obłoczka i jedziemy do Kiskoros. Ostatnie dwie godziny przed zmrokiem spędzamy na basenach,
po czym wracamy na camping na bajkę (Dziubaki) i lampkę wina z Hajos (my).

DSC_5508.JPG
Hajos - Pincefalu
Plik ściągnięto 264 raz(y) 119,77 KB

DSC_5532.JPG
u pana Sumo
Plik ściągnięto 248 raz(y) 110,82 KB

DSC_5527.JPG
Wieczorne planowanie dalszej podróży
Plik ściągnięto 249 raz(y) 119,58 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 12:53   PN 22 VIII - 130km

Dzień zaczyna się (i niespodziewanie przechodzi w popołudnie) na basenach. W przybasenowych jadłodajniach nie mają naszych ulubionych
langosy, więc obrażamy się i zamiast zjeść przed-obiadek przed wyjazdem ruszamy w drogę na głodno i kupujemy sobie po drodze w Tesco
do przegryzienia węgierskie paprykowe kabanosy. Około 18tej dojeżdżamy do Cegled. To małe miasteczko położone około 70km na ESE od
Budapesztu. Kilka kilometrów za nim znajdujemy camping z sąsiadującym kąpieliskiem termalnym. Na dzisiaj za późno już na baseny
(zamykają już o 19.00), więc niespiesznie znajdujemy zacienione miejsce na campingu, tuż przy małym placu zabaw. Kąpielisko przetestujemy
jutro, a tymczasem siadamy sobie spokojnie czekając aż wieczór przyniesie ochłodzenie.
Camping jest prawie pusty i nasze Dziubaki są jedymi dziećmi w piaskownicy. Ku wieczorowi robi się wyraźnie chłodniej - czujemy, że wracamy
powoli na północ. Dnie nadal są upalne, ale noce to już 17-18C. Wyciągamy zapomnianego już nieco grilla i spędzamy miło wieczór dzięki
zapasom wina z Hajos.

DSC_5545.JPG
na campingu w Cegled
Plik ściągnięto 279 raz(y) 182,2 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 12:57   WT 23 VIII - 130km

Rano idzimy na kąpielisko termalne (ważne: kupując wstęp na campingu płacimy dwa razy mniej, niz przy bramie). Kapielisko zajmuje
rozległy teren, na którym jednak rozmieszczono zaskakująco mało (wg nas) atrakcji wodnych. Jest tam basen pływacki, basen dla dzieci,
basen z gorącą wodą leczniczą i zespół zjeżdżalni. Zjeżdżalnie nie są jednak najlepiej pomyślane: częśc jest za prosta i nudna,
na bardziej zaawansowanych zdarza się skończyć zjazd do góry nogami (Marcin) lub nadwyrężyć sobie szyję przy gwałtownym lądowaniu
po wyskoku (Martyna). Raczej nie za bardzo nam się tu podoba. Zostajemy jednak do popołudnia, żeby Dziubaki się wybawiły.
Potem wcinamy po langosu i w drogę. Jedziemy do Egeru. To położone w północnych Węgrzech miasto znane z Szepasszony-vogly, czyli Doliny
Pięknej Pani - leżącej na zachodnim krańcu miasteczka dolinki/ulicy przy której leży mnóstwo winnych piwniczek.
Do Egeru docieramy po 18tej. Zatrzymujmemy się na campingu Tulipan, skąd zaledwie 500m do doliny. Uruchamiamy rowery i jedziemy.
Już po pierwszych 100 metrach jazdy trafiamy na otwartą piwniczkę, a w niej całkiem niezły Egri-Bikaver i słodki biały Muscat.
W czasie degustacji marzniemy nieco w chłodzie piwniczki, więc z przyjemnością wychodzimy na ciepłe wieczorne powietrze na zewnątrz.
Jedziemy dalej. Docieramy do Szepasszony-vogly, gdzie na wjeździe utworzono spory parking dla autokarów (w tym niejednego z Polski) i
kilka csard. Turyści zwykle udają się w prawo - w najstarszą część doliny. Tam jednak mało zostało już oryginalnych piwniczek.
Większość jest "podrasowana" pod turystów. My skręcamy więc w lewo przed parkingiem. Jedziemy jakieś 200m i tuż przy rozłożystej wierzbie
płaczącej znajdujemy otwartą piwniczkę.
Jej właściciel - Zoltan Barocsi - o dziwo doskonale mówi po angielsku, więc wreszcie łatwo się dogadać... Częstuje nas kilkoma gatunkami bardzo dobrych
wytrawnych czerwonych win. Wino, jak mówi - to jego nie tylko zajęcie, ale też hobby. W niedalekiej przyszłości zamierza także zrobić
piwniczkę "pod turystów". Dużą część inwestycji (nowa część piwniczki z kamiennym ocembrowaniem, wybudowana z deklarowanym
dofinansowaniem z funduszy UE) już wykonał. Teraz spłaca kredyty i użera się z biurokracją UE, która chętniej od wypłacania pieniędzy
wlepia kary za najdrobniejsze niezgodności inwestycji z projektem... Z "optymizmem" tak typowym dla Węgrów mówi: "Skoro nas przyjęli do
tej Unii, to musi się ona rozpaść..." Rozmawiamy dłuższą chwilę i na koniec wybieramy wina dla siebie.
Robi się późno, a my jeszcze przed obiadem. Zajeżdżamy więc tylko na chwilkę do prawej strony dolinki - aby zobaczyć, czy może któraś z
"oryginalnych" piwniczek jest otwarta. Mamy szczęście - przed jedną z niepozornych stoi pojazd właściciela - stary wartburg.
Wstępujemy tam natychmiast i trafiamy na dobry (i bardzo tani) Egri-Bikaver. Wracamy na camping. Dzisiaj na kolację węgierskie szaszłyki
z (polskiego) grilla a do tego po szklaneczce świeżo kupionego (jeszcze zimnego głębokim chłodem piwniczek) Egri-Bikavera.

DSC_5577.JPG
Piwniczka Zoltana Barocsi
Plik ściągnięto 238 raz(y) 111,63 KB

DSC_5580.JPG
Szepasszony-vogly - najstrsza część doliny przekształcona w atrakcję dla turystów
Plik ściągnięto 250 raz(y) 112,8 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 13:01   SR 24 VIII - 130km

Rano jedziemy do Egerszalok. To położone w pobliżu Egeru miasteczko, w sąsiedztwie którego w latach 60-tych XX wieku poszukiwano ropy i gazu.
Co prawda ani jednego, ani jednego ani drugiego nie znaleziono, jednak z odwiertu trysnęła woda termalna bardzo bogata w surowce mineralne.
Tak bogata, że wypływając z ziemi formuje jakby wapienne progi, zamykające małe zbiorniczki gorącej wody. Do 2007 roku było to miejsce
ciche i spokojne. Potem niestety zbudowano tuż obok wielki kompleks hotel-spa i malowniczy szczegół krajobrazu zginął w tym otoczeniu i
stracił na urodzie. Tuż obok zbudowano nawet fałszywe-betonowe progi, po których również spływa mineralna woda powoli zaczynając je
upodabniać do naturalnych tworów. My obiecaliśmy Dziubakom baseny, więc naszym celem jest tutejsze kąpielisko. W zasadzie są dwa: jedno
stare, socjalistyczne w wyrazie, składające się z dwóch małych baseników (1000HUF za cały dzień) i drugie
- przyległe do nowego kompleksu-potwora (2500HUF za 2.5 godziny). Ze względu na Dziubaków kierujemy się do kompleksu-potwora.
Siedzimy na basenach prawie do 15-tej. Żeńska część naszej załogi jest bardzo zadowolona,
dziubakowa część załogi cieszy się z rwącej sztucznej rzeki, a pozostała część składu ze stoickim spokojem znosi swój los...
W końcu wsiadamy do Obłoczka i jedziemy do Tokaju - to ostani przystanek na trasie naszego winnego szlaku.
Krajobraz Wielkiej Niziny Węgierskiej ustępuje wzgórzom i na widnokręgu pojawiają się Góry Bukowe - najwyższe (co nie znaczy, że wysokie)
góry na Węgrzech. Do Tokaju docieramy około 18tej. Po jednej stronie Cisy leży miasteczko - niezwykle senne i jakby prowincjonalne,
a po drugiej są trzy campingi. Każdy z nich prezentuje żałosny standard. Uznajemy jednak, ze nie wypada stawać "na dziko" przy takiej
mnogości campingów i wybieramy pierwszy po lewej za mostem na Cisie. Przynajmniej z prysznicem. Co prawda lepiej nie dotykac ścian,
ale zawsze...
Uruchamiamy nasze rowery i jedziemy na drugą stronę rzeki - do miasteczka, w celu zakupu produktu, z którego jest znana okolica - czyli
słynnego Tokaju. Winny szlak (który wiedzie prze okoliczne wsie) postanawiamy zostawic sobie na kiedy indziej, a teraz jedziemy
po prostu do Rakoczi Pince - położonej centralnie najbardziej znanej piwniczki (już dawno temu przekształconej a sklepik dla turystów).
Uginając się pod kilogramami zakupionego wina wracamy na camping i grillujemy patrząc w leniwo płynącą Cisę i ogarniając się od żwawo
bzyczących komarów.

DSC_5593.JPG
Egerszalok - oryginalne formy skalne i ...
Plik ściągnięto 240 raz(y) 164,46 KB

DSC_5591.JPG
... zbudowany tuż obok kompleks-potwór
Plik ściągnięto 267 raz(y) 163,4 KB

DSC_5606.JPG
Nasza ekipa na campingu w Tokaju
Plik ściągnięto 264 raz(y) 99,4 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 13:03   CZ 25 VIII - 40km

Przed nami powrót do Polski. Oznacza to sporo nużącej (dla Dziubaków) jazdy, więc należy im się jeszcze wyhasanie na basenach.
Jedziemy więc do kąpieliska termalnego najbliższego słowackiej granicy - Sarospatak. Już wkrótce po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że
to miejsce to totalna pomyłka. Pięć w większości zbyt gorących basenów (30-36C) oraz dziki tłum ludzi (głównie Słowaków i Polaków),
który kojarzy nam się o razu z największą porażką zeszłorocznego objazu Węgier - Hajduszoboszlo.
Nie mamy jednak koncepcji na inne baseny w okolicy, więc zatrzymujemy się na pobliskim campingu i idziemy się moczyć.
Dziubaki są zadowolone, a my z ulgą późnym popołudniem wracamy do Obłoczka.
To był ostatni kompleks basenów termalnych na naszej drodze i na pewno więcej tu nie zajrzymy.
Dochodzimy do wniosku, że najfajniejsze są niewielkie, spokojne kąpieliska - takie jak odwiedzone parę dni temu Nagyatad,
Kiskoros, czy też znane nam z zeszłego roku Tiszafured. Co ciekawe, to zupełnie inne miejsca, niż zachwalane w przewodnikach...

DSC_5613.JPG
Dziubaki w swoje sypialni na "piętrze" Obłoczka
Plik ściągnięto 269 raz(y) 98,12 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 13:06   PT 26 VIII - 450km

Mieliśmy iść rano na basen, ale nam się jakoś nie chce. Ruszamy więc w drogę do Polski. Jeszcze ostatnie zakupy (papryka,
pasta czosnkowa itp) i żegnamy Węgry. Jedziemy prosto na północ przez Słowację. Do polskiej granicy zaledwie 150km. W pewnym momencie
nawigacja każe nam jechać dalej prosto, a przed nami dziwnie pofałdowana droga... Idziemy na piechotę na zwiady. Droga po kolejnych
kilkudziesięciu metrach okazuje się zarwana - obsunęła się do rzeki. Na szczęście jest objazd, chociaż dziwne, że zarwana część drogi
wcale nie jest zamknięta dla ruchu... Dojeżdżamy do Polski w okolicach Dukli. Plan był taki, żeby jechac dzisiaj do Sandomierza, ale
nagle widzimy drogowskaz w prawo do Cisnej. Przychodzi nam do głowy, że z Cisnej już blisko na Przysłup, a tam dwa lata temu jedliśmy
fantastycznego pstrąga z grilla. Poza tym pogoda piękna i myśl odwiedzenia Bieszczad - choćby na chwilę - nęcąca. Skręcamy. Wydłuża to
naszą trasę o 80km, ale co tam... Około 15tej docieramy w Bieszczady. Po drodze zaopatrujemy się w przydrożnym gospodarstwie w kozie
serki i miód. Dziubaki są już trochę zmęczone, więc robimy krótki postój w Majdanie koło Cisnej. Jest tu stacja reaktywowanej kilka lat
temu wąskotorowej kolejki bieszczadzkiej. Dla Piotrusia widok "tuf-tuuf"-ów jest niesamowicie absorbujący. Przez chwilę mamy nadzieję, że
może załapiemy się jeszcze na jakąś przejażdżkę, ale jest za późno. Ale w sumie nie szkodzi - kolejka do Przysłupa jedzie ponad godzinę,
a to tylko 8km... Oglądamy z Dziubakami malutki parowóz i kilka ciuchci spalinowych, wsiadamy do Obłoczka i jedziemy na pstrąga.
Droga wije się między górami, a wokół piękne bieszczadzkie widoki. W Przysłupie przez ostatnie dwa lata przybyło "pstrągodajni".
Nawet przy końcowej "stacji" ciuchci bieszczadzkiej kiedyś była jedna smażalnia, a teraz wyrósł obok spory zajazd.
Pstrąga można zjeść oczywiście i tu i tu. Róznica jest taka, że w zajeździe jest prawie dwa razy droższy, a zamiast widoku połonin
(zasłonięte orzez budynek) gości atakuje (wcale nie regionalna) muzyka z głosników. Wracamy więc do smażalni.
Pstrąg z grilla (nie ma go w menu, bo lepiej "schodzą" smażone) niezły, ale dwa lata temu był lepszy - zapiekany w folii z
masłem, czosnkiem i pietruszką. Mówimy o tym właścicielowi, a ten obiecuje, że następnym razem zrobi nam taki, jak chcemy. Tak więc może
jeszcze kiedyś tu wrócimy. Tymczasem idziemy na krótki spacerek i sycimy oczy widokiem połonin. Obiecujemy sobie kiedyś znowu znaleźć
czas, aby przyjechać w Bieszczady na dłużej. Tymczasem pakujemy się do Obłoczka. Marek wsiada grzecznie, ale Piotruś widząc, że checmy go
zapiąć w foteliku krzyczy: "wu-nie!" (już nie chcę jechać!) i dopiero lizak przekonuje go do zmiany decyzji. Jedziemy do Sanoka.
Jest już późne popołudnie, więc planujemy tam nocleg. Dojeżdżamy do Sanoka i znowu zmiana decyzji: w sumie do Sandomierza zostało już tylko
niecałe 200km, może damy radę... Quiz wśród załogi: Marek mówi, że da radę, Piotruś śpi, więc chyba się wstrzymuje od głosu... Więc jedziemy!
Do Sandomierza docieramy już około 22-giej. Dzielne Dziubaki dobrze znoszą (najdłuższą w ich życiu) jazdę, tylko Piotruś (już nieco
nieprzytomny) popłakuje przez ostatnie 10km. Śpiewamy mu razem piosenki i tak docieramy do sympatycznego campingu "Browarny" - położonego
rewelacyjnie tuż poniżej sandomierskiej starówki.
Droga była długa i męcząca - za to jutro w nagrodę mamy cały dzień na zwiedzanie Sandomierza.

DSC_5622.JPG
zarwana droga na Słowacji
Plik ściągnięto 268 raz(y) 214,68 KB

DSC_5643.JPG
Widok na odległe połoniny
Plik ściągnięto 247 raz(y) 153,01 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 13:10   SB 27 VIII - 90km

Sandomierz to piękne miasteczko (kiedyś o wielkim znaczeniu) i warto sie tu zatrzymać przynajmniej na parę godzin.
Po chwilowym, przyjemnym ochłodzeniu w Bieszczadach wraca upał, który towarzyszył nam przez większość Słowenii i Węgier.
Żeby się nieco ochłodzić idziemy na zwiedzanie podziemnej trasy turystycznej Sandomierza. To szereg dawnych kupieckich piwnic, używanych
w czasie świetności miasta - między XIV a XVIII wiekiem. Później, wraz z upadkiem znaczenia Sandomierza piwnice zostały opuszczone
i zaczęły niszczeć. Dopiero w latach 60tych XX wieku postanowiono odkopać je i połączyć przejściami w jedną trasę o długości około 500m.
W piwnicach wcale nie jest tak chłodno, jak byśmy się spodziewali. Dopiero w najgłębszych pomieszczeniach (12 m poniżej poziomu rynku)
temperatura przypomina tą z węgierskich winnych piwniczek. Mareczkowi też się te piwnice kojarzą z Węgrami, bo mówi:
"Tatusiu, tutaj czuć nawet zapach wina". Trudno powiedzieć, czy to rzeczywiście prawdziwy ślad zapachu (w piwnicach rzeczywiście niegdyś
przechowywano między innymi wino), czy też wytwór wyobraźni wywołany chłodem i mrokiem... Wychodzimy z piwnic i idziemy nad Wisłę.
Trafiamy na promocyjne (gratis!) wypożyczanie sprzętu wodnego w nowo otwartym MOSIR. Mamy ochotę pożeglować po Wiśle na "Omedze",
ale obie dostępne są już wypożyczone. Pozostaje nam rower wodny (Dziubaki bardzo chcą rower w kształcie kiczowatego łabędzia,
ale na szczęście się do niego nie mieścimy). Mimo, że tuż nad wodą, wcale nie jest chłodniej. Po niecałej godzinie pływania mamy dosyć,
jemy smaczne pierogi w położonym tuż przy rynku (113 kroków wg reklamy) barze i ruszamy w stronę Kazimierza Dolnego.
Początkowo planujemy przejazd przez Wisłę mostem w Annopolu, ale po dojechaniu do Zawichostu widzimy strzałkę na prom - czynny.
Dla Dziubaków to atrakcja, więc skręcamy w stronę Wisły. Pierwszym kursem zabierają się trzy stojące w kolejce "osobówki",
a my płyniemy już sami drugim. Prom rozbrzmiewa popularną muzyką (czyt. Disco-Polo) i zadziwia porozwieszanymi w przedziwnych miejscach
doniczkami pełnymi kwiatów. Prom, niedyś państwowy, obecnie jest w prywatnych rękach. Szyper (i właściciel w jednej osobie) lubi kwiaty
i stąd ich obecność na pokładzie. Prom pływa gdy tylko poziom wody na to pozwala i podobno (mimo aż trzyosobowej obsługi) nawet się to
opłaca. Dziubaki przymierzają czapkę kapitańską i pozują w niej do zdjęć. Prom to dla nich nie lada atrakcja. Wreszcie zjeżdżamy na brzeg
po wschodniej stronie Wisły. Do Kazimierza dojeżdżamy w ciągu półtorej godziny. Kierujemy się na jedyny camping, o którym wiemy,
że istnieje - koło hotelu (kiedyś PTTK) nad brzegiem Wisły. Szybko jednak stąd uciekamy. Zapuszczony camping, niekoszona trawa i chmary
komarów nie działają zachęcająco. Ostatecznie stajemy na noc na parkingu nad rzeką. Wieczór spędzamy na kazimierskim ryneczku przy szklance
chłodnego piwa.

DSC_5681.JPG
Prom w Annopolu
Plik ściągnięto 269 raz(y) 94,85 KB

DSC_5688.JPG
Czapka szypra ciut za duża...
Plik ściągnięto 261 raz(y) 92,25 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Maku 
trochę już popisał


Twój sprzęt: "Obłoczek": VW LT Sven Hedin '85
Nazwa załogi: Dziubaki
Dołączył: 27 Sie 2009
Otrzymał 6 piw(a)
Skąd: Warszawa-Wesoła
Wysłany: 2011-12-23, 13:15   ND 28 VIII - 120km

Czas do domu! Jeszcze tylko park linowy dla Marka w Kazimierzu (okazuje się dużą atrakcją) i jedziemy... Do domu docieramy po południu.
Przejechaliśmy około 3500 km, odwiedziliśmy w sumie 6 krajów (w tym dwa szczegółowo). Czas ogarnąć się w domu ... i planować kolejny wyjazd.

Całą gelerię zdjęć można obejrzeć tutaj

DSC_5710.JPG
Radość w parku linowym
Plik ściągnięto 316 raz(y) 215,12 KB

DSC_5744.JPG
Czas do domu...
Plik ściągnięto 282 raz(y) 223,47 KB

Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl szczegóły
MER-lin 
stary wyga


Twój sprzęt: Ford Transit
Nazwa załogi: Ewa i Marek
Pomógł: 5 razy
Dołączył: 28 Paź 2009
Piwa: 44/9
Skąd: Lublin
Wysłany: 2011-12-23, 14:36   

Fantastyczna relacja, szczególnie dla nas, miłośników wina. Widzę, że nie tylko my lubimy podróżować szlakami piwniczek z winem :mrgreen: Gdzie zamierzacie uzupełnić zapasy wina w przyszłym roku? :-P
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
bonusik 
weteran


Twój sprzęt: Hobby 600...w marzeniach..:))
Pomógł: 4 razy
Dołączył: 13 Mar 2008
Piwa: 10/15
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-23, 15:10   

Dzięki za relację :ok
Wyjazd udany,ech...łezka w oku się kręci na wspomnienie piwniczek z winem w okolicach Egeru i Bogacsu..... :szeroki_usmiech
Mam nadzieję,że pojedziemy tam w przyszłym roku po winko i wygrzać kości w termalach... :spoko
_________________
Nawet cień przyjaciela starczy by uczynić człowieka szczęśliwym.
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
frape 
weteran


Twój sprzęt: Fiat 2.8idTD MultiCamp EVO II Possl
Nazwa załogi: osiołek
Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 20 Gru 2009
Piwa: 115/53
Skąd: Gliwice
Wysłany: 2011-12-23, 15:45   

Dzięki, do Słowenii widać też warto zawitać na dłużej, a nie tylko przejazdem 8-)
_________________
http://osiolkiemprzezswiat.blogspot.com
https://www.facebook.com/...474314219380151
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
 
martini44 
Kombatant


Pomógł: 11 razy
Dołączył: 08 Paź 2010
Piwa: 72/171
Skąd: Mysłowice
Wysłany: 2011-12-23, 16:00   

Maku, super relacja..... piwko masz odemnie :bigok :bigok
Urocza ta Wasza rodzinka.... a dzieciaczki takie Kochane i takie słodkie :bukiet: :bukiet:
_________________
możesz ufać i liczyć na innych ale przede wszystkim ufaj i licz na siebie
Postaw piwo autorowi tego posta
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum

Dodaj temat do ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
*** Facebook/CamperTeam ***