 |
|
Nasze Bieszczady 2016 |
Autor |
Wiadomość |
OldPiernik
stary wyga

Pomógł: 4 razy Dołączył: 16 Gru 2008 Piwa: 50/19 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2016-08-02, 20:48 Nasze Bieszczady 2016
|
|
|
Od wielu lat udawało mi się uniknąć wyjazdu w Bieszczady. Może w tym roku pojedziemy nad morze, może na Kaszuby, może ściana wschodnia może jeszcze coś, aż w końcu zabrakło mi argumentów. No dobra, pojedziemy w te Bieszczady. Chociaż wychowany na książkach opowiadających o dziczy, o dzikich zwierzętach, o surowej przyrodzie, nieprzebytych puszczach w końcu o bandach UPA miałem wsteczny bieg do wyjazdu, w końcu uległem.
Spakowałem auto, uzupełniłem wodę, gaz, zapasy w lodówce, żona zapakowała ubrania, jeszcze ostatnie tankowanie i ruszamy.
Ten wyjazd rozpoczął się wyjątkowo nudno – żaden klient nic ode mnie nie chciał, udało mi się pozamykać ważne sprawy wcześniej, mniej ważne odsunąć na powrót, więc sam wyjazd wyjątkowo, chyba po raz pierwszy rozpoczął się terminowo.
Zastanawiałem się autostrada czy „stara” 4 – może na początek wybierzemy autostradę – szybciej i bezproblemowo.
I znowu droga autostradą była wyjątkowo nudna – nie ma o czym pisać. Gdyby nie zakręty, pewnie bym zasnął nad kierownicą. Dopiero za Pilznem zjechałem z A4 i węższą drogą jedziemy w stronę Jasła. Przed Jasłem Janosik zaczyna marudzić o patrolu – faktycznie jest, stoją na poboczu. Jadę nie szybciej niż 45 na dozwolonej 50-tce i widzę lizak. O co chodzi przecież nie było szybko? Tym razem rutynowa kontrola, dmuchanie, przegląd dokumentów, chwila sympatycznej rozmowy i jedziemy dalej.
Za Jasłem skręcamy na Krosno a potem dalej prosto, aż na rondzie pokazał się znak z drogą nr 19 na Tylawę, potem Daliowa, Jaśliska.
Przerwa, postój bo już mnie tyłek boli. Po prawej super miejsce z parkingiem leśnym, ale przejechałem, ale na szczęście za chwilę jest drugi parking tym razem z lewej strony. Czysty, widać, że nowy, ładny. Zatrzymuję auto, jeszcze chwila na wystudzenie i uspokojenie turbiny i wyłączam silnik. Cisza. I to taka prawdziwa, cisza aż głupio się głośniej odezwać, trzaskanie drzwiami brzmi jak profanacja. Droga główna jest może 20 metrów od parkingu, ale praktycznie nie ma ruchu. Pomału idziemy w stronę lasu. Jeszcze nakręcony przejechanymi kilometrami nie mogę się złapać równowagi psychicznej, nie mogę „poczuć” lasu.
Ale trzeba jechać dalej, chociaż mam przez chwilę ochotę zostać na tym parkingu, już dalej nie jechać, ale trzeba ruszać dalej.
Wsiadamy do auta i jedziemy w stronę Komańczy. Skręcamy z głównej w mniejszą w stronę Prełuk i zonk. Na pewno dobrze, bo droga wygląda jakby jej nie było. Tak późno, że już sołtys zdążył zwinąć asfalt? Droga prowadzi przez las, ale wygląda jakby dopiero mieli zamiar ją zbudować. Dojeżdżamy do miejsca, gdzie drogę zagradza potok, ale gdzie most? Co dalej? Płyty betonowe ułożone na dnie, jakieś ślady opon – czyżby bród? Trudno, jedziemy. Pomału, pomału, udało się. Potem pod górę, w dół, zakręty co chwilę, w końcu zjeżdżamy w dół i widzimy tabliczkę Prełuki. Skręcamy w prawo i pomału jedziemy dalej. Po drodze mijamy 2 księży? Zakonników? Grzecznie schodzą na bok, objuczeni plecakami do których dopięte są karimaty – znaczy idą w stronę schroniska albo pola namiotowego czyli tam, gdzie my.
Tabliczka Duszatyn, jakiś bar, kilka domów w pobliżu i... tyle. Żadnego drogowskazu czy innego znaku wskazującego pole namiotowe. Zatrzymuję się przy barze i żona idzie zapytać o drogę. Wraca. Za 200 metrów po lewej stronie jest miejsce, gdzie wszyscy biwakują – oznajmia. Jadę, faktycznie po lewej stronie jest wiata, kilka ławek, stół, obok miejsce na ognisko odgrodzone większymi głazami, 5 metrów obok szemrze strumyk z wolna. Łąka raczej wydeptana niż wykoszona, ale ważne, że równa. Zatrzymuję auto, i stwierdzam, że wystarczy na dziś. Nie jest to kemping jakiego bym się spodziewał, nie jest to pole namiotowe z natryskami, sanitariatami, podłączeniem do prądu. Jest za to cisza i spokój. I najważniejsze – obok jest wiadukt kolejki wąskotorowej, która już dawno przestała tędy jeździć. Mała, krótka wycieczka po „naszym” obejściu, kolacja i idziemy spać. Na dzisiaj wystarczy.
Dzień_1_1000.jpg Przystanek w czasie drogi. Fajne miejsce na nocleg. |
 |
Plik ściągnięto 105 raz(y) 248,86 KB |
Dzień_1_1001.jpg Nocleg w pobliżu potoku. Cisza, szum wody, nawet psy nie szczekały, tylko woda szemrała. |
 |
Plik ściągnięto 92 raz(y) 243,8 KB |
Dzień_1_1002.jpg Tak wyglądała "nasza" polanka. |
 |
Plik ściągnięto 110 raz(y) 245,02 KB |
Dzień_1_1003.jpg Pozostałości torów kolejki wąskotorowej. Co ciekawe tory były przybijane a nie przykręcane. |
 |
Plik ściągnięto 105 raz(y) 245,35 KB |
Dzień_1_1004.jpg Stary, nieczynny wiadukt kolejowy. |
 |
Plik ściągnięto 72 raz(y) 245,31 KB |
|
_________________ Życie jest za krótkie na siedzenie w domu i zazdroszczenie innym. |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
OldPiernik
stary wyga

Pomógł: 4 razy Dołączył: 16 Gru 2008 Piwa: 50/19 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2016-08-02, 21:25
|
|
|
Dzień drugi.
Napisać, że obudziłem się wypoczęty byłoby dużym nadużyciem. Nie wiem, jak inni, ale ja tak mam, że jak wyjeżdżam to pierwszą noc mam przerąbaną. Nie mogę spać, co chwilę się budzę, nasłuchuję czy nikt ani nic się nie kręci w pobliżu, jak zasnę to za moment się budzę, kręcę się w łóżku, słowem nie dam rady spać.
Dodatkowo leżąc w łóżku miałem wrażenie, że jest strasznie zimno. Przecież to początek sierpnia, noce są ciepłe a ja zastanawiam się czy aby nie przykryć się razem z głową bo mi zimno w nos i uszy.
Wreszcie, zaczęło robić się jasno i można było przestać udawać, że śpię. Jeszcze chwilę poleżałem (chyba nawet wtedy udało mi się zasnąć) i wreszcie wstałem. Zrobiliśmy szybkie śniadanko i ruszyliśmy w drogę. Idąc leśną drogą zwróciłem uwagę na dziwny pień z drzwiczkami. Co to jest? Nie miałem pomysłu. Poszliśmy dalej w stronę Jeziorek Duszatyńskich. W Bieszczadach jeziorek jest bardzo mało, a jeszcze stosunkowo niedawno tych Duszatyńskich też nie było. Zrobiły się same, kiedy w 1907 roku na skutek długotrwałych opadów i roztopów masy ziemi pojechały w dół zamykając wylot dolinki.
Jeziorek kiedyś było sztuk 3, ale ichniejszy właściciel hrabia Potocki kazał spuścić wodę z trzeciego jeziorka, żeby wyłowić ryby z niego. Pomysł okazał się całkowicie chybiony, gdyż ryb było coś koło 80 sztuk.
Jeziorka są ładne, my przyszliśmy tam rano kiedy panowała cisza i spokój. Posiedzieliśmy sobie przy nich jakiś czas a kiedy wracaliśmy natknęliśmy się na wycieczki szkolne. Jeziorka straciły wtedy swój urok – ot zwykłe bajora w lesie z krzyczącą dzieciarnią na brzegach.
Pamiętacie pień z drzwiczkami? Okazało się, że jest to punkt sprzedaży miodu. Kupiliśmy mały słoiczek, w którym natychmiast po odkręceniu utopiła się mucha, ale i tak był pyszny.
Pakujemy się i jedziemy do następnego punktu programu – tym razem Cisna. Docieramy tam wczesnym popołudniem, meldujemy się na kempingu i lecimy na spacer. Raptem 9 kilometrów (tam i z powrotem) i możemy najeść się do syta wspaniałymi borówkami.
Kiedy schodzimy jest już wieczór. Idziemy gdzie? Oczywiście do Siekierezady. Zamawiam 2 porcje pierogów i regionalne piwo – nie pamiętam jego nazwy.
Piwo jak piwo jakie było nie pamiętam – pamiętam tylko dwie rzeczy.
Jedna – pierogi były opiekane bo za pierogi z wody trzeba dopłacić i czekać.
Druga – jak wróciliśmy na kamping Tramp nie było już ciepłej wody w prysznicu. Mi było już dokładnie wszystko jedno, wlazłem pod lodowaty strumień wody i od razu poczułem się lepiej. Tym razem wiedziałem, że tej nocy będę spał jak dziecko.
Dzień_2_1000.jpg Jeziorko Duszatyńskie |
 |
Plik ściągnięto 96 raz(y) 246,75 KB |
Dzień_2_1005.jpg I jeszcze raz jeziorko Duszatyńskie |
 |
Plik ściągnięto 102 raz(y) 244,86 KB |
Dzień_2_10010.jpg Borówki. |
 |
Plik ściągnięto 93 raz(y) 243,71 KB |
Dzień_2_1003.jpg Widok z drogi na Małe Jasło |
 |
Plik ściągnięto 100 raz(y) 219,44 KB |
Dzień_2_1002.jpg Widok z drogi na Małe Jasło. |
 |
Plik ściągnięto 93 raz(y) 238,75 KB |
Dzień_2_1011.jpg Tablica pamiątkowa na miejscu katastrofy śmigłowca. Zginęło 10 osób w czasie kręcenia odcinka 997. |
 |
Plik ściągnięto 127 raz(y) 249,71 KB |
|
_________________ Życie jest za krótkie na siedzenie w domu i zazdroszczenie innym. |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Kotek
Kombatant Mam na imię Danusia!

Twój sprzęt: Fiat Ducato Toskana 1,9 TD
Nazwa załogi: MisioKot
Pomogła: 5 razy Dołączyła: 07 Paź 2010 Piwa: 407/451 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2016-08-03, 06:34
|
|
|
Przeczytałam z przyjemnością i czekam na ciąg dalszy, za początek . |
_________________ Pozdrawiamy - Danusia-Kotek i Henio-Misio
Denerwować się to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych.
 |
|
|
|
 |
OldPiernik
stary wyga

Pomógł: 4 razy Dołączył: 16 Gru 2008 Piwa: 50/19 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2016-08-07, 22:24
|
|
|
Następny dzień czyli dzień trzeci.
W nocy na chwilę obudził mnie deszcz. Trzeba zamknąć budę – pomyślałem i natychmiast zasnąłem. Dla niewtajemniczonych poruszam się VW T4 z podnoszonym dachem i chociaż nie przecieka, wolę przymknąć dach w czasie deszczu, żeby namiot nie moknął, bo potem nigdy nie wiadomo kiedy uda się go porządnie wysuszyć.
No i obudziłem się rano. Tym razem nie zdecydowałem się na prysznic – co prawda zawsze istniała możliwość wykupienia ciepłego natrysku za całe 5 zyla od łeba, ale nie. Przecież wczoraj się myłem to spokojnie wystarczy.
Co dzisiaj w planach? Oczywiście kolejka bieszczadzka. Czyli śniadanko (tym razem pomału), potem pakowanie i odjazd. W Cisnej uzupełniamy zapasy i przy okazji stwierdzam, że lodówka mimo że mocno grzeje to słabo ziębi. Może trzeba ją wreszcie wyczyścić?
Kupujemy plecak, którego zapomniałem z domu i jedziemy na stację w Majdanie. Okazuje się, że oddzielnie trzeba zapłacić za parking, oddzielnie za bilet do kolejki – rozbój w biały dzień!
Moja pani idzie po bilety, ja ustawiam auto koło wiaty z miejscem na ognisko - dlaczego zawsze każą mi stawać w jakiś dziwnych miejscach? Albo koło muru, albo koło wiaty albo koło WC? To musi być jakiś spisek parkingowych.
Mamy bilety w ręce, ale dopiero na 13 bo na wcześniejszy pociąg bilety zostały sprzedane. Idziemy do małego domku gdzie są pamiątki po okresie prosperity kolejki. Chyba jestem stary- rzeczy które są w muzeum ja pamiętam z normalnego użytkowania – kartonikowe bilety, dziurkacze konduktorskie, elementy nastawni czy wyposażenia biura. Przypominamy sobie, jak to rok temu byliśmy w skansenie w Jaworzynie Śląskiej tamci to mają nawet komputer Odra!
Pooglądaliśmy, i człapiemy do auta – zostało jeszcze sporo czasu do odjazdu. Siedzimy w aucie i słyszymy, jak miła panienka zapowiada, że bilety na godzinę 13 zostały wyprzedane, zostały jeszcze na godzinę 13:30. To na który kurs mamy bilety? Na 13:30 okazuje się. Kurcze, może dało by się zamienić na ten wcześniejszy? Nie ma mowy – wszystkie bilety wyprzedane. Trudno, poczekamy.
Po niebie zaczynają pływać coraz ciemniejsze chmury. Spacerujemy po terenie stacji, oglądamy stary tabor. Jeden z wagonów to pług śnieżny – wagon z grubym kawałem stali z przodu i z piecykiem w środku na wyposażeniu.
W budkach koło peronu można kupić miody, zdrowy chleb normalnie produkowany i jest też budka z nalewkami. Zgadnijcie, gdzie staliśmy najdłużej?
Tak stali, stali aż się doczekali. Usłyszeliśmy charakterystyczny gwizd i przez stację przejechała oryginalna lokomotywa parowa z kilkoma wagonikami wypchanymi drewnem! Warto było czekać.
Wreszcie jest godzina 13:00 odjeżdża pierwszy skład a niebo robi się coraz ciemniejsze. Jeszcze chwila i na torach pojawia się „nasz” skład – jeden wagon zamknięty i dużo wagonów otwartych. Patrzymy podejrzliwie na niebo – zaraz lunie. Może lepiej wagon zamknięty? Wsiadamy do wagonu i zajmujemy ostatnie wolne miejsca. Większość pasażerów wybiera wagony odkryte, co za chwile okaże się złym posunięciem.
Pociąg rusza, nabiera rozpędu a równocześnie zaczyna lać deszcz. Ale tak mocno, że chwilami widać fale wody gnane wiatrem. Współczuję tym w otwartych wagonach – chyba nie jest tam fajnie. Nawet nie mają się gdzie schować. Okna wagonu są zaparowane, mało co przez nie widać. Nasz wagon jest na końcu składu, dobrze jest stanąć przy oknie na końcu wagonu i patrzeć na uciekające szyny. Jak się tak trochu wysili wyobraźnię to można się poczuć jak maszynista pociągu jadącego na wstecznym.
Tymczasem trasa wije się przez las, zakrętasy takie, że można zobaczyć lokomotywę. Deszcz powoli ustaje i nieśmiało zaczyna przebijać się słoneczko. Od razu świat staje się piękniejszy i okolica jakby ciekawsza i wagonem mniej rzuca .
Dojeżdżamy do stacji końcowej – Balnica. Wysiadamy, żeby rozprostować nogi. Na peronie stoją budki a w nich placki (wyglądają jak domowe), racuchy, kawa, herbata, ciepłe dania … No prawie. Tak miałyby wyglądać, gdyby nie pierwszy pociąg, który dojechał tu pół godziny wcześniej i wszystko opendzlował. Rzucili się tamci ludziska na ciepłe picie i nie została już ani kropelka wrzątku w termosach. Do jedynej budki w której stoi butla turystyczna a na palniku czajnik ustawia się kolejka i trwają zapisy na kawę i herbatę, bo ilość wrzątku mocno ograniczona. Dziwne, bo przecież wystarczy podejść do budyneczku oddalonego o 100 metrów od kolejki i bez problemu tam można kupić kawę czy herbatę czy nawet coś mocniejszego, ale chyba nikomu się nie chce.
My idziemy na Balnicę, potem plątamy się jeszcze chwilę i wracamy do pociągu. Nasze miejsca w wagonie są zajęte, trudno idziemy do odkrytych i stajemy na samym końcu – na pewno będą super widoki.
Faktycznie - widoki są rewelacyjne! Wręcz jesteśmy wdzięczni tym, którzy wygryźli nas z miejsc w wagonie – całą drogę przejechaliśmy na stojąco, tylko głowy nam latały z lewej na prawą stronę.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy więc i my kończymy naszą podróż w Majdanie. Przesiadamy się do naszego auta i jedziemy dalej – cel Przełęcz Wyżna.
Na przełęcz docieramy przed 17. Stajemy na parkingu płatnym, niestrzeżonym. Chwila rozmowy z panami z parkingu i decyzja zostajemy do rana. Do wieczora jeszcze czas więc idziemy żółtym szlakiem w kierunku Połoniny Wetlińskiej. Dokąd dojdziemy, to dojdziemy, jak się nam znudzi to wrócimy. Nie znudziło się i doszliśmy na sam szczyt do schroniska Chatka Puchatka. Słoneczko pomału zachodziło i oświetlało ciepłym kolorem okoliczne szczyty – bajka. Warto było pchać się na górę – w sumie trasa zajęła nam trochu ponad 2,5 godziny.
Wróciliśmy do auta i poszliśmy zmęczeni ale zadowoleni spać.
Dzień3_1000.jpg Mini muzeum na stacji kolejki wąskotorowej. Ale jestem stary - dużo z tego wyposażenia pamiętam jak normalnie działało. |
 |
Plik ściągnięto 112 raz(y) 237,5 KB |
Dzień3_1001.jpg Wagon - pług. W środku to nawet piecyk był. |
 |
Plik ściągnięto 95 raz(y) 230,51 KB |
Dzień3_1002.jpg Przemknęła jak burza przez stację. Ale wszyscy się oglądali. |
 |
Plik ściągnięto 111 raz(y) 243,26 KB |
Dzień3_1003.jpg Tak wygląda świat przez ostatnie okno kolejki w deszczowy dzień. Czasem się tak też czuję. |
 |
Plik ściągnięto 99 raz(y) 236,9 KB |
Dzień3_1005.jpg Stacja końcowa i mijanka. |
 |
Plik ściągnięto 89 raz(y) 240,38 KB |
Dzień3_1008.jpg Droga na Połoninę Wetlińską. |
 |
Plik ściągnięto 112 raz(y) 247,96 KB |
Dzień3_1009.jpg Ja, obok schroniska na połoninie. |
 |
Plik ściągnięto 105 raz(y) 246,05 KB |
Dzień3_1012.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 112 raz(y) 249,96 KB |
Dzień3_1011.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 97 raz(y) 248,61 KB |
Dzień3_1007.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 91 raz(y) 249,18 KB |
|
_________________ Życie jest za krótkie na siedzenie w domu i zazdroszczenie innym. |
|
|
|
 |
OldPiernik
stary wyga

Pomógł: 4 razy Dołączył: 16 Gru 2008 Piwa: 50/19 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2016-08-09, 21:41
|
|
|
Dzień czwarty – nastąpił.
Spało się genialnie. Spokojnie, cicho i bezpiecznie – słowem genialnie. Rano zerwałem się z łóżka i pognałem Podziwiać wschód słońca …. No dobra, nie rano tylko o normalnej godzinie, nie zerwałem się tylko wypełzłem z łóżka, i nie pognałem tylko poczłapałem na przegląd włości. Właściwie to nie znalazłem nic ciekawego ot zwykły parking. Zastanawialiśmy się, dlaczego drewniany budynek na końcu parkingu jest cichy, ciemny i nieczynny. Dlaczego nikt nie otworzy zajazdu w czasie szczytu sezonu turystycznego? Nie wiem. Nic mądrego nie wymyśliliśmy.
Zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy w drogę – dzisiaj ambitna trasa przed nami. Najpierw połonina Wetlińska, którą już znamy z dnia poprzedniego, potem Smerek, zejście na drogę asfaltową czyli Wielką pętlę Bieszczadzką i okazją powrót na parking do auta.
No i poszliśmy. Znowu ostre, długie podejście na Połoninę żeby potem w miarę spokojnie grzbietami przejść w stronę Smereka. Dzień był piękny, pogoda dopisała, tylko ten wiatr. Wiało tak, jakby chciało nas zepchnąć z grani. Mimo mocnego słońca założyliśmy kurtki przeciwdeszczowe dla ochrony przed wiatrem.
Ale było warto. Widoki fantastyczne, chmury pędzone wiatrem tworzyły niezapomniany spektakl na niebie.
Po drodze mieliśmy ciekawe spotkanie – przed szczytem, tam gdzie żółty szlak odchodzi na dół usiedliśmy chwilę dla odpoczynku. Podeszła do nas dziewczyna z prośbą o znalezienie jej chłopaka, który pognał do przodu na szczyt, ale źle się umówili bo mieli iść dalej szlakiem, ale dziewczyna stwierdziła, że lepiej będzie zejść zółtym szlakiem w dół.
Od kiedy zacząłem chodzić po górach zawsze starałem się idąc w grupie dostosowywać swoje tempo do najwolniejszego uczestnika. I to z kilku powodów – a to dlatego, że gdyby coś się stało łatwiej szybko zareagować, dlatego, żeby nie trzeba było na nikogo czekać, żeby nie trzeba było się szukać, żeby w końcu nikt nie czuł się źle, że nie może nadążyć za najlepszymi, w końcu pojechaliśmy razem, więc razem idziemy. Dlatego nie podoba mi się taka forma, że ci z najlepszą kondycją lecą do przodu a cała reszta ledwie może za nimi nadążyć.
I tutaj też tak było – dziewczyna czekała na chłopaka, który zostawił ją na dole a sam poleciał zdobywać szczyty. Idąc dalej z daleka zobaczyliśmy chłopaka – jedyna osoba ubrana w podkoszulek i krótkie spodenki, kiedy reszta była poubierana dosyć grubo – dla osłony przed wiatrem.
Wreszcie dotarliśmy do szczytu i zaczął się mozolny powrót. Schodząc doszliśmy do wniosku, że wybraliśmy najlepszy wariant – ostre ale szybkie podejście z przełęczy na Połoninę a potem długie (i trochu nudnawe) zejście w dół.
Kiedy już byliśmy na drodze zaczęliśmy machać na okazję. Niestety, nic z tego. Ja znam swoje szczęście – na moje machanie kierowcy tylko dodają gazu, żaden się nie zatrzymuje. Tak było i tym razem. Przeszliśmy prawie 6 kilometrów aż doszliśmy do przystanku autobusowego. Tutaj okazało się, że następny autobus pojedzie za ok 45 minut więc na niego poczekamy. Stały już dwie wczasowiczki i one zatrzymały busa, który jechał w stronę parkingu na przełęczy więc się zabraliśmy razem z nimi.
W takich komfortowych warunkach dojechaliśmy na przełęcz, gdzie wsiedliśmy do swojego autka i pożegnawszy sympatycznych parkingowych pojechaliśmy w stronę Ustrzyk Górnych.
Mój prywatny pilot wyczytał z mapy, że w okolicy jest pole namiotowe na którym można się zatrzymać na noc. Szukaliśmy tego pola dosyć długo i w końcu okazało się, że jest to prywatne podwórko u gospodyni. Pani potwierdziła, że można się u niej zatrzymać i nocleg kosztuje 24 zł za dwie osoby.
A prysznic?
Nie ma osobnego prysznica, ale można wyprysznicować się w wannie – po 5 zł od osoby.
To my się jeszcze zastanowimy, pozwiedzamy okolicę - powiedziałem wrzucając wsteczny.
Niczego tańszego tutaj w okolicy nie znajdziecie! – krzyczała pani, ale ja udawałem że nie słyszę.
Pojechaliśmy do Ustrzyk Górnych gdzie za całe 30 zł mieliśmy własny boks na auto, prysznic ile kto chce (z ciepłą wodą!), i spokojny dostęp do WC. Co prawda sanitariaty pamiętały lepsze czasy towarzysza Edwarda, ale nie ma ca marudzić. Było dobrze!
Dzień_4_1015.jpg Poranek na Przełęczy. |
 |
Plik ściągnięto 92 raz(y) 243,47 KB |
Dzień_4_1016.jpg Widoczek |
 |
Plik ściągnięto 97 raz(y) 247,34 KB |
Dzień_4_1014.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 100 raz(y) 235,5 KB |
Dzień_4_1006.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 90 raz(y) 234,32 KB |
Dzień_4_1014.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 104 raz(y) 235,5 KB |
Dzień_4_1003.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 107 raz(y) 245,19 KB |
Dzień_4_1011.jpg
|
 |
Plik ściągnięto 87 raz(y) 247,59 KB |
|
_________________ Życie jest za krótkie na siedzenie w domu i zazdroszczenie innym. |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
Wojciechu
Kombatant

Twój sprzęt: był - ducato frankia,jest- burstner t603
Nazwa załogi: marwoj
Pomógł: 6 razy Dołączył: 20 Wrz 2013 Piwa: 159/151 Skąd: Zgierz
|
Wysłany: 2016-08-11, 21:59
|
|
|
Przychodzą wspomnienia - piękne foto, piękna przygoda - pisz dalej. Stawiam |
_________________ prof-os
Jesteśmy jedyni i niepowtarzalni, pamiętajmy tylko że niedoskonali…
 |
|
|
|
 |
matro
weteran musi być twardy!Tylko co piąta noc na campingu:)

Twój sprzęt: Ducato II Rimor
Nazwa załogi: Robert, Kamila, Amelia, Hubert
Pomógł: 6 razy Dołączył: 18 Lip 2008 Piwa: 71/111 Skąd: Trzcianka/Piła/Wlkp
|
Wysłany: 2016-08-12, 13:15
|
|
|
też robiliśmy w tym roku Bieszczady ale nie było tak "widokowo" - Pięknie
Twoja relacja utwierdza mnie w przekonaniu, że musimy tam wrócić |
_________________
...może i integra bardziej przypomina dom za to alkowa bardziej przypomina kamper... !
 |
|
|
|
 |
bryzby
stary wyga
Twój sprzęt: Fiat Ducato Granduca 2,8 JTD
Nazwa załogi: bryzby
Dołączył: 30 Gru 2012 Piwa: 5/6 Skąd: Tuchola
|
Wysłany: 2016-08-14, 08:56
|
|
|
matro napisał/a: | :spoko
też robiliśmy w tym roku Bieszczady ale nie było tak "widokowo" - Pięknie
Twoja relacja utwierdza mnie w przekonaniu, że musimy tam wrócić |
Bieszczady najpiękniejsze są jesienią. |
_________________ Brygida i Zbyszek |
|
|
|
 |
Bronek
Kombatant
Pomógł: 31 razy Dołączył: 06 Cze 2013 Piwa: 477/990 Skąd: Ooo
|
Wysłany: 2016-08-14, 10:24
|
|
|
Relacja super....
Bieszczady? dla... miłośników Bieszczad.
Ja do nich nie należę.
Byłem kilka razy w różnym "stylu".
A props spotykanych ludzi....dziwni, Nawet Straż Graniczna, czychała na mój motocykl na przejeździe, bym się zatrzymał! A pociąg? Ten akurat w tym dniu nie jeździł. Tylko kamerka na kasku, uratowała mnie od kary za niewinność. I to nie tak bardzo dawno. |
|
|
|
|
 |
OldPiernik
stary wyga

Pomógł: 4 razy Dołączył: 16 Gru 2008 Piwa: 50/19 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2016-08-15, 13:37
|
|
|
Przepraszam, że tak wolno to idzie, ale mój nadgarstek daje w kość - chyba mam zapalenie ścięgna.
Bieszczady są dla wszystkich. Dziwni ludzie? Jak wszędzie, zależy jak się do nich podejdzie - a może tylko ja miałem takie szczęście? W większości przypadków to miejscowi pierwsi nas witali to wyraz szacunku, czy tylko zachowanie wkalkulowane w promocję regionu? Nie wiem - na pewno większość to stosunkowo nie majętni ludzie. Może to powoduje ich frustrację? Nie wiem. Ja się tam dobrze czułem, ale piszę to z perspektywy dwu tygodniowego turysty. Kto wie, jakby to było, gdyby tam zamieszkać?
No dobra, ale na czym to ja stanąłem? Acha, już wiem |
_________________ Życie jest za krótkie na siedzenie w domu i zazdroszczenie innym. |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
OldPiernik
stary wyga

Pomógł: 4 razy Dołączył: 16 Gru 2008 Piwa: 50/19 Skąd: Kraków
|
Wysłany: 2016-08-15, 13:49
|
|
|
Dzień piąty – Wypędzeni.
Rano rześko zerwałem się z łóżka i pobiegłem po bułeczki do sklepu, wróciłem i .... no dobra. Nie było to rano tylko koło 9, nie zerwałem się, tylko wypełzłem z łóżka i nie pobiegłem. Najpierw zobaczyłem jednego faceta z siatką pełną bułek i piwa, potem obok przeszedł drugi z takim samym zaopatrzeniem, następnie trzeci aż w końcu nie wytrzymałem.
Daleko do sklepu?
Nie, jakieś 200 metrów do jednego i kawałeczek dalej do drugiego. Więcej sklepów tutaj nie ma.
Zjedliśmy śniadanie (stary chleb, obowiązkowy dżemik, wędlinka i serek) i poszliśmy do sklepu. Do sklepu puściłem żonę samą (a niech zobaczy, jaki mam gest) a sam rozglądałem się naokoło. Stał już jakiś bus, meleks dowożący turystów na połoniny, naprzeciwko człowiek rozpakowywał po nocy stoisko z pamiątkami i właściwie tyle. Kilku tubylców opowiadało sobie o planach na dzisiaj słowem dzień jak co dzień. Po zakupach powrót na kamping potem kawa i pakowanie.
Jedziemy. Jedziemy bo dzisiaj kawałek drogi przed nami a na początek zagroda żubrów. Zjeżdżamy w dół od Ustrzyk i z głównej drogi ostro skręcamy w prawo. Droga wije się jak zaskroniec i podnosi się coraz wyżej. Po lewej stronie pokazuje się parking i miejsce widokowe z wystawą jak to węgiel drzewny wypalano. Czy jest ktoś na sali, co nie lubi grilla? Nie widzę. A wiecie skąd się bierze węgiel drzewny? Węgiel drzewny otrzymuje się w procesie spalania drewna, przy ograniczonym i kontrolowanym przez węglarza dostępie powietrza (tlenu). Tyle mówi teoria. Dawniej kupę drewna (takie paliki po metr wysokości) układano na sztorc na wysokość około 2, 3 metrów, obkładano ziemią, słomą, gliną i darnią, podpalano i … dalej to już tylko wyczucie wypalających. Trzeba było uważać, żeby ogień gdzieś nie wylazł na wierzch, w odpowiednim momencie zalać wodą (dlatego wypalano węgiel blisko wody – pewnie też dlatego że gdyby jednak coś się zapaliło, żeby było czym gasić). Taki węgiel Stosowany jest do grilowania, do produkcji prochu czarnego, jako absorbent filtrów a także np. na rysiki do szkicowania oraz w medycynie w formie tabletek na zatrzymanie biegunek. Oglądamy stary sposób wypalania drewna na węgiel drzewny, potem nowsze piece a obok stoi barak gdzie można zobaczyć jak to ludzie wypalający drewno mieszkali. Zaglądamy przez szyby i właściwie nie jest to nic nowego – pamiętam takie baraki jako baraki budowlane. Za czasów słusznie minionych, kiedy budowy nie trwały tak jak teraz gdzie od projektu do oddania bloku upływa czasem rok z kawałkiem, tylko jak budowa się rozpoczynała to trwała i po 10 lat budowlańcy właśnie w takich budach mieszkali. W podobnych budach tylko że na kółkach moja żona mieszkała na wakacjach nad morzem (czyżby od tego wzięło się jej zamiłowanie do karawaningu?).
Za kilka kilometrów po prawej stronie zjeżdżamy na parking przed zagrodą żubrów. Wejście do zagrody jakoś samo nasuwa mi skojarzenie z Parkiem Jurajskim – ciekawe, czy będzie tam tak samo rozrywkowo? Krótkie podejście i platforma widokowa. Na sporym kawałku pod nami stoi albo leży kilkanaście żubrów. Wielkie zwierzęta nie zwracają uwagi na ludzi, zajmują się swoimi sprawami czyli przeżuwają. Ich zapach dolatuje nawet do nas mimo że stoimy wyżej i raczej z wiatrem. Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jest się na safari w Afryce.
Wracamy do rzeczywistości i do auta. Kilka kilometrów od zagrody pokazuje się wielki, nowy budynek. Jeszcze nie otwarty, obok kilku facetów grabi ziemię, widać że otwarcie będzie lada dzień. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził co to jest. Kawałek dalej kościół (też wygląda na nowy) a przed nim spory placyk. Tam się zatrzymuję i idę zobaczyć co to za budynek. Centrum promocji leśnictwa w Mucznem, otwarcie 01.09.2016. I znowu asfalt szumi pod kołami a my zbliżamy się do granicy. Według przewodnika po prawej stronie powinny pojawić się ruiny wiaduktu kolejowego. Zatrzymujemy się na poboczu wśród innych aut i idziemy drogą gruntową pod górę. Widać, że wszyscy to przyjezdni, bo zakaz wjazdu pojawia się dopiero za jakiś czas i można było ten nudny odcinek spokojnie przejechać. Dalej droga nie robi się wiele ciekawsza, ale za to po prawej jest punkt widokowy na rzeczkę płynącą w dole. Już nie daleko do celu, jeszcze tylko zakręt w lewo kolejne podejście i jesteśmy na miejscu. Widok na Lasy Bieszczadzkie, na Krzemień. Bardzo ładnie przygotowane miejsce, ławki, stoły, wszystko czyste, w miarę nowe widać, że czekają na turystów.
Długo posiedzieliśmy sobie na górze, ale czas w drogę. Mijamy Tarnawę Niżną i po prawej znowu piękny parking, w sam raz na nocleg – wtedy tak myślałem. Parking przy ścieżce dydaktycznej torfowiska – oczywiście moja pani była wniebowzięta. Bagna, torfowiska to jej wystarczy do szczęścia. Ledwo zdążyłem zahamować a już wyskoczyła z auta i pogalopowała na ścieżkę. Uczciwie muszę przyznać, że przygotowana jest bardzo dobrze – pomosty drewniane ułożone w miejscach bardziej podmokłych, kładki, barierki, żeby ludzkość nie zadeptała do reszty roślinek. A mnogość roślinek wszelakich przeogromna – nawet moja panie nie zawsze wiedziała co jak się nazywa. Cała ścieżka ma ponad kilometr długości i całą uczciwie przeszedłem, chociaż pod koniec już trochu marudziłem. No bo byłem głodny – a co! Od rana na kilku kromeczkach – ile można biegać za widoczkami i roślinkami.
To wróciliśmy od auta, postawiliśmy budę i szybko moja pani coś wyczarowała do jedzonka. Ja wyciągnąłem krzesełka, stoliczek i zaraz zrobiło się lepiej. A może by tak zostać tu na noc? Eee, lepiej dalej pojechać, tam przecież jest parking to tam staniemy. Składam budę, kiedy podjeżdża grupka motocyklistów. Popatrzyli w lewo, popatrzyli w prawo i pojechali dalej. Ja chwilę później ruszam za nimi. Droga wije się coraz bardziej, dziury są coraz większe aż za kolejnym zakrętem widzę znajomych motocyklistów stojących w poprzek drogi. Ich nowe, drogie maszyny stoją w poprzek i nie pozwalają przejechać. Sesja zdjęciowa. Zatrzymuję się i gaszę silnik – nigdzie się nie spieszymy.
-Może zrobić wam zdjęcie – krzyczę do motocyklistów, ale nie usłyszeli. A może nie chcieli słyszeć? Jeszcze chwila i zjeżdżają na bok.
-My dalej nie jedziemy, bo tu kończy się asfalt i zaczyna szutrówka mówi jeden motocyklista. Cieniasy – mruczę pod nosem, ale się im nie dziwię. Ja też na nowym, drogim motorze nie pojechałbym dalej.
Droga coraz gorsza, trzeba wybierać kompromisowo miejsca mniej dziurawe. Przypominają mi się drogi na Lubelszczyźnie, gdzie szutrówki są lepiej utrzymane niż nie jeden asfalt, ale tutaj lepiej mocno trzymać kierownicę. Na szczęście widoki są przepiękne, więc kiedy już człowiek skręci kierownicę i auto pomału toczy się w jednym kierunku, to można się porozglądać. Wreszcie jest – najdalszy parking w Polsce – dalej tylko na piechotę. O dziwo stoi kilka samochodów, więc nie jest tak źle. Osobny drewniany budyneczek to sanitariaty – fajnie, będzie gdzie się ochlapać – ale na razie idziemy na szlak.
Kupujemy karnet i idziemy do Beniowej – wsi, której nie ma. Nie ma też ludzi na szlaku. Znowu ta cisza i pustka – człowiek przyzwyczajony do szlaków Beskidów tutaj czuje się nieswojo. Czy my na pewno dobrze idziemy? Czy to na pewno szlak? Tam na tamtym drzewie coś widać – to chyba dobrze. Po lewej stronie już Ukraina – i linia kolejowa (czynna!) tak bardzo blisko granicy. Po drodze krzyże przydrożne, jedne w lepszym stanie, drugie w gorszym. Podejście pod górę, po prawej wielka lipa (takie drzewo) a za chwilę po lewej tablica cel osiągnięty! Beniowa wieś o której krążą legendy, śpiewają piosenki, budzi refleksje. Zachowało się cerkwisko, resztki cmentarza a była to wieś licząca ponad pół tysiąca mieszkańców. Beniowa była bogatą wsią – przed wojną były tu młyny, tartaki. Po drugiej wojnie światowej 2.VI.1946r. polskie wojsko w ciągu godziny wysiedliło mieszkańców na punkt zborny w Tarnawie. Zostali oni wysiedleni w rejon Stryja. Inna wersja mówi że mieszkańcy nie chcieli wyjeżdżać i korzystając z nieuwagi żołnierzy zaczęli uciekać za San. Faktem jest że część mieszkańców schowała się za Sanem i tam już zostali. A lipa, którą mijaliśmy dawniej rosła w centrum wsi.
Chwilę chodzimy po starym cmentarzu. Nikomu nie potrzebne krzyże stoją oparte o drzewa, smutny widok.
My dalej sami idziemy szlakiem rowerowym najpierw przez łąkę a potem drogą z powrotem na parking.
I tak o to machnęliśmy sobie lekko licząc 7 kilometrów, więc mogliśmy być zmęczeni. Kiedy już doszliśmy na parking to postawiłem budę i postawiliśmy wodę na herbatę. Woda się gotowała a ja łaziłem po parkingu. I kiedy tak sobie łaziłem podszedł do mnie pan w ubraniu leśnika.
Dzień dobry – zagadnął.
Dzień dobry.
Czy państwo macie zamiar tutaj nocować?
Tak, takie ładne miejsce , cisza, spokój – zacząłem wymieniać.
Niestety, nie możecie tutaj zostać – powiedział kategorycznie. Czasem ludzie nawet służbowo mówią jedno, ale można wyczuć, że czasem da się coś ponegocjować. Tutaj wyczułem, że nie ma takiej możliwości.
Oczywiście możecie spokojnie posiedzieć, coś zjeść ale do zmroku. Potem musicie odjechać. Tutaj jest Park Narodowy i nie można tutaj nocować. Przyroda też musi sobie odpocząć – dopiero teraz pozwolił sobie na lekki uśmiech.
Nie wie pan, gdzie w takim razie możemy się zatrzymać na nocleg? W Tarnawie przy kościele? Czy ksiądz nie będzie miał nic przeciwko.
O ile wiem to ksiądz jest dzisiaj w okolicach Częstochowy – teraz wyraźnie się rozluźnił.- Poszła nasza pielgrzymka a wikarego tutaj nie ma.
A można zatrzymać się przy torfowiskach?
Nie – znowu spoważniał. - To jest nadal teren Parku Narodowego.
A w Mucznem koło tego nowego budynku? Co to będzie?
A tak, można. Tam będzie Las miał swoje „rekolekcje”. Nie musicie się spieszyć, ale zostać na noc tutaj nie można – powiedział na odchodnym i sobie poszedł.
I czar prysnął. Tak było fajnie do tej pory, miło i spokojnie. Nie mieliśmy pretensji do człowieka, w końcu robił tylko to, co musiał, ale i tak byłem rozgoryczony. Pewnie inny by go przegadał,może by zaproponował jakąś gratyfikację, może postraszył znajomościami, może by … no nie wiem co. Ja to zawsze mam pod górę – myślałem zgrzytając zębami i jadąc po dziurawej drodze. Otrząsnąłem się za Tarnawą. Przypomniałem sobie o szlaku koło zwalonego mostu. Przecież tam już Parku nie ma, a miejsce dokąd można dojeżdżać jest niewidoczne z drogi głównej. I tak zrobiłem. Zatrzymaliśmy się na noc na leśnej drodze i ja spałem jak dziecko aż do rana.
Dzień_5_1001.jpg Stary sposób (bo piecem to trudno nazwać) do wypalania drewna. |
 |
Plik ściągnięto 89 raz(y) 245,54 KB |
Dzień_5_1000.jpg Nowy piec - już metalowy. Pełna klasa nie? |
 |
Plik ściągnięto 87 raz(y) 238,85 KB |
Dzień_5_1002.jpg Wejście do zagrody żubrów |
 |
Plik ściągnięto 93 raz(y) 244,45 KB |
Dzień_5_1003.jpg Oto i On. Żubr |
 |
Plik ściągnięto 89 raz(y) 236,22 KB |
Dzień_5_1004.jpg I więcej żubrów |
 |
Plik ściągnięto 106 raz(y) 241,72 KB |
Dzień_5_1013.jpg Torfowisko Tarnawa |
 |
Plik ściągnięto 105 raz(y) 233,9 KB |
Dzień_5_1018.jpg Torfowisko |
 |
Plik ściągnięto 102 raz(y) 239,01 KB |
Dzień_5_1034.jpg W drodze do Beniowej |
 |
Plik ściągnięto 98 raz(y) 245,87 KB |
Dzień_5_1019.jpg Wszyscy to robią to ja też. Stary cmentarz w Beniowej. |
 |
Plik ściągnięto 92 raz(y) 249,81 KB |
Dzień_5_1021.jpg Smutne, stare, zardzewiałe, nikomu niepotrzebne krzyże. |
 |
Plik ściągnięto 107 raz(y) 243,95 KB |
|
_________________ Życie jest za krótkie na siedzenie w domu i zazdroszczenie innym. |
|
|
|
 |
Wyświetl szczegóły |
 |
SZEJK
weteran

Twój sprzęt: Fiat Dukato 2,8 JTD BAVARIA
Nazwa załogi: Grab Klan
Pomógł: 2 razy Dołączył: 14 Lut 2016 Piwa: 216/310 Skąd: Dębica
|
Wysłany: 2016-08-15, 15:34
|
|
|
OldPiernik - pięknie piszesz o Bieszczadach, mój pierwszy raz to było 67r. na ......rowerze marki Syrena pamiętam budowali wtedy tzw. dużą pętle potem samochodem, motocyklem ot tak się przejechać . Wróciły wspomnienia z pięknych o każdej porze roku moich Bieszczadów. Czekamy na jeszcze, piwko dla ochłody i znieczulenia nadgarstka się należy |
_________________ Pozdrawiam SZEJK
Ten co zna swoją wartość, nigdy nie będzie niszczył innych, by budować siebie.
Dr. Mateusz Grzesiak
Moje poprzednie i aktualna karawana:
 |
|
|
|
 |
kisielak
zaawansowany
Twój sprzęt: bezdomny :(
Dołączył: 27 Lis 2010 Piwa: 12/14 Skąd: Piaseczno k Warszawy
|
Wysłany: 2016-08-15, 21:20
|
|
|
hm Bieszczady. Teraz to komercja, jak wszędzie. Policja i wojsko na każdym kroku. Spróbuj na bańce wsiąść do samochodu. Kiedyś na bańce po "zapotrzenie" to pługiem śnieżny potrafili jeździć. Nie lubię Bieszczad w ich w obecnym wydaniu. Bieszczady sprzed lat, załóżmy 20 może 25 miały klimat. Inni byli ludzie. Życzliwi, honorowi i zawzięci. Raz podpadłeś i miałeś przesrane. Niektórzy jak zdrowo popili to przypominali, że przyjdzie taki czas, że polaczków będą rzezać. Jak wytrzeźwieli znowu byli przyjaciółmi. Parę flaszek czystej w bagżniku załatwiało większość bytowych spraw. Krótko, bo krótko ale miałem Bieszczadzki epizod w tamtych latach. Została mi po nim działka którą odwiedzam jak zmarłego na cmentarzu raz na jakiś czas. Sprawdzam czy mi jej nie zwinęli |
|
|
|
 |
Blues mobil
początkujący forumowicz

Twój sprzęt: PEPPEREK
Dołączył: 12 Sty 2013 Skąd: Józefów
|
Wysłany: 2016-09-18, 12:45
|
|
|
Współczuję Kisielakowi. |
|
|
|
 |
kisielak
zaawansowany
Twój sprzęt: bezdomny :(
Dołączył: 27 Lis 2010 Piwa: 12/14 Skąd: Piaseczno k Warszawy
|
Wysłany: 2016-09-19, 19:16
|
|
|
Blues mobil napisał/a: | Współczuję Kisielakowi. |
Nie ma co ironizować - każdy ma prawo do swoich odczuć. Ja mam takie, Ty inne. Mogę z nim polemizować ale pokpiwać nie zamierzam. |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do ulubionych Wersja do druku
|
|